Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Sundial to obłęd.
Robisz pierwszy krok w fabułę i już wiesz, że nie wiesz nic. Wydawać się może, że to jest dobre, a tamto złe, lecz to tylko iluzja, a między wierszami unosi się zapach fałszu. Wyłożysz się na własnych teoriach, zobaczysz.

Sundial to przemoc.
Może nie makabryczna, ale odrzucająca. Przemoc wobec człowiek i przemoc wobec zwierzęcia. Może nie uronisz łzy, ale może pomyślisz: to chore.

Sundial to wyjątkowo udany thriller psychologiczny. Inny, niespieszny, pogmatwany. Główną rolę odgrywają tu relacje rodzinne z rodzaju tych toksycznych. Można odnieść wrażenie, że nikt w tej historii nie jest do końca zdrowy, że każdy zmaga się z zaburzeniami psychicznymi, że trauma goni tu traumę, a przeszłość upomina się o swoje, pogrążając teraźniejszość w mroku...

Nie wybitna, nie ulubiona, ale szalenie intrygująca. Jest coś w tej powieści, w tych bohaterach, w tej atmosferze. Coś, co nie pozawala odłożyć tej książki, dopóki nie pozna się zakończenia.

Sundial to obłęd.
Robisz pierwszy krok w fabułę i już wiesz, że nie wiesz nic. Wydawać się może, że to jest dobre, a tamto złe, lecz to tylko iluzja, a między wierszami unosi się zapach fałszu. Wyłożysz się na własnych teoriach, zobaczysz.

Sundial to przemoc.
Może nie makabryczna, ale odrzucająca. Przemoc wobec człowiek i przemoc wobec zwierzęcia. Może nie uronisz łzy,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Białą elegię" można postawić na półce BOLESNE, a smutkiem, który się z niej wylewa napełnić studnię. Lektura na godzinę, a myśli po niej musiałam zbierać tydzień i nadal nie czuję, żebym zebrała właściwe...

Z wierzchu lekka, ładnie wydana, w środku natomiast kryje się historia z rodzaju tych trudnych, stworzona ku pamięci siostry żyjącej zaledwie dwie godziny, której główna bohaterka poznać nie zdążyła, lecz o której zapomnieć nie potrafi. Cała ta opowieść została ubrana w biel różnorodną i nieoczywistą; biel mleka, biel pierwszego kaftanika, biel śniegu i wiele innych bieli. Autorce udało się uchwycić kruchość i cierpienie, ból i stratę. Ze zlepków myśli stworzyła krótką, ale treściwą historię o dziecku, które umarło i o dziecku, które dzięki temu mogło się urodzić.

Nie będę jej wybielać, bo idealna nie była. Zabrakło mi w tej książce emocji niszczących. Znalazłam takie, które skłoniły mnie do refleksji, ale to nie wystarczyło, czuję niedosyt. Historia na swój sposób piękna, lecz nie udało mi się jej w pełni poczuć. Nie mój ból, a ciężko oceniać cudzy.
Zostawiam sobie tę opowieść w pamięci, a swój egzemplarz puszczam dalej.

"Białą elegię" można postawić na półce BOLESNE, a smutkiem, który się z niej wylewa napełnić studnię. Lektura na godzinę, a myśli po niej musiałam zbierać tydzień i nadal nie czuję, żebym zebrała właściwe...

Z wierzchu lekka, ładnie wydana, w środku natomiast kryje się historia z rodzaju tych trudnych, stworzona ku pamięci siostry żyjącej zaledwie dwie godziny, której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak zacząć rok to tylko z udanym debiutem!
"Kraina złotych kłamstw" to polski kryminał ze Szwajcarią w tle. Były policjant pomaga rozwikłać zagadkę zaginięcia dziewczyny znanego aktora, nieoczekiwanie robi się z tego duet detektywistyczny, a sama zagadka zaczyna się zmieniać w paskudną zbrodnię. Tyle fabularnie, emocjonalnie natomiast mogę rzec, że zaczęło się raczej niepozornie, a później przyjemnie rozkręciło i finalnie wyszedł z tego bardzo dobry wstęp do, być może, bardzo dobrej serii kryminalnej. Choć oczywiście, gdyby nie wyszła z tego seria to i tak książka daje radę jako jednotomówka! Miałam mikroskopijne obawy, bo to mój pierwszy bądź jeden z pierwszych kryminałów, w którym polskość miesza się z inną narodowością, ale na szczęście nie było żadnych zgrzytów, pełna profeska.

To nie jest szybki kryminał. Ani krótki. "Kraina złotych kłamstw" to pokaźna lektura, raczej na więcej niż dwa wieczory, w której sporo się dzieje, akcja nie zamula, ale jednak są w tej historii fabularne progi zwalniające, które nieco rozwlekają całość. Czy to źle? Pewnie ktoś uzna, że bez spowalniaczy by się obyło, ja osobiście nie uważam, żeby coś można było stąd wyrzucić. Autorka włożyła w tę książkę dużo pracy i jeszcze więcej pasji, co czuć. Podoba mi się kreacja bohaterów i kierunek w jakim poszli, choć momentami ten kierunek był dla mnie dość nieoczekiwany. Samo rozwiązanie zagadki było zaskakujące, nie tego się spodziewałam, więc element zaskoczenia na plus.
Na kryminalnej skali "Kraina złotych kłamstw" plasuje się gdzieś pośrodku, choć zdecydowanie bliżej tych ulubionych niż słabych. Czas spędzony z tą książką, nie był czasem straconym i chętnie sięgnę po kolejne tytuły od Anny Górnej.

