Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo rzadko zdarza mi się nie wytrwać do końca książki. Tutaj musiałam poddać się w połowie. Niektórzy ludzie po prostu nie powinni pisać, jasli nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Rynek wydawniczy jest ostatnio coraz bardziej zaśmiecany przeciętnym wypocinami, przez co coraz ciężej znaleźć wartościową literaturę. Przeżywająca w ostatnim czasie okres świetności literatura young adult jest chyba tego najlepszym przykładem. Nie trzeba praktycznie żadnych umiejętności pisarskich, żeby wydać powieść w tym gatunku.

Maria Lichoń potrafi wyobrazić sobie nastolatka tylko w jednej konfiguracji. Oczywiście musi być z rozbitej w ten czy inny sposób rodziny, musi być apatyczny, bez ambicji, no i wiadomo, musi palić, bo co to byłby za nastolatek, gdyby co stronę nie szedł do lasku za szkołą zapalić. No bo nie ma na świecie normalnych nastolatków, wiadomo.

Jej postaci nie mają żadnego charekteru, dlatego musiała naprodukować ich z piętnaście, żeby jakoś zapełnić te wszystkie strony. No bo wiadomo, raz jeden pójdzie zapalić, raz drugi i książka sama się pisze. Tworząc kilkanaście postaci, autorka postawiła zatem na brak różnorodności i metodę kopiuj wklej.

Fabuła książki: omijamy lekcje, narzekamy na to, jakie życie jest niesprawiedliwe, mimo, że się nic a nic nie staramy, chodzimy na papierosa i gadamy o niczym. Ach, no i oczywiście każdy ma crusha i łączymy się w pary, bo to przecież najważniejsze w literaturze young adult. Żadnych pasji, głębszych przemyśleń, ani jednej postaci, która wyróżniałaby się z tłumu, sprawiła, że bylibyśmy ciekawi jej losów.

Książka jest tak nijaka, że ciężko coś więcej o niej napisać. Przez dwieście stron przebrnęłam, sto przekartkowałam, ale na postaciach nie zależało mi wcale, więc nawet nie byłam ciekawa jak się dalej potoczy fabuła. Żałuję każdej złotówki wydanej na zakup i każdego drzewa zmarnowanego na wydanie tego czegoś.

Mam nadzieję, że będzie to pierwsza i ostatnia książka tej pani (o której nie można dowiedzieć się praktycznie nic z internetu, co samo w sobie jest podejrzane). Ja na pewno będę omijać szerokim łukiem i wszystkim odradzać. Jest tyle świetnych książek do odkrycia, o ile przestanie się podążać nurtem wydawniczych bestsellerów i polecających wszystko jak popadnie bookstagramerów.

Bardzo rzadko zdarza mi się nie wytrwać do końca książki. Tutaj musiałam poddać się w połowie. Niektórzy ludzie po prostu nie powinni pisać, jasli nie mają nic ciekawego do powiedzenia. Rynek wydawniczy jest ostatnio coraz bardziej zaśmiecany przeciętnym wypocinami, przez co coraz ciężej znaleźć wartościową literaturę. Przeżywająca w ostatnim czasie okres świetności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeżeli szukacie spokojnej, powoli toczącej się do przodu fabuły, bez zwrotów akcji, książki o uczeniu się akceptacji samego siebie, to może być to tytuł dla Was.

Ja niestety nie tego szukałam. Na początek kilka cytatów:

‘Za nic nie należy romantyzować prowadzenia księgarni’ - jednak autorka czyni to niezmiennie przez 400 stron.

‘Zdarzało się, że zbierała się w sobie i zaczynała tworzyć zdania, ale w trakcie zdawała sobie sprawę, że nie ma bladego pojęcia, co tak naprawdę próbuje powiedzieć’ - to jedno zdanie dokładnie podsumowuje moje uczucia względem tej książki. Zresztą w posłowiu autorka potwierdza, że nie miała żadnego pomysłu na fabułę (co było odczuwalne) i po prostu pisała co jej przyszło do głowy.

‘Nijakie przemyślenia chowają się za piękną fasadą’ - najtrafniejsza autorecenzja.

Całość przypominała mi bardzo fabułę koreańskiej dramy, gdzie przez 16 rozwleczonych półtoragodzinnych odcinków (które można by skrócić o połowę), żywcem nic się nie dzieje i jest masa przydługich ujęć, gdzie bohaterowie posyłają sobie melancholijne spojrzenia.

Rozumiem za to bardzo dobrze, dlaczego ta książka mogła spodobać się zabieganym Koreańczykom. Przedstawia bohaterów, którzy przegrali walkę z bezwzględną rzeczywistością koreańskiego rynku pracy i edukacji. Pokazuje jednak, że nawet w takiej sytuacji też można wieść szczęśliwe życie. Wydaje mi się, że taka perspektywa może nieść wiele ukojenia przepracowanym Koreańczykom.

