rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Jak mawiała Coco Chanel: moda przemija, styl pozostaje. O stylu autor pisze niewiele, a nawet zjawisko mody traktuje dość wybiórczo. Poza ciekawie opisaną historią krawata, brak chociażby krótkich wzmianek o wpływie wojska na męską odzież, a ten był ogromny, lansując trencze, bluzy, desert boots i wiele innych elementów garderoby. Ani słowa nie ma też o stylu preppy, jakże popularnym i ponadczasowym. Publikacja, począwszy od rozdziałów dotyczących XX wieku, jest właściwie popkulturową kroniką, ze wskazaniem na modę. Książka ma bardzo słabą korektę ale na jej korzyść przemawia eleganckie wydanie z bogatym materiałem ilustracyjnym, na kredowym papierze i w twardej, plóciennej oprawie. Mężczyzna z wyczuciem stylu wiele się z publikacji nie dowie, jednak dobrze, by miał ją w domowej biblioteczce.

Jak mawiała Coco Chanel: moda przemija, styl pozostaje. O stylu autor pisze niewiele, a nawet zjawisko mody traktuje dość wybiórczo. Poza ciekawie opisaną historią krawata, brak chociażby krótkich wzmianek o wpływie wojska na męską odzież, a ten był ogromny, lansując trencze, bluzy, desert boots i wiele innych elementów garderoby. Ani słowa nie ma też o stylu preppy, jakże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Berlin odwiedziłem zaledwie raz i na krótko. Nie przeszkodziło mi to jednak zafascynować się tym miastem, jego krajobrazem i klimatem. Jakob Hein w serii lekko, łatwo i przyjemnie napisanych felietonów barwnie przybliża to wszystko, co wcześniej z racji na ograniczony czas powierzchownie zaobserwowałem. Dziwi mnie jedynie podtytuł nadany przez wydawcę. Co do cholery treść publikacji ma wspólnego z hipsterami? Oryginalny tytuł brzmi: ,,Berlin - Gebrauchsanweisung" czyli po prostu ,,Berlin - instrukcja obsługi" i zdecydowanie lepiej byłoby właśnie tak go przetłumaczyć. Doprawdy zastanawia dlaczego wydawnictwo szacownej krakowskiej alma mater w tak głupkowaty sposób rozwinęło tytuł książki. Chybiony chwyt marketingowy.

Berlin odwiedziłem zaledwie raz i na krótko. Nie przeszkodziło mi to jednak zafascynować się tym miastem, jego krajobrazem i klimatem. Jakob Hein w serii lekko, łatwo i przyjemnie napisanych felietonów barwnie przybliża to wszystko, co wcześniej z racji na ograniczony czas powierzchownie zaobserwowałem. Dziwi mnie jedynie podtytuł nadany przez wydawcę. Co do cholery treść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To już drugi zbiór opowiadań Jana Himilsbacha który czytałem. Utwory cechuje charakterystyczny bachiczny i peerelowski klimat, jednakże wielu według mnie brakuje wyraźnej puenty, jakby autor urwał je znienacka, pozostawiając czytelników z domysłami.

To już drugi zbiór opowiadań Jana Himilsbacha który czytałem. Utwory cechuje charakterystyczny bachiczny i peerelowski klimat, jednakże wielu według mnie brakuje wyraźnej puenty, jakby autor urwał je znienacka, pozostawiając czytelników z domysłami.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Praca stanowi imponujący zbiór faktów, czyta się ją szybko, napisana jest sprawnie, ale bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, który, zważywszy iż jest to pozycja popularyzatorska, znacznie by ją uatrakcyjnił. Dziwi mnie natomiast uwaga poczyniona przez jednego z przedmówców, dotycząca braku wzmianek na temat Polski. W okresie poprzedzającym wybuch wojny i podczas jej trwania państwo polskie nie istniało, a Polacy służyli w armiach zaborców. Książka opowiada o przyczynach wojny i przebiegu walk w pierwszym jej miesiącu, z czym Polska nie miała nic wspólnego. Gdyby praca nie dotyczyła przyczyn, ale skutków wojny, wówczas pominięcie w niej Polski byłoby dziwne, a nawet niedorzeczne. Niektóre opinie doprawdy mnie zdumiewają...

