-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2012-01-01
2011-01-01
Ta książka pewnie nigdy nie trafiłaby w moje ręce, gdyby nie pewna uczynna istota, która mi ją pożyczyła wraz z jednym z numerów "Lampy" gdzie przy okazji mogłam sobie przeczytać wywiad z Mikołajem Łozińskim, który niewątpliwie ułatwił mi odbiór tej książki.
Jest to historia... a w zasadzie dwie historie... Już na pierwszych stronach poznajemy Daniela, który jedzie do Paryża, aby uporządkować sprawy po zmarłej niedawno matce, z którą przez kilka lat nie miał kontaktu. Na miejscu, nasz bohater próbuje odtworzyć ostatnie lata matki poprzez rozmowy z ludźmi z którymi miała do czynienia, lekarzem w szpitalu, niewidomą terapeutką, lokatorem w wynajmowanym przez Astrid mieszkaniu, czy też Caroline, żoną kochanka matki.
Z drugiej strony, na kartach książki , głos zabiera sama Astrid. Kobieta zmaga się ze śmiertelną chorobą i tęsknotą za ukochanym synem.
Powieść ta jest dość nietypowo napisana. Gdzieś na kartach zatarta jest granica między teraźniejszością o przeszłością. Autor często stosuje zabieg retrospekcji i przywołuje bardzo znaczące wydarzenie z życia obojga bohaterów... wypadek na plaży.
W wywiadzie który przeczytałam, Łoziński pisze, że podczas swojego pobytu we Francji wynajmował mieszkanie od starszej kobiety, która nie dbała o pieniądze, zależało jej jedynie na podlewaniu pozostawionych przez nią w mieszkaniu kwiatów. Kobieta ta często przychodziła do młodych ludzi, bądź dzwoniła i opowiadała o swoim synu, którego bardzo kochała, a z którym nie miała żadnego kontaktu. Historia tej kobiety stała się bodźcem do napisania tej książki.
Łoziński skupia się na ludziach, na ich uczuciach. W bardzo oszczędny w słowa sposób, stara się jak najlepiej przekazać odczucia Daniela i Astrid. Nie zajmuje się opisami otoczenia, miejsc, tylko właśnie swoimi bohaterami. W prosty sposób pokazuje, jak dwoje naprawdę kochających się ludzi, nie potrafi się ze sobą spotkać w jednym miejscu. A kiedy sobie to uświadamiają, dla obojga jest już za późno.
Świetna książka, ciekawa odmiana po nijakości która zasypuje nasz rynek. Niedawno wyszła kolejna pozycja Łozińskiego "Książka", na którą mam teraz wielką ochotę.
Polecam
Ta książka pewnie nigdy nie trafiłaby w moje ręce, gdyby nie pewna uczynna istota, która mi ją pożyczyła wraz z jednym z numerów "Lampy" gdzie przy okazji mogłam sobie przeczytać wywiad z Mikołajem Łozińskim, który niewątpliwie ułatwił mi odbiór tej książki.
Jest to historia... a w zasadzie dwie historie... Już na pierwszych stronach poznajemy Daniela, który jedzie do...
2011-01-01
Nie wiem dlaczego, ale od pierwszej chwili, kiedy usłyszałam o tej książce miałam wielką ochotę na jej przeczytanie. Napisałam do wydawnictwa, niestety spóźniłam się, egzemplarzy recenzenckich brak... pozostało mi zdobyć ją w inny sposób. Na szczęście nadarzyła się okazja na pożyczenie i oto jest.
Rafał Tomański to człowiek wszechstronnie uzdolniony. Japonista, ekonomista, tłumacz bajek... Ja pamiętam niesamowity odcinek milionerów, w którym wygrał pół miliona złotych (ogromna wiedza... z kół pan Rafał korzystał dopiero przy pytaniu za milion!). W książce "Tatami kontra krzesła" autor stara się przekazać czytelnikowi, swoją fascynację krajem kwitnącej wiśni i jej mieszkańcami.
