-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-01
2024-04-26
Jeżeli szukacie spokojnej, powoli toczącej się do przodu fabuły, bez zwrotów akcji, książki o uczeniu się akceptacji samego siebie, to może być to tytuł dla Was.
Ja niestety nie tego szukałam. Na początek kilka cytatów:
‘Za nic nie należy romantyzować prowadzenia księgarni’ - jednak autorka czyni to niezmiennie przez 400 stron.
‘Zdarzało się, że zbierała się w sobie i zaczynała tworzyć zdania, ale w trakcie zdawała sobie sprawę, że nie ma bladego pojęcia, co tak naprawdę próbuje powiedzieć’ - to jedno zdanie dokładnie podsumowuje moje uczucia względem tej książki. Zresztą w posłowiu autorka potwierdza, że nie miała żadnego pomysłu na fabułę (co było odczuwalne) i po prostu pisała co jej przyszło do głowy.
‘Nijakie przemyślenia chowają się za piękną fasadą’ - najtrafniejsza autorecenzja.
Całość przypominała mi bardzo fabułę koreańskiej dramy, gdzie przez 16 rozwleczonych półtoragodzinnych odcinków (które można by skrócić o połowę), żywcem nic się nie dzieje i jest masa przydługich ujęć, gdzie bohaterowie posyłają sobie melancholijne spojrzenia.
Rozumiem za to bardzo dobrze, dlaczego ta książka mogła spodobać się zabieganym Koreańczykom. Przedstawia bohaterów, którzy przegrali walkę z bezwzględną rzeczywistością koreańskiego rynku pracy i edukacji. Pokazuje jednak, że nawet w takiej sytuacji też można wieść szczęśliwe życie. Wydaje mi się, że taka perspektywa może nieść wiele ukojenia przepracowanym Koreańczykom.
Jeżeli jednak ktoś ma zdrowe podejście do pracy i wyścigu szczurów, stawia na work-life balance, to taka książka może mu się wydać pełna banałów i trywialnych obserwacji.
Ciekawe czy wydawcy biorą pod uwagę takie różnice przy wybieraniu zagranicznych tytułów, czy kierują się tylko popularnością i trendami. Niestety wydaje mi się, że to drugie jest bliższe prawdzie. Przecież teraz każdy musi wydać azjatycką powieść typu ‘healing’.
Jeżeli szukacie spokojnej, powoli toczącej się do przodu fabuły, bez zwrotów akcji, książki o uczeniu się akceptacji samego siebie, to może być to tytuł dla Was.
Ja niestety nie tego szukałam. Na początek kilka cytatów:
‘Za nic nie należy romantyzować prowadzenia księgarni’ - jednak autorka czyni to niezmiennie przez 400 stron.
‘Zdarzało się, że zbierała się w sobie i...
2024-04-12
Niesamowita opowieść. Bardzo nietypowa forma jak na kryminał. Najpierw poznajemy sytuację kilka lat po tragedii, potem cofamy się w przeszłość, część zagadek od razu się rozwiązuje i skupiamy się bardziej na ich konsekwencjach, a część trzyma nas w napięciu przy lekturze do ostatnich stron.
Do tego mamy szeroki rys psychologiczny wielu postaci, dzięki czemu możemy poznać ich motywacje i przyczyny różnych zachowań.
Jeden z ciekawszych kryminałów jakie czytałam w ostatnim czasie.
Niesamowita opowieść. Bardzo nietypowa forma jak na kryminał. Najpierw poznajemy sytuację kilka lat po tragedii, potem cofamy się w przeszłość, część zagadek od razu się rozwiązuje i skupiamy się bardziej na ich konsekwencjach, a część trzyma nas w napięciu przy lekturze do ostatnich stron.
Do tego mamy szeroki rys psychologiczny wielu postaci, dzięki czemu możemy poznać...
2024-04-06
Z fabuły książka kojarzyła mi się ze skrzyżowaniem 'Dziewczyny z konbini' i 'Znachora' 😅
Co ciekawe, w odróżnieniu od innych tego typu powieści, historie dotyczą nie tylko klientów, ale także pracowników sklepu, w pewnym momencie mamy także epizod detektywistyczny, co było dla mnie zaskoczeniem.
