Islandia albo najzimniejsze lato od pięćdziesięciu lat
- Kategoria:
- literatura podróżnicza
- Wydawnictwo:
- Świat Książki
- Data wydania:
- 2018-11-14
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-11-14
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381390286
- Tagi:
- literatura polska felieton reportaż podróż Islandia
- Inne
Siódmego czerwca 1613 roku do zatoki Nesvogur na półwyspie Snafellsnes wpływa statek handlowy z Bremy. Na pokładzie stoi Daniel Vetter, Morawianin, członek Jednoty Braci Czeskich. Ma dwadzieścia jeden lat. Nie wiemy, jak wygląda, nie zachował się bowiem żaden jego portret. Możemy sobie wyobrazić, że na jego twarzy rysuje się zmęczenie morską podróżą, a w sercu ciekawość siłuje się ze strachem. Ćwierć wieku później, w roku 1638, w prowadzonym przez Vettera warsztacie typograficznym w Lesznie, ukazuje się książka pod tytułem „Islandia albo Krótkie opisanie wyspy Islandyji”. Wieść o pierwszym opisie wyspy wydanym w języku polskim roznosi się lotem błyskawicy po Europie.
Wydany przez Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Islandzkiej reprint dzieła Daniela Vettera wpadł mi w ręce, gdy szukałem inspiracji do podróży. Przeczytałem „Islandię...” w jeden wieczór. Przerzucając ostatnią stronę, wiedziałem, że opisuje ona dokładnie miejsce, które chcę odwiedzić.
Zapakowałem książkę Morawianina do plecaka i pojechałem na Islandię.
W 1613 roku brat czeski Daniel Vetter udał się w młodzieńczą, egzotyczną podróż na Islandię, którą opisał w wydanej w wielkopolskim Lesznie pasjonującej relacji z pobytu na wyspie. Czterysta lat później jego śladami na wyspę udał się Piotr Milewski i pozostawił swój opis. Przeczytałem jego książkę. Z wypiekami na twarzy! Polecam!
prof. dr hab. Dariusz Rott
miłośnik Islandii, od ponad trzydziestu lat bada życie i działalność Daniela Vettera
Dawno, dawno temu pewien Czech wypowiedział po polsku zdanie, które zostało zapisane w Księdze Henrykowskiej. Inny osobnik posługujący się czeskim jako pierwszym językiem, i również dawno temu, odbył podróż na daleką wyspę. Opisał ją po polsku. W Polsce też książkę wydał. A Piotr Milewski do pewnego momentu podąża śladami morawskiego antytrynitarza, choć opowiada nam własną historię. Długo czekałem na takie przedstawienie Islandii.
Hubert Klimko-Dobrzaniecki
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Konieczność wyspy
7 czerwca 1613 roku na Islandię przybywa statek z Bremy, a na jego pokładzie dwudziestojednoletni Czech Daniel Vetter – husyta, członek Jednoty Braci Czeskich. Spędził on na wyspie około 9-11 tygodni, przemierzając ją konno z południa na północ. Owocem tej podróży było wydane w 1638 roku w Lesznie dzieło „Islandia, albo Krótkie opisanie wyspy Islandyi”, które jest najstarszym opisem tego kraju w języku polskim. Piotr Milewski natknął się na dzieło Vettera w roku 2013 i zafascynowany lekturą, postanowił udać się w podróż śladami Czecha. Od tej pory siedemnastowieczne źródło stanie się azymutem tej podróży, a każdy rozdział będzie przez Milewskiego opatrzony jego fragmentem. Nadarzała się wprost idealna okazja do takiego wojażu, bo właśnie mijała czterechsetna rocznica podróży Daniela Vettera. Lato 2013 roku okazało się najzimniejszym od pół wieku – a trzeba zaznaczyć, że islandzkie lato cechują różnice temperatur zbliżające się nawet do trzydziestu stopni Celsjusza.
Ale zachwyt relacją Daniela Vettera nie był jedyną przyczyną wyjazdu Piotra Milewskiego na Islandię. Autor bowiem już na samym wstępie deklaruje swoje szczególne zamiłowanie do wysp: „Będąc na wyspie, jesteśmy ograniczeni przestrzenią i dzięki temu łatwiej jest nam porzucić nierealne marzenia. Pozbawiając się możliwości wyboru i zmiany, dajemy sobie prawo do głębszego przeżywania. Chciałem też pojechać na Północ, bo to jej chłód oraz oszczędność bodźców pozwala na nabranie dystansu i skupienie się na »tu i teraz«. Islandia zdawała się doskonałym miejscem. Była wyspą i leżała na Północy”. W przypadku Milewskiego, który wcześniej spędził dziewięć lat w Japonii, można mówić zatem o filozofii, którą najprościej dałoby się streścić jako „konieczność wyspy”.