Jak zacząć rok to tylko z udanym debiutem!
"Kraina złotych kłamstw" to polski kryminał ze Szwajcarią w tle. Były policjant pomaga rozwikłać zagadkę zaginięcia dziewczyny znanego aktora, nieoczekiwanie robi się z tego duet detektywistyczny, a sama zagadka zaczyna się zmieniać w paskudną zbrodnię. Tyle fabularnie, emocjonalnie natomiast mogę rzec, że zaczęło się raczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezwykła opowieść biegnąca szlakiem Himalajów. O kulturze, religii, życiu w cieniu gór. Przede wszystkim o różnorodności i kontrastach.
"Szczyty" obudziły we mnie apetyt na literaturę podróżniczą. Czytając, rozmarzyłam się, zapragnęłam kupić bilet w jedną stronę i zaplanować wyprawę śladami autorki!

Erika Fatland zabiera czytelnika w niecodzienną azjatycką podróż, której celem było zebranie materiałów do książki. Od pierwszych stron przemówił do mnie styl pisania i polubiłam się z autorką, tak po prostu, jak z inną miłośniczką dalekich wypraw. Spodziewałam się suchych faktów i dużo historycznych wtrąceń, a znalazłam masę ciekawostek, przez które mam ochotę dowiedzieć się na temat odwiedzonych państw jeszcze więcej. Mnie osobiście najbardziej zafascynował wątek nepalskich kumari, o których dowiedziałam się dopiero z tejże książki, a moje podróżnicze serce zabiło szybciej w trakcie pobytu autorki w Bhutanie.

"Szczyty" to wyjątkowa wyprawa literacka; inspiruje, poszerza horyzonty, pokazuje różnorodność kultur, języków i ludzkich zachowań. Publikacja zawiera także zdjęcia, które autorka zrobiła podczas swojej podróży, co moim zdaniem jest wisienką na tym wspaniałym, literackim torcie. "Szczyty" okazały się wielkim odkryciem i pozytywnym zaskoczeniem, dlatego planuję w niedalekiej przyszłości sięgnąć po inne książki autorki. Z całego serca polecam zarówno miłośnikom dalekich wypraw, jak i domatorom.

Niezwykła opowieść biegnąca szlakiem Himalajów. O kulturze, religii, życiu w cieniu gór. Przede wszystkim o różnorodności i kontrastach.
"Szczyty" obudziły we mnie apetyt na literaturę podróżniczą. Czytając, rozmarzyłam się, zapragnęłam kupić bilet w jedną stronę i zaplanować wyprawę śladami autorki!

Erika Fatland zabiera czytelnika w niecodzienną azjatycką podróż,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak dogadać się z każdym i w każdej sytuacji Emily Alison, Laurence Alison
Ocena 7,3
Jak dogadać si... Emily Alison, Laure...

Na półkach:

Różnie to bywało, jeśli chodzi o poradniki w moim życiu; początkowo mówiłam im stanowcze innym razem, później coś tam czytałam, ale miałam mieszane uczucia, aż w końcu przekonałam się, że i poradnik może dawać prawdziwą, czytelniczą satysfakcję!

"Jak się dogadać z każdym i w każdej sytuacji" reprezentuje taką poradnikową ligę, jaka do mnie przemawia. Od pierwszych stron doznałam pozytywnego zaskoczenia stylem i formą przekazu. Mimo dużej zawartości konkretnej wiedzy i psychologicznych zagadnień, książkę czyta się lekko i przyjemnie, a to za sprawą licznych przykładów z życia, dzięki którym łatwiej zrozumieć, o co w tym całym dogadywaniu się chodzi. Autorzy posługują się bardzo przystępnym językiem, głównie potocznym, bez nienaturalnego cenzurowania. Świetnie dobierają sytuacje do zobrazowania zachowań w różnych relacjach, między innymi rodzic-dziecko czy szef-podwładny. Znaczna część publikacji poświęcona jest modelowi nawiązywania dobrych stosunków, który opiera się na czterech stylach komunikacji, symbolicznie reprezentowanych przez zwierzęta, dla lepszego zrozumienia.

Wciąż nie dowierzam, ale wciągnęłam się w ten temat! Miałam wielką frajdę z czytania, rozkładania zachowań na czynniki pierwsze i uczenia się na konkretnych przykładach, jak wychodzić z różnych, napiętych sytuacji bez szwanku. Nie czułam, że potrzebuję tej książki, a jednak po lekturze mam poczucie, że trochę z niej wyciągnęłam. Zawsze się zastanawiam czy chcę dany poradnik zostawić na półce i zwykle jestem na nie, lecz ten tytuł zdecydowanie zostawiam, z myślą, że jeszcze kiedyś do niej zajrzę. Moim zdaniem wartościowa pozycja, polecam przeczytać!

Różnie to bywało, jeśli chodzi o poradniki w moim życiu; początkowo mówiłam im stanowcze innym razem, później coś tam czytałam, ale miałam mieszane uczucia, aż w końcu przekonałam się, że i poradnik może dawać prawdziwą, czytelniczą satysfakcję!

"Jak się dogadać z każdym i w każdej sytuacji" reprezentuje taką poradnikową ligę, jaka do mnie przemawia. Od pierwszych stron...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka o książkach i o ludziach z książkami związanych. "Nieskończoność w papirusie" to niezła cegiełka, wypełniona po brzegi ciekawymi faktami i anegdotami z literackiego świata. Autorka stworzyła wciągający esej o wszystkim, co z książkami związane; mamy tu zatem historię papieru, pierwszych ksiąg, skrybów, a także bibliotek, niszczenia cennych zbiorów, "papierowych wojen" oraz rzut oka na współczesne pisarstwo. To bardzo treściwe dzieło, czasem miałam wręcz lekki przesyt nazwisk i dat, ale tylko czasem i tylko lekki!