Praca stanowi imponujący zbiór faktów, czyta się ją szybko, napisana jest sprawnie, ale bez jakiegokolwiek ładunku emocjonalnego, który, zważywszy iż jest to pozycja popularyzatorska, znacznie by ją uatrakcyjnił. Dziwi mnie natomiast uwaga poczyniona przez jednego z przedmówców, dotycząca braku wzmianek na temat Polski. W okresie poprzedzającym wybuch wojny i podczas jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z opisu książki wynika, że swada literacka autora idzie w parze z jego kompetencjami medycznymi. Wiedza medyczna Neumayra faktycznie jest imponująca, praca napisana jest jednak sucho, choć dość przystępnie. Dziwna jest jedynie opinia o rzekomym obalaniu mitów na temat przywołanych w książce kompozytorów. Stan ich zdrowia i rozmaite skłonności nie są wszak tajemnicą, jedynie nikt tak szeroko jak Neumayr tych schorzeń nie opisywał. Mitem byłoby raczej utrzymywanie że artyści ci cieszyli się dobrym zdrowiem i długowiecznością. Nikt bowiem kto nie doświadczał cierpienia, czy to fizycznego, czy psychicznego nie byłby w stanie stworzyć tak ponadczasowych kompozycji.

Z opisu książki wynika, że swada literacka autora idzie w parze z jego kompetencjami medycznymi. Wiedza medyczna Neumayra faktycznie jest imponująca, praca napisana jest jednak sucho, choć dość przystępnie. Dziwna jest jedynie opinia o rzekomym obalaniu mitów na temat przywołanych w książce kompozytorów. Stan ich zdrowia i rozmaite skłonności nie są wszak tajemnicą, jedynie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koneczny niniejszą pracę napisał nie tylko przystępnie, ale i uczciwie. Już od pierwszych stron widać że książka wolna jest od marksizmu historycznego. Oprócz rzetelnego, skrótowego, lecz wciągającego przedstawienia dziejów narodu i państwa polskiego, autor nie stronił od trafnych komentarzy. Uważny czytelnik dostrzeże że znaczenie wielu przytaczanych i komentowanych przez Konecznego faktów, po wojnie i w III RP zgoła odwrócono, tworząc na ich kanwie antypolską mitologię, której echa dostrzegalne są w większości obecnie wydawanych opracowań historycznych. Na koniec pewna uwaga: W posiadanym przeze mnie wydaniu opublikowanym w 2016 roku przez wydawnictwo Capital, na kartach przedtytułowej i tytułowej zamiast ,,Dzieje Polski opowiedziane dla młodzieży'' pojawia się błędny tytuł ,,Dzieje Polski opowiadania dla młodzierzy'' (sic!) Taki rażący błąd nie przystoi żadnemu szanującemu się wydawnictwu, zwłaszcza o konserwatywnym profilu.

Koneczny niniejszą pracę napisał nie tylko przystępnie, ale i uczciwie. Już od pierwszych stron widać że książka wolna jest od marksizmu historycznego. Oprócz rzetelnego, skrótowego, lecz wciągającego przedstawienia dziejów narodu i państwa polskiego, autor nie stronił od trafnych komentarzy. Uważny czytelnik dostrzeże że znaczenie wielu przytaczanych i komentowanych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po lekturze felietonów Lecha Jęczmyka nasuwa się skojarzenie z Krzysztofem Osiejukiem. Obaj wszak to niepoprawne politycznie smutasy, z tym że Jęczmyk nie rości sobie wybujałych pretensji literackich, pisze wręcz łopatologicznie i nie wdaje się w zbędne dygresje i metafory. Felietony czyta się ekspresowo, w niemal każdym zostawiając zakładki. Z tekstów co prawda bije katastrofizm czasem ocierający się wręcz o manię prześladowczą, zdecydowanie lepsze to jednak niż udawanie że deszcz pada, gdy plują w twarz. Warto przeczytać aby uświadomić sobie w jakim miejscu cywilizacja się znajduje i dokąd zmierza.

