Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Simon Snow rozpoczyna swój ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Zawsze z utęsknieniem czekał na początek roku szkolnego, bo tylko wśród czarodziejów miał przyjaciół. Nie lubił przebywać w świecie Normalnych. Jednak ten rok nie zaczyna się tak, jak inne. Jego odwieczny wróg - Baz, nie wraca do szkoły, a Mag próbuje odesłać go z Watford w ''bezpieczniejsze'' miejsce. A to zaledwie początek, bo Simon jest wybrańcem. I tylko on może pokonać Szarobura.

Nie czytałam Fangirl. A wiem, że to tam po raz pierwszy pojawił się Simon Snow i jego przygody, chociaż nie w takiej formie jak w Nie poddawaj się. Mimo to, bardzo cieszyłam się, kiedy zawitała do mnie ta książka. Byłam niesamowicie ciekawa tego świata, niejako kreowanego na ten, który przypuszczalnie znamy my wszyscy. I chociaż nie przepadam za twórczością tej autorki - postanowiłam spróbować. Co z tego wyszło?

Z początku zapowiadało się naprawdę bardzo ciekawie. Kartka po kartce poznawałam zakamarki tego innego świata czarodziejów. Nie zakochałam się w nim, ale w niektórych sprawach Rainbow Rowell wykazała się pomysłowością. Jednak czasami odnosiłam wrażenie, że nie do końca dopracowała pewne szczegóły, co trochę zakłócało spójność lektury. Nie przypadły mi do gustu również pewne rozwiązania fabularne. Bardzo chciałam w najmniejszym detalu poznać tamtejszy świat, lecz niestety autorka nie skupiła się na nim wystarczająco, przynajmniej dla mnie.

Od połowy książki akcja zaczęła wyczuwalnie przyspieszać i pojawiało się coraz więcej tajemnic oraz zagadek. Jednak gdy patrzyłam wstecz, na pierwszą część tej historii, właściwie nie wiedziałam, co zabrało aż tyle kartek. Mam na myśli to, że nie zawarło się tam aż tyle istotnych rzeczy. Doprowadziło mnie to do wniosku, że książka w pewnych momentach została trochę "przegadana".

Jednak najdziwniejsze odczucia mam w stosunku do wątku romantycznego. Był dla mnie totalnym zaskoczeniem i absolutnie nie spodziewałam się takiego rozwiązania. Lecz nie do końca przypadł mi do gustu. Lubię, gdy uczucia pojawiają się subtelnie i uzasadnienie, a tutaj miałam wrażenie, że to wszystko zjawiło się jakby znikąd. Jak dla mnie, autorka zbyt szybko przeszła od nienawiści do miłości.

Z bohaterami też nie było wcale tak różowo. Na początku naprawdę lubiłam Simona, czyli tego, który grał tu pierwsze skrzypce. Wydawał mi się fajną i całkiem sensowną postacią, chociaż swoje wady też miał. Jednak potem, sama nie wiem dlaczego, stał się całkiem inny. Jakby na jego miejsce wskoczył zupełnie inny charakter. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, ale szkoda, że tak się stało. Inne postacie również były obecne, ale właściwie nie potrafiłam się z nimi zżyć.

Nie poddawaj się okazało się dla mnie zaskoczeniem. W pewnych momentach pozytywnym, a w innych negatywnym. Świat przedstawiony, jaki wykreowała Rainbow Rowell był dość ciekawy, jednak żałuję, że nie mogłam poznać go lepiej. Z początku myślałam, że w mojej końcowej ocenie ta historia będzie musiała zmierzyć z tą, którą zdążyłam pokochać już dawno.

Jednak wiecie co? Postanowiłam nie patrzeć na Nie poddawaj się przez pryzmat Harry'ego Pottera, bo to dwie odrębne i zupełnie inne historie. Mimo początkowych podobieństw. Chociaż zupełnie nie podobało mi się zakończenie i do końca nie poznałam paru szczegółów. Rainbow Rowell nie sprostała moim oczekiwaniom, co do zwykłej, nienawiązującej do niczego książki. Jak wyżej - były dobre momenty i chwile wielkich zaskoczeń, ale to chyba za mało, by zwalić mnie z nóg.

