rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Drugi Legion" to wciągająca, brutalna, fenomenalna powieść z rewelacyjnymi dialogami. Wciągnie czytelnika nie tylko niezwykłą fabułą, genialnymi zwrotami akcji, ale także opisami niebezpiecznych walk, intryg i podstępów. Ogromnie polecam!

"Drugi Legion" to wciągająca, brutalna, fenomenalna powieść z rewelacyjnymi dialogami. Wciągnie czytelnika nie tylko niezwykłą fabułą, genialnymi zwrotami akcji, ale także opisami niebezpiecznych walk, intryg i podstępów. Ogromnie polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikita ma już dosyć kłamstw, zatajania prawdy i karmienia jej bredniami. Nie zniesie więcej życia w klatce, niedopowiedzeń i nieświadomości. Musi poznać fakty. Zawsze była mistrzynią w udawaniu innych, tworzeniu nowych tożsamości. Teraz chce się dowiedzieć, kim naprawdę jest. Pragnie poznać siebie. Przed nią jednak niełatwa droga. Aby znaleźć odpowiedzi na swoje pytania, musi udać się w długą i niebezpieczną podróż aż do Norwegii, gdzie wszystko się zaczęło. Po drodze spotka najemników, którzy tylko czekają na okazję, aby ją złapać, kruki sprawiające wrażenie szpiegów, wielkie trolle, boskie pszczoły i jedynego na świecie Akuszera Bogów. Czy znajdzie wyjaśnienia trapiących ją kwestii? Czy znajdzie to, czego szuka?

Odkąd tylko przeczytałam pierwszą część serii o Nikicie, wiedziałam, że chcę poznać jej dalsze losy. Nic więc dziwnego, że mając okazję, z chęcią sięgnęłam po kontynuację. Nie do końca wiedziałam czego się spodziewać, bo drugi tom mógł zachować poziom lub nawet okazać się lepszy, ale co jeżeli dopadła go klątwa i wypadnie nieporównywalnie słabo? Cóż, z pewnością zamierzałam to sprawdzić i tak zrobiłam.

Po poprzednio przeczytanych książkach, na samym początku musiałam się przyzwyczaić do stylu pisania autorki, ponieważ nieco odróżniał się od pozostałych. Gdy już się wciągnęłam, znowu bardzo go polubiłam i sprawiał przyjemne wrażenie. Poza tym naturalne dialogi, humor, docinki bohaterów i rzucane od czasu do czasu w odpowiednich momentach przekleństwa tworzyły świetny klimat i między innymi dlatego moja wyobraźnia sama zaczynała pracować.

W powieści znalazło się dużo przypomnień z Dziewczyny z Dzielnicy Cudów. Jeżeli ktoś czytał te tomy jeden po drugim, to mogło to nieco irytować. Myślę jednak, że autorka dobrze postąpiła, zamieszczając je w tekście, ponieważ czytelnik, który zdążył już zapomnieć, co działo się wcześniej, mógł czytać śmiało, bez obawy, że czegoś nie zrozumie i poczuje się zagubiony.

Muszę wspomnieć o pewnej kwestii, która rzuciła mi się w oczy i ogromnie przypadła mi do gustu. Mam na myśli fakt, iż autorka znalazła w swoim dziele całkiem sporo miejsca dla opisów krajobrazu i piękna przyrody lub rozmyśleń, ale po chwili potrafiła połączyć to w spójną całość z budowaniem napięcia, wzbudzaniem ciekawości i scenami o brutalnym zabarwieniu.

Następnym plusem Akuszera Bogów jest to, że podążając ku przygodzie razem z Nikitą, stopniowo odkrywamy kolejne fakty i tajemnice. Z każdą rozwiązaną zagadką pojawiają się jednak coraz to nowe, które niewątpliwie domagają się rozwikłania i odkrycia prawdy. Dzięki temu czytelnik się nie nudzi i ciągle mu mało.

Nie ukrywam, że mitologia mnie ciekawi. W szkole poznajemy jednak tylko grecką oraz rzymską i to w dosyć niewielkim stopniu. Nic więc dziwnego, że mitologia nordycka i skandynawska magia pochłonęły mnie bez reszty. Z zainteresowaniem czytałam kolejne historie o bogach, bóstwach, ich konfliktach i powiązaniach. Żałowałam jednak, że znalazłam tego stosunkowo mało, ale Aneta Jadowska zaciekawiła mnie tym tematem.

Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć, jest to, w jaki sposób ukazano przemianę głównej bohaterki. Zasługuje ona na pochwałę i warto ją obserwować. Przy okazji można dostrzec, jaką rolę w życiu człowieka (a także zmiennokształtnego lub innego stworzenia) odgrywa rodzina. Nie tylko w pozytywnym sensie, ale również negatywnym.

Moim zdaniem postacie występujące w książce zostały bardzo dobrze skonstruowane i każda z nich miała w sobie coś, co do niej przyciągało. Miałam ochotę poznać szczegółowo historię ich wszystkich. Poza tym obserwowanie duetu Nikity i Robina sprawiało mi dużą przyjemność.

Nieco irytujące i nużące stało się to, że często wracano do identycznych opisów tego, że rodzice bardzo skrzywdzili Nikitę. To było ważne, ale jeden lub dwa takie przypomnienia w zupełności wystarczyłyby, aby czytelnik był tego świadomy.

Akuszer Bogów to bardzo dobra kontynuacja, która odpowie na część pytań czytelnika, jednocześnie podsuwając kolejne. Wciągająca, ekscytująca i momentami brutalna powieść, którą polecam.

Nikita ma już dosyć kłamstw, zatajania prawdy i karmienia jej bredniami. Nie zniesie więcej życia w klatce, niedopowiedzeń i nieświadomości. Musi poznać fakty. Zawsze była mistrzynią w udawaniu innych, tworzeniu nowych tożsamości. Teraz chce się dowiedzieć, kim naprawdę jest. Pragnie poznać siebie. Przed nią jednak niełatwa droga. Aby znaleźć odpowiedzi na swoje pytania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest rok 2049. Brak dbałości o środowisko, wyniszczające wojny, nieustanne konflikty, biorąca górę nienawiść i niekontrolowana żądza władzy doprowadziły do strasznej geokatastrofy, którą zapowiadano już od dawna. Na naszej planecie, a raczej na tym, co z niej zostało, mieszka już tylko odważna garstka osób, reszta przeniosła się na dryfujący w przestrzeni kosmicznej CIEL. Tam króluje Jean de Men i jego terror. Dawny celebryta dzięki swojej ogromnej charyzmie i bezwzględności zdobył władzę i teraz zrobi wszystko, żeby ją przy sobie zatrzymać.

Dyktatura, prześladowania i egzekucje to tylko niektóre z okrutnych skutków katastrofy ekologicznej. Dla ludzi najgorsze było jednak to, jacy się stali. Teraz są bowiem istotami o niemal przezroczystej skórze, bez włosów, smaku, zapachu i cech płciowych. Nie mogą nawet w naturalny sposób się rozmnażać. Aby odzyskać namiastkę doświadczania świata, nauczyli się nowej sztuki graftowania tekstów na skórze.

Przeciwko dyktatorowi wzniecają bunt rebelianci, którzy nie dali się omamić jego uśmiechem i sztuczkami. Motywując się pieśnią o Joannie, znienawidzonej przez Jeana de Mena wojowniczce, odzyskują nadzieję na lepsze jutro. Czy uda im się osiągnąć swój cel? Czy obalą okrutne rządy? A może ich działania spowodują tylko jeszcze więcej cierpienia?

Gdy zobaczyłam tę książkę, od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Tematyka i okładka całkowicie przekonały mnie do siebie i po prostu musiałam sprawdzić, czy tak samo będzie z treścią. Zaczęłam ją czytać od razu, gdy do mnie dotarła i skończyłam kolejnego dnia. Niestety przez długi czas zwlekałam z napisaniem swojej opinii, bo sama do końca nie wiem, co o niej myślę. Miała plusy, ale także sporo minusów.

