Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Rozczarowująca książka. Mimo mojego zainteresowania tematem kolonizacji Marsa nie mogłem przymknąć oczu na płaskie, często irytujące postaci odgrywające ciągle ta samą rolę, często nudny i słabo napisany tekst, czy mało zadowalający finał. Zachowano też w tym wydaniu raczej marne tłumaczenie na polski z lat 90-tych, które nie pomaga w odbiorze. W Czerwonym Marsie było kilka lepszych momentów i pomysłów które ratują książkę w moich oczach od bycia tragiczną, przestarzałą wizją i przez które nadal trochę chce zobaczyć czemu w drugim tomie Mars jest zielony, ale trudno ją komukolwiek polecać.

Rozczarowująca książka. Mimo mojego zainteresowania tematem kolonizacji Marsa nie mogłem przymknąć oczu na płaskie, często irytujące postaci odgrywające ciągle ta samą rolę, często nudny i słabo napisany tekst, czy mało zadowalający finał. Zachowano też w tym wydaniu raczej marne tłumaczenie na polski z lat 90-tych, które nie pomaga w odbiorze. W Czerwonym Marsie było kilka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To moje pierwsze podejście do Wellsa i tak bardzo na nowo sobie uświadomiłem, jak inna jest literatura dawna od współczesnej. Ta odmienność mi się podobała i czuję chęć sięgnąć po inne książki, która położyły podwaliny pod współczesne, rozliczne nurty fantastyki. Sama powieść nie jest lekka, nie tylko ze względu na dawny język, który tłumacz starał się oddać, ale też na zupełnie inną mentalność ludzi z końca XIX w., czy zadawanie poważnych i myślę do dziś aktualnych pytań o to dokąd może posunąć się nauka nim zostanie uznana za niemoralną oraz o to co czyni nas ludźmi. Myślę, że to klasyka, którą warto znać.

To moje pierwsze podejście do Wellsa i tak bardzo na nowo sobie uświadomiłem, jak inna jest literatura dawna od współczesnej. Ta odmienność mi się podobała i czuję chęć sięgnąć po inne książki, która położyły podwaliny pod współczesne, rozliczne nurty fantastyki. Sama powieść nie jest lekka, nie tylko ze względu na dawny język, który tłumacz starał się oddać, ale też na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rok temu postanowiłem poszukać sobie książek z bitwami okrętów, które nie poruszają się po wodzie i doszedłem do wniosku, że nada się do tego lektura militarnego science fiction i za sprawą polecenia trafiłem na tą pozycję.
Okładka od razu krzyczy o swojej militarno-fantastyczno-naukowej zawartości. Jest kosmos, jest planeta i są okręty, a z tle coś wybucha. Trudno ją nazwać przepiękną, ale wygląda estetycznie oraz spełnia swoje zadanie informacyjne.
Początek powieści jest spokojny. Poznajmy wtedy główną intrygę, ważne osoby związane z tym światem oraz oczywiście główną bohaterkę, Emily Tuttle i jej najbliższych towarzyszy i moim zdaniem ekspozycje fabularne wypadają naprawdę porządnie, a wraz z nimi upchano dość fabuły, by nie czuć nudy. Postaci jest dużo, ba, na kartach książki padają dziesiątki imion i nazwisk, w tym żołnierze, technicy, czy oficerowie poszczególnych stron konfliktu, ale śmierć zbiera wśród nich krwawe żniwo. Niemniej konstruowanie bohaterów oceniam na plus, bo nie wydaje się, by ktokolwiek był nad wyraz doskonały, nawet Tuttle popełnia błędy i przy okazji miałem wrażenie, że wszyscy zachowują się raczej po ludzku, a nie jak konstrukty literackie. Główną obsadę szczerze polubiłem.
Sama opowieść jest wartka i szybko wzrasta napięcie, a po jego wyładowaniu rozpoczyna się wir pełnych akcji oraz dramatów bitew kosmicznych, zarówno między okrętami, jak i na ich pokładach, przerywanych chwilami na złapanie oddechu oraz przeanalizowanie sytuacji. Należy przy tym nadmienić, że autor mocno się skupia na wątkach militarnych, niewiele zostawiając miejsca na przedstawienie losu cywilnych mieszkańców swojego kosmosu, ale tyle się działo, że nie bardzo mi to przeszkadzało. Poziom detali w opisach wydał mi się wystarczający, by wiedzieć co jak działa, jak poruszają się i walczą podczas bitew okręty oraz jakie są stosunki polityczne.
Jeśli idzie o słowa „science fiction” to tutaj dominuje ten drugi wyraz, z czego ja byłem zadowolony. Tak jak oczekiwałem Zgiełk Wojny skupia się na bitwach, więc nie wymyśla żadnych niesamowitych technologii, ani nie zrzuca na umysł ciężkich tematów, poza tragedią wojny. Są za to statki bombardujące się laserami oraz rakietami i wspomagające dronami, które autor musi bardzo lubić, bo mają sporą listę funkcjonalności w tym uniwersum.
Reasumując, powieść naprawdę mnie wciągnęła i nie mogłem się oderwać, bo jak zaczynała się bitwa, to chciałem się dowiedzieć jak się skończy oraz kto w niej zginie. Osobiście polecam.