Simon Snow rozpoczyna swój ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Zawsze z utęsknieniem czekał na początek roku szkolnego, bo tylko wśród czarodziejów miał przyjaciół. Nie lubił przebywać w świecie Normalnych. Jednak ten rok nie zaczyna się tak, jak inne. Jego odwieczny wróg - Baz, nie wraca do szkoły, a Mag próbuje odesłać go z Watford w ''bezpieczniejsze''...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Safi i Iseult wpadają w tarapaty. Nieudana zasadzka przysparza im sporych kłopotów. Większych niż mogłyby się spodziewać. Muszą uciekać z Venazy. Jednak ucieczka nie będzie wcale taka łatwa, bo na ich trop wpadł krwiodziej, który nie ustanie póki ich nie zabije. Podczas szalonej próby ratowania swojej skóry, więziosiostry wystawione będą na przeróżne niebezpieczeństwa. Będą zmuszane wrócić do przeszłości. I dowiedzą się czegoś o sobie i o swej magii.

Przyznam się szczerze, od kiedy tylko zobaczyłam pozytywne recenzje Prawdodziejki za granicą, wprost nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu będę mogła przekonać się o jej niezwykłości na własnej skórze. No i czekałam, czekałam i czekałam, aż w końcu mogłam sama przeczytać to cudo! Ale czy od samego początku było tak kolorowo?

Od razu powiem, że nie. Na samych pierwszych stronach czułam się dość niekomfortowo. Przede wszystkim zaskoczyła mnie ilość informacji, jakimi zostałam obrzucona od samego początku. Trochę mnie to przytłoczyło i przez to nie potrafiłam złapać takiego rytmu i porządnie wczytać się w Prawdodziejkę. Jednak teraz już wiem, że to wszystko wynikało wyłącznie z tego, że świat wykreowany przez Susan Dennard został dopracowany w absolutnie każdym stopniu.

Gdy po jakimś czasie zrozumiałam, że cała już jestem w Czaroziemiu, wiedziałam, że coraz trudniej będzie mi się oderwać od lektury. I tak właśnie było. Ta książka jest tak napakowana akcją, że jeśli nie gonią człowieka jakieś śmiertelnie ważne sprawy, to da się spędzić na czytaniu cały dzień. Nawet tego nie zauważając. Ja jednak nadal nie mogę wyjść z podziwu nad tym, jak wspaniałą wyobraźnię musi mieć autorka by stworzyć coś tak wspaniałego... Jak wspomniałam wyżej - dzieło dopracowane w każdym calu!

Musze też pochwalić wątek romantyczny. Jestem nim absolutnie zachwycona i oczarowana! Bardzo doceniam to, gdy autor nie skupia się wyłącznie na nim. Kiedy nie przesłania fabuły. I tu taki właśnie był. Susan Dennard wykreowała go bardzo subtelnie i spokojnie. Bardzo podobało mi się to niewinne i nieświadome zauroczenie, stopniowo przeradzające się coś większego. Naprawdę wielkie brawa!

A tu przechodzę do bohaterów. Absolutnie wspaniałych bohaterów. Bardzo podobała mi się ich kreacja. Większość z nich została okryta tajemnicą, ale było to dobre rozwiązanie. Fajnie było krok po kroku odkrywać ich osobowość. Autorka nie zapomniała również o ich przeszłości, która potrafiła zaskakiwać. Cieszy mnie bardzo to, że nie zapomniała, by stworzyć ich od samego początku, do końca.

Prawdodziejka to niezwykle złożona i momentami dość skomplikowana powieść. Całość jest jednak warta główkowania, do którego chwilami zmusza nas autorka. Idealnie wykreowany świat, tajemnicza magia i wyraziści bohaterowie. Jesteście gotowi na ten magiczny miks?

