-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-04-08
2019-01-13
2018-12-28
2018-12-27
2018-11-09
2016-07-05
2016-02-18
2016-02-07
2015-11-01
Po "Fangirl" sięgnęłam pod wpływem nagłego impulsu. Miałam już dość osadzonych w świecie pozytywistów lektur czytanych na przemian z - cudownymi, ale z zaczynającym mnie męczyć klimatem, powieściami fantasy. Chciałam coś lekkiego, głupiutkiego, "odmóżdżającego". Wertowałam kolejne internetowe strony i wkrótce natknęłam się na "Fangirl". Słyszałam o niej wcześniej sporo dobrego, więc pomyślałam "czemu nie, przekonajmy się, czy to faktycznie takie dobre, czy może kolejna banalna młodzieżówka". W efekcie książkę pochłonęłam w dobę. Och, jak mylący bywa sceptycyzm.
Powieść Rainbow Rowell opowiada o losach dopiero co wkraczającej w świat dorosłych Cath - introwertycznej nastolatce, żyjącej gdzieś pomiędzy tworzoną przez ulubioną autorkę i samą siebie fikcją o czarodzieju Simonie Snowie a ponurą rzeczywistością, w której tkwi ze swym niestabilnym emocjonalnie ojcem, najlepszą przyjaciółką i jednocześnie siostrą bliźniaczką, Wren, oraz mnóstwem innych ludzi, na których poznanie Cath nie ma najmniejszej ochoty. Cóż, wkrótce jednak zostaje na to skazana, ponieważ przeprowadza się do akademika i rozpoczyna studia. Dziewczyna niechętnie przystaje na postawione przez los warunki i zaczyna Życie. Tak przynajmniej sama uważa, jej siostra ma na ten temat bardzo odmienne zdanie. Cath chodzi na wykłady, piszę na specjalne zajęcia ze wstępu do pisania powieści, próbuje rozgryźć swoją współlokatorkę i przeżyć stałą obecność w pokoju jej chłopaka, Leviego, a wszystko po to, aby móc w spokoju usiąść i kontynuować pisanie zmyślonych losów ulubionego bohatera. Pisanie fanfiction.
"Introwersja, geekostwo, pisanie fanfiction, młody czarodziej... hej, czy ta książka nie jest o mnie? Nie jest o jakiejś mojej bratniej duszy?", tak zapewne pomyślała niejedna nastolatka po "Fangirl" sięgająca i pewnie własnie to było, głównym czynnikiem wpływającym na tak wielką popularność książki. I nic w tym dziwnego, bo chyba nikt wcześniej nie napisał książki, będącej, nie ma co kryć, ukłonem w stronę fandomowej społeczności. Wątek fikcji fanowskiej jest tu przedstawiony dość realistycznie, dzięki czemu każda fanka (bo to raczej powieść z rodzaju tych dziewczęcych) może odnaleźć w historii element siebie, a osoba, której pojęcia takie jak "fandom" czy "fanfiction" są obce, będzie miała okazję, aby nieco ten zwariowany, geekowski świat poznać.
Ale to nie pisanie fanfiction jest głównym tematem powieści. Jeśli już, to ogólnie pisanie - jako proces tworzenia, wymagający całkowitego zaangażowanie twórcy i, jak się okazuje, czasem poświęcenia. Mnie osobiście oba te wątki zaangażowały i przyznam szczerze, odnalazłam w nich pewne źródło motywacji, wysunęłam wnioski, na podstawie których, sama sobie formułuję rady. I to nie tak, że poszłam w stronę nadinterpretacji, mówię o treściach pisanych wprost, często kierowanych właśnie do głównej bohaterki powieści.
