-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant6
Biblioteczka
2022-06-30
2022-06-16
To moja pierwsza styczność z tą autorką i chyba podziękuję za kolejne jej książki.
Ciekawie się zapowiadająca po opisie wydawniczym, z kolejnymi stronami szybowała coraz niżej i niżej, nie tylko jeśli chodzi o styl, ale i pomysły, fabułę, język, a także redakcję i korektę...
Mniej więcej od 160 strony równolegle z fabułą zaczęłam pilnie śledzić pojawiające się błędy, co wkrótce okazało się znacznie ciekawsze od samej książki. Książę Wynter zaczął się wypowiadać w rodzaju żeńskim, a z tekstu nagle wyparował prawie każdy przecinek (jak już pojawiając się tam, gdzie nie był potrzebny...).
Mniej więcej w tym samym miejscu styl autorki mocno zaczął się zmieniać, coraz bardziej przypominając wypociny XIX-wiecznej pensjonariuszki, jakby zabrakło jej umiejętności do napisania założonych sobie kolejnych scen rodem z bardzo słabego Harlequina.
Jedynym plusem jest zabawna końcówka książki i historyczne smaczki, co jednak nie wystarczy by zatrzeć złe wrażenie i niesmak.
To moja pierwsza styczność z tą autorką i chyba podziękuję za kolejne jej książki.
Ciekawie się zapowiadająca po opisie wydawniczym, z kolejnymi stronami szybowała coraz niżej i niżej, nie tylko jeśli chodzi o styl, ale i pomysły, fabułę, język, a także redakcję i korektę...
Mniej więcej od 160 strony równolegle z fabułą zaczęłam pilnie śledzić pojawiające się błędy, co...
2022-01-26
To nie jest lukrowana opowieść świąteczna. Prawdę mówiąc, bardzo niewiele w niej lukru. Bo czy w dzisiejszym świecie okres bożonarodzeniowy u przeciętnych Kowalskich mógłby być aż tak słodki, jak to nam niejednokrotnie przedstawiają?
Właśnie ten brak słodyczy i gorzki realizm ujęły mnie w sposób szczególny. I momentami aż czarny humor.
Autorki stworzyły spójną, ciekawą konstrukcję powieści i bohaterów, których pozornie nie łączy nic (często mnóstwo dzieli), a tak naprawdę łączy bardzo wiele - o czym mają szansę się przekonać. Jak w życiu.
Ujmujące jest też to, jak różnorodne ze względu na wyznawane wartości są to przypadki. Często pozwala to czytelnikowi przejrzeć się w nich jak w lustrze lub odszukać wśród bohaterów znajomych, kogoś z rodziny. A jednak nie ma w tym oceniania "czarny-biały". Każda z postaci ma szansę się wytłumaczyć i odsłonić przed nami swe serce.
I to nas właśnie prowadzi do konkluzji, żebyśmy sami spróbowali zobaczyć w innych tę drugą stronę medalu, często ukrytą za powierzchowną szorstkością czy nieprzyjaznym spojrzeniem.
Naprawdę godna polecenia książka.
To nie jest lukrowana opowieść świąteczna. Prawdę mówiąc, bardzo niewiele w niej lukru. Bo czy w dzisiejszym świecie okres bożonarodzeniowy u przeciętnych Kowalskich mógłby być aż tak słodki, jak to nam niejednokrotnie przedstawiają?
Właśnie ten brak słodyczy i gorzki realizm ujęły mnie w sposób szczególny. I momentami aż czarny humor.
Autorki stworzyły spójną, ciekawą...
2021-12-29
2021-08-08
2021-06-10
2021-03-29
2021-03-20
2021-02-28
2020-12-22
2020-07-27
2020-06-04
2020-06-10
2020-05-31
2018-11-30
2017-12-07
2015-04-23
Wymęczyłam się z tą książką i gorąco jej NIE polecam.
