-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
Klara Stankowska urodziła się w 1930 roku. Najmłodsze lata swojego życia spędziła we Francji, gdzie razem z rodzicami i rodzeństwem spędzali piękne chwile. Śpiewali, tańczyli i cieszyli się sobą. Po pewnym czasie postanowili wrócić do ukochanej ojczyzny i tutaj zostać już na stałe. Tym samym rozpoczęła się ich historia o przetrwaniu na krótko przed wybuchem wojny, ciężki okres walk oraz życie w czasach PRL-u. Kobieta w swoich wspomnieniach opisuje między innymi ucieczkę przed Niemcami, strach, bombardowania, pobyty z dala od rodziny i pracę dla bauera. Jedyną stałą rzeczą w jej życiu, którą kochała i która pomagała jej w nawet najcięższych chwilach, była muzyka.
Chciałam przeczytać tę książkę głównie dlatego, że opiera się na wspomnieniach osoby, która przeżyła II wojnę światową. Od zawsze uważam, że warto czytać tego typu publikacje, aby pamiętać o tamtych wydarzeniach, ale również wystrzegać się ich w przyszłości.
Styl pisania autora oraz narracja pierwszoosobowa, a także emocje i szczerość zawarta w tekście sprawiły, że czytanie było dla mnie dużą przyjemnością. Z chęcią poznawałam dalsze losy Klary. Poza tym dla tej historii należy się pochwała za to, że nie obawiano się tutaj pisać o przykrych lub wstydliwych rzeczach takich jak na przykład posiadanie wszy lub innych pasożytów. Przedstawiano rzeczywistość taką, jaka była.
Przede wszystkim jestem nieco zaskoczona treścią tej pozycji. Byłam przekonana, że będzie dotyczyć głównie przeżyć bohaterki w czasach II wojny światowej. Okazało się jednak, że tę powieść można określić raczej jako biografię. Występowało tu tło historyczne, ale to Klara, jej bliscy, życie i dążenie do osiągnięcia celu były najważniejsze.
Muszę przyznać, że mimo tego, iż opisywano głównie zdarzenia z życia małej dziewczynki oraz jej rodziny, czytelnik mógł zobaczyć oczami dziecka, jak wyglądał niepokój przed rozpoczęciem konfliktu, zmagania w jego trakcie oraz trudną sytuację Polski i jej mieszkańców po niej. Dzięki tej książce łatwiej jest zrozumieć, co przeżywali ludzie, gdy głodowali, musieli troszczyć się o swoje dzieci, ciężko było znaleźć jakąkolwiek pracę lub schronienie.
Niestety, ale przez tę historię po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, że w ciężkich chwilach zaciera się granica pomiędzy dobrem a złem. Ludzie, którzy w spokojnych czasach zostaliby uznani za dobrych i miłych, często stają się egoistyczni. Przestają myśleć o innych, a zaczynają tylko o sobie.
Jednocześnie czytelnik mógł spostrzec, że wystarczy bardzo niewiele, aby komuś pomóc. Czasami nawet odrobina zainteresowania, dobre słowo, rada lub zwykły uśmiech może zdziałać cuda. Jeden gest niejednokrotnie okazuje się dla kogoś niezwykle ważny.
Obserwując Klarę i jej dążenie do celu, uświadomiłam sobie, jakim przywilejem jest nauka oraz możliwość rozwijania się, poszerzanie swoich zainteresowań. Często mi się nie chce odrabiać prac domowych, robić notatek lub przygotowywać do sprawdzianów. W czasie II wojny światowej prawie nikt nie dbał o edukację. Przyznajcie jednak, że wolicie swoje obowiązki szkolne i uczenie się takiej wiedzy niż analfabetyzm i podpisywanie się krzyżykiem. Poza tym główna bohaterka pokazała, że nauka może być interesująca.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale w wielu sytuacjach utożsamiałam się z tą małą, wytrwałą dziewczynką. Rozumiałam jej zachowanie i wspierałam ją w jej decyzjach.
"Klara. O dziewczynce, która śpiewała po francusku" to bardzo dobra lektura złożona z poruszających i ciekawych wspomnień niezwykłego dziecka. Opisuje nie tylko zdarzenia przed, w trakcie i po wojnie, ale również dążenie do spełnienia marzeń, godne podziwu samozaparcie, pasję oraz niezwykłą szczerość.
Klara Stankowska urodziła się w 1930 roku. Najmłodsze lata swojego życia spędziła we Francji, gdzie razem z rodzicami i rodzeństwem spędzali piękne chwile. Śpiewali, tańczyli i cieszyli się sobą. Po pewnym czasie postanowili wrócić do ukochanej ojczyzny i tutaj zostać już na stałe. Tym samym rozpoczęła się ich historia o przetrwaniu na krótko przed wybuchem wojny, ciężki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ola próbuje dotrzymać słowa danego pani Halince, ciągle trenując do maratonu. Niestety nie może pokonać swojej wewnętrznej bariery i nie daje rady za każdym razem przy tym samym kilometrze. Dodatkowo nie może odpocząć po treningach, bo nowa sąsiadka z góry remontuje mieszkanie. Mieszkająca piętro wyżej kobieta okazuje się długonogą, bardzo ładną biegaczką, której niestraszne są długie dystanse, a Aleksandra mogłaby się od niej uczuć. Irytuje ona jednak nie tylko swoją urodą, sylwetką i formą, ale również talentem w podrywaniu cudzych partnerów.