Safi i Iseult wpadają w tarapaty. Nieudana zasadzka przysparza im sporych kłopotów. Większych niż mogłyby się spodziewać. Muszą uciekać z Venazy. Jednak ucieczka nie będzie wcale taka łatwa, bo na ich trop wpadł krwiodziej, który nie ustanie póki ich nie zabije. Podczas szalonej próby ratowania swojej skóry, więziosiostry wystawione będą na przeróżne niebezpieczeństwa....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trzy zabójstwa. Trzy niewinne dziewczynki. Brak śladów. Minęło już pięć lat, a zagadka nigdy nie została rozwiązana. Dla porucznik Kitt Lundgren to prawdziwa porażka. Wtedy jej życie zaczęło się sypać. Jednak teraz, gdy zabójstwa zaczynają się powtarzać, Kitt myśli tylko o jednym - by w końcu dorwać mordercę. Lecz to może nie być wcale takie łatwe, bo Kitt dostrzega pewne różnice między tą, a dawną sprawą. Wygląda na to, że ma do czynienia z Naśladowcą. Czy porucznik rozwiąże zagadkę zanim będzie za późno? Czy jest wystarczająco silna?

Zabierając się za Naśladowcę właściwie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tą autorką i byłam ciekawa jej twórczości, zwłaszcza, że historia zapowiadała się obiecująco. Niedawno dopiero zaczęłam swoją przygodę z thrillerami i miałam nadzieję, że dalej będę mogła ją kontynuować samymi dobrymi pozycjami. I na szczęście Naśladowca okazał się kolejną świetną książką z tego gatunku.

Już po paru pierwszych stronach wiedziałam, że to będzie Coś przez duże C. I nie pomyliłam się. Erica Spindler z miejsca porwała mnie w wir wydarzeń, ani na moment nie powstrzymując rozpędu, jaki zaczęła nabierać fabuła. Przez całą książkę nie odniosłam wrażenia, że coś się dłuży, czy jakieś wątki znalazły się w treści bez potrzeby. Całość była naprawdę zgrana. Wszystko wynikało z czegoś. Dla każdego elementu znalazłam uzasadnianie. Nie było momentu, w którym mogłabym zastanawiać nad sensem jakiegoś wydarzenia.

Jednak to, co uderzyło mnie w tej książce najbardziej, to niezwykła umiejętność autorki w wodzeniu czytelnika za nos. To było naprawdę niesamowite, jak wiele ślepych zaułków postawiła przede mną. I przed bohaterami. Wiecie, gdy już był taki moment, że byłam niemal pewna, iż wiem kto jest Mordercą Śpiących Aniołków, Erica Spindler z premedytacją roztrzaskiwała moją teorię na małe kawałeczki. I to zdarzało się kilka razy. Po prostu genialnie napisana książka.

Bohaterowie Naśladowcy zostali według mnie bardzo trafnie skreśleni. Autorka przedstawiła najistotniejsze fakty z ich życia, które pomogły mi zwizualizować sobie ich obraz. To jak żyli i kim właściwie byli. Najbardziej zostało to dopracowane u dwóch głównych bohaterek, czyli porucznik Kitt Lundgren i jej partnerki porucznik Mary Catherine Riggio. Bardzo fajnie śledziło się całą historię pod ich skrzydłami. Chciałabym kiedyś poznać więcej śledztw pod ich wodzą.

Naśladowca to niezwykle wciągający i trzymający w napięciu thriller. Do ostatnich stron autorka nie odkrywa, kto właściwie jest sprawcą. Bawi się z bohaterami w kotka i myszkę. I robi to bardzo umiejętnie. Polecam te książkę każdemu, kto choć trochę lubi kryminalne zagadki, bo właśnie ta jest naprawdę genialnie przemyślana. Spędziłam z nią kilka godzin pełnych niepewności i napięcia. A w pewnym momencie już nie potrafiłam jej odłożyć. Po prostu musiałam poznać prawdę.

