Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Każdy ma swojego anioła stróża, a przynajmniej część osób w to wierzy. Co się jednak wydarzy, gdy ktoś go straci? Umrze? A może tylko będzie miał pecha trochę częściej niż "wszyscy"? A może... Sam stanie się swoim aniołem stróżem? I jeszcze uratuje swojego opiekuna, okaleczonego i bezbronnego, męczącego się na ziemi w formie pół-anielskiej, pół-ludzkiej, a przy okazji odmieni życiu kilku innych osób?

"Tam, gdzie spadają anioły" to prosta, ale zarazem bardzo głęboka i wzruszająca opowieść. Proste i często przerysowane, kontrastowe wobec siebie postacie idealnie pokazują bolesną specyfikę naszych czasów i zamknięcie nie tylko na sprawy boskie, ale i przede wszystkim ludzkie. Uczy, krzepi, daje nadzieję - i zastanawia. Może jednak anioły istnieją naprawdę i nie są tylko domeną chrześcijańską? Może każdy jednak ma takiego swojego opiekuna? A może Zło zostało stworzone umyślnie i tak naprawdę jest... dobre? Jest równowagą dla dobra, bo żadne bez tego drugiego nie miałoby znaczenia? Może wszystko ma swoją drugą stronę medalu, a życie nie jest tylko i wyłącznie czarno-białe. Może miłość to nie ratowanie ukochanej osoby przed każdym, nawet najmniejszym bólem? Może to właśnie pozwalanie jej na cierpienie, by stała się mądrzejsza i dojrzalsza?

I może jednak świat jest trochę trudniejszy i bardziej skomplikowany, niż nam się zwykle wydaje?

Każdy ma swojego anioła stróża, a przynajmniej część osób w to wierzy. Co się jednak wydarzy, gdy ktoś go straci? Umrze? A może tylko będzie miał pecha trochę częściej niż "wszyscy"? A może... Sam stanie się swoim aniołem stróżem? I jeszcze uratuje swojego opiekuna, okaleczonego i bezbronnego, męczącego się na ziemi w formie pół-anielskiej, pół-ludzkiej, a przy okazji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem nie liczcie na full recenzję. Będzie krótko i na temat: genialna książka. Głęboka, szczera, z przymrużeniem oka i ogromnym humorem, ale idealnie pokazująca przewrotność życia - i udowadniająca, że każdy film ma szczęśliwe zakończenie i trzeba cały czas myśleć pozytywnie. Dwoje nienormalnych do granic możliwości ludzi i jeszcze mniej zwyczajnych przyjaciół i rodziny, stanowiących doskonałe tło, walka o własne szczęście - i powrót do pełni życia oraz zdrowia psychicznego. Nie do opisania, ot, doskonała. Niczego jej nie brakuje.

Tym razem nie liczcie na full recenzję. Będzie krótko i na temat: genialna książka. Głęboka, szczera, z przymrużeniem oka i ogromnym humorem, ale idealnie pokazująca przewrotność życia - i udowadniająca, że każdy film ma szczęśliwe zakończenie i trzeba cały czas myśleć pozytywnie. Dwoje nienormalnych do granic możliwości ludzi i jeszcze mniej zwyczajnych przyjaciół i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze trudno mi było zrozumieć PRL. Niby było źle i wszyscy się cieszyli, gdy oficjalnie została zakończona, a z drugiej strony zawsze wspominają ją z rozrzewnieniem i nieraz słyszę, że w sumie, to wtedy było lepiej niż dzisiaj.
I chociaż moje dzieciństwo też miało swoje Maczugi, tazosy, Pokemony i karteczki z W.I.T.C.H, trudno mi zrozumieć gumę „Donald” i zachwyt zwykłymi spodniami jeans – bo dzisiaj każdy może takie mieć, jeżeli tylko weźmie trochę pieniędzy i ruszy tyłek do sklepu. Albo nawet nie, bo przecież pojawiło się coś takiego jak zakupy przez Internet.
Mam sporą wyobraźnię, ale w tym przypadku mnie zawodzi, bo nie mogę dobrze zrozumieć okresu młodości moich rodziców. Źle mi z tym, w pewien sposób – o dziwo łatwiej jest mi ogarnąć myślą codzienne życie ludzi z okresu II wojny światowej niż tych, którzy dojrzewali jakieś 30 lat temu! Zawsze, gdy o tym myślę, widzę przed oczami moją obecną historyczkę, która, gdy kończy opowiadać o gumie „Donald” właśnie czy innych ważnych elementach PRLowskiej rzeczywistości, patrzy na nas jakby wyrwana z transu i z bólem zauważa, że nic nie rozumiemy i „nie czujemy tego”. Trudno zrozumieć coś, czego się samemu nie przeżyło i co jest tak, wbrew pozorom, naprawdę odległe. O wojnie mamy teraz masę filmów, seriali, książek – tak łatwo identyfikować się z jednym z bohaterów i „poczuć na sobie cień wojny”. A o Polskiej Republice Ludowej tylko się mówi, i to mówi o niej babcia, po raz setny, zdaje się, kiedy chętnie już byśmy wrócili do Fejsa, a nie siedzieli i słuchali tych samych anegdotek.
Na szczęście trafiłam na „Denim blue” Katarzyny Ryrych. Sama nie wiem, czemu akurat sięgnęłam po tę książkę – przypadek? Przeznaczenie? W każdym razie obietnica zawarta w posłowiu sprawiła, że od razu zapragnęłam od tej książki rozpocząć przygodę wakacyjną – podróż w przeszłość, nieodległą, w której jeansy były marzeniem, telewizor był jeden na cały blok, o ile w ogóle, a dzieciaki wymieniały listy z młodymi Rosjanami, „aby ich polsko – radziecka przyjaźń trwała na wieki”. Przeniosłam się do Polskiej Republiki Ludowej, a konkretnie jej „stolicy” – Nowej Huty.
Książka opowiada historię chłopaka, Zygi, dla którego komunistyczna rzeczywistość jest codziennym życiem. Mieszka on w hotelu robotniczym tylko dlatego, że inne mieszkania były za małe dla jego rodziny, więc przyznano im właśnie takie, ale matka Zygi musi pracować jako dozorczyni (czyli, krótko mówiąc, sprzątaczka), by sobie na nie „zasłużyć”. Chłopak mieszka w jednym pokoju razem z ciotką, która wciąż obawia się powtórnego ataku ze strony Niemców (ale tylko z RFN – bo w NRD to są ci dobrzy Niemcy), dwoma siostrami, z których jedna potajemnie spotyka się z hipisem, a druga koresponduje z tajemniczym Kalusem z Niemiec, a sam marzy tylko o tym, by mieć wymarzoną parę prawdziwych, zachodnich jeansów – weblerów albo leerów – tak jak pewna Czarna Owca, o opalonych nogach, która chodzi z nim do szkoły i mieszka w pokoju o niebieskich ścianach z żółtym dywanem…
„Denim blue” to opowieść… o życiu. Życiu, które wcale nie różni się zbytnio od obecnego, jak się okazuje. Bo chociaż pralkę raczej każdy z nas w domu ma, mało kto już pisze listy, a w sklepach można coś kupić i to nie „na kartkę” czy za nielegalnie zdobyte dolary, a za nasze polskie złotówki, to każdy dojrzewający Polak mierzy się z podobnymi problemami. Zygmunt musi zmierzyć się z trudną rzeczywistością komunistycznego świata, w którego ideologię nie wierzy, problemami w osiągnięciu marzeń, które dziś zdają się być błahostką – jak właśnie kupno jeansów czy telewizora dla rodziny. Ale staje też przed problemami znanymi i dzisiejszej młodzieży – takimi jak poświęcenie się w imię rodziny, pierwsza praca, przyjaźń, pierwsze zauroczenia i nieporozumienia… Wszystko, co związane z dojrzewaniem.
Książka ta pozwala dojrzeć, że chociaż czasy są różne, to ludzie są tacy sami – czują to samo, mają takie same problemy, czują to samo. A o tym wszystkim czytelnik przekonuje się, zagłębiając się w świat „młodości naszych rodziców” – czy można sobie wymarzyć lepszą lekcję historii?

