-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać390
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2024-03-11
2023-09-24
Genialna!
Śmieszna, straszna, dramatyczna. Cudownie pokazane życie chłopstwa i mistrzowsko zbudowane uniwersum.
Chciałabym o opowiadaniach Brzezińskiej zapomnieć, tylko dlatego, żeby móc poznać je od nowa! Jednocześnie wiem, że w mojej pamięci pozostaną na długo. Jest to jedna z tych książek, do których z przyjemnością i z pewnością będę wracać.
Genialna!
Śmieszna, straszna, dramatyczna. Cudownie pokazane życie chłopstwa i mistrzowsko zbudowane uniwersum.
Chciałabym o opowiadaniach Brzezińskiej zapomnieć, tylko dlatego, żeby móc poznać je od nowa! Jednocześnie wiem, że w mojej pamięci pozostaną na długo. Jest to jedna z tych książek, do których z przyjemnością i z pewnością będę wracać.
2023-07-13
2023-01-22
W 1692 roku w Stanach Zjednoczonych, w miasteczku Salem oskarżono o czary około 200 ludzi, zarówno kobiet jak również mężczyzn. Oskarżenie zaczęło się zupełnie niepozornie, ot dwie dziewczynki twierdziły, że rzuciły na nie uroki trzy kobiety pochodzące z niższych warstw społecznych. Zbiorowe szaleństwo ogarnęło miasteczko wówczas, gdy na podobną chorobę co nieletnie oskarżycielki zaczęli zapadać też inni mieszkańcy. W rezultacie na stosie spłonęło 14 kobiet i 5 mężczyzn.
Stany Zjednoczone nie słyną tylko z Salem, przynajmniej jeśli chodzi o procesy o czary. W Europie polowanie na czarownice zaczęto wcześniej, i karą za udowodnioną winę była śmierć przez spalenie. Na nowych ziemiach swoistym zachowaniem było, że często podejrzaną o czary kobietę, czy też mężczyznę (choć rzadziej) wypędzano z domu, pozbawiano dachu nad głową, dobytku i dobrego imienia, ale przynajmniej pozwolono zachować życie.
Pokłosiem (przynajmniej częściowym) głośnego procesu o czary w Salem są wydarzenia, które Robert McCammon postanowił uczynić głównym tłem swojej powieści "Zew nocnego ptaka". Do prężnie rozwijającej się osady Fount Royal przybywa sędzia Isaac Woodward. Towarzyszy mu sekretarz Matthew Corbett, który jak na młody wiek odznacza się wyjątkową wiedzą i przenikliwym umysłem. Sędzia ma przeprowadzić proces młodej kobiety oskarżonej o zamordowanie męża, miejscowego pastora, a także o wszelkie kontakty z samym szatanem- a więc i o czary. Oskarżona Rachel Howart nie przyznaje się do winy, a mimo niezbitych dowodów młody towarzysz sędziego nie wierzy w to, że kobieta mogła popełnić zarzucane jej czyny. Matthew jest młody i naiwny, ale bez wątpienia też odznacza się wielką determinacją do odkrycia prawdy.
"Zew nocnego ptaka" to powieść licząca ponad 900 stron. Czy jest to jednak odpowiednio przełożone do jakości i poziomu zaintrygowania książką? Tak i nie.
Po pierwsze McCammon bardzo natrudził się nad wielowątkowością.
Główną osią powieści jest proces Rachel Howart, i to wokół tego wydarzenia wszystko się kręci. Natomiast mamy tu dość dużo postaci, które są dość mocno zarysowane, zajmują w książce sporo miejsca. Autor w bardzo ciekawy sposób "wplata" owe persony do kart powieści, natomiast trzeba oddać, że co do pewnych sytuacji lub osób nie jest to konieczne.
Mam wrażenie, że o ile misterna intryga, którą McCammon utkał wymaga zarówno wiarygodnie i rzeczowo przedstawionego tła, a do tego potrzebne są też postacie z krwi i kości- toteż ich charakterystyka jest absolutnie fenomenalnie skonstruowana. Nie zmienia to jednak faktu, że momentami jest za długo, lekko zawiewa nudą, zwłaszcza kiedy czytelnik przekonuje się się, że właściwie to do odkrycia tajemnicy niczego nie wnosi.
Realia życia schyłku XVII wieku w niedawno skolonizowanej Ameryce są opisami szalenie ciekawymi. Moim zdaniem jest to bardzo interesujący przerywnik, który Autor umieścił tu i ówdzie, aczkolwiek warto dodać, że codzienność społeczeństwa z roku 1699, czyli roku w którym dzieje się akcja powieści ma wpływ na to jak została potraktowana książkowa Rachel. Fanatyzm religijny McCammon opisał z mistrzowskim wręcz zacięciem. To nie jest chyba zaskoczeniem, że XVII wieczna gawiedź oprócz codziennych i ciężkich obowiązków nie miała zbyt wielu okazji do zabawy. Głęboko zakorzeniona powinność by być bogobojnym chrześcijaninem, a przy tym częstom oddawana wręcz z mistyczną czcią chwała Bogu w miejscu publicznym pod czujnym okiem sąsiadów była na porządku dziennym. A co działo się po powrocie do domu? Lubię McCamona za to piętnowanie postaw, które tak skrupulatnie opisał.
