-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać1
-
ArtykułyPo raz dziesiąty w Szczebrzeszynie. Nadchodzi Festiwal Stolica Języka PolskiegoLubimyCzytać1
-
ArtykułyHeather Morris pozdrawia polskich czytelnikówLubimyCzytać5
-
ArtykułyTajemnice Wenecji. Wokół „Kochanka bez stałego adresu” Carla Fruttera i Franca LucentiniegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Są książki, które nie wnoszą wiele do naszego życia, choć są świetną rozrywką. Zdarzają się również takie, które poza przyjemnymi chwilami spędzonymi nad ich lekturą, całkowicie zmieniają sposób patrzenia na pewne kwestie, a wręcz zmuszają do refleksji nad życiem, cierpieniem, miłością i wybaczeniem. Do tej drugiej grupy niewątpliwie zalicza się „Milion nowych chwil” autorstwa Katherine Center.
Jestem świeżo po lekturze tej powieści i chyba jeszcze całkowicie nie ochłonęłam, dlatego wybaczcie, jeśli będzie ona ciut zbyt emocjonalna, czy też nieskładna. Jednak rzadko zdarza mi się kończyć książkę, ze łzami ciurkiem płynącymi po policzkach i absolutnym przeświadczeniem, że poświęcony czas nie był zmarnowany, a wręcz przeciwnie. Ale może zacznijmy od początku.
Główną bohaterką powieści jest dwudziestoośmioletnia Margaret Jacobsen, która wydawałoby się, że ma wszystko - rodzinę, chłopaka, świetne wykształcenie, a za chwilę rozpocznie wymarzoną pracę. W dodatku spodziewa się, że jej wieloletni partner Chip oświadczy się w obchodzone właśnie walentynki. Kiedy tak się dzieje podczas lotu cessną, którą pilotuje jej świeżo upieczony narzeczony, dziewczyna jest szczęśliwa, jak jeszcze nigdy dotąd. Jednak chwila radości szybko zmienia się w pasmo bólu i cierpienia, gdy dochodzi do katastrofy. Maggie doznaje poważnych obrażeń, natomiast mężczyzna wychodzi z wypadku bez szwanku. Dotkliwie poparzona i sparaliżowana trafia do szpitala, gdzie pod opieką zespołu lekarzy, pielęgniarek i specjalistów, stara się powoli wrócić do zdrowia. Jednym z nich jest Ian Moffat – małomówny fizjoterapeuta, który sprawia, że Maggie zaczyna walczyć o poprawę swojego stanu fizycznego, jednocześnie motywując ją do optymistycznego spojrzenia w przyszłość. Również rodzina dziewczyny robi wszystko, by zachęcić ją do działania i wzniecić wolę walki o utraconą w wypadku sprawność. Czy Margaret uda się znów chodzić i odzyskać dawną siebie i to wszystko, co miała przed katastrofą? A może odnajdzie coś zupełnie innego, czego zupełnie się nie spodziewała? Tego i wiele więcej dowiecie się czytając „Milion nowych chwil”, które już teraz serdecznie polecam.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Są książki, które nie wnoszą wiele do naszego życia, choć są świetną rozrywką. Zdarzają się również takie, które poza przyjemnymi chwilami spędzonymi nad ich lekturą, całkowicie zmieniają sposób patrzenia na pewne kwestie, a wręcz zmuszają do refleksji nad życiem, cierpieniem, miłością i wybaczeniem. Do tej...
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Po świetnych książkach „Zakochani po uszy” oraz „Wyszczekana miłość” autorstwa Jenn McKinlay, przyszła pora na recenzję trzeciej części serii rozgrywającej się w nadmorskim miasteczku Bluff Point, a mianowicie powieści „Z łapą na sercu”.
Kolejne spotkanie z autorką było dla mnie niejako wycieczką sentymentalną do krainy, gdzie żyją moi starzy znajomi. Bardzo się cieszę, że znów mogłam spotkać zgraną paczkę z Maine, ale i poznać bliżej kilka znanych już postaci.
