Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Smutna książka, której głównym motywem jest poczucie dojmującej samotności. Niesamowicie przypadła mi do gustu. Moim zdaniem najlepsza pozycja Murakamiego, z jakimi miałem dotychczas do czynienia. Czytałem już wcześniej „Norwegian Wood”, „Przygodę z owcą” i „Kronikę ptaka nakręcacza” – niewątpliwie były to powieści niebanalne i intrygujące, ale zawsze czegoś mi w nich brakowało, nie potrafiły wpłynąć na mnie i zaangażować emocjonalnie w takim stopniu jak „Sputnik Sweetheart”. Podczas lektury ujęły mnie zwłaszcza:

1 ) Ciekawe postaci (zarówno główne, jak i epizodyczne), idealnie wpisujące się w klimat powieści.

2) Piękny język – jest to wręcz nieziemsko (nawiązując przy okazji do tytułowego sputnika) subtelna książka.

W jednym z początkowych fragmentów powieści, narrator chwali literackie umiejętności głównej bohaterki:

„Powiedzmy, że pisałabyś o brzegu morza w maju. Czytelnik miałby w uszach szum wiatru i poczuł smak słonego powietrza, a na rękach miękkie ciepło słońca. Gdybyś pisała o małym pokoiku pełnym dymu z papierosów, czytelnik z pewnością miałby kłopoty z oddychaniem i piekłyby go oczy. Taka proza jest poza zasięgiem większości pisarzy. Twoje pisarstwo przenika żywy powiew czegoś naturalnego.”

Myślę, że nie będzie przesadą powyższymi słowami określić styl, jakim napisany jest „Sputnik Sweetheart”.

Ponadto na szczególną uwagę zasługują niebanalne metafory, zgrabnie wplecione symbole i ukryte znaczenia, którymi przepełniona jest książka. Pole do tworzenia własnych interpretacji w trakcie lektury powieści jest bardzo szerokie.

Oczywiście, jak to u Murakamiego, nie mogło również zabraknąć miejsca na wizje senne i różnego rodzaju niewytłumaczalne zjawiska.

3) Poruszanie ważnych tematów, skłanianie do refleksji – obok motywu samotności, autor zastanawia się nad prawidłowościami (a właściwie ich brakiem) rządzącymi ludzkimi uczuciami oraz nad tym, do jakiego stopnia znamy i rozumiemy innych ludzi, jak również samych siebie. Na przynajmniej część z tych tematów (jeżeli nie na wszystkie) natknąłem się już we wcześniej przeczytanych książkach japońskiego pisarza.

Nie wiem, czy jest to książka dla wszystkich, ale jeśli ktoś lubi książki Murakamiego - bardzo mocno polecam.

Smutna książka, której głównym motywem jest poczucie dojmującej samotności. Niesamowicie przypadła mi do gustu. Moim zdaniem najlepsza pozycja Murakamiego, z jakimi miałem dotychczas do czynienia. Czytałem już wcześniej „Norwegian Wood”, „Przygodę z owcą” i „Kronikę ptaka nakręcacza” – niewątpliwie były to powieści niebanalne i intrygujące, ale zawsze czegoś mi w nich...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Ciemno, prawie noc” to pierwsza książka Joanny Bator, którą miałem okazję przeczytać.

No cóż, jestem zdecydowanie na tak.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio świat powieści mnie tak bardzo pochłonął. I to pomimo trudnej tematyki. Na pewno duża w tym zasługa świetnie wykreowanej głównej postaci Alicji Tabor (anagram nazwiska autorki, zbieg okoliczności?), która z miejsca zyskała moją sympatię, bardzo mocno również „wczułem się” w jej losy ( chociaż nie mam poczucia, by szczególnie wiele nas łączyło).

Powieść napisana jest świetnym (choć na przestrzeni książki silnie zróżnicowanym) językiem, czego przykładem mogą być bardzo długie fragmenty bez dialogów (opisy, monologi), które ani trochę mnie nie nużyły. Podczas lektury towarzyszył mi za to szereg innych (niż nuda) emocji – melancholia, niepokój, irytacja, obrzydzenie, zaskoczenie, rozbawienie.

Nie jest łatwo zakwalifikować „Ciemno, prawie noc” do konkretnego gatunku – na pierwszy plan wychodzą tutaj kryminał / thriller (efekt solidny) i dostosowany do współczesnych czasów swego rodzaju traktat społeczny (efekt mistrzowski). Specyficzny, intrygujący klimat powieści powoduje, iż można odnaleźć w niej również elementy innych gatunków, a sama treść książki może być odbierana w sposób wieloznaczny.

Na mój osobisty odbiór książki cień rzuca rozwój jednego z wątków, który niespecjalnie mnie przekonuje. To tyle, jeżeli chodzi o istotne zastrzeżenia.

Joanna Bator z miejsca trafia do grona pisarzy, których twórczość cenię wysoko – mam nadzieję, że przy innych dziełach autorki tylko utwierdzę się w tym przekonaniu. A i do samej „Ciemno, prawie noc” chyba warto będzie kiedyś wrócić.

„Ciemno, prawie noc” to pierwsza książka Joanny Bator, którą miałem okazję przeczytać.

No cóż, jestem zdecydowanie na tak.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio świat powieści mnie tak bardzo pochłonął. I to pomimo trudnej tematyki. Na pewno duża w tym zasługa świetnie wykreowanej głównej postaci Alicji Tabor (anagram nazwiska autorki, zbieg okoliczności?), która z miejsca...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Ogólne wrażenie: bardzo duże rozczarowanie.