Zapraszam
secretsofbooks.blogspot.com

Trzy zabójstwa. Trzy niewinne dziewczynki. Brak śladów. Minęło już pięć lat, a zagadka nigdy nie została rozwiązana. Dla porucznik Kitt Lundgren to prawdziwa porażka. Wtedy jej życie zaczęło się sypać. Jednak teraz, gdy zabójstwa zaczynają się powtarzać, Kitt myśli tylko o jednym - by w końcu dorwać mordercę. Lecz to może nie być wcale takie łatwe, bo Kitt dostrzega pewne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Król kruków z początku szedł mi niesamowicie mozolnie. Wszystko totalnie mnie nudziło, a spodziewałam się, że książka okaże się naprawdę dobra, jak głosiły różne czytane przeze mnie pinie. Przez to wszystko stwierdziłam, że czytanie na siłę po prostu się nie opłaca, więc odłożyłam Króla kruków na z powrotem na półkę.
Ale po pewnym czasie do niego wróciłam.
Za drugim razem książka naprawdę zaczęła mi się podobać. Akcja zaczęła nabierać tempa i nie nudziłam się już tak koszmarnie. Mimo tego nudnego początku, na końcu doceniłam to, jak autorka budowała napięcie.

Król kruków z początku szedł mi niesamowicie mozolnie. Wszystko totalnie mnie nudziło, a spodziewałam się, że książka okaże się naprawdę dobra, jak głosiły różne czytane przeze mnie pinie. Przez to wszystko stwierdziłam, że czytanie na siłę po prostu się nie opłaca, więc odłożyłam Króla kruków na z powrotem na półkę.
Ale po pewnym czasie do niego wróciłam.
Za drugim razem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po tę książkę akurat właśnie teraz, bo strasznie potrzebowałam dużej dawki twórczości Colleen Hoover. Nic to jednak nie dało, bo teraz potrzebuje tego znacznie więcej!
Po Nieprzekraczalnej granicy właściwie nie spodziewałam się niczego wielkiego, bo nie bardzo wiedziałam co można by tu jeszcze dodać. Sądziłam, że będzie to po prostu najzwyklejsza w świecie kontynuacja historii miłosnej, wypełniona samymi słodkościami. A jednak autorka po raz kolejny potwierdziła to, że potrafi zaskakiwać. Nie spodziewałam się, że z tą historią da się zrobić jeszcze tak wiele rzeczy.
Zabrakło mi jednak trochę slamu, który tak oczarował mnie w pierwszym tomie.

Sięgnęłam po tę książkę akurat właśnie teraz, bo strasznie potrzebowałam dużej dawki twórczości Colleen Hoover. Nic to jednak nie dało, bo teraz potrzebuje tego znacznie więcej!
Po Nieprzekraczalnej granicy właściwie nie spodziewałam się niczego wielkiego, bo nie bardzo wiedziałam co można by tu jeszcze dodać. Sądziłam, że będzie to po prostu najzwyklejsza w świecie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo zwlekałam z przeczytaniem tej krótkiej historii, bo wiedziałam, że to tylko dodatek i właściwe nie znajdę tam już tej historii, która tak mnie zachwyciła. Jednak nie doceniłam Colleen Hoover. Niespodziewanie zdołała mnie oczarować tym krótkim dodatkiem i historią, jaką w niej zawarła. Kompletnie nie spodziewałam się tak wciągającej książki.

Długo zwlekałam z przeczytaniem tej krótkiej historii, bo wiedziałam, że to tylko dodatek i właściwe nie znajdę tam już tej historii, która tak mnie zachwyciła. Jednak nie doceniłam Colleen Hoover. Niespodziewanie zdołała mnie oczarować tym krótkim dodatkiem i historią, jaką w niej zawarła. Kompletnie nie spodziewałam się tak wciągającej książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno już chciałam poznać Narnię w wersji książkowej, bo w filmowej była mi znana już od dawna. Ciekawa byłam jak to wszystko wygląda na papierze. Czy tak samo przypadnie mi do gustu. Czy jest tak samo genialne. I jest, tylko w nieco inny sposób.
Bardzo lubię wersję filmową i teraz gdy znam już pierwowzór chyba nie chcę go porównywać do ekranizacji. Wg mnie jest zgoła inny i na swój własny sposób niesamowity. Bardzo polubiłam każdy z tomów i bohaterów, których w niej poznałam. Zaskoczyły mnie pewne rzeczy i generalnie wszystko było na plus. Miło będę wspominać całą tę historię.
I uważam, że autor nie mógł wymyślić lepszego zakończenia.

