rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Przyszło mi na myśl pytanie: czy to przypadkiem nie jest jakiś wielki, wydawniczy żart, że postanowiono wydać streszczenie, jakiś szkic, pozbawiony emocji zarys większej powieści, która ma dopiero powstać?
Nie lubię złych książek i nie lubię książek oceniać źle. Zawsze mi ciut przykro, kiedy tak się dzieje. Szkoda, ale 'Obłędu' nie polecam, a nawet odradzam,

Przyszło mi na myśl pytanie: czy to przypadkiem nie jest jakiś wielki, wydawniczy żart, że postanowiono wydać streszczenie, jakiś szkic, pozbawiony emocji zarys większej powieści, która ma dopiero powstać?
Nie lubię złych książek i nie lubię książek oceniać źle. Zawsze mi ciut przykro, kiedy tak się dzieje. Szkoda, ale 'Obłędu' nie polecam, a nawet odradzam,

Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć lubię Musso i zwykle świetnie się bawiłam przy jego książkach, to 'Zjazd absolwentów' trochę mnie zmęczył.
Może to książka, a może to ja akurat nie mogłam się wczuć w lekturę? Trudno powiedzieć, niemniej jednak na pewno nie jest to moja ulubiona książka Musso.

Choć lubię Musso i zwykle świetnie się bawiłam przy jego książkach, to 'Zjazd absolwentów' trochę mnie zmęczył.
Może to książka, a może to ja akurat nie mogłam się wczuć w lekturę? Trudno powiedzieć, niemniej jednak na pewno nie jest to moja ulubiona książka Musso.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Andrew Mayne 'Naturalistą' wpisał się na listę moich ulubieńców. Wyrok podtrzymuję, 'Powiększenie' też jest świetne.

Andrew Mayne 'Naturalistą' wpisał się na listę moich ulubieńców. Wyrok podtrzymuję, 'Powiększenie' też jest świetne.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozczarowująca. Ot, nudnawe zapiski zgorzkniałego faceta, który wrąbał się w prowadzenie biznesu, który - mimo miłości do książek - zdaje się nie przynosić nie tylko pieniędzy, ale też satysfakcji czy spełnienia. Nie było zabawnie, nie parskałam śmiechem, cytowane opinie, jakoby książka była ciepła i rozkoszna dalece mijają się z rzeczywistością. Autor ma niewiele do powiedzenia, i żadne argumenty nie przekonają mnie, że ta książka ma to 'coś'. Nie ma. Szkoda.

Rozczarowująca. Ot, nudnawe zapiski zgorzkniałego faceta, który wrąbał się w prowadzenie biznesu, który - mimo miłości do książek - zdaje się nie przynosić nie tylko pieniędzy, ale też satysfakcji czy spełnienia. Nie było zabawnie, nie parskałam śmiechem, cytowane opinie, jakoby książka była ciepła i rozkoszna dalece mijają się z rzeczywistością. Autor ma niewiele do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zazwyczaj nie sięgam po żadne celebryckie książki, omijam z daleka - nigdy mnie nie interesowała mnie, a wręcz mnie odrzuca, plotkarska otoczka wokół ludzi znanych z tego, że są znani. Nie śledzę instagramów, nie szukam interakcji, staram się nie oceniać, bo i co mi do tego. Nie sięgam po celebryckie książki, wolę nawet średni kryminał. Ale Nosowska i Hey kształtowali mnie emocjonalnie i światopoglądowo, kiedy była ku temu odpowiednia pora i mam ogrom sympatii, sentymentu i szacunku do ich twórczości. Wrzuciłam na niekończącą się listę książek do poznania, czekała.

Nie rzuciłam się na tę książkę, bo rzadko na cokolwiek się rzucam. Przyszła do mnie mimochodem, w formie audiobooka - bo czyta go Nosowska, a ja lubię jej głos. Audiobook nie jest długi, bo i nie jest to długa książka, a można Nosowskiej w nim posłuchać w autobusie i podczas sprzątania. Jeden wieczór, góra dwa. Posłuchałam trochę o jej życiu, posłuchałam o problemach, poznałam jej punkt widzenia na różne życiowe aspekty.
Słuchałam z przyjemnością.

Pamiętam, kiedyś byłam na koncercie Hey. To był jeden z pierwszych koncertów, na jakich byłam jako nastolatka, poznałam dzięki niemu siłę muzyki na żywo. Nosowska wyszła na scenę i śpiewała - nieruchoma, bez show, śpiewała perfekcyjnie, a między piosenkami pełna zakłopotania, drżącym głosem dziękowała za aplauz i zaangażowanie tłumu pod sceną. Myślę sobie - ile nerwów ją kosztowało napisanie raz, a potem dwa - nagranie tego audiobooka!

Zgadzamy się z Nosowską światopoglądowo i emocjonalnie. Tym bardziej mi się podobało. Jak ktoś się nie zgadza, pewnie się nie spodoba. Trudno.
Odpowiada mi forma, odpowiada mi nieuporządkowanie, różne wątki - to nie jest powieść czy rozprawa naukowa, to nie jest biografia, żeby się trzymać schematów. Odpowiada mi, że krótko, że szczerze, że mogłam sobie posłuchać, poczytać i poznać się trochę.