Po lekturze felietonów Lecha Jęczmyka nasuwa się skojarzenie z Krzysztofem Osiejukiem. Obaj wszak to niepoprawne politycznie smutasy, z tym że Jęczmyk nie rości sobie wybujałych pretensji literackich, pisze wręcz łopatologicznie i nie wdaje się w zbędne dygresje i metafory. Felietony czyta się ekspresowo, w niemal każdym zostawiając zakładki. Z tekstów co prawda bije...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieść niniejsza stanowi moje szóste spotkanie z literaturą Leopolda Tyrmanda, którą bardzo sobie cenię, a autora uważam za zjawisko i legendę. Po raz kolejny się nie zawiodłem. Jestem zwolennikiem krótkich form, a ten, właśnie niewielki objętościowo utwór obfituje w wysmakowany, godny przedwojennego dżentelmena humor i błyskotliwą ironię, których podobnej dawki nie zawierają nawet najbardziej opasłe powieści. Choć zawarte w ,,Wędrówkach'' bon moty i dialogi mogą się wydawać jedynie żartobliwymi popisami erudycyjnymi, w istocie zawierają w sobie dużo mądrości. Przy okazji wspomnę o czymś co zastanawiało mnie już od dawna. Cóż takiego Tyrmand uczynił wydawnictwu że opatrzyło jego książki szyldem ,,Biblioteka wykształciucha''? Do przedstawicieli określonej przez Ludwika Dorna tym mianem grupy, ani ta literatura, ani sam Tyrmand nijak nie pasują. Osobiście nie znam żadnego ,,wykształciucha'' który by Tyrmanda czytywał.

Powieść niniejsza stanowi moje szóste spotkanie z literaturą Leopolda Tyrmanda, którą bardzo sobie cenię, a autora uważam za zjawisko i legendę. Po raz kolejny się nie zawiodłem. Jestem zwolennikiem krótkich form, a ten, właśnie niewielki objętościowo utwór obfituje w wysmakowany, godny przedwojennego dżentelmena humor i błyskotliwą ironię, których podobnej dawki nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

,,Zmorę'' czytało się dobrze, choć nie aż tak jak pozostałe wydane w Polsce dzieła autora. Opisy wydawnicze reklamują powieść jako wstrząsającą. Ja jednak wstrząsu nie doznałem. Nie można rzecz jasna powiedzieć aby okres powojenny był dla Niemców łatwy, jednak byli oni sami sobie winni. W powieści, obok powojennej traumy przewija się charakterystyczny dla biografii autora oportunizm. Główny bohater, będący alter ego Fallady z dużą swobodą przeskoczył z reżimu brunatnego w czerwony, po czym został wysadzony z siodła. Każdy orze jak może, ale jeśli autor postawił sobie za cel wzruszenie czytelnika losem przeciętnych Niemców, tu na przykładzie małżeństwa nałogowych morfinistów, to celu tego nie osiągnął. Mam wrażenie że książka ma jednak bardziej charakter osobistego wywnętrzenia. Przeczytać warto, ale to nie to co ,,Człowiek z aspiracjami'', ,,Każdy umiera w samotności'' czy ,,Co dalej szary człowieku?''

,,Zmorę'' czytało się dobrze, choć nie aż tak jak pozostałe wydane w Polsce dzieła autora. Opisy wydawnicze reklamują powieść jako wstrząsającą. Ja jednak wstrząsu nie doznałem. Nie można rzecz jasna powiedzieć aby okres powojenny był dla Niemców łatwy, jednak byli oni sami sobie winni. W powieści, obok powojennej traumy przewija się charakterystyczny dla biografii autora...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W opisie eseju Leopolda Tyrmanda pojawia się następujące zdanie: ,,Czyż trąbka nowoorleańskiego Murzyna nie byłaby przed Sądem Ostatecznym najlepszym rzecznikiem ludzkiej niedoli?'' Zasadność tego na poły bluźnierczego cytatu zrozumiemy po lekturze książki. Tyrmand napisał bowiem nie tylko obszerny esej o Jazzie, lecz przede wszystkim wnikliwe studium socjologiczne będące przyczynkiem do historii kultury oraz artystycznej ekspresji Murzynów i rozmaitych miejskich środowisk lumpiarskich, kształtowanych właśnie przez niedolę... Tę niedolę przekuwaną w jeden z najważniejszych stylów muzycznych XX wieku czuć na każdej stronie eseju. Za Jazzem nigdy nie przepadałem, chyba że słuchanym na żywo przy szklance whisky. Choć dzięki lekturze nie da się Jazzu polubić, to na pewno autor wspaniale ukazuje złożoność jego historii, począwszy od opisu pierwszych prób tworzenia muzyki przez Murzynów, po najbardziej wyrafinowane techniki gry jakie rozwinęli. Czyta się wybornie, a przepiękna polszczyzna i styl pisania Leopolda Tyrmanda jak zawsze powodują mrowienie na plecach.