"Nieskończoność w papirusie" ukazuje, jak długa i wyboista była droga słowa pisanego, i jak wiele osób zaangażowało się w to, byśmy dziś mogli czytać utwory spisane w bardzo odległej przeszłości. Fascynująca to opowieść, czasem zaskakująca, niekiedy wywołująca w człowieku nostalgię, niewątpliwie bardzo wartościowa. Nie zawiodłam się, a wręcz pozytywnie zaskoczył mnie angażujący styl pisania autorki. Wiele się dowiedziałam, czuję się doedukowana i mogę ten tytuł szczerze polecić.

Książka o książkach i o ludziach z książkami związanych. "Nieskończoność w papirusie" to niezła cegiełka, wypełniona po brzegi ciekawymi faktami i anegdotami z literackiego świata. Autorka stworzyła wciągający esej o wszystkim, co z książkami związane; mamy tu zatem historię papieru, pierwszych ksiąg, skrybów, a także bibliotek, niszczenia cennych zbiorów, "papierowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O, takie historie lubię!
Takie thrillery się powinno pisać; człowiek bierze z myślą „tak tylko sprawdzę, co tu znowu nagryzmolił”, takie tam kilka stron chce przeczytać, a po paru godzinach nie może uwierzyć, że to już koniec.

„Najsłabsze ogniwo” kupiło mnie fabułą, pisarzem w roli głównego bohatera i lekki piórem autora. Historia zawiła, poplątana, nieoczywista. Momentami zbliżała się do granicy absurdu, ale nigdy jej nie przekroczyła i nie pozostawiła w mojej głowie posmaku tandety. Wciągnęłam się, zaangażowałam i naprawdę myślałam, a może bardziej miałam nadzieję, że skończy się zupełnie inaczej…

Książka jest klimatyczna, pełna rodzinnych intryg i sekretów. Te kilka wątków, które początkowo nie chciały mi się w głowie połączyć, w głowie autora znalazły wspólny język, co dało mocny finał. „Najsłabsze ogniwo” to kawał solidnej lektury, z rodzaju tych, które bardzo trudno odłożyć dopóki nie przeczyta się ostatniego zdania.

Historie Roberta Małeckiego mogę już brać w ciemno, bo nigdy mnie nie zawodzą i zawsze satysfakcjonująco zaskakują. Ze swojej strony „Najsłabsze ogniwo” polecam i inne książki tego autora też polecam! I czekam na kolejne!

O, takie historie lubię!
Takie thrillery się powinno pisać; człowiek bierze z myślą „tak tylko sprawdzę, co tu znowu nagryzmolił”, takie tam kilka stron chce przeczytać, a po paru godzinach nie może uwierzyć, że to już koniec.

„Najsłabsze ogniwo” kupiło mnie fabułą, pisarzem w roli głównego bohatera i lekki piórem autora. Historia zawiła, poplątana, nieoczywista....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pośród szumu fal i krzyku mew, rozgościła się śmierć.
A w cieniu zwyczajnej śmierci, skryła się potworna zbrodnia…

Po wielotomowej wizycie na Szetlandach i nostalgii, która ogarnęła mnie po przeczytaniu ostatniego zdania w poprzednim cyklu autorki, musiałam poznać i ten tytuł.
Po prostu musiałam.

Od pierwszych stron porwał mnie styl Ann Cleeves, tak dobrze znany, tak bardzo przeze mnie lubiany. Spokojny, zrównoważony, zachowujący zimną krew w najbrutalniejszych momentach, ale mimo to niepozbawiony emocji i potrafiący wycisnąć z czytelnika łzę. To właśnie stylem mnie urzekła i rozkochała w szetlandzkich opowieściach, i właściwie głównie po ten kunszt pióra do niej wróciłam.
Dzięki temu się nie zawiodłam, bo niestety, fabularnie „Długi zew” niczym się nie wyróżnia. Ot, kolejna zbrodnia z zawiłym scenariuszem, pełna zakrętów, lekkich zaskoczeń, ale i bez większych fajerwerków. Trochę tęskno mi było do bohaterów poprzedniej serii, choć muszę przyznać, że główny detektyw w tej książce szybko wzbudził moją sympatię, a jego życie prywatne zainteresowało mnie bardziej niż prowadzona sprawa…

„Długi zew” to kryminał bardziej stonowany, w dużej mierze opierający się na grzeszkach lokalnej społeczności. Z pewnością ta zbrodnia szybko wyparuje mi z głowy, ale miło spędziłam czas przy lekturze i to jest najważniejsze. Nie wpadłam w zachwyt, bo mimowolnie widziałam ten schematyczny sposób prowadzenia fabuły i domyślałam się, kto na pewno winny nie jest. Książka napisana bardzo dobrze, ale na mnie sama historia nie zrobiła większego wrażenia.

Pośród szumu fal i krzyku mew, rozgościła się śmierć.
A w cieniu zwyczajnej śmierci, skryła się potworna zbrodnia…

Po wielotomowej wizycie na Szetlandach i nostalgii, która ogarnęła mnie po przeczytaniu ostatniego zdania w poprzednim cyklu autorki, musiałam poznać i ten tytuł.
Po prostu musiałam.