Na plus:

- całkiem ciekawa tematyka.

Na minus:

- toporny styl pisania (nie chodzi mi nawet o infantylny język, jakim książka jest napisana; szczególnie irytujące jest to, że autor pisze o problemach, które nijak nie korespondują ani nie wynikają z treści „Nie otwieraj oczu”, przez co momentami czułem, jakbym miał do czynienia z „bezsensowną paplaniną”),

- beznadziejnie wykreowani bohaterowie – dla przykładu, przez 2/3 swojej objętości książka w patetyczny, przywodzący na myśl hagiografie sposób, gloryfikuje i wynosi pod niebiosa jednego z nich, podczas gdy dla dwóch innych „biedaków” autor przewidział jedynie zachowania psychopatyczne,

- gigantyczna skala absurdów (co jest ciekawe tym bardziej, że wykazuję się dużą cierpliwością i jestem w stanie dużo znieść, jeżeli chodzi o logikę zdarzeń) sprawiająca, że nie jestem w stanie w jakikolwiek sposób zaangażować się emocjonalnie w utwór.

„Nie otwieraj oczu” jest chyba najgorszą spośród pozycji z gatunku postapo (dotąd głównie oglądałem filmy w tej tematyce), z jakimi miałem okazję mieć do czynienia.

Moim zdaniem szkoda życia na takie książki.

Ogólne wrażenie: bardzo duże rozczarowanie.

Na plus:

- całkiem ciekawa tematyka.

Na minus:

- toporny styl pisania (nie chodzi mi nawet o infantylny język, jakim książka jest napisana; szczególnie irytujące jest to, że autor pisze o problemach, które nijak nie korespondują ani nie wynikają z treści „Nie otwieraj oczu”, przez co momentami czułem, jakbym miał do czynienia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam, że jestem fanem twórczości Jo Nesbo – nie ma drugiej serii książek, a zwłaszcza bohaterów takiej serii, do których czułbym się tak mocno przywiązany, jak do tych z cyklu o Harrym Hole. Mimo to, przed rozpoczęciem lektury nie miałem pewności, czy „Nóż” zachwyci mnie w równie dużym stopniu, co poprzednie części. W ostatnich latach dużej zmianie uległy moje preferencje filmowe, muzyczne, więc może i zachwyt nad omawianą serią był efektem minionej już fascynacji lat wcześniejszych?

Nic z tych rzeczy, Jo Nesbo „znowu to zrobił” - jego najnowsza powieść jest rewelacyjna! Nienaganny warsztat pisarski, któremu (przynajmniej w mojej opinii) nie sposób nic zarzucić, świetna historia kryminalna, wraz ze sposobem jej prezentacji (autor umiejętnie podsuwa kolejne tropy i umieszcza szereg pozornych wskazówek, spośród których bardzo trudno odkryć przebieg wydarzeń przed końcem lektury, przy czym ostatecznie wszystkie wątki są spójne aż do najmniejszego szczegółu), kreacja (czy też raczej, mając na uwadze wcześniejsze części, rozwój) wielowymiarowych, niejednoznacznych bohaterów z różnymi sposobami postrzegania świata – myślę, że te argumenty wystarczą, by zatracić się w najnowszej książce sympatycznego pisarza.

Dokładając do tego wplatane w umiejętny sposób niebanalne refleksje filozoficzne (jeden z kluczowych atutów powieści, jak i całego cyklu), wierne oddanie realiów życia w Oslo (zarówno uroków norweskiej metropolii, jak i jej ciemniejszych stron) oraz liczne nawiązania do popkultury, otrzymujemy dzieło kompletne.

Jeżeli chodzi o słabe strony, myślę, że niektórych czytelników może razić zbyt duża ilość zbiegów okoliczności, wydarzeń o niewielkim prawdopodobieństwie, mnie jednak zupełnie takie rzeczy nie przeszkadzają (poza tym uważam ich występowanie za niezbędne, gdy ma się do czynienia z serią kryminalną o 12-tomowej objętości).

Serdecznie polecam!

Nie ukrywam, że jestem fanem twórczości Jo Nesbo – nie ma drugiej serii książek, a zwłaszcza bohaterów takiej serii, do których czułbym się tak mocno przywiązany, jak do tych z cyklu o Harrym Hole. Mimo to, przed rozpoczęciem lektury nie miałem pewności, czy „Nóż” zachwyci mnie w równie dużym stopniu, co poprzednie części. W ostatnich latach dużej zmianie uległy moje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy "Tatuażysta z Auschwitz" wnosi coś szczególnie oryginalnego? Niezbyt.

Czy zostały odpowiednio odmalowane portrety psychologiczne poszczególnych bohaterów? Moim zdaniem nie (wyjątek stanowi postać Baretzkiego).

Czy wątek miłosny był przesadnie (zwłaszcza w odniesieniu do opisywanych w książce realiów wojennych) ckliwy i infantylny? Oj był.

Myślę, że na powyższym mogłoby się nie skończyć - nie zmienia to faktu, że książka zrobiła na mnie dobre wrażenie - czytałem ją z zapartym tchem. Może to za sprawą historii głównego bohatera (nawet jeśli trochę podkolorowanej), która w mojej opinii stanowi świetny materiał na książkę bądź film lub serial (notabene, początkowo właśnie w takiej formie ta historia miała zostać przedstawiona). Może to za sprawą zaprezentowanych w książce paradoksów ludzkiej natury (nawet w przedmowie jest o nich mowa), które łatwo dostrzec na przykładzie II wojnie światowej - bestialskie zło miesza się z bezinteresowną dobrocią (ciężko było mi przejść wobec takiej tematyki obojętnie). A może po prostu przystępna z literackiego punktu widzenia forma książki (napisanej oszczędnym stylem, próżno tu szukać niekończących się opisów) przyczyniła się do zaangażowania, z jakim czytałem "Tatuażystę z Auschwitz".