W opisie eseju Leopolda Tyrmanda pojawia się następujące zdanie: ,,Czyż trąbka nowoorleańskiego Murzyna nie byłaby przed Sądem Ostatecznym najlepszym rzecznikiem ludzkiej niedoli?'' Zasadność tego na poły bluźnierczego cytatu zrozumiemy po lekturze książki. Tyrmand napisał bowiem nie tylko obszerny esej o Jazzie, lecz przede wszystkim wnikliwe studium socjologiczne będące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Biografię Oscara Wilde'a pióra Jana Parandowskiego cechuje przede wszystkim piękny styl. Przedstawia ona życie pisarza jako sztukę z którą Wilde życie utożsamiał, a ekscentryczny styl bycia i dandyzm to tylko niektóre z tego przejawów. Z treści utworu Parandowskiego wyłaniają się wieloaspektowe poglądy Wilde'a na temat sztuki za które szczególnie autora owego cenię. Zajmująco zobrazowana jest też przemiana pisarza jakiej doświadczył w czasie pobytu w więzieniu. Każdy zainteresowany estetyką modernizmu powinien sięgnąć po tę pozycję.

Biografię Oscara Wilde'a pióra Jana Parandowskiego cechuje przede wszystkim piękny styl. Przedstawia ona życie pisarza jako sztukę z którą Wilde życie utożsamiał, a ekscentryczny styl bycia i dandyzm to tylko niektóre z tego przejawów. Z treści utworu Parandowskiego wyłaniają się wieloaspektowe poglądy Wilde'a na temat sztuki za które szczególnie autora owego cenię....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ze ,,Zmierzchem Zachodu'' jest jak z ,,Ulissesem''. Wszyscy wymieniają go jako pozycję wręcz kultową, nikt jednak nie czyta. Ja postanowiłem przeczytać. Odnieść można wrażenie że poglądy i obserwacje zawarte w niniejszym dziele zmieścić można by w mniej niż połowie jego objętości. Resztę stanowią zaś erudycyjne popisy, dryfujące daleko od meritum. W organicznej teorii dziejów Spenglera zawiera się przede wszystkim nader trafne rozróżnienie kultur i cywilizacji, podział tychże na Apollińską i Faustowską, wreszcie zaś przypisanie im dwóch dynamik; Dasein i Wachsein. Szkoda że koncepcje te rozpływają się w pobocznych, zawiłych i nieraz mało zrozumiałych wywodach. ,,Zmierzchu Zachodu'' nie powinno się czytać od deski do deski, tylko cyklicznie, fragmentami, tak aby mieć czas na ich przetrawienie. Mimo uwag jest to ciekawy dokument myśli europejskiej, lecz w moim odczuciu nade wszystko pruskiej.

Ze ,,Zmierzchem Zachodu'' jest jak z ,,Ulissesem''. Wszyscy wymieniają go jako pozycję wręcz kultową, nikt jednak nie czyta. Ja postanowiłem przeczytać. Odnieść można wrażenie że poglądy i obserwacje zawarte w niniejszym dziele zmieścić można by w mniej niż połowie jego objętości. Resztę stanowią zaś erudycyjne popisy, dryfujące daleko od meritum. W organicznej teorii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przewodnik to może i jest, ale z pewnością nie po duszy Berlina tylko autorki. W tekście panuje niebywały chaos, a najbardziej adekwatny do treści tytuł powinien brzmieć ,,Gdzie byłam, kogo widziałam". O Berlinie nie dowiedziałem się z książki dosłownie nic. Dokładniejszy obraz miasta i jego ,,duszy" dała mi proza Hansa Fallady. Zupełny knot i strata czasu...