„Z łapą na sercu” zaczyna się dość niekonwencjonalnie, bowiem od chaosu, a dokładnie od Chaosa, czyli rudego kociaka, który wpadł w tarapaty podczas pewnej srogiej zimy, która nawiedziła Bluff Point. Z tego właśnie powodu, dwie dziewczynki, mieszkające po sąsiedzku, pukają do drzwi Zacharego Caina, sympatycznego lekkoducha, który wraz z dwójką przyjaciół – Bradem i Samem prowadzi miejscowy browar. Mężczyzna bez chwili wahania zgadza się im pomóc i mimo braku entuzjazmu, co do dużych wysokości, wspina się po drabinie by uratować ich małego przyjaciela. Jednak szczeknięcie jego psa Rufusa i chwila nieuwagi kosztuje go bolesnym upadkiem wprost w zaspę śniegu, ale jednocześnie skutecznie zwraca na siebie uwagę matki dziewczynek – Jessie Connelly. Od tej pory cała czwórka zaczyna się częściej widywać, a burza śnieżna niespodziewanie nawiedzająca nadmorskie miasteczko zbliża ich do siebie jeszcze bardziej. [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Po świetnych książkach „Zakochani po uszy” oraz „Wyszczekana miłość” autorstwa Jenn McKinlay, przyszła pora na recenzję trzeciej części serii rozgrywającej się w nadmorskim miasteczku Bluff Point, a mianowicie powieści „Z łapą na sercu”.
Kolejne spotkanie z autorką było dla mnie niejako wycieczką sentymentalną do krainy,...
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
[...] Powieść Maddie Dawson opowiada losy Marnie MacGraw, kobiety pragnącej wieść spokojne życie u boku kochającego męża, gromadki dzieci oraz domu z białym płotem. Jednak, gdy wychodzi za Noaha okazuje się, że to, o czym marzyła nie jest tym, czego chciał również jej mąż. Toteż po kilku tygodniach jej małżeństwo przechodzi do historii, a ona sama po przejściu załamania nerwowego wraca w rodzinne strony. Jakby tego było mało, po pewnym czasie okazuje się, że odziedziczyła dom należący do niedawno zmarłej ciotki byłego męża – Blix Holliday, którą spotkała podczas przyjęcia świątecznego, a która już wtedy przepowiedziała Marnie wielkie życie. Ekscentryczna starsza pani przekazuje swojej protegowanej nie tylko dom na Brooklynie, ale i wszystkie projekty, których nie zdążyła dokończyć, bowiem widziała w niej swoje podobieństwo i dar do swatania ze sobą ludzi.
Książka napisana jest po części z punktu widzenia Blix i Marnie, dlatego też te dwie postacie wiodą prym i nie sposób ich nie lubić, mogąc je lepiej poznać. Obie są pełne życia, ekspresji, ciepła i życzliwości. Każda z nich jest swoistym wolnym duchem, który jednak za największą wartość uważa miłość i rodzinę, choć niekoniecznie tą wynikającą z pokrewieństwa czy więzów krwi.
Blix Holliday, to charyzmatyczna osobowość, wulkan energii, swatka i praktykująca wiedźma jak nazywają jak niektórzy. To kobieta, która przeszła wiele w swoim życiu, jednak żyła w imię zasady, by przyjmować od losu wszystko to, co on daje, nawet nowotwór, na który ostatecznie zmarła. Jednak przede wszystkim ceniła siebie, to kim jest oraz, że nie dała się podporządkować, czy zaszufladkować według uznania innych. Żyła i odeszła na swoich zasadach, pozostając w sercach tych, którzy prawdziwie byli jej rodziną.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
[...] Powieść Maddie Dawson opowiada losy Marnie MacGraw, kobiety pragnącej wieść spokojne życie u boku kochającego męża, gromadki dzieci oraz domu z białym płotem. Jednak, gdy wychodzi za Noaha okazuje się, że to, o czym marzyła nie jest tym, czego chciał również jej mąż. Toteż po kilku tygodniach jej małżeństwo...
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Książka opowiada losy dwudziestojednoletniej Clementine Avery oraz jej rówieśnika Gavina Murphy'ego – pary studentów ostatniego roku licencjatu na Uniwersytecie Bostońskim, których przypadkowe spotkanie staje się początkiem wciągającej historii o zaufaniu i rodzącym się powoli uczuciu pośrodku nierozwiązanej sprawy porwania pewnej studentki.