Czy "Tatuażysta z Auschwitz" wnosi coś szczególnie oryginalnego? Niezbyt.

Czy zostały odpowiednio odmalowane portrety psychologiczne poszczególnych bohaterów? Moim zdaniem nie (wyjątek stanowi postać Baretzkiego).

Czy wątek miłosny był przesadnie (zwłaszcza w odniesieniu do opisywanych w książce realiów wojennych) ckliwy i infantylny? Oj był.

Myślę, że na powyższym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po zakończeniu lektury "Paskudnej historii" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że mam za sobą kolejną niezłą pozycję kryminalną rodem z Francji (jeśli chodzi o pochodzenie autora, nie miejsce akcji powieści). Mimo, iż przez większą część książki przewidywanie kolejnych wydarzeń nie sprawiało nadmiernych trudności, niebanalna (a przy tym, w mojej ocenie, spójna) konstrukcja "Paskudnej historii" oraz udane zakończenie sprawiają, że z fabularnego punktu widzenia, w ujęciu całościowym, książkę oceniam pozytywnie.

Jest jednak "ale" - nie samą historia kryminalną książka żyje. O ile do samego warsztatu pisarskiego Bernarda Miniera nie trzeba mnie przekonywać (jego wcześniejsza twórczość zrobiła to sama), o tyle w powieści występują pewne kwestie, które nie do końca przypadły mi do gustu. Najbardziej w oczy się rzuca przesadnie pesymistyczny obraz świata. Wyrażając na każdym kroku opinię o świecie zmierzającym ku własnej zagładzie, autor sprawia, iż czytelnik (a przynajmniej ja, któremu tematyka rozwoju technologii i jego wpływu na funkcjonowanie świata nie jest całkiem obca) nie odbiera problemów rozpatrywanych w książce poważnie. Czy rzeczywiście dzisiejszy świat jest taki zły, jak Pan Minier to przedstawia? :)

W "Paskudnej historii" raziło mnie również pogłębianie stereotypów - bezwzględne i okrutne korporacje, amerykański konsumpcjonizm (przywoływany niekiedy w absurdalnych momentach). Co więcej, odnoszę wrażenie, że Minier nie do końca odnalazł się w świecie młodzieży, w książce występuje wiele zachowań i sytuacji nieadekwatnych do młodych ludzi i realiów ich świata (przynajmniej mnie się tak wydaje, jeszcze chyba taki stary nie jestem). Z drugiej jednak strony, pozytywnie oceniam liczne odniesienia do popkultury (zwłaszcza świata filmu), które bardzo fajnie współgrały z treścią książki.

Pomimo powyższych zastrzeżeń (z którymi oczywiście nie wszyscy się muszą zgodzić), czasu spędzonego przy książce nie żałuję. Po kolejne pozycje autora też raczej sięgnę.

Po zakończeniu lektury "Paskudnej historii" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że mam za sobą kolejną niezłą pozycję kryminalną rodem z Francji (jeśli chodzi o pochodzenie autora, nie miejsce akcji powieści). Mimo, iż przez większą część książki przewidywanie kolejnych wydarzeń nie sprawiało nadmiernych trudności, niebanalna (a przy tym, w mojej ocenie, spójna)...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Był już czas na rozpoczęcie czytelniczej przygody z Katarzyną Bondą, teraz nadszedł moment, by wyjść naprzeciw twórczości Remigiusza Mroza. Podobnie jak w przypadku wymienionej autorki, wobec ogromnej popularności pisarza, moje nastawienie było bardzo ostrożne. Okazało się, że niepotrzebnie.

„Prędkość ucieczki” przypadła mi do gustu, do czego przyczyniły się głównie wciągająca historia (rzadko zdarza mi się zachowywać takie tempo czytania, co w przypadku tej pozycji) oraz interesujące, w większości niejednoznaczne postaci (bardzo ważne jest dla mnie, aby autor nie posługiwał się stereotypami). Na uwagę zasługuje również oddanie z różnych perspektyw nastrojów społecznych panujących w początkowym okresie II wojny światowej. Niezbyt zachwycił mnie natomiast sam styl literacki pisarza – trochę mało tu błyskotliwości, sporo rzeczy wyłożonych zbyt łopatologicznie, nie brakuje też sformułowań/stwierdzeń, które wywoływały u mnie „stylistyczny zgrzyt” (choć być może to tylko moje bardzo subiektywne odczucie). Nie do końca przekonały mnie również wybrane rozwiązania fabularne. Niemniej jednak, wymienione wady nie przesłaniają pozytywnego odbioru książki, która w mojej opinii tworzy spójną i solidną całość.

W posłowiu autor pisze: „Mam nadzieję, że spotkamy się przy kolejnej odsłonie przygód Zaniewskich, Marii, Leitnera i reszty, bo najlepsze dopiero przed nami”. Zdecydowanie się spotkamy! Liczę, że następne części trylogii „Parabellum” utrzymają poziom „Prędkości ucieczki”.

Był już czas na rozpoczęcie czytelniczej przygody z Katarzyną Bondą, teraz nadszedł moment, by wyjść naprzeciw twórczości Remigiusza Mroza. Podobnie jak w przypadku wymienionej autorki, wobec ogromnej popularności pisarza, moje nastawienie było bardzo ostrożne. Okazało się, że niepotrzebnie.