Przewodnik to może i jest, ale z pewnością nie po duszy Berlina tylko autorki. W tekście panuje niebywały chaos, a najbardziej adekwatny do treści tytuł powinien brzmieć ,,Gdzie byłam, kogo widziałam". O Berlinie nie dowiedziałem się z książki dosłownie nic. Dokładniejszy obraz miasta i jego ,,duszy" dała mi proza Hansa Fallady. Zupełny knot i strata czasu...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura niczym skrzyżowanie ,,Rozmów w toku'' i ,,Trudnych spraw'', gimbusiarska, pretensjonalna i jeszcze z tymi Kielcami przedstawionymi jako gorsze niż w rzeczywistości.

Lektura niczym skrzyżowanie ,,Rozmów w toku'' i ,,Trudnych spraw'', gimbusiarska, pretensjonalna i jeszcze z tymi Kielcami przedstawionymi jako gorsze niż w rzeczywistości.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka schyłkowa, dekadencka, opowieść o upadku; rodu Trottów, Cesarstwa Austro-Węgierskiego i wreszcie całego zachodniego świata, w takiej postaci w jakiej znał go XIX wiek, który skończył się wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. Kiedyś usłyszałem że mentalnie tkwię w Austro-Węgrzech. Potraktowałem to jako komplement, jest tak bowiem w istocie, zatem książkę czytałem z dużą nostalgią. Sądzę że nie ja jeden doświadczyłem przy lekturze podobnych wrażeń.

Książka schyłkowa, dekadencka, opowieść o upadku; rodu Trottów, Cesarstwa Austro-Węgierskiego i wreszcie całego zachodniego świata, w takiej postaci w jakiej znał go XIX wiek, który skończył się wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. Kiedyś usłyszałem że mentalnie tkwię w Austro-Węgrzech. Potraktowałem to jako komplement, jest tak bowiem w istocie, zatem książkę czytałem z dużą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czy wariat sam powtarzający że jest wariatem faktycznie nim jest? Nie. Witkacy z pewnością obłąkany nie był. Wariat bowiem żyje w przekonaniu iż sam jest normalny, natomiast szaleńcami są wszyscy którzy go otaczają. Opracowanie pokazuje Witkacego tak jak skonstatowała to wcześniej Joanna Siedlecka: jako człowieka tragicznego, wrażliwego, cierpiącego, samotnego. Lekceważonego przez współczesnych, błazeństwem zagłuszającego swój dramat, którego przekleństwem było właśnie to, że urodził się Europie środkowej i utknął w Zakopanem. Jego groteskowy teatr wyprzedził przecież Ionesco i Geneta... Skoro już przy Zakopanem jesteśmy; książka to nie tylko wnikliwa biografia Witkiewicza, przedstawia ona bowiem Witkacego poprzez historię Zakopanego i Zakopane poprzez postać genialnego artysty. Autor rozprawia się też z na poły negatywną gębą erotomana i ćpuna jaką Witkacemu dorobiono, a posiadając szeroką wiedzę, potrafi ją iście gawędziarsko sprzedać, co sprawia że niemal 700 stronicową publikację czyta się jednym tchem. Dodatkowym atutem jest aneks w postaci wyboru tekstów publicystycznych Witkacego, a także polemik prasowych na temat jego twórczości. Książka mimo iż dopiero się ukazała, już stanowi rarissimum, będąc dostępną jedynie w jednej z zakopiańskich księgarń i za pośrednictwem sprzedaży internetowej, w wysokiej, wynoszącej 99 zł cenie, która żywo zainteresowanych tematem nie powinna zniechęcać.