W ogóle filozoficzny aspekt podróżowania wysuwa się u Milewskiego na pierwszy plan – pisze on w pewnym momencie, że marzy o tym, by upodobnić się do oglądanego pejzażu, być podobnie jak on – stonowanym, spokojnym i chłodnym, zostać sobą tyle i tylko tyle, ile jest konieczne. Widać w tym głęboki szacunek do odwiedzanego kraju, chęć wtopienia się w jego tkankę, chęć zrozumienia. Jak się zdaje, Milewski podróżuje nie po to, by za wszelką cenę udowodnić wyższość kraju i kultury, z których się wywodzi, ośmieszając to, co zastał. To jest postawa godna prawdziwego podróżnika, prawdziwa pokora, tak bardzo odróżniająca autora od tych, którzy podróżują „boso przez świat”. Po lodach i śniegach Islandii nie sposób przejść gołą stopą, tamta ziemia nie znosi lekceważenia. Na poziomie podróżniczej filozofii można u Milewskiego wyczuć duchowe pierwiastki podobne do tych, którym w swojej prozie często daje wyraz Andrzej Stasiuk.
Islandia widziana oczami Piotra Milewskiego jawi się jako kraina kontrastów. Zwykło się ją określać mianem „krainy lodu i ognia”. Choć bywa ona uważana za socjalny raj, to sądzono na przykład, że na szczycie Hekli – wulkanu położonego na południowym zachodzie – znajdują się wrota piekieł. W ten kraj, będący europejskim ultima thule, wpisana jest pewna dwoistość, graniczność – i nie chodzi tu jedynie o miejsce przecięcia się płyt tektonicznych. Milewski w interesujący sposób opisuje ową islandzką dwoistość – z jednej strony poprzez ludzką życzliwość wobec turystów, z drugiej zaś – przeczuwając, że „za tym pięknym widokiem kryje się jakaś ciemna energia”: wzajemna obcość, brak otwartości czy typowe bolączki miejsc, w których przez pół roku panuje noc polarna – depresja i alkoholizm. „(…) życie nie było tu łatwe i w dużej mierze zależało od natury, rodowej solidarności, sąsiedzkiej współpracy”.
Milewski, okrążając wyspę najczęściej autostopem, spotyka ludzi, zbiera ich historie i wtapia się w krajobraz. Oczywiście, najcenniejsze są zetknięcia z miejscowymi, ale nie sposób nie wspomnieć o licznych spotkaniach z turystami czy mniejszościami narodowymi. Co ciekawe, drugą największą grupą etniczną po Islandczykach są na wyspie Polacy. Utkwił mi również w pamięci opis niezwykle zabawnego pobytu Milewskiego u słowackich zakonników.
Moja jedyna wątpliwość dotyczy dysproporcji stylistycznych książki. Islandia, jako się rzekło, jest krainą kontrastów – i taka też jest narracja Milewskiego. Z jednej strony mamy tu passusy konkretne, historyczne, z drugiej zaś – na siłę poetyzowane. Należy jednak zadać sobie zasadnicze pytanie: czy charakter opisywanego kraju musi determinować styl opisu? We fragmentach refleksyjnych Milewski ma niestety tendencję do popadania w egzaltację, podczas gdy w częściach bardziej konkretnych opis bywa pozbawiony emocji. Zmusza to czytelnika do częstego przestrajania swojej percepcji, co na dłuższą metę przeszkadza w lekturze. Choć, trzeba przyznać, trudno nie docenić literackich walorów niektórych historii, jak na przykład tej o cielętach spadających z wysokości wodospadu czy tej o proroczej postaci ze snu, która uratowała autorowi życie. Poruszyła mnie też historia odwiedzającego Islandię Amerykanina – doktora lingwistyki specjalizującego się w sanskrycie i poety wykładającego na uniwersytecie w Sankt Petersburgu, bo w Ameryce, jak twierdzi, nikogo już nie obchodzi literatura, „Ameryka prowadzi wojnę z poezją”. W przeciwieństwie do Polski, gdzie „wciąż słucha się poetów. Ich nazwiska pojawiają się na pierwszych stronach gazet. Szymborska, Miłosz, Herbert, Różewicz. Gdyby tak nie było, nie znałbym ich nazwisk” – powiedział Amerykanin.
