-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński4
Biblioteczka
2024-04-10
2024-03-29
Ciekawa rzecz. Niby retelling "Beowulfa", ale "w bonusie" dostajemy trochę filozofowania a trochę postmodernizmu, zwłaszcza w postaci smoka. I choć rozmowa ze smokiem to chyba najlepszy rozdział książki, to może dobrze że nie rozmawiali częściej...
Sam Grendel to taki dziki nastolatek, bogate życie wewnętrzne, ale jest aspołeczny i trochę niezrozumiany, według własnej opinii o sobie - taki to retelling. Ale może chodzi o to, że zabija i zjada krowy i ludzi, nie wiem. Relikt przeszłości, kiedy potwory chodziły po ziemi, ale uważa, że mentalnie przewyższa Hrothgara i jego ludzi czy kapłanów. Myśli o ludziach dość krytyczne, wytyka im to i owo, wiadomo, zawsze się coś znajdzie. No ale potwór. Pewnie można to zrzucić na matkę, która u Gardnera nie jest taka fajna, jak Angelina Jolie w filmie.
I nie dowiedziałem się jak miała na imię matka Grendela, pozostanie więc Mamą Grendela, podobnie jak Mama Muminka.
Ciekawa rzecz. Niby retelling "Beowulfa", ale "w bonusie" dostajemy trochę filozofowania a trochę postmodernizmu, zwłaszcza w postaci smoka. I choć rozmowa ze smokiem to chyba najlepszy rozdział książki, to może dobrze że nie rozmawiali częściej...
Sam Grendel to taki dziki nastolatek, bogate życie wewnętrzne, ale jest aspołeczny i trochę niezrozumiany, według własnej...
2024-03-10
Z jednej strony tytuł, który dał jakieś tam podwaliny pod współczesną s-f. Z drugiej, trochę źle się zestarzało, i nie chodzi o część naukową. Choć bardziej niż fizycznymi podstawami podróży w czasie Wellsa zajmuje stan społeczeństwa i ewentualne przyczyny ewentualnego rozdzielenia na Morloków i Elojów.
Generalnie trzeba znać, ale jakoś wolę "Wojnę światów".
Z jednej strony tytuł, który dał jakieś tam podwaliny pod współczesną s-f. Z drugiej, trochę źle się zestarzało, i nie chodzi o część naukową. Choć bardziej niż fizycznymi podstawami podróży w czasie Wellsa zajmuje stan społeczeństwa i ewentualne przyczyny ewentualnego rozdzielenia na Morloków i Elojów.
Generalnie trzeba znać, ale jakoś wolę "Wojnę światów".
Książka trochę jest naukową autobiografią Paabo, który genetyką ewolucyjną zajmuje się od lat 80, trochę opisem metod stosowanych we współczesnej biologii i genetyce, a trochę opisem rewolucji, do której doszło w latach 80 i 90-tych XX wieku, i która umożliwiła odkrycia, których dokonał Autor ze swoim zespołem.
Czyta się gładko, tak do połowy jest to fascynująca historia "robienia nauki" od środka, żmudnego szukania kości po Europie, korzystania z odkryć innych, jak "odzyskiwanie" DNA z kopalnych szczątek lub nawet krwi z komarów zatopionych w bursztynie (pamiętacie "Park Jurajski" Crichtona?). Temat jest o tyle ciekawy, że oczywiście DNA z czasem się rozkłada, nie można po prostu pobrać krwi takiemu neandertalczykowi... ale są sposoby, choć potrzeba też trochę szczęścia.
Potem robi się trochę bardziej hermetycznie, bo gdy okazuje się, że tak, można to zrobić, że tak, mamy materiał do badań, zaczyna się żmudna, naukowa praca: prawdopodobieństwa, PCR-y, hipotezy, odniesienia... Jednocześnie Paabo jest chyba tego świadomy, bo często robi krótkie podsumowania, które trochę rozjaśniają czytelnikowi, dlaczego akurat TO ma znaczenie. Ale nie będę udawał że wszystko zrozumiałem. Jest też sporo o debacie, która "czy homo sapiens krzyżowali się z neandertalczykami", która dość głośna była swego czasu, teraz już przycichła, ale właśnie dzięki wynikom badań zespołu. Ale przy okazji wyniki trochę zmieniły w paru rzeczach jak mitochondrialna Ewa czy hipoteza multiregionalna.
Ogólnie polecam, kawał nauki, a na dodatek ciekawie opisane. Szkoda że przy okazji nagrody Nobla nie wznowiono polskiego wydania i człowiek musi szukać po amazonach.