Język, jakim została napisana ta powieść, przypadł do gustu, ale jednocześnie śmiem twierdzić, że autorka zamieściła w swoim dziele za mało dialogów, a zbyt wiele wulgaryzmów. Mnie one raziły i ani trochę nie przypadły mi do gustu. Poza tym nie byłam przygotowana na to, że zostaną tam zawarte obrzydliwe sceny, przez które niejednokrotnie czułam się zniesmaczona i musiałam na chwilę odłożyć swój egzemplarz.

Poza tym rozumiem, że dla ludzi seksualność i możliwość rozmnażania się była, jest i będzie ważnym aspektem życia. Niestety nie spodobało mi się w Księdze Joanny to, że ta kwestia odgrywała tak dużą rolę. Moim zdaniem w tym tekście czasami sprowadzano poniekąd człowieka do poziomu zwierzęcia, którym głównie rządzą instynkty. Moim zdaniem bohaterowie nie powinni mieć aż tak wielkiej obsesji na punkcie tego, że utracili swoje cechy płciowe.

Według mnie wizja końca świata według Lidii Yuknavitch nie wydawała się zbyt realna. Miałam wrażenie, że autorka nie tłumacząc zbyt wiele, zestawiła ze sobą różne pomysły na zakończenie istnienia życia na Ziemi, dorzuciła coś od siebie i tak stworzyła tę historię. Poza tym nie podała prawie żadnych szczegółów. Czytelnik mógł się dowiedzieć, że ludzie nie dbali o planetę, toczyli wojnę i to by było na tyle.

Nie chcę jednak całkowicie krytykować tej książki, bo momentami naprawdę bardzo mi się podobała. Fragmenty o Joannie czytałam z wielkim zainteresowaniem i to one sprawiły, że nie odrzuciłam tej historii w kąt. Dzięki tej kobiecie nie tylko dobrze się bawiłam, ale również zdałam sobie po raz kolejny sprawę z tego, że my, dziewczyny również potrafimy być silne i walczyć o swoje.

Cieszę się, że w tej młodzieżówce ukazano ciekawe zjawisko, a mianowicie, to, jaką władzę można zdobyć, mając jedynie charyzmę. Posiadając tę jedną cechę, można przekonać ludzi do swojego zdania i zapanować nad nimi.

Pokazano również, że znajdą się zawsze osoby, które nie dadzą się omamić i dzięki ciągle tlącej się iskierce nadziei, będą starali się walczyć o swoje prawa, o swoją wolność.

Księga Joanny nie należy do najlepszych młodzieżówek, jakie czytałam, ale czasami ma w sobie coś, co przyciąga. Gdybym miała wybierać, nie przeczytałabym jej po raz kolejny, ale może akurat Wam przypadnie do gustu.

Jest rok 2049. Brak dbałości o środowisko, wyniszczające wojny, nieustanne konflikty, biorąca górę nienawiść i niekontrolowana żądza władzy doprowadziły do strasznej geokatastrofy, którą zapowiadano już od dawna. Na naszej planecie, a raczej na tym, co z niej zostało, mieszka już tylko odważna garstka osób, reszta przeniosła się na dryfujący w przestrzeni kosmicznej CIEL....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już od zamierzchłych czasów na ludziach zaczęto wykonywać karę śmierci, aby zniechęcić innych do popełniania czynów karalnych. Kwestią sporną jest to, czy rzeczywiście ta metoda przynosi zamierzone efekty. Wielu jest przeciwnikiem takiego wymiaru sprawiedliwości, ale ten system ma również swoich zwolenników. Jak jest naprawdę? Nigdy się nie dowiemy. ALE! Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co czuje osoba wykonująca egzekucję? Jak to wszystko przeżywa kat? Jakie on ma na to wszystko poglądy? Teraz po części możecie się tego dowiedzieć od ostatniej pełniącej tę funkcję osoby.

Szczerze mówiąc, na samym początku nie wiedziałam, czy chcę przeczytać tę książkę. Zazwyczaj nie sięgam po tego typu tematykę, ale podobno trzeba poszerzać horyzonty. Uznałam więc, że przyda mi się odskocznia w postaci innego gatunku i prawie od razu zdecydowałam się na ten tytuł. Dlaczego? Opis niesamowicie mnie do siebie zachęcił, więc postanowiłam zaryzykować.

Zanim przejdę do cech, które mi się podobały i tych, które niekoniecznie przypadły mi do gustu, muszę ostrzec, że tytuł może nieco zmylić potencjalnego czytelnika. Wspomniany kat tak naprawdę niewiele mówi o sobie i swoim zawodzie, jest bardzo oszczędny w słowach i nie ma rozbudowanego poglądu na tę sprawę. Rozmowa z nim zajmuje zaledwie kilkadziesiąt stron. Znajdziemy jednak inne interesujące rzeczy oraz ciekawostki, o których za chwilę.

Główną zaletą tej książki jest fakt, iż przedstawia ona karę śmierci z różnych punktów widzenia. Wypowiadają się na ten temat specjaliści, kat oraz osoby na nią skazane. Przedstawione zostały plusy i minusy tej metody, a także statystyki i dzięki temu czytelnik sam może zdecydować, jakie ma na ten temat zdanie. Według mnie to bardzo ciekawa kwestia, nad którą można zastanawiać się godzinami.

Ta pozycja miała całkiem sporo fragmentów, które mnie niesamowicie nudziły. Niestety nie interesowały mnie niektóre suche fakty i kilka rzeczy, które z założenia miały być ciekawostkami. Muszę przyznać, że w takich momentach zdarzało ominąć mi się kilka akapitów, przy których chciało mi się spać. Myślę jednak, że zbyt wiele nie straciłam, a pozostały mi chęci do czytania.

Sama nie wiem, co mam sądzić o opisach średniowiecznego wymiaru sprawiedliwości, wymyślnych torturach z tamtego okresu i teoriach wtedy tworzonych. Z jednej strony podobało mi się to, że zostały zawarte i ciekawiły mnie, ale czasami stawały się bardzo drastyczne i ciężko było o nich czytać.

W Spowiedzi polskiego kata zostały umieszczone historie wielu więźniów skazanych na karę śmierci. Straszne i jednocześnie interesujące było poznawanie ich czynów, myśli podczas popełniania zbrodni oraz bezpośrednio po niej. Czytelnik mógł także dowiedzieć się, co sądzili mordercy o przyczynach swoich zabójstw, czy czuli się winni, jakie emocje targały nimi podczas tych wydarzeń, ale również na sali sądowej i później w oczekiwaniu na wykonanie wyroku. Mogliśmy w pewnym stopniu postawić się w ich sytuacji i poczuć to, co oni.

Myślę, że Spowiedź polskiego kata to dobra książka, ale jednak spodziewałam się czegoś innego. Przyszli czytelnicy po prostu powinni być świadomi tego, że znajdą w niej przede wszystkim opisy zbrodni, poglądy i uczucia osoby wykonującej wyrok oraz winnych osób, a także charakterystykę tortur i zawodu kata od najdawniejszych czasów. To do nich należy decyzja, czy chcą się o tym wszystkim dowiedzieć.

Już od zamierzchłych czasów na ludziach zaczęto wykonywać karę śmierci, aby zniechęcić innych do popełniania czynów karalnych. Kwestią sporną jest to, czy rzeczywiście ta metoda przynosi zamierzone efekty. Wielu jest przeciwnikiem takiego wymiaru sprawiedliwości, ale ten system ma również swoich zwolenników. Jak jest naprawdę? Nigdy się nie dowiemy. ALE! Czy kiedykolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy zaczynała się pierwsza wojna światowa, Alfie bardzo bał się, że jego ojciec pojedzie na front i będzie walczył. Tata obiecał jednak, że tak się nie stanie. Niestety złamał dane słowo już następnego dnia. Chłopiec nie miał innego wyjścia, tylko pogodzić się z tym, że jednego z rodziców przy nim nie ma. Cztery lata później Alfie nie dostaje już listów i wie jedynie, że ta bliska mu osoba ma jakąś tajną misję do wykonania.

Czyszcząc buty na dworcu, aby pomóc mamie wiązać koniec z końcem, niespodziewanie zauważa na dokumentach pewnego lekarza nazwisko swojego ojca. W ten sposób odkrywa, że żołnierz nie wykonuje żadnego powierzonego mu zadania, tylko przebywa w szpitalu, gdzie leczą u niego nerwicę frontową. Główny bohater postanawia wyciągnąć ojca z tego strasznego miejsca i zabrać go do domu, do rodziny.