Czy wariat sam powtarzający że jest wariatem faktycznie nim jest? Nie. Witkacy z pewnością obłąkany nie był. Wariat bowiem żyje w przekonaniu iż sam jest normalny, natomiast szaleńcami są wszyscy którzy go otaczają. Opracowanie pokazuje Witkacego tak jak skonstatowała to wcześniej Joanna Siedlecka: jako człowieka tragicznego, wrażliwego, cierpiącego, samotnego....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Łysiak niezmiennie w formie. Nec plus ultra. Dzięki zawartej w tomie publicystyce Wilka czytelnik ma okazję poznać liczne, przemilczane fakty zarówno jeśli idzie o wydarzenia bieżące jak i historię. Próżno szukać po intelektualnych śmietnikach informacji chociażby o Wawrzyńcu Goślickim, XIX wiecznym polskim szkolnictwie emigracyjnym, czy domniemanych autorach dzieł Szekspira, nie mówiąc o obiektywnym spojrzeniu na sprawę ukraińską. Łysiak przybliża dziesiątki zagadnień, a czyni to po mistrzowsku władając piórem i zarażając erudycją. Drażniąca jest jedynie podjazdowa wojenka z Rafałem A. Ziemkiewiczem, którą autor prowadzi z uporem godnym lepszej sprawy. Przy okazji nasuwa się refleksja którą zilustruję zestawieniem dwóch, zgoła odmiennych światów literackich. Chodzi tu jednak o pewno zjawisko i jego rozmiar. O wydaniu recenzowanego tomu dowiedziałem się przypadkiem, w kilka dni po premierze, przy czym na przykład o nowej powieści Michela Houellebecqa wiedziałem rok przed jej ukazaniem się... Tego drugiego czytuję i cenię, choć z biegiem czasu zaczynam uważać go za ,,wagonowego filozofa'', natomiast to co wokół jego najnowszej, całkiem zresztą przyzwoitej książki dzieje się w mediach, zwłaszcza w Gazecie Wyborczej, sprawia że, mówiąc młodzieżowo - rzygam tęczą. Łysiak zaś, facet od Francuza dalece bardziej błyskotliwy i nad Wisłą wcale nie mniej poczytny - przechodzi kompletnie bez echa, nawet po prawej stronie. Smutne...

Łysiak niezmiennie w formie. Nec plus ultra. Dzięki zawartej w tomie publicystyce Wilka czytelnik ma okazję poznać liczne, przemilczane fakty zarówno jeśli idzie o wydarzenia bieżące jak i historię. Próżno szukać po intelektualnych śmietnikach informacji chociażby o Wawrzyńcu Goślickim, XIX wiecznym polskim szkolnictwie emigracyjnym, czy domniemanych autorach dzieł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mogłem umrzeć szybko, nieszczęśliwie i samotnie; a czy faktycznie miałem ochotę umierać szybko, nieszczęśliwie i samotnie? Prawdę mówiąc nie za bardzo. Takie słowa znajdziemy na kartach powieści. Są one kwintesencją twórczości Houellebecqa, ale z pojedynczego bohatera można by przenieść je na całą naszą cywilizację. Czy autor odkrył cokolwiek nowego? Moim zdaniem nie, raczej zatrzymał się powielając te same, aczkolwiek bliskie mi schematy. Powieść jeszcze przed ukazaniem się okrzyknięto proroczą, jednak nic z wizjonerstwa w niej nie ma. Kto oczekuje tego w kwestii islamu, niech poczyta Orianę Fallaci. W ,,Uległości'' przejęcie władzy we Francji przez Bractwo Muzułmańskie jest tylko scenerią i pretekstem dla ukazania egzystencji bohatera typowego dla francuskiego pisarza. Houellebecq, mimo iż jawny nihilista, podobnie jak w poprzednich powieściach; zdaje się operować pewnym zestawem wartości, które trudno mu jednak zebrać w całość, zwłaszcza pod ciężarem przytłaczającego go świata. Książkę mimo wszystko czytało się dobrze, ma ona; jak to u Houellebecqa, sprawnie poprowadzoną narrację, wiele w niej trafnych spostrzeżeń i szczególnie pod koniec: ciekawych dialogów. Sentyment do autora i wspólne płaszczyzny spowodowały że po książkę francuza bez wahania sięgnąłem i będę tak czynił konsekwentnie przy okazji wydawania przezeń kolejnych powieści. Oczekiwałbym jednak, by autor w następnym utworze potrafił czymś zaskoczyć. Na marginesie... Dlaczego okładki ,,Uległości'' i całej serii wznowień poprzednich utworów są tak tragicznie koszmarne???

Mogłem umrzeć szybko, nieszczęśliwie i samotnie; a czy faktycznie miałem ochotę umierać szybko, nieszczęśliwie i samotnie? Prawdę mówiąc nie za bardzo. Takie słowa znajdziemy na kartach powieści. Są one kwintesencją twórczości Houellebecqa, ale z pojedynczego bohatera można by przenieść je na całą naszą cywilizację. Czy autor odkrył cokolwiek nowego? Moim zdaniem nie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

I minęło prawie sto lat. I nic się nie zmieniło. I życie wygląda tak samo, a nawet praca w cholernym sklepie z odzieżą męską. Jakbym czytał swoją własną historię...