Do celebryckich książek nie zmienię zdania. Dalej wolę średni kryminał. Ale Nosowską przeczytałam (ok, przesłuchałam) z równą przyjemnością, co kiedy obcuję z jej muzyką i tekstami piosenek.

Zazwyczaj nie sięgam po żadne celebryckie książki, omijam z daleka - nigdy mnie nie interesowała mnie, a wręcz mnie odrzuca, plotkarska otoczka wokół ludzi znanych z tego, że są znani. Nie śledzę instagramów, nie szukam interakcji, staram się nie oceniać, bo i co mi do tego. Nie sięgam po celebryckie książki, wolę nawet średni kryminał. Ale Nosowska i Hey kształtowali mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytelnicy w 2016 roku wybrali Słowika do grona najlepszych książek, a ja czuję lekki żal, że nie zaliczam się do grona, które może z zadowoleniem stwierdzić, skończywszy lekturę, że był to dobrze spędzony czas na dobrą książką.

Bo Słowik to niestety zła książka. Napisana prosto, lecz pretensjonalna, językowo na poziomie szkolnego wypracowania, pełna frazesów i patosu, okropna stylistycznie (ach, to "wyzierające z oczu niewypowiedziane uniwersum przyjaźni" na długo zapadnie mi w pamięć!), serwująca fabularne buble, napisana niestarannie, bez zachowania należytej staranności. Powierzchowna, płytka, rozczarowująca.
Sztampowe bohaterki, płaskie i przewidywalne, naiwne, wręcz głupie (a zwłaszcza Vianne)...

Szkoda, wielka szkoda.

Czytelnicy w 2016 roku wybrali Słowika do grona najlepszych książek, a ja czuję lekki żal, że nie zaliczam się do grona, które może z zadowoleniem stwierdzić, skończywszy lekturę, że był to dobrze spędzony czas na dobrą książką.

Bo Słowik to niestety zła książka. Napisana prosto, lecz pretensjonalna, językowo na poziomie szkolnego wypracowania, pełna frazesów i patosu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2017/06/18/hel-3-jaroslaw-grzedowicz/

W otchłaniach MegaNetu niewiele jest w stanie naprawdę przyciągnąć uwagę szybko nudzących się widzów – film maksymalne trzy do pięciu minut – dłuższe i tak nie zostaną obejrzane do końca. Im bardziej szokujący, tym lepiej. W grę wchodzą emocje, to one nabijają liczniki wyświetleń, a te z kolei gwarantują zainteresowanie reklamodawców i strumień euro wpływający na konto iwenciarza. Wokół wszyscy wlepiają wzrok w niewidoczne displeje, jednak nawet na chwilowe zainteresowanie trzeba sobie zapracować. Albo mieć szczęście. A najlepiej obu tych czynników po trochu.


Hel-3 nie toczy się w odległej przyszłości. Akcja powieści ma miejsce zaledwie cztery dekady od dziś, a świat w tym czasie przeszedł wiele zmian, do których autor wprowadza czytelnika dość powoli. Pierwsze kilkadziesiąt stron kipi od nieznanej jeszcze terminologii i technologii przyszłości oraz akcji, ponieważ książka zaczyna się z grubej rury. Czytelnik zostaje wrzucony na głęboką wodę i jakoś musi się w niej odnaleźć.

Świat przedstawiony przez Grzędowicza w Helu-3 może wywoływać wiele sprzecznych uczuć, od fascynacji po znudzenie, a nawet irytację. Jeśli chodzi o moje odczucia, to skłaniam się do nieco niesmacznej irytacji. Dlaczego?
Czytając Hel-3 nie miałam wrażenia, że zaserwowano mi inteligentną, ironiczną analizę absurdów świata, w którym przyszło mi żyć, nie dającą do myślenia dystopię, lecz koszmarny sen, przerysowany do granic i podszyty tanim, wręcz tandetnym politycznym hejtem na opcję niemiłą autorowi. To jednostronny wylew frustracji, trochę bez kontekstu i pola do dyskusji. Niezwykle rozczarowujące doznanie.
Niestety nie jedyne.

Hel-3 nie zdobył też mojego serca od strony literackiej – co boli nawet bardziej. Norbert nie wzbudził mojej sympatii, żaden z drugoplanowych bohaterów nie zapadł w pamięć. Styl bywał męczący, a niektóre konstrukcje wzbudzały konsternację – zupełnie nie na poziomie, jaki znam z poprzednich spotkań z Grzędowiczem (cyt.: Muzyka spadła na wyschnięty skwer jak trąbiący słoń – quo vadis autorze?!). Nie zaskoczyła mnie technologia Rozczarowało mnie także zakończenie, nieco dziwne, nieco niespodziewane i z kiepską puentą.