Nad przeczytaniem tej książki nie zastanawiałam się ani chwili. Kilka razy oglądałam ekranizację Chłopca w pasiastej piżamie i od razu byłam pewna, że Zostań, a potem walcz musi mnie zachwycić. Czy rzeczywiście tak było? Czy historia Alfiego pochłonęła mnie bez reszty i sprawiła, że zużyłam cały zapas chusteczek? Nie do końca...

Powieść została napisana lekkim i prostym językiem, mimo trudnej tematyki, jaką porusza. To sprawia, że czytelnik naprawdę ma wrażenie, że dziecko opowiada o swoich przeżyciach związanych z wojną, wyjazdem ojca i trudnościach w pogodzeniu się z tym, a także tęsknocie. To ogromnie przypadło mi do gustu i cieszę się, że autor zdecydował się na taki zabieg.

Dzięki lekturze dzieła Johna Boyne'a dorośli ludzie mogą się również nauczyć tego, że kilkuletnie osoby są mądrzejsze, niż wszystkim się wydaje. Rozumieją naprawdę dużo i potrafią sobie poradzić w wielu trudnych sytuacjach, jeżeli tylko wyznaczą sobie swój cel, który pragną osiągnąć.

Od dawna interesują mnie tajemnice ludzkiego mózgu i psychiki, więc według mnie interesujące, ale także pouczające było poruszenie tematu stresu pourazowego. Ojciec Alfiego po przebywaniu w pierwszych szeregach na wojnie, zachorował na nerwicę frontową, która wyniszczała go od środka. Strasznym, a jednocześnie ciekawym doświadczeniem jest czytanie o takich rzeczach i uświadamianie sobie, jak wojna działa na żołnierza. Pozostawia po sobie nieodwracalne skutki.

Czytając tę powieść, można zdać sobie sprawę z tego, że konflikty zbrojne wpływają nie tylko na osoby, które walczą, ale także na ich rodziny. Żony i dzieci codziennie, w każdej chwili martwią się, czy ich bliscy wrócą do domu. Muszą znosić rozłąkę, tęsknotę i strach, a często również oglądać załamanie psychiczne albo opłakiwać zmarłych. Dla nikogo nie jest to łatwe, a szczególnie cierpią dzieci, które potrzebują bliskości. Potrzebują obojgu rodziców.

Chciałabym powiedzieć, że Zostań, a potem walcz ma same zalety, ale niestety tak nie jest, bo znalazły się również takie kwestie, które nie przypadły mi do gustu. Podstawowym problemem tej książki jest fakt, iż miała mnie wzruszyć. Sprawić, że nie będę mogła jej odłożyć na bok, zalewając się łzami. Tak się nie stało. Jeżeli miałam coś do zrobienia, bez problemu przerywałam czytanie i nie ciągnęło mnie do ponownej lektury. Poza tym moje oczy pozostały cały czas suche, chociaż towarzyszyły mi emocje.

Z żalem muszę stwierdzić, że autor czasami nieco się zagalopowywał. Część wydarzeń oraz zachowań chłopca wydawało mi się po prostu nierealne. Nie umiałam sobie wyobrazić, że coś takiego rzeczywiście mogło się komuś przydarzyć, a to trochę mnie zawiodło.

Moim zdaniem Zostań, a potem walcz nie jest genialną powieścią, ale nadal bardzo dobrą. Poruszyła wiele ważnych spraw i ukazała wojnę widzianą oczami dziecka. Nie potrafiła mnie wzruszyć, ale zasługuje na przeczytanie.

Gdy zaczynała się pierwsza wojna światowa, Alfie bardzo bał się, że jego ojciec pojedzie na front i będzie walczył. Tata obiecał jednak, że tak się nie stanie. Niestety złamał dane słowo już następnego dnia. Chłopiec nie miał innego wyjścia, tylko pogodzić się z tym, że jednego z rodziców przy nim nie ma. Cztery lata później Alfie nie dostaje już listów i wie jedynie, że ta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Co by się stało, gdyby okazało się, że tak naprawdę podróżowanie w czasie, które jest tematem wielu książek i filmów, może być możliwe? Pewnie każdy chciałby naprawić błędy, spotkać się z kimś z przeszłości lub wygrać wielką fortunę, skreślając odpowiednie liczby. Gdyby jednak istniał haczyk i dane byłoby nam cofnąć się zaledwie o ułamek sekundy? Czy to miałoby jakiekolwiek zastosowanie? Co da się zrobić w tak krótkim czasie? To przecież tylko mrugnięcie oka...

Świat poznał mało genialnych fizyków, którzy osiągnęli coś wielkiego. Nathan Wexler zmierza w dobrą stronę, aby dołączyć do tego elitarnego grona. Sądzi bowiem, że odkrył sposób na wysłanie materii o ułamek sekundy w przeszłość. Nie jest jednak pewien, czy nie popełnił żadnego błędu w obliczeniach. Zanim jednak zdoła potwierdzić swoje odkrycie, zostaje porwany razem z ukochaną narzeczoną, Jenną Morrison. Obydwoje będą musieli bardzo się starać, aby pozostać przy życiu.

Z pozoru nieprzydatne odkrycie okazuje się jednym z najważniejszych i najniebezpieczniejszych w historii ludzkości. Czy Jenna zdoła sprzeciwić się potężnym siłom, pogodzić się ze stratą i ochronić miliardy osób przed konsekwencjami?

Gdy pierwszy raz zobaczyłam okładkę, od razu do głowy przyszło mi, że Ułamek sekundy to romans. Byłam bardzo zdziwiona po przeczytaniu opisu, ale mimo tego zaintrygował mnie on tak mocno, że bez wahania postanowiłam sięgnąć po tę książkę. Myślę, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji, bo dzieło Richardsona okazało się godne polecenia.

Przede wszystkim muszę zacząć od tego, że ta powieść została napisana w lekki, przyjemny sposób, a autor sprawnie umiał wytłumaczyć wiele trudnych do zrozumienia zjawisk. Fabuła została dokładnie przemyślana i dopracowana w każdym detalu. Nie mam jej nic do zarzucenia. Poza tym akcja ciągle pędziła do przodu, a wydarzenia zaskakiwały mnie na każdym kroku. Zawsze, gdy byłam już pewna, jak skończy się historia, następował genialny zwrot akcji, po którym potrzebowałam chwili na pozbieranie się. Dzięki temu nie mogłam wypuścić swojego egzemplarza z rąk i ciągle chciałam więcej.

Z tym wszystkim wiąże się również to, że autor zapewniał czytelnikowi niesamowitą rozrywkę, a przy okazji uczył logicznego, ale przy okazji nieszablonowego myślenia. Po zaskoczeniu odbiorcy, ustami bohaterów tłumaczył, jak do tego wszystkiego doszło i dlaczego. Według mnie ta cecha jest ogromnym plusem.

Myślę, że większość ludzi uważa, iż wszystko, co było możliwe, zostało już odkryte. Dzięki tej książce uświadamiamy sobie, że tak wcale nie jest. Zostało jeszcze bardzo dużo rzeczy, zjawisk, które tylko czekają na to, aż trafi się ktoś genialny, kto je zrozumie. Sądzicie, że sto lat temu ktokolwiek by przypuszczał, że może powstać coś takiego, jak internet? Ja sądzę, że nie, a przecież dzisiaj jest używany prawie do wszystkiego.

Ułamek sekundy zawiera dużą ilość rozważań o naturze czasu. Chociaż wielu kwestii nie rozumiałam, bardzo mnie one ciekawiły. Przy okazji stwierdziłam, że fizyka może być ciekawa, a uwierzcie, że jedyne, na co miałam ochotę na lekcjach tej dziedziny nauki, to spanie. Cóż, może gdyby Douglas E. Richards uczył mnie w tamtym roku, to nie czułabym się taka znudzona.

Ta powieść jest fikcją literacką i ma sporo niepotwierdzonych hipotez, ale dzięki niej w pewnym stopniu zrozumiałam, że każdy nasz, nawet najdrobniejszy czyn ma wpływ na przyszłość. Tylko od nas zależy, jak ona będzie wyglądała, więc starajmy się postępować mądrze.