Od pierwszych stron porwał mnie styl Ann Cleeves, tak dobrze znany, tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Inna. Dziwna. Niepokojąca.

Jeszcze długo będę słyszeć w głowie szum lasu, pomiaukiwanie kota i krzyk dziecka. Jeszcze długo będę sobie zadawać pytanie, jakim cudem mogłam dać się tak omotać?!
Jeszcze nie raz spojrzę na tę książkę i pomyślę: NIESAMOWITA.

Nie rozkochała mnie w sobie, lecz zafascynowała tak bardzo, że nie mogę o niej zapomnieć. Poruszyła we mnie czułe struny, wyzwoliła tabun emocji, zwabiła w najmroczniejsze zakamarki ludzkiego umysłu, by nagle stwierdzić, że to wszystko nie tak, że zupełnie nie taka to historia...

O ludzie, co to było!
Myślę, że mogę mianować "Ostatni dom na zapomnianej ulicy" literackim przeżyciem tego roku i nie będzie w tym ani grama przesady. Wzorowy thriller psychologiczny, genialnie poprowadzona fabuła, bohaterowie uwikłani w gąszcz kłamstw i złudzeń... Autorka wodzi czytelnika za nos, lecz robi to z taką precyzją, że ja nadal nie mogę zrozumieć, jak mogłam być tak nieostrożna w swoich osądach... To wszystko zostało uknute z taką finezją, że ciężko nie być pod wrażeniem. Ja jestem pod wielkim. Tego się nie da tak po prostu opisać, tego trzeba doświadczyć czytając.

Świeżość bije z tej powieści, fascynacja i odrobina grozy. Urzekła mnie swoją złożonością, kupiła zwrotami akcji, porwała klimatem i tłem wydarzeń. No co tu dużo mówić, świetna jest! Kupujcie, czytajcie i przecierajcie oczy ze zdumienia, gdy historia o mordercy pokaże swe prawdziwe oblicze...

Inna. Dziwna. Niepokojąca.

Jeszcze długo będę słyszeć w głowie szum lasu, pomiaukiwanie kota i krzyk dziecka. Jeszcze długo będę sobie zadawać pytanie, jakim cudem mogłam dać się tak omotać?!
Jeszcze nie raz spojrzę na tę książkę i pomyślę: NIESAMOWITA.

Nie rozkochała mnie w sobie, lecz zafascynowała tak bardzo, że nie mogę o niej zapomnieć. Poruszyła we mnie czułe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nowy Mróz, nowa historia, ale oparta na starych, sprawdzonych, może trochę już oklepanych schematach. Czytałam tę powieść lekko przedpremierowo i z przykrością stwierdzam, że w dniu dzisiejszym pamiętam z niej zaledwie urywki... Nasuwa mi się teraz tylko jedno, zasadnicze pytanie: czy warto było czytać coś tak krótkoterminowego?

Warto! Takie jest moje zdanie.
Zawarłam z książkami Mroza pakt: ja je czytam, lubię i polecam, a one nie zagracają mi głowy. Mam ochotę odłączyć się od rzeczywistości na kilka godzin - sięgam po mrozową literaturę.

O fabule "Wybaczam ci" nie należy wiedzieć więcej, niż zdradza nam opis, a najlepiej wiedzieć jeszcze mniej. Historia wciąga od pierwszych stron i nie wypuszcza aż do samego finału. Zwroty akcji ścielą się tu gęsto, wręcz tak gęsto, że czasem człowiek nie nadąża. Nie chcę zdradzać żadnych faktów, powiem tylko, że jest to typowe dla tego autora mieszanie czytelnikom w głowach...

Znowu dałam się nabrać, znowu zostałam wyprowadzona w pole. To już norma, że zawsze, ale to zawsze daję się oszukać i moja wizja zakończenia drastycznie różni się od tej oficjalnej. Podobało mi się rozwiązanie akcji, może po drodze było nieco absurdalnie i nierealnie, ale jednak finalnie pomyślałam "to było dobre!".

"Wybaczam ci" to nie jest literatura wysokich lotów i wzniosłych metafor, to jest po prostu czysta rozrywka i relaks. Raczej na raz, chociaż biorąc pod uwagę, jak szybko powieści tego autora ulatują mi z pamięci... Być może jeszcze do niej wrócę.
Nie miej wygórowanych oczekiwań, a możesz się przyjemnie zaskoczyć. Osobiście polecam i czekam na kolejne książki Remigiusza Mroza!

Nowy Mróz, nowa historia, ale oparta na starych, sprawdzonych, może trochę już oklepanych schematach. Czytałam tę powieść lekko przedpremierowo i z przykrością stwierdzam, że w dniu dzisiejszym pamiętam z niej zaledwie urywki... Nasuwa mi się teraz tylko jedno, zasadnicze pytanie: czy warto było czytać coś tak krótkoterminowego?

Warto! Takie jest moje zdanie.
Zawarłam z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiało nostalgią.
Powiało wspomnieniami, niezaleczonymi ranami i smutkiem, który potrafi zżerać od środka, nawet tych najsilniejszych.
Powiało też nadzieją.
Powiało nadzieją, że znów może być pięknie, bo niekiedy cierpienie zbliża, dając szansę na nowy początek.