Rok temu postanowiłem poszukać sobie książek z bitwami okrętów, które nie poruszają się po wodzie i doszedłem do wniosku, że nada się do tego lektura militarnego science fiction i za sprawą polecenia trafiłem na tą pozycję.
Okładka od razu krzyczy o swojej militarno-fantastyczno-naukowej zawartości. Jest kosmos, jest planeta i są okręty, a z tle coś wybucha. Trudno ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pewnie jak wielu, najpierw widziałem animację Studia Ghibli, a dopiero potem sięgnąłem po książkę i to była bardzo dobra decyzja. Książka i film Ruchomy Zamek Hauru, chociaż dzielą postacie, wątki i sceny to jednocześnie są dwiema różnymi opowieściami. I obie te opowieści są naprawdę wspaniałe. Fabuła w książce jest z początku mocno baśniowa, ale z a z czasem powieść przeradza się w pełne magii i niezwykłych zdarzeń fantasy pisane naprawdę przyjemnym, lekkim piórem z mnóstwem sympatycznych postaci. W dodatku to opowieść mogąca bawić młodszych i starszych czytelników. Mocno polecam.

Po szerszą opinię zapraszam na mojego bloga: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2020/12/15/fantastyczna-ksiazka-ruchomy-zamek-hauru/

Pewnie jak wielu, najpierw widziałem animację Studia Ghibli, a dopiero potem sięgnąłem po książkę i to była bardzo dobra decyzja. Książka i film Ruchomy Zamek Hauru, chociaż dzielą postacie, wątki i sceny to jednocześnie są dwiema różnymi opowieściami. I obie te opowieści są naprawdę wspaniałe. Fabuła w książce jest z początku mocno baśniowa, ale z a z czasem powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oto trzeci tom cyklu powieściowego dla dzieci autorstwa Kathryn Lasky. Ponownie Nowa Baśń dostarczyła książkę z przepiękną okładką. Historia oczywiście kontynuuje przygody płomykówki Sorena i jego przyjaciół. Tym razem ma charakter "szkolny", więc dużo czasu spędzamy czytając się czego sowy się uczą, jak się żyje na wielkim drzewie i jakie sowy w nim mieszkają oprócz głównych bohaterów. Pomiędzy zajęciami starają się szukać zaginionego nauczyciela, a odkrywają nowego antagonistę. Nie mam problemu z taką strukturą powieści i naprawdę jestem świadom, że to opowieść skierowanych do znacznie młodszych odbiorców niż ja, ale i tak nie potrafiłem się wciągnąć. Fabuła po prostu ma mnóstwo problemów, jak nielogiczne wydarzenia, wręcz teleportujące się postacie, czy uparte powtarzanie pewnych informacji. To była moja trzecia i raczej ostatnia próba zainteresowania się Strażnikami Ga’Hoole.

Szersza opinię napisałem na swoim blogu: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2020/12/08/niezbytfantastyczna-ksiazka-straznicy-gahoole-ratunek/