Maja Julia Rosińska

Zawsze trudno mi było zrozumieć PRL. Niby było źle i wszyscy się cieszyli, gdy oficjalnie została zakończona, a z drugiej strony zawsze wspominają ją z rozrzewnieniem i nieraz słyszę, że w sumie, to wtedy było lepiej niż dzisiaj.
I chociaż moje dzieciństwo też miało swoje Maczugi, tazosy, Pokemony i karteczki z W.I.T.C.H, trudno mi zrozumieć gumę „Donald” i zachwyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa. Inna. Intrygująca. Tajemnicza. Z oryginalnym pomysłem i prowadzeniem akcji - niby opisywanie czegoś w pamiętniku to nie nowość, ale tutaj jest to coś świeżego, czyta się z zapartym tchem - wszędobylskie obrazki i dopiski oraz barwne postacie głównych bohaterów, a w szczególności samej Catchy, dodają tylko smaku. Trzeba też zwrócić uwagę na coś, z czym zetknęłam się po raz pierwszy - do książki dołączona jest masa papierów. Papierów, tak. Zaproszenie na ślub po francusku, wycinki z gazet, kartki wyrwane z kalendarza... To wskazówki od Catchy dla Emmy, które pomogą jej znaleźć Victora - nikt nie może widzieć!

Ciekawa. Inna. Intrygująca. Tajemnicza. Z oryginalnym pomysłem i prowadzeniem akcji - niby opisywanie czegoś w pamiętniku to nie nowość, ale tutaj jest to coś świeżego, czyta się z zapartym tchem - wszędobylskie obrazki i dopiski oraz barwne postacie głównych bohaterów, a w szczególności samej Catchy, dodają tylko smaku. Trzeba też zwrócić uwagę na coś, z czym zetknęłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę podróżnicza - malownicza Afryka, walka o przetrwanie, do której motywuje miłość, a po niej jeszcze gorsza wojna - wojna światowa, druga. Okazuje się, że to, co przyświecało wędrówce, wyczekana nagroda, wcale nie będzie dana tak szybko i będzie wymagała więcej walki, niż można to sobie było w ogóle wyobrazić. Bariery społeczne, kulturowe, emocjonalne. Wojna, skłócone państwa - a więc i oddzieleni od siebie kochankowie, dojrzewanie, tragizm wojny o wielu obliczach, prawdziwa miłość - nieco romantyczna w książkowy sposób, pełna czułych wyznań, ale na pewno nie łatwa - czy wojna, dawna miłość, głupie błędy ze skutkami na całe życie, odległość, czas... Czy cokolwiek może przeszkodzić miłości? Czy będzie ona taka sama jak w marzeniach dziecinnych, kiedy do głowy nawet człowiekowi nie przyszło, że na świecie może dziać się coś takiego?
Bardzo prawdziwa i głęboka, a jednocześnie, mimo tragicznych wydarzeń, lekka, ciepła, klimatyczna i motywująca - cudowna.