Delikatna niczym letni wiaterek w upalny dzień, smutna, ale takim dobrym, oczyszczającym smutkiem. "Wiatrom powierzone" to historia o niezwykłej budce telefonicznej, gdzieś w dalekiej Japonii, w której żywi odbywają rozmowy z bliskimi. Bliskimi, którzy odeszli.
Urzekający motyw przewodni! Uwielbiam takie zaczarowane miejsca, takie punkciki na mapie świata, gdzie dzieje się magia, choć nikt nie może nikogo posądzić o czary. Autorka osadziła fabułę w takim miejscu i w takich okolicznościach, że to musiało się udać. I udało się, nawet bardzo.

Czytając, czułam te wszystkie emocje, które targały bohaterami. Czułam ich ból, rozgoryczenie i wielką tęsknotę. Dałam się porwać fali nostalgii i niczego nie żałuję. "Wiatrom powierzone" to książka niełatwa, lecz niezaprzeczalnie piękna, mądra i potrzebna. Oczarowała mnie, tak po prostu. Myślę, że mogę ją polecić każdemu, kto potrzebuje ukojenia, a także tym, którzy jeszcze nie wiedzą, że go potrzebują...

Powiało nostalgią.
Powiało wspomnieniami, niezaleczonymi ranami i smutkiem, który potrafi zżerać od środka, nawet tych najsilniejszych.
Powiało też nadzieją.
Powiało nadzieją, że znów może być pięknie, bo niekiedy cierpienie zbliża, dając szansę na nowy początek.

Delikatna niczym letni wiaterek w upalny dzień, smutna, ale takim dobrym, oczyszczającym smutkiem. "Wiatrom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Coś innego - tak bym tę książkę opisała.
Świetna historia o kobietach, lecz nie tylko dla kobiet, z wartościową i intrygującą fabułą oraz silnymi i odważnymi bohaterkami.
Powieść toczy się dwutorowo: z jednej strony mamy osiemnastowieczny Londyn i aptekarkę-trucicielkę, z drugiej współczesność i młodą kobietę, której zawalił się świat, przez co nieoczekiwanie odkryła drzwi do świata tajemnic z przeszłości...

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tą historią! "Zaginiona apteka" okazała się czymś innym, urokliwym i cudownym w swej prostocie, a do tego z solidnym przekazem i dużą dawką kobiecej przyjaźni. Świetnie się czyta, a przeskoki narracji przyjemnie podkręcają akcję, przez co trudno się od niej oderwać. Z motywem tajemniczej apteki i trucicielki jeszcze się nie spotkałam, dlatego w moim odczucia książka wypada bardzo świeżo i intrygująco. Szczególnie podobały mi się rozdziały z przeszłości, ale w pewnym momencie teraźniejszość wyrównała poziom i finalnie zostałam urzeczona.

"Zaginiona apteka" to póki co jedna z ciekawszych lektur tego roku. Oby więcej takich zacnych historii, napisanych tak klimatycznie i tak wciągająco. Sięgajcie i czytajcie!

Coś innego - tak bym tę książkę opisała.
Świetna historia o kobietach, lecz nie tylko dla kobiet, z wartościową i intrygującą fabułą oraz silnymi i odważnymi bohaterkami.
Powieść toczy się dwutorowo: z jednej strony mamy osiemnastowieczny Londyn i aptekarkę-trucicielkę, z drugiej współczesność i młodą kobietę, której zawalił się świat, przez co nieoczekiwanie odkryła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Śmierć pani Westaway" to kawał wciągającej historii, z wyjątkowym, wiktoriańskim klimatem i rodzinnymi tajemnicami, które z każdą stroną mącą w głowie czytelnika coraz bardziej. Stary dom, osobliwa służba i nóż na gardle głównej bohaterki sprawiły, że jak na szpilkach czekałam na rozwój akcji. Szczególnie urzekł mnie motyw wróżenia z kart i przepowiadania przyszłości, bo nadał on fabule lekko magicznego posmaku, bez grama przesady. Autorka po raz kolejny udowodniła, że umie porwać słowem, a ja nie śmiałam nawet stawiać oporu!

Książka jest naprawdę dobra i ma w sobie taki "magnes", który wprost nie pozwala się od niej oderwać. Nie ukrywam, liczyłam jednak na więcej... Poprzednia powieść autorki zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko i ta poprzeczka pozostała tam w górze, nietknięta. "Śmierć pani Westaway" jest klimatyczna, ale zabrakło mi w niej gęstego mroku i pokaźnej dawki niepokoju. Chciałam się bać, chciałam mieć ciarki i z dreszczem na plecach przemykać nocą do łazienki, a finalnie nic z tej mojej chciejlisty nie zostało zrealizowane.
Kapcie mi nie spadły, ciśnienie nie skoczyło, spać po nocach mogłam. Nie mogę powiedzieć, że jestem wielce rozczarowana, ale czuję znaczny niedosyt, zwłaszcza po tych wielkich emocjach i szybszym biciu serca, które autorka zafundowała mi w "Pod kluczem".

Nie potrafię tej książki nie polecić, bo jest na to stanowczo za dobra! Wczułam się w akcję, a zakończenie choć może nie wymarzone, nie pozostawiło też żadnego niesmaku. Było fajnie, lekko, porywająco. Na pewno będę polować na kolejne książki tej autorki, bo mam już pewność, że warto!

"Śmierć pani Westaway" to kawał wciągającej historii, z wyjątkowym, wiktoriańskim klimatem i rodzinnymi tajemnicami, które z każdą stroną mącą w głowie czytelnika coraz bardziej. Stary dom, osobliwa służba i nóż na gardle głównej bohaterki sprawiły, że jak na szpilkach czekałam na rozwój akcji. Szczególnie urzekł mnie motyw wróżenia z kart i przepowiadania przyszłości, bo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oryginalna, to na pewno!
Lekka i wciągająca - strony przekręcają się same. Do tego wypełniona kryminalnym humorem na wysokim poziomie i zwracająca uwagę na to, co nam teraz w kraju krew psuje...