Nie będę oceniać gdzie Hel-3 znajduje się na tle innych powieści science fiction, ponieważ nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, brak mi wiedzy i doświadczenia. Wyczekiwana przeze mnie książka, której ukazanie się wzbudzało mój duży entuzjazm, okazała się doznaniem, które raczej nie zostawi po sobie głębszego śladu. Trudno – nie każda książka może i nie każda powinna być najlepsza. Czemu więc warto – i czy w ogóle – sięgnąć po najnowszą powieść Jarosława Grzędowicza? Choćby po to, by przekonać się samemu.

Więcej: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2017/06/18/hel-3-jaroslaw-grzedowicz/

W otchłaniach MegaNetu niewiele jest w stanie naprawdę przyciągnąć uwagę szybko nudzących się widzów – film maksymalne trzy do pięciu minut – dłuższe i tak nie zostaną obejrzane do końca. Im bardziej szokujący, tym lepiej. W grę wchodzą emocje, to one nabijają liczniki wyświetleń, a te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cały tekst do przeczytania tutaj: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/27/dziewczyny-ktore-zabily-chloe-alex-marwood/

Dwie jedenastolatki, Jade i Bel, zostają oskarżone o zamordowanie czteroletniej Chloe. Dziewczyny nie przyjaźniły się, nawet się wcześniej nie znały. Ich przypadkowa znajomość zmienia jednak ich życie na zawsze. Wynaturzone, złe dziewczyny, które trafiły przed laty do poprawczaków, są dziś dorosłymi kobietami. System pozwolił im na zmianę tożsamości i rozpoczęcie życia od nowa. Ich zwolnienie ma między innymi jeden warunek – nigdy nie wolno im się ze sobą kontaktować.

Chociaż w katalogach księgarni ktoś umieścił Dziewczyny… wśród thrillerów i kryminałów, czytelnik powinien raczej spodziewać się tu nie wartkiej akcji, lecz nieco leniwie snującego się mocnego dramatu psychologicznego.

Tak, leniwie, ponieważ autorka Dziewczyn… skupia się mocno na zarysowaniu szerokiego tła społecznego swojej opowieści, o wiele bardziej niż na sensacyjnych wydarzeniach. Dwadzieścia pięć lat po tragicznym w skutkach dniu, w którym umarła mała Chloe, wszyscy wciąż pamiętają historię małych morderczyń. Takie zdarzenia zapadają w świadomość społeczeństwa, a młode morderczynie stają się synonimem prawdziwego zła.

Książka Alex Marwood znajdzie sobie zarówno fanów, jak i sceptyków. Na jej niekorzyść z pewnością działa wielość pobocznych scen i wątków pozornie bez większego związku z głównym nurtem fabuły. Sprawiają, że momentami całość wydaje się przydługa i nudnawa. Pozwala to jednak przyjrzeć się opowiadanej historii z wielu stron i poznać szerszy kontekst, a zatem wyrobić sobie możliwie najbardziej obiektywny osąd. Marwood ma dobre pióro i ten sposób prowadzenia powieści przywodzi mi na myśl najlepsze reportaże dziennikarzy śledczych. Od bulwersującego zarysu przechodzi do kryjących się przed oczami pobieżnych obserwatorów szczegółów, sprawiając że uczucia i opinie czytelnika ewoluują, zmieniają się wraz z poznaniem kolejnych faktów. Zakończenie książki jest tu bardzo znaczące i prawdę powiedziawszy niezwykle smutne.

Cały tekst do przeczytania tutaj: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/27/dziewczyny-ktore-zabily-chloe-alex-marwood/

Dwie jedenastolatki, Jade i Bel, zostają oskarżone o zamordowanie czteroletniej Chloe. Dziewczyny nie przyjaźniły się, nawet się wcześniej nie znały. Ich przypadkowa znajomość zmienia jednak ich życie na zawsze. Wynaturzone, złe dziewczyny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/12/01/pol-krola-joe-abercrombie/

Zachęcona ogromem pozytywnych opinii sięgnęłam niedawno po książkę Pół króla, pierwszy tom trylogii Morze Drzazg, autorstwa Joe’ego Abercrombie. Powieść polecana przez samego George’a R. R. Martina z recenzjami, obiecującymi pełną wrażeń i przygód lekturę – liczyłam na prawdziwą perełkę.

Mam jednak poważne wątpliwości skąd się wzięły te wszystkie ochy i achy. Książka tego brytyjskiego pisarza co najmniej mnie rozczarowała. Jej ułomność recenzenci często zrzucają na fakt, że jest to powieść z nurtu young adult, skierowana dla młodzieży. To jednak w moim odczuciu żadne usprawiedliwienie, a wręcz ujma dla młodych czytelników, którzy zdecydowanie zasługują na lepszą literaturę.