Sama intryga, która jest jak wspomniałam maksymalnie wręcz rozpięta niesamowicie przykuwa uwagę. Bo o ile uważam, że niektóre elementy umieszczone prze Autora można wyrzucić bez większego żalu, natomiast paradoks polega na ty, że nie mogę powiedzieć, by owe elementy nie były ciekawe, nie nudziły, czasem wzbudziły uśmiech, lub zaciekawienie- szczególnie jeśli były już otwarcie opisane jako te nie "spinające" reszty fabularnej.
Są jeszcze dwie rzeczy za którą lubię McCammona, mianowicie poczucie humoru. Realia epoki oddał w powieści świetnie i równie dobrze poradził sobie z tą humorystyczną atmosferą, zarówno w dialogach jak i w scenerii. Wybitnie także pokazał i streścił przebieg manipulacji jednostki na człowieka\społeczeństwo.
W 1692 roku w Stanach Zjednoczonych, w miasteczku Salem oskarżono o czary około 200 ludzi, zarówno kobiet jak również mężczyzn. Oskarżenie zaczęło się zupełnie niepozornie, ot dwie dziewczynki twierdziły, że rzuciły na nie uroki trzy kobiety pochodzące z niższych warstw społecznych. Zbiorowe szaleństwo ogarnęło miasteczko wówczas, gdy na podobną chorobę co nieletnie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Muszę przyznać, że zwlekałam z tym cyklem zupełnie niepotrzebnie. Okazuje się bowiem, że to naprawdę fantastyczny zbiór opowiadań, które jak się okazuje mają też wspólną nić, jak choćby Ilona Loebe, która czasem pojawia się we wspomnieniach Mordimera. Lubię takie nawiązania.
Dużo przygany w stosunku do kościoła, księży i instytucji kościelnych. Piekara jako narratora wykorzystuje postać Mordimera, i dzięki temu swobodnie może poużywać na kler, z racji nie do końca przyjacielskich stosunków łączących Święte Officjum i Kościół. Jak dla mnie jednak jest to bardzo wyważony sposób na to, by pokazać od podszewki tą instancje, postawić ją w opozycji do pracy inkwizytorów, którzy choć bezwzględni, to jednak okazują większe miłosierdzie.
Piekara zaczyna mocno intrygować tym co znajduje się w klasztorze Amszilas. Bo coś tam jest, tylko co? Jednocześnie daje małe zielone światło, że wątek tej tajemnicy będzie jeszcze poruszał.
"Maskarada" i "Sierotki" najlepsze opowiadania.
Brakuje mi tu tylko bliźniaków, mam do nich sentyment, zwłaszcza do ich poczciwych zwrotów.
Muszę przyznać, że zwlekałam z tym cyklem zupełnie niepotrzebnie. Okazuje się bowiem, że to naprawdę fantastyczny zbiór opowiadań, które jak się okazuje mają też wspólną nić, jak choćby Ilona Loebe, która czasem pojawia się we wspomnieniach Mordimera. Lubię takie nawiązania.
Dużo przygany w stosunku do kościoła, księży i instytucji kościelnych. Piekara jako narratora...
Fenomenalna opowieść!
Bardzo cenię ciekawe powieści historyczne. Zdolność wplecenia w jej ramy intrygujących postaci fikcyjnych, dopasowanie sytuacji i zdarzeń prawdziwych do wymyślonych i autentycznych bohaterów wymaga mocnej wyobraźni i naprawdę dobrego pióra. I choć początkowo sądziłam, że Egipcjanina Sinuhe po prostu nie skończę, szybko zdałam sobie sprawę, że o tej pozycji nie zapomni się szybko .
Choć Waltari kilkukrotnie myli się w ułożonej przez siebie chronologii, co bije w oczy, język powieści- bądź tłumaczenie (ciężko stwierdzić) jest często bardzo naiwny, by nie rzec, że infantylny, to bez wątpienia jest to zjawisko dodające dodatkowo uroku książce.
Wspaniałe wykreowany świat, którym tłem jest starożytny Egipt u schyłku XVIII dynastii faraonów. Barwne i soczyste postacie, których motywy i czyny są mocno zarysowane na przestrzeni powieści. Bajkowe opisy scenerii Teb, Babilonu, Azzuro, Krety i wiele innych starożytnych miast, czynią z Egipcjanina Sinuhe mistrzowski klasyk.
Skomplikowana sytuacja polityczna i napięcia na tle religijnym, którym Waltari nie szczędził stron, zresztą słusznie. Wojna z krajem Hatti o odzyskanie zagarniętej Syrii, która była wówczas pod zwierzchnictwem państwa faraonów opisują krwawy konflikt, który Czytelnik poznaje poprzez bezpośredni kontakt Sinuhe z tymi wydarzeniami, daje jasny i mocny przekaz.
Powieść jest pełna odniesień, które odnajdują sens również w czasach współczesnych, co uświadamia boleśnie, co i kto tak naprawdę rządzi światem, co jest ważne, czym jest miłość i przyjaźń.
Ponadczasowa i wyjątkowa!
Fenomenalna opowieść!
więcej Pokaż mimo toBardzo cenię ciekawe powieści historyczne. Zdolność wplecenia w jej ramy intrygujących postaci fikcyjnych, dopasowanie sytuacji i zdarzeń prawdziwych do wymyślonych i autentycznych bohaterów wymaga mocnej wyobraźni i naprawdę dobrego pióra. I choć początkowo sądziłam, że Egipcjanina Sinuhe po prostu nie skończę, szybko zdałam sobie sprawę, że o tej...