Dawno już chciałam poznać Narnię w wersji książkowej, bo w filmowej była mi znana już od dawna. Ciekawa byłam jak to wszystko wygląda na papierze. Czy tak samo przypadnie mi do gustu. Czy jest tak samo genialne. I jest, tylko w nieco inny sposób.
Bardzo lubię wersję filmową i teraz gdy znam już pierwowzór chyba nie chcę go porównywać do ekranizacji. Wg mnie jest zgoła inny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Długo czekałam, bym w końcu poznać finał tej historii. I teraz, gdy w końcu wiem, jak to wszystko się kończy - jestem naprawdę zadowolona! Michelle Hodkin stworzyła naprawdę rewelacyjny finalny tom! Pełen zaskoczeń, strachu i lęków! Coś niesamowitego!

Długo czekałam, bym w końcu poznać finał tej historii. I teraz, gdy w końcu wiem, jak to wszystko się kończy - jestem naprawdę zadowolona! Michelle Hodkin stworzyła naprawdę rewelacyjny finalny tom! Pełen zaskoczeń, strachu i lęków! Coś niesamowitego!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Piętnastolatek popełnia samobójstwo. Zrozpaczona matka nie chce w to uwierzyć. Jest przekonana, że jej dziecko nie mogło targnąć się na własne życie. Dlatego prosi o pomoc policję. Porucznik Decker zgadza się bliżej przyjrzeć sprawie, która z pozoru wydaje się być oczywista. Jednak to tylko pozory. Im głębiej mężczyzna zagłębia się w życie chłopca, tym więcej znajduje aspektów każących sądzić, że coś tu się nie zgadza. Śledztwo trwa, a na jaw wychodzą nowe szczegóły.

Kończąc tę historię czułam się naprawdę zaskoczona. Bardzo pozytywnie zaskoczona. Zabierając się za tę książkę miałam jakieś swoje wyobrażenia, co do zarysu akcji i chociaż nie do końca się one sprawdziły, to muszę przyznać że to, co zaserwowała Faye Kellerman, okazało się lepsze. Bo tak skomplikowana zagadka nie mogła nie zrobić na mnie wrażenia.

Zabawy z bronią to po pierwsze świetnie skonstruowana i totalnie skomplikowana fabuła. Byłam pod totalnym wrażeniem wypadków, jakie serwowała autorka. Co chwilę rzucała coś innego, co nadawało całości jeszcze większej absurdalności. A po drugie - doskonale trzyma w napięciu. Może nie od samego początku, bo tam akcja się dopiero zawiązywała, ale od jakiegoś momentu wydarzenia zaczęły nabierać takiego rozpędu, że trudno było się oderwać.

Ciekawie poprowadzona narracja dała całej historii fajne i solidne fundamenty. Nie zdradzę na czym to polegało, bo najlepiej się o tym przekonać na własnej skórze. Dodam tylko, że od samego początku zastanawiałam się przez to, co tu tak naprawdę się dzieje.

Jest też jedna rzecz, która mnie drażniła. Dialogi w pewnych momentach nabierały takiego dziwnego wyrazu. Wydawały mi się dość sztuczne. Jakby włożone w usta bohaterów na siłę. Jakby autorka usiłowała zmienić niektórych w ideały w kontekście relacji międzyludzkich. Myślę, że gdyby potraktowała to mniej poważnie i oparła to na naturalności, całość wypadłaby lepiej. To moje jedyne zastrzeżenie.

Mimo to bohaterowie okazali się całkiem interesującym punktem tej historii. Faye Kellerman udało ich się tutaj dopasować. Kilkoro z nich zostało bardzo fajnie nakreślonych i z ciekawością śledziłam ich wzloty i upadki

Zabawy z bronią to naprawdę dobra książka. Ma przemyślaną fabułę, ciekawych bohaterów i przede wszystkim zawiłą zagadkę, której przebieg śledziłam z ogromnym zainteresowaniem. Było tam kilka ostrych i mocnych scen, więc na pewno nie jest to historia dla wszystkich, lecz jeżeli lubicie kryminały i szukacie czegoś, co potrafi wstrząsnąć, to Zabawy z bronią nadadzą się idealnie.