Oto trzeci tom cyklu powieściowego dla dzieci autorstwa Kathryn Lasky. Ponownie Nowa Baśń dostarczyła książkę z przepiękną okładką. Historia oczywiście kontynuuje przygody płomykówki Sorena i jego przyjaciół. Tym razem ma charakter "szkolny", więc dużo czasu spędzamy czytając się czego sowy się uczą, jak się żyje na wielkim drzewie i jakie sowy w nim mieszkają oprócz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka nie przypadła mi do gustu. Jej najlepszą częścią są liczne, kolorowe ilustracje przedstawiające pojazdy oraz kilka zdjęć z epoki, ale jako pozycja o czołgach to sprawdza się miernie. Zacznijmy od tego, że malutko jest tu informacji o samych wozach, jak ich budowa, osiągi czy rozwój. Większość tekstu to opis działań alianckich dywizji pancernych na różnych frontach IIWŚ i to w dodatku w dość krótkiej, nie najlepiej napisanej formie. Nie zamieszczono też żadnych map, więc trudno sobie wyobrazić geograficznie działania poszczególnych dywizji. Szkoda czasu na tą pozycję. Gdybym książki nie pożyczył to żałowałbym wydanych pieniędzy.

Książka nie przypadła mi do gustu. Jej najlepszą częścią są liczne, kolorowe ilustracje przedstawiające pojazdy oraz kilka zdjęć z epoki, ale jako pozycja o czołgach to sprawdza się miernie. Zacznijmy od tego, że malutko jest tu informacji o samych wozach, jak ich budowa, osiągi czy rozwój. Większość tekstu to opis działań alianckich dywizji pancernych na różnych frontach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to może najwspanialsza książka historyczna jaką czytałem, ale pozwala zdobyć pewne pojęcie o burzliwym rozwoju broni palnej w XIX w. i treść podparta jest mnóstwem ilustracji przedstawiających opisywaną broń, jej użycie oraz niekiedy schematy działania danej konstrukcji, co jest dobre. Na pewno nie jest to rzecz wyczerpująca temat i wyjaśniająca wszystkie kwestie, w dodatku prezentuje bardzo brytyjski punkt widzenia. Polskie tłumaczenie zawiera kilka przydatnych przypisów, ale też są pewne drobne błędy w tekście jak brakujące litery, czy źle postawione znaki interpunkcyjne i pewnie mógłbym się czepić niektórych tłumaczeń, gdybym się postarał, ale generalnie wydanie jest w porządku.

Nie jest to może najwspanialsza książka historyczna jaką czytałem, ale pozwala zdobyć pewne pojęcie o burzliwym rozwoju broni palnej w XIX w. i treść podparta jest mnóstwem ilustracji przedstawiających opisywaną broń, jej użycie oraz niekiedy schematy działania danej konstrukcji, co jest dobre. Na pewno nie jest to rzecz wyczerpująca temat i wyjaśniająca wszystkie kwestie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dużo czasu zajęło mi zebranie się do Mostów Wszechzieleni. Po części wynika to z zamknięcia biblioteki z powodu epidemii, a brak goniącego terminu zwrotu rozleniwił mnie. Z drugiej strony książka zawiodła mnie. Widać, że minęły lata od poprzedniej części cyklu i autorowi pozmieniało się w międzyczasie w głowie. Przygoda w sosie sci-fi w ciekawym świecie skręca tu mocno w stronę twardszego sci-fi i gdybania nad problemami. Nie spodobało mi się to. W dodatku dostałem jeszcze finałem, który mnie zaskoczył, ale i zawiódł, bo tak jakby niweczy cały ten świat, o którym tyle się dowiadywaliśmy przez trzy książki. W dodatku wiele wątków zostaje po prostu urwanych. Szkoda, szkoda.

Zapraszam do przeczytania mojej recenzji całego cyklu: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2020/06/04/fantastyczna-ksiazki-cykl-yggdrasill/

Dużo czasu zajęło mi zebranie się do Mostów Wszechzieleni. Po części wynika to z zamknięcia biblioteki z powodu epidemii, a brak goniącego terminu zwrotu rozleniwił mnie. Z drugiej strony książka zawiodła mnie. Widać, że minęły lata od poprzedniej części cyklu i autorowi pozmieniało się w międzyczasie w głowie. Przygoda w sosie sci-fi w ciekawym świecie skręca tu mocno w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kosmiczne Ziarna kontynuują fabułę Uśpionego Archiwum w miejscu, w którym tam się skończyła. Bohaterowie opuszczają Drzewo, a także dostajemy nowych w innych miejscach i staje się to okazją do dalszego zgłębiania świata Podrzuckiego takiego jaki jest teraz i jak doszło do tego, że taki jest. Książka dalej jest mocno przygodowa, ale wątki sci-fi mocniej przebijają się na wierzch. Czytało mi się równie dobrze co poprzednią. Stąd oczekiwałem czegoś podobnego także po ostatniej części cyklu.