Ola i Beatka coraz bardziej nie lubią nowej sąsiadki i nie mogą pogodzić się z faktem, że omotała ich mężczyzn. Niestety nabrali się na jej sztuczki i tracą dla niej głowę, chociaż w życiu by się do tego nie przyznali. Podczas spaceru kobiety razem z piesem-biesem znajdują w krzakach długonogą blondynkę, a raczej jej zwłoki. Policja szuka mordercy. Nic więc dziwnego, że chce przesłuchać wszystkich sąsiadów, a zwłaszcza tych zazdrosnych, którym zapodział się gdzieś duży, kuchenny nóż.
Pierwszy tom tej serii bardzo mi się podobał. Nic więc dziwnego, że zapragnęłam od razu sięgnąć po kontynuację przygód Oli. Tak zrobiłam. Muszę przyznać, że w tej książce poziom lekko opadł, ale nadal bardzo dobrze się bawiłam, rozwiązywałam zagadkę razem z bohaterami i zastanawiałam się, co będzie dalej. Powieść wręcz pochłonęłam, bo zanim się obejrzałam, to był już koniec.
Marta Radomska ma bardzo ciekawy styl pisania. Ja ogromnie go polubiłam i mam nadzieję, że w trzecim tomie pozostanie taki sam, zwłaszcza że nadaje powieści swojskiego, ciepłego klimatu. Niestety nie wszystkim może się spodobać. Osoby, w których gust nie trafiają metafory, opisy i przemyślenia, mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Poza tym troszeczkę przeszkadzał mi fakt, iż tekst nie został podzielony na rozdziały, bo nigdy nie wiedziałam, kiedy zrobić sobie przerwę, a czytanie jednym ciągiem mogłoby być męczące.
Zdecydowanym plusem tej powieści jest to, że nie wszystko kręci się wokół miłości. Jest ona bardzo ważna, ale nie przyćmiewa innych wątków np. kryminalnego. Motyw morderstwa w Sprincie do marzeń wydał mi się ciekawy i chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Autorka trzyma czytelnika w napięciu przez długi czas i naprowadza go na fałszywe poszlaki. Mimo tego, że próbowałam wywnioskować, kto mógł zabić, nie pomyślałam akurat o tej właściwej osobie.
Jak można domyślić się po samym tytule, książka ma sporo wspólnego ze sportem. Główna bohaterka przygotowuje się do maratonu i opisy jej przygotowań, ale również jej pracy w fitness klubie, ogromnie mnie motywowały. Gdy czytałam o jej zmaganiach, sama miałam ochotę wyjść z domu, żeby pobiegać, pojeździć na rowerze albo przynajmniej pójść na spacer. Klub fitness lub siłownia również wydawały się świetną opcją. Poza tym Ola oraz pani Halinka pokazały, że trzeba dążyć do wyznaczonych sobie celów. Mimo zrezygnowania, zmęczenia i braku chęci, powinniśmy się motywować. Trzeba przełamywać własne bariery i starać się być coraz lepszym w tym, co lubimy robić.
Lekturę tej powieści umilały mi humorystyczne sytuacje i interesujące zbiegi okoliczności. Dialogi również były ciekawe, ale od czasu do czasu wydawały się nienaturalne. Na szczęście nie pojawiało się to zbyt często. Bohaterowie zostali stworzeni w dobry sposób. Nie uznawałam ich za papierowych lub nierealistycznych, a wręcz przeciwnie. Nie zostali wyidealizowani, przez co stali się bardzo ludzcy i prawdziwi. Niestety Aleksandra czasami podejmowała nielogiczne i pochopne decyzje, ale jestem w stanie jej to wybaczyć.
Sprintem do marzeń to bardzo dobra, zabawna i optymistyczna powieść o miłości, zazdrości i morderstwie. Swoją intrygą, zabójstwem i próbą rozwikłania zagadki trzyma w napięciu przez prawie całą książkę, a bardzo prawdziwi i ludzcy bohaterowie sprawiają, że czytelnik ma wrażenie, iż to on jest w centrum wydarzeń.
Ola próbuje dotrzymać słowa danego pani Halince, ciągle trenując do maratonu. Niestety nie może pokonać swojej wewnętrznej bariery i nie daje rady za każdym razem przy tym samym kilometrze. Dodatkowo nie może odpocząć po treningach, bo nowa sąsiadka z góry remontuje mieszkanie. Mieszkająca piętro wyżej kobieta okazuje się długonogą, bardzo ładną biegaczką, której...
więcej mniej Pokaż mimo to"Mała baletnica" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Nie zachwyci czytelnika szczęściem, radosnymi chwilami i piękną historią. To opowieść o nieludzkim zachowaniu, manipulacji, pedofilii, biznesie, polityce i rozwiązywaniu niezwykle trudnej zagadki kryminalnej. Zaskakuje na każdym kroku, przeraża, szokuje oraz złości, ale również smuci. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić ogromu zła, jakie wyrządzono tym dzieciom. Niemniej jednak myślę, że warto przeczytać tę powieść, żeby wiedzieć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Poza tym dla takich świetnie wykreowanych, sarkastycznych bohaterów opłaci się po to sięgnąć.