Piętnastolatek popełnia samobójstwo. Zrozpaczona matka nie chce w to uwierzyć. Jest przekonana, że jej dziecko nie mogło targnąć się na własne życie. Dlatego prosi o pomoc policję. Porucznik Decker zgadza się bliżej przyjrzeć sprawie, która z pozoru wydaje się być oczywista. Jednak to tylko pozory. Im głębiej mężczyzna zagłębia się w życie chłopca, tym więcej znajduje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wow. Totalnie mnie zatkało. Spodziewałam się czegoś naprawdę mocnego, ale to przeszło moje oczekiwania. Zastałam w tej ksiażce okropną spiralę emocji. Czasami było źle, niepokojąco, momentami strasznie, ale autora napisała to tak dobrze, że nawet nie wiem jak to opisać.

Wow. Totalnie mnie zatkało. Spodziewałam się czegoś naprawdę mocnego, ale to przeszło moje oczekiwania. Zastałam w tej ksiażce okropną spiralę emocji. Czasami było źle, niepokojąco, momentami strasznie, ale autora napisała to tak dobrze, że nawet nie wiem jak to opisać.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W sumie sama nie wiem, czego spodziewałam się po tej ksiażce, ale... naprawdę mi się podobała. Akcja już od początku ruszyła z kopyta, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Praktycznie cały czas coś się działo. Nie było jakichś zaskakujących zwrotów akcji, ale nie można powiedzieć, że było nudno.
Autorka stworzyła bardzo dobrze skonstruowaną fabułę, w której nie mogłam znaleźć żadnej luki, stawiającej wszystko pod znakiem zapytania.
I wątek romantyczny wprost genialny :>

W sumie sama nie wiem, czego spodziewałam się po tej ksiażce, ale... naprawdę mi się podobała. Akcja już od początku ruszyła z kopyta, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Praktycznie cały czas coś się działo. Nie było jakichś zaskakujących zwrotów akcji, ale nie można powiedzieć, że było nudno.
Autorka stworzyła bardzo dobrze skonstruowaną fabułę, w której nie mogłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Absolutnie genialna!
Podchodząc do tej historii właściwie nie spodziewałam się niczego zwalającego z nóg, a jednak Kat Falls powiła mnie totalnie! Historia w każdym szczególe dopracowana i trzymająca w napięciu! A liczne zaskakujące zwroty akcji nie pozwalają się oderwać!

Absolutnie genialna!
Podchodząc do tej historii właściwie nie spodziewałam się niczego zwalającego z nóg, a jednak Kat Falls powiła mnie totalnie! Historia w każdym szczególe dopracowana i trzymająca w napięciu! A liczne zaskakujące zwroty akcji nie pozwalają się oderwać!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tylu zachwycających recenzjach spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Liczyłam, że Bez słów okaże się jedną z najlepszych książek, jakie miałam okazję czytać. I jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że ta książka nie spełni moich oczekiwań. Dla mnie była po prostu słaba.

Po tylu zachwycających recenzjach spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego. Liczyłam, że Bez słów okaże się jedną z najlepszych książek, jakie miałam okazję czytać. I jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że ta książka nie spełni moich oczekiwań. Dla mnie była po prostu słaba.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ogólny zamysł na fabułę i cały świat pogrążony niejako w apokalipsie jest naprawdę ciekawy i oryginalny. Jednak chyba nie do końca do mnie przemówił. Ciąg wydarzeń jaki zastosowała Susan Ee też nie zrobił na mnie wrażenia, choć czasem czułam zaskoczenie pewnymi faktami. Jest trochę przewidywalności typowej dla młodzieżówek.