Zapraszam do przeczytania mojej recenzji całego cyklu: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2020/06/04/fantastyczna-ksiazki-cykl-yggdrasill/

Kosmiczne Ziarna kontynuują fabułę Uśpionego Archiwum w miejscu, w którym tam się skończyła. Bohaterowie opuszczają Drzewo, a także dostajemy nowych w innych miejscach i staje się to okazją do dalszego zgłębiania świata Podrzuckiego takiego jaki jest teraz i jak doszło do tego, że taki jest. Książka dalej jest mocno przygodowa, ale wątki sci-fi mocniej przebijają się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

O cyklu dowiedziałem się kilka miesięcy temu i to co mi polecająca osoba powiedziała sprawiło, że skoczyłem do biblioteki i nie żałowałem.
Uśpione Archiwum może mnie nie zachwyciło, ale całkiem przyjemnie mi się je czytało. Bohaterowie prosto skonstruowani, ale całkiem sympatyczni w większości i mówiący czasem bardzo zabawnym językiem, akcja bardzo przygodowa i sprawnie idąca naprzód, a ekspozycja zacnie wprawiona w tok fabuły. Zaintrygował mnie świat wykreowany przez pisarza. Pomysł zaiste całkiem oryginalny i aż chciało się wiedzieć więcej o Drzewie i o tym jak funkcjonuje. Wrażenia miałem tak dobre, że zaraz skoczyłem po kolejne tomy.

Zapraszam do przeczytania mojej recenzji całego cyklu: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2020/06/04/fantastyczna-ksiazki-cykl-yggdrasill/

O cyklu dowiedziałem się kilka miesięcy temu i to co mi polecająca osoba powiedziała sprawiło, że skoczyłem do biblioteki i nie żałowałem.
Uśpione Archiwum może mnie nie zachwyciło, ale całkiem przyjemnie mi się je czytało. Bohaterowie prosto skonstruowani, ale całkiem sympatyczni w większości i mówiący czasem bardzo zabawnym językiem, akcja bardzo przygodowa i sprawnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To było moje pierwsze zetknięcie z twórczością Marty Kisiel, więc mocno zastanawiałem się, jak mi podejdzie. Za sprawą przyjaciółki, która opisywaną książkę gorąco mi poleciła, zakupiłem swój egzemplarz.
Powiem tak, to nie jest typowa powieść fantasy, czy urban fantasy. Jest to opowieść o kolejnych miesiącach z życia głównego bohatera, Konrada Romańczuka w Lichotce, domu na odludziu zamieszkanym przez niezwykłych lokatorów pokroju uczulonego na własne pierze anioła i widma poety z XIX w. Każdy z dziwacznych wypadków, jakie Konrada spotykają, jest inne, niczym nie zapowiedziane i zaskakujące.
Marcie Kisiel doskonale wyszło wykorzystanie motywów fantastycznych do konfrontowania z normalną rzeczywistością tworząc naprawdę zabawną komedię. Jej styl jest bardzo swobodny, lekki i humorystyczny. Już sam sposób tworzenia zdań oraz użyte słownictwo potrafi wywołać uśmiech. Autorka świetnie bawi się przyjętą konwencją i nie stroni od popkulturowych nawiązań. Z drugiej strony czasem robi się aż nazbyt surrealistycznie, zaś stylistyka tekstu miejscami nieco męczy.
To lekka, przezabawna lektura z dużo ilością fantastycznego sosu, bardzo pomysłowo wykorzystanego do ubarwienia polskiej rzeczywistości. Dostajemy fajnych, nietuzinkowych bohaterów, mnóstwo przezabawnie dziwacznych zdarzeń oraz sporo zaskoczeń. Solidna pozycja.

Zapraszam też do przeczytania pełnej recenzji na moim blogu:
https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2019/09/29/fantastyczna-ksiazka-dozywocie/

To było moje pierwsze zetknięcie z twórczością Marty Kisiel, więc mocno zastanawiałem się, jak mi podejdzie. Za sprawą przyjaciółki, która opisywaną książkę gorąco mi poleciła, zakupiłem swój egzemplarz.
Powiem tak, to nie jest typowa powieść fantasy, czy urban fantasy. Jest to opowieść o kolejnych miesiącach z życia głównego bohatera, Konrada Romańczuka w Lichotce, domu...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Legendy polskie Elżbieta Cherezińska, Rafał Kosik, Jakub Małecki, Łukasz Orbitowski, Radek Rak, Robert M. Wegner
Ocena 6,1
Legendy polskie Elżbieta Cherezińsk...