Ona – blondwłosa piękność studiująca angielski i kreatywne pisanie, autorka bestsellera dla młodzieży posługująca się pseudonimem składającym się z nazwisk jej ulubionych twórców, tj Austen Fitzgerald. To także dziewczyna uciekająca od swojej przeszłości, bolesnego rozstania z byłym chłopakiem, a także wspomnień o prześladującym ją ekswykładowcy i delikatnie mówiąc trudnych relacji z rodzicami. Wszystkie te zdarzenia zmusiły ją do tego by wybudowała wielki mur odgradzający ją od innych ludzi, a już na pewno od ponownie złamanego serca.
On – czarujący opiekun akademika, studiujący dziennikarstwo i angielski. Chłopak z gitarą i głosem, sprawiającym, że uginają się kolana. Świetny reporter i pisarz, oddany przyjaciel i mężczyzna, który nie zawaha się przed niczym, by obronić tę, którą kocha przed przeszłością i nią samą. By zwrócić jej uwagę Clementine i tym samym ją zainspirować, proponuje jej swoiste korepetycje. Tak, tak - nie będzie jedynie tłumaczył zawiłości matematyki…
„Dearest Clementine” to świetnie napisana powieść łącząca w sobie cechy charakterystyczne dla nurtu new adult, romansu i kryminału, choć tego ostatniego jest najmniej. [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Książka opowiada losy dwudziestojednoletniej Clementine Avery oraz jej rówieśnika Gavina Murphy'ego – pary studentów ostatniego roku licencjatu na Uniwersytecie Bostońskim, których przypadkowe spotkanie staje się początkiem wciągającej historii o zaufaniu i rodzącym się powoli uczuciu pośrodku nierozwiązanej sprawy...
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Powieść ta jest moim kolejnym spotkaniem z autorką, które znów przyprawiło mnie o niekontrolowane salwy śmiechu i kilka uronionych łez, ale jakby mogłoby być inaczej, skoro przez te trzy tomy zdążyłam się z nimi zżyć i pokochać każdego z osobna, choć oczywiście z pewnymi wyjątkami, których mimo największych starań, polubić się nie dało.
Może zacznę od początku.
„Bad Boy’s Girl 3” opowiada dalsze losy Tessy, zwanej też Muffinką i Cole’a, pary dziewiętnastolatków, którzy są na pierwszym roku studiów na jednej z uczelni należącej do Ligi Bluszczowej – Brown. I mogę wam zdradzić, że o ile miałam ochotę tą uroczą dwójką potrząsnąć kończąc zarówno tom pierwszy jak i drugi, tak tym razem było inaczej.
Tessa O’Connel jest dziewczyną, która przeszła wiele. W liceum była dziewczyną, z której wszyscy się wyśmiewali z powodu jej wagi, w tym dawna przyjaciółka Nicole. Obecnie, mimo, że nic jej sylwetce nie brakuje, a chłopcy gotowi są za nią latać ( albo byliby gotowi, gdyby nie mordercze zapędy jej chłopaka) wciąż nękają ją kompleksy i przeświadczenie, że nie zasługuje na kogoś takiego jak Cole. Docinki znajomych z uczelni, ataki tzw. Yoland i kłótnie z osobą, którą kocha, wcale nie pomagają jej się ich pozbyć, a wręcz nasilają w dziewczynie lęk, że jest niewystarczająca dobra. Jednak kubeł zimnej wody wylany przez bliską obojgu osobę sprawia, że Tessa zaczyna inaczej patrzeć na siebie, związek, w którym jest z Colem i czas, jaki razem spędzili. To wszystko sprawia, że postanawia na nowo zdobyć miłość swojego życia.
Cole Stone to tytułowy zły chłopiec, który pod maską zawadiaki i lepu na kobiety, kryje w sobie ogromne pokłady wrażliwości i romantyzmu. Jest troskliwy i opiekuńczy względem Tessy. Wspiera ją jak tylko może, często stawiając jej dobrostan ponad swoim własnym, aż wreszcie nie wytrzymuje presji i wyjeżdża. Ucieka bez słowa pożegnania, by nabrać dystansu do sytuacji, w jakiej się znalazł, a także problemów, które zagrażają jego przyszłości z dziewczyną, ale nie tylko. Dręczony wątpliwościami zamyka się na wszystkich, także na jedyną kobietę, którą kiedykolwiek pokochał. [...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Powieść ta jest moim kolejnym spotkaniem z autorką, które znów przyprawiło mnie o niekontrolowane salwy śmiechu i kilka uronionych łez, ale jakby mogłoby być inaczej, skoro przez te trzy tomy zdążyłam się z nimi zżyć i pokochać każdego z osobna, choć oczywiście z pewnymi wyjątkami, których mimo największych starań, polubić...
