-
ArtykułyHeather Morris pozdrawia polskich czytelnikówLubimyCzytać1
-
ArtykułyTajemnice Wenecji. Wokół „Kochanka bez stałego adresu” Carla Fruttera i Franca LucentiniegoLubimyCzytać2
-
ArtykułyA.J. Finn po 6 latach powraca z nową książką – rozmowa z autorem o „Końcu opowieści”Anna Sierant1
-
ArtykułyZawsze interesuje mnie najgorszy scenariusz: Steve Cavanagh opowiada o „Adwokacie diabła”Ewa Cieślik1
Biblioteczka
2018-09-13
2018-07-09
2017-10-09
2015-01-11
2016-02-06
2016-01-15
2015-10-13
2016-05-13
2016-05-28
2015-02-09
2016-04-20
2016-07-27
2016-08-26
"Pod wpływem żaru słonecznego wosk stopniał i pióra, jedno po drugim, zaczęły opadać. Ikar, jak gromem rażony runął z wysokości na ziemię i zabił się na miejscu". - "Mitologia" Jan Parandowski
Jednym z pacjentów pewnego szpitala psychiatrycznego jest młody mężczyzna, z którym nie można się w żaden sposób porozumieć; siedzi całymi godzinami w kucki i wpatruje w okno, jakby chciał tamtędy wyfrunąć. By nawiązać z nim kontakt, dyrekcja posyła po jego przyjaciela, który w innym szpitalu czeka na operację zgruchotanej podczas wojny twarzy. Gdy jeden wspomina wspólnie przeżyte chwile, drugi wtóruje mu we własnych myślach; tak poznajemy losy przyjaźni mocniejszej niż wojna, śmierć i szaleństwo.
Po wielu latach postanowiłem nadrobić zaległości, a przy okazji rozliczyć się ze swoim młodzieńczym gustem literackim; jak zdołałem się już przekonać na przykładzie innego pisarza, podobne potyczki potrafią wywołać rumieniec wstydu. Wydawałoby się, że William Wharton idealnie się do takich powrotów nadaje. Jego pisarstwo nie pozostawiało w latach 90’ nikogo obojętnym i jak rzadko które dzieliło ludzi na obóz zwolenników tzw. „whartomaniaków” (pełen młodzieży, studentów i kobiet) oraz przeciwników (skupiający większość literackich krytyków). Zasadność istnienia podobnych pisarzy najtrafniej ujął jednak nieżyjący już socjolog Wojciech Sitek twierdząc, że: „[Wharton] Przywraca miraż wiary w proste, nieskomplikowane wartości. Jednocześnie potrafi o tych wartościach w sposób nieskomplikowany mówić, co powoduje, że dla ludzi nawet nieprzygotowanych do odbioru literatury bardziej wysublimowanej… do tych ludzi potrafi dotrzeć, przekonać ich, że wartości te ciągle żyją”. Nie można się z tymi słowami nie zgodzić. Wharton, jak sam zaznaczał w licznych wywiadach, był „malarzem, który pisze”, a nie odwrotnie; w swoich powieściach najbardziej zaś wychodziło mu odmalowywanie głębi psychologicznej postaci, co zdradzało kolejną jego profesję. Był on dla mojego młodego "ja" wspaniałym opowiadaczem życia i ogromnie się cieszę, że mogłem rozpocząć przygodę z poważniejszą literaturą właśnie od jego książek.
„Ptasiek” jest literackim debiutem Whartona, ale nie pierwszą powieścią, którą napisał; pierwsze rozprowadzane były wyłącznie wśród rodziny i przyjaciół i nigdy nie miały być publikowane (później autor zmienił co do nich zdanie). W 1978 roku uległ ciągłym namowom i pod pseudonimem 'William Wharton' (naprawdę nazywał się Albert William du Aime ) opublikował właśnie „Ptaśka”; miał wówczas 53 lata. Objawił w niej swój głęboki pacyfizm będący pochodną własnych doświadczeń z frontu, a także naturalizm, który w późniejszych powieściach przerodził się w głęboki ekshibicjonizm. Dziwią mnie zarzuty forumowiczów, co do wulgarności języka akurat tej powieści; bohater go używający dopiero co wrócił z wojny, a tam martwym językiem (łaciną) mówią, puki są żywi. Wadą tej książki jest jednak coś, co umknęło wielu z nas (w tym także również i mnie), a jest nią niezbyt klarowne ukazanie prawdziwej tożsamości tytułowego „Ptaśka”. Możecie się sami o tym przekonać, czytając dostępny w Internecie 32 stronicowy „William Wharton - szkic do portretu” autorstwa Krzysztofa Fordońskiego, lub pisząc bezpośrednio do mnie z prośbą o przytoczenie wypowiedzi Whartona, wyjaśniającego tę kwestię.