Brakowało mi jednak elementu magicznego, który tak dobrze spisał się chociażby w 'Opowieściach z kawiarni' czy 'Fotografie utraconych wspomnień'. Bez niego tego typu powieści owszem, są spokojne i przyjemne, ale też delikatnie w moim odczuciu nudne.
Książka jest też czasami bardzo naiwna w swojej prostocie i dość powtarzalna, jak to jedna rozmowa ze sklepikarzem odmienia losy wszystkich ludzi. Twierdzenie, że herbata z kukurydzy może wyciągnąć kogoś z nałogu alkoholowego też jest potencjalnie szkodliwe.
Całość zaklasyfikowałabym jako bardzo zwykłą, nie zapadającą w pamięć opowieść.
Z fabuły książka kojarzyła mi się ze skrzyżowaniem 'Dziewczyny z konbini' i 'Znachora' 😅
Co ciekawe, w odróżnieniu od innych tego typu powieści, historie dotyczą nie tylko klientów, ale także pracowników sklepu, w pewnym momencie mamy także epizod detektywistyczny, co było dla mnie zaskoczeniem.
Brakowało mi jednak elementu magicznego, który tak dobrze spisał się...
2024-03-29
Reportaż przbliża nam historie z życia Koreanek. Znajdziemy tam szeroki wachlarz opowieści... ale opowieści dosłownie o wszystkim.
Miałam wręcz wrażenie, że autorka chciała opowiedzieć o wszystkim co wie o Korei, spychajac tym samym opowieść o tytułowych Koreankach na zaplecze.
Sama struktura książki jest bardzo dziwna. Niby na początku mamy jeden wywiad i jego rozwinięcie, ale potem mamy kilka rozdziałów bez wywiadu, albo kilka wywiadów bez rozwinięcia. I do tego te przedziwne wstawki o jedzeniu, które bardzo wybijały mnie z rytmu czytania.
Jeżeli ktoś siedzi już w tematyce Korei trochę, nie dowie się z niej za wiele nowego. W książce jest wiele niedopowiedzeń, a fakty czasami przedstawiane są tak, aby szokować czytelnika, a nie przedstawić prawdę w sposób obiektywny. Brakuje także podania źródeł przytaczanych liczb.
Odwoływanie się i przytaczanie fragmentów innych książek popularnonaukowych i opowieści, które każdy zainteresowany tematem już czytał, sprawia, że cały materiał wydawał mi się bardzo wtórny.
Było kilka ciekawych fragmentów, na przykład o pocieszycielkach, ale ostatecznie autorka chciała chwycić za zbyt wiele tematów na raz, więc każdy był ledwie zarysowany. Nie czułam że jest to reportaż napisany przez eksperta, a raczej przez osobę zainteresowaną Koreą bardziej jako turysta. Nie ma w tym nic złego, po prostu nie tego oczekiwałam od takiego materiału.
Reportaż przbliża nam historie z życia Koreanek. Znajdziemy tam szeroki wachlarz opowieści... ale opowieści dosłownie o wszystkim.
Miałam wręcz wrażenie, że autorka chciała opowiedzieć o wszystkim co wie o Korei, spychajac tym samym opowieść o tytułowych Koreankach na zaplecze.
Sama struktura książki jest bardzo dziwna. Niby na początku mamy jeden wywiad i jego...
2024-03-23
Ostatnio mamy zatrzęsienie azjatyckich książek typu "comfort read" dziejących się na małej przestrzeni, najlepiej jeszcze z elementami magicznymi. Ale jeżeli komuś tak jak mi pasuje ten gatunek, to trafił na idealne czasy.
Historie w "Fotografie utraconych wspomnień" ułożone są w przemyślany sposób - autorka uniknęła problemu chociażby "Kamogawy", gdzie w każdej historii mieliśmy zbyt długi fragment ekspozycji, niemalże identyczny pomiędzy historiami.
Nie czułam także przesytu opowiadanymi historiami - myślę, że gdyby było ich więcej, książka byłaby nużąca, a tak to trzy opowieści, jeszcze tak różne między sobą, stanowiły idealną kompozycję - każda kolejna historia była ciekawsza od poprzedniej.