Mimo wszystko uważam „Islandię…” za książkę godną polecenia – głównie jednak osobom chcącym dopiero rozpocząć swoją przygodę z tą północną krainą. Raczej nie będzie ona – jak sądzę – uzupełnieniem informacji dla obeznanych z tematem. Jest to książka poprawna, ale poprawność może nie wystarczyć, gdy opisuje się kraj europejski, choć daleki, to przecież nie egzotyczny, dostępny dla każdego, kto tylko dysponuje odpowiednimi środkami finansowymi. Jednak Piotr Milewski dużą wagę przywiązuje do opowieści, która powstaje, gdy krzyżują się ścieżki pisarza i podróżnika, która jest najtrwalsza i po którą wyrusza się w podróż. I taką właśnie opowieść – choć miejscami bardzo meandryczną – „Islandia…” z pewnością zawiera.
Tomasz Wojewoda
Oceny
Książka na półkach
- 431
- 350
- 83
- 20
- 18
- 11
- 11
- 9
- 8
- 8
OPINIE i DYSKUSJE
Niemiłe zaskoczenie po książce o Japonii. Tamta przeczytałam szybko i z przyjemnością, tu męczyłam się momentami strasznie. Opowiadanie komuś jak się moknie, męczy, spotyka ludzi (to jedyna jasna strona) powinno mieć w sobie jakiś błysk, skrzenie, by nie zanudzić odbiorcy. Tu miałam wrażenie, że oglądam zdjęcia ciotki która była nad morzem i zrobiła po piec ujęć jednego plażowego kamienia. Plusy to ładne widoki na wkładkach fotograficznych i historie ludzie których autor spotykał na drodze.
Niemiłe zaskoczenie po książce o Japonii. Tamta przeczytałam szybko i z przyjemnością, tu męczyłam się momentami strasznie. Opowiadanie komuś jak się moknie, męczy, spotyka ludzi (to jedyna jasna strona) powinno mieć w sobie jakiś błysk, skrzenie, by nie zanudzić odbiorcy. Tu miałam wrażenie, że oglądam zdjęcia ciotki która była nad morzem i zrobiła po piec ujęć jednego...
więcej Pokaż mimo toRzadko mi się to zdarza. Książkę wypożyczyłam z biblioteki niejako zamiast "Tokio" tego samego autora, tu i tam polecanej, a akurat niedostępnej.
Tę odłożyłam po kilku rozdziałach. Jest po prostu nudna. Autor miał ciekawy pomysł skonfrontowania swojego odkrywania Islandii z relacją z XVII w - zapisanej w książce Morawianina Daniela Vettera. Obficie zresztą cytowanej.
Jakoś mi się to nie składa. Inny czas, inna wiedza obu podróżników... Tu się nie da porównać wrażeń. A może autorowi się nie udało.
Może i na koniec coś z tej konfrontacji wyniknie, jednak nie dałam rady...
Rzadko mi się to zdarza. Książkę wypożyczyłam z biblioteki niejako zamiast "Tokio" tego samego autora, tu i tam polecanej, a akurat niedostępnej.
więcej Pokaż mimo toTę odłożyłam po kilku rozdziałach. Jest po prostu nudna. Autor miał ciekawy pomysł skonfrontowania swojego odkrywania Islandii z relacją z XVII w - zapisanej w książce Morawianina Daniela Vettera. Obficie zresztą cytowanej.
Jakoś...
Książka stanowi opis dość banalnej podróży autostopem wokół Islandii. Więcej - podróży zdecydowanie źle przygotowanej - autor wciąż jest zaskoczony deszczem, zimnem, kosztami, odległością... Wszystko to sprawia, że czytelnik, który chcąc odwiedzić Wyspę zapoznał się z podstawowymi informacjami o Islandii jest raczej zażenowany opisywanymi przygodami niż nimi zachwycony.
Ale pozycja na też plusy. Sporo w niej ciekawostek. Nie wykraczają wprawdzie poza wiadomości "przewodnikowe", ale forma audiobooka sprawia, że dość przyjemnie słucha się tej pozycji podróżując Islandzką "jedynką".