Jeżeli jednak ktoś ma zdrowe podejście do pracy i wyścigu szczurów, stawia na work-life balance, to taka książka może mu się wydać pełna banałów i trywialnych obserwacji.

Ciekawe czy wydawcy biorą pod uwagę takie różnice przy wybieraniu zagranicznych tytułów, czy kierują się tylko popularnością i trendami. Niestety wydaje mi się, że to drugie jest bliższe prawdzie. Przecież teraz każdy musi wydać azjatycką powieść typu ‘healing’.

Jeżeli szukacie spokojnej, powoli toczącej się do przodu fabuły, bez zwrotów akcji, książki o uczeniu się akceptacji samego siebie, to może być to tytuł dla Was.

Ja niestety nie tego szukałam. Na początek kilka cytatów:

‘Za nic nie należy romantyzować prowadzenia księgarni’ - jednak autorka czyni to niezmiennie przez 400 stron.

‘Zdarzało się, że zbierała się w sobie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z fabuły książka kojarzyła mi się ze skrzyżowaniem 'Dziewczyny z konbini' i 'Znachora' 😅

Co ciekawe, w odróżnieniu od innych tego typu powieści, historie dotyczą nie tylko klientów, ale także pracowników sklepu, w pewnym momencie mamy także epizod detektywistyczny, co było dla mnie zaskoczeniem.

Brakowało mi jednak elementu magicznego, który tak dobrze spisał się chociażby w 'Opowieściach z kawiarni' czy 'Fotografie utraconych wspomnień'. Bez niego tego typu powieści owszem, są spokojne i przyjemne, ale też delikatnie w moim odczuciu nudne.

Książka jest też czasami bardzo naiwna w swojej prostocie i dość powtarzalna, jak to jedna rozmowa ze sklepikarzem odmienia losy wszystkich ludzi. Twierdzenie, że herbata z kukurydzy może wyciągnąć kogoś z nałogu alkoholowego też jest potencjalnie szkodliwe.

Całość zaklasyfikowałabym jako bardzo zwykłą, nie zapadającą w pamięć opowieść.

Z fabuły książka kojarzyła mi się ze skrzyżowaniem 'Dziewczyny z konbini' i 'Znachora' 😅

Co ciekawe, w odróżnieniu od innych tego typu powieści, historie dotyczą nie tylko klientów, ale także pracowników sklepu, w pewnym momencie mamy także epizod detektywistyczny, co było dla mnie zaskoczeniem.

Brakowało mi jednak elementu magicznego, który tak dobrze spisał się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowita opowieść. Bardzo nietypowa forma jak na kryminał. Najpierw poznajemy sytuację kilka lat po tragedii, potem cofamy się w przeszłość, część zagadek od razu się rozwiązuje i skupiamy się bardziej na ich konsekwencjach, a część trzyma nas w napięciu przy lekturze do ostatnich stron.

Do tego mamy szeroki rys psychologiczny wielu postaci, dzięki czemu możemy poznać ich motywacje i przyczyny różnych zachowań.

Jeden z ciekawszych kryminałów jakie czytałam w ostatnim czasie.

Niesamowita opowieść. Bardzo nietypowa forma jak na kryminał. Najpierw poznajemy sytuację kilka lat po tragedii, potem cofamy się w przeszłość, część zagadek od razu się rozwiązuje i skupiamy się bardziej na ich konsekwencjach, a część trzyma nas w napięciu przy lekturze do ostatnich stron.

Do tego mamy szeroki rys psychologiczny wielu postaci, dzięki czemu możemy poznać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Reportaż przbliża nam historie z życia Koreanek. Znajdziemy tam szeroki wachlarz opowieści... ale opowieści dosłownie o wszystkim.

Miałam wręcz wrażenie, że autorka chciała opowiedzieć o wszystkim co wie o Korei, spychajac tym samym opowieść o tytułowych Koreankach na zaplecze.

Sama struktura książki jest bardzo dziwna. Niby na początku mamy jeden wywiad i jego rozwinięcie, ale potem mamy kilka rozdziałów bez wywiadu, albo kilka wywiadów bez rozwinięcia. I do tego te przedziwne wstawki o jedzeniu, które bardzo wybijały mnie z rytmu czytania.

Jeżeli ktoś siedzi już w tematyce Korei trochę, nie dowie się z niej za wiele nowego. W książce jest wiele niedopowiedzeń, a fakty czasami przedstawiane są tak, aby szokować czytelnika, a nie przedstawić prawdę w sposób obiektywny. Brakuje także podania źródeł przytaczanych liczb.

Odwoływanie się i przytaczanie fragmentów innych książek popularnonaukowych i opowieści, które każdy zainteresowany tematem już czytał, sprawia, że cały materiał wydawał mi się bardzo wtórny.

Było kilka ciekawych fragmentów, na przykład o pocieszycielkach, ale ostatecznie autorka chciała chwycić za zbyt wiele tematów na raz, więc każdy był ledwie zarysowany. Nie czułam że jest to reportaż napisany przez eksperta, a raczej przez osobę zainteresowaną Koreą bardziej jako turysta. Nie ma w tym nic złego, po prostu nie tego oczekiwałam od takiego materiału.