"Mała baletnica" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Nie zachwyci czytelnika szczęściem, radosnymi chwilami i piękną historią. To opowieść o nieludzkim zachowaniu, manipulacji, pedofilii, biznesie, polityce i rozwiązywaniu niezwykle trudnej zagadki kryminalnej. Zaskakuje na każdym kroku, przeraża, szokuje oraz złości, ale również smuci. Nie potrafię sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Abby Turner to niezwykle utalentowana plastycznie, siedemnastoletnia dziewczyna, której piękne obrazy zachwycają prawie każdego, kto je ogląda. No właśnie, PRAWIE każdego, ponieważ właściciel muzeum, w którym pracuje młoda kobieta, uważa, że jej twórczości brak głębi. Powinna przeżyć coś ważnego w życiu, aby swoimi dziełami skłaniać do refleksji i pokazywać kawałek jakiejś większej historii. Lekko załamana nastolatka postanawia bardzo szybko dojrzeć i zdobyć doświadczenie, bo marzy o własnej wystawie, która otworzy jej kolejną furtkę w drodze do samorealizacji. Chce to osiągnąć, tworząc i wypełniając "Listę serca".
W wypełnianiu zadań pomoże jej jedyny członek paczki, który został na wakacje w rodzinnym mieście, Cooper. Wszystko idealnie by się złożyło, gdyby nie to, że rok wcześniej chłopak już wypełnił jedenasty punkt z jej listy brzmiący "mieć złamane serce". Czy uda im się zrealizować całą listę?
Gdy wystawa nieuchronnie się zbliża, Abby nagle zdaje sobie sprawę, że zaplanowane zadania nie pomogą jej w rozwinięciu swoich uzdolnień w takim stopniu, w jakim tego oczekiwała. Powinna zrobić coś naturalnego, spontanicznego i zapewniającego niezapomniane wrażenia. Zaczyna zmieniać siebie. Czy szukając własnego "ja", znajdzie też delikatne, prawdziwe uczucie?
Kiedyś już czytałam jedną książkę Kasie West. Okazała się lekka, przyjemna, a zarazem pouczająca. Nic więc dziwnego, że mając okazję sięgnąć po kolejną powieść z jej dorobku literackiego, bez wahania to uczyniłam. Okazało się, że również tym razem ani trochę się nie zawiodłam, a autorka być może trafi na moją niematerialną listę "niezawodnych".
Pisarka ma niezwykły talent. Dzięki swojemu lekkiemu językowi, często pojawiającym się dialogom i ciekawym bohaterom sprawia, że książki się nie czyta. Ją się POCHŁANIA w zaledwie kilka godzin, które uciekają nie wiadomo kiedy. Z historii nieco szablonowej i przetartej, Kasie West potrafi wydobyć blask i sprawić, że nie stanie się ona "odgrzewanym kotletem", tylko nową, odrębną i świeżą opowieścią. Mnie autorka tym niezwykle zachwyciła i muszę stwierdzić, że jej styl ma po prostu w sobie to "coś".
Zdecydowanym plusem są dialogi. Występują one bardzo często, a dzięki temu czyta się o wiele szybciej i nie trzeba skupiać się na opisach ze szczególną uwagą. Na dodatek napisano je w sposób naturalny, sztuczności się w nich znaleźć nie dało i ani razu nie miałam wrażenia, że autorka wepchnęła je tam na siłę. Muszę przyznać, że podobały mi się one również dlatego, że wiele razy mnie rozbawiły. Wyważony sarkazm, przepychanki słowne i dowcipy wywoływały na mojej twarzy uśmiech i wiele razy mnie rozśmieszyły, a wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe.
Bohaterów nie da się nie lubić, głównie mając na uwadze ich rozmowy, ale także to, jakie charaktery przydzieliła im Kasie West. Prawie każdy z nich był niepowtarzalny, nieszablonowy i mimo niektórych schematycznych cech, wyjątkowy. Nie zostali oni jednak wyidealizowani. Czasami miałam wręcz wrażenie, że autorka wzorowała się na prawdziwych postaciach, jednocześnie dokładając im coś od siebie. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że nawet mniej ważne osoby nie zostały zaniedbane i otrzymały świetne osobowości.
Książka nosi tytuł Miłość i inne zadania na dziś, ale jednak to silne uczucie nie odgrywa najważniejszej roli. Jest jedynie jednym z wielu głównych wątków, co trafiło w mój gust czytelniczy, bo nie lubię, jak dosłownie wszystko kręci się tylko i wyłącznie wokół miłości. Dzięki temu znalazło się również miejsce dla szczerej przyjaźni, która jest niezwykle ważna w życiu każdego człowieka, tak samo, jak miłość otrzymywana od rodziców, bądź opiekunów. Mojemu oku nie umknął również wątek szukania przez główną bohaterkę własnego "ja".
Zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób została ukazana sztuka. Uświadomiło mi to, że nie powinna ona całkowicie odzwierciedlać rzeczywistości, tylko przekazywać uczucia, emocje, ukazywać ważne dla twórcy wydarzenia.
Myślę, że Miłość i inne zadania na dziś to lekka i przyjemna, a zarazem mądra powieść młodzieżowa. W pewien sposób uczy nastolatków szukania samego siebie, niewzorowania się na innych, dążenia do samorealizacji, przyjaźni i miłości. Porusza wiele ważnych kwestii takich jak na przykład agorafobia. Przy tej książce można się dobrze bawić, a przy odrobinie wysiłku również czegoś nauczyć.
Abby Turner to niezwykle utalentowana plastycznie, siedemnastoletnia dziewczyna, której piękne obrazy zachwycają prawie każdego, kto je ogląda. No właśnie, PRAWIE każdego, ponieważ właściciel muzeum, w którym pracuje młoda kobieta, uważa, że jej twórczości brak głębi. Powinna przeżyć coś ważnego w życiu, aby swoimi dziełami skłaniać do refleksji i pokazywać kawałek jakiejś...
więcej mniej Pokaż mimo to
Która osoba płci żeńskiej nie chciała jako mała dziewczynka zostać księżniczką? Piękne sukienki, kolie, korony, diademy, bogactwo i... książę ma białym rumaku. A może któryś z chłopców chciał zostać rycerzem? Być dzielnym obrońcą króla, królowej i ślicznej damy swego serca? Wydaje się.. życie idealne. Ale czy na pewno? Czy rzeczywiście jest tak cudownie? A może nawet takie zajęcia mają swoje blaski i cienie? Życie dworskie ''od kuchni'' możecie poznać w pewien sposób poprzez przeczytanie ''Rywalek'' Kiery Cass.
''Czasami, aby coś ukryć, najlepiej robić to na oczach wszystkich.''
W Illei zorganizowano Eliminacje. Dla trzydziestu pięciu dziewcząt są one szansa na nowe, lepsze życie u boku księcia. Ta jedyna, która okaże się idealną księżniczką, a także zdobędzie serce księcia Maxona i ucieknie z ponurego świata, gdzie społeczeństwo jest podzielone na klasy. Nie zazna więcej ubóstwa ani głodu. Każda dziewczyna marzy o przystojnym młodzieńcu lub o koronie. Każda ma własne powody, dla których chce trafić do pałacu. Każda ma swoją własną motywację. Każda poza Americą Singer.
''- Myślisz, że będę mógł się do ciebie zwracać "moja miła"? - zapytał Maxon.- Nie ma mowy - odparłam szeptem.
- Mimo wszystko będę próbował. Nie poddaję się łatwo. - Wierzyłam w to, choć irytowało mnie, że tak się przy tym upiera.
- Do wszystkich tak mówiłeś? - zapytałam, skinieniem głowy wskazując resztę sali.
- Tak, i każdej się to podobało.
- Właśnie dlatego mnie się nie podoba - oznajmiłam i wstałam.''
America zgłasza się do Eliminacji za namową mamy i Aspena, swojej sekretnej miłości. Ku jej wielkiemu zdziwieniu zostaje przyjęta. Ukochany ją zostawia, a ona wyjeżdża tylko po to, aby o nim zapomnieć.
''(...)nie da się kochać kogoś przez dwa lata, a potem zapomnieć o nim w jedną noc.''
Spodziewa się, że książę będzie zapatrzony w siebie i wręcz nudny. Okazuje się, że większość rzeczy jest inna, niż sobie wyobrażała. America zaczyna zastanawiać się, czy nie mogłaby polubić życia na dworze, a może nawet żywić jakieś romantyczne uczucia co do przyszłego władcy. Nie może jednak zapomnieć o Aspenie. Jak to wszystko się rozwinie? Przeczytajcie sami.
''To było trudne pytanie: czy zgodziłabym się prowadzić życie, jakiego nigdy nie pragnęłam?''
''...pierwsza miłość zostaje z tobą na całe życie.''
Ogromnie polubiłam bohaterów. Podziwiam Americę za wytrwałość. Potrafiła ona zawalczyć o swoje. Wolała ubierać się skromnie, niż obwiesić się biżuterią. Przez całą książkę się nie zmieniła, chociaż większość podległaby presji. Zawsze była sobą. Nie starała się ona za wszelką cenę zwracać na siebie uwagi. Nie lubiła być w centrum zdarzeń. Mimo tego była silna i odważna. Nie bała się ''dogadać'' nawet następcy tronu.
Maxon okazał się dobry i uczciwy. Z pewnością nie był nudny ani rozkapryszony. Jako następca tronu chciał zmienić świat na lepsze.
Uwielbiam także Marlee i tata Ameriki <3
''Niektórzy po prostu rodzą się doskonali.''