Przed lekturą zastanowiłam się, z czym kojarzy mi się Japonia... wyszło mi tego niewiele. Przede wszystkim judo, które uwielbiam i na temat którego pisałam pracę licencjacką (No może nie stricte o judo, ale o Klubie judo), Subaru Impreza, ponieważ mój drogi tatuś nim jeździ... i z tatami, a to przez judo oczywiście. Krótko podsumowując o Japonii i Japończykach wiem naprawdę niewiele. Nie czułam też nigdy potrzeby poznawania tego kraju, wydawał mi się bardzo... nijaki?
Aż tu nagle, wszystko się zmieniło.
"Tatami kontra krzesła" ta próba, wg mnie bardo udana, przedstawienia Japończyków poprzez ich obyczaje, zwyczaje, fobie, syndromy i inne różne dziwne rzeczy. Napisana jest bardzo przystępnym językiem i w strasznie wciągający sposób. Nie nudzi, nie drażni, po prostu przekazuje podstawową (ale nie encyklopedyczną!) wiedzę o Japonii. I tak, dowiadujemy się, m.in. dlaczego Japończycy są niscy, dlaczego się przepracowują, dlaczego wśród żon występuje syndrom "męża na emeryturze" i wiele, wiele innych ciekawostek. Dla mnie największy szok? Zupka chińska nie jest chińska! Tylko japońska...
Autor za pomocą anegdot, ciekawostek, różnych statystyk próbuje nam przybliżyć ten niezwykle rozwinięty technologicznie kraj i wydaje mi się, że wyszło mu to idealnie.
Ja tę pozycję oceniam bardzo wysoko i zachęcam każdego do przeczytania, nawet jeśli wydaje Wam się, że Japonia nie jest dla Was!
Nie wiem dlaczego, ale od pierwszej chwili, kiedy usłyszałam o tej książce miałam wielką ochotę na jej przeczytanie. Napisałam do wydawnictwa, niestety spóźniłam się, egzemplarzy recenzenckich brak... pozostało mi zdobyć ją w inny sposób. Na szczęście nadarzyła się okazja na pożyczenie i oto jest.
Rafał Tomański to człowiek wszechstronnie uzdolniony. Japonista, ekonomista,...
2011-01-01
Ta książka zauroczyłam mnie niemal od pierwszej strony. Zresztą wystarczy jedno spojrzenie na okładkę...
Akcja toczy się w małej, odciętej od świata miejscowości Baia Luna. Już sama nazwa tej miejscowości, ma w sobie coś niesamowicie magicznego. Mieszkańcy wioski żyją z dala od zgiełku wielkiego świata. Życie toczy się wokół szynku Ilji Boteva, który służy też jako sklep. Narratorem jest Pavel Botev, jego wnuk, który wspomina wydarzenia, jakie miały miejsce od 1957 roku.
Ilia wraz z Cyganem Dimitru postanawiają odnaleźć Matkę Boską, która wraz z ciałem została wzięta do nieba. Ich obsesja rozpoczyna się w dniu, kiedy słyszą o locie radzieckiego sputnika. Mają obawy kto pierwszy, czy Rosjanie czy Amerykanie odnajdzie w kosmosie Maryję i sprowadzi ją na ziemię. Przyjaciele podporządkowują swoje życie badaniom nad losami Matki wziętej do nieba.
Chociaż jest to jeden z głównych wątków książki, nie brakuje w niej innych, takich jak morderstwo, samobójstwo, polityka rumuńska i miłość.
Troszkę obawiałam się lektury, ze względu na pięćdziesięcioletnią historię Rumuni i jej politykę (mimo, że fikcyjną). I tutaj wielkie brawa dla autora, który wplótł historię w sposób prawie niezauważalny dla czytelnika, a zarazem pozwalający się z nią doskonale zapoznać. I o ile normalnie polityka mnie męczy, tutaj była podana w wyjątkowo przystępny sposób.