Reportaż przbliża nam historie z życia Koreanek. Znajdziemy tam szeroki wachlarz opowieści... ale opowieści dosłownie o wszystkim.

Miałam wręcz wrażenie, że autorka chciała opowiedzieć o wszystkim co wie o Korei, spychajac tym samym opowieść o tytułowych Koreankach na zaplecze.

Sama struktura książki jest bardzo dziwna. Niby na początku mamy jeden wywiad i jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ostatnio mamy zatrzęsienie azjatyckich książek typu "comfort read" dziejących się na małej przestrzeni, najlepiej jeszcze z elementami magicznymi. Ale jeżeli komuś tak jak mi pasuje ten gatunek, to trafił na idealne czasy.

Historie w "Fotografie utraconych wspomnień" ułożone są w przemyślany sposób - autorka uniknęła problemu chociażby "Kamogawy", gdzie w każdej historii mieliśmy zbyt długi fragment ekspozycji, niemalże identyczny pomiędzy historiami.

Nie czułam także przesytu opowiadanymi historiami - myślę, że gdyby było ich więcej, książka byłaby nużąca, a tak to trzy opowieści, jeszcze tak różne między sobą, stanowiły idealną kompozycję - każda kolejna historia była ciekawsza od poprzedniej.

Bardzo doceniam też to, że autorka skupiła się także na historii samego fotografa, a nie tylko na jego gościach, co nadało całości dodatkowej głębi.

I jeszcze udało się autorce połączyć ze sobą wszystkie opowiadania w bardzo subtelny sposób. Czego chcieć więcej - w moim odczuciu bardzo udany reprezentant swojego gatunku, zdecydowanie do polecenia.

Ostatnio mamy zatrzęsienie azjatyckich książek typu "comfort read" dziejących się na małej przestrzeni, najlepiej jeszcze z elementami magicznymi. Ale jeżeli komuś tak jak mi pasuje ten gatunek, to trafił na idealne czasy.

Historie w "Fotografie utraconych wspomnień" ułożone są w przemyślany sposób - autorka uniknęła problemu chociażby "Kamogawy", gdzie w każdej historii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nastoletnią Natsuki spotyka w życiu wiele przykrych doświadczeń i świat wyobraźni stanowi dla niej sposób na ucieczkę. Niesamowicie ciekawie przedstawiony jest świat i cała fabuła z perspektywy dziecka z nałożonymi na to elementami magicznymi (szczególnie jeden epizod jej relacji z nauczycielem, gdzie realizm magiczny w powieści osiąga swój szczyt).

Drugim elementem, który pomaga Natsuki przetrwać ciężkie chwile jest jej ukochany dom dziadków położony głęboko w górach. Jeżeli macie jakieś miejsce, do którego często jeździliście w dzieciństwie, na pewno przyjdzie Wam na myśl podczas lektury.

Jednak ta “magiczna perspektywa”, która tak przypadła mi do gustu w przypadku nastoletniej Natsuki, bardzo gryzła mi się z dorosłą wersją głównej bohaterki, nadając całej postaci schizofreniczny charakter. Ponieważ w drugiej części fabuły zaczęło się robić…. no cóż, dziwnie.

Od razu może uprzedzę, że jeżeli nie przepadacie za makabrycznymi lub nieaprobowanymi społecznie zachowaniami, ta książka może nie być dla Was. Nie chcę tutaj za dużo zdradzać, ale ja osobiście przez kilka fragmentów ledwo przebrnęłam z wyrazem obrzydzenia na twarzy - im dalej w fabułę, takich scen było coraz więcej. A podkreślę, że zazwyczaj żaden kryminał mi nie straszny.

Z wieloma myślami, które próbuje przekazać nam autorka, łatwo się zgodzić i utożsamić - Sayaka Murata zwraca uwagę na sztywne ramy społeczne i problemy tych jednostek, które nie są się w stanie podporządkować społeczeństwu (nazywanemu tutaj wymownie Fabryką). Murata podkreśla absurdalne normy, których przestrzegamy, jednocześnie sama tworząc jeszcze bardziej zwariowane realia.

Jednak w moim odczuciu te myśli nie zostały wyczerpująco zarysowane - za każdym razem dostajemy tezę bez rozwinięcia, którego zdecydowanie mi tutaj zabrakło. Zamiast pokusić się o kontynuację rozważań, pójście o rok dalej, autorka dorzuca kolejną makabryczną scenę, odwracając nasza uwagę.

Dlatego też mam mieszane uczucia po lekturze. Czuję, że była ona wartościowa i zawierała ciekawe przemyślenia, jednak okropność niektórych zdarzeń równocześnie bardzo mnie odrzucała.

Jeżeli “Ziemianie” zostaną kiedyś przetłumaczeni na język polski, na pewno podzielą środowisko czytelnicze i wzbudzą wiele kontrowersji.