Trochę podróżnicza - malownicza Afryka, walka o przetrwanie, do której motywuje miłość, a po niej jeszcze gorsza wojna - wojna światowa, druga. Okazuje się, że to, co przyświecało wędrówce, wyczekana nagroda, wcale nie będzie dana tak szybko i będzie wymagała więcej walki, niż można to sobie było w ogóle wyobrazić. Bariery społeczne, kulturowe, emocjonalne. Wojna, skłócone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę romans, trochę obyczajówka, a nawet trochę podróżnicza. Fajny klimat, męczące bywają "gadki o niczym" (masa opisów, jaki to fajny film widziała Zuzia itd.), co z początku dodaje klimatu i pozwala czytelnikowi uwierzyć w tę postać i jej świat, a później po prostu nudzi - jak i wklejane wycinki z gazet, z początku ciekawy element, później coś niepotrzebnego, co osobiście omijałam. Wpisy Joachim - to jest właśnie element podróżnicy, jego historia jest równie poruszająca, choć ta miłość, którą obdarzył obcą dziewczynę, z początku zdaje się być nieco sztuczna.
Książka o wszystkim, czyli taka, jakie lubię najbardziej - jakby to powiedziała moja mama, zapytana o czym opowiada "Tylko dzięki miłości" - to książka o życiu i o ludziach. Wzruszająca, poruszająca - zwłaszcza od momentu, gdy wybucha II wojna światowa i nagle wpisy Zuzi zupełnie się zmieniają, Joachima znikają...
Tak łatwo zanurzyć się w tym świecie, tak na dobrą sprawę, tak niewiele różniącym się od dzisiejszego...

Trochę romans, trochę obyczajówka, a nawet trochę podróżnicza. Fajny klimat, męczące bywają "gadki o niczym" (masa opisów, jaki to fajny film widziała Zuzia itd.), co z początku dodaje klimatu i pozwala czytelnikowi uwierzyć w tę postać i jej świat, a później po prostu nudzi - jak i wklejane wycinki z gazet, z początku ciekawy element, później coś niepotrzebnego, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piękna opowieść o codzienności, o życiu i ludziach, jak to mówi moja mama, gdy pytam ją, o czym czyta. Miłość, przyjaźń, poświęcenie, tęsknota... Wszystko, z czym tylko się stykamy w całym swoim życiu. Niesamowicie klimatyczna i ciepła opowieść, świetnie napisana - chociaż brak tu wyścigów i wybuchów, "Drogę do Różan" czyta się jednym tchem, całkowicie zatapiając się w świat szlacheckiego dworku w tytułowych Różanach i Krakowa, pyszności pani Zuzanny i wonnych róż...

Piękna opowieść o codzienności, o życiu i ludziach, jak to mówi moja mama, gdy pytam ją, o czym czyta. Miłość, przyjaźń, poświęcenie, tęsknota... Wszystko, z czym tylko się stykamy w całym swoim życiu. Niesamowicie klimatyczna i ciepła opowieść, świetnie napisana - chociaż brak tu wyścigów i wybuchów, "Drogę do Różan" czyta się jednym tchem, całkowicie zatapiając się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitna. Chociaż przy pierwszej części stwierdziłam, że stworzony przez autorkę świat jest nieco naciągany, teraz chciałabym zmienić zdanie. Nawet nie dlatego, że w "Wiernej" mamy wyjaśnienie, dlaczego jest właśnie taki (genialny pomysł, tego bym się nie spodziewała). Świat ten jest tak porywający, bo niewiele różni się od naszego - żyją w nim ludzie o takich samych problemach, uczuciach, obawach, marzeniach... Świetnie skrojone postacie, "przelotówka" przez wszystkie problemy, z jakimi mierzy się człowiek, zwłaszcza młody, od pierwszych zauroczeń i dojrzałej miłości, przez przemoc w rodzinie, śmierć, zdradę, poświęcenie... Całe spektrum człowieczeństwa. Wszystko to świetnie opisane. Wartka akcja, humor, PRAWDZIWOŚĆ, wciągające historie, bohaterowie, z którymi tak łatwo się utożsamiać, wiele mądrych zapisanych słów i treści zawartych między wierszami. Dawno nie czytałam tak świetnej książki. Cały świat zawarty w kilku czarnych znaczkach postawionych na kartkach. Magia.

Wybitna. Chociaż przy pierwszej części stwierdziłam, że stworzony przez autorkę świat jest nieco naciągany, teraz chciałabym zmienić zdanie. Nawet nie dlatego, że w "Wiernej" mamy wyjaśnienie, dlaczego jest właśnie taki (genialny pomysł, tego bym się nie spodziewała). Świat ten jest tak porywający, bo niewiele różni się od naszego - żyją w nim ludzie o takich samych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wspaniała. Bardzo głęboka, wyzwanie interpretacyjne, masa ukrytych treści, w groteskowy sposób przedstawiająca świat (nie tylko Rosji lat 30. XX wieku, poniekąd również dzisiejszy), społeczeństwo i człowieka jako istotę słabą i podporządkowaną przyjętym normom - tchórza. Szalona, trudna, zabawna. Próby zrozumienia jej to świetna zabawa. Jedyne co irytujące, to zwroty typu "Dalej, dalej, za mną, mój czytelniku!". Co najdziwniejsze - postacie tytułowe pojawią się dopiero w drugiej części powieści i nie odgrywają najważniejszej roli w całej powieści.