Kolejną cechą tej historii, która bardzo przypadła mi do gustu, jest to, że pojawia się w niej wątek miłosny. Nie wyskakuje on jednak z każdego kąta, nie wszystko kręci się wokół niego. To właśnie jego subtelność i delikatność sprawiła, że tak mi się spodobał.

Ułamek sekundy zawiera wszystko, co powinna mieć w sobie idealna lektura. Wciąga, ciekawi, zapewnia rozrywkę, uczy logicznego, ale nieszablonowego myślenia, skłania do refleksji i pokazuje, że nauka może być interesująca. Nie mam do niej żadnych zastrzeżeń i gorąco ją polecam.

Co by się stało, gdyby okazało się, że tak naprawdę podróżowanie w czasie, które jest tematem wielu książek i filmów, może być możliwe? Pewnie każdy chciałby naprawić błędy, spotkać się z kimś z przeszłości lub wygrać wielką fortunę, skreślając odpowiednie liczby. Gdyby jednak istniał haczyk i dane byłoby nam cofnąć się zaledwie o ułamek sekundy? Czy to miałoby jakiekolwiek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jest rok 1944, wojna chyli się ku swojemu końcowi. Mały chłopiec nazywany w domu Dzidkiem niespodziewanie zostaje pojmany przez Niemców. Rozdzielony z bliskimi, samotny i lekko przestraszony zostaje upchnięty w bydlęcym wagonie razem z obcymi ludźmi, których potraktowano podobnie. W nieludzkich warunkach, w wielkim ścisku, dostając jedzenie i wodę raz na kilka dni, muszą spróbować przetrwać. Wiedzą, że zmierzają na przymusowe roboty do Rzeszy, ale dwunastolatek nie zamierza pracować dla wroga. Razem z poznanym niedawno kolegą, towarzyszem niedoli postanawiają uciec. Zdają sobie sprawę z tego, że narażają tym swoje życie, ale muszą przynajmniej spróbować wrócić do domu. Wolność jest silniejsza niż strach i jakiekolwiek przeszkody.

Po tę książkę miałam ochotę sięgnąć, odkąd tylko o niej usłyszałam, zwłaszcza że została oparta na autentycznych wydarzeniach. Niestety jakoś nie było nam po drodze i stwierdziłam, że może poczekać. Wszystko się jednak zmieniło, gdy jedna z dziewczyn, którą cenię, bardzo chwaliła tę historię. Wtedy zdecydowałam, że jak najszybciej muszę ją przeczytać i tak zrobiłam. Dzień po tym, jak do mnie dotarła, usiadłam wygodnie pod kocykiem z kubkiem zimnego napoju w ręce i zaczęłam swoją przygodę razem z Bronkiem i Jurkiem.

Ta powieść jest bardzo cienka, ponieważ liczy sobie trochę ponad sto pięćdziesiąt stron. Została napisana dosyć prostym, lekkim stylem w narracji pierwszoosobowej. Nic więc dziwnego, że czytało mi się ją niezwykle szybko, mimo ciężkiej tematyki. Pojawiły się opinie, że autor nie włożył w tę opowieść emocji, opisywał wszystko beznamiętnie, ale mnie akurat przypadło do gustu to, że nie znalazłam tutaj rozwlekłych opisów, i wypełniaczy. To pomogło mi się wczuć w sytuację dwunastoletniego chłopca.

Poza tym dla tej historii należy się pochwała za to, że nie obawiano się tutaj pisać o przykrych lub wstydliwych rzeczach takich jak na przykład choroby związane z tymczasowym koczowniczym trybem życia chłopców. Przedstawiano rzeczywistość taką, jaka była.

Wielką zaletą tej książki jest to, że opowiada skrawek życia kilku osób, ale tak naprawdę pokazuje, jak wyglądała codzienność ludzi w czasie II wojny światowej. Czytelnik może przekonać się, jaką tragedią dla wielu tysięcy rodzin były tamte wydarzenia. Wbrew pozorom tego typu prawdziwe historie lepiej to ukazują niż jakiekolwiek liczby, czy suche fakty. Dodatkowo mamy tutaj wojnę widzianą oczami dziecka, co wywołuje dodatkowe emocje. Opisy jego tułaczki, głodowania, oddalenia od rodziny i wiele innych przykrych zdarzeń wyciskały mi łzy z oczu.

Przez całą lekturę nieprzerwanie podziwiałam odwagę Bronka i Jurka. Mimo swojego młodego wieku nie bali się przeciwstawić wrogowi, nie chcieli być jego niewolnikami, próbowali wybrnąć nawet z najgorszych sytuacji. Nawet jeżeli przerażenie brało nad nimi górę, już po chwili się uspokajali i starali się wymyślić jakieś rozwiązanie. Jestem od nich sporo starsza, a raczej nie umiałabym przetrwać tyle, co oni.

Piękne wydało mi się w tej powieści to, że pokazano, jaką rolę w życiu pełni przyjaźń. Myślę, że to, co napiszę, nie będzie wielkim spojlerem. Główni bohaterowie poznali się w bardzo trudnych warunkach, a mimo tego potrafili ze sobą współpracować, polubić się, zaufać sobie. Bez siebie nawzajem nie byliby w stanie długo przetrwać i dlatego starali się dbać o siebie nawzajem. Wspólne przeżycia połączyły ich bardzo silną więzią i to uznałam za cudowne.

Historia Bronka udowodniła mi, że dom rodzinny i bliscy to dwa bardzo ważne aspekty ludzkiej egzystencji. To właśnie one motywowały Dzidka do działania, podejmowania ryzyka. Starał się za wszelką cenę wrócić do miejsca, w którym się wychowywał. Proszę Was, doceniajmy to, co mamy.

"Przybysz" to zdecydowanie książka, którą warto przeczytać. Pozostaje ona świadectwem strasznych czasów, o których nie wolno zapominać. Opisane w niej autentyczne wydarzenia rozrywają duszę i sprawiają, że ma się ochotę płakać z bezradności.

Jest rok 1944, wojna chyli się ku swojemu końcowi. Mały chłopiec nazywany w domu Dzidkiem niespodziewanie zostaje pojmany przez Niemców. Rozdzielony z bliskimi, samotny i lekko przestraszony zostaje upchnięty w bydlęcym wagonie razem z obcymi ludźmi, których potraktowano podobnie. W nieludzkich warunkach, w wielkim ścisku, dostając jedzenie i wodę raz na kilka dni, muszą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klara Stankowska urodziła się w 1930 roku. Najmłodsze lata swojego życia spędziła we Francji, gdzie razem z rodzicami i rodzeństwem spędzali piękne chwile. Śpiewali, tańczyli i cieszyli się sobą. Po pewnym czasie postanowili wrócić do ukochanej ojczyzny i tutaj zostać już na stałe. Tym samym rozpoczęła się ich historia o przetrwaniu na krótko przed wybuchem wojny, ciężki okres walk oraz życie w czasach PRL-u. Kobieta w swoich wspomnieniach opisuje między innymi ucieczkę przed Niemcami, strach, bombardowania, pobyty z dala od rodziny i pracę dla bauera. Jedyną stałą rzeczą w jej życiu, którą kochała i która pomagała jej w nawet najcięższych chwilach, była muzyka.

Chciałam przeczytać tę książkę głównie dlatego, że opiera się na wspomnieniach osoby, która przeżyła II wojnę światową. Od zawsze uważam, że warto czytać tego typu publikacje, aby pamiętać o tamtych wydarzeniach, ale również wystrzegać się ich w przyszłości.

Styl pisania autora oraz narracja pierwszoosobowa, a także emocje i szczerość zawarta w tekście sprawiły, że czytanie było dla mnie dużą przyjemnością. Z chęcią poznawałam dalsze losy Klary. Poza tym dla tej historii należy się pochwała za to, że nie obawiano się tutaj pisać o przykrych lub wstydliwych rzeczach takich jak na przykład posiadanie wszy lub innych pasożytów. Przedstawiano rzeczywistość taką, jaka była.