Powieść pokazuje, że nie warto oceniać po pozorach, nie wszystko jest takim, jakie się wydaje. Czytając ją, widzimy, że władza to nie same przyjemności. To przede wszystkim obowiązki.
Przyjaźń, ciepło rodzinne - to także nadaje niepowtarzalny klimat książce.
''-Myślałam, że nie żyjesz! Ami, tak bardzo cię kocham, obiecaj mi, że nie umrzesz-chlipnęła May.-Obiecuję.''
Podoba mi się w niej także to, że zakończenie ani trochę nie nakierowuje nas, kogo wybierze America.
''Nie wybieram ani jego, ani ciebie. Wybieram siebie.''
Książka, chociaż momentami troszeczkę banalna jest jedną z moich ulubionych. Uwielbiam styl autorki. Pisze ona lekko. Akcja toczy się ''w miarę'' szybko, chociaż momentami jednak zwalnia (wydaje mi się, że celowo). Pomysły z Eliminacjami, księżniczkami (i tak dalej) bardzo mi się podobały. Powieść czyta się w jeden wieczór. Z pewnością przyszykujcie sobie drugi tom, zanim zaczniecie czytać pierwszy.
''Wiem, że jest ci ciężko, ale tak właśnie wygląda życie.''
Która osoba płci żeńskiej nie chciała jako mała dziewczynka zostać księżniczką? Piękne sukienki, kolie, korony, diademy, bogactwo i... książę ma białym rumaku. A może któryś z chłopców chciał zostać rycerzem? Być dzielnym obrońcą króla, królowej i ślicznej damy swego serca? Wydaje się.. życie idealne. Ale czy na pewno? Czy rzeczywiście jest tak cudownie? A może nawet takie...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Nina prawdziwa historia" mogłaby mi się bardzo spodobać, ale przez odrażające sceny erotyczne i przedstawianie kobiety jako obiektu seksualnego, a mężczyzny jako stworzenia o zwierzęcych instynktach, straciła tę szansę. Moim zdaniem nie była zła, ale dobra też nie.
Cała opinia na: https://booksureourworld.blogspot.com/2018/06/kim-ona-wasciwie-jest-nina-prawdziwa.html
"Nina prawdziwa historia" mogłaby mi się bardzo spodobać, ale przez odrażające sceny erotyczne i przedstawianie kobiety jako obiektu seksualnego, a mężczyzny jako stworzenia o zwierzęcych instynktach, straciła tę szansę. Moim zdaniem nie była zła, ale dobra też nie.
Cała opinia na:...
"Skradzione laleczki" to mroczna, przerażająca historia, która wstrząsa czytelnikiem do głębi. Często zaskakuje i udowadnia, że Benny może być ciągle kilka kroków przed Tobą. A ty odważyłbyś się podjąć jego chorą grę, żeby uratować bliską osobę?
Cała recenzja na: booksureourworld.blogspot.com
"Skradzione laleczki" to mroczna, przerażająca historia, która wstrząsa czytelnikiem do głębi. Często zaskakuje i udowadnia, że Benny może być ciągle kilka kroków przed Tobą. A ty odważyłbyś się podjąć jego chorą grę, żeby uratować bliską osobę?
Cała recenzja na: booksureourworld.blogspot.com
Slammed, czyli Pułapka uczuć to niezwykła, emocjonalna i wzruszająca, ale przy tym pouczająca książka. W piękny sposób opisuje żałobę, relacje międzyludzkie, trudy miłości damsko-męskiej, ale także macierzyńskiej. Łączy w sobie lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje z ciężkimi i trudnymi tematami, tworząc świetną powieść, którą czyta się jednym tchem.
Slammed, czyli Pułapka uczuć to niezwykła, emocjonalna i wzruszająca, ale przy tym pouczająca książka. W piękny sposób opisuje żałobę, relacje międzyludzkie, trudy miłości damsko-męskiej, ale także macierzyńskiej. Łączy w sobie lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje z ciężkimi i trudnymi tematami, tworząc świetną powieść, którą czyta się jednym tchem.
Pokaż mimo to
booksureourworld.blogspot.com
Anna Fox miała wszystko. Pełna rodzina, szczęśliwe małżeństwo, kariera psychologa dziecięcego-to wszystko sprawiało, że miała powody, aby codziennie wstawać z łóżka z uśmiechem na ustach. Jedenaście miesięcy temu bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pewne wydarzenie sprawiło, że kobieta ma agorafobię. Jest wrakiem człowieka. Nie wychodzi za próg swojego mieszkania, w którym istnieją strefy zakazane, do których nawet nie zagląda. Każdy dzień zaczyna od lampki wina, a w ciągu jego trwania, wypija ich jeszcze kilkanaście. O tym rytuale nie zapomina, ale nie zawsze pamięta o prysznicu, nie wspominając o lekach. Gdy sobie o nich przypomni, zdecydowanie przesadza z ilością tych silnych środków. W wolnym czasie ogląda stare, czarno-białe filmy, gra w szachy i doradza przez internet osobom takim, jak ona.