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Ryszarda Ćwirleja i coś czuję, że nie ostatnie. Inność "Niebiańskiego osiedla" wprawia w konsternację i przywraca wiarę, bo jak widać da się jeszcze napisać coś zupełnie odklejonego od schematu, co czytelnikowi tak szybko z głowy nie wyparuje.
Fabuła toczy się o miejsca w niebie i życie mlekiem i miodem płynące. Grzech byłoby nie skorzystać! Mamy tu podejrzane samobójstwa i dziwne zgony, mamy bogobojną społeczność i piekielne interesy robione w białych, nieskalanych rękawiczkach. Historia ma podłoże religijne, ale ja nie doszukiwałabym się w niej zgorszenia. Już prędzej w ludziach i czynach, które zainspirowały autora do jej napisania...

Nie będę kłamać, nie jest to mój numer jeden wśród tegorocznych lektur, ale coś mnie w tym "Niebiańskim osiedlu" zaintrygowało, coś tam moją uwagę skutecznie przykuło, i choć zwykle takie historie zapominam w trybie natychmiastowym, to tym razem zapomnieć nie mogę, wspominam, wręcz czekam na ciąg dalszy!

Nie wiem, czy to nowe oblicze autora, bo nie mam porównania, ale niewątpliwie jest to nowe oblicze polskiego kryminału. Bohaterowie nie drażnią, fabuła nie nudzi, nie znalazłam tu żadnych powodów do irytacji i narzekań. Zalecam przeczytać, przemyśleć, przeżuć w głowie, rozłożyć na części pierwsze i docenić pomysł, bo to naprawdę ciekawe literackie przeżycie. To trzeba przetestować na własnej, czytelniczej skórze, z nadzieją, że nie uczuli! Dystans w trakcie czytania wskazany.

Oryginalna, to na pewno!
Lekka i wciągająca - strony przekręcają się same. Do tego wypełniona kryminalnym humorem na wysokim poziomie i zwracająca uwagę na to, co nam teraz w kraju krew psuje...

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Ryszarda Ćwirleja i coś czuję, że nie ostatnie. Inność "Niebiańskiego osiedla" wprawia w konsternację i przywraca wiarę, bo jak widać da się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekka, ciepła, zabawna - taka właśnie jest ta książka!

"Krewni" to historia staruszka i chłopca, którzy nieoczekiwanie zostali na siebie skazani i razem ruszają na podbój Francji. Nie liczyłam na zbyt wiele, a dostałam naprawdę dużo, przede wszystkim dużo humoru. Styl jest trochę inny, specyficzny wręcz, i może nie każdego od razu przekona, ale za to autorka nadrabia autentycznością dialogów. Ubawiłam się podczas lektury, a mnie zwykle łatwiej wzruszyć niż rozbawić, dlatego daję dużego plusa za żarciki, nawet te lekko suche!

"Krewni" to powiew świeżości, zarys fabuły niby znany, lecz przedstawiony w sposób nieco inny, oryginalny, zapadający w pamięć. W książce podoba mi się motyw podróży, tej fizycznej, kiedy bohaterowie zwiedzają obcy kraj, jak również tej sentymentalnej, kiedy szperają w przeszłości i odrywają tajemnice przodków. Relacja między głównymi bohaterami nie jest przesłodzona, ma w sobie trochę sarkazmu, dużo humoru, ale też ciepła i przywiązania.

Bardzo ciekawie skonstruowana historia, z przesłaniem i satysfakcjonującym, choć przewidywalnym zakończeniem. Daleko jej do książek mojego życia, ale z pewnością nie wyparuje mi z głowy tak łatwo. Historia dobra zarówno na leżak, jak i do jesiennej herbaty. Warto dać jej szansę!

Lekka, ciepła, zabawna - taka właśnie jest ta książka!

"Krewni" to historia staruszka i chłopca, którzy nieoczekiwanie zostali na siebie skazani i razem ruszają na podbój Francji. Nie liczyłam na zbyt wiele, a dostałam naprawdę dużo, przede wszystkim dużo humoru. Styl jest trochę inny, specyficzny wręcz, i może nie każdego od razu przekona, ale za to autorka nadrabia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby wiem, że nie powinnam czytać takich książek, bo tylko się uruchomię, a jednak co jakiś czas daję się skusić i później nie wiem, jak z tego wybrnąć. Podejrzewam, że może to być niepopularna opinia, ale zupełnie nie podoba mi się to wydanie... Twarda oprawa z obwolutą, pod obwolutą minimalistyczna, biała okładka, a w środku śliski papier i kolorowe akcenty - książka jest ciężka, źle się otwiera i wygląda jak pamiątka z chrztu albo komunii... I to już powinien być dla mnie sygnał ostrzegawczy, ale gdzie tam, oczywiście, że wzięłam ją do recenzji!

Wiadomo, że liczy się wnętrze, ale niestety treść też mnie nie kupiła. Bardzo trudno mi ocenić "Największy sekret", bo zupełnie nie czuję tematu. Książka jest bardzo uduchowiona, na każdym kroku sypie mądrościami, które nie do końca mnie przekonują, a poza tym mam wrażenie, że w kółko mówi o tym samym. Podejrzewam, że osoby zainteresowane prawem przyciągania, duchowością i siłą pozytywnego myślenia mogą się nią zachwycić - może ja jeszcze nie dojrzałam do bycia szczęśliwą i dlatego bardziej mnie to zirytowało niż naprostowało? Biorę pod uwagę taką możliwość, naprawdę!