Leisa Rayven dzięki tej serii stała się jedną z moich ulubionych autorek. Polecam każdemu, kto lubi się wzruszyć, ale i pośmiać. Kto szuka w książkach pięknych cytatów o miłości, jak również po prostu o życiu. Warto. :)
Leisa Rayven dzięki tej serii stała się jedną z moich ulubionych autorek. Polecam każdemu, kto lubi się wzruszyć, ale i pośmiać. Kto szuka w książkach pięknych cytatów o miłości, jak również po prostu o życiu. Warto. :)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Piękna opowieść o miłości.
"Rysunek w sercu" to książka napisana niczym obraz. Każde słowo, zdanie, wers są jak pociągnięcie pędzla po płótnie. Pisarka faerię barw zastępuje tutaj paletą uczuć, które wręcz wylewają się z tekstu. Właśnie owe nasycenie emocjami jest tym, czego szukam w książkach, co najbardziej mnie ujmuję. Toteż nie pozostaję mi nic innego niż gorąco ją polecić. Zapewniam - warto. :)
Piękna opowieść o miłości.
"Rysunek w sercu" to książka napisana niczym obraz. Każde słowo, zdanie, wers są jak pociągnięcie pędzla po płótnie. Pisarka faerię barw zastępuje tutaj paletą uczuć, które wręcz wylewają się z tekstu. Właśnie owe nasycenie emocjami jest tym, czego szukam w książkach, co najbardziej mnie ujmuję. Toteż nie pozostaję mi nic innego niż gorąco ją...
„Zgoda na szczęście” to trzecia już część historii o Hannie Lerskiej i Mikołaju Starskim, polonistce i architekcie, kobiecie doświadczonej przez los i mężczyźnie, który gdyby tylko mógł złożyłby świat u jej stóp. To opowieść o dwójce ludzi, których przeznaczenie zetknęło ze sobą w dość nietypowych okolicznościach, wywracając ich życie do góry nogami i budząc na pozór uśpione i nie mające prawa bytu uczucia. Jednakże o tym wszystkim opowiadają „Alibi na szczęście” i „Krok do szczęścia”.
Teraz…
Hania i Mikołaj są razem. Cieszą się z każdej spędzonej wspólnie chwili, celebrując swoje szczęście niezliczoną ilością pocałunków i czułych spojrzeń. Jednakże sielanka nie trwa długo, niestety. Echo przeszłości odbijające się na Dominice powoduje u niej niepokojące Hankę zachowanie. Dziewczyna nie radzi sobie z przeświadczeniem, że została porzucona i stara się z całych sił udowodnić sobie i wszystkim wokół, że jest kochającą matką, całkiem różną od tej którą ona miała. Na szczęście z pomocą oprócz Hani spieszy ciotka Anna, ucząc młodą matkę opieki nad synem i prowadzenia domu. Pokrzepia ona także strapione problemami i tajemnicą sprzed lat serce Hanki, która jak zwykle sama próbuje dźwigać ciężar wszystkich trosk, udając że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę panicznie boi się reakcji siostry na słowa, które ma jej przekazać, gdyż z Dominiką nic nie jest pewne, czy przewidywalne.
Niestety to nie koniec czarnych chmur - stan zdrowia ojca Mikołaja z każdą chwilą się pogarsza, co niepokoi panią Starską. Jej usilne nawoływanie do rozsądku męża, nie przynoszą oczekiwanych skutków, a on sam w ciężkim stanie trafia do szpitala… Hania stara się być oparciem dla swoich bliskich, podtrzymywać ich na duchu, pokrzepiać słowami otuchy. Jednocześnie cierpliwie czeka na Mikołaja, który chwilowo wycofał się z jej życia, spędzając całe dnie w szpitalu. Czeka, bo jest mu to winna, bo i on kiedyś na nią czekał, choć w innych okolicznościach.