Fabuła książki Pół króla jest do cna banalna i wyświechtana. To jednak nie jest wcale aż taki wielki problem. Jest mnóstwo książek bazujących na utartych schematach, lekko tylko odkurzonych, a jednak czyta się je z przyjemnością. Problemem książki brytyjskiego pisarza jest raczej forma, czy też jej brak.
Czytając Pół króla doszłam bowiem do wniosku, że czytam nie powieść, która przenosi mnie w odległe rejony wyobraźni, kreuje świat i rządzące nim prawa, lecz bardzo rozwlekłe streszczenie (400 stron w wydaniu papierowym!) jakiejś naprawdę dobrej, z rozmachem napisanej sagi. Język książki jest boleśnie prosty, narracja w najmniejszym stopniu nie buduje atmosfery, a dialogi – bogowie, zmiłujcie się! – napakowane banałami i pretensjonalne. Spotkałam się z opiniami, że są przezabawne – dla mnie niestety okazały się cokolwiek sztywne i żenujące, a woda z Morza Drzazg ciut zbyt słona, by popijać co suchsze kawałki. Czytając nie doświadczycie też nawet krztyny opisów, ani świata materialnego, ani też nawet powierzchownego wgryzienia się w emocje bohaterów. Nie pomaga to wyobraźni, bo wszystko jest tu przedstawione zbyt płasko, aby stworzyć świat na miarę uniwersum.

Więcej: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/12/01/pol-krola-joe-abercrombie/

Zachęcona ogromem pozytywnych opinii sięgnęłam niedawno po książkę Pół króla, pierwszy tom trylogii Morze Drzazg, autorstwa Joe’ego Abercrombie. Powieść polecana przez samego George’a R. R. Martina z recenzjami, obiecującymi pełną wrażeń i przygód lekturę – liczyłam na prawdziwą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/10/motyl-lisa-genova/

Bywają takie książki, które są niezwykle poruszające, mimo że nie stanowią wielkiej uczty literackiej. Traktują o tematach ważnych i nieprzyjemnych, ukazują zjawiska i zagadnienia, którym nie poświęca się wystarczająco dużo uwagi, niepopularnych, stanowiących tabu. Otwierają czytelnikowi oczy na sprawy, jakimi nikt z nas nie chce się zajmować i ich rozważać.

Taką właśnie książką jest Motyl amerykańskiej pisarki Lisy Genovy.

Alice Howland ma pięćdziesiąt lat i jest u szczytu kariery naukowej. To inteligentna, spełniona pani naukowiec, doskonały wykładowca na Harvardzie, żona i matka trójki dorosłych dzieci. Aktywna zawodowo i fizycznie, ciężko pracowała na swój sukces – jest go świadoma i dumna.
Kiedy zaczyna dostrzegać u siebie rozkojarzenie, nagłe drobne problemy z koncentracją i orientacją, zrzuca to na początki menopauzy. Niestety jej lekarz jest innego zdania i wysyła Alice do poradni neurologicznej, gdzie wkrótce okazuje się, że kobieta cierpi najprawdopodobniej na chorobę Alzheimera o wczesnym początku.

Wielu z nas Alzheimer kojarzy się głównie ze starszymi ludźmi, którzy nie pamiętają kim są, nie rozpoznają bliskich i którzy gubią się, próbując trafić do domu. Motyl uświadamia nam jednak, że ta okrutna choroba dotyka nie tylko wiekowych seniorów, którzy najlepsze lata życia mają już za sobą, ale także ludzi stosunkowo młodych, u szczytu aktywności. To nie jest choroba schyłku życia, nie jest naturalną konsekwencją podeszłego wieku. To genetyczna choroba, która niszczy od środka bezszelestnie i nieustępliwie. Mało kto wie również, jak okrutny i bezlitosny jest Alzheimer, powoli odbierający swoim ofiarom wszystko, od pamięci po świadomość, od codziennych radości po godność i samodzielność.

Motyl to jednak piękna i ważna książka. Autorka posługując się prostym, podszytym naukowością i profesjonalizmem językiem, opowiada historię, która do głębi porusza i odciska trwałe piętno na psychice. Zadaje trudne pytania o tym, czym jest godność i wola osoby, która z każdym upływającym dniem co raz mniej zna sama siebie. Mimo surowej formy powieść Genovy przepełnia smutkiem, zmusza do zatrzymania się i zastanowienia, pozostawiając czytelnika z ciężką i obolałą duszą.
Zdecydowanie godna polecenia pozycja, jedna z tych, o których długo nie da się zapomnieć.

Więcej tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/10/motyl-lisa-genova/

Bywają takie książki, które są niezwykle poruszające, mimo że nie stanowią wielkiej uczty literackiej. Traktują o tematach ważnych i nieprzyjemnych, ukazują zjawiska i zagadnienia, którym nie poświęca się wystarczająco dużo uwagi, niepopularnych, stanowiących tabu. Otwierają czytelnikowi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej przeczytasz tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

Wyobraź sobie idealne amerykańskie miasteczko z pięknymi domami, wypielęgnowanymi trawnikami, dziećmi bawiącymi się na bezpiecznych ulicach. Wyobraź sobie, że nie jesteś w stanie wyjechać. Nie masz żadnego kontaktu ze światem. Zdaje ci się, że popadasz w obłęd? Witaj w Wayward Pines, gdzie raj jest domem.