Nastoletnią Natsuki spotyka w życiu wiele przykrych doświadczeń i świat wyobraźni stanowi dla niej sposób na ucieczkę. Niesamowicie ciekawie przedstawiony jest świat i cała fabuła z perspektywy dziecka z nałożonymi na to elementami magicznymi (szczególnie jeden epizod jej relacji z nauczycielem, gdzie realizm magiczny w powieści osiąga swój szczyt).

Drugim elementem, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie czytajcie tej książki, serio.

Autorka wykreowała najbardziej bezmyślną główną bohaterkę jaką tylko można było sobie wyobrazić. Bohaterkę, którą dobrze podsumowuje zdanie: "jestem w ciąży i mam za wysokie ciśnienie - na pewno dobrym pomysłem będzie rozwiązywanie w tym momencie zagadki kryminalnej!". Hannah nie przejawia ani krzty rozumu, podejmuje dziwaczne decyzje, chce zostać pracownikiem roku codziennie wymykając się z pracy. Jest typową egocentryczną histeryczką.

Nie wiem także w jakiej rzeczywistości żyje autorka, ale mało prawdopodobne jest, żeby po dziesięciu latach od sprawy zabójstwa, nadal żył by nim cały kraj, co próbuje nam wmówić Ruth Ware. Co więcej, czytelnikowi ciężko jest uwierzyć w traumę głównej bohaterki, biorąc pod uwagę czas który minął od sprawy, to, jak krótko znała ofiarę oraz to, jak została przedstawiona jej relacja ze zmarłą.

Ponieważ postać ofiary, której rzekomo mamy współczuć, została przedstawiona jako jednowymiarowa złośliwa bogata jędza i nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie uwierzyć, że ktokolwiek by się z kimś takim trzymał.

Książkę czyta się błyskawicznie, ponieważ składa się ona wyłącznie z zapychająch na siłę strony dialogów o niczym, które w ogóle nie popychają fabuły do przodu, a jedynie kręcą się wokół majaczeń głównej bohaterki.

Narracja oraz sama historia irytowały mnie od początku, ale postanowiłam dotrwać do zakończenia, które i może byłoby satysfakcjonujące, gdyby czytelnik, który do niego dociera nie został wcześniej wymęczony fabułą o niczym.

Gorąco odradzam.

Nie czytajcie tej książki, serio.

Autorka wykreowała najbardziej bezmyślną główną bohaterkę jaką tylko można było sobie wyobrazić. Bohaterkę, którą dobrze podsumowuje zdanie: "jestem w ciąży i mam za wysokie ciśnienie - na pewno dobrym pomysłem będzie rozwiązywanie w tym momencie zagadki kryminalnej!". Hannah nie przejawia ani krzty rozumu, podejmuje dziwaczne decyzje,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Im dalej w las, tym widać, że autorka miała coraz mniej pomysłu na fabułę. Akcja od pewnego momentu w ogóle się nie rozwija, główna bohaterka dostarcza nam tylko w kółko wtórnych monologów.

Tak tak, w świecie wydawniczym wszyscy są biedni i pokrzywdzeni. Szczególnie główna bohaterka, która nie ma w sobie ani krzty wyobraźni i ani zalążka fabuły, a i tak narzeka na niesprawiedliwości jakich doświadcza. Jaki ten świat autorów niesprawiedliwy, posłuchajmy o tym przez trzysta stron.

Na początku książkę czytało się z zainteresowaniem. Jednak od pewnego momentu wiadomo, że autorka nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku i pragnie się, żeby książka po prostu się skończyła.

Im dalej w las, tym widać, że autorka miała coraz mniej pomysłu na fabułę. Akcja od pewnego momentu w ogóle się nie rozwija, główna bohaterka dostarcza nam tylko w kółko wtórnych monologów.

Tak tak, w świecie wydawniczym wszyscy są biedni i pokrzywdzeni. Szczególnie główna bohaterka, która nie ma w sobie ani krzty wyobraźni i ani zalążka fabuły, a i tak narzeka na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Także w tej powieści Lisa See imponuje rzetelnością researchu. Z posłowia autorki możemy dowiedzieć się o jej podróży na Chińską prowincję oraz o rozmowach ze świadkami historii i ekspertami w dziedzinie Chin.

Historia sama w sobie trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od lektury. Z zaciekawieniem chłonie się realia życia w dziewiętnastowiecznych Chinach.

Książka nie szczędzi nam także bardzo bolesnych, ale realistycznych opisów tradycji krępowania stóp, co może stanowić wyzwanie dla co wrażliwszych czytelników.

Będąc kobietą, czyta się tą książkę także z lekkim niedowierzaniem, widząc jaki los przypadał w udziale płci pięknej. Wszystkie absurdalne tradycje, przerażająco niska pozycja kobiet, a także ich trudy życia, pozwalają docenić postęp, jaki cały czas się dokonuje w pozycji kobiet w społeczeństwie. Nie potrafię zliczyć, ile w ostatnim czasie, kiedy gdzieś spacerowałam, myślałam o tym, że dla Chinki ze skrępowanymi stopami sprzed zaledwie dwustu lat taki dystans był niemalże niemożliwy do pokonania.