„Prędkość ucieczki” przypadła mi do gustu, do czego przyczyniły się głównie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Brudna piłka. Z archiwum Football Leaks Rafael Buschmann, Michael Wulzinger
Ocena 6,7
Brudna piłka. ... Rafael Buschmann, M...

Na półkach:

Na "+":
- ujawnienie coraz bardziej powszechnych praktyk w świecie futbolu (zastawianie piłkarzy w zamian za finansowanie bieżącej działalności klubów, „radosne” poczynania agentów sportowych, zaawansowane konstrukcje międzynarodowe służące wyłącznie oszustwom podatkowym),
- kompleksowe i rzetelne podejście autorów przy badaniu i analizowaniu ujawnionych dokumentów, brak wyciągania tendencyjnych wniosków,
- próby zarysowania postaci i motywów postępowania Johna (sygnalisty współpracującego z jednym z autorów), co może (przynajmniej ja tak to trochę odbieram) unaoczniać czytelnikom negatywne skutki płynące ze zjawisk przedstawionych w książce w skali jednostki (zagorzałego kibica);

Na "-":
- chaotyczna struktura „Brudnej piłki”, brak spójnego uporządkowania elementów składających się na książkę, której konstrukcja niezbyt sprzyja zaangażowaniu się w lekturę – z merytorycznego punktu widzenia, znaczna większość kluczowych treści znajduje się na pierwszych kilkudziesięciu stronach; w „Brudnej piłce” nie brakuje rozdziałów pełniących wyłącznie funkcję „zapychaczy” stron,
- nadmiernie wzniosłe bądź niepasujące do okoliczności sformułowania dotyczące wydarzeń mających miejsce bezpośrednio na boisku (jakość opisów samych meczów, np. Real – Atletico, trochę mnie raziła).

Ogólne wrażenie pozytywne.

Na "+":
- ujawnienie coraz bardziej powszechnych praktyk w świecie futbolu (zastawianie piłkarzy w zamian za finansowanie bieżącej działalności klubów, „radosne” poczynania agentów sportowych, zaawansowane konstrukcje międzynarodowe służące wyłącznie oszustwom podatkowym),
- kompleksowe i rzetelne podejście autorów przy badaniu i analizowaniu ujawnionych dokumentów, brak...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Najbardziej intrygująca wizja świata, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia. Co więcej, w swoim utopijnym dziele, autor szczegółowo opisuje fundamenty, w oparciu o które społeczeństwo idealne miałoby funkcjonować. Ciekawym jest, iż w książce sam Huxley poniekąd wyjaśnia, dlaczego społeczeństwo takie nie ma prawa bytu we współczesnych czasach. Pomimo, iż autor przestawia obraz świata idealnego, w utworze mocno wyczuwalne są obawy dotyczące przyszłości świata.

Choć tematyka książki nie jest łatwa, „Wyspa” napisana jest w przystępnym dla czytelnika stylu. Pod względem fabularnym, duży plus powieści stanowi realistyczna przemiana głównego bohatera.

W „Wyspie” Huxley zawarł bardzo dużą liczbę przemyśleń dotyczących filozofii, religii, etyki. Nie mogę stwierdzić, że podzielam wszystkie poglądy autora, niemniej jednak, w ujęciu całościowym, wydźwięk płynący z książki bardzo mnie przekonuje. Myślę, że jeszcze bardziej niż z (jakże udanego i trafnego zresztą) wcześniejszego dzieła Huxleya - antyutopijnego „Nowego wspaniałego świata”.

Najbardziej intrygująca wizja świata, z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia. Co więcej, w swoim utopijnym dziele, autor szczegółowo opisuje fundamenty, w oparciu o które społeczeństwo idealne miałoby funkcjonować. Ciekawym jest, iż w książce sam Huxley poniekąd wyjaśnia, dlaczego społeczeństwo takie nie ma prawa bytu we współczesnych czasach. Pomimo, iż autor przestawia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po „Czarodzicielstwo” sięgnąłem po dość długiej rozłące z twórczością Terry’ego Pratchetta. Na początku powrót do Świata Dysku odbierałem jak najbardziej pozytywnie – miło było znów mieć do czynienia ze znajomymi postaciami, miejscami i zasadami (a właściwie ich brakiem) rządzącymi Światem Dysku. Mogę dodać, że w początkowej fazie lektury również absurdalny i groteskowy humor autora potrafił momentami rozbawić mnie do łez.

Niestety, im dalej w las, tym gorzej.. Największą wadą tej książki jest brak fabuły z krwi i kości - w mojej opinii zarówno we wcześniejszych książkach należących do uniwersum, jak również w wybranych dalszych pozycjach, które miałem okazję przeczytać (swoją przygodę z Pratchettem rozpocząłem od cyklu z Moistem Von Lipwigiem) rozwiązania fabularne są znacznie lepiej przemyślane i wykreowane. Tym samym, lekturę „Czarodzicielstwa” ukończyłem nie z płynącej z czytania przyjemności i czystego zainteresowania, a z szacunku dla autora i faktu, iż po rozpoczęciu lektury nie lubię pozostawiać książek nieprzeczytanych.

Styl książki również momentami mnie rozczarowuje – błyskotliwe fragmenty (często w formie przypisów dolnych :)), stanowiące znak rozpoznawczy autora, mieszają się z rozwlekłymi, nic nie wnoszącymi opisami, oraz humorem rodem z amerykańskich komedii typu C.