Ludzie są tu trochę dziwni. Niby wszystko jest w porządku, ale nikt tu nie dyskutuje o polityce i wszyscy jakoś nerwowo się uśmiechają. W sklepach nie ma żadnych markowych produktów, a wieczorne brzęczenie świerszczy dobiega z małych, ukrytych w krzakach głośniczków. Choć to nieco przerażające, najwyższa pora się przyzwyczaić.

Agent specjalny Ethan Burke zajmuje się sprawą dwóch innych zaginionych agentów. Trop wiedzie go do malowniczego miasteczka Wayward Pines w stanie Idaho, położonym w przepięknym otoczeniu gór. Pech chciał, że na szosie z pobliskiego Boise, Ethan i jego partner ulegają wypadkowi samochodowemu, po którym nasz bohater budzi się na brzegu rzeki pobijany i cokolwiek skołowany. Kiedy budzi się po raz kolejny, znajduje się w szpitalu w Wayward Pines, gdzie natyka się na nieco dziwną pielęgniarkę w staroświeckim kitlu.
Ethan nie ma czasu do stracenia. Nie odniósł większych obrażeń, a ponieważ nie może się doczekać wizyty lekarza, postanawia czym prędzej wynieść się z tego miejsca, musi tylko odzyskać swój telefon, portfel i dokumenty. To pozornie proste zadanie okazuje się jednak awykonalne, a wszyscy wokół jakby się na niego uwzięli i nie chcą współpracować. Jeszcze gorzej robi się, kiedy w opuszczonym domu na przedmieściach znajduje zmasakrowane zwłoki jednego z poszukiwanych agentów.
Miasteczko, iluzorycznie perfekcyjne, kryje w sobie bowiem mroczną tajemnicę, której poznanie na zawsze zmieni życie Ethana Burke’a.

Nie jest to żadna zachwycająca literatura i trzeba to jasno powiedzieć. Książka ma jednak świetny klimat, pełen grozy, tajemniczy, choć chwilami zdaje ci się, że wiesz co się wydarzy, rozpracowałeś to – kolejne zdarzenia rewidują twój punkt widzenia. Pomysł jest niebanalny, a książka nie daje się jednoznacznie skategoryzować. Każda próba nadania jej gatunkowej etykietki zbyt wiele powie o samej książce, a jednocześnie nie odda w pełni jej charakteru, psując tym samym radość z lektury. Tajemnica tego dziwnego miasteczka powinna być odkryta indywidualnie przez każdego czytelnika, bowiem to ona jest największym atutem książki Croucha.

Więcej przeczytasz tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

Wyobraź sobie idealne amerykańskie miasteczko z pięknymi domami, wypielęgnowanymi trawnikami, dziećmi bawiącymi się na bezpiecznych ulicach. Wyobraź sobie, że nie jesteś w stanie wyjechać. Nie masz żadnego kontaktu ze światem. Zdaje ci się, że popadasz w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/08/06/wayward-pines-szum-bunt-krzyk-blake-crouch/

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej przeczytasz tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

Chociaż uważam trend na ubieranie literatury młodzieżowej w romantyczną fantastykę z wampirami i wilkołakami w tle za co raz bardziej wyświechtany i zużyty, to jestem w stanie wybaczyć to i owo, o ile książka prezentuje młodemu czytelnikowi jakieś wartości. Mimo że seria amerykańskiej pisarki Cassandry Clare nie jest wolna od wad, to muszę uczciwie przyznać, że polubiłam Dary Anioła, które wciągnęły mnie od pierwszych stron i stanowiły przemiły przerywnik od powieści obyczajowych i brutalnych kryminałów.

Dary Anioła to obszerna, sześciotomowa seria, opowiadająca o losach nastoletnich bohaterów – Clary i Jace’a – żyjących w świecie ukrytym przed wzrokiem zwykłych ludzi. Początkowo zaplanowana przez autorkę jako trylogia, śmiało może być podzielona na dwie części – trzy pierwsze tomy: Miasto kości, Miasto popiołów i Miasto szkła stanowią pewną całość, podobnie jak kontynuacja, która sprawiła, że trylogia stała się sześcioksiągiem.

