-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2019-11-26
Bo prawdziwy dżentelmen nigdy się nie poci <3
Bo prawdziwy dżentelmen nigdy się nie poci <3
Pokaż mimo to2013
Już sam opis brzmi zachęcająco, ale mimo to, przyznaję, potrzebowałam kilku prób, żeby zacząć czytać tę cegiełkę. Głównie przez obawę, że autor nie podoła temu co było zapowiedziane na odwrocie okładki.
Po prologu pozbyłam się wątpliwości (koloraki...), zakochałam w Gavinie (ten urok osobisty), który pomimo swej pozycji wydał mi się więźniem w złotej klatce, ale to co zdobyło moje serce po wieki wieków to system magii, którego wcześniej jeszcze nigdy nie spotkałam. Podczas gdy inni autorzy wyjaśniają magię jako kontrolę materii, energii i tym podobnych rzeczy, do której potrzebna jest znajomość tajemniczych znaków dłońmi, zaklęć i inkantacji, Weeks sięgnął po optykę i stworzył magów władających światłem, którym do tworzenia wspaniałych rzeczy wystarczą kolorowe gogle.
Już sam opis brzmi zachęcająco, ale mimo to, przyznaję, potrzebowałam kilku prób, żeby zacząć czytać tę cegiełkę. Głównie przez obawę, że autor nie podoła temu co było zapowiedziane na odwrocie okładki.
Po prologu pozbyłam się wątpliwości (koloraki...), zakochałam w Gavinie (ten urok osobisty), który pomimo swej pozycji wydał mi się więźniem w złotej klatce, ale to co...
2002-08-23
Pierwsza książka, która naprawdę mnie wciągnęła i przyćmiła szał po Harrym Potterze, a Chrestomanci stał się moim bohaterem dzieciństwa.
Pierwsza książka, która naprawdę mnie wciągnęła i przyćmiła szał po Harrym Potterze, a Chrestomanci stał się moim bohaterem dzieciństwa.
Pokaż mimo to2010-03-01
Jakiś czas temu byłam zagorzałą zwolenniczką Artemisa Fowla - nastoletniego anty-bohatera i geniusza zbrodni, wykreowanego przez irlandzkiego pisarza Eoina Colfera. Jednak po przeczytaniu wszystkich książek opisujących jego przygody, jak również większości innych - niezależnych - książek autora pozostawało mi już tylko czekać, aż wydawnictwo wreszcie opublikuje kolejne, bądź znaleźć coś nowego do czytania.
W międzyczasie obiecałam sobie, że nigdy nie tknę sagi "Zmierzch" - żeby nie być taka jak wszyscy. I zostałam "na głodzie".
Okazało się, że dotrzymywanie obietnic, to kolejna rzecz, z którą mam problemy... Złapałam za "Zmierzch". Po tym "doświadczeniu" ostatecznie zraziłam się do romantyczno-wampirycznych powieści.
Drogi Czytelniku, jeszcze możesz się wycofać! Za chwilę przejdę do rzeczy i może być dla Ciebie za późno.
Tak, więc poszukiwałam dobrego kryminału, żeby pozbyć się niesmaku po wyżej wymienionej serii. I wtedy... (Czytelnik, jeśli masz słabe nerwy: patrz zdania wyżej) na stole u ciotki dostrzegłam (prócz Agaty Christie) wolumin różniący się od reszty, Celtyckie krzyże i stojący wśród nich mężczyzna w długim, czarnym płaszczy na okładce doskonale przyciągały oko i rozbudzały ciekawość.
Musiałam pożyczyć ten egzemplarz - "Błędny krąg" Mike'a Carey'a.
Okazało się, że jest to już druga część przygód egzorcysty Felixa Castora. Egzorcysta! Kimże lepszym mógłby być główny bohater dla antyfanki "Zmierzchu"?
Niedawno skończyłam czytać pierwszy tom o nietypowych poczynaniach Castora (pt. Mój własny diabeł), więc ten artykuł można nazwać "zbrodnią w afekcie".