Wspaniała. Bardzo głęboka, wyzwanie interpretacyjne, masa ukrytych treści, w groteskowy sposób przedstawiająca świat (nie tylko Rosji lat 30. XX wieku, poniekąd również dzisiejszy), społeczeństwo i człowieka jako istotę słabą i podporządkowaną przyjętym normom - tchórza. Szalona, trudna, zabawna. Próby zrozumienia jej to świetna zabawa. Jedyne co irytujące, to zwroty typu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To zdecydowanie dobre źródło informacji nt. Przyrzeczenia, Prawa w sumie też. Masa informacji, wyczerpujące opisy, źródła... Idealne dla naprawdę zainteresowanych historią ruchu. Jeżeli ktoś po prostu chce się "czegoś" dowiedzieć, polecam również, ale do przejrzenia. Sama lubię historię, ale ta książka jest męcząca i dość nudna. Dlatego pierwszą połowę się przeczytało, drugą - przekartkowało w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Skoro to kompendium wiedzy dot. Przyrzeczenie, brakowało mi jednej rzeczy - samych Przyrzeczeń. Obrzędów. Przecież to temat - rzeka! A znalazła się tu zaledwie kilka cytacików opisujących uroczystość. Myślę, że nawet bardziej przy lekturze ubawiłby się zbzikowany historyk, niż harcerz (choć oczywiście jednego nie wyklucza drugiego).

To zdecydowanie dobre źródło informacji nt. Przyrzeczenia, Prawa w sumie też. Masa informacji, wyczerpujące opisy, źródła... Idealne dla naprawdę zainteresowanych historią ruchu. Jeżeli ktoś po prostu chce się "czegoś" dowiedzieć, polecam również, ale do przejrzenia. Sama lubię historię, ale ta książka jest męcząca i dość nudna. Dlatego pierwszą połowę się przeczytało,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I wreszcie jest, "Błękitnokrwista wampirzyca", ostatnia część serii o Sabinie Kane. Wyczekiwana, wytęskniona... ale czy po niej będziemy tęsknić za całą opowieścią?

Zdecydowanie. Widać, jak wiele nauczyła się autorka przez te wszystkie lata prowadzenia czytelników przez tak krótki fragment życia głównej bohaterki. Świat przez nią wykreowany nie jest wcale taki wyjątkowy, a jednak wciąga bez reszty. Bohaterka nie jest ani trochę wyidealizowana czy bardzo różniąca się od innych bohaterskich kobiet - a jednak zachwyca. W czym tkwi fenomen serii, a przede wszystkim tejże części?

W prawdziwości. "Błękitnokrwista wampirzyca" jest na to najlepszym dowodem. Jest w niej wszystko - miłość i przyjaźń oraz problemy z nimi związane, trud ich utrzymania, radość zwycięstw, gorycz po przegranych bitwach, rodzina, partnerstwo, małżeństwo, więzy krwi, braterstwo dusz, zaginione i odnalezione osoby, patos, sarkazm i ogrom żartów oraz śmiechu (genialne poczucie humoru, wyczucie ludzi i sytuacji oraz rozładowywanie napięcia), śmierć, żałoba i nowe życie. W jeden historii autorka zawarła cały świat, cały prawdziwy świat, a wszystko to w fantastycznej rzeczywistości. Można by powiedzieć, że niektóre epizody czy wątki są oklepane, że to już było - zgodzę się z tym, jednak po skończeniu lektury nie mogę wyjść spod wrażenia i otrząsnąć się z czaru, który niewątpliwie na mnie rzucono.

Co tu dużo mówić - razem z panią Wells uczyłam się poznawać i charakteryzować rzeczywistość, razem z Sabiną podejmowałam trudne decyzje, kochałam i cierpiałam - dorastałam. I nie żałuję tego.

(PS świetne zakończenie, a to się bardzo rzadko zdarza.)

I wreszcie jest, "Błękitnokrwista wampirzyca", ostatnia część serii o Sabinie Kane. Wyczekiwana, wytęskniona... ale czy po niej będziemy tęsknić za całą opowieścią?

Zdecydowanie. Widać, jak wiele nauczyła się autorka przez te wszystkie lata prowadzenia czytelników przez tak krótki fragment życia głównej bohaterki. Świat przez nią wykreowany nie jest wcale taki wyjątkowy, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy może istnieć między mężczyzną a kobietą, a tym bardziej między małżeństwem... aranżowanym? Czy małżeństwa tego typu to dobry sposób na prawdziwą miłość - również, a może przede wszystkim, w dzisiejszych czasach, w których tak trudno o prawdziwe i głębokie uczucie oparte na przyjaźni? I czy marzenia się spełniają?

Na te pytania odpowiedź znalazła główna bohaterka "Idealnie dobranych", Anne Blythe (tak, tak, jak Ania z Zielonego Wzgórza po wyjściu za mąż - matka Anne miała bzika na punkcie tej serii). Dziennikarka, debiutująca pisarka, kobieta 34-ro letnia z niezłym doświadczeniem w sprawach damsko - męskich, bo po wielu związkach - jak się łatwo domyślić, nieudanych. Pewnego dnia przez przypadek znalazła na ulicy wizytówkę firmy Blythe&Company, która właśnie zajmuje się współczesną aranżacją małżeństw. Zdesperowana i wyjątkowo samotna kobieta, która akurat co zerwała ze swoim "być-może-tym-jedynym" (który jednak tym jedynym nie był, a na pewno nie dla niej ani tej, z którą ją zdradził) po pewnym czasie postanawia dowiedzieć się, o co chodzi. W tajemnicy przed swoją przyjaciółką-prawniczką, która zawsze jest jej zdrowym rozsądkiem i ostoją moralności, postanawia zainwestować dziesięć tysięcy dolarów, żeby dać się wysłać na ekskluzywny wakacje w Meksyku, gdzie pozna idealnego dla siebie partnera, a następnego dnia... Weźmie z nim ślub.