W pierwszym tomie, Mieście kości, poznajemy rudowłosą Clary Fray, która jak się okazuje ma wiele szczęścia w nieszczęściu. Kiedy bawiąc się w klubie wraz ze swoim przyjacielem Simonem, staje się świadkiem brutalnej walki i morderstwa, którego jak się zdaje nie widział nikt prócz niej i rzecz jasna sprawców, nie wie jeszcze, że fakt, że widziała co się stało, pozwoli jej przetrwać to co dopiero ma się wydarzyć. Gdyby nie to, że dziewczyna go widziała, Jace Wayland nie zwróciłby na nią uwagi, a ona niechybnie skończyłaby jako obiad paskudnego demona z piekła rodem zaraz po tym, jak ktoś lub coś porwało jej matkę. Zaintrygowany chłopak śledzi jednak dziewczynę i kiedy sprawy przybierają naprawdę kiepski obrót, ratuje jej życie i wprowadza w świat, w którym potwory z horrorów, demony, wampiry i wróżki istnieją naprawdę, w świat Nocnych Łowców.
Od pierwszych stron tej historii akcja powieści pędzi jak szalona i nie zwalnia nawet na trochę. Nie dość bowiem, że Clary musi znaleźć swoją matkę, co już samo w sobie jest dość karkołomnym zadaniem, biorąc pod uwagę obecność demonów w miejscu jej zniknięcia, to jeszcze co rusz ona i jej najlepszy przyjaciel, Simon, wpadają w nie lada tarapaty. Fantastyczne sceny walk, bajeczna impreza u czarownika, podczas której lepiej nic nie jeść ani nie pić, opuszczony hotel pełen wampirów i nagły atak stada wilkołaków, ucieczki, pościgi i dramatyczne zwroty akcji są motorem napędzającym lekturę.
Szybko okazuje się również, że spotkanie Clary i Nocnych Łowców jest wynikiem nie przypadku, lecz całego misternego splotu losów, grzechów i tajemnic z przeszłości, w których matka dziewczyny odegrała niebagatelną rolę, a sama Clary nie jest tym, kim sądziła.

Wielkim atutem książki są z pewnością barwni i wielowymiarowi bohaterowie, którzy zbudzają cały szereg emocji od sympatii, przez czułość, zaintrygowanie, ale także niechęć i irytację. Co ważne, nawet drugoplanowe postaci nie są tu traktowane pobieżnie, a ich wątki są równie ważne dla strefy emocjonalnej Darów Anioła, jak wątek Clary i Jace’a, a nawet nieco je równoważą.
To co jeszcze zwraca uwagę podczas lektury Darów Anioła to fakt, że autorka nie boi się ważnych i nierzadko trudnych tematów. Pod otoczką powieści fantastycznej, pełnej groźnych potworów i magii, mamy do czynienia z książką, która opowiada o przyjaźni i miłości, odmienności i tolerancji, poszukiwaniu własnej tożsamości, a w końcu o współpracy i porozumieniu ponad podziałami rasowymi i społecznymi.

Dary Anioła nie są pozbawione wad. Przede wszystkim w tę książkę trzeba się wgryźć i okazać sporo dobrej woli, aby dostrzec te wszystkie pozytywne aspekty, o jakich piszę. Nie jestem pewna, jaki byłby mój odbiór tych książek, gdybym czytała je mając naście lat. Niestety pobieżny, nazbyt krytycznie nastawiony lub niedostatecznie dojrzały (tak właśnie) czytelnik skupi się pewnie raczej na tym, co jest w Darach Anioła tandetne: wzdechach i zachwytach nad złotoskórym, pięknym Jacem, drżeniu Clary na jego widok i wszystkich ochach i achach rodem z kiepskich romansów. A to jak wiadomo przysparza książce albo zagorzałych przeciwników, albo maniakalnych zwolenniczek (myślę, że lwia część czytelników to jednak dziewczęta) marzących o chłopaku takim, jak Jace i na tym głównie poprzestających.
Również jeśli chodzi o warstwę językową trudno powiedzieć wiele dobrego. Narracja jest płaska i spełnia raczej rolę wypełniacza dialogów. Nieliczne opisy (głównie Jace’a) w zasadzie powtarzają się co kilkanaście stron w łudząco podobnej formie i treści. Świat Nocnych Łowców ma wielki potencjał, ale został stworzony powierzchownie. Lubię kiedy wykreowana w książce rzeczywistość, zwłaszcza rzeczywistość fantasty, jest spójna i posiada wielowarstwową strukturę. Tutaj tego zabrakło. Wiele świetnych pomysłów zostało ledwie zarysowanych (Cisi Bracia, legenda o Razjelu, powstanie poszczególnych ras Podziemnych). Pod względem literackim książka jest zdecydowanie kiepska, nawet pomimo kliku ciekawych odniesień kulturowych i popkulturowych.

Podsumowując Dary Anioła to seria, która z pewnością budzi mnóstwo emocji i jak wiele innych, podobnych książek, będzie miała tak swoich wielkich obrońców, jak i przeciwników. Nie jest to żadna wielka literatura, nawet jak na literaturę młodzieżową, czytywałam po stokroć lepsze, ale co tu dużo mówić, niestety także gorsze.

Więcej przeczytasz tu: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/01/dary-aniola-masto-kosci-miasto-popiolow-miasto-szkla-cassandra-clare/

Chociaż uważam trend na ubieranie literatury młodzieżowej w romantyczną fantastykę z wampirami i wilkołakami w tle za co raz bardziej wyświechtany i zużyty, to jestem w stanie wybaczyć to i owo, o ile książka prezentuje młodemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/06/behawiorysta-remigiusz-mroz/

Remigiusz Mróz to nie lada fenomen na rodzimym rynku wydawniczym. Powiedziałabym, że ten człowiek to żywa maszyna do pisania, jego książki ukazują się w zastraszającym tempie kilku premier rocznie. Mam z nim nie lada problem, ponieważ wszędzie go pełno, czekam aż pewnego dnia wyskoczy z mojej lodówki. Mróz jest bajecznie dobrze wypromowany i pewnie nie jeden pisarz sam marzyłby o takim sukcesie. Z drugiej strony jednak po trylogii z komisarzem Forstem dał mi się poznać raczej jako średniej klasy autor, który pisze nierówno i trochę za bardzo daje się ponieść fantazji.