Mam nadzieję, że „Czarodzicielstwo” było „wypadkiem przy pracy” i kolejne części serii wywołają we mnie znacznie bardziej pozytywne odczucia.

Po „Czarodzicielstwo” sięgnąłem po dość długiej rozłące z twórczością Terry’ego Pratchetta. Na początku powrót do Świata Dysku odbierałem jak najbardziej pozytywnie – miło było znów mieć do czynienia ze znajomymi postaciami, miejscami i zasadami (a właściwie ich brakiem) rządzącymi Światem Dysku. Mogę dodać, że w początkowej fazie lektury również absurdalny i groteskowy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wraz z „Pochłaniaczem” końca dobiegła moja pierwsza przygoda z twórczością pani Bondy. Przygoda jak najbardziej udana.
O Katarzynie Bondzie słyszałem już wiele, obserwuję jej profil na mediach społecznościowych, zdarzyło mi się nawet obejrzeć kilka wywiadów. Pomimo, iż sprawia wrażenie osoby interesującej, miałem obawy przed zabraniem się do jej książki. Komercyjny szum i tytuły w stylu "królowa polskiego kryminału" szczerze mówiąc nie zachęcały mnie do lektury, szczególnie mając w pamięci np. szwedzkie czy niemieckie "królowe" kryminału.
Pochłaniacz mile mnie jednak zaskoczył. Książka trzyma w napięciu, nie brakuje w niej błyskotliwych fragmentów a główne watki kryminalno-sensacyjne zostały stworzone w sposób niebanalny i pomimo swej zawiłości (być może nawet lekko przesadnej) na końcu łączą się w spójną całość. Jednak w mojej opinii to kreacja bohaterów jest głównym atutem tej powieści. Postaci występujące w "Pochłaniaczu" to w zdecydowanej większości bohaterowie z krwi i kości, pełnowymiarowi. Autorka stworzyła postaci niejednoznaczne, które trudno oceniać w sposób zero-jedynkowy, przedstawiając tym samym trudności, wątpliwości i dylematy wewnętrzne, z którymi musza się zmagać. Na największą uwagę zasługuje jednak Sasza Załuska. Niebanalna i intrygująca profilerka „z przeszłością” to jedna z ciekawszych postaci w tego typu pozycjach.
Z drugiej strony, w powieści występują też postaci przedstawione w sposób karykaturalne, co nie uważam za do końca udany zabieg. „Pochłaniacz” zawiera również słabsze fragmenty, zarówno z punktu widzenia wartości wnoszonej do fabuły, jak i pod względem czysto literackim. Sam fakt, że w trakcie lektury nie zapadł mi w pamięć żaden szczególny cytat z książki (nie wyobrażam sobie takiej sytuacji np. u Jo Nesbo), również nieco zaniża ocenę omawianej pozycji.
To wszystko nie zmienia jednak ogólnego wrażenia, które jest korzystne, w moim przypadku nawet zaskakująco pozytywne. Kolejne książki serii o Saszy Załuskiej trafiają na moją listę "lektur do przeczytania".

Wraz z „Pochłaniaczem” końca dobiegła moja pierwsza przygoda z twórczością pani Bondy. Przygoda jak najbardziej udana.
O Katarzynie Bondzie słyszałem już wiele, obserwuję jej profil na mediach społecznościowych, zdarzyło mi się nawet obejrzeć kilka wywiadów. Pomimo, iż sprawia wrażenie osoby interesującej, miałem obawy przed zabraniem się do jej książki. Komercyjny szum i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Pomimo, iż trylogię Millenium czytałem w języku angielskim, zrobiła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie. Seria Stiega Larssona wciągnęła mnie bez reszty i podchodząc do "Co nas nie zabije", obawiałem się obniżenia poziomu literackiego książki. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Główne postacie, zwłaszcza Lisbeth Salander, nie straciły znanej z poprzednich części wyrazistości, a David Lagercrantz może pochwalić się bardzo interesującym sposobem pisania - omawiana pozycja niesamowicie wciąga, co zasługuje na szczególne uznanie w świetle poważnych problemów poruszanych w książce. Nadmierna inwigilacja i innego rodzaju nadużycia na wysokich szczeblach władzy, wolność jednostki w dzisiejszych czasach, konfrontacja z nieustającym postępem technologicznym, kondycja współczesnego dziennikarstwa - m.in. te kwestie zostały poddane dyskusji.
Za wadę uznaje pojawiające się drobne błędy logiczne, zbyt subiektywne podejście do niektórych tematów (np. temat imigrantów), a także końcowa cześć książki,w której pełno ckliwości i nadmiernie patetycznych sformułowań. Podsumowując, jest to dobra (może nawet bardzo dobra?)powieść, nad którą spedzony czas na pewno nie bedzie mozna uznac za stracony.

Pomimo, iż trylogię Millenium czytałem w języku angielskim, zrobiła na mnie niezwykle pozytywne wrażenie. Seria Stiega Larssona wciągnęła mnie bez reszty i podchodząc do "Co nas nie zabije", obawiałem się obniżenia poziomu literackiego książki. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Główne postacie, zwłaszcza Lisbeth Salander, nie straciły znanej z poprzednich części...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Razem z tą książką końca dobiegła pierwsza moja przygoda z cyklem Terry’ego Pratchetta. Z powodu chronicznego braku czasu dopiero przy tej pozycji napiszę parę słów o swoich wrażeniach, ale może to i dobrze, bo (jak widzę w przeciwieństwie do większości czytelników) uważam „Parę w ruch” za najbardziej udaną z cyklu o Moiscie von Lipwigu. Wow, cóż mogę powiedziec! Po śmierci pisarza słyszałem mnóstwo pozytywnych opinii na jego temat, nie będąc jednak zwolennikiem literatury fantasy nie skłoniło mnie to do sięgnięcia po jego twórczość. A szkoda. Dopiero niedawno zupełny przypadek zachęcił mnie do pójścia do biblioteki. Jak już wspomniałem, nie przepadam za książkami fantasy, ale to co odnalazłem u Pratchetta mnie wprost zachwyciło, zawiera idealnie to, czego szukam w książkach.