Jest zajęcie, któremu Anna poświęca najwięcej uwagi. Uwielbia fotografować, ale nie tak, jak inni ludzie. Kobieta bowiem obserwuje swoich sąsiadów, robiąc im przy tym zdjęcia. Nie mając tak naprawdę własnego życia, zaczyna coraz bardziej przeżywać losy innych ludzi. Najwięcej uwagi poświęca Russellom, nowej rodzinie w swojej okolicy. Wkrótce później poznaje nastolatka z tego domu, a następnie jego matkę. Gdy wszytko wskazuje na to, że kobiety się zaprzyjaźnią, Anna widzi przez okno coś strasznego. Trudno jej uwierzyć w to, co się wydarzyło, ale wie, co widziała.
W tym momencie jej życie znowu wywraca się do góry nogami. Czy jest pewna tego, co widziała? Czy to wszystko stało się naprawdę? Może jednak medykamenty i straszne filmy, które oglądała, wywołały halucynacje? Jedno jest pewne. Przed Anną długa droga w poszukiwaniu prawdy oraz walka z samą sobą i swoimi słabościami. Dołącz do niej i przekonaj się, jak przebiegło te pamiętne wydarzenie. Kto jest winny i czy kobieta ma się czego bać?
O książce "Kobieta w oknie" słyszałam ostatnio bardzo wiele zarówno na zagranicznych, jak i polskich instagramach, blogach i stronach na Facebooku. Zazwyczaj nie czytam thrillerów, ale ostatnio coraz częściej sięgam po pozycje należące do tego gatunku. Nic więc dziwnego, że gdy tylko nadarzyła się okazja przeczytania tej powieści, postanowiłam ją wykorzystać. Dlatego sięgnęłam po nią z wielką nadzieją w sercu, że okaże się przyjemną lekturą.
Przez pierwszych kilkadziesiąt stron poznajemy Annę i jej chorobę. Wtedy akcja toczy się dosyć wolno i z łatwością można na jakiś czas odłożyć książkę na półkę. Bardzo lubię poznawać czyjeś myśli i psychikę, ale w tym przypadku zachowanie głównej bohaterki od czasu do czasu mnie irytowało ze względu na próby poradzenia sobie z problemami za pomocą alkoholu. Później jednak książka szybko nabiera tempa i staje się "nieodkładalna".
Zdecydowanym plusem "Kobiety w oknie" jest fakt, iż autor dopracował ją pod każdym względem. Oczywiście domyśliłam się kilku rzeczy, ale było również wiele zwrotów akcji, które mnie zachwyciły. A. J. Finn sprawił, że czytelnik mógłby przysiąc, że wie, jak to wszystko się potoczy, usypiając przy tym jego czujność. Gdy już to osiągnął, burzył całą jego teorię, a zdarzenia pędziły w innym kierunku. Dzięki temu przez prawie całą książkę chciałam przelecieć przez nią jak najszybciej, aby nareszcie dowiedzieć się, w jaki sposób wątki się połączą i kto okaże się tym czarnym charakterem.
W pewnym stopniu miałam do czynienia z osobą uzależnioną od alkoholu i bardzo się cieszę, że pisarz poruszył w swoim debiucie ten problem. Dobrze, że ukazał, iż ucieczka od trudów życia za pomocą używek, nie jest żadnym rozwiązaniem. Drinki, wino i tego typu trunki jedynie utrudniają normalne funkcjonowanie, a nie je ułatwiają.
Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć, jest internet. W dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią bez niego żyć. Publikują tam prywatne treści o tym, co lubią, gdzie są, a nawet, co jedzą. Zapominają jednak, że nie wiedzą, kto jest po drugiej stronie monitora i to czyta. "Kobieta w oknie" między wierszami to pokazuje i to mi się spodobało. Dlaczego? Być może przynajmniej jedna osoba to wyłapie i jej to pomoże.
Czas na ostatnią cechę, o której chciałbym wspomnieć. Ogromnie przypadło mi do gustu to, że autor ustami jednej z postaci wyjaśnił, jakie tropy prowadziły do rozwiązania całej zagadki. Uświadomił mi, że mogłam się tego domyślić. Niestety musiałabym najpierw mieć umysł godny Sherlocka Holmesa.
Książka miała drobne wady, ale również bardzo wiele zalet. Krótkie rozdziały sprawiły, że czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie. Zagadka również okazała się porywająca. Stwierdzam więc, że ta książka była bardzo dobra. Niestety mimo wszystko sprzeczałabym się z napisem z okładki, że "na ten thriller czeka cały świat".
booksureourworld.blogspot.com
Anna Fox miała wszystko. Pełna rodzina, szczęśliwe małżeństwo, kariera psychologa dziecięcego-to wszystko sprawiało, że miała powody, aby codziennie wstawać z łóżka z uśmiechem na ustach. Jedenaście miesięcy temu bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pewne wydarzenie sprawiło, że kobieta ma...
booksureourworld.blogspot.com
Savannah Carmichael to dziewczyna z małego miasteczka. Wyjechała do Nowego Jorku i osiągnęła ogromny sukces jako dziennikarka. Przez jeden głupi błąd straciła wiarygodność, a co za tym idzie, karierę. Zakochała się w niewłaściwym mężczyźnie i zaufała mu. Przez to utraciła szansę na pracę w ukochanej branży. Wróciła do rodzinnego Danvers, żeby wszystko sobie przemyśleć i ułożyć plan działania.