Cath jest bohaterką z rodzaju tych sympatycznych - ktoś polubi od razu, kogoś może irytować. Mnie ujęła od razu. Jest osobą, o której, kiedy pomyślimy, robi się po prostu milej. W tych jej większych i mniejszych problemach jest coś prawdziwego. Realizm - tak, to własnie to jest atutem tej powieści! Nie jest to realizm stuprocentowy, ale stosunkowo duży, przynajmniej w części wątków, nie traktowanych całkiem dosłownie. Nieporadność Cath w relacjach z obcymi oraz płcią przeciwną (co później przekłada się na przeuroczy i zabawny wątek romantyczny) nie jest sztuczna. Czytając, ma się wrażenie, że ta historia mogła się gdzieś wydarzyć naprawdę.
Styl Rainbow Rowell jest prosty i na swój sposób czarujący. Jak już wiele osób wcześniej wspomniało, przywodzi na myśl Johna Greena. Dodatkowo, w "Fangirl" pisarka zastosowała ciekawy zabieg, polegający na wplecieniu w treść historii głównej bohaterki fragmentów jej własnych tekstów i powieści o Simonie Snowie, która tak bardzo uwielbiała. Dzięki temu krótkie rozdziały czyta się jeszcze szybciej i można lepiej zrozumieć fascynację Cath oraz to, co w danym czasie czuła - w tekstach znajdują się aluzję do bieżących wydarzeń i opisanych retrospekcji.
"Fangirl" to lekka książka, idealnie spełniająca wypisane przeze mnie na początku wymagania. Jest pełna tego, co dobra książka obyczajowa zawierać powinna i bardzo zmieniła moje zdanie na temat gatunku new adult. Wcześniej kojarzył mi się jedynie z książkami pełnymi namiętności, których bohaterowie toną we wzajemnej żądzy w sposób niemal zniechęcający, płytkimi Mary Sue i niestworzonymi historiami - niby to realistycznymi, ale w ten sam sposób, co wszystkie pełne zdrad i pięknych ludzi telenowele. Tego w "Fangirl" nie znajdziemy, nie w taki sposób. Tam relację są spokojne, powoli się rozwijają, zachwycają swoją prostotą i roztaczają wokół siebie urok. Dawno żadna książka i watek romantyczny mnie tak nie rozczuliły. Może dlatego, ze zwykle takich nie czytam... Cóż, może teraz się to zmieni. Tymczasem ta powieść autorstwa młodziutkiej Rowell ląduje na mojej półce z ulubionymi i pewna jestem, że jeszcze do niej wrócę.
Z ręką na sercu polecam tę pozycją każdej młodej fangirl, komuś kto jakąś fangirl zna, ale zrozumieć nie potrafi oraz komuś, kto po prostu szuka niewymagającej pozycji na wolne popołudnia.
Po "Fangirl" sięgnęłam pod wpływem nagłego impulsu. Miałam już dość osadzonych w świecie pozytywistów lektur czytanych na przemian z - cudownymi, ale z zaczynającym mnie męczyć klimatem, powieściami fantasy. Chciałam coś lekkiego, głupiutkiego, "odmóżdżającego". Wertowałam kolejne internetowe strony i wkrótce natknęłam się na "Fangirl". Słyszałam o niej wcześniej sporo...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-17
Po "Żarna niebios" sięgnęłam zachęcana bardzo pozytywnymi opiniami znajomych i zainteresowana tematyką aniołów. Równocześnie był to mój start w czytaniu polskiego fantasy. Na tą chwilę oceniam go pozytywnie.
Książka składa się z dziesięciu lepszych i gorszych opowiadań, o tematyce nie tylko aniołów, ale i demonów oraz śmiertelników. Każde z nich przedstawia inną historię, część z nich wiążę się ze sobą fabularnie. I tu właśnie spotkał mnie zawód. W niejednym opowiadaniu fabuła była wyraźnie upraszcza, a akcja - przynajmniej dla mnie - płynęła zbyt szybko. Gdzieniegdzie brakowało mi czegoś i gubiłam się w treści, zdziwiona faktem, że dany wątek już się kończy (urywa). Wiem, że taka właśnie jest forma wielu opowiadań, ale pozostawiło to u mnie spory niedosyt. Tam, gdzie historia głównych bohaterów znów niezbyt mnie ujęła, zainteresowanie wzbudzały umieszczone przez autorkę opisy kolejnych światów i warstw społecznych. Wszystko było napisane prosto, ale z zachowaniem plastyczności, która pozwala na dokładne wyobrażenie sobie świata przedstawionego.