Na półkach: ,

Ot darmowa, elektroniczna pozycja książkowa przygotowana w ramach projektu Allegro pt. "Legendy Polskie". Nie jest to pisarstwo wysokich lotów, chociaż opowiadania tworzyli nie najgorsi pisarze np. Robert M. Wegner. Ogólnie jest tutaj trochę kreatywności i ciekawej, futurystycznej obróbki naszych polskich legend. Jak to w antologii, poziom opowiadań jest bardzo zmienny, ale żadne nie wspina się na wyżyny, chyba że żenady, ale to tylko ostatnie opowiadanie pt. "Niewidzialne". Dodatkowo całość jest upstrzona ilustracjami, które są brzydkie oraz nieczytelne. Tylko strona tytułowa jakoś wygląda. Niemniej można sobie poczytać w wolnej chwili, to tylko 193 strony i ja na ten przykład nie żałuję.

Na blogu piszę w większych szczegółach o poszczególnych opowiadaniach. Zapraszam: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2019/03/20/fantastyczna-ksiazka-legendy-polskie/

Ot darmowa, elektroniczna pozycja książkowa przygotowana w ramach projektu Allegro pt. "Legendy Polskie". Nie jest to pisarstwo wysokich lotów, chociaż opowiadania tworzyli nie najgorsi pisarze np. Robert M. Wegner. Ogólnie jest tutaj trochę kreatywności i ciekawej, futurystycznej obróbki naszych polskich legend. Jak to w antologii, poziom opowiadań jest bardzo zmienny, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kroniki Jakuba Wędrowycza to książka, którą chciałem poznać już od dawna, ale dopiero niedawno to uczyniłem. Już grafika na okładce zapowiada coś co nie będzie zwykłą lekturą.
Książka to zbiór niekoniecznie łączących się za sobą opowiadań, a nie powieść z ciągłą fabułą, w których dzieją się wielkie dziwy. Tytułowy Jakub Wędrowycz to bidny rolnik, pijus, bimbrownik, kłusownik i jakby tego było mało, egzorcysta-amator. Kolejne opowiadania przedstawiają różne jego absurdalne przygody. A to ktoś go próbuje zamordować, a to poszedł do sanatorium na wczasy, gdzie z nudów poluje na buszującego w miejscowym jeziorze utopca, a to z kumplami od kielicha postanowili założyć w zrujnowanym, nawiedzionym pałacu hotel. Niczego nie można się tutaj spodziewać, Wędrowycz ciągle czymś zaskakuje.
W opowiadaniach powtarzają się pewne motywy, ale generalnie nie są one usystematyzowane i połączone fabularnie. Klimat co rusz się zmienia. Wędrowycz też ma różny charakter w poszczególnych utworach. Książka jest pełna odniesień do polskiej rzeczywistości obecnej, prlowskiej, a nawet do zaborów.
To to krótka książka, pełna swojskich rzeczy i można się pośmiać z przygód tytułowego egzorcysty-amatora, ale ilość absurdów na metr kwadratowy mnie zwyczajnie przytłoczyła. Mam po prostu ograniczoną wytrzymałość na dziwność i tu mi jej nie starczyło.

Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/10/24/fantastyczne-ksiazki-16-kroniki-jakuba-wedrowycza/