Znalazłam w tej książce trochę cytatów godnych puszczenia w świat, kilka złotych rad i garść kwestii do przemyślenia, ale poza tym... jestem na nie. Nie wykluczam, że kiedyś jeszcze do niej zajrzę, ale raczej później niż prędzej. Może za dużo myślę, może i się nie znam, ale zupełnie mnie ten tytuł nie uszczęśliwił!

Niby wiem, że nie powinnam czytać takich książek, bo tylko się uruchomię, a jednak co jakiś czas daję się skusić i później nie wiem, jak z tego wybrnąć. Podejrzewam, że może to być niepopularna opinia, ale zupełnie nie podoba mi się to wydanie... Twarda oprawa z obwolutą, pod obwolutą minimalistyczna, biała okładka, a w środku śliski papier i kolorowe akcenty - książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem szczególnie zaskoczona... bo ja od początku czułam, że to będzie świetna historia. I po przeczytaniu zaledwie jednej strony, wiedziałam już, że mam do czynienia z czymś wyjątkowo dobrym!

Kto twórczości Roberta Małeckiego jeszcze nie zna, ten poważnie powinien przemyśleć swoje postępowanie, jest to bowiem autor z wyższej półki. To, co zaserwował nam tym razem... O ludzie, no klękajcie narody i czapki z głów! Mogłabym tu teraz wypisać wiele pochwalnych przymiotników i nie byłoby w tej wyliczance ani grama przesady!

W "Zmorze" nic nie jest takie, jak myślisz. "Zmora" lubi grzebać w przeszłości i wyciągać na wierzch brudne tajemnice sprzed lat. "Zmora" kusi, zaprasza, wciąga, a potem bez skrupułów niszczy oczekiwania i założenia, jakie czytelnik zdążył sobie uroić. Historia opiera się na zaginięciu rudego chłopca, ale im dalej w las, tym więcej trupów można z niej wygrzebać... Każdy bohater ma tu swoje miejsce, niemal każdy ma na sumieniu jakąś tajemnicę, każdy będzie musiał zapłacić za swoje błędy.

"Zmora" to taka książka, po skończeniu której można z czystym sumieniem usiąść, pogapić się w ścianę i pomyśleć. Robi wrażenie, robi wodę z mózgu i jednocześnie robi dobrze na czytelniczą duszę tych, którzy są żądni wrażeń. Niesamowicie poprowadzona akcja, wiele zawirowań i mnóstwo zaskoczeń, ale mnie i tak do tej książki przyciągał, niczym ćmę do ognia, fenomenalny styl pisania autora. Uwielbiam jak Robert Małecki pisze, i choć miałam w tym roku odpoczywać od zbrodni, obok tego nazwiska nie potrafiłam przejść obojętnie!

Polecam "Zmorę" i całą twórczość autora - polski kryminał z takimi nazwiskami na pewno nie zginie.

Nie jestem szczególnie zaskoczona... bo ja od początku czułam, że to będzie świetna historia. I po przeczytaniu zaledwie jednej strony, wiedziałam już, że mam do czynienia z czymś wyjątkowo dobrym!

Kto twórczości Roberta Małeckiego jeszcze nie zna, ten poważnie powinien przemyśleć swoje postępowanie, jest to bowiem autor z wyższej półki. To, co zaserwował nam tym razem......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie była miłość od pierwszej strony. Przyznaję, że po kilku wręcz chciałam tę książkę odłożyć, z myślą, iż to na pewno nie będzie thriller w moim guście. O, jakże się myliłam!

"Idealna rodzina" to historia, która toczy się trzema torami, a raczej trzema narracjami, i może właśnie dlatego początkowo nie mogłam się w niej odnaleźć. Już na wstępie dość dużo wiemy o finale, nie ma w tym jednak spojlerowego posmaku, bowiem wiedza ta, tylko i wyłącznie podkręca atmosferę. Fabuła jest GENIALNIE rozplanowana, a przeskoki narracji sprawiają, że człowiekowi ciśnienie skacze i wpada się w istny szał czytania. Ciężko mi było przebrnąć przez pierwsze 50 stron, ale później nie mogłam się wprost oderwać!

Akcji rozwija się niespiesznie, jakby igrała z czytelnikiem i testowała jego wytrzymałość. Z bohaterami bywa różnie, większością z nich chciałoby się porządnie potrząsnąć, bo to, co się tam wyprawia... Wciąż czuję szok i niepokój, na samo wspomnienie tego, w co oni się wpakowali!

"Idealna rodzina" to opowieść o zamożnej rodzinie, która wpuściła do swojego domu inną rodzinę, a ta zamieniła życie ich wszystkich w komunę z najgorszego koszmaru. Jest w tym jakaś fascynacja, może chora, ale jednak fascynacja, a ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu, jak doskonale poprowadzona została akcja pod kątem psychologicznym. Autorka niesamowicie wykreowała postać despoty, świetnie połączyła trzy tory historii i ciekawie rozwiązała całą sprawę, choć ostatnie strony książki wydały mi się nieco zbyt pozytywne...

Z pewnością nie tak łatwo będzie mi o tej historii zapomnieć, ale z łatwością i czystą przyjemnością będę ją polecać! Nie jest to może najwybitniejszych thriller w moim dorobku czytelniczym, ale z pewnością zasiądzie w czołówce tych najbardziej wciągających.