Tytułowy behawiorysta, skompromitowany były prokurator, fascynujący się kinezyką – nauką o komunikacji pozawerbalnej – zostaje wezwany przez swoją byłą podwładną do opolskiego przedszkola, gdzie niebezpieczny szaleniec wziął za zakładników wszystkie dzieci i opiekunów, a następnie wyemitował w internecie film. Mężczyzna nie ma żadnych żądań, zaprasza za to widzów do makabrycznej zabawy – ich głosy mają zdecydować, kto przeżyje Koncert krwi – nieuleczalnie chora dziewczynka, czy matka kilkorga dzieci. Zanim antyterroryści docierają na miejsce, morderca wykonuje wyrok wydany przez społeczeństwo i oddaje się w ręce policji.
To jednak dopiero początek, zaledwie przedsmak tego, co psychopata ochrzczony przez media mianem Kompozytora przygotował dla świata.

Behawiorysta to mroczny, pełen okrucieństwa dreszczowiec tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Warto to podkreślić, ponieważ Mróz nie szczędzi tu brutalnego rozlewu krwi i okrucieństwa w najczystszej postaci. W przeciwieństwie do wielu nawet najmroczniejszych kryminałów, nie poznajemy bowiem zbrodni po fakcie, rekonstruując wraz ze śledczymi przebieg wydarzeń, ale uczestniczymy w niej na żywo. Biada posiadaczom bujnej wyobraźni – lepiej nie czytajcie przed snem.

Pomysł na książkę miał Mróz pierwszorzędny i całkiem dobrze go wykonał. Warto docenić zarówno wykreowanego przez niego do szpiku kości złego mordercę, jak i wątek społeczny, będący podstawą do jego powstania. Z jednej strony motyw głosowania społeczeństwa nad tym, kto wyjdzie z jego Koncertu Krwi żywy, a kto zostanie zamordowany na oczach setek tysięcy widzów, może się wydawać bulwersujący, a z drugiej rodzi refleksję, że zło i nienawiść, które przelewamy w milionach komentarzy w internecie życząc krzywdy i śmierci innym ludziom są obecne na porządku dziennym.

Behawiorysta to naprawdę niezła książka, która trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Remigiusz Mróz dobrze wykorzystał potencjał swojego pomysłu i stworzył mocny, dający do myślenia psychologiczny thriller, który uwalnia pokłady mroku ukryte gdzieś w odmętach ludzkiej podświadomości. Kawał świetnej, inteligentnej rozrywki, wpisującej się w ponurą jesienną aurę wręcz idealnie. Warto przeczytać.

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/11/06/behawiorysta-remigiusz-mroz/

Remigiusz Mróz to nie lada fenomen na rodzimym rynku wydawniczym. Powiedziałabym, że ten człowiek to żywa maszyna do pisania, jego książki ukazują się w zastraszającym tempie kilku premier rocznie. Mam z nim nie lada problem, ponieważ wszędzie go pełno, czekam aż pewnego dnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/09/22/zgnilizna-siri-petteresen/

Wyobraź sobie, że musisz na zawsze opuścić świat, w którym żyjesz. Znane krajobrazy, przyjaciół, wszystko co znasz musisz zostawić za sobą, bo przeznaczenie mówi, że znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu, że nie należysz do jedynego miejsca, które kiedykolwiek było ci bliskie. Tam, za kamiennym kręgiem Kruczych Pierścieni, czeka na ciebie prawdziwy dom. Tam są tacy, jak ty, Dzieci Odyna, bezogoniaści, twoja prawdziwa rodzina. Świat ludzi. Świat zgnilizny.

Po lekturze Dziecka Odyna, pierwszego tomu trylogii Krucze pierścienie norweskiej pisarki Siri Pettersen, nie mogłam nie sięgnąć od razu po drugą część przygód odważnej, rudowłosej Hirki, której historia zawładnęła moją wyobraźnią bez reszty. Jakże żałuję, że na finał trzeba mi będzie jeszcze trochę poczekać…

Zgnilizna trzyma poziom narzucony przez Dziecko Odyna. To dobra i wciągająca powieść fantasy, choć trzeba się liczyć z tym, że przechodząc przez kruczy pierścień, znajdujemy się w naszym, dobrze znanym nam świecie, a zatem atmosfera opowieści diametralnie się zmienia. Rozdziały poświęcone Hirce przeplatają się z rozdziałami, opowiadającymi o Rimem i pokazującym przemianę tego wierzącego w ideały chłopaka, który musi zmagać się z łamiącym mu barki brzemieniem.
Zakończenie pozostawiło we mnie niedosyt. Niespodziewany zwrot akcji wzbudził zaciekawienie, nie mogę się doczekać, jak to wszystko się skończy.