Bardzo doceniam też to, że autorka skupiła się także na historii samego fotografa, a nie tylko na jego gościach, co nadało całości dodatkowej głębi.
I jeszcze udało się autorce połączyć ze sobą wszystkie opowiadania w bardzo subtelny sposób. Czego chcieć więcej - w moim odczuciu bardzo udany reprezentant swojego gatunku, zdecydowanie do polecenia.
Ostatnio mamy zatrzęsienie azjatyckich książek typu "comfort read" dziejących się na małej przestrzeni, najlepiej jeszcze z elementami magicznymi. Ale jeżeli komuś tak jak mi pasuje ten gatunek, to trafił na idealne czasy.
Historie w "Fotografie utraconych wspomnień" ułożone są w przemyślany sposób - autorka uniknęła problemu chociażby "Kamogawy", gdzie w każdej historii...
2024-03-20
Nastoletnią Natsuki spotyka w życiu wiele przykrych doświadczeń i świat wyobraźni stanowi dla niej sposób na ucieczkę. Niesamowicie ciekawie przedstawiony jest świat i cała fabuła z perspektywy dziecka z nałożonymi na to elementami magicznymi (szczególnie jeden epizod jej relacji z nauczycielem, gdzie realizm magiczny w powieści osiąga swój szczyt).
Drugim elementem, który pomaga Natsuki przetrwać ciężkie chwile jest jej ukochany dom dziadków położony głęboko w górach. Jeżeli macie jakieś miejsce, do którego często jeździliście w dzieciństwie, na pewno przyjdzie Wam na myśl podczas lektury.
Jednak ta “magiczna perspektywa”, która tak przypadła mi do gustu w przypadku nastoletniej Natsuki, bardzo gryzła mi się z dorosłą wersją głównej bohaterki, nadając całej postaci schizofreniczny charakter. Ponieważ w drugiej części fabuły zaczęło się robić…. no cóż, dziwnie.
Od razu może uprzedzę, że jeżeli nie przepadacie za makabrycznymi lub nieaprobowanymi społecznie zachowaniami, ta książka może nie być dla Was. Nie chcę tutaj za dużo zdradzać, ale ja osobiście przez kilka fragmentów ledwo przebrnęłam z wyrazem obrzydzenia na twarzy - im dalej w fabułę, takich scen było coraz więcej. A podkreślę, że zazwyczaj żaden kryminał mi nie straszny.
Z wieloma myślami, które próbuje przekazać nam autorka, łatwo się zgodzić i utożsamić - Sayaka Murata zwraca uwagę na sztywne ramy społeczne i problemy tych jednostek, które nie są się w stanie podporządkować społeczeństwu (nazywanemu tutaj wymownie Fabryką). Murata podkreśla absurdalne normy, których przestrzegamy, jednocześnie sama tworząc jeszcze bardziej zwariowane realia.
Jednak w moim odczuciu te myśli nie zostały wyczerpująco zarysowane - za każdym razem dostajemy tezę bez rozwinięcia, którego zdecydowanie mi tutaj zabrakło. Zamiast pokusić się o kontynuację rozważań, pójście o rok dalej, autorka dorzuca kolejną makabryczną scenę, odwracając nasza uwagę.
Dlatego też mam mieszane uczucia po lekturze. Czuję, że była ona wartościowa i zawierała ciekawe przemyślenia, jednak okropność niektórych zdarzeń równocześnie bardzo mnie odrzucała.
Jeżeli “Ziemianie” zostaną kiedyś przetłumaczeni na język polski, na pewno podzielą środowisko czytelnicze i wzbudzą wiele kontrowersji.
Nastoletnią Natsuki spotyka w życiu wiele przykrych doświadczeń i świat wyobraźni stanowi dla niej sposób na ucieczkę. Niesamowicie ciekawie przedstawiony jest świat i cała fabuła z perspektywy dziecka z nałożonymi na to elementami magicznymi (szczególnie jeden epizod jej relacji z nauczycielem, gdzie realizm magiczny w powieści osiąga swój szczyt).