Książka trochę jest naukową autobiografią Paabo, który genetyką ewolucyjną zajmuje się od lat 80, trochę opisem metod stosowanych we współczesnej biologii i genetyce, a trochę opisem rewolucji, do której doszło w latach 80 i 90-tych XX wieku, i która umożliwiła odkrycia, których dokonał Autor ze swoim zespołem.
Czyta się gładko, tak do połowy jest to fascynująca historia...
2024-02-28
Hmm... Nie jest właściwie kryminał, bardziej paranormal romance. Za to to z kryminalnym pretekstem fabularnym, żeby bohaterka miała co robić poza ciągłym rozkminianiem uczuć do anioła i diabła, i którego bardziej, i czy w ogóle.
Niewiele się spodziewałem, ale audiobook wszedł gładko i szybko, mimo że irytowało mnie, że bohaterka jest taka super, super, i to w każdym możliwym aspekcie. Pewnie pomogło że słuchałem w darmowym abonamencie. Bo jak wiadomo, za darmo to i ocet słodki.
Rzecz raczej typowo dla pań, ale może kiedyś pociągnę "heksalogię" dalej. Jeśli mi wpadnie kod z empiku. I nie będzie czegoś ciekawszego.
Hmm... Nie jest właściwie kryminał, bardziej paranormal romance. Za to to z kryminalnym pretekstem fabularnym, żeby bohaterka miała co robić poza ciągłym rozkminianiem uczuć do anioła i diabła, i którego bardziej, i czy w ogóle.
Niewiele się spodziewałem, ale audiobook wszedł gładko i szybko, mimo że irytowało mnie, że bohaterka jest taka super, super, i to w każdym...
2024-02-27
Kontynuacja "Proximy", spowodowana wejściem bohaterów w kolejną "króliczą norę" w ostatnim rozdziale. Znowu dużo się dzieje, znowu mam wrażenie że za dużo, Baxter nie potrafi okiełznać swojej niewątpliwie bujnej wyobraźni. Tu dodatkowo okazuje, że Baxter często myśli o Imperium Rzymskim. Jak my wszyscy.
Trochę znowu nie wiem, czy książka miała być bardziej przygodówką, czy czymś więcej. Bo głównie śledzimy perypetie bohaterów "Proximy", tłukących się po okolicach Układu Słonecznego z częścią rzymskiego dziewięćdziesiątego (!) Legionu "Victrix" w statku kosmicznym "Młot Jezusa". I dzięki kolejnym przeskokom, nie tylko fabularnym, naparzających się z kolejną cywilizacją którą Autor postanowił umieścić w przestrzeni kosmicznej. Ale... gdy już ta przygodowa fabuła się rozwinie, dostajemy nagle filozoficzne "skąd jesteśmy, dokąd idziemy?" z tą obowiązkową panspermią odmienianą przez wszystkie przypadki.
W trakcie lektury bałem się, czy autor dostarczy nam sensownego zakończenia, bo wiele takich książek kończyło się "nie z hukiem, a skowytem". Autor sam chyba nie wiedział w trakcie, bo gdy już byłem prawie pewny, że to miała być jednak książka akcji, wrzuca... poglądy św. Tomasza z Akwinu na temat czasu. Na końcu przychodzi jednak opamiętanie, akcja zwalnia i Autor w końcu może wyłożyć Czytelnikowi, o co mu chodziło. I ostatecznie uważam, że może i się to z grubsza klei. Powiedzmy...
Czy warto przeczytać? Otóż... nie wiem. Książka ma w sobie "to coś", ale uważam, że mogłaby być lepsza, znacznie lepsza, gdyby tylko Baxter lepiej pisał. I potrafił się trochę hamować. Czasem też pojawiają się niespójności, np. SI czasem są traktowane przez [niemogępowiedziećkogo] jako "osoby ludzkie", czasem nie. No ale mamy Imperium Rzymskie, zwłaszcza w osobie Tytusa Waleriusza z siódmej kohorty, więc samo to może kogoś zachęci. Prawdziwi Rzymianie w kosmosie, nie jakieś warhammerowe podrabiańce. A, i bardzo spodobał mi się koncept "niestarannego dbania o spójność rzeczywistości".
Słuchane było, znowu Roch Siemianowski. Trochę lepie niż Proximaj, ale nie pomagał, podejrzewam, że też nie wiedział, o co tu chodzi, a takie rzeczy trudno się czyta.
Kontynuacja "Proximy", spowodowana wejściem bohaterów w kolejną "króliczą norę" w ostatnim rozdziale. Znowu dużo się dzieje, znowu mam wrażenie że za dużo, Baxter nie potrafi okiełznać swojej niewątpliwie bujnej wyobraźni. Tu dodatkowo okazuje, że Baxter często myśli o Imperium Rzymskim. Jak my wszyscy.