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/09/22/zgnilizna-siri-petteresen/

Wyobraź sobie, że musisz na zawsze opuścić świat, w którym żyjesz. Znane krajobrazy, przyjaciół, wszystko co znasz musisz zostawić za sobą, bo przeznaczenie mówi, że znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu, że nie należysz do jedynego miejsca, które kiedykolwiek było ci bliskie. Tam,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/10/15/kolejnosc-hubert-hender/

Duszno. Spiekota. Kurz osiadający na lepkiej od potu skórze. Miasto. Relikt. Powietrze falujące od upału nad rozgrzanym asfaltem pustych ulic, na wpół wymarłe kamienice pełne nadgniłych mieszkań. Mroczne i wilgotne korytarze starych kopalń oraz zbrodnie popełniane w tajemniczej kolejności. Taką atmosferę serwuje młody polski pisarz Hubert Hender w swojej książce Kolejność.
Ten klimat właśnie, ta przytłaczająca i klaustrofobiczna aura małego, sennego polskiego miasteczka, są tym, co naprawdę się autorowi udało.

Jest sierpień, z nieba leje się żar, a jeleniogórski policjant Marek Iwanowicz zostaje oderwany od prowadzonej właśnie sprawy zaginionego chłopca i wezwany do oddalonych o kilka kilometrów Kowar, gdzie znaleziono zwłoki zamordowanego mężczyzny. Wkrótce okaże się, że to nie jedyna ofiara brutalnego zabójcy, a śledczy będą musieli się zmierzyć z przebiegłym przeciwnikiem,
Choć fabuła zapowiada się ekscytująco, to niestety nie okazała się być specjalnie fascynująca. Akcja Kolejności jest raczej statyczna. Przypomina trochę to gęste, nagrzane powietrze – nawet wprawione w nagły ruch poprzez kolejnego trupa, potencjalnego świadka, ślad mordercy, po chwili znów nieruchomieje.

Niestety sama atmosfera, choć ta w Kolejności jest naprawdę dobrze skonstruowana (i dla niej warto przeczytać tę książkę), to za mało, żeby napisać świetny kryminał. Książka Hendera prawdę mówiąc trochę mnie znudziła. Nie polecę komuś, kto szuka emocjonującej rozrywki, niemniej jednak warto się przyjrzeć zarówno książce, jak i autorowi, który ma zadatek na pisanie naprawdę klimatycznych kryminałów.

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/10/15/kolejnosc-hubert-hender/

Duszno. Spiekota. Kurz osiadający na lepkiej od potu skórze. Miasto. Relikt. Powietrze falujące od upału nad rozgrzanym asfaltem pustych ulic, na wpół wymarłe kamienice pełne nadgniłych mieszkań. Mroczne i wilgotne korytarze starych kopalń oraz zbrodnie popełniane w tajemniczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/10/20/ksiega-jesiennych-demonow-jaroslaw-grzedowicz/

Dawno już nie sięgałam po żaden zbiór opowiadań. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię tej krótkiej formy, jednak z pewnych przyczyn wolę powieści. Na Księgę jesiennych demonów zdecydowałam raczej ze względu na jej autora (którego moja czytelnicza dusza pokochała za Pana Lodowego Ogrodu), niż na zamiłowanie do opowiadań. No i może ze względu na pogodę za oknem.

Klub absolutnej karty kredytowej, Opowieść terapeuty, Wiedźma i wilk, Piorun oraz Czarne motyle. Zwykli ludzie (na ogół) zostają w nich uwikłani w wydarzenia, sploty okoliczności, które tylko pozornie nie odbiegają od normy. Wszystko jednak dzieje się tu za sprawą sił sprawczych, nad którymi nie ma kontroli racjonalny umysł.

Wszystkie pięć opowiadań składających się na Księgę jesiennych demonów to małe perełki. Dopracowane, przemyślane, zgrabne, z trafnym zakończeniem, utrzymane w podobnej stylistyce, a jednak różne od siebie i wykorzystujące inne motywy kulturowe. Grzędowicz świetnie posługuje się językiem, dzięki czemu jego prozę czyta się z łatwością i z przyjemnością. Doskonale bawiłam się podczas lektury!

Ponura atmosfera każdego utworu budzi w sercu i duszy niepokój, że gdzieś tam, wśród mokrych, martwych liści, w szarości ołowianych chmur, czeka i na mnie jesienny demon, chcący zabawić się moim losem. A może to zwykły pech?

Więcej na: https://przeczytalamksiazke.wordpress.com/2016/10/20/ksiega-jesiennych-demonow-jaroslaw-grzedowicz/

Dawno już nie sięgałam po żaden zbiór opowiadań. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię tej krótkiej formy, jednak z pewnych przyczyn wolę powieści. Na Księgę jesiennych demonów zdecydowałam raczej ze względu na jej autora (którego moja czytelnicza dusza pokochała za...

więcej Pokaż mimo to