Gdy wreszcie stan zdrowia Janusza Starskiego ulega poprawie, jego starszy syn znów zaczyna walczyć o swoją przyszłość i szczęście u boku Hanki. W tym celu obmyśla plan doskonały, w którego realizacji ważną rolę odegra niezastąpiona pani Irenka i jego najlepszy przyjaciel. Czy mu się on uda? Czy wreszcie on i jego ukochana otrzymają upragnioną zgodę na szczęście? Zgodę od przeszłości, teraźniejszości i przyszłości?
Tego wszystkiego i jeszcze więcej można się dowiedzieć zagłębiając w karty najnowszej książki Anny Ficner-Ogonowskiej. Książki, która zamyka trylogię ze słowem szczęście w tytule. Jednakże dopiero w niej, to szczęście wreszcie miało szansę się rozwinąć, rozkwitnąć niczym pąki kwiatów na wiosnę. Bowiem wreszcie mamy do czynienia z kulminacją ich losów, choć to może źle powiedziane. Za ostatnim zdaniem ich życie się przecież nie kończy, lecz zaczyna, tyle tylko, że już nie na kolejnych stronach powieści, a w wyobraźni rzeszy czytelników. Tych, którzy śmiali się do rozpuku i wzruszali do łez czytając, czy też pożerając kolejne słowa. Ale jak tu tego nie robić jeśli są one tak cudownie i ujmująco napisane, gdy czerpie się z nich garściami nie tylko emocje, ale i prawdę o życiu?
Nie da się inaczej, a przynajmniej ja nie potrafiłam.
„Zgoda na szczęście” jest idealnym dopełnieniem całości, co więcej z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona część trylogii, pełna wzruszeń, radości i refleksji, które zostaną ze mną na długo. Szkoda tylko, że to już koniec. Ze smutkiem żegnam się z Hanią, Mikołajem, Dominiką, Przemkiem, panią Irenką i wszystkimi ich bliskimi, których polubiłam od pierwszego „spotkania”, z ujmującą historią i dozą niezapomnianych uczuć, które wymagały dawkowania. ;) Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, ale na szczęście zawsze można zacząć czytać wszystko od nowa, prawda? ;)
Nie pozostaje mi już nic więcej jak tylko gorąco polecić tę książkę, jak i jej poprzedniczki, gdyż warto się na chwilę zatrzymać i zgłębić zawiłą, lecz niezwykle piękną historię opowiedzianą na jej łamach. W dodatku w sposób wbijający czytelnika w fotel i przenoszący go do innego świata, do innych uczuć i zmuszający do zastanowienia. To sztuka i za to autorce dziękuję, licząc jednocześnie, że kiedyś znów będę miała przyjemność trzymać w swoich dłoniach jej kolejną magiczną książkę.
PS. Serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZNAK, portalowi Lubimy Czytać i oczywiście pani Annie Ficner-Ogonowskiej za ofiarowanie mi egzemplarza recenzyjnego niniejszej książki i tym samym możliwości zapoznania się z jej zawartością jeszcze przed premierą.
„Zgoda na szczęście” to trzecia już część historii o Hannie Lerskiej i Mikołaju Starskim, polonistce i architekcie, kobiecie doświadczonej przez los i mężczyźnie, który gdyby tylko mógł złożyłby świat u jej stóp. To opowieść o dwójce ludzi, których przeznaczenie zetknęło ze sobą w dość nietypowych okolicznościach, wywracając ich życie do góry nogami i budząc na pozór...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-10-23
Moja przygoda z Jednym dniem zaczęła się od obejrzenia zwiastuna do filmu o tym samym tytule. Cóż tu dużo mówić – byłam oczarowana, toteż kupno książki stało się dla mnie czymś zupełnie naturalnym. A gdy już zaczęłam czytać, to … może zacznę od początku.
Historia opowiedziana przez Davida Nicholasa jest swoistą podróżą trwającą 20 lat, wycinkami życia mających nierozerwalny związek z datą 15 lipca. Bo wtedy właśnie wszystko się zaczęło, a także skończyło. Życie potrafi być jedną wielką niespodzianką, ale też i lekcją, bowiem tym było dla Emmy i Dextera.
Tych dwoje po raz pierwszy spotyka się w noc po zakończeniu studiów. Oboje snujący plany na przyszłość, mający cele do zrealizowani, marzący o życiu, które chcieliby mieć. Są w tym do siebie podobni, a jednak z innych względów tak diametralnie różni.