"Pod wpływem żaru słonecznego wosk stopniał i pióra, jedno po drugim, zaczęły opadać. Ikar, jak gromem rażony runął z wysokości na ziemię i zabił się na miejscu". - "Mitologia" Jan Parandowski
Jednym z pacjentów pewnego szpitala psychiatrycznego jest młody mężczyzna, z którym nie można się w żaden sposób porozumieć; siedzi całymi godzinami w kucki i wpatruje w okno, jakby...
2017-01-22
Sześć dni trwały zamieszki w Mieście Aniołów, z którego ludzie uczynili sobie przedsionek piekła. 10904 aresztowanych, blisko 2400 rannych, 11113 podpaleń, straty materialne na ponad miliard dolarów i 60 ofiar śmiertelnych nie licząc zgonów spowodowanych niemożliwością reagowania służb ratowniczych i będących ofiarami „wyrównywania rachunków”- te liczby najlepiej obrazują, co wtedy zaszło.
3 marca 1991r. Czterech białych funkcjonariuszy policji dopuszcza się brutalnego pobicia czarnoskórego taksówkarza, a nagranie uwiecznione przez przypadkowego świadka trafia do mediów szokując opinię publiczną. 29 kwietnia policjanci zostają uniewinnieni w wyniku czego oburzeni czarnoskórzy mieszkańcy Los Angeles wychodzą na ulice. Tak rozpoczyna się 121 godzin bezprawia, będących tłem niniejszej powieści.
„Miasto gniewu”, to fikcyjna, lecz wielce prawdopodobna historia 17 postaci uwikłanych wówczas w wojnę lokalnych gangów. Ukazuje losy i punkty widzenia członków wzajemnie zwalczających się organizacji oraz osób postronnych, w tym dilera, narkomana, wojskowego, strażaka, pielęgniarki i nastoletniego graficiarza. Dla jednych będzie to okres długo wyczekiwanych szans, dla innych czas zagrożenia i walki o własne życie.
Bohaterowie zwracają się do czytelnika w sposób niespotykanie bezpośredni, a szczerość ich wyznań pozwala spojrzeć na ludzi, do których moglibyśmy się czuć uprzedzeni, z zupełnie innej strony. Ocena ich czynów zmienia się także wraz z odkrywaniem nowych faktów i potrafi nieraz bardzo zaskoczyć. Ich losy przeplatają się ze sobą na paru płaszczyznach; są dla siebie członkami rodzin, przyjaciółmi, wrogami, a czasem tylko mijanymi nieznajomymi. Dzięki takiej narracji poznajemy różne punkty widzenia tych samych wydarzeń, co zapewnia szerszy niż to zazwyczaj bywa w gangsterskiej literaturze kontekst.
Ich sposób wypowiadania się jest zindywidualizowany i wzbogacony o hiszpańskie wtrącenia (glosariusz na końcu książki), co nadaje im jeszcze większej autentyczności. Język momentami bardzo wulgarny, nie jest przy tym prymitywny, a każde przekleństwo w tekście zdaje się być we właściwym miejscu. Zachwyca także bogactwo onomatopei użytych do opisu odgłosów wydawanych przez broń, na co normalnie nie zwróciłbym uwagi.
Przeszkadzała mi nieco pewna filmowość powieści i lekkość czytania wyprowadzająca ją z poważnej literatury faktu (imitowanej) na tory dobrej rozrywki; natomiast Ci, którzy jej szukają z pewnością się nie zawiodą.