Jedynym moim zarzutem wobec książki jest lekka powtarzalność fabuły w powieściach Lisy See - mam tutaj na myśli porównanie do "Wyspy Kobiet Morza" (która ukazała się później, ale czytałam ją jako pierwszą). Troszeczkę czuło się pod koniec powtórkę z rozrywki, brakowało mi innego pomysłu na poprowadzenie akcji. Jeżeli jednak nie czytaliście wcześniej nic od Lisy See, kompletnie tego nie odczujecie.

Poza tym, książka do polecenia w stu procentach.

Także w tej powieści Lisa See imponuje rzetelnością researchu. Z posłowia autorki możemy dowiedzieć się o jej podróży na Chińską prowincję oraz o rozmowach ze świadkami historii i ekspertami w dziedzinie Chin.

Historia sama w sobie trzyma w napięciu i nie pozwala oderwać się od lektury. Z zaciekawieniem chłonie się realia życia w dziewiętnastowiecznych Chinach.

Książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza część książki dziejąca się w Azji zapowiadała wstęp do bardzo ciekawej opowieści. Bardzo kojarzyła mi się ze wszystkimi przeczytanymi reportażami o uciekinierach z Korei Północnej. Wręcz miałam wrażenie, że czytam kropka w kropkę to samo, co w jednej z biografii (może z wyjątkiem elementów nadprzyrodzonych).

Nie miałam jednak problemu z wtórnością materiału - tematyka interesowała mnie na tyle, że historia wciągnęła mnie od razu.

Emigracja Bari na Zachód to jednak już zupełnie inna bajka.

Współczesne odczytanie mitu o Bari było tak dosłowne, że zabierało cały element niewiadomej. Sam mit przytaczany jest na każdym kroku, więc z góry wiemy jakie będą losy bohaterki i nic nas nie zaskakuje.

Co chyba przeszkadzało mi najbardziej to to, że Bari jest statystką we własnym życiu -
wszystkie rzeczy w książce po prostu się dzieją, a ona stoi obok przyjmując to, co się wydarza. Przez to bardziej przypomina wchłaniającą wszystko gąbkę, niż ciekawą postać z osobowością. Jej nadprzyrodzony dar definiuje ją w stu procentach.

Nie do końca tego oczekiwałabym od współczesnego odczytania mitu. Jest to tak naprawdę tylko zmiana tła wydarzeń, ale odczytanie pozostaje bez zmian.

Zatem na dłużej pozostanie że mną tylko jedno Bari - miasto z Włoskiego wybrzeża, z którym od początku kojarzył mi się tytuł.

Pierwsza część książki dziejąca się w Azji zapowiadała wstęp do bardzo ciekawej opowieści. Bardzo kojarzyła mi się ze wszystkimi przeczytanymi reportażami o uciekinierach z Korei Północnej. Wręcz miałam wrażenie, że czytam kropka w kropkę to samo, co w jednej z biografii (może z wyjątkiem elementów nadprzyrodzonych).

Nie miałam jednak problemu z wtórnością materiału -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór jedenastu połączonych ze sobą opowiadań, które pokazują nam skrawki z życia bohaterów, których ścieżki co jakiś czas się przecinają, tworząc skomplikowaną sieć relacji.

Swoją szkatułkową formą książka przypominała mi bardzo "Kota w Tokio", gdzie także każda kolejna opowieść była dodatkowym puzlem w układance. W obu zbiorach opowiadań mamy także elementy magiczne, odrealnione. Jednak w "Grobowej ciszy" autorka dodatkowo podbiła każde opowiadanie smutkiem, samotnością bądź śmiercią lub morderstwem, co stanowiło ciekawy misz-masz gatunków.

Bardzo ciekawa lektura, która przypadnie do gustu wszystkim lubiącym powieści szkatułkowe.

Po "Ukochanym równaniu profesora" Yōko Ogawa ponownie dostarcza nam wspaniałą historię, która zostanie z nami na dłużej.

Zbiór jedenastu połączonych ze sobą opowiadań, które pokazują nam skrawki z życia bohaterów, których ścieżki co jakiś czas się przecinają, tworząc skomplikowaną sieć relacji.

Swoją szkatułkową formą książka przypominała mi bardzo "Kota w Tokio", gdzie także każda kolejna opowieść była dodatkowym puzlem w układance. W obu zbiorach opowiadań mamy także elementy magiczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To kolejna przeczytana przeze mnie koreańska powieść z elementami baśniowymi/fantasy i muszę przyznać, że o wiele bardziej do mnie trafiają koreańskie książki o takiej tematyce, niż zalewające nas ostatnio koreańskie "smutne książki o depresyjnym świecie, gdzie nic się nie dzieje".