Emma to wielka idealistka, chcąca zmienić świat na lepsze. Nie zwracająca uwagi na swą powierzchowność, demonstracyjnie nosząc duże okulary. Co więcej, dziewczyna za grosz nie dopuszcza do siebie myśli, że jest piękna, wręcz uważa się za dość pospolitą. Jej totalnym przeciwieństwem jest Dexter. Ten świadomy własnych atutów emanuje pewnością siebie, obyciem towarzyskim czy po prostu wrodzonym wdziękiem odziedziczonym po matce. Temu ostatniemu zawdzięcza etykietę łamacza kobiecych serc, którą skutecznie utwierdza przez kolejne lata ich znajomości.
I choć wydaje się, że pochodzą oni z zupełnie innych światów i więcej ich dzieli niż łączy, to jest coś co sprawia, że są sobie bliscy. Przyjaźń, a może coś więcej? Tego już wam nie zdradzę, zrobi to za mnie sama historia, lub jak kto woli, jej bohaterowie.
Budowa powieści sama w sobie jest wyjątkowa. Tworzą ją wydarzenia zapisane pod datą 15 lipca, na które składają się długie rozmowy w cztery oczy, telefoniczne konwersacje, czy też listy porażające swoją długością i lakonicznością zarazem.
Prosty, lekki w odbiorze język sprawia, że tekst czyta się bardzo przyjemnie, a wręcz go pochłania, chcąc dowiedzieć się co też wydarzy się na końcu. To niewątpliwy atut tej pozycji, bowiem swoista prawdziwość i gama różnorakich emocji ukryta w tej historii jest czymś, co bez wątpienia mnie oczarowało.
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy lubią się pośmiać, ale i wzruszyć, bowiem David Nicholls ukazuje nam życie takim jakie jest. Niczego nie ubarwia, a wręcz brutalnie przedstawia szarą rzeczywistość, tak różną od młodzieńczych wyobrażeń Emmy i Dextera.
Autor zgrabnie zamyka całość historii w przedziale dwudziestu lat, całą uwagę skupiając tylko i wyłącznie na dacie 15 lipca. Zapiski z tego szczególnego dnia stały się dla mnie jako czytelnika, możliwością wędrówki przez życie bohaterów, ale też i swoje własne.
Moja przygoda z Jednym dniem zaczęła się od obejrzenia zwiastuna do filmu o tym samym tytule. Cóż tu dużo mówić – byłam oczarowana, toteż kupno książki stało się dla mnie czymś zupełnie naturalnym. A gdy już zaczęłam czytać, to … może zacznę od początku.
Historia opowiedziana przez Davida Nicholasa jest swoistą podróżą trwającą 20 lat, wycinkami życia mających nierozerwalny...
2012-02-06
"Zakład o miłość" to historia Sylwii, studentki ostatniego roku historii sztuki, mającej niebawem wyjść za mąż. Dziewczyna wychowana w tradycyjnej rodzinie, żyje według ściśle określanego schematu narzuconego jej przez rodziców. Postępuje tak jak powinna, kocha tego kogo jej wybrano, myśli nie o sobie, lecz o innych. Jednak do czasu. Wszystko się zmienia, gdy idzie na swój wieczór panieński. Tam poznaje Aleksa - człowieka, który wywraca jej poukładany dotąd świat do góry nogami. Wtedy zaczyna prawdziwie czuć, kochać, tego kogo wybrało jej serce, nie rozsądek. Tylko, czy serce wie lepiej? Czy można bezgranicznie zaufać drugiej osobie i oddać w jej dłonie wszystko, co się posiada? Wreszcie, czy się powinno?
Książka ta nie jest jednak typowym romansem, nie skupia się jedynie na wątku miłosnym, lecz pozwala nam rozłożyć każdego z bohaterów na czynniki pierwsze. Możemy przyjrzeć się im niemalże spod lupy, doświadczając tym samym tego, co oni. Odczuwać do głębi własnego jestestwa piękną i czystą miłość, pożądanie, ale też złość, czy nienawiść. Kochać, nienawidzić, wybaczać.
„Zakład o miłość” to opowieść o życiu, próbie stawienia czoła światu, skostniałym poglądom, własnej rodzinie. Przedstawia walkę, której stawką jest decydowanie o własnym losie i uczuciach. Mówi w dosadny sposób o ludziach, ich wyborach, błędach, które tak często popełniają, ale też o szansie, którą dostają każdego dnia.