To zaskakująca, lekka, tryskająca pozytywną energią i humorem opowieść. Lekki romans, pełen błyskotliwych żartów, świetnie napisany i pokazujący miłość oraz małżeństwo z innej strony, niż zwykło się na nie patrzeć, tak samo małżeństwo aranżowane. Czy związek kobiety z mężczyzną powinien opierać się na przyjaźni? Czy taka relacja może łączyć mieszkańców Wenus i Marsa? Czy warto trzymać w domu po dwa egzemplarze tych samych książek oraz czy to normalne wyjść za mąż za faceta, którego zna się niecałą dobę, a to do tego nie ma czarnych włosów i niebieskich oczu (a więc nie jest w twoim typie)? Losy Anne i Jacka oraz ich małżeńskie perypetie pokazują, jak trudną sprawą jest związek małżeński i że o jego powodzeniu nie decyduje zauroczenie drugą stroną lub jej znajomość, a ciężka praca i chęć wypracowywania kompromisów.

Powieść Catherine McKenzie „Idealnie dobrani” uczy, bawi, trzyma w napięciu, porusza, wzrusza i nieco z przymrużeniem oka, a przy tym z ogromną powagą i czułością, opowiada o trudnych i zmiennych kolejach ludzkiego losu – w którym, o dziwo, marzenia mogą się spełnić, a rudowłosa, romantyczna Ania może znaleźć swojego… Jacka.

Czy może istnieć między mężczyzną a kobietą, a tym bardziej między małżeństwem... aranżowanym? Czy małżeństwa tego typu to dobry sposób na prawdziwą miłość - również, a może przede wszystkim, w dzisiejszych czasach, w których tak trudno o prawdziwe i głębokie uczucie oparte na przyjaźni? I czy marzenia się spełniają?

Na te pytania odpowiedź znalazła główna bohaterka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Rzeka" to opowieść o tworzącej się drużynie harcerek - jej akcja rozgrywa się w 1934 roku. Harcerstwo od tego czasu bardzo się zmieniło. Czy aby na pewno?

Choć niewątpliwie dzisiaj trudniej o założenie drużyny i zarządzanie nią - załatwienie wszystkiego z hufcem, dyrektorem szkoły, rodzicami, stosów papierów... Książka wciąż jest aktualna. Nie opisuje, jak prowadzić drużynę pod względem prawnym - a jednak można ją nazwać poradnikiem. I choć dzisiejsi harcerze rozmawiają na inne tematy i pewnie nie uczą się cerowania pończoch, to harcerz w każdym wieku wiele wyciągnie z jej lektury - co wyjątkowe jak na książkę o tematyce harcerskiej, gdyż większość jest pisana pod kątem instruktorów. Chociaż "Rzeka" będzie dla tych niewątpliwie ciekawym materiałem i inspiracją, przeznaczona zdaje się być dla zastępowych - co nie znaczy, że bezfunkcyjni nie odnajdą w niej czegoś dla siebie.

"Rzeka" bowiem pokazuje, czym tak naprawdę jest harcerstwo i jaki powinien być każdy harcerz - i każdy człowiek, uczeń, rodzic, autorytet. Choć akcja skupia się wokół prowadzenia i organizacji zbiórek zastępów, a później i drużyny, na końcu obozu, najbardziej rzuca się w niej wyraźnie, a zarazem subtelnie i zupełnie naturalnie ukazujący się archetyp drużynowego, zastępowego, idealna zbiórka - powiedziałabym, że powinna być to lektura obowiązkowa dla funkcyjnego na każdym szczeblu Związku. Oczy, jak zainteresować dzieci tematem, jak nauczyć je tego, co najważniejsze - i z rzeczy harcerskich, i życiowych. Jak być autorytetem, motywować, bawić, dodawać otuchy i przewodzić. Można ją czytać miliony razy i nigdy się nie nudzi, i co raz znajduje się w niej nowe treści - dlatego też polecam ją każdemu, również "cywilom". To książka, która pokazuje, jak powinniśmy żyć - bo przecież harcerstwo to nie jest coś, co się umie, a coś, czym się jest - to styl życia.

"Rzeka" to opowieść o tworzącej się drużynie harcerek - jej akcja rozgrywa się w 1934 roku. Harcerstwo od tego czasu bardzo się zmieniło. Czy aby na pewno?

Choć niewątpliwie dzisiaj trudniej o założenie drużyny i zarządzanie nią - załatwienie wszystkiego z hufcem, dyrektorem szkoły, rodzicami, stosów papierów... Książka wciąż jest aktualna. Nie opisuje, jak prowadzić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Koniec mangi nie był zaskakujący, chociaż dobrze rozegrany i ładnie podsumowany wyraźnym przesłaniem. Szybko zmieniały się sceny akcji, raz główna bohaterka, raz morderca, co dodawało dynamizmu, ale też mogło nieco zakręcić w głowie.
Ciekawą rzeczą były dodatkowe opowieści, zupełnie niezwiązane z "Blue heaven" - i powiem, że nawet lepsze od całej mangi. Nie wiem, co chciał osiągnąć artysta, w ogóle je gdzieś opublikować, pokazać i zainteresować czytelnika, bo niedługo wyda tę historię w osobnym tomie... Była ciekawa. Magiczna. Tajemnicza. Dalej nie do końca wiadomo, o co cho. Pochłonęła całą moją uwagę, tak że szybko zapomniałam o najważniejszym elemencie tomu.