Zaczyna się niewinnie i niemalże nudno. Felix okazuje się zwykłym facetem cierpiącym na chroniczny brak gotówki. Żeby jakimś cudem zapłacić część zalegającego czynszu w desperacji decyduje się wystąpić na przyjęciu urodzinowym jako iluzjonista. Przedsięwzięcie kończy się totalnym fiaskiem (nie, żeby bohaterowi brakowało talentu, po prostu nagle postanowił pomóc przyszywanemu bratu jubilata...), Castor korzysta ze swych wyjątkowych umiejętności... i dzięki temu pozbywa się wypłaty zanim jeszcze ją otrzymał.
W następnej kolejności poznajemy kilka zdarzeń z jego przeszłości (tych naprawdę nieprzyjemnych zdarzeń), jego przyjaciel pozostaje opętany przez demona rodem z najgłębszych czeluści piekieł - Asmodeusza, a między innymi Castor jest za to odpowiedzialny.
Sytuacja przedstawia się w paskudnych barwach, aż do pierwszego zlecenia.
W tym momencie atmosfera zaczyna się zagęszczać. Sprawa czysto zawodowa, staje się osobistą po kolejnych nieudanych próbach wykluczenia egzorcysty z gry.
Felix Castor nie jest Supermanem ani Indianą Jonesem. Postronny obserwator mógłby go nazwać "nieszkodliwym idiotą", a bardziej uważny "lukacz"- "niezłym sukinsynem". Facet na rozwiązania zagadek często wpada przypadkiem, bądź z pomocą przyjaciół. Non-stop jest o włos od śmierci, choć nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. Co sa tym idzie? Kiedy Felix schodzi ze ścieżki prawości (którą tak naprawdę nigdy do końca nie podążał) jesteśmy całym sercem za nim i trzymamy kciuki, żeby mu się udało.
Nasz bohater łapie duchy dzięki muzyce. Z pomocą fletu tka sieć, z której duch już nie może się uwolnić.
To samo robi autor z czytelnikiem. Pierwszy rozdział to haczyk, który bardzo chętnie połykamy, nawet o tym nie wiedząc. Do głównego wątka dołączają kolejne, które z pozoru nic nie mają ze sobą wspólnego. Wątki zaczynają się przeplatać tworząc wokół czytelnika sieć, z której on nie potrafi i nie chce się uwolnić. Jest jak schwytana ryba.
Tajemnica i zagadka trzymają nas w fotelu zie pozwalając nam się oderwać choćby na moment. Towarzyszymy Castorowi, żeby jek najszybciej poznać rozwiązanie. Myślimy, że juz wiemy co się stało, znamy zabójcę. Nieprawda! Nic bardziej mylnego.
Niczego nie damy rady się domyślić dopóki to nie zostanie nam pokazane czarno na białym.
Książka jest wspaniałym zestawieniem powieści kryminalnej i dark fantasy. Narracja pierwszoosobowa i zawarty w niej czarny humor sprawiają, że powieści Mike'a Carey'a czyta się szybko, lekko i z uśmiechem na ustach.
Jedynym minusem jest dość wulgarny język i fragmenty sprawiające, że w lewym górnym rogu ekranu świeci nam się pomarańczowy trójkącik "+16". Niestety, gdyby ktoś bardzo ambitny spróbował ocenzurować wszystko co nieprzyjemne, musiałby jakąś połowę tekstu zmienić na własny albo po prostu usunąć.
Jednakże, gdy już znajdziemy się w sieci wątków i niedokończonych spraw zdajemy sobie sprawę, że nie przeszkadza nam wulgarny język, ani krew lejąca się strumieniami.
"Bo Felix Castor potrafi radzić sobie z umarłymi, to żywi go wkurzają."
Jakiś czas temu byłam zagorzałą zwolenniczką Artemisa Fowla - nastoletniego anty-bohatera i geniusza zbrodni, wykreowanego przez irlandzkiego pisarza Eoina Colfera. Jednak po przeczytaniu wszystkich książek opisujących jego przygody, jak również większości innych - niezależnych - książek autora pozostawało mi już tylko czekać, aż wydawnictwo wreszcie opublikuje kolejne,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsza książka przy której wyłam jak bóbr. Nie pomagało nawet wmawianie sobie, że "to przecież książka dla dzieci, więc musi mieć happy end".
Zdecydowanie warta polecenia.
Pierwsza książka przy której wyłam jak bóbr. Nie pomagało nawet wmawianie sobie, że "to przecież książka dla dzieci, więc musi mieć happy end".
Pokaż mimo toZdecydowanie warta polecenia.