-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant5
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński37
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać422
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
2015-03-15
2014-12-20
Bardzo chciałam polubić tę książkę, dawno nie czytałam nic kryminalnego a skandynawskie opowieści są ostatnio chwalone. Niestety, historia jest nudna.
Od pierwszych stron miałam wrażenie, że autorka nie chce żebyśmy polubili główną bohaterkę. Opisuje ją jako wredną, rządną sensacji dziennikarkę gazety na poziomie naszego Faktu. Później, gdy poznajemy ją lepiej, można zacząć ją lubić jednak niesmak gdy chce wyciągnąć informacje od członków rodziny ofiary pozostaje.
Książka przesycona jest opisami Sztokholmu i tego ile kosztuje wosk do auta, nie byłoby to złe gdyby dzięki temu stworzył się jednorodny opis miasta, ale niestety i tutaj "Zamachowiec" zawodzi. Miałam wrażenie, że to tylko spowalniacze akcji.
Przez większość stron tempo historii jest dość monotonne, dopiero ostatnie ok. 100 stron przyspiesza i daje nam wartkie zakończenie idealne do filmów akcji.
Na szczęście nie wszystko jest w tej książce złe. Opis pracy redakcji i trudności z jakimi kobieta, nawet w Szwecji, musi się zmierzyć aby awansować były dobrze wyważone.
Poza tym szybko się czytało i to to przesądziło o tym, że książkę skończyłam. Myślę, że szukając lekkiej ksiażki na podróż mogę znowu sięgnąć po coś Lizy Marklund.
Bardzo chciałam polubić tę książkę, dawno nie czytałam nic kryminalnego a skandynawskie opowieści są ostatnio chwalone. Niestety, historia jest nudna.
Od pierwszych stron miałam wrażenie, że autorka nie chce żebyśmy polubili główną bohaterkę. Opisuje ją jako wredną, rządną sensacji dziennikarkę gazety na poziomie naszego Faktu. Później, gdy poznajemy ją lepiej, można zacząć...
2014-08-25
Czytając recenzje miałam nadzieję, że kupię głębszą analizę dzisiejszej kultury piękna. Niestety, pierwsza połowa mówiąca o dziewczynkach wciskanych w różowe ciuszki i dorosłych kobietach żyjących pod presją rozmiaru 0 jest płytka. Miałam wrażenie, że czytam jakiegoś księdza, który uargumentował swoje myśli rozmowami z osobami o najskrajniejszych przeżyciach. Wczesną inicjację seksualną i popularność seksu bez uczuć wśród kobiet autorka opisuje jako jednoznacznie złe tylko z powodu braku uczuć. Gdzieniegdzie doda zdanie o tym, że część kobiet może tego chcieć ale czuje się, że uważa, że są one ofiarami kultury. Nie jest to wiele lepsze od wyzywania ich od szmat. Dalej przechodzi do krytyki pornografii, opowiada tendencyjną historię człowieka od niej uzależnionego. Niestety, nie mówi o tym co zrobić żeby takie treści nie wpływały tak negatywnie na młodzież, tylko narzeka na przeerotyzowanie internetu. Brak tu głębszej analizy problemu.
Całą pierwszą połowę podsumowuje według mnie zdanie "Utożsamianie rozwiązłego stylu życia z wolnością oznacza, że kobiety nie tylko mogą uprawiać seks bez zobowiązań, który wymaga tego, by obie strony zrezygnowały z dążenia do emocjonalnej bliskości, ale też powinny tego chcieć". Niestety, o ile nie ma tu gigantycznego skrótu myślowego, nie ma tu też logiki.
Druga część jest całkiem inna, autorka stara się walczyć z ideą biologicznej nierówności płciowej spowodowanej przez różnice w budowie mózgu i robi to bardzo dobrze. Przedstawia badania i pokazuje co jest nietak z innymi. Dzięki temu, kończąc lekturę, nie mam wrażenia, że przeczytałam kazanie księdza.
Czytając recenzje miałam nadzieję, że kupię głębszą analizę dzisiejszej kultury piękna. Niestety, pierwsza połowa mówiąca o dziewczynkach wciskanych w różowe ciuszki i dorosłych kobietach żyjących pod presją rozmiaru 0 jest płytka. Miałam wrażenie, że czytam jakiegoś księdza, który uargumentował swoje myśli rozmowami z osobami o najskrajniejszych przeżyciach. Wczesną...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-28
Czytając opis książki bałam się, że będzie to wzniosła, iście werterowska historia wielkiej, niespełnionej miłości. Jakim pozytywnym zaskoczeniem było, jak odkryłam, że się mylę.