Książka, jak pisałam już wyżej, niemal od pierwszej strony wprowadza czytelnika w trans i nie sposób się od niej oderwać. Mimo iż chwilami cała historia wydaje się wręcz absurdalna, a pomysły przyjaciół, którymi nas raczą , wydają się być pomysłami dwóch wariatów, to wszystko jest podane w taki sposób, że ja sama zaczęłam wierzyć, że Matka Boska zamieszkała na księżycu.
Liczyłam na trochę więcej cygańskiego życia, ponieważ autor podczas swojego pobytu w Rumuni dokumentował ich życie. Niestety w tej książce zwyczajów i przyzwyczajeń cygańskich jak na lekarstwo i trochę nad tym ubolewam. Ale to jedyne rozczarowanie jakie mnie spotkało podczas całej lektury.
Myślę że porównanie do prozy Marqueza jest jak najbardziej trafne. Ta książka pełna jest realizmu magicznego, przenosi nas do sennej zapomnianej przez świat wioski w Karpatach i na kilka godzin możemy oderwać się od trudów dnia codziennego.
Krótko pisząc... Jestem zachwycona... na ponad 500 stron trafiłam do innego świata i niechętnie powróciłam do rzeczywistości... mogłam się pośmiać i wzruszyć, wraz z Pavlem rozwiązywać kryminalną zagadkę i pomścić znękaną kobietę. A autor nawet na ostatniej stronie potrafił mnie zaskoczyć...
Polecam z czystym sumieniem!
Ta książka zauroczyłam mnie niemal od pierwszej strony. Zresztą wystarczy jedno spojrzenie na okładkę...
Akcja toczy się w małej, odciętej od świata miejscowości Baia Luna. Już sama nazwa tej miejscowości, ma w sobie coś niesamowicie magicznego. Mieszkańcy wioski żyją z dala od zgiełku wielkiego świata. Życie toczy się wokół szynku Ilji Boteva, który służy też jako sklep....
"Prowadził nas los" to jedna z tych książek, które zapamiętam na bardzo, bardzo długo i do której na pewno jeszcze nie raz wrócę. Już dawno, żadna pozycja nie zrobiła na mnie takiego wrażenie, nie dała mi tyle do myślenia. Czytałam i nie potrafiłam jej odłożyć, z drugiej strony miałam świadomość, że im szybciej skończę, tym szybciej dobiegnie końca moja podróż wraz z Kingą i Chopinem. A to ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę.
Ta para, dwojga młodych ludzi, wyruszyła w swoją podróż dookoła świata w październiku 1998 roku. Wtedy nie wiedzieli jeszcze, że ta "wycieczka" zajmie im prawie 5 lat. Zaopatrzeni jedynie w plecaki i niecałe 600 dolarów ruszyli w stronę przygody. Odwiedzali miejsca, do których nie docierają turyści w klimatyzowanych autobusach, poznali wielu ludzi, dobrych ludzi, którzy niemal na każdym kroku udzielali im bezinteresownej pomocy. Zdarzały się tez nieprzyjemne przygody- Kinga dwa razy została okradziona, za pierwszym razem straciła cały sprzęt fotograficzny, za drugim wszystkie pieniądze.
Kinga i Chopin przemierzyli całą Amerykę Północną, aż po Alaskę, barwną Amerykę Południową, Nową Zelandię, Australię, Azję i po części Europę. Odwiedzili łącznie 47 państw, a każde obdarowało ich niesamowitymi doświadczeniami, widokami i kulturą. Przeżyli więcej niż każdy normalny człowiek i udowodnili, że marzenia naprawdę się spełniają, jeśli tylko bardzo tego chcemy. W końcu kto by pomyślał, że można złapać stopa na statek, albo... samolot! Oni tego wszystkiego doświadczyli. Za tę podróż otrzymali w 2003 roku jedną z najbardziej prestiżowych nagród podróżniczych - Kolosa.