Koniec mangi nie był zaskakujący, chociaż dobrze rozegrany i ładnie podsumowany wyraźnym przesłaniem. Szybko zmieniały się sceny akcji, raz główna bohaterka, raz morderca, co dodawało dynamizmu, ale też mogło nieco zakręcić w głowie.
Ciekawą rzeczą były dodatkowe opowieści, zupełnie niezwiązane z "Blue heaven" - i powiem, że nawet lepsze od całej mangi. Nie wiem, co chciał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"19 razy Katherine" to czwarta z przetłumaczonych na język polski książek Greena, natomiast druga wydana przez autora - a to widać od razu. Książka jest bowiem mniej dojrzała. Nie jest złą, jest świetna, choć widać wyraźną różnicę, między tą a innymi - co ciekawe, "Szukają Alaski", wydane jako pierwsze, jest lepsze.
Zauważyć można szczególne upodobanie Greena do pasji - tutaj Colin ma anagramy, w "Gwiazd naszych wina" - Gus - metafory, w "Szukają Alaski" - Pudge - ostatnie słowa znanych ludzi. A wszyscy chłopcy przedstawieni są zwyczajni. Zwyczajni - niezwyczajni.
Fabuła - w porządku, choć mało, hm, rozbudowana - nie wiem, jak to określić. Mamy sporo wątków pobocznych, jednak główny nie wciąga na maksa - wpada się w świat przedstawiony również dzięki innym czynnikom, a nie przede wszystkim fabule - nie mówię, że to źle.
Styl taki se. Mało zachwycających cytatów - a Green przyzwyczaił nas, ze jednak takie często się pojawiają w jego powieściach.
Cudowne poczucie humoru, jak to u Greena. Cudowne, charakterystyczne postacie, z którymi łatwo się utożsamiać i wraz z nimi doszukiwać się pewnych prawideł w świecie - choć, co ciekawe, chociaż niektóre rzeczy dopiero poznają, sporo sami już wiedzą. W ogóle postacie super, super wykreowany świat, pomysł na fabułę ciekawy, ale może nie do końca wykorzystany. Nie wiem sama, czego bym chciała.
Dużo przypisów. Dla mnie - stosunkowo irytujące. Ciekawe, że wykorzystano tyle matematyki.

"19 razy Katherine" to czwarta z przetłumaczonych na język polski książek Greena, natomiast druga wydana przez autora - a to widać od razu. Książka jest bowiem mniej dojrzała. Nie jest złą, jest świetna, choć widać wyraźną różnicę, między tą a innymi - co ciekawe, "Szukają Alaski", wydane jako pierwsze, jest lepsze.
Zauważyć można szczególne upodobanie Greena do pasji -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wojenna narzeczona" to opowieść, do której powstania inspiracją było autentyczne zdarzenie, o którym głośno było w mediach - spotkanie po latach dwójki starych ludzi, którzy byli małżeństwem przed wojną, na ślubie ich wnucząt. To jednak nie tanie romansidło. To głęboka powieść. O czym? O wszystkim...

Historia opowiadana jest z punktu widzenia dwóch głównych bohaterów, Lenki i Josefa, którzy zostali rozdzieleni na ponad 60 lat. Co ciekawe, on zaczyna opowieść od wydarzeń, które miały miejsce niedawno, cofając się do przyszłości, zaś Lenka opowiada swoje życie od młodości do starości. On mówi o swojej żonie, dzieciach, o życiu w nowym kraju, o tym, jak musiał opuścić swoją ukochaną młodą żonę, Ona - o swojej młodości, o wspomnieniu rodziców, siostry i ukochanej Piastunki, o nauce w Praskiej Akademii Sztuk Pięknych, o pierwszych spotkaniach z Josefem, o koszmarze życia w Terezinie i Auschwitz, o nowym życiu... To głęboka i tragiczna opowieść - nie nazwałabym jej jednak smutną. Choć opowiada o zdarzeniach koszmarnych, z całą dokładnością i brutalnością prawdy o tym, co miało miejsce jeszcze pięćdziesiąt lat temu, jest przepełniona nadzieją i wiarą w podstawowe wartości, których sensowność zostawała podważana w czasie wojny - w miłość, przyjaźń, dobro, szacunek do innych, nadzieję na lepsze jutro. To jednak z tych wyjątkowych historii, która, opowiadając o życiu zwykłych ludzi, jednych z tysięcy, którzy przeżyli pewne rzeczy, zawiera w sobie tragedie milionów - tych, które żyły, ale też i tych, które dopiero będą żyć. Miejmy nadzieję, że już nikt nie pozna smaku "życia" w gettcie czy obozie koncentracyjnym, ale czy historie, które się pojawiają w tej powieści, emocje, które towarzyszą im bohaterom, nie są wciąż aktualne? Kobieta, która, będąc na skraju śmiertelnego wyczerpania, znalazła w sobie tyle siły i odwagi, by donosić ciążę na terenie piekła, mężczyzna, który przez całe swoje życie nie mógł zapomnieć o dziewczynie, z którą ożenił się ponad pięćdziesiąt lat temu, kobieta, która ryzykowała życie, by sprawić choć małą radość innym... Powinnam pisać "kobiety", "mężczyźni" - bo bohaterowie tu przedstawieni należą do elementów fikcyjnych autorki, są jednak pewnymi symbolami, w które czytelnik jest do końca zapatrzony. Cudowny, obrazowy i bardzo artystyczny, a przy tym prosty styl pisania, przeżycia wewnętrzne bohaterów w zestawieniu z opisami sytuacji, w których się znajdywali, kontrasty ich życia - to wszystko tylko dodaje głębi i potęguje to niesamowite wrażenie, jakie lektura wywołuje w czytelniku.