Kroniki Jakuba Wędrowycza to książka, którą chciałem poznać już od dawna, ale dopiero niedawno to uczyniłem. Już grafika na okładce zapowiada coś co nie będzie zwykłą lekturą.
Książka to zbiór niekoniecznie łączących się za sobą opowiadań, a nie powieść z ciągłą fabułą, w których dzieją się wielkie dziwy. Tytułowy Jakub Wędrowycz to bidny rolnik, pijus, bimbrownik,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po kilku miesiącach przeczytałem drugi tom serii o rycerskich sowach. Ponownie książka ma zachwycającą grafikę na okładce. Za to niezbyt podobał mi się format tekstu. Książka posiada bardzo dużą czcionkę oraz spore przerwy pomiędzy liniami tekstu. Dosłownie dałoby się tam zmieścić jeszcze jedną linię liter.
Fabularnie Wędrówka zaczyna się tam, gdzie kończyło Porwanie. Płomykówka Soren i kaktusówka Gylfie wyrwali się z ponurej Akademii św. Ajgoliusza, a połączywszy siły z puszczykiem mszarnym Zmierzchem oraz pójdźką Kopkiem ruszyli w podróż by odszukać na poły legendarny zakon rycerskich sów, tytułowych Strażników Ga’Hoole. W zasadzie spodziewałem się, że ta podróż zajmie bohaterom całą książkę, uświetnioną w finale dotarcie do celu. Bardzo się myliłem. Bohaterowie lecą do Strażników raptem przez 1/3 książki i jest to ta gorsza jej część. Na szczęście pozostała część powieści, w której bohaterowie dołączają do Strażników jest już ciekawsza, choć nadal trzeba znosić różne dziwactwa.
Przedstawianie świata czytelnikowi nie jest mocną stroną powieści. Generalnie stosowany tu język jest często infantylny, a opisy skrótowe. Nie raz ni w ząb nie potrafiłem sobie czegoś wyobrazić. Inne pomysły autorki wydawały mi się bzdurne lub karkołomne. No trzeba jednak przyznać, że sowy tworzą interesującą kulturę, która byłaby obca dla człowieka, gdyby go tam wrzucić. To bardzo na plus. Generalnie seria jest dla młodszych czytelników, więc oni może potrafiliby przełknąć część dziwactw, które mi się nie podobały.
Osobiście mi bardziej podobało się Porwanie z tą surrealistyczną Akademią.

Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/10/22/fantastyczne-ksiazki-15-straznicy-gahoole-wedrowka/

Po kilku miesiącach przeczytałem drugi tom serii o rycerskich sowach. Ponownie książka ma zachwycającą grafikę na okładce. Za to niezbyt podobał mi się format tekstu. Książka posiada bardzo dużą czcionkę oraz spore przerwy pomiędzy liniami tekstu. Dosłownie dałoby się tam zmieścić jeszcze jedną linię liter.
Fabularnie Wędrówka zaczyna się tam, gdzie kończyło Porwanie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polskie Imperium, zgodnie ze swym tytułem traktuje, o ziemiach jakie nasz kraj w swej historii posiadał. Jest to miła odmiana, kiedy w naszym kraju wciąż modny jest kult klęski. Jednocześnie nie patrzy na historię z perspektywy ślepego nacjonalizmu.
Z książki możemy się dowiedzieć sporo rzeczy. Na przykład, że Rzeczpospolita Obojga Narodów nie tylko prowadziła ekspansję na wschód, ale także działała na południu w rejonie dzisiejszej Rumunii, albo że za sprawą Bony Sforzy posiadaliśmy dwa włoskie księstewka.
Informacje nie są jednak podane w sposób ściśle naukowy i szczegółowy, a autor serwuje wiedzę w postaci ciekawostek. Ta lekka forma jest też moim zdaniem i wadą, bowiem nie poczułem się po lekturze wiele bogatszy w informacje historyczne.
Jeśli ktoś lubi ciekawostki historyczne może jak najbardziej sięgnąć, nie zawiedzie się, ale mnie nie opuszczało mnie wrażenie, że chciałbym poczytać o tym wszystkim w większych detalach.

Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji: https://wordpress.com/post/galliuszowafantastyka.wordpress.com/733

Polskie Imperium, zgodnie ze swym tytułem traktuje, o ziemiach jakie nasz kraj w swej historii posiadał. Jest to miła odmiana, kiedy w naszym kraju wciąż modny jest kult klęski. Jednocześnie nie patrzy na historię z perspektywy ślepego nacjonalizmu.
Z książki możemy się dowiedzieć sporo rzeczy. Na przykład, że Rzeczpospolita Obojga Narodów nie tylko prowadziła ekspansję na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu Wędrowca, od razu zabrałem się za czytanie jego kontynuacji. Tym razem rzuciły mi się w oczy różne babole w polskiej wersji, zwykle to jakieś drobnostki ortograficzne oraz interpunkcyjne, ale było też miejsce, w którym tłumacz pomerdał dwie podobne nazwy i je podmienił. Jeśli idzie o okładkę, moim zdaniem jest gorsza niż ostatnio. W przypadku toru rozwoju fabuły to jest tutaj ogromny zwrot. Poprzednia część była w znacznym stopniu historią o mistrzu i uczniu, o nauce i skrytobójcach, z polityką w tle. Tutaj na pierwszym planie stoją właśnie polityka, zemsta oraz wojna, plus co nieco szukania swojego miejsca na świecie. Może nie od pierwszych stron, ale gdy historia się rozkręciła, bardzo się wciągnąłem. Są tu knowania, poświęcenia, kombinacje jak wybrnąć z trudnych sytuacji, bitwy, a także rozterki i porażki. Oczywiście w dalszym ciągu rozwijany jest świat autora. Tym razem więcej jest mowa o kwestiach militarnych tego miejsca. O tym jaka tu jest broń, jak się walczy, itp. Jak na mój gust to bardzo dobra książka. Ponownie żadne arcydzieło, ale fabuła podobała mi się bardziej niż w poprzedniej części.