Dzięki swojej koleżance kobieta dostaje jeszcze jedną szansę. Musi tylko napisać artykuł o interesującym człowieku. Gdy się o tym dowiaduje, postanawia przeprowadzić wywiad z mieszkającym niedaleko weteranem wojennym. Młody mężczyzna osiem lat wcześniej stracił w Afganistanie rękę i pół twarzy. Od czasu wypadku nie wychodził ze swojego domu i wszyscy to szanowali. Jego życie się zmienia, gdy piękna dziennikarka puka do jego drzwi w zwiewnej, kolorowej sukience i z talerzem domowej roboty pierniczków w dłoni. Były żołnierz nigdy nie zgadzał się na tego typu rozmowy. Tym razem wbrew sobie zgadza się, a po pewnym czasie odkrywa, że śliczna kobieta zwróciła mu w głowie.
Od momentu, w którym zobaczyłam okładkę i przeczytałam opis "Weterana", nie mogłam doczekać się chwili, w której wreszcie będę mogła zapoznać się z tą historią. Myślałam, że to idealna książka dla mnie. Spodziewałam się cudownej opowieści miłosnej, jakiej brakowało od jakiegoś czasu w moim czytelniczym życiu. Czy dostałam to, czego chciałam? Z pewnością okazała się nieco inna, niż sobie wyobrażałam.
Na samym początku muszę powiedzieć, że ta książka w niewielkim stopniu mnie rozczarowała. Prawdopodobnie stało się to z mojej winy, bo nastawiłam się na historię miłosną godną Colleen Hoover. Książka okazała się wzruszająca i emocjonalna, ale miała cechę, która według mnie była dość sporą wadą.
Rzecz, która niezwykle denerwowała mnie w tej książce to fakt, iż uczucie między głównymi bohaterami zbyt szybko się rozwijało. Ledwo się poznali, a już byli w sobie zakochani na zabój. Miłość, która pojawia się od pierwszego wejrzenia, moim zdaniem jest mało wiarygodna. Przypomina raczej zauroczenie lub pożądanie. Kocha się kogoś za to, jaką jest osobą, a nie za to, jak wygląda.
W książce pojawiło się dosyć dużo odważnych scen miłosnych. Nie mam pojęcia, czy zaliczyć je do plusów, czy raczej do minusów. Według mnie uczucie damsko-męskie nie powinno sprowadzać się głównie do seksu, a czasami miałam wrażenie, że tak było w tej powieści. Z drugiej strony autorka opisała je w piękny sposób. Przepełniało je uczucie, emocjonalność, zmysłowość i seksowność. Ani razu nie użyła wulgaryzmu i to bardzo mi się spodobało.
Ogromnie przypadło mi do gustu to, że w tej książce poruszono temat weteranów wojennych. Osobom, które wiele przeżyły w czasie konfliktu zbrojnego, strasznie trudno jest wrócić do rzeczywistości. Ciągle budzą się z koszmarów, miewają ataki paniki. Jeszcze gorzej mają ci, którzy utracili w tym czasie jakąś część ciała. Mogę sobie jedynie wyobrażać to uczucie oraz podziwiać tych, którzy to przetrwali i nadal mają ochotę na to, aby korzystać z uroków życia. Szkoda, że Katy Regnery jeszcze bardziej nie wgłębiła się w ten temat. Mimo tego dobrze, że go poruszyła przynajmniej w niewielkim stopniu.
Czas na kolejną kwestię, która sprawiła, że lektura tej książki nie była czasem zmarnowanym. Cieszę się, że autorka ukazała czytelnikom, że jeden mały, bezmyślny błąd może naruszyć zaufanie łączące dwoje ludzi. Nie musi to nastąpić umyślnie. Później jednak trudno odzyskać utraconą pewność, że dana osoba nas nie skrzywdzi.
"Weteran" to emocjonalna, uczuciowa, ale przy tym raczej niezobowiązująca lektura. Z pewnością zachwyci wielu czytelników. Mnie się podobała, ale czegoś jej zabrakło. Niemniej jednak z niecierpliwością czekam na kolejne tomy serii "Współczesne baśnie".
booksureourworld.blogspot.com
Savannah Carmichael to dziewczyna z małego miasteczka. Wyjechała do Nowego Jorku i osiągnęła ogromny sukces jako dziennikarka. Przez jeden głupi błąd straciła wiarygodność, a co za tym idzie, karierę. Zakochała się w niewłaściwym mężczyźnie i zaufała mu. Przez to utraciła szansę na pracę w ukochanej branży. Wróciła do rodzinnego Danvers, żeby...