Wielu ludzi krytykuje książki Kingi, za styl w jakim są napisane - pojechałam, zobaczyłam, odwiedziłam... Ale musimy wziąć pod uwagę fakt, że jest to dziennik z podróży. A jak piszemy dziennik czy pamiętnik? Poza tym autorka, posługując się takim a nie innym stylem świetnie oddaje atmosferę miejsc w których się znajduje. A my czytelnicy, mamy wrażenie, jakbyśmy przemieszczali się wraz z nią.
Ta pozycja różni się od Nepalu, który czytałam niedawno. Tutaj, jak dowiadujemy się we wstępie, trzeba było zrobić wiele cięć w tekście, i odrzucić dużo, bardzo dobrych zdjęć, ponieważ oryginalny dziennik z 5 lat mógłby okazać się zbyt opasłym dla czytelnika wyzwaniem. Miejscami można odczuć te skracanie tekstu, czuje się lekki niedosyt, chciałoby się więcej. Kinga potrafiła jednak z każdego kraju pokazać to co dla jego kultury najbardziej charakterystyczne. Dlatego czytając np. o Japonii, odnajdywałam wszystkie charakterystyczne cechy tego miejsca, znane mi już z innych czytanych wcześniej pozycji. W "Prowadził nas los" dostajemy w pigułce, to co najistotniejsze dla danej kultury, jednocześnie poznając ludzi i zakątki niedostępne turystom i nieopisane w przewodnikach.
Dzięki Kindze i Chopinowi uwierzyłam w to, że można spełniać swoje marzenia, wystarczy tylko bardzo mocno chcieć i nie bać się realizacji. Nie ważne czego one dotyczą, po prostu trzeba dążyć do ich spełnienia.
Polecam Wam wszystkim gorąco, a sama biegnę po ostatnia już książkę Kingi "Moją Afrykę" i nieopisany smutek mnie ogarnia, kiedy myślę, że więcej już nie będzie, bo z autorką się najzwyczajniej w świecie "zaprzyjaźniłam".
"Prowadził nas los" to jedna z tych książek, które zapamiętam na bardzo, bardzo długo i do której na pewno jeszcze nie raz wrócę. Już dawno, żadna pozycja nie zrobiła na mnie takiego wrażenie, nie dała mi tyle do myślenia. Czytałam i nie potrafiłam jej odłożyć, z drugiej strony miałam świadomość, że im szybciej skończę, tym szybciej dobiegnie końca moja podróż wraz z Kingą...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka napisana z takim poczuciem humoru,że nie można się od niej oderwać:)
Beata nie potrafi zrozumieć dlaczego jej córka Anka nie chce znaleźć sobie męża, z pomocą przychodzi jej Danuta i przedstawia koleżanki z KMS. Panie tworzą profil, radzą się wróżki(Madame Klara Widząca, pojawia się we wszystkich książkach Ewy Stec), szukają kandydata... jednym słowem...mieszają :D Zaszkodzą nawet zorganizowanej akcji CBŚ. W książce można znaleźć wszystko... byłą agentkę sekretarkę, Astona Martina, Małaszyńskiego... Wiktora, Fryderyka...nie, nie Szopena :D Szopę, czarną góralkę Matyldę Gąsienicę (tata spotkał Jamajkę :D)... po prostu parada atrakcji :D Świetnie napisany kryminał z poszukiwaniem księcia w tle.
Polecam każdemu kto ma ochotę na dobrą rozrywkę.
Książka napisana z takim poczuciem humoru,że nie można się od niej oderwać:)
więcej Pokaż mimo toBeata nie potrafi zrozumieć dlaczego jej córka Anka nie chce znaleźć sobie męża, z pomocą przychodzi jej Danuta i przedstawia koleżanki z KMS. Panie tworzą profil, radzą się wróżki(Madame Klara Widząca, pojawia się we wszystkich książkach Ewy Stec), szukają kandydata... jednym słowem...mieszają :D...