Przede wszystkim jestem nieco zaskoczona treścią tej pozycji. Byłam przekonana, że będzie dotyczyć głównie przeżyć bohaterki w czasach II wojny światowej. Okazało się jednak, że tę powieść można określić raczej jako biografię. Występowało tu tło historyczne, ale to Klara, jej bliscy, życie i dążenie do osiągnięcia celu były najważniejsze.

Muszę przyznać, że mimo tego, iż opisywano głównie zdarzenia z życia małej dziewczynki oraz jej rodziny, czytelnik mógł zobaczyć oczami dziecka, jak wyglądał niepokój przed rozpoczęciem konfliktu, zmagania w jego trakcie oraz trudną sytuację Polski i jej mieszkańców po niej. Dzięki tej książce łatwiej jest zrozumieć, co przeżywali ludzie, gdy głodowali, musieli troszczyć się o swoje dzieci, ciężko było znaleźć jakąkolwiek pracę lub schronienie.

Niestety, ale przez tę historię po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, że w ciężkich chwilach zaciera się granica pomiędzy dobrem a złem. Ludzie, którzy w spokojnych czasach zostaliby uznani za dobrych i miłych, często stają się egoistyczni. Przestają myśleć o innych, a zaczynają tylko o sobie.

Jednocześnie czytelnik mógł spostrzec, że wystarczy bardzo niewiele, aby komuś pomóc. Czasami nawet odrobina zainteresowania, dobre słowo, rada lub zwykły uśmiech może zdziałać cuda. Jeden gest niejednokrotnie okazuje się dla kogoś niezwykle ważny.

Obserwując Klarę i jej dążenie do celu, uświadomiłam sobie, jakim przywilejem jest nauka oraz możliwość rozwijania się, poszerzanie swoich zainteresowań. Często mi się nie chce odrabiać prac domowych, robić notatek lub przygotowywać do sprawdzianów. W czasie II wojny światowej prawie nikt nie dbał o edukację. Przyznajcie jednak, że wolicie swoje obowiązki szkolne i uczenie się takiej wiedzy niż analfabetyzm i podpisywanie się krzyżykiem. Poza tym główna bohaterka pokazała, że nauka może być interesująca.

Nie mam pojęcia dlaczego, ale w wielu sytuacjach utożsamiałam się z tą małą, wytrwałą dziewczynką. Rozumiałam jej zachowanie i wspierałam ją w jej decyzjach.

"Klara. O dziewczynce, która śpiewała po francusku" to bardzo dobra lektura złożona z poruszających i ciekawych wspomnień niezwykłego dziecka. Opisuje nie tylko zdarzenia przed, w trakcie i po wojnie, ale również dążenie do spełnienia marzeń, godne podziwu samozaparcie, pasję oraz niezwykłą szczerość.

Klara Stankowska urodziła się w 1930 roku. Najmłodsze lata swojego życia spędziła we Francji, gdzie razem z rodzicami i rodzeństwem spędzali piękne chwile. Śpiewali, tańczyli i cieszyli się sobą. Po pewnym czasie postanowili wrócić do ukochanej ojczyzny i tutaj zostać już na stałe. Tym samym rozpoczęła się ich historia o przetrwaniu na krótko przed wybuchem wojny, ciężki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ola próbuje dotrzymać słowa danego pani Halince, ciągle trenując do maratonu. Niestety nie może pokonać swojej wewnętrznej bariery i nie daje rady za każdym razem przy tym samym kilometrze. Dodatkowo nie może odpocząć po treningach, bo nowa sąsiadka z góry remontuje mieszkanie. Mieszkająca piętro wyżej kobieta okazuje się długonogą, bardzo ładną biegaczką, której niestraszne są długie dystanse, a Aleksandra mogłaby się od niej uczuć. Irytuje ona jednak nie tylko swoją urodą, sylwetką i formą, ale również talentem w podrywaniu cudzych partnerów.

Ola i Beatka coraz bardziej nie lubią nowej sąsiadki i nie mogą pogodzić się z faktem, że omotała ich mężczyzn. Niestety nabrali się na jej sztuczki i tracą dla niej głowę, chociaż w życiu by się do tego nie przyznali. Podczas spaceru kobiety razem z piesem-biesem znajdują w krzakach długonogą blondynkę, a raczej jej zwłoki. Policja szuka mordercy. Nic więc dziwnego, że chce przesłuchać wszystkich sąsiadów, a zwłaszcza tych zazdrosnych, którym zapodział się gdzieś duży, kuchenny nóż.

Pierwszy tom tej serii bardzo mi się podobał. Nic więc dziwnego, że zapragnęłam od razu sięgnąć po kontynuację przygód Oli. Tak zrobiłam. Muszę przyznać, że w tej książce poziom lekko opadł, ale nadal bardzo dobrze się bawiłam, rozwiązywałam zagadkę razem z bohaterami i zastanawiałam się, co będzie dalej. Powieść wręcz pochłonęłam, bo zanim się obejrzałam, to był już koniec.

Marta Radomska ma bardzo ciekawy styl pisania. Ja ogromnie go polubiłam i mam nadzieję, że w trzecim tomie pozostanie taki sam, zwłaszcza że nadaje powieści swojskiego, ciepłego klimatu. Niestety nie wszystkim może się spodobać. Osoby, w których gust nie trafiają metafory, opisy i przemyślenia, mogą poczuć się nieco zawiedzeni. Poza tym troszeczkę przeszkadzał mi fakt, iż tekst nie został podzielony na rozdziały, bo nigdy nie wiedziałam, kiedy zrobić sobie przerwę, a czytanie jednym ciągiem mogłoby być męczące.

Zdecydowanym plusem tej powieści jest to, że nie wszystko kręci się wokół miłości. Jest ona bardzo ważna, ale nie przyćmiewa innych wątków np. kryminalnego. Motyw morderstwa w Sprincie do marzeń wydał mi się ciekawy i chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Autorka trzyma czytelnika w napięciu przez długi czas i naprowadza go na fałszywe poszlaki. Mimo tego, że próbowałam wywnioskować, kto mógł zabić, nie pomyślałam akurat o tej właściwej osobie.

Jak można domyślić się po samym tytule, książka ma sporo wspólnego ze sportem. Główna bohaterka przygotowuje się do maratonu i opisy jej przygotowań, ale również jej pracy w fitness klubie, ogromnie mnie motywowały. Gdy czytałam o jej zmaganiach, sama miałam ochotę wyjść z domu, żeby pobiegać, pojeździć na rowerze albo przynajmniej pójść na spacer. Klub fitness lub siłownia również wydawały się świetną opcją. Poza tym Ola oraz pani Halinka pokazały, że trzeba dążyć do wyznaczonych sobie celów. Mimo zrezygnowania, zmęczenia i braku chęci, powinniśmy się motywować. Trzeba przełamywać własne bariery i starać się być coraz lepszym w tym, co lubimy robić.

Lekturę tej powieści umilały mi humorystyczne sytuacje i interesujące zbiegi okoliczności. Dialogi również były ciekawe, ale od czasu do czasu wydawały się nienaturalne. Na szczęście nie pojawiało się to zbyt często. Bohaterowie zostali stworzeni w dobry sposób. Nie uznawałam ich za papierowych lub nierealistycznych, a wręcz przeciwnie. Nie zostali wyidealizowani, przez co stali się bardzo ludzcy i prawdziwi. Niestety Aleksandra czasami podejmowała nielogiczne i pochopne decyzje, ale jestem w stanie jej to wybaczyć.

Sprintem do marzeń to bardzo dobra, zabawna i optymistyczna powieść o miłości, zazdrości i morderstwie. Swoją intrygą, zabójstwem i próbą rozwikłania zagadki trzyma w napięciu przez prawie całą książkę, a bardzo prawdziwi i ludzcy bohaterowie sprawiają, że czytelnik ma wrażenie, iż to on jest w centrum wydarzeń.