Decyduje o tym przede wszystkim niezwykle przystępny styl autora. Książki napisane są prostym językiem, nietrudno jednak odszukać w nich głębię, doszukać treści. Odnoszę wrażenie, że fabuła – choć dobrze zaplanowana, interesująca i wywołująca uśmiech na twarzy czytającego (przynajmniej na mojej) – jest tylko dodatkiem dla treści, które Pratchett chce nam przekazać. Para w ruch oczywiście jest kolejnym utworem, w którym wyśmiewane jest wszystko składające się na absurdalność otaczającej nas rzeczywistości. Znaleźć można odwołania do rzeczy (przynajmniej pozornie) poważnych, jak religia, polityka, funkcjonowanie państw, podejmowana jest również krytyka różnych środowisk: prawników, dziennikarzy, dostrzegłem nawet „subtelne” nawiązanie do społeczności kibicowskich. Terry Pratchett doskonale uwypukla ludzkie wady, postawy „wątpliwe” moralnie, wyśmiewa (wbrew pozorom ludzka) pogardę, naiwność, zacofanie, w utworze możemy również dostrzec m.in. romantyczne uniesienia przedstawione w krzywym zwierciadle.

Opisywana „Para w ruch” skupia się w duzej mierze na kwestii postępu technologicznego. W odniesieniu tylko i wyłącznie do tego utworu, za jedną z największych zalet uważam ironiczne przypisy dolne, z którymi nigdy nie spotkałem się u innych autorów, a w poprzednich częściach cyklu występowały epizodycznie. Kolejnym plusem są oczywiście bohaterowie – zwłaszcza jedyny w swoim rodzaju Moist von Lipwig. Utwór zawiera również fragmenty, które ewidentnie ukazują naród francuski w komicznym świetle – mimo, iż do wzajemnej brytyjsko-francuskiej niechęci podchodzę neutralnie, muszę przyznać, że autor dokonał tego w sposób zgrabny i niezwykle zabawny. Jedyny minus stanowi zakończenie głównego wątku, które mogłoby być chyba nieco bardziej spektakularne.

Podsumowując, jestem pod ogromnym wrażeniem stylu Pratchetta, a zwłaszcza opisywanej „Pary w ruch”. Wielka szkoda, że nie powstanie więcej książek jego autorstwa.

Razem z tą książką końca dobiegła pierwsza moja przygoda z cyklem Terry’ego Pratchetta. Z powodu chronicznego braku czasu dopiero przy tej pozycji napiszę parę słów o swoich wrażeniach, ale może to i dobrze, bo (jak widzę w przeciwieństwie do większości czytelników) uważam „Parę w ruch” za najbardziej udaną z cyklu o Moiscie von Lipwigu. Wow, cóż mogę powiedziec! Po śmierci...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kuba. Autobiografia Jakub Błaszczykowski, Małgorzata Domagalik
Ocena 7,0
Kuba. Autobiog... Jakub Błaszczykowsk...

Na półkach:

Nie jest mi łatwo oceniać tę książkę. Z jednej strony literacko prezentuje się mizernie, rozdziały nie tworzą spójnej całości, a autorka (tak, autorka, bo nie jest to żadna autobiografia, od czasu do czasu zawarte są jedynie rozmowy z Kubą) najłagodniej mówiąc do piłkarskich ekspertów nie należy - w pozycji można znaleźć błędy merytoryczne, nierzetelne wnioski itd. Z pewnością książka pozbawiona jest piłkarskiego klimatu.
Z drugiej jednak strony wypowiedzi Kuby Błaszczykowskiego, jak i jego bliskich, pozwalają nakreślić obraz osobowości naszego bohatera, co (jako żarliwy fan piłki nożnej) uważam za niezwykle ciekawe i intrygujące. Pewne fragmenty książki mogą skłonić do przemyśleń.