Trochę znowu nie wiem, czy książka miała być bardziej przygodówką, czy...
2024-02-22
Książka zaczyna się jak te stare powieści ze Złotej Ery SF o kolonizacji innych planet. Tak po dwóch godzinach zacząłem się zastanawiać nad przerwaniem słuchania (lektor nie pomagał), ale powoli zaczęło się robić ciekawiej, choć niekoniecznie ciekawie.
Ostatecznie mamy tu dość klasyczne dla sf tropy: egzoplanety, artefakty, kryzys ludzkości i konflikty w Układzie Słonecznym. Baxter dodaje do tego świadome SI, jakoś to wszystko miesza ze sobą, dodaje jeszcze jeden, całkiem fajnie pomyślany twist, i proponuje nam "Proximę". Fabularnie jest więc może bez szału, ale bohaterowie dają się lubić, więc jakoś dojechałem do końca i słucham kontynuacji. Myślę że byłoby mi łatwiej słuchać lektora, który bardziej przykłada się do pracy niż Roch Siemianowski.
Książka to taki solidny średniak, z kilkoma ciekawymi pomysłami (może jest ich nawet zbyt dużo) ale Baxter jednak wybitnym pisarzem nie jest, a lektor dodatkowo psuje odbiór. Roch Siemianowski w ogóle nie "czuje" tekstu, przerywa, urywa, zawiesza się, gubi kontekst. Wersję audio raczej odradzam, szkoda nerwów.
Książka zaczyna się jak te stare powieści ze Złotej Ery SF o kolonizacji innych planet. Tak po dwóch godzinach zacząłem się zastanawiać nad przerwaniem słuchania (lektor nie pomagał), ale powoli zaczęło się robić ciekawiej, choć niekoniecznie ciekawie.
Ostatecznie mamy tu dość klasyczne dla sf tropy: egzoplanety, artefakty, kryzys ludzkości i konflikty w Układzie...
Uff, skończyłem. Ale to kolejna książka, która byłaby świetna, gdyby nie cośtam. Ogólnie świetny pomysł: szaleni, źli (bardzo źli) alchemicy, chcący zdobyć władzę nad światem za pomocą swoich tajnych alchemicznych knowań. Ale jak to w życiu bywa, coś nie idzie po ich myśli i jest szansa na ocalenie.
Wkręciłem się. Ale momentami czytało się średnio. Książka dosyć prosta, choć Autorka trochę zamąciła chronologię, a mimo to miałem problem z utrzymaniem uwagi. Może to ja, a może trochę odpuściłem, gdy wyszło, że książka jest w zasadzie o superbohaterach. A może dlatego, że nastawiałem się na szybką lekturę, jak w przypadku "Wayward Children", a na kindlu nie było widać, że książka ma ponad 500 stron.
No więc o czym jest książka? Śledzimy historię pary dzieciaków, nie do końca bliźniąt, "hodowanych" przez Bardzo Złych Alchemików w celu zdobycia władzy nad światem. I bardzo dobrze wchodzi, kiedy śledzimy je w krótkich oknach czasowych podczas dorastania, gdy powoli odkrywają swoje "supermoce". Potem następuje nieuchronny kontakt z rzeczywistością (wspomniani alchemicy) i, paradoksalnie, robi się mniej ciekawie, bo odtąd mamy już książkę akcji, z nieuchronnie szczęśliwym zakończeniem. A może nie?
Marudzę trochę, ale prawda jest taka, że po odłożeniu trudno było mi się zabrać do dokończenia. Ale jak czytałem, to było dobrze, miejscami bardzo dobrze.
Książka zawiera fragmenty fikcyjnej książki dla dzieci, która okazuje się że nie jest fikcyjna. Tyle że napisała ją prawdziwa Seanan McGuire, nie wymyślona A. Deborah Baker. Jest też sporo nawiązań do prawdziwej popkultury. Fajnie. Czekam na tom drugi.
Uff, skończyłem. Ale to kolejna książka, która byłaby świetna, gdyby nie cośtam. Ogólnie świetny pomysł: szaleni, źli (bardzo źli) alchemicy, chcący zdobyć władzę nad światem za pomocą swoich tajnych alchemicznych knowań. Ale jak to w życiu bywa, coś nie idzie po ich myśli i jest szansa na ocalenie.
więcej Pokaż mimo toWkręciłem się. Ale momentami czytało się średnio. Książka dosyć prosta,...