To nie była miłość od pierwszej strony. Przyznaję, że po kilku wręcz chciałam tę książkę odłożyć, z myślą, iż to na pewno nie będzie thriller w moim guście. O, jakże się myliłam!

"Idealna rodzina" to historia, która toczy się trzema torami, a raczej trzema narracjami, i może właśnie dlatego początkowo nie mogłam się w niej odnaleźć. Już na wstępie dość dużo wiemy o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie miałam co do tej serii żadnych oczekiwań. Żadnych! Sięgnęłam po pierwszy tom bardziej z nudów niż z ciekawości, a okazało się, że znalazłam prawdziwą perełkę, historię która mnie porwała i przypomniała, jak dobrze jest utknąć w fantastyce na wiele godzin...

"Krew i miód" to ciąg dalszy romansu, który nie miał racji bytu, a jednak się wydarzył i przetrwał. Lubię ten wątek miłosny, mimo przewidywalności, mimo że wiele już takich było, po prostu lubię tę chemię między bohaterami i ich roziskrzoną miłość! Największym atutem tej serii jest dla mnie humor, chwilami czarny i sarkastyczny, ale na wysokim poziomie, wywołujący niekiedy nagłe parsknięcie śmiechem. Autorka ma talent do tworzenia bohaterów, którzy wzbudzają sympatię, ale potrafi też wskrzesić mroczny charakter z wyższej półki! No i świat, którzy stworzyła - niby nic nadzwyczajnego, a jednak świetnie się odnalazłam w fabule pełnej czarownic i królewskich intryg.

Drugi tom okazała się godną kontynuacją, chociaż mnie odrobinę bardziej urzekł pierwszy. Polubiłam bohaterów i targały mną emocji w czasie lektury, ale jednak nie przywiązałam się aż tak bardzo, jak przypuszczałam. Myślałam, że druga część rozkocha mnie w tej serii jeszcze mocnej, lecz jedynie podtrzymał moją sympatię do niej.

Osobiście polecam tę serię - wielbiciele lekkiej fantastyki i porywających wątków miłosnych będą zadowoleni! Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na kontynuację, z nadzieją, że do czasu jej wydania nie zapomnę, co było wcześniej...

Nie miałam co do tej serii żadnych oczekiwań. Żadnych! Sięgnęłam po pierwszy tom bardziej z nudów niż z ciekawości, a okazało się, że znalazłam prawdziwą perełkę, historię która mnie porwała i przypomniała, jak dobrze jest utknąć w fantastyce na wiele godzin...

"Krew i miód" to ciąg dalszy romansu, który nie miał racji bytu, a jednak się wydarzył i przetrwał. Lubię ten...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak czerpać radość z pracy Marie Kondo, Scott Sonenshein
Ocena 6,9
Jak czerpać ra... Marie Kondo, Scott ...

Na półkach:

"Podobnie jak my, książki mają w swoim życiu szczytowy okres. Wtedy właśnie powinny zostać przeczytane, ale ludzie całkiem często przegapiają ten moment. A ty?"

Wiele rzeczy w życiu udało mi się przegapić, ale akurat tę książkę dorwałam w szczytowym momencie... mojej niechęci do pracy. Czy nauczyłam się z niej "Jak czerpać radość z pracy"? Oczywiście, że nie! Ale nawet brak wizytówek i dokumentów do zeskanowania, nie powstrzymał mnie przed czerpaniem przyjemności z jej czytania.

Nastawiłam się na poradnik o niczym, a nieoczekiwanie dostałam poradnik o sprzątaniu biurka. Całkiem sensowny poradnik, na który każdy może, ba! wręcz powinien!, spojrzeć przez pryzmat swoich doświadczeń, by następnie wyciągnąć wnioski odnośnie swojego życia, a nie życia pracownika korporacji wyposażonego w plik wizytówek.
Książka ma dwoje autorów i nie ukrywam, że moją uwagę bardziej przykuła część od Marie Kondo. Jakoś tak łatwiej było mi ją zestawić że swoją sytuacją i czuję, że więcej z niej wyciągnęłam, choć Scott Sonenshein również ciekawie rozprawił się ze swoimi zagadnieniami.

Jestem pozytywnie zaskoczona książką i przyznaję, że zdecydowanie przedwcześnie chciałam ją spisać na straty. Zwracam honor! Ta publikacja to dobry fundament pod głębsze rozważania na temat pracy i życia ogółem, można znaleźć w niej wiele pozornie banalnych wskazówek, które mogę mniej lub bardziej rozjaśnić szarą codzienność. Mogą, ale nie muszą, bo co dla jednego będzie odkrywcze, dla innego może być tylko powielaniem oczywistych oczywistości. Mnie ten tytuł kupił, więc polecam - nie tylko ludziom z korpo, nie tylko mężczyznom w garniturach, nie tylko kobietom sukcesu. Najlepszą rekomendacją niech będzie fakt, że po tej lekturze uporządkowała szufladę w swoim biurku!

"Podobnie jak my, książki mają w swoim życiu szczytowy okres. Wtedy właśnie powinny zostać przeczytane, ale ludzie całkiem często przegapiają ten moment. A ty?"

Wiele rzeczy w życiu udało mi się przegapić, ale akurat tę książkę dorwałam w szczytowym momencie... mojej niechęci do pracy. Czy nauczyłam się z niej "Jak czerpać radość z pracy"? Oczywiście, że nie! Ale nawet...

więcej Pokaż mimo to