Drugim elementem, który...
2024-03-16
Nie czytajcie tej książki, serio.
Autorka wykreowała najbardziej bezmyślną główną bohaterkę jaką tylko można było sobie wyobrazić. Bohaterkę, którą dobrze podsumowuje zdanie: "jestem w ciąży i mam za wysokie ciśnienie - na pewno dobrym pomysłem będzie rozwiązywanie w tym momencie zagadki kryminalnej!". Hannah nie przejawia ani krzty rozumu, podejmuje dziwaczne decyzje, chce zostać pracownikiem roku codziennie wymykając się z pracy. Jest typową egocentryczną histeryczką.
Nie wiem także w jakiej rzeczywistości żyje autorka, ale mało prawdopodobne jest, żeby po dziesięciu latach od sprawy zabójstwa, nadal żył by nim cały kraj, co próbuje nam wmówić Ruth Ware. Co więcej, czytelnikowi ciężko jest uwierzyć w traumę głównej bohaterki, biorąc pod uwagę czas który minął od sprawy, to, jak krótko znała ofiarę oraz to, jak została przedstawiona jej relacja ze zmarłą.
Ponieważ postać ofiary, której rzekomo mamy współczuć, została przedstawiona jako jednowymiarowa złośliwa bogata jędza i nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie uwierzyć, że ktokolwiek by się z kimś takim trzymał.
Książkę czyta się błyskawicznie, ponieważ składa się ona wyłącznie z zapychająch na siłę strony dialogów o niczym, które w ogóle nie popychają fabuły do przodu, a jedynie kręcą się wokół majaczeń głównej bohaterki.
Narracja oraz sama historia irytowały mnie od początku, ale postanowiłam dotrwać do zakończenia, które i może byłoby satysfakcjonujące, gdyby czytelnik, który do niego dociera nie został wcześniej wymęczony fabułą o niczym.
Gorąco odradzam.
Nie czytajcie tej książki, serio.
Autorka wykreowała najbardziej bezmyślną główną bohaterkę jaką tylko można było sobie wyobrazić. Bohaterkę, którą dobrze podsumowuje zdanie: "jestem w ciąży i mam za wysokie ciśnienie - na pewno dobrym pomysłem będzie rozwiązywanie w tym momencie zagadki kryminalnej!". Hannah nie przejawia ani krzty rozumu, podejmuje dziwaczne decyzje,...
2024-03-12
Im dalej w las, tym widać, że autorka miała coraz mniej pomysłu na fabułę. Akcja od pewnego momentu w ogóle się nie rozwija, główna bohaterka dostarcza nam tylko w kółko wtórnych monologów.
Tak tak, w świecie wydawniczym wszyscy są biedni i pokrzywdzeni. Szczególnie główna bohaterka, która nie ma w sobie ani krzty wyobraźni i ani zalążka fabuły, a i tak narzeka na niesprawiedliwości jakich doświadcza. Jaki ten świat autorów niesprawiedliwy, posłuchajmy o tym przez trzysta stron.
Na początku książkę czytało się z zainteresowaniem. Jednak od pewnego momentu wiadomo, że autorka nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku i pragnie się, żeby książka po prostu się skończyła.
Im dalej w las, tym widać, że autorka miała coraz mniej pomysłu na fabułę. Akcja od pewnego momentu w ogóle się nie rozwija, główna bohaterka dostarcza nam tylko w kółko wtórnych monologów.
Tak tak, w świecie wydawniczym wszyscy są biedni i pokrzywdzeni. Szczególnie główna bohaterka, która nie ma w sobie ani krzty wyobraźni i ani zalążka fabuły, a i tak narzeka na...
2024-03-02
Także w tej powieści Lisa See imponuje rzetelnością researchu. Z posłowia autorki możemy dowiedzieć się o jej podróży na Chińską prowincję oraz o rozmowach ze świadkami historii i ekspertami w dziedzinie Chin.
Historia sama w sobie trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od lektury. Z zaciekawieniem chłonie się realia życia w dziewiętnastowiecznych Chinach.