Ogólny zamysł na fabułę i cały świat pogrążony niejako w apokalipsie jest naprawdę ciekawy i oryginalny. Jednak chyba nie do końca do mnie przemówił. Ciąg wydarzeń jaki zastosowała Susan Ee też nie zrobił na mnie wrażenia, choć czasem czułam zaskoczenie pewnymi faktami. Jest trochę przewidywalności typowej dla młodzieżówek.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Remigiusz Mróz ponownie obdarował mnie tym, co tak pokochałam w Kasacji! Akcja, cięty język i zawiła intryga. I mimo że Zaginięcie jest naprawdę świetne, to jednak w mojej opinii nie zdołał przebić Kasacji.

Remigiusz Mróz ponownie obdarował mnie tym, co tak pokochałam w Kasacji! Akcja, cięty język i zawiła intryga. I mimo że Zaginięcie jest naprawdę świetne, to jednak w mojej opinii nie zdołał przebić Kasacji.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od momentu, w którym ujrzałam tę pozycję w zapowiedziach byłam niesamowicie podekscytowana. Czytając opis, wyobrażałam sobie wyrachowany i bezlitosny świat okraszony blaskiem fleszy i gorącym słońcem Los Angeles z milionami intryg, które będą spędzać mi sen z powiek. Jednak gdy już dorwałam się do książki to wszystko, co zdążyło zagnieździć się w mojej wyobraźni zastałam uformowane w kształt, który nie do końca do mnie przemówił.

W gorącym Hollywood dla miejscowych nastolatków nastał gorący okres. Pewien biznesmen ogłasza konkurs na promotorów swoich klubów, by przyciągnąć do nich jeszcze więcej żądnych przygód młodych ludzi. Na uczestników konkursu czeka spora nagroda, ale czy ich niemałe wysiłki i pozornie dobra zabawa są warte konsekwencji, jakie to wszystko ze sobą niesie? Aster, Tommy i Layla wkrótce będą mieli szansę poznać tę nową, mroczną odsłonę sławnego Hollywood.

Zaczynając czytać tę książkę, już od początku spodziewałam się mocnego akcentu. I chociaż go nie dostałam, to obdarzyłam Alyson Noël pewną dozą zaufania, licząc na to, że wkrótce zrekompensuje mi to zawrotną akcją, która nie pozwoli mi się oderwać. Jednak z każdą kolejną stroną i z każdym kolejnym rozdziałem, powoli zaczynało do mnie docierać, że w tym temacie nie czeka na mnie już wiele emocji. W efekcie tego Niezrównani okazali się dla mnie sporym rozczarowaniem.

Wszystko w tej książce wydawało mi się puste. Cała ta otoczka z celebrytami i panującym na nich szałem była dla mnie totalnie bez sensu. Może autorce zależało na tym, żeby wyodrębnić ten nie mający żadnego oparcia w logice obłęd na punkcie sławy. Jednak moim zdaniem zobrazowała to zbyt dosadnie. Mimo że w rzeczywistości tak jest, to czytanie o tym bynajmniej nie zakrawało na przyjemność. Liczyłam ze strony autorki na jakiś element, który skutecznie by to ubarwił, aby całość była bardziej przystępna dla czytelnika. I nie doczekałam się.

Postacie, z którymi miałam okazję spotkać się w tej książce, były jedną z najgorszych rzeczy, jaką w niej zastałam. Nie wydaje mi się, żeby autorka przywiązała do nich większą wagę, zamiast tego skupiając się na coraz to mocniejszym komplikowaniu fabuły. Aster okazała się rozpuszczoną, bogatą panienką żądną sukcesu i sławy. I nie miało dla niej znaczenia jak osiągnie swój cel, nawet jeśli miałaby iść po trupach. Tommy początkowo zyskał moją sympatię, ale później stopniowo zaczął ją tracić, stając się coraz bardziej niezdecydowanym bohaterem. A Layla była tą irytującą bohaterką, która miała dość udane życie, a na własne życzenie zaczynała je niszczyć.