Książka stanowi opis dość banalnej podróży autostopem wokół Islandii. Więcej - podróży zdecydowanie źle przygotowanej - autor wciąż jest zaskoczony deszczem, zimnem, kosztami, odległością... Wszystko to sprawia, że czytelnik, który chcąc odwiedzić Wyspę zapoznał się z podstawowymi informacjami o Islandii jest raczej zażenowany opisywanymi przygodami niż nimi...
więcej Pokaż mimo toZapiski podróżowania stopem po Islandia i zapisu rozmów spotykanych na drodze. Czasem opisane są ciekawe miejsca na wyspie. Sam myślałem że tego będzie więcej i książka jest dość krótka. Brak tutaj wciągających historii jak dla mnie. Opowiadane historie są raczej takie najzwyklejsze, być może taki był zamysł.
Zapiski podróżowania stopem po Islandia i zapisu rozmów spotykanych na drodze. Czasem opisane są ciekawe miejsca na wyspie. Sam myślałem że tego będzie więcej i książka jest dość krótka. Brak tutaj wciągających historii jak dla mnie. Opowiadane historie są raczej takie najzwyklejsze, być może taki był zamysł.
Pokaż mimo toPodróż przez położoną na głębokiej północy wyspę, która swoją zdumiewającą i surową przyrodą od dawna przyciąga przybyszów z kontynentalnej Europy, jak się okazuje na podstawie zawartych w książce fragmentów relacji z XVII-wiecznej wyprawy.
Kolejna udana krajoznawcza książka autorstwa Milewskiego, który swoje wrażenia dotyczące eksploracji Islandii ciekawie skonfrontował z jej opisami zawartym w pracy "Islandia álbo Krotkie opisanie Wyspy Islandiy" autorstwa czeskiego drukarza Daniela Vettera, wydanej po raz pierwszy po polsku w 1638 roku i wznowionej z naukowym komentarzem Dariusza Rotta w 1997 roku przez Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego.
Podróż przez położoną na głębokiej północy wyspę, która swoją zdumiewającą i surową przyrodą od dawna przyciąga przybyszów z kontynentalnej Europy, jak się okazuje na podstawie zawartych w książce fragmentów relacji z XVII-wiecznej wyprawy.
więcej Pokaż mimo toKolejna udana krajoznawcza książka autorstwa Milewskiego, który swoje wrażenia dotyczące eksploracji Islandii ciekawie skonfrontował...
Sięgnąłem po tę książkę ze względu na tematykę, nie ze względu na autora. Kolejne książki tego pana będę jednak raczej omijał. Miała to być niby opowieść o wyprawie na Islandię śladami XVII-wiecznego podróżnika Daniela Vettera, a wyszła dość miałka gawęda, w której autor bardziej chyba lubi skupiać się na sobie, niż na odwiedzanych miejscach. Bardzo irytował mnie tu specyficzny, pełen niepotrzebnego patosu styl, wpadający często wręcz w pseudo-filozoficzne dygresje. Oczywiście, jako literatura podróżnicza jest to w jakiś sposób kształcące, jednak bardziej zapamiętałem kilka nielicznych anegdot czy faktów historycznych, niż jakieś konkretne przygody, które autor przeżywał na miejscu. W głowie zostanie mi za to na pewno to, iż on sam bardziej będzie mi się kojarzył jako skupiony na sobie lekkoduch-marzyciel, niż porządnie przygotowany do wyprawy podróżnik. Trochę tu opisów przyrody, czy architektury islandzkiej, trochę historii, trochę rozmów z ludźmi i zwykłych opowieści, zwykłych ludzi. Do tego oczywiście opisy niskobudżetowego podróżowania stopem i spania na polach namiotowych… Jest kilka fajnych momentów, ale generalnie nuda. Ciężko się to czytało.
Sięgnąłem po tę książkę ze względu na tematykę, nie ze względu na autora. Kolejne książki tego pana będę jednak raczej omijał. Miała to być niby opowieść o wyprawie na Islandię śladami XVII-wiecznego podróżnika Daniela Vettera, a wyszła dość miałka gawęda, w której autor bardziej chyba lubi skupiać się na sobie, niż na odwiedzanych miejscach. Bardzo irytował mnie tu...
więcej Pokaż mimo toAutor kompletnie nieprzygotowany do wyprawy na Islandię, zaskakiwało go wszystko, a w szczególności pogoda.