Ola próbuje dotrzymać słowa danego pani Halince, ciągle trenując do maratonu. Niestety nie może pokonać swojej wewnętrznej bariery i nie daje rady za każdym razem przy tym samym kilometrze. Dodatkowo nie może odpocząć po treningach, bo nowa sąsiadka z góry remontuje mieszkanie. Mieszkająca piętro wyżej kobieta okazuje się długonogą, bardzo ładną biegaczką, której...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Mała baletnica" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Nie zachwyci czytelnika szczęściem, radosnymi chwilami i piękną historią. To opowieść o nieludzkim zachowaniu, manipulacji, pedofilii, biznesie, polityce i rozwiązywaniu niezwykle trudnej zagadki kryminalnej. Zaskakuje na każdym kroku, przeraża, szokuje oraz złości, ale również smuci. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić ogromu zła, jakie wyrządzono tym dzieciom. Niemniej jednak myślę, że warto przeczytać tę powieść, żeby wiedzieć, że takie rzeczy dzieją się naprawdę. Poza tym dla takich świetnie wykreowanych, sarkastycznych bohaterów opłaci się po to sięgnąć.

"Mała baletnica" to książka, obok której nie można przejść obojętnie. Nie zachwyci czytelnika szczęściem, radosnymi chwilami i piękną historią. To opowieść o nieludzkim zachowaniu, manipulacji, pedofilii, biznesie, polityce i rozwiązywaniu niezwykle trudnej zagadki kryminalnej. Zaskakuje na każdym kroku, przeraża, szokuje oraz złości, ale również smuci. Nie potrafię sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Abby Turner to niezwykle utalentowana plastycznie, siedemnastoletnia dziewczyna, której piękne obrazy zachwycają prawie każdego, kto je ogląda. No właśnie, PRAWIE każdego, ponieważ właściciel muzeum, w którym pracuje młoda kobieta, uważa, że jej twórczości brak głębi. Powinna przeżyć coś ważnego w życiu, aby swoimi dziełami skłaniać do refleksji i pokazywać kawałek jakiejś większej historii. Lekko załamana nastolatka postanawia bardzo szybko dojrzeć i zdobyć doświadczenie, bo marzy o własnej wystawie, która otworzy jej kolejną furtkę w drodze do samorealizacji. Chce to osiągnąć, tworząc i wypełniając "Listę serca".

W wypełnianiu zadań pomoże jej jedyny członek paczki, który został na wakacje w rodzinnym mieście, Cooper. Wszystko idealnie by się złożyło, gdyby nie to, że rok wcześniej chłopak już wypełnił jedenasty punkt z jej listy brzmiący "mieć złamane serce". Czy uda im się zrealizować całą listę?

Gdy wystawa nieuchronnie się zbliża, Abby nagle zdaje sobie sprawę, że zaplanowane zadania nie pomogą jej w rozwinięciu swoich uzdolnień w takim stopniu, w jakim tego oczekiwała. Powinna zrobić coś naturalnego, spontanicznego i zapewniającego niezapomniane wrażenia. Zaczyna zmieniać siebie. Czy szukając własnego "ja", znajdzie też delikatne, prawdziwe uczucie?

Kiedyś już czytałam jedną książkę Kasie West. Okazała się lekka, przyjemna, a zarazem pouczająca. Nic więc dziwnego, że mając okazję sięgnąć po kolejną powieść z jej dorobku literackiego, bez wahania to uczyniłam. Okazało się, że również tym razem ani trochę się nie zawiodłam, a autorka być może trafi na moją niematerialną listę "niezawodnych".

Pisarka ma niezwykły talent. Dzięki swojemu lekkiemu językowi, często pojawiającym się dialogom i ciekawym bohaterom sprawia, że książki się nie czyta. Ją się POCHŁANIA w zaledwie kilka godzin, które uciekają nie wiadomo kiedy. Z historii nieco szablonowej i przetartej, Kasie West potrafi wydobyć blask i sprawić, że nie stanie się ona "odgrzewanym kotletem", tylko nową, odrębną i świeżą opowieścią. Mnie autorka tym niezwykle zachwyciła i muszę stwierdzić, że jej styl ma po prostu w sobie to "coś".

Zdecydowanym plusem są dialogi. Występują one bardzo często, a dzięki temu czyta się o wiele szybciej i nie trzeba skupiać się na opisach ze szczególną uwagą. Na dodatek napisano je w sposób naturalny, sztuczności się w nich znaleźć nie dało i ani razu nie miałam wrażenia, że autorka wepchnęła je tam na siłę. Muszę przyznać, że podobały mi się one również dlatego, że wiele razy mnie rozbawiły. Wyważony sarkazm, przepychanki słowne i dowcipy wywoływały na mojej twarzy uśmiech i wiele razy mnie rozśmieszyły, a wbrew pozorom to wcale nie jest takie łatwe.

Bohaterów nie da się nie lubić, głównie mając na uwadze ich rozmowy, ale także to, jakie charaktery przydzieliła im Kasie West. Prawie każdy z nich był niepowtarzalny, nieszablonowy i mimo niektórych schematycznych cech, wyjątkowy. Nie zostali oni jednak wyidealizowani. Czasami miałam wręcz wrażenie, że autorka wzorowała się na prawdziwych postaciach, jednocześnie dokładając im coś od siebie. Mogę z całą pewnością stwierdzić, że nawet mniej ważne osoby nie zostały zaniedbane i otrzymały świetne osobowości.

Książka nosi tytuł Miłość i inne zadania na dziś, ale jednak to silne uczucie nie odgrywa najważniejszej roli. Jest jedynie jednym z wielu głównych wątków, co trafiło w mój gust czytelniczy, bo nie lubię, jak dosłownie wszystko kręci się tylko i wyłącznie wokół miłości. Dzięki temu znalazło się również miejsce dla szczerej przyjaźni, która jest niezwykle ważna w życiu każdego człowieka, tak samo, jak miłość otrzymywana od rodziców, bądź opiekunów. Mojemu oku nie umknął również wątek szukania przez główną bohaterkę własnego "ja".

Zwróciłam uwagę na to, w jaki sposób została ukazana sztuka. Uświadomiło mi to, że nie powinna ona całkowicie odzwierciedlać rzeczywistości, tylko przekazywać uczucia, emocje, ukazywać ważne dla twórcy wydarzenia.

Myślę, że Miłość i inne zadania na dziś to lekka i przyjemna, a zarazem mądra powieść młodzieżowa. W pewien sposób uczy nastolatków szukania samego siebie, niewzorowania się na innych, dążenia do samorealizacji, przyjaźni i miłości. Porusza wiele ważnych kwestii takich jak na przykład agorafobia. Przy tej książce można się dobrze bawić, a przy odrobinie wysiłku również czegoś nauczyć.

Abby Turner to niezwykle utalentowana plastycznie, siedemnastoletnia dziewczyna, której piękne obrazy zachwycają prawie każdego, kto je ogląda. No właśnie, PRAWIE każdego, ponieważ właściciel muzeum, w którym pracuje młoda kobieta, uważa, że jej twórczości brak głębi. Powinna przeżyć coś ważnego w życiu, aby swoimi dziełami skłaniać do refleksji i pokazywać kawałek jakiejś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Naturalna kolej rzeczy" zapowiadała się świetnie, ale w trakcie pisania chyba coś się popsuło i z intrygującej historii, zrobiła się po prostu nudna. Myślę, że ze względu na swoją specyfikę i ciężką tematykę książka znajdzie przeciwników, do których należę, ale również zwolenników.

Cała opinia: https://booksureourworld.blogspot.com/2018/06/najdziwniejsza-ksiazka-jaka-ostatnio.html

"Naturalna kolej rzeczy" zapowiadała się świetnie, ale w trakcie pisania chyba coś się popsuło i z intrygującej historii, zrobiła się po prostu nudna. Myślę, że ze względu na swoją specyfikę i ciężką tematykę książka znajdzie przeciwników, do których należę, ale również zwolenników.

Cała opinia:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Maraton do szczęścia" to świetna, optymistyczna i zabawna powieść, która swoją intrygą, dialogami i świetnymi bohaterami dostarcza rozrywki, ale dzięki niej możemy ujrzeć także ważne kwestie życia codziennego. Jakie? Miłość damsko-męską, rodzicielską i opiekuńczą w stosunku do zwierzęcia. Czytając ją, uświadamiamy sobie, jak powinien wyglądać związek, ale również prawdziwa i szczera przyjaźń.