I minęło prawie sto lat. I nic się nie zmieniło. I życie wygląda tak samo, a nawet praca w cholernym sklepie z odzieżą męską. Jakbym czytał swoją własną historię...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na bezprecedensowe doświadczenie historyczne sprzed stu lat, zwane ,,Wielką wojną’’ złożyło się wiele czynników. Kulturowy był tylko jednym z nich. Modris Eksteins, w swoim opracowaniu ,,Święto Wiosny’’ podejmuje właśnie ten problem. Sięgając po książkę spodziewałem się suchych szkiców z pogranicza historii i historii sztuki, podczas lektury okazało się jednak że pozycja traktuje o wiele szerzej, będąc właściwie wnikliwym studium natury mocarstw europejskich: Niemiec, Anglii i Francji. Eksteins wprowadza czytelnika nie tylko w ducha Belle Epoque we wszystkich tych krajach, ale i w szerszy kontekst ich tradycji, definiującej ich tożsamości, między którymi różnice doprowadziły do rzezi w błotach Flandrii. Każdy z tych krajów był na wskroś cywilizowany, lecz jednocześnie cywilizację postrzegał inaczej: Niemiec jako dominację ducha, indywidualizmu i witalności, Anglik jako powściągliwość i umiarkowanie. Święto wiosny nie jest jednak tylko portretem narodów, ale też ich pojedynczych przedstawicieli, których kształtowało zarówno bycie Niemcem, Anglikiem czy też Francuzem, lecz także ich osobiste doświadczenia wojenne. Czytając o nich i ich gorzkich następstwach, nieustannie powracała do mnie ,,Podróż do kresu nocy’’ Celine’a , która tę powojenną pustkę i nihilizm opisuje, wręcz mówi ich językiem. Natura nie znosi próżni, pustka musi zostać czymś wypełniona. Autor w ciekawy sposób porusza także i to zagadnienie, skupiając się głównie na Niemczech i wyjaśniając , jakie kulturowe czynniki doprowadziły do zatoczenia koła przez historię. Książka napisana jest niezwykle sprawnie. Ktoś zarzucił kiedyś że to ,,historia dla pensjonarek’’ Otóż nieprawda. Zauważyć da się bowiem śmieszną wręcz tendencję, zwłaszcza wśród półgłówków aspirujących do miana inteligencji, że jeśli tekst napisany jest przystępnie, równa się to wtórności i banalności, natomiast prawdziwą wartość mają zawiłe i niezrozumiałe wywody. W rzeczywistości jest dokładnie na odwrót: Jeśli autor nie potrafi precyzyjnie formułować swych myśli, najprawdopodobniej sam nie wie o co mu chodzi, już nie mówiąc o czytelniku… Jeszcze drobna uwaga. Przy całym podziwie dla autora, w ostatnim rozdziale drażniło mnie kilkakrotne utożsamienie narodowego socjalizmu z prawicą, co zresztą często się zdarza, bo lewica choć zawsze szalenie butna, tego rozdziału w swojej historii niezwykle się wstydzi i za wszelką cenę chce obciążyć swoimi zbrodniami tych, którzy nie mają z nimi nic wspólnego. Eksteins zresztą przeczy sam sobie, słusznie definiując narodowy socjalizm jako awangardę i inżynierię społeczną, co z tezą o rzekomej prawicowości tego ruchu wzajemnie się wyklucza. Mimo tej uwagi, opracowanie jak najbardziej godne jest polecenia.

Na bezprecedensowe doświadczenie historyczne sprzed stu lat, zwane ,,Wielką wojną’’ złożyło się wiele czynników. Kulturowy był tylko jednym z nich. Modris Eksteins, w swoim opracowaniu ,,Święto Wiosny’’ podejmuje właśnie ten problem. Sięgając po książkę spodziewałem się suchych szkiców z pogranicza historii i historii sztuki, podczas lektury okazało się jednak że pozycja...

więcej Pokaż mimo to