Książka nie szczędzi nam także bardzo bolesnych, ale realistycznych opisów tradycji krępowania stóp, co może stanowić wyzwanie dla co wrażliwszych czytelników.
Będąc kobietą, czyta się tą książkę także z lekkim niedowierzaniem, widząc jaki los przypadał w udziale płci pięknej. Wszystkie absurdalne tradycje, przerażająco niska pozycja kobiet, a także ich trudy życia, pozwalają docenić postęp, jaki cały czas się dokonuje w pozycji kobiet w społeczeństwie. Nie potrafię zliczyć, ile w ostatnim czasie, kiedy gdzieś spacerowałam, myślałam o tym, że dla Chinki ze skrępowanymi stopami sprzed zaledwie dwustu lat taki dystans był niemalże niemożliwy do pokonania.
Jedynym moim zarzutem wobec książki jest lekka powtarzalność fabuły w powieściach Lisy See - mam tutaj na myśli porównanie do "Wyspy Kobiet Morza" (która ukazała się później, ale czytałam ją jako pierwszą). Troszeczkę czuło się pod koniec powtórkę z rozrywki, brakowało mi innego pomysłu na poprowadzenie akcji. Jeżeli jednak nie czytaliście wcześniej nic od Lisy See, kompletnie tego nie odczujecie.
Poza tym, książka do polecenia w stu procentach.
Także w tej powieści Lisa See imponuje rzetelnością researchu. Z posłowia autorki możemy dowiedzieć się o jej podróży na Chińską prowincję oraz o rozmowach ze świadkami historii i ekspertami w dziedzinie Chin.
Historia sama w sobie trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od lektury. Z zaciekawieniem chłonie się realia życia w dziewiętnastowiecznych Chinach.
Książka...
2024-02-23
Pierwsza część książki dziejąca się w Azji zapowiadała wstęp do bardzo ciekawej opowieści. Bardzo kojarzyła mi się ze wszystkimi przeczytanymi reportażami o uciekinierach z Korei Północnej. Wręcz miałam wrażenie, że czytam kropka w kropkę to samo, co w jednej z biografii (może z wyjątkiem elementów nadprzyrodzonych).
Nie miałam jednak problemu z wtórnością materiału - tematyka interesowała mnie na tyle, że historia wciągnęła mnie od razu.
Emigracja Bari na Zachód to jednak już zupełnie inna bajka.
Współczesne odczytanie mitu o Bari było tak dosłowne, że zabierało cały element niewiadomej. Sam mit przytaczany jest na każdym kroku, więc z góry wiemy jakie będą losy bohaterki i nic nas nie zaskakuje.
Co chyba przeszkadzało mi najbardziej to to, że Bari jest statystką we własnym życiu -
wszystkie rzeczy w książce po prostu się dzieją, a ona stoi obok przyjmując to, co się wydarza. Przez to bardziej przypomina wchłaniającą wszystko gąbkę, niż ciekawą postać z osobowością. Jej nadprzyrodzony dar definiuje ją w stu procentach.
Nie do końca tego oczekiwałabym od współczesnego odczytania mitu. Jest to tak naprawdę tylko zmiana tła wydarzeń, ale odczytanie pozostaje bez zmian.
Zatem na dłużej pozostanie że mną tylko jedno Bari - miasto z Włoskiego wybrzeża, z którym od początku kojarzył mi się tytuł.
Pierwsza część książki dziejąca się w Azji zapowiadała wstęp do bardzo ciekawej opowieści. Bardzo kojarzyła mi się ze wszystkimi przeczytanymi reportażami o uciekinierach z Korei Północnej. Wręcz miałam wrażenie, że czytam kropka w kropkę to samo, co w jednej z biografii (może z wyjątkiem elementów nadprzyrodzonych).
Nie miałam jednak problemu z wtórnością materiału -...
2024-02-16
Zbiór jedenastu połączonych ze sobą opowiadań, które pokazują nam skrawki z życia bohaterów, których ścieżki co jakiś czas się przecinają, tworząc skomplikowaną sieć relacji.
