Dopóki śmierć nas nie rozłączy Anna Tuziak 7,8
ocenił(a) na 42 lata temu Ocenianie antologii nie jest sprawą łatwą, w końcu zawierają one przegląd różnych autorów, których style różnią się od siebie podobnie jak pomysły na opowiadanie (a przynajmniej powinny). Nigdy nie przepadałam za krótkimi formami (również w pisaniu),dlatego „Dopóki śmieć nas nie rozłączy” długo zalegało na mojej półce nim postanowiłam przeczytać ten zbiór opowiadań. Nie zupełnie wiem, co było założeniem tej antologii, jednak większość opowiadań była dla mnie na jedno kopyto, musiał być seks, jakieś morderstwo, choć tak naprawdę były dla mnie one o niczym i szybko zapominałam ich fabułę. Nawet zerkając na spis, widząc tytuły lub nazwiska, musiałam wrócić do tekstu, żeby przypomnieć sobie, o czym było dane opowiadanie. Było też kilka historii, które bardzo się mi podobały: „Remedium” Anny Fobii, „Pieska miłość” Ludki Skrzydlewskiej (o dziwo, bo na „Sentymentalnej bzdurze” bardzo się zawiodłam, ale może krótką formą nie zdążyła mnie znudzić),„Faun” D. B. Foryś (po tym opowiadaniu mam jeszcze większą ochotę sięgnąć po książki z cyklu o Tessie Brown). Jednak majstersztykiem było dla mnie opowiadanie „Motylek” Agi Kalickiej. Jej twórczość jest mi znana nie od dziś, lubię większość jej książek. Tu po raz kolejny pokazała swój niebanalny styl, to skupianie się na szczegółach, które mają nam pokazać prawdziwe oblicze bohatera. Tu wszystko było na miejscu: pomysł, styl, frazy dające do myślenia, a to wszystko idealnie oddane w tej krótkiej formie. Warto też wspomnieć o opowiadaniu „Adam” Anny Langer. Choć nie przepadam za jej twórczością, która dla mnie zbyt jest przesiąknięta erotyzmem (dla mnie zakrawa o porno),to ta historia była również nietuzinkowa i miała ciekawe przesłanie(którym autorka trochę przeczy swojej twórczości). Były też niestety opowiadania, których nie dałam rady przeczytać w całości, jak „De Crease” Kamili Malec, „Every Little Thing” Francesci Vulneratus (fatalnie dobrany pseudonim – w życiu nie zapamiętam, nie mówiąc już o wymówieniu),„Biały pocałunek” Camilli O’Nail, czy „Jesteś ze mną” Emilii Szelest. Czytając antologię grupy Ailes, przekonałam się, że warto sięgać po zbiory opowiadań, ponieważ można poznać twórczość nowych, czasem nieznanych autorek i dzięki temu wiedzieć, po co sięgnąć w przyszłości, a jakich nazwisk unikać.