Jest rok 1944, wojna chyli się ku swojemu końcowi. Mały chłopiec nazywany w domu Dzidkiem niespodziewanie zostaje pojmany przez Niemców. Rozdzielony z bliskimi, samotny i lekko przestraszony zostaje upchnięty w bydlęcym wagonie razem z obcymi ludźmi, których potraktowano podobnie. W nieludzkich warunkach, w wielkim ścisku, dostając jedzenie i wodę raz na kilka dni, muszą spróbować przetrwać. Wiedzą, że zmierzają na przymusowe roboty do Rzeszy, ale dwunastolatek nie zamierza pracować dla wroga. Razem z poznanym niedawno kolegą, towarzyszem niedoli postanawiają uciec. Zdają sobie sprawę z tego, że narażają tym swoje życie, ale muszą przynajmniej spróbować wrócić do domu. Wolność jest silniejsza niż strach i jakiekolwiek przeszkody.
Po tę książkę miałam ochotę sięgnąć, odkąd tylko o niej usłyszałam, zwłaszcza że została oparta na autentycznych wydarzeniach. Niestety jakoś nie było nam po drodze i stwierdziłam, że może poczekać. Wszystko się jednak zmieniło, gdy jedna z dziewczyn, którą cenię, bardzo chwaliła tę historię. Wtedy zdecydowałam, że jak najszybciej muszę ją przeczytać i tak zrobiłam. Dzień po tym, jak do mnie dotarła, usiadłam wygodnie pod kocykiem z kubkiem zimnego napoju w ręce i zaczęłam swoją przygodę razem z Bronkiem i Jurkiem.
Ta powieść jest bardzo cienka, ponieważ liczy sobie trochę ponad sto pięćdziesiąt stron. Została napisana dosyć prostym, lekkim stylem w narracji pierwszoosobowej. Nic więc dziwnego, że czytało mi się ją niezwykle szybko, mimo ciężkiej tematyki. Pojawiły się opinie, że autor nie włożył w tę opowieść emocji, opisywał wszystko beznamiętnie, ale mnie akurat przypadło do gustu to, że nie znalazłam tutaj rozwlekłych opisów, i wypełniaczy. To pomogło mi się wczuć w sytuację dwunastoletniego chłopca.
Poza tym dla tej historii należy się pochwała za to, że nie obawiano się tutaj pisać o przykrych lub wstydliwych rzeczach takich jak na przykład choroby związane z tymczasowym koczowniczym trybem życia chłopców. Przedstawiano rzeczywistość taką, jaka była.
Wielką zaletą tej książki jest to, że opowiada skrawek życia kilku osób, ale tak naprawdę pokazuje, jak wyglądała codzienność ludzi w czasie II wojny światowej. Czytelnik może przekonać się, jaką tragedią dla wielu tysięcy rodzin były tamte wydarzenia. Wbrew pozorom tego typu prawdziwe historie lepiej to ukazują niż jakiekolwiek liczby, czy suche fakty. Dodatkowo mamy tutaj wojnę widzianą oczami dziecka, co wywołuje dodatkowe emocje. Opisy jego tułaczki, głodowania, oddalenia od rodziny i wiele innych przykrych zdarzeń wyciskały mi łzy z oczu.
Przez całą lekturę nieprzerwanie podziwiałam odwagę Bronka i Jurka. Mimo swojego młodego wieku nie bali się przeciwstawić wrogowi, nie chcieli być jego niewolnikami, próbowali wybrnąć nawet z najgorszych sytuacji. Nawet jeżeli przerażenie brało nad nimi górę, już po chwili się uspokajali i starali się wymyślić jakieś rozwiązanie. Jestem od nich sporo starsza, a raczej nie umiałabym przetrwać tyle, co oni.
Piękne wydało mi się w tej powieści to, że pokazano, jaką rolę w życiu pełni przyjaźń. Myślę, że to, co napiszę, nie będzie wielkim spojlerem. Główni bohaterowie poznali się w bardzo trudnych warunkach, a mimo tego potrafili ze sobą współpracować, polubić się, zaufać sobie. Bez siebie nawzajem nie byliby w stanie długo przetrwać i dlatego starali się dbać o siebie nawzajem. Wspólne przeżycia połączyły ich bardzo silną więzią i to uznałam za cudowne.
Historia Bronka udowodniła mi, że dom rodzinny i bliscy to dwa bardzo ważne aspekty ludzkiej egzystencji. To właśnie one motywowały Dzidka do działania, podejmowania ryzyka. Starał się za wszelką cenę wrócić do miejsca, w którym się wychowywał. Proszę Was, doceniajmy to, co mamy.
"Przybysz" to zdecydowanie książka, którą warto przeczytać. Pozostaje ona świadectwem strasznych czasów, o których nie wolno zapominać. Opisane w niej autentyczne wydarzenia rozrywają duszę i sprawiają, że ma się ochotę płakać z bezradności.
Jest rok 1944, wojna chyli się ku swojemu końcowi. Mały chłopiec nazywany w domu Dzidkiem niespodziewanie zostaje pojmany przez Niemców. Rozdzielony z bliskimi, samotny i lekko przestraszony zostaje upchnięty w bydlęcym wagonie razem z obcymi ludźmi, których potraktowano podobnie. W nieludzkich warunkach, w wielkim ścisku, dostając jedzenie i wodę raz na kilka dni, muszą...
więcej Pokaż mimo to