Swoją szkatułkową formą książka przypominała mi bardzo "Kota w Tokio", gdzie także każda kolejna opowieść była dodatkowym puzlem w układance. W obu zbiorach opowiadań mamy także elementy magiczne, odrealnione. Jednak w "Grobowej ciszy" autorka dodatkowo podbiła każde opowiadanie smutkiem, samotnością bądź śmiercią lub morderstwem, co stanowiło ciekawy misz-masz gatunków.
Bardzo ciekawa lektura, która przypadnie do gustu wszystkim lubiącym powieści szkatułkowe.
Po "Ukochanym równaniu profesora" Yōko Ogawa ponownie dostarcza nam wspaniałą historię, która zostanie z nami na dłużej.
Zbiór jedenastu połączonych ze sobą opowiadań, które pokazują nam skrawki z życia bohaterów, których ścieżki co jakiś czas się przecinają, tworząc skomplikowaną sieć relacji.
Swoją szkatułkową formą książka przypominała mi bardzo "Kota w Tokio", gdzie także każda kolejna opowieść była dodatkowym puzlem w układance. W obu zbiorach opowiadań mamy także elementy magiczne,...
2024-02-11
Bardzo rzadko zdarza mi się nie wytrwać do końca książki. Tutaj musiałam poddać się w połowie. Niektórzy ludzie po prostu nie powinni pisać, jasli nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Rynek wydawniczy jest ostatnio coraz bardziej zaśmiecany przeciętnym wypocinami, przez co coraz ciężej znaleźć wartościową literaturę. Przeżywająca w ostatnim czasie okres świetności literatura young adult jest chyba tego najlepszym przykładem. Nie trzeba praktycznie żadnych umiejętności pisarskich, żeby wydać powieść w tym gatunku.
Maria Lichoń potrafi wyobrazić sobie nastolatka tylko w jednej konfiguracji. Oczywiście musi być z rozbitej w ten czy inny sposób rodziny, musi być apatyczny, bez ambicji, no i wiadomo, musi palić, bo co to byłby za nastolatek, gdyby co stronę nie szedł do lasku za szkołą zapalić. No bo nie ma na świecie normalnych nastolatków, wiadomo.
Jej postaci nie mają żadnego charekteru, dlatego musiała naprodukować ich z piętnaście, żeby jakoś zapełnić te wszystkie strony. No bo wiadomo, raz jeden pójdzie zapalić, raz drugi i książka sama się pisze. Tworząc kilkanaście postaci, autorka postawiła zatem na brak różnorodności i metodę kopiuj wklej.
Fabuła książki: omijamy lekcje, narzekamy na to, jakie życie jest niesprawiedliwe, mimo, że się nic a nic nie staramy, chodzimy na papierosa i gadamy o niczym. Ach, no i oczywiście każdy ma crusha i łączymy się w pary, bo to przecież najważniejsze w literaturze young adult. Żadnych pasji, głębszych przemyśleń, ani jednej postaci, która wyróżniałaby się z tłumu, sprawiła, że bylibyśmy ciekawi jej losów.
Książka jest tak nijaka, że ciężko coś więcej o niej napisać. Przez dwieście stron przebrnęłam, sto przekartkowałam, ale na postaciach nie zależało mi wcale, więc nawet nie byłam ciekawa jak się dalej potoczy fabuła. Żałuję każdej złotówki wydanej na zakup i każdego drzewa zmarnowanego na wydanie tego czegoś.
Mam nadzieję, że będzie to pierwsza i ostatnia książka tej pani (o której nie można dowiedzieć się praktycznie nic z internetu, co samo w sobie jest podejrzane). Ja na pewno będę omijać szerokim łukiem i wszystkim odradzać. Jest tyle świetnych książek do odkrycia, o ile przestanie się podążać nurtem wydawniczych bestsellerów i polecających wszystko jak popadnie bookstagramerów.
Bardzo rzadko zdarza mi się nie wytrwać do końca książki. Tutaj musiałam poddać się w połowie. Niektórzy ludzie po prostu nie powinni pisać, jasli nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Rynek wydawniczy jest ostatnio coraz bardziej zaśmiecany przeciętnym wypocinami, przez co coraz ciężej znaleźć wartościową literaturę. Przeżywająca w ostatnim czasie okres świetności...
więcej Pokaż mimo to