Cała opinia tutaj: https://booksureourworld.blogspot.com/2018/06/cudze-chwalicie-swego-nie-znacie.html

"Maraton do szczęścia" to świetna, optymistyczna i zabawna powieść, która swoją intrygą, dialogami i świetnymi bohaterami dostarcza rozrywki, ale dzięki niej możemy ujrzeć także ważne kwestie życia codziennego. Jakie? Miłość damsko-męską, rodzicielską i opiekuńczą w stosunku do zwierzęcia. Czytając ją, uświadamiamy sobie, jak powinien wyglądać związek, ale również prawdziwa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Nina prawdziwa historia" mogłaby mi się bardzo spodobać, ale przez odrażające sceny erotyczne i przedstawianie kobiety jako obiektu seksualnego, a mężczyzny jako stworzenia o zwierzęcych instynktach, straciła tę szansę. Moim zdaniem nie była zła, ale dobra też nie.

Cała opinia na: https://booksureourworld.blogspot.com/2018/06/kim-ona-wasciwie-jest-nina-prawdziwa.html

"Nina prawdziwa historia" mogłaby mi się bardzo spodobać, ale przez odrażające sceny erotyczne i przedstawianie kobiety jako obiektu seksualnego, a mężczyzny jako stworzenia o zwierzęcych instynktach, straciła tę szansę. Moim zdaniem nie była zła, ale dobra też nie.

Cała opinia na:...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Skradzione laleczki Ker Dukey, K. Webster
Ocena 7,5
Skradzione lal... Ker Dukey, K. Webst...

Na półkach: , ,

"Skradzione laleczki" to mroczna, przerażająca historia, która wstrząsa czytelnikiem do głębi. Często zaskakuje i udowadnia, że Benny może być ciągle kilka kroków przed Tobą. A ty odważyłbyś się podjąć jego chorą grę, żeby uratować bliską osobę?

Cała recenzja na: booksureourworld.blogspot.com

"Skradzione laleczki" to mroczna, przerażająca historia, która wstrząsa czytelnikiem do głębi. Często zaskakuje i udowadnia, że Benny może być ciągle kilka kroków przed Tobą. A ty odważyłbyś się podjąć jego chorą grę, żeby uratować bliską osobę?

Cała recenzja na: booksureourworld.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Slammed, czyli Pułapka uczuć to niezwykła, emocjonalna i wzruszająca, ale przy tym pouczająca książka. W piękny sposób opisuje żałobę, relacje międzyludzkie, trudy miłości damsko-męskiej, ale także macierzyńskiej. Łączy w sobie lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje z ciężkimi i trudnymi tematami, tworząc świetną powieść, którą czyta się jednym tchem.

Slammed, czyli Pułapka uczuć to niezwykła, emocjonalna i wzruszająca, ale przy tym pouczająca książka. W piękny sposób opisuje żałobę, relacje międzyludzkie, trudy miłości damsko-męskiej, ale także macierzyńskiej. Łączy w sobie lekkie pióro autorki i zabawne sytuacje z ciężkimi i trudnymi tematami, tworząc świetną powieść, którą czyta się jednym tchem.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Myślę, że "Fałszywy pocałunek" to bardzo dobra powieść o intrydze, zwaśnionych królestwach, trudach wojny i chęci odnalezienia prawdziwego życia. Porusza także temat tragedii, żałoby, lojalności i niezłomności. Z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Myślę, że "Fałszywy pocałunek" to bardzo dobra powieść o intrydze, zwaśnionych królestwach, trudach wojny i chęci odnalezienia prawdziwego życia. Porusza także temat tragedii, żałoby, lojalności i niezłomności. Z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom.

Pokaż mimo to


Na półkach:

“Po raz pierwszy w życiu czułem się przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem czarny.”

Laura i Henry to dosyć szczęśliwe małżeństwo. Mieszkają razem z dwiema córkami w Memphis i zmagają się jedynie z niezbyt ciężkimi trudami dnia codziennego. Ich życie diametralnie się zmienia, gdy mężczyzna kupuje dużą farmę w Delcie Missisipi. Wydarzenia jednak toczą się nie tak, jak trzeba i rodzina musi zamieszkać w starym domu bez prądu i bieżącej wody. Gdy on z pasją prowadzi uprawę, ona musi zmagać się z niezwykle męczącymi obowiązkami gospodyni. W trudnych warunkach musi dbać o dzieci, siebie i męża pod okiem zrzędliwego, bezdusznego teścia. Jak poradzą sobie z życiem wśród wszędzie obecnego kurzu, brudu i błota?
Podczas gdy McAllanowie próbują sobie radzić z coraz większą ilością problemów, z europejskiego pola walki wracają dwaj mężczyźni. Jamie, przystojny i charyzmatyczny, młodszy brat Henry'ego z poobijaną psychiką oraz Ronsel, czarnoskóry syn dzierżawców farmy. Obaj żyli w krajach bez uprzedzeń i podziału rasowego. To pozwala im się zaprzyjaźnić mimo nienawistnych spojrzeń i raniących słów, a nawet poważnych gróźb ze strony innych mieszkańców. W pewnym momencie zostają sprowadzeni na ziemię. Południe rządzi się innymi prawami, niż miejsca, w których walczyli. Tutaj służba żołnierska Ronsela nie ma żadnego znaczenia. W tej okolicy jest jedynie nic niewartym ciemnoskórym.

Uprzedzenia i brak litości miejscowej ludności oraz upór mężczyzn doprowadzą do dramatycznych zdarzeń. Kto będzie winny? Ci, którzy zło spowodowali, czy ci, którzy mu nie zapobiegli?

Dowiedziałam się o tym, że powieść Hillary Jordan to debiut, dopiero gdy poznałam już całą historię. Muszę się przyznać, że ta informacja wywołała u mnie niemałe zaskoczenie. Błoto zostało napisane w naprawdę świetnym stylu. Autorka potrafiła opisać w lekki sposób niezwykle trudne kwestie, uczucia, wydarzenia, poglądy. Nie bała się jednak używać czasami również słów, których nie wypada, aby dodać całej opowieści realizmu. Podziwiam ją za to, że potrafiła wczuć się w każdą z opisywanych osób, chociaż tak bardzo się od siebie różniły.
Czytając tę książkę, skupiłam się głównie na relacjach między ludźmi czarnoskórymi a białoskórymi. Ze wstydem muszę przyznać, że nie zdawałam sobie sprawy, że takie głębokie podziały istniały zupełnie niedawno. Oczywiście wiem, że występują one nawet teraz, w dwudziestym pierwszym wieku, ale to, co opisywała autorka, przechodziło jakiekolwiek wyobrażenia. Ludzie o ciemnym kolorze skóry byli traktowani jak zwierzęta. Nie mogli wychodzić ze sklepu frontowymi drzwiami, nie pozwalano im jeździć z przodu samochodu, oszukiwano ich, poniżano, obwiniano niesprawiedliwie. Takie zachowania i wiele innych przedstawionych w Błocie są dla mnie nie do pomyślenia i cieszę się, że jest coraz lepiej. Mam jednak nadzieję, że wkrótce nie będzie między ludźmi żadnej nietolerancji.

"Gdy nasz spojrzenia się skrzyżowały, uderzyła mnie siła czająca się w jej oczach".

Nieliczni wiedzą, że jakiś czas temu czytałam bardzo dużo wspomnień wojennych, głównie tych napisanych przez Żydów, którzy kiedyś przebywali w obozach koncentracyjnych. Tutaj przedstawiono wyzwolenie jednego z nich z perspektywy żołnierza, który brał w tym udział. Jego reakcja na widok wygłodniałych, wychudzonych ludzi, emocje towarzyszące temu wydarzeniu, wspomnienie smrodu palonych ciał i wiele innych rzeczy wywołały we mnie burzę emocji. Nigdy bowiem nie pogodzę się z tym, że ludzie ginęli bez powodu.
Kolejną poważną kwestią, którą poruszyła Hillary Jordan, była psychika żołnierzy wracających z pola bitwy. Nikt z nas bowiem nie jest w stanie sobie wyobrazić, co przeżywają weterani wojenni. Muszą żyć z faktem, że przez nich ginęli ludzie. Prawie wszyscy z nich budzą się w nocy z koszmarów oblani potem albo wcale nie mogą zasnąć. Każdy głośny dźwięk lub wydarzenie może przywołać niemiłe wspomnienia. Myślę, że w książce zostało to opisane w rewelacyjny sposób na przykładzie Ronsela i Jamiego.
Ważnych spraw, które zostały poruszone w tej powieści, jest dużo więcej, a każda została przedstawiona bardzo dobrze. Podziwiam autorkę za to, że potrafiła stworzyć taką niesamowitą historię już przy pierwszej próbie. Według mnie przedstawienie psychiki bohaterów również nie pozostawiało nic do życzenia. Jeżeli Hillary kiedyś wyda coś jeszcze, na pewno od razu kupię i przeczytam, bo naprawdę warto.