Z autorką „Zakładu o miłość” spotykam się już po raz kolejny i, jak w poprzednich przypadkach, jestem pod wrażeniem lekkości pióra, którym operuje. Każde słowo, zdanie jest idealnie dopracowane, a emocje w nich zawarte wygrywają piękną melodię poruszając nawet tych, co nie uchodzą za wrażliwych. Dlatego też mogę z czystym sumieniem polecić ją wszystkim, którzy lubią historie o miłości, ale też o poszukiwaniu samego siebie, o ludziach niosących za sobą bagaż doświadczeń, którzy pragną po prostu kochać i być kochani.
"Zakład o miłość" to historia Sylwii, studentki ostatniego roku historii sztuki, mającej niebawem wyjść za mąż. Dziewczyna wychowana w tradycyjnej rodzinie, żyje według ściśle określanego schematu narzuconego jej przez rodziców. Postępuje tak jak powinna, kocha tego kogo jej wybrano, myśli nie o sobie, lecz o innych. Jednak do czasu. Wszystko się zmienia, gdy idzie na swój...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
Wiecie, co? Chyba jeszcze nie mogę uwierzyć, że to już ostatni tom serii, w której zakochałam się kilka lat temu. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy i tak też było z cyklem BAD BOY’S GIRL autorstwa Blair Holden.
Jego finałowa, 5 część jest idealnym wręcz zwieńczeniem burzliwych losów uroczej Tessy (Muffinki) i tytułowego niegrzecznego chłopaka – Cole’a, którzy od pierwszych stron zdobyli moją sympatię, będąc wtedy jeszcze uczniami szkoły średniej. Od tamtej pory minęło sporo czasu, a niegdyś ważkie problemy okresu dorastania wyblakły w kontekście tych dorosłych i o wiele bardziej rzutujących na ich przyszłość.
„Nigdy nie sądziłam, że można czuć coś takiego do drugiej osoby, a ty sprawiłeś, że w to uwierzyłam. Sprawiłeś, że uwierzyłam, że można oddać komuś ogromną część siebie i nie chcieć jej z powrotem. Tak właśnie się czuję, Cole. Jakbym, nie będąc z tobą, nie była całością.”
Będąc z dala od siebie, ogromnie tęsknią, dlatego poświęcają cały swój wolny czas na pracę i naukę, byleby tylko nie myśleć o ich rozłące. Jednak serca nie da się oszukać, a internetowe rozmowy są marną namiastką związku, nieporównywalną z bliskością, której oboje tak pragną. W końcu Tessa bierze sprawy w swoje ręce i postanawia wrócić z Londynu do Chicago, i co najważniejsze do tego, który jest dla niej ważniejszy, niż oszałamiająca kariera. Ostatecznie nie po to obiecywali sobie wspólną przyszłość, by teraz żyć na różnych kontynentach i walczyć z poczuciem pustki i samotnością rozdzierającą ich coraz bardziej z każdym kolejnym dniem. Kiedy wreszcie zakochani są już razem, wszystko zaczyna się malować w jaśniejszych barwach, a wspólnie spędzony czas wypełniony jest emanującym wręcz uczuciem szczęścia i miłości, która ich połączyła. Jednak sielanka nie trwa długo, gdyż los stawia na ich drodze kolejne przeszkody, a oni sami są zmuszeni, by zrewidować swoje plany na ściśle ułożoną przyszłość i postawić na kilka spontanicznych kroków, które mają nadzieję, że doprowadzą ich do szczęśliwego zakończenia. Bowiem ich życie nigdy nie było usłane różami, lecz często wręcz kolcami, jednak z każdej próby wychodzili silniejsi i bardziej pewni swoich uczuć i tego, jak ma wyglądać ich dalsze życie. To zaś daje nadzieję, że odnajdą w końcu upragnione szczęście.[...]
https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
całość recenzji na https://niegrzecznerecenzje.blogspot.com
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWiecie, co? Chyba jeszcze nie mogę uwierzyć, że to już ostatni tom serii, w której zakochałam się kilka lat temu. Jednak wszystko, co dobre, szybko się kończy i tak też było z cyklem BAD BOY’S GIRL autorstwa Blair Holden.
Jego finałowa, 5 część jest idealnym wręcz zwieńczeniem burzliwych losów uroczej Tessy...