Nie jest mi łatwo oceniać tę książkę. Z jednej strony literacko prezentuje się mizernie, rozdziały nie tworzą spójnej całości, a autorka (tak, autorka, bo nie jest to żadna autobiografia, od czasu do czasu zawarte są jedynie rozmowy z Kubą) najłagodniej mówiąc do piłkarskich ekspertów nie należy - w pozycji można znaleźć błędy merytoryczne, nierzetelne wnioski itd. Z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po trylogię Micheala Dobbsa sięgnąłem przymierzając się do obejrzenia słynnego serialu z Kevinem Spacey w roli głównej, mocno nawiązującego do wspomnianej serii. Kilka miesięcy temu zakończyłem lekturę pierwszej części cyklu (która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie), teraz nadszedł czas na „Ograć krola”. Ta powieść również nie zawodzi.
Ogólnie ujmując, książka traktuje o realiach brytyjskiej polityki, zasadach ( a właściwie ich braku) nimi rządzących, licznych skandalach, oszustwach i nieprawidłowościach przewijających się wśród wyższych sfer. Były doradca Margaret Thatcher zwraca uwagę na motywy polityków, do których nie należy troska o dobro społeczeństwa, lecz jedynie realizacja własnych, osobistych celów. Autor doskonale uwypukla bezwzględność, bezduszność i cynizm polityków oraz innych wpływowych ludzi - biznesmenów, magnatów prasowych itd. Charakter powyższego środowiska dobrze oddaje trudność, z jaką przychodzi odnaleźć się w nim wrażliwemu na ludzkie cierpienie, idealistycznemu królowi („W polityce chodzi o zdobycie i wykorzystywanie władzy. To brutalna, wręcz bezwzględna dziedzina. Nie miejsce dla króla”).
Książka jest wciągająca, czyta się ją niezwykle szybko. Pod względem fabularnym "Ograć króla” dalekie jest od ideału, zakończenie również nie powala na kolana, ale oprócz samego przekazu atut stanowi tutaj ironiczny, pełen sarkazmu styl oraz konstrukcja powieści, w której (podobnie jak w poprzedniej części) na początku każdego rozdziału znajduje się groteskowa sentencja, idealnie współgrająca z jego treścią.
„Ograć króla” nie można zaliczyć do literatury szczególnie ambitnej. Świat przedstawiony jest wyraźnie przerysowany,a utworu nie należy oczywiście traktować zbytnio poważnie. Pewne jednak kwestie mogą dać do myślenia. W moim przypadku powieść pogłębiła i tak już znaczny sceptycyzm odnoszący się do szeroko pojętej polityki.

Po trylogię Micheala Dobbsa sięgnąłem przymierzając się do obejrzenia słynnego serialu z Kevinem Spacey w roli głównej, mocno nawiązującego do wspomnianej serii. Kilka miesięcy temu zakończyłem lekturę pierwszej części cyklu (która zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie), teraz nadszedł czas na „Ograć krola”. Ta powieść również nie zawodzi.
Ogólnie ujmując, książka traktuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to moje trzecie spotkanie z twórczością pana Kundery i po raz kolejny czeski pisarz w całości spełnia pokładane w nim nadzieje. Nie jest to typowa powieść, jak część użytkowników wspomniała rozważania autora mieszają się, czy nawet dominują nad elementami fabularnymi. Tym razem Milan Kundera bierze pod lupę i rozkłada na czynniki pierwsze kwestie związane z pragnieniem nieśmiertelności, przy czym wykazuje się niebywałą kreatywnością.
Treść książki jest bardzo złożona. Oprócz motywu przewodniego nietrudno doszukać się m.in. krytyki współczesnego świata, kierunku, w którym ten świat zmierza, postępu technicznego, który zalewa nas z dnia na dzień. Podobnie jak pozostałe utwory Kundery (a przynajmniej te, z którymi ja miałem do czynienia) „Nieśmiertelność” przesycona jest erotyzmem, pełno w niej spostrzeżeń dotyczących relacji damsko-męskich. W utworze autor po raz podkreśla rolę przypadku w naszym życiu, tym samym nawiązując do swojego opus magnum – „Nieznośnej lekkości bytu”.
Milan Kundera jest pisarzem wyjątkowym. Potrafi w fascynujący sposób opowiadać nie tylko o rzeczach istotnych, fundamentalnych, ale również i prozaicznych, banalnych, błahych. Mimo wielu wartościowych refleksji, książka pisana jest raczej językiem ironicznym, nie brak w niej także elementów groteskowych.
„Nieśmiertelność” zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Mimo że jestem osobą młodą, a przy tym „umysłem ścisłym”, rozważania tutaj przedstawione zdecydowanie do mnie trafiają, a podczas lektury niejednokrotnie byłem zmuszony do zastanowienia się nad różnymi poruszanymi tutaj kwestiami.

Jest to moje trzecie spotkanie z twórczością pana Kundery i po raz kolejny czeski pisarz w całości spełnia pokładane w nim nadzieje. Nie jest to typowa powieść, jak część użytkowników wspomniała rozważania autora mieszają się, czy nawet dominują nad elementami fabularnymi. Tym razem Milan Kundera bierze pod lupę i rozkłada na czynniki pierwsze kwestie związane z pragnieniem...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jestem fanem literatury fantastycznonaukowej. Ba, jest to jedna z pierwszych książek tego gatunku, która trafiła do moich rąk. Nie mogę jednak ukryć podziwu dla autor wobec intrygującego ( i niepokojącego) uniwersum, który udało mu się stworzyć.
„ Boże, jaki piękny świat zniszczyliśmy…”
Świetna, acz przytłaczająca powieść. Zakończenie zapierające dech w piersiach. Bardzo trafne rozważania natury filozoficznej. Utwór dobitnie oddaje charakter współczesnych relacji międzyludzkich, uwypukla nasze wady, skłania do przemyśleń.
Przyznaję, że książka jest nierówna, zdarzają się nudne i niewiele wnoszące fragmenty. Ogólnie rzecz jednak biorąc, ta pozycja bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i nie wykluczam, że jeszcze do niej powrócę.