Książkę miałam okazję przeczytać dzięki portalowi Czytampierwszy.pl

“Po raz pierwszy w życiu czułem się przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem czarny.”

Laura i Henry to dosyć szczęśliwe małżeństwo. Mieszkają razem z dwiema córkami w Memphis i zmagają się jedynie z niezbyt ciężkimi trudami dnia codziennego. Ich życie diametralnie się zmienia, gdy mężczyzna kupuje dużą farmę w Delcie Missisipi. Wydarzenia jednak toczą się nie tak, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zanim sięgnęłam po „Pierwszy Róg”, miałam wątpliwości, czy mi się spodoba. Teraz jednak wiem, że byłabym głupia, gdybym tego nie zrobiła. Książka okazała się genialna. Bohaterowie, pędząca akcja, zagadki, wskazówki, zwroty akcji, dialogi-to wszystko było fenomenalne. Do tego język, którym posługiwał się autor, sprawił, że poczułam ten niepowtarzalny klimat i miałam wrażenie, że jestem tam i pomagam Havaldowi oraz Lei. Czapki z głów dla autora za taki świetny debiut. Teraz pozostaje jedynie czekać na kontynuację. Czytajcie, bo warto!

Zanim sięgnęłam po „Pierwszy Róg”, miałam wątpliwości, czy mi się spodoba. Teraz jednak wiem, że byłabym głupia, gdybym tego nie zrobiła. Książka okazała się genialna. Bohaterowie, pędząca akcja, zagadki, wskazówki, zwroty akcji, dialogi-to wszystko było fenomenalne. Do tego język, którym posługiwał się autor, sprawił, że poczułam ten niepowtarzalny klimat i miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

booksureourworld.blogspot.com

Anna Fox miała wszystko. Pełna rodzina, szczęśliwe małżeństwo, kariera psychologa dziecięcego-to wszystko sprawiało, że miała powody, aby codziennie wstawać z łóżka z uśmiechem na ustach. Jedenaście miesięcy temu bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pewne wydarzenie sprawiło, że kobieta ma agorafobię. Jest wrakiem człowieka. Nie wychodzi za próg swojego mieszkania, w którym istnieją strefy zakazane, do których nawet nie zagląda. Każdy dzień zaczyna od lampki wina, a w ciągu jego trwania, wypija ich jeszcze kilkanaście. O tym rytuale nie zapomina, ale nie zawsze pamięta o prysznicu, nie wspominając o lekach. Gdy sobie o nich przypomni, zdecydowanie przesadza z ilością tych silnych środków. W wolnym czasie ogląda stare, czarno-białe filmy, gra w szachy i doradza przez internet osobom takim, jak ona.

Jest zajęcie, któremu Anna poświęca najwięcej uwagi. Uwielbia fotografować, ale nie tak, jak inni ludzie. Kobieta bowiem obserwuje swoich sąsiadów, robiąc im przy tym zdjęcia. Nie mając tak naprawdę własnego życia, zaczyna coraz bardziej przeżywać losy innych ludzi. Najwięcej uwagi poświęca Russellom, nowej rodzinie w swojej okolicy. Wkrótce później poznaje nastolatka z tego domu, a następnie jego matkę. Gdy wszytko wskazuje na to, że kobiety się zaprzyjaźnią, Anna widzi przez okno coś strasznego. Trudno jej uwierzyć w to, co się wydarzyło, ale wie, co widziała.

W tym momencie jej życie znowu wywraca się do góry nogami. Czy jest pewna tego, co widziała? Czy to wszystko stało się naprawdę? Może jednak medykamenty i straszne filmy, które oglądała, wywołały halucynacje? Jedno jest pewne. Przed Anną długa droga w poszukiwaniu prawdy oraz walka z samą sobą i swoimi słabościami. Dołącz do niej i przekonaj się, jak przebiegło te pamiętne wydarzenie. Kto jest winny i czy kobieta ma się czego bać?

O książce "Kobieta w oknie" słyszałam ostatnio bardzo wiele zarówno na zagranicznych, jak i polskich instagramach, blogach i stronach na Facebooku. Zazwyczaj nie czytam thrillerów, ale ostatnio coraz częściej sięgam po pozycje należące do tego gatunku. Nic więc dziwnego, że gdy tylko nadarzyła się okazja przeczytania tej powieści, postanowiłam ją wykorzystać. Dlatego sięgnęłam po nią z wielką nadzieją w sercu, że okaże się przyjemną lekturą.

Przez pierwszych kilkadziesiąt stron poznajemy Annę i jej chorobę. Wtedy akcja toczy się dosyć wolno i z łatwością można na jakiś czas odłożyć książkę na półkę. Bardzo lubię poznawać czyjeś myśli i psychikę, ale w tym przypadku zachowanie głównej bohaterki od czasu do czasu mnie irytowało ze względu na próby poradzenia sobie z problemami za pomocą alkoholu. Później jednak książka szybko nabiera tempa i staje się "nieodkładalna".

Zdecydowanym plusem "Kobiety w oknie" jest fakt, iż autor dopracował ją pod każdym względem. Oczywiście domyśliłam się kilku rzeczy, ale było również wiele zwrotów akcji, które mnie zachwyciły. A. J. Finn sprawił, że czytelnik mógłby przysiąc, że wie, jak to wszystko się potoczy, usypiając przy tym jego czujność. Gdy już to osiągnął, burzył całą jego teorię, a zdarzenia pędziły w innym kierunku. Dzięki temu przez prawie całą książkę chciałam przelecieć przez nią jak najszybciej, aby nareszcie dowiedzieć się, w jaki sposób wątki się połączą i kto okaże się tym czarnym charakterem.

W pewnym stopniu miałam do czynienia z osobą uzależnioną od alkoholu i bardzo się cieszę, że pisarz poruszył w swoim debiucie ten problem. Dobrze, że ukazał, iż ucieczka od trudów życia za pomocą używek, nie jest żadnym rozwiązaniem. Drinki, wino i tego typu trunki jedynie utrudniają normalne funkcjonowanie, a nie je ułatwiają.

Kolejną kwestią, o której warto wspomnieć, jest internet. W dzisiejszych czasach ludzie nie potrafią bez niego żyć. Publikują tam prywatne treści o tym, co lubią, gdzie są, a nawet, co jedzą. Zapominają jednak, że nie wiedzą, kto jest po drugiej stronie monitora i to czyta. "Kobieta w oknie" między wierszami to pokazuje i to mi się spodobało. Dlaczego? Być może przynajmniej jedna osoba to wyłapie i jej to pomoże.

Czas na ostatnią cechę, o której chciałbym wspomnieć. Ogromnie przypadło mi do gustu to, że autor ustami jednej z postaci wyjaśnił, jakie tropy prowadziły do rozwiązania całej zagadki. Uświadomił mi, że mogłam się tego domyślić. Niestety musiałabym najpierw mieć umysł godny Sherlocka Holmesa.

Książka miała drobne wady, ale również bardzo wiele zalet. Krótkie rozdziały sprawiły, że czytało się ją bardzo szybko i przyjemnie. Zagadka również okazała się porywająca. Stwierdzam więc, że ta książka była bardzo dobra. Niestety mimo wszystko sprzeczałabym się z napisem z okładki, że "na ten thriller czeka cały świat".

booksureourworld.blogspot.com

Anna Fox miała wszystko. Pełna rodzina, szczęśliwe małżeństwo, kariera psychologa dziecięcego-to wszystko sprawiało, że miała powody, aby codziennie wstawać z łóżka z uśmiechem na ustach. Jedenaście miesięcy temu bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Jej życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Pewne wydarzenie sprawiło, że kobieta ma...

więcej Pokaż mimo to