Tytułowy Doktor Glas to dziecko cud, szybko skończył studia, był świetnie zapowiadającym się lekarzem, który szybko wypalił się zawodowo. W wolnym czasie był niespełniony filozofem samotnikiem, nie z wyboru a z konieczności, bo ocenianie ludzi przychodziło mu z niebywałą łatwością. Z kartek swojego pamiętnika pluje jadem na "wrogów", przyjaciół i pacjentów, stawia się moralnie ponad nimi, bo to przecież on jest lekarzem. Jednym słowem - nie da się go polubić, ani wczuć się w jego postać.
Jednak historia nie jest tak prosta, przychodzi do niego z problemem pacjentka. Nie sposób jej nie polubić i nie współczuć sytuacji w jakiej się znajduje. Doktor Glas postanawia jej pomóc, o ile można się zastanawiać nad moralnym aspektem jego pomysłów to jego chęć pomocy jest dla mnie tak zrozumiała, że nagle zaczęłam kibicować żeby mu się udało.
Książka zachęca do zastanowieniem się nad moralnością i jej odniesieniem do prawa, nad kwestiami kontrowersyjnymi w momencie wydania książki typu aborcja, eutanazja. Jednak najciekawszym aspektem jest tutaj dylemat, czy cel uświęca środki.
Czytając opis książki bałam się, że będzie to wzniosła, iście werterowska historia wielkiej, niespełnionej miłości. Jakim pozytywnym zaskoczeniem było, jak odkryłam, że się mylę.
Tytułowy Doktor Glas to dziecko cud, szybko skończył studia, był świetnie zapowiadającym się lekarzem, który szybko wypalił się zawodowo. W wolnym czasie był niespełniony filozofem samotnikiem,...
Książka piękna, zapierająca dech. Język jakim posługuje się autor jest niezwykle obrazowy. Nad lekturą trzeba chwilę pomyśleć ale to najbardziej niej lubię.
Od lat bezskutecznie szukam sklepów cynamonowych w ksiągarniach, ale wszędzie znajduję tylko wersje szkolne. Szkoda, bo chętnie bym do tej książki wracała.
Książka piękna, zapierająca dech. Język jakim posługuje się autor jest niezwykle obrazowy. Nad lekturą trzeba chwilę pomyśleć ale to najbardziej niej lubię.
Od lat bezskutecznie szukam sklepów cynamonowych w ksiągarniach, ale wszędzie znajduję tylko wersje szkolne. Szkoda, bo chętnie bym do tej książki wracała.
"Kobiety" chciałam przeczytać odkąd znalazłam fragment na stronie jednej z księgarni. Język, którym posługuje się autor wciągnął mnie natychmiast i nie pozwolił o książce zapomnieć.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po tej lekturze niczego poza kolejnym skandynawskim kryminałem, trochę dziwiło mnie jednak czemu akurat KP ją wydała. Do teraz mam mieszane uczucia na temat tej książki. Przeczytałam ją 2 tygodnie temu i dalej nie jestem w stanie określić się czy jest to po prostu wciągająca historia o niczym czy majstersztyk pokazujący miotanie się kobiet we współczesnym społeczeństwie dość "feministycznego" kraju. Trudno mi też stwierdzić czy nie dodaję metafor w miejsca gdzie ich nie ma w iście licealne "co autor miał na myśli". Ale wszystkie niejednoznaczności i dość swobodna możliwość interpretacji jest tym co sprawia, że książki nie zapomnę i na pewno po nią wrócę.
"Kobiety" chciałam przeczytać odkąd znalazłam fragment na stronie jednej z księgarni. Język, którym posługuje się autor wciągnął mnie natychmiast i nie pozwolił o książce zapomnieć.
więcej Pokaż mimo toSzczerze mówiąc, nie spodziewałam się po tej lekturze niczego poza kolejnym skandynawskim kryminałem, trochę dziwiło mnie jednak czemu akurat KP ją wydała. Do teraz mam mieszane uczucia na...