Co prawda "Piekarnia czarodzieja" nie wyprzedzi "Starszej pani z nożem" w moim prywatny rankingu, ale nie zostaje daleko w tyle. Z powieści bije ciepło, mamy bohaterów z krwi i kości i widać, że autorce nie brakowało wyobraźni przy wymyślaniu nadprzyrodzonych wątków.

Cała koncepcja piekarni z elementami magicznymi przypomina nieco "Opowieści z kawiarni", czy "Kamogawa. Tropiciele smaków", chociaż nie poznajemy tutaj aż tak wielu klientów, a bardziej skupiamy się na pracownikach piekarni i wspomniany chłopcu.

To kolejna przeczytana przeze mnie koreańska powieść z elementami baśniowymi/fantasy i muszę przyznać, że o wiele bardziej do mnie trafiają koreańskie książki o takiej tematyce, niż zalewające nas ostatnio koreańskie "smutne książki o depresyjnym świecie, gdzie nic się nie dzieje".

Co prawda "Piekarnia czarodzieja" nie wyprzedzi "Starszej pani z nożem" w moim prywatny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wypożyczając inne książki w bibliotece zauważyłam przypadkowo, że jest też dostępny 'Piercing', więc postanowiłam dać mu szansę. Nie miałam pierwotnie w planach jej lektury, ale skoro nadarzyła się taka okazja, to szkoda było nie skorzystać.

Gdyby ta książka nie była tak krótka (133 strony), na pewno nie dotrwałabym do końca.

Jest to lektura dla ludzi o mocnych nerwach, których nie odrzucają szczegółowe opisy przemocy pod różnymi postaciami. I nie mówię tutaj o jednej czy dwóch scenach - nie ma rozdziału, w którym nie znaleźlibyśmy makabrycznych opisów znęcania się i okaleczania. Aż strach pomyśleć co siedzi w głowie autora.

Jeżeli jednak odpowiadają Wam takie klimaty, może to być książka dla Was. Mnie samą zainteresował jeden fragment, w którym wszystko przestaje iść zgodnie z planem głównego bohatera, jednak przeładowanie przemocą skutecznie ostudziło moje zainteresowanie i ledwo dotarłam do końca.

Wypożyczając inne książki w bibliotece zauważyłam przypadkowo, że jest też dostępny 'Piercing', więc postanowiłam dać mu szansę. Nie miałam pierwotnie w planach jej lektury, ale skoro nadarzyła się taka okazja, to szkoda było nie skorzystać.

Gdyby ta książka nie była tak krótka (133 strony), na pewno nie dotrwałabym do końca.

Jest to lektura dla ludzi o mocnych nerwach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niesamowicie ciekawa lektura. Połączenie problemów, z jakimi mierzą się często samotni i podupadający na zdrowiu seniorzy, z dynamicznym pełnym niebezpieczeństw światem zabójstw na zlecenie to pomysł szalony, ale jak najbardziej udany. Książka przełamuje i zaciera granice między różnymi gatunkami, łącząc je i mieszając bez opamiętania

Fabuła wciąga, przyprawia o szybsze bicie serca, a momentami wzrusza. Jeżeli kiedykolwiek powstanie serialowa lub filmowa adaptacja, jestem przekonana, że będzie to strzał w dziesiątkę. Na pewno sięgnę po więcej twórczości autorki.

Na koniec jeszcze kilka słów o tłumaczeniu - najlepsze tłumaczenie literatury koreańskiej z jakim do tej pory się zetknęłam. Żadne tam półśrodki (tłumaczenie z angielskiego) lub chaotyczna narracja (taka, co niejednego człowieka zgubi) - wszystko poukładane i logiczne, czyta się z czystą przyjemnością.

Niesamowicie ciekawa lektura. Połączenie problemów, z jakimi mierzą się często samotni i podupadający na zdrowiu seniorzy, z dynamicznym pełnym niebezpieczeństw światem zabójstw na zlecenie to pomysł szalony, ale jak najbardziej udany. Książka przełamuje i zaciera granice między różnymi gatunkami, łącząc je i mieszając bez opamiętania

Fabuła wciąga, przyprawia o szybsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książkę czyta się niesamowicie szybko. Akcja od razu wskakuje na najwyższe obroty i nie schodzi z nich aż do końca. Całość można przyrównać do bardzo dynamicznego serialu, gdzie każdy odcinek kończy się nagłym zwrotem akcji. Jednak drugą stroną medalu jest to, że na przestrzeni trzystu stron dzieje się tak dużo, że nie sposób mi teraz powtórzyć całej fabuły.

Świat przedstawiony przez autorkę jest niesamowicie barwny i zachęca do sięgnięcia po koreańską mitologię, co na pewno zamierzam uczynić w najbliższej przyszłości.

Może nie jest to najlepsza książka jaką przeczytałam w tym roku, ale na pewno można przy niej miło spędzić czas i pobudzić swoją wyobraźnię.