(Nie umiem into recenzje, po prostu naprawdę warto przeczytać tę książkę, bo jest niezwykła.)

"Wojenna narzeczona" to opowieść, do której powstania inspiracją było autentyczne zdarzenie, o którym głośno było w mediach - spotkanie po latach dwójki starych ludzi, którzy byli małżeństwem przed wojną, na ślubie ich wnucząt. To jednak nie tanie romansidło. To głęboka powieść. O czym? O wszystkim...

Historia opowiadana jest z punktu widzenia dwóch głównych bohaterów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Charlie" to młodzieżowy hit, pisany w formie listów, które narrator, główny bohater, pisze do czytelnika, nazywając go Przyjacielem. Sam pomysł pisania jest świetny, z początku "Drogi Przyjacielu! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku" może wydawać się czymś zupełnie nietrafionym, jednak z czasem czytelnik na tyle związuje się z bohaterem, że takie słowa są dla niego czymś naturalnym, a wręcz potrzebnym - chłopak w listach skupia się głównie na swoich życiu, a każde takie przypomnienie, że pamięta, że pisze do kogoś konkretnego, sprawia, że wczuwamy się w jego sytuację jeszcze bardziej. Szczególnie miłe, a wręcz motywujące (tu znów ogromny plus) są wstawki, w których Charlie zapewnia czytelnika o tym, że jest on dla niego ważny, że na pewno jest dobry, uprzejmy, lubiany, że zasługuje na wszystko, co najlepsze... Słowa te, kiedy wypowiada je bohater, który dla nas żyje naprawdę, zapadają głęboko w serce. Świetny pomysł.

Sam styl pisania jest prosty, młodzieżowy - i to tylko dodaje uroku i głębi całości. Gdyby było to napisane jakkolwiek inaczej, treść nie trafiałaby do odbiorcy tak mocno - a zwłaszcza te kilka cudownych cytatów, kilka treści, które zostały przekazane wprost - bo większość musimy zrozumieć sami. Idźmy przykładem Charliego, czytającego "Hamleta" - filtrujmy lekturę, a nie wchłaniajmy jej jak gąbki.

Sama opowieść, choć zdaje się nie być niczym szczególnym - ot, życie jakiegoś nastolatka - jest zachwycająca. To niedługa opowieść, a jednak bardzo dużo się w niej dzieje, rzeczy raczej codziennych, ale ogromnie poruszających - mamy tutaj miłość, pierwsze doznania seksualne, rodzinę, dobrą sztukę i wszystko to inne, co interesuje młodego odbiorcę. Porusza się tu wiele tematów trudnych - a zwykle ich nadmiar obciąża lekturę albo sprawia, że jest sztuczna - tak czy inaczej, wychodzi to źle. Tutaj - było jak najbardziej na miejscu - i nie do końca zinterpretowane - pozostawia się czytelnikowi puste miejsce do własnego zapisania, idealnie umiejscowione.

Postacie są bardzo dobrze scharakteryzowane i naprawdę czułam się, jakby czytała listy od przyjaciela. Gdy się skończyły, byłam rozczarowana i szczerze martwiłam się o dalsze losy mojego kolegi. O samym Charliem dowiadujemy się niewiele, choć nie jest zbyt skryty. To właśnie jeden z elementów jego osobowości, jedna z rzeczy, która czyni go tytułowym wallflowerem. To strasznie zajmujące, każda z tych postaci, a Charlie przede wszystkim.

Właśnie, dobra sztuka - Charlie pisze o masie piosenek i książek. Osobiście lubię po lekturze urządzać sobie poszukiwania takich rzeczy.

Spora część książek tego typu jest stosunkowo przewidywalna. Tutaj jednak czytelnik nie ma bladego pojęcia, co się zaraz wydarzy. Zakończenie w ogóle jest szokiem - ale tak to właśnie bywa w życiu.

Charlie lubił czytać książki po kilka razy. Wyjątkowo poszłam za jego przykładem i przeczytałam tę książkę już dwa razy, drugi po polsku - wiem, dlatego to lubił. To książka, którą odkrywa się za każdym razem na nowe sposoby, a stare rozwiązania i odpowiedzi się rozwijają. Można ją czytać codziennie i nigdy się nie nudzi, nigdy nie mamy odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie się pojawiają i nigdy historia nie będzie skończona. Nieczęsto zdarza mi się tak czuć przy książce. Nie umiem into recenzje, ale naprawdę, warto przeczytać. Jedna z najlepszych książek, z jakimi spotkałam się w życiu.