Nie podobał mi się styl, w jakim książka została napisana. Patos nieadekwatny do sytuacji (ubolewanie nad muchami, że "umierają" bez pogrzebu czy mowy pożegnalnej?! Albo pierwszy wdech powietrza niczym "pożywny posiłek"?).
Dwie gwiazdki za zdjęcia i rozmowy z niektórymi ludźmi.
Autor kompletnie nieprzygotowany do wyprawy na Islandię, zaskakiwało go wszystko, a w szczególności pogoda.
więcej Pokaż mimo toNie podobał mi się styl, w jakim książka została napisana. Patos nieadekwatny do sytuacji (ubolewanie nad muchami, że "umierają" bez pogrzebu czy mowy pożegnalnej?! Albo pierwszy wdech powietrza niczym "pożywny posiłek"?).
Dwie gwiazdki za zdjęcia i rozmowy z...
Książka przegadana, wręcz grafomańska. Osobiste wrażenia i przebieg podróży, które ani nie są ciekawe, ani inspirujące. Opisom daleko do poziomu Orzeszkowej, ani malownicze, ani bogate więc mogłoby ich nie być. Jako relacja z podróży też niezbyt przydatna do planowania własnego wyjazdu. Pamiętnik z podróży, który mógł pozostać głęboko na dnie szafy, bez szkody dla nieszczęsnych czytelników.
Książka przegadana, wręcz grafomańska. Osobiste wrażenia i przebieg podróży, które ani nie są ciekawe, ani inspirujące. Opisom daleko do poziomu Orzeszkowej, ani malownicze, ani bogate więc mogłoby ich nie być. Jako relacja z podróży też niezbyt przydatna do planowania własnego wyjazdu. Pamiętnik z podróży, który mógł pozostać głęboko na dnie szafy, bez szkody dla...
więcej Pokaż mimo toNie, nie, nie - choć niemal nigdy tak o książkach nie mowię. Autor zraził mnie do siebie, wydawnictwa oraz pomysłu na takie zwiedzanie Islandii. Podłączenie pod historycznego poprzednika - na siłę. A wskazywane już w recenzjach zachowania „poniżej pasa” nie nadają się na promocję, a co dopiero autopromocję. To ma być turystyka po polsku? Brak wiedzy o realiach odwiedzanego miejsca, brak przygotowania - bolesny. Odradzam kojarzenie tego raportu z egoistycznej wyprawy ze zwrotami takimi jak „podróżnik” , „autorytet”, „odkrywanie świata”. Duży zawód. Przykro mi. Po ludzku nie polecam.
A już gdybym przyjęła pod dach takiego „gościa” z tych opowieści - chyba pies by go musiał wyprowadzić zanim popadłby zdobywca w oszczędnościowe halucynacje na lodowcu, wbił mi do kantorka za ścianą, no i zanim by podsumował pasożytowanie, że „żegnał się bez żalu”. Odkładam ja bez żalu. Nie na półkę. Nawet nie na tę „dla biblioteki”.
Sorry. Islandia jest piękna, serdeczna, ufna - wiec proszę pana, tak się tu nie zwiedza. Kropka. Tych zachwyconych co Panu nagrody za takie pomysły przyznali tez nie zapraszam.
Nie, nie, nie - choć niemal nigdy tak o książkach nie mowię. Autor zraził mnie do siebie, wydawnictwa oraz pomysłu na takie zwiedzanie Islandii. Podłączenie pod historycznego poprzednika - na siłę. A wskazywane już w recenzjach zachowania „poniżej pasa” nie nadają się na promocję, a co dopiero autopromocję. To ma być turystyka po polsku? Brak wiedzy o realiach odwiedzanego...
więcej Pokaż mimo toRety, ta książka była po prostu nudna. :(
Plus miałam wrażenie, że przez to, że większość "dialogów" z turystami i miejscowymi pozostawała w książce bez odpowiedzi autora, był on bardzo niewyraźny, opowiadający nam to wszystko bez przekonania i zaangażowania.
Rety, ta książka była po prostu nudna. :(
Pokaż mimo toPlus miałam wrażenie, że przez to, że większość "dialogów" z turystami i miejscowymi pozostawała w książce bez odpowiedzi autora, był on bardzo niewyraźny, opowiadający nam to wszystko bez przekonania i zaangażowania.