Nie jestem fanem literatury fantastycznonaukowej. Ba, jest to jedna z pierwszych książek tego gatunku, która trafiła do moich rąk. Nie mogę jednak ukryć podziwu dla autor wobec intrygującego ( i niepokojącego) uniwersum, który udało mu się stworzyć.
„ Boże, jaki piękny świat zniszczyliśmy…”
Świetna, acz przytłaczająca powieść. Zakończenie zapierające dech w piersiach....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna bardzo udana pozycja z serii o Davidzie Hunterze. Książkę czyta się szybko, styl jest dość prosty, a znaczną część tekstu zajmują dialogi. Fabuła została jednak bardzo dopieszczona, skonstruowana wręcz z chirurgiczną precyzją. Beckett sprawił, że wraz z biegiem książki poziom napięcia u czytelnika stale wzrasta, by w ostatniej fazie osiągnęło ono swoje apogeum. Kiedy już nam się wydaje, że wszystko jest wyjaśnione i autor niczym nas nie zaskoczy, ma miejsce pewnego rodzaju trzęsienie ziemi i perspektywa zmienia się o 180 stopni.
Wśród innych zalet tego thrillera należy wymienić ciekawie nakreślonych bohaterów, intrygujące umiejscowienie powieści, przerażająco dokładne opisy medyczne, a także nieczęsto spotykaną w gatunku ( przynajmniej przeze mnie) pierwszoosobową formę narracji.
Moim zdaniem, m.in. ze względu na swą objętość, książki Simona Becketta są idealnym materiałem do ekranizacji.
Mimo, iż styl twórczości niektórych pisarzy kryminalnych cenię jeszcze wyżej, a „Zapisanego w kościach” nie można zaliczyć do literatury szczególnie ambitnej, z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę wszystkim fanom gatunku.

Kolejna bardzo udana pozycja z serii o Davidzie Hunterze. Książkę czyta się szybko, styl jest dość prosty, a znaczną część tekstu zajmują dialogi. Fabuła została jednak bardzo dopieszczona, skonstruowana wręcz z chirurgiczną precyzją. Beckett sprawił, że wraz z biegiem książki poziom napięcia u czytelnika stale wzrasta, by w ostatniej fazie osiągnęło ono swoje apogeum....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Mike Tyson. Moja prawda Larry Sloman, Michael Tyson
Ocena 7,8
Mike Tyson. Mo... Larry Sloman, Micha...

Na półkach:

Muszę przyznać, że mając na uwadze mnóstwo pozytywnych opinii, z jakimi się zetknąłem przed przystąpieniem do tej książki, czuję się teraz trochę rozczarowany.
Jest zdecydowanie za długa – to pierwsze co nasuwa mi się po przeczytaniu „ Mojej prawdy”. O ile pierwszą połowę autobiografii czytałem z zaciekawieniem, o tyle dalsza część nie wzbudzała już u mnie takiego zainteresowania. Bardzo szanuje Tysona za szczerość i autentyczność, jaka bije z tej pozycji, ale czytanie o kolejnych przygodach seksualnych, ekscesach pod wpływem narkotyków i innych lekkomyślnych zachowaniach głównego bohatera zwyczajnie się w pewnym momencie przejadło. Poza tym nie zgadzam się z wieloma poglądami Tysona, część z nich uważam wręcz za absurdalne („Ludzie uważają, że nałogowcy to nic niewarte obdartusy, ale tak naprawdę to geniusze naszych czasów” – tego typu „perełek” w książce nie brakuje).
Mike Tyson nie jest osobą, którą darzę szczególną sympatią – nawet jego trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia niezliczonych nagannych zachowań, które zostały opisane w książce. Liczę jednak, że na dobre wygra walkę ze swoimi nałogami i będzie wiódł szczęśliwe życie – blisko swojej rodziny i bliskich, a z daleka od kokainy, marihuany i alkoholu.
„Moją prawdę” czyta się szybko, napisana jest prostym stylem (momentami nawet zbyt prostym, bo mimo iż używanie wulgaryzmów nie jest mi obce, to tutaj jest ich po prostu za dużo). Największym plusem tej książki jest wspomniana autentyczność i wierne oddanie zasad rządzących światem celebrytów i szeroko pojętym showbiznesem.
6/10

Muszę przyznać, że mając na uwadze mnóstwo pozytywnych opinii, z jakimi się zetknąłem przed przystąpieniem do tej książki, czuję się teraz trochę rozczarowany.
Jest zdecydowanie za długa – to pierwsze co nasuwa mi się po przeczytaniu „ Mojej prawdy”. O ile pierwszą połowę autobiografii czytałem z zaciekawieniem, o tyle dalsza część nie wzbudzała już u mnie takiego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita książka. Jo Nesbo w najlepszej formie. Trzymająca w napięciu do samego końca, wspaniale opowiedziana historia z wykorzystaniem retrospekcji. Porywający styl pisarza. Świetnie przedstawieni, niejednoznaczni bohaterowie, na czele z charyzmatycznym Harrym Hole. Poruszające tło powieści strzałem w dziesiątkę. „Upiory” to pozycja, obok której nie można przejść obojętnie.

Opinie zamieszczone z tyłu książki nie są na wyrost. Dziewiąta część serii o komisarzu z Oslo to arcydzieło. Nie mogę się doczekać kolejnej, jak dotąd ostatniej części. Chyba najlepszy kryminał, jaki czytałem (zaznaczam, że piszę tę opinię na chłodno, 2 dni po przeczytaniu).

Po raz pierwszy daję 10/10.

Niesamowita książka. Jo Nesbo w najlepszej formie. Trzymająca w napięciu do samego końca, wspaniale opowiedziana historia z wykorzystaniem retrospekcji. Porywający styl pisarza. Świetnie przedstawieni, niejednoznaczni bohaterowie, na czele z charyzmatycznym Harrym Hole. Poruszające tło powieści strzałem w dziesiątkę. „Upiory” to pozycja, obok której nie można przejść...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to