Podobnie z bohaterami. Początkowo opis postaci za pomocą koloru oczu i rodzaju włosów mnie nieco irytował, ale pod koniec książki, zdałam sobie sprawę, że czytając o bohaterach, którzy po raz kolejny pojawiają się w treści, potrafię ich sobie bez problemu przypomnieć na podstawie pierwszego opisu. Po prostu każdemu przyporządkowywałam właściwą dwójkę: "czarne włosy do ramion i zielone oczu? - Gabriel!". Właśnie, Gabriel. Ujęła mnie ta alternatywna wizja braci archaniołów mówiących do siebie zdrobniale i spiskujących.
Jak wspomniałam wyżej, wiele opowiadań zawiodło mnie swoim zakończeniem. Spodziewałam się jakiejś pointy, a tu... nic. Początek, punkt kulminacyjny i koniec, który sprowadza nas niemal do punktu wyjścia. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Czasem jednak kończyło je zdanie, które niewątpliwie skłaniało do refleksji.
Moimi ulubionymi opowiadaniami są: „Dopuszczalne straty”, w których poznajemy wszystkich najważniejszych archaniołów; „Zobaczyć czerwień” - o demonie, którego trudno po tym opowiadaniu nie polubić, ba może i pokochać?; oraz "Beznogi tancerz", które odebrałam jako prolog do powieści tej samej autorki - "Siewca Wiatru". Poza tym na swój sposób oczarowało mnie "Sól na pastwiskach niebieskich " (trochę się w treści gubiłam, ale sedno tekstu - proste i romantyczne - spodobało mi się) i "Kosz na śmieci" - tutaj pewnie dużą rolę odegrał motyw artysty w transie tworzenia. Ostatecznie wszędzie znalazłoby się coś, co mi się spodobało, ale to te utkwiły mi w pamięci.
"Żarna niebios" traktuję jako wstęp do właściwych powieści Kossakowskiej z cyklu "Zastępy Anielskie". Nie było to coś wybitnego, ale przyjemnego i z magią, która zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejne pozycje z serii, co z pewnością uczynię.
Po "Żarna niebios" sięgnęłam zachęcana bardzo pozytywnymi opiniami znajomych i zainteresowana tematyką aniołów. Równocześnie był to mój start w czytaniu polskiego fantasy. Na tą chwilę oceniam go pozytywnie.
Książka składa się z dziesięciu lepszych i gorszych opowiadań, o tematyce nie tylko aniołów, ale i demonów oraz śmiertelników. Każde z nich przedstawia inną historię,...
Lekka, przyjemna - ot, na jedno książkowe posiedzenie. Mimo, że fabuła nie ma wielkich zawiłości i raczej wiele w niej czytelnika nie zaskoczy, historia nie jest znów taka banalna. I jednak kryje w sobie coś głębszego, bo bohaterowie książki niejednokrotnie poruszają temat zdolnej do autodestrukcji ludzkości, nie takiej znów obcej w świecie rzeczywistym. No i oczywiście zombie z uczuciami... to urocze, w sam raz do odmóżdżenia się.
Dobra lektura przerwie od czytania cięższej literatury, polecam.
Lekka, przyjemna - ot, na jedno książkowe posiedzenie. Mimo, że fabuła nie ma wielkich zawiłości i raczej wiele w niej czytelnika nie zaskoczy, historia nie jest znów taka banalna. I jednak kryje w sobie coś głębszego, bo bohaterowie książki niejednokrotnie poruszają temat zdolnej do autodestrukcji ludzkości, nie takiej znów obcej w świecie rzeczywistym. No i oczywiście...
więcej Pokaż mimo to