Zapraszam do przeczytania pełnej recenzji: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/09/17/fantastyczne-ksiazki-14-zemsta-wedrowca/

Po przeczytaniu Wędrowca, od razu zabrałem się za czytanie jego kontynuacji. Tym razem rzuciły mi się w oczy różne babole w polskiej wersji, zwykle to jakieś drobnostki ortograficzne oraz interpunkcyjne, ale było też miejsce, w którym tłumacz pomerdał dwie podobne nazwy i je podmienił. Jeśli idzie o okładkę, moim zdaniem jest gorsza niż ostatnio. W przypadku toru rozwoju...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po Wędrowca sięgnąłem w wyniku półgodzinnego szurania palcem po regale z fantastyką jedynej publicznej biblioteki w mojej rodzimej mieścinie. Mimo usilnych prób, aby do tego nie doszło i tak wybrałem coś co jest częścią cyklu. Podchodziłem do książki bez większych oczekiwań, bo nic o niej nie słyszałem wcześniej i mile się zaskoczyłem. Historia mnie wciągnęła. Nie jest może jakaś wielce genialna, ale sprawnie idzie od wątku do wątku. Nie pozwala się nudzić. Gdy za dużo przebywamy z jedną postacią i miejscem, narracja przeskakuje do innego bohatera oraz lokalizacji. Sam świat przedstawiony też jest moim zdaniem zacny. Wprawdzie jest tutaj typowe złe imperium, jednakże dowiadujemy się też jako ono funkcjonuje. No i są latające statki, uwielbiam ten motyw.
Powieść czytało mi się bardzo dobrze, bohaterowie byli do polubienia, a opisy zacnie przedstawiały świat wykreowany przez autora. Moim zdaniem warto poczytać.

Zapraszam do czytania pełnej recenzji tutaj: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/08/27/fantastyczne-ksiazki-13-wedrowiec/

Po Wędrowca sięgnąłem w wyniku półgodzinnego szurania palcem po regale z fantastyką jedynej publicznej biblioteki w mojej rodzimej mieścinie. Mimo usilnych prób, aby do tego nie doszło i tak wybrałem coś co jest częścią cyklu. Podchodziłem do książki bez większych oczekiwań, bo nic o niej nie słyszałem wcześniej i mile się zaskoczyłem. Historia mnie wciągnęła. Nie jest może...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nowa Fantastyka 431 (08/2018) Krzysztof Adamski, Paweł Deptuch, Harlan Ellison, Jacek Komuda, Paul McAuley, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Genevieve Valentine, Piotr Zawada
Ocena 7,1
Nowa Fantastyk... Krzysztof Adamski, ...

Na półkach: ,

Jestem świeżym czytelnikiem Nowej Fantastyki. Kilka dni temu kupiłem sierpniowy numer z mocnym postanowieniem, że tym razem przeczytam go zanim do kiosków trafi następny i cóż, udało się. Artykuły były całkiem ciekawe, a opowiadania w tym numerze naprawdę mi się podobały, nawet jeśli zrozumienie "Żywego i zdrowego w samotnej podróży" Ellisona jest dla mnie ulotne. Zestaw moim zdaniem lepszy niż w numerze majowym, który czytałem poprzednio.

Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się więcej, zapraszam na mojego bloga:
https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/08/06/nowa-fantastyka-08-18/

Jestem świeżym czytelnikiem Nowej Fantastyki. Kilka dni temu kupiłem sierpniowy numer z mocnym postanowieniem, że tym razem przeczytam go zanim do kiosków trafi następny i cóż, udało się. Artykuły były całkiem ciekawe, a opowiadania w tym numerze naprawdę mi się podobały, nawet jeśli zrozumienie "Żywego i zdrowego w samotnej podróży" Ellisona jest dla mnie ulotne. Zestaw...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wojna skrzydlatych to powieść amerykańskiego Poula Andersona, która otwiera cykl książek o Nicholasie van Rijnie. Miał on zostać wydany w Polsce, ale ostatecznie przetłumaczono tylko tą niedługą powieść. Fabułą nie obfituje w mnogość zdarzeń, ale za to naprawdę solidna ilość miejsca poświęcona jest na ekspozycję. Bohaterowie często całymi stronami mówią, myślą, albo nawet narrator wykłada informacje o planecie, na której dzieje się akcja oraz jej mieszkańcach. Choć kreuje to szczegółowy obraz planety, ekspozycje czasami za bardzo się ciągną. Sam główny bohater, van Rijn nie jest typem do lubienia, choć to, że jego niewyparzona gęba oraz cwaniactwo korespondują z dziwacznym jak na erę lotów kosmicznych wyglądem jest na swój sposób urocze. Powiedzmy, że jego możliwości są zdrowo przesadzone i wszystkie pomysły Holendra okazują się sukcesem. Strasznie mnie to irytowało. Inne postaci są okej, tak ludzie, jak i przedstawiciele miejscowych. Podobały mi się sceny batalistyczne, tu szczegółowość opisów działa dobrze, a finałowa bitwa osiąga wręcz epicki rozmach. Jednakowoż mimo że to sci-fi, nie ma tu prawie laserów i innych takich wynalazków. Wojownicy biją się kamiennymi toporami, maczugami i ostrzeliwują łukami. Sporo tu też fachowego słownictwa z zakresu… żeglugi. Powieść nie jest doskonała, ani długa, a van Rijn potrafi irytować, ale bogactwem opisów powieść pozwala się wyobraźnią przenieść na obcą planetę pomiędzy obce istoty, a wszelkie bitwy opisano naprawdę zacnie. Uważam, że to książka całkiem dobra, ale powoduje zgrzyty przy czytaniu.

Pełna recenzja na: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/07/30/fantastyczne-ksiazki-12-wojna-skrzydlatych/

Wojna skrzydlatych to powieść amerykańskiego Poula Andersona, która otwiera cykl książek o Nicholasie van Rijnie. Miał on zostać wydany w Polsce, ale ostatecznie przetłumaczono tylko tą niedługą powieść. Fabułą nie obfituje w mnogość zdarzeń, ale za to naprawdę solidna ilość miejsca poświęcona jest na ekspozycję. Bohaterowie często całymi stronami mówią, myślą, albo nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

SPQR Mary Beard to książka poświęcona sporej porcji historii starożytnego Rzymu: od ginących w pomroku dziejów, osnutych wiankiem mitów początków Wiecznego Miasta po rok 212 n.e. Muszę przyznać, że choć interesuję się historią i niuansami przeszłości, szczególnie w kategoriach militariów, rzadko sięgam do książek tematycznych, traktujących o jakimś momencie historii. Zwykle moją pasję zaspokajają informacje na temat pewnego zagadnienia znajdowane w Internecie, programy dokumentalne, czy książki ogólno historyczne. W zasadzie SPQR było moim pierwszym doświadczeniem z tego rodzaju literaturą od dość dawna i muszę przyznać, że było to naprawdę zacne doświadczenie. Książka jest naprawdę bogata, pełna fachowych informacji. Czytało mi się SPQR szybko, przyjemnie i nie męczyłem się dzięki całkiem luźnej narracji, a nawet parę razy zaśmiałem, bowiem pani Beard cytuje w swoim tekście żarciki z epoki, czy wulgarne napisy znajdowane np. na ścianach domów w Pompejach. Dla mnie lektura SPQR była fascynującą podróż w przeszłość do starożytnego Rzymu.

Po całość recenzji zapraszam na: https://galliuszowafantastyka.wordpress.com/2018/07/23/nie-tylko-fantastyka-3-spqr/

SPQR Mary Beard to książka poświęcona sporej porcji historii starożytnego Rzymu: od ginących w pomroku dziejów, osnutych wiankiem mitów początków Wiecznego Miasta po rok 212 n.e. Muszę przyznać, że choć interesuję się historią i niuansami przeszłości, szczególnie w kategoriach militariów, rzadko sięgam do książek tematycznych, traktujących o jakimś momencie historii. Zwykle...

więcej Pokaż mimo to