Książkę czyta się niesamowicie szybko. Akcja od razu wskakuje na najwyższe obroty i nie schodzi z nich aż do końca. Całość można przyrównać do bardzo dynamicznego serialu, gdzie każdy odcinek kończy się nagłym zwrotem akcji. Jednak drugą stroną medalu jest to, że na przestrzeni trzystu stron dzieje się tak dużo, że nie sposób mi teraz powtórzyć całej fabuły.

Świat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dawno tak bardzo nie odbiłam się od książki o tak dobrych recenzjach i często polecanej mi przez znajomych. Przed ostatnim rozdziałem podjęłam decyzję, żeby przedwcześnie zakończyć przygodę z Hyperionem.

Postanowiłam zatem wypisać elementy, które wpłynęły na mój negatywny odbiór tej powieści, które być może komuś pomogą zdecydować czy sięgnąć po tą książkę:

- Książka zaczyna się dość topornie - od początku dostajemy mnóstwo pojęć, nazw własnych, których autor nie wyjaśnia. Z tego powodu ciężko mi było wyobrazić sobie świat z krwi i kości. Autor konsekwentnie trzyma się tego i raczej niewiele nam wyjaśnia na przestrzeni całej powieści. Jeżeli lubicie wyobrażać sobie świat przedstawiony na podstawie precyzyjnych wyjaśnień i opisów, to tutaj na pewno tego nie znajdziecie.

- W każdym z rozdziałów poznajemy kolejne historie pielgrzymów, więc sześciokrotnie musimy od nowa wchodzić w nowa perspektywę i całą narrację - w połączeniu z moim pierwszym zarzutem bardzo irytowała mnie każda zmiana perspektywy, ponieważ każdorazowo zaburzała rytm czytania.

- Typowo dla książki sci-fi pisanej przez mężczyznę, postaci kobiecych jest jak kot napłakał, a jak już są to w formie statystek, niesamowicie urodziwych obiektów westchnień, lub ich postępowanie jest głównie motywowane miłosnymi uczuciami - bo wiadomo, nawet na odległych planetach za kilkaset lat oczywiście dominują mężczyźni, a kobiety dorzucamy do fabuły ze względów wyłącznie estetycznych.

- Same historie pielgrzymów w znacznej większości kompletnie mnie nie wyciągnęły. Jedynie historia ojca i córki zostanie w mojej pamięci na dłużej, ale dla niej samej myślę że nie warto męczyć się przez resztę fabuły.

Dawno tak bardzo nie odbiłam się od książki o tak dobrych recenzjach i często polecanej mi przez znajomych. Przed ostatnim rozdziałem podjęłam decyzję, żeby przedwcześnie zakończyć przygodę z Hyperionem.

Postanowiłam zatem wypisać elementy, które wpłynęły na mój negatywny odbiór tej powieści, które być może komuś pomogą zdecydować czy sięgnąć po tą książkę:

- Książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na początku powiem, że opis tej książki od razu przykuł moją uwagę. Dystopia rodem z 'Opowieści podręcznej', dodatkowo zawierajaca wątek azjatycki - potencjał pierwsza klasa.

Pierwsza część powieści spełniła moje oczekiwania - byłam w stanie pochłonąć ją za jednym zamachem. Powoli zbierałam w niej szczątkowe informacje o świecie przedstawionym, próbując poskładać je w całość i nieustannie pragnąc dowiedzieć się więcej.

Jednak gdy wreszcie w drugiej części doczekałam się wyjaśnienia, przyszło rozczarowanie - rozczarowanie niepotrzebnie rozwlekłą historią o przeszłości, która zmieniła tą interesującą opowieść w wyznania rozgoryczonej matki porzucającej dziecko.

Niestety od tego momentu książka dłużyła mi się niesamowicie, ponieważ wiedziałam, że historia nie zmierza w żadnym kierunku i niczym mnie już nie zaskoczy.

Autorka zbudowała bardzo interesujący świat, następnie nie do końca potrafiła uzasadnić w jaki sposób doszło do jego powstania. W zamian postanowiła zatem przeslizgnąć się po temacie i zanudzić czytelnika historyjkami o wyrzutach nieodpowiedzialnej matki.

Ta książka była dla mnie niesamowitym rozczarowaniem. Pierwsza część zapowiadała się znakomicie, dlatego zawód dalszej części boli tym bardziej.

Powieść nie przychodzi do nas z niczym nowym - lepsze dystopie znajdziemy u George'a Orwella czy Margaret Atwood, a prawdziwe historie odbierania dzieci rodzinom chociażby w '27 śmierch Toby'ego Obeda'. Nie ma tutaj także mowy o żadnym napięciu, emocjach, a tym bardziej zaskoczeniu w jakiejkolwiek formie.

Na początku powiem, że opis tej książki od razu przykuł moją uwagę. Dystopia rodem z 'Opowieści podręcznej', dodatkowo zawierajaca wątek azjatycki - potencjał pierwsza klasa.