Miałem pewne wątpliwości co do oceny książki w trakcie jej czytania. Początkowa szóstka podyktowana tematem przerodziła się w siódemkę, gdy "zeznania" kolejnych świadków zaczęły się pokrywać, a relacje między nimi wyjaśniać. Dopiero końcowe pytania, zawieszone gdzieś między stronami, o oceny moralne poszczególnych bohaterów podbiły ją do ośmiu gwiazdek pozostawiając po sobie uczucie obcowania z czymś więcej, niż tylko umilaczem czasu. To książka wyłącznie dla dużych chłopców i tych, którzy chcą wiedzieć, co kryje się pod stwarzanymi przez nich pozorami.
Sześć dni trwały zamieszki w Mieście Aniołów, z którego ludzie uczynili sobie przedsionek piekła. 10904 aresztowanych, blisko 2400 rannych, 11113 podpaleń, straty materialne na ponad miliard dolarów i 60 ofiar śmiertelnych nie licząc zgonów spowodowanych niemożliwością reagowania służb ratowniczych i będących ofiarami „wyrównywania rachunków”- te liczby najlepiej obrazują,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-26
Wyobraźcie sobie życie będące obiektem stałej kontroli: w pracy przez współpracowników, na zewnątrz przez mijanych przechodni, w domu zaś przez stale monitorujące teleekrany oraz własne dzieci gotowe w razie konieczności zadenuncjować Waszą zdradę odpowiednim władzom. Za najmniejszy przejaw ekscentryczności, odmienności zdania czy nawet głębszej relacji z drugim człowiekiem grozi ewaporacja, czyli śmierć i wymazanie z kart historii.
Witajcie w świecie przyszłości wg George’a Orwella (data publikacji 1949r).
Akcja powieści rozpoczyna się w 1984 (z dokładnością do dwóch lat) na terenie wyniszczonego bombardowaniami Londynu. 39-letni Winston Smith, urzędnik niskiego szczebla, jest na co dzień poddawany podobnej kontroli. W odróżnieniu od proli (proletariatu), stanowiących 85% społeczeństwa, którym pozwolono na życie w skrajnej nędzy i pełnej nieświadomości, władze Partii pragną oddziaływać na to, co robią, a nawet myślą jej członkowie. On sam ma w tym swój udział, jest odpowiedzialny za poprawianie archiwalnych gazet; usuwanie z nich personaliów ewaporowanych osób i zmienianie faktów, na korzyść i chwałę Partii. Wszystko do czasu, gdy za sprawą jednego spojrzenia i pustego zeszytu zakupionego w świecie proli zaczyna kiełkować w nim ziarenko buntu.
Książka ta zdeklasowała wszystko, co do tej pory czytałem. Potrafiłem wracać do ledwo zakończonych zdań i zachwycać się zastosowaną w nich metaforą lub trafnością przytoczonej uwagi. Gdzie indziej przymykałem ją na moment, by ochłonąć ze stanu, w który zostawałem wprawiany, a który dosłownie odbierał mi dech w piersi. Przeczytać powinien ją absolutnie każdy, tym bardziej w tak niebezpiecznych czasach. Przedstawia ona próbę zrozumienia ważnych zjawisk społecznych; przewrotów oraz ich niepowodzeń, a także zapędów osób sprawujących władzę do ogłupiania społeczeństwa, wprowadzania cenzury i fałszowania przeszłości. Mimo, że od śmierci autora nakreślono wiele antyutopii, żadna z dotychczas przeze mnie poznanych nie może się z nią równać pod względem prawdopodobieństwa spełnienia. Jej fabuła zaskakuje na każdym kroku i zręcznie wymyka się utartym szlakom.
Wyobraźcie sobie życie będące obiektem stałej kontroli: w pracy przez współpracowników, na zewnątrz przez mijanych przechodni, w domu zaś przez stale monitorujące teleekrany oraz własne dzieci gotowe w razie konieczności zadenuncjować Waszą zdradę odpowiednim władzom. Za najmniejszy przejaw ekscentryczności, odmienności zdania czy nawet głębszej relacji z drugim człowiekiem...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to