Nie dajcie się zwieść tytułowi – „Dom przy Hope Street” niewiele ma wspólnego z nadzieją. Jest raczej jej przeciwieństwem. Przez połowę stron główna bohaterka zalewa się łzami, a każda, nawet najbardziej prozaiczna czynność opisywana jest z drobiazgowością do tego stopnia, że kilka razy autorce zdarza się powtarzać informację, którą już nam przekazała (ten powalający styl pozostaje do ostatniego zdania w książce). Owszem, zgadzam się z opinią, że wartością literatury jest ukazywanie prawdy o życiu, ale to też trzeba umieć robić! Dotyczy to w szczególności historii o wielkich tragediach i bohaterach starających się podnieść na nogi po nagłym pogromie.
O Danielle Steel nasłuchałam się swego czasu wiele dobrego, niestety - srodze się zawiodłam. Oczekiwałam wciągającego, żywego języka, a dostałam zwykłą papkę, jaką może stworzyć dobry z języka polskiego uczeń gimnazjum (nie ubliżając uczniom gimnazjum – byłam jednym z nich i wiem, na jakie wyżyny literackie można się wznieść w tym wieku ;) ). Warsztat literacki autorki jest po prostu na niskim poziomie, natomiast inną kwestią jest jeszcze tłumaczenie (chylę czoła, pani Hanno Pawlikowska-Gannon). Od pewnego czasu zaczynam mieć poważne wątpliwości co do poziomu umiejętności zatrudnianych w wydawnictwach tłumaczy. Formy takie, jak niepoprawna „przekonywający”, czy też gwarowe „pewno” zamiast „pewnie” są po prostu niedopuszczalne, nawet w literaturze ze średniej półki. Przeszkadza to w odbiorze, a w przypadku niektórych czytelników – przechodzi do ich prywatnego słownika w codziennych rozmowach.
Jeszcze raz więc powtórzę: nie polecam lektury tej książki Danielle Steel i trzy razy się zastanowię, zanim sięgnę po jakąkolwiek inną jej powieść.
Wymęczyłam się z tą książką i gorąco jej NIE polecam.
Nie dajcie się zwieść tytułowi – „Dom przy Hope Street” niewiele ma wspólnego z nadzieją. Jest raczej jej przeciwieństwem. Przez połowę stron główna bohaterka zalewa się łzami, a każda, nawet najbardziej prozaiczna czynność opisywana jest z drobiazgowością do tego stopnia, że kilka razy autorce zdarza się powtarzać...
2017-07-03
Książka tak jak mówi moja ocena - mocno przeciętna. Duże oczekiwania, zupełnie niespełnione... Chwilami absurdalne poczucie humoru zupełnie do mnie nie trafiło. Rozumiem założenia autora, może nawet rozgoryczenie systemem... Ale chyba jednak nie jest AŻ TAK źle. Miałam wrażenie, że przedstawione wyposażenie szkoły i wygląd akademika są rodem z lat 70-80-tych, bo zgadzały się z opowieściami z czasów studiów mojej mamy. Sama jestem już kilka lat po szkole i studiach i nie mam takich dramatycznych wspomnień...
Nie porwały mnie też postaci, wszystkie posługiwały się podobnym, męskim stylem językowym, nawet dziewczyny... Odrzucało mnie przy każdym kolejnym "Lej na to" Bianki. Naprawdę nie wydaje mi się, żeby autor zrobił w tej kwestii dostateczny research.
Jedynym plusem książki okazał się wątek mobbingu wśród rówieśników. Dobrze zarysowany profil oprawcy, a także opisy emocji ofiar. Szkoda, że całościowo książka nie porywa, bo ten wątek zasługuje na zapoznanie się z nią.
Książka tak jak mówi moja ocena - mocno przeciętna. Duże oczekiwania, zupełnie niespełnione... Chwilami absurdalne poczucie humoru zupełnie do mnie nie trafiło. Rozumiem założenia autora, może nawet rozgoryczenie systemem... Ale chyba jednak nie jest AŻ TAK źle. Miałam wrażenie, że przedstawione wyposażenie szkoły i wygląd akademika są rodem z lat 70-80-tych, bo zgadzały...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to