Pierwsza część powieści spełniła moje oczekiwania - byłam w stanie pochłonąć ją za jednym zamachem. Powoli zbierałam w niej szczątkowe informacje o świecie przedstawionym, próbując poskładać je w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak zwykle w książkach japońskich najbardziej zachwycił mnie pomysł. Idea poszukiwania smaku, którego klient spróbował przed laty, wydała mi się bardzo oryginalna. Z książki biło także niesamowite ciepło, spokój i przywiązanie do zmian por roku. Polecam także porządnie się najeść przed lekturą - liczba przyrządzanych smakowitych dań u niejednego pobudzi apetyt.

Na podstawie książki powstał japoński serial, więc jeżeli kogoś wciągnie świat Kamogawy, może pozostać w nim dłużej.

Jeżeli czytaliście 'Zanim wystygnie kawa', zapewne poczujecie się, jakbyście czytali bliźniaczo podobną powieść. Tutaj jednak w moim odczuciu nie wszystko zagrało tak dobrze, jak w 'Zanim wystygnie kawa'. Każdy rozdział przebiegał według jednego schematu, zmieniała się tylko osoba i potrawa, nawet dialogi bywały takie same pomiędzy rozdziałami. Niestety czułam się tak, jakbym pięć razy czytała jedno i to samo. Pięć, mimo że całość składa się z sześciu części - w ostatnim rozdziale dostajemy 'na deser' najbardziej oryginalną i zapadającą w pamięć opowieść, która zdecydowanie wybija się na tle innych i którą zapamiętam na dłużej.

Z rzeczy, których zabrakło, najbardziej dotkliwie odczułam brak rozwoju postaci ojca policjanta i pomagające mu córki. Liczyłam, że wraz z każdym kolejnym rozdziałem, poznamy ich trochę bardziej, tak, jak to miało miejsce chociażby w przypadku właścicieli kawiarni w 'Zanim wystygnie kawa'.

Jeżeli jednak jesteście zakochani w serii 'Opowieści z kawiarni', 'Kamogawa' może urzec was w podobny sposób i nie będą Wam przeszkadzać drobne niedociągnięcia.

Jak zwykle w książkach japońskich najbardziej zachwycił mnie pomysł. Idea poszukiwania smaku, którego klient spróbował przed laty, wydała mi się bardzo oryginalna. Z książki biło także niesamowite ciepło, spokój i przywiązanie do zmian por roku. Polecam także porządnie się najeść przed lekturą - liczba przyrządzanych smakowitych dań u niejednego pobudzi apetyt.

Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z mnóstwem faktów i ciekawostek o codziennym życiu w Korei, zwyczajach i tradycjach. Całość podzielona jest na sekcje i krótkie rozdziały, które w zwięzłej formie przybliżają nam kolejne aspekty życia w Korei, takie jak koreańskie święta, jedzenie, praca, popkultura i wiele innych.

Poruszonych tematów jest naprawdę sporo, jednak taka mnogość wątków nie pozostawia za dużo miejsca na głębszą analizę, raczej na wstępne zaznajomienie z tematem. Zatem jeśli wasze zainteresowanie Koreą dopiero kiełkuje, jest to idealne miejsce by rozpocząć swoją podróż.

Jeśli jednak interesujecie się Koreą już jakiś czas, oglądacie filmiki Pyry w Korei albo Pierogi z Kimchi na YouTube, raczej nie znajdziecie tutaj wiele nowych informacji, raczej podsumowanie tego, co już i tak w znakomite większości wiecie.

Nie znaczy to, że w takim przypadku książkę czyta się źle. Całość podana jest w bardzo przystępny, często humorystyczny sposób, który umila nam czytanie, nawet jeśli większość faktów jest nam już znana.

Jednej rzeczy, której mi zabrakło - jako osobie uczące się koreańskiego - to koreańskich nazw zapisanych w hangulu (koreańskim alfabecie) obok ich zromanizowanego zapisu. Osoby, które dotarły dalej w nauce tego języka wiedzą, jak nieintuicyjne są zromanizowane słowa koreańskie i jak frustrujące jest ich czytanie. Nie bez powodu osobom uczącym się koreańskiego poleca się jak najszybszą rezygnację z tej formy zapisu.

Myślę, że jest to książka głównie skierowana do osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z poznawaniem Korei lub są wiernymi fanami Pyry. Jeżeli nie należycie do tej pierwszej grupy, najprawdopodobniej mało co was zaskokoczy, możecie jednak odświeżyć swoją wiedzę.

Książka z mnóstwem faktów i ciekawostek o codziennym życiu w Korei, zwyczajach i tradycjach. Całość podzielona jest na sekcje i krótkie rozdziały, które w zwięzłej formie przybliżają nam kolejne aspekty życia w Korei, takie jak koreańskie święta, jedzenie, praca, popkultura i wiele innych.

Poruszonych tematów jest naprawdę sporo, jednak taka mnogość wątków nie pozostawia...

więcej Pokaż mimo to