"Charlie" to młodzieżowy hit, pisany w formie listów, które narrator, główny bohater, pisze do czytelnika, nazywając go Przyjacielem. Sam pomysł pisania jest świetny, z początku "Drogi Przyjacielu! Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku" może wydawać się czymś zupełnie nietrafionym, jednak z czasem czytelnik na tyle związuje się z bohaterem, że takie słowa są dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Antygona" to klasyk, przez który musi przebrnąć każdy gimnazjalista (a nawet licealista czy też uczeń technikum, który ma zamiar przystąpić do matury z polskiego porządnie przygotowanym albo chociaż na poziomie średnim, a który odpuścił sobie w gimnazjum). Nie każdy przechodzi tę próbę pomyślnie. Nie ma się jednak czego obawiać, po prostu to znak, że nie każdy dorósł do lektury.

"Antygona" nie jest dramatem szczególnie trudnym, ale też nie łatwym i przyjemnym. Grzechem wręcz jest przeczytać go szybko i pobieżnie. Należy zrobić to z uwagą, spokojem i rozumem - wtedy to, co chciał przekazać Sofokles, przesiąknie nasze dusze i serca, poruszy i zostanie w nas już na zawsze.

Jak widać, jestem szczerze zachwycona niniejszą publikacją. Dlaczego? Czyżby dzisiaj tak bardzo mógł porwać archaistyczny styl pisania? Nie sądzę, a przynajmniej nie wielkie rzesze odbiorców - ja należę do tej właśnie grupy, dla której jeżeli styl owy nie jest utrudnieniem, to również na pewno nie ułatwieniem przy odbiorze. Jest to tragedia antyczna, a więc opowieść szybka i konkretna, co tylko potęguje doznania. Historia opowiada o tragedii ostatnich gałęzi rodu Labdakidów, nad którymi o dawien dawna ciąży klątwa - tym razem dotyka córkę słynnego Edypa, tytułową Antygonę. Dziewczyna sama ściąga na siebie gniew nowego władcy, brata swej matki, Kreona, łamiąc jego zakaz dotyczący wzbronienia pochowania zwłok zmarłego brata dziewczyny, Polinika (Polinejkesa), który został uznany za zdrajcę. Zdaje się być to opowieścią doprawdy tragiczną, może nawet nieco "nowelowatą" - jednak tego wrażenia nie odczuwa się, czytając. Historia zdecydowanie wprawia w katharsis - sprawia, że litujemy się nad bohaterami, współczujemy im i boimy się o własny los. Historia jest może oprawiona w nieco dawne ramy, ale sam motyw i uczucia mu towarzyszące są ponadczasowe. Ta opowieść zachwyca już ponad dwa tysiące lat - i niewątpliwie będzie tak działać na ludzi przez kolejne tysiąc. Bohaterowie, tak łatwi dla czytelnika/widza do utożsamienia się z nimi (i tak dobrze przedstawieni - niektórzy autorzy w powieści 1000-stronnicowej nie potrafią ich tak dobrze scharakteryzować, co Sofokles na około 70 kartkach dialogów i monologów) pomagają nam skupić się przez moment i zastanowić nad najważniejszymi, ponadczasowymi kwestiami, takimi jak władza, miłość, obowiązek, powinność wobec żyjących i umarłych, ludzi i bóstwa, siebie i innych. W tych niecałych stu stronach zawarte jest to, charakteryzuje cały gatunek ludzki. Nie sposób nie docenić tej lektury i nie zachwycić się nią - niejako patrząc w lustro.

"Antygona" to klasyk, przez który musi przebrnąć każdy gimnazjalista (a nawet licealista czy też uczeń technikum, który ma zamiar przystąpić do matury z polskiego porządnie przygotowanym albo chociaż na poziomie średnim, a który odpuścił sobie w gimnazjum). Nie każdy przechodzi tę próbę pomyślnie. Nie ma się jednak czego obawiać, po prostu to znak, że nie każdy dorósł do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiem tylko, jak oceniam ją w stosunku do 1. części - mniej porywająca, choć sama nie wiem czemu, bardziej zawiła fabuła, bohaterowie i relacje między nimi jeszcze głębsze.

Powiem tylko, jak oceniam ją w stosunku do 1. części - mniej porywająca, choć sama nie wiem czemu, bardziej zawiła fabuła, bohaterowie i relacje między nimi jeszcze głębsze.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótko i na temat: zdziwiłam się, jak świetny jest to dramat. I nawet przestarzały styl pisania, który może być nieco problematyczny w odbiorze, niczego mu nie odejmuje. Krótko, zwięźle i na temat - jak to w tragedii antycznej - a jednak przejmująco. Gdy czyta się mity tebańskie, wszystkie te pokolenia i ich tragedie przemijając jak reklama, przy której tylko wzdychamy ciężko, oczekując jej końca, niezależnie tego, czego by nie dotyczyła - "Król Edyp" pozwala na zrozumienie tragedii lodu Labdakidów, a przede wszystkim tytułowej postaci. Świetnie przedstawione postacie i ich tragizm, fabuła, choć krótka, opisana ni mniej, ni więcej jak trzeba, by stosować się do wszelkich obowiązujących zasad i nie zanudzić widza... Zdecydowanie wprawia w katharsis, nawet dzisiejszych ludzi - ponadczasowy klasyk. Jedna z lepszych lektur szkolnych i dramatów (książek) w ogóle.

Krótko i na temat: zdziwiłam się, jak świetny jest to dramat. I nawet przestarzały styl pisania, który może być nieco problematyczny w odbiorze, niczego mu nie odejmuje. Krótko, zwięźle i na temat - jak to w tragedii antycznej - a jednak przejmująco. Gdy czyta się mity tebańskie, wszystkie te pokolenia i ich tragedie przemijając jak reklama, przy której tylko wzdychamy...

więcej Pokaż mimo to