Niezrównani są dla mnie książką z niewykorzystanym potencjałem. Zarys fabuły przemówił do mnie, a z całą historią mogłoby stać się to samo, gdyby nie wykonanie. Docierając do końca zaczynałam odnosić wrażenie, że Alyson Noël przesadziła z tymi tajemnicami okalającymi fabułę. Zwykle bardzo lubię zawiłości w książkach, ale taki przesyt zaczynał mnie męczyć. Powodowało to, że chciałam tę książkę skończyć jak najszybciej, ale nie tylko po to, aby poznać odpowiedzi (chociaż i tak ich nie uzyskałam), ale również po to, by mieć to już za sobą.

I chociaż spotkanie z Alyson Noël zaliczam do nieudanych, to niezaprzeczalnie zdobyła moją uwagę jedną rzeczą. Mianowicie tytuły rozdziałów były tytułami piosenek. Przeróżnych utworów. I to bez wątpienia było jednym z nielicznych plusów tej książki. Ale czy dla tej śladowej ilości pozytywów warto sięgnąć po tę książkę? Raczej nie. Chyba że macie ochotę na coś szczególnie mało wymagającego.

secretsofbooks.blogspot.com/

Od momentu, w którym ujrzałam tę pozycję w zapowiedziach byłam niesamowicie podekscytowana. Czytając opis, wyobrażałam sobie wyrachowany i bezlitosny świat okraszony blaskiem fleszy i gorącym słońcem Los Angeles z milionami intryg, które będą spędzać mi sen z powiek. Jednak gdy już dorwałam się do książki to wszystko, co zdążyło zagnieździć się w mojej wyobraźni zastałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę nie wiem do końca, co mogłabym o Zdradzie napisać. Podchodziłam do niej z pewnym podekscytowaniem, bo dobrze pamiętałam jakie wrażenie wywarł na mnie tom pierwszy. I liczyłam, że takie same emocje wyzwoli we mnie drugi tom. A jednak tak się nie stało. Sama nie wiem, co się nie zgrało, bo fabuła naprawdę mi się podobała. Ale często czytałam na siłę. I po wielu recenzjach liczyłam na totalnie emocjonujące zakończenie. I emocjonujące było, ale chyba spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego.

Naprawdę nie wiem do końca, co mogłabym o Zdradzie napisać. Podchodziłam do niej z pewnym podekscytowaniem, bo dobrze pamiętałam jakie wrażenie wywarł na mnie tom pierwszy. I liczyłam, że takie same emocje wyzwoli we mnie drugi tom. A jednak tak się nie stało. Sama nie wiem, co się nie zgrało, bo fabuła naprawdę mi się podobała. Ale często czytałam na siłę. I po wielu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdy zaczynałam czytać trzeci tom Szklanego tronu, wiele rzeczy mnie zastanawiało, wielu wątków nie rozumiałam. Od czasu, gdy skończyłam czytać Koronę w mroku, sporo istotnych spraw uleciało z mojej pamięci. I przez kilka, może kilkanaście rozdziałów zastanawiałam się, co tak mnie urzekło w Sarze J. Maas, bo nie potrafiłam ponownie tego dostrzec. Ale w swoim czasie autorka przypomniała mi za co tak ją uwielbiam !
Mistrzostwo!

Gdy zaczynałam czytać trzeci tom Szklanego tronu, wiele rzeczy mnie zastanawiało, wielu wątków nie rozumiałam. Od czasu, gdy skończyłam czytać Koronę w mroku, sporo istotnych spraw uleciało z mojej pamięci. I przez kilka, może kilkanaście rozdziałów zastanawiałam się, co tak mnie urzekło w Sarze J. Maas, bo nie potrafiłam ponownie tego dostrzec. Ale w swoim czasie autorka...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pół wieku na czarno Marek Cieślak, Wojciech Koerber
Ocena 7,6
Pół wieku na c... Marek Cieślak, Wojc...

Na półkach: , , ,

Nie czytam biografii. Jakoś nigdy nie interesowało mnie poznawanie życiorysu osób w jakiś sposób znanych czy sławnych. Ale dla tej zrobiłam wyjątek. A dlaczego? Wspominałam kiedyś, że kocham żużel? Zawodników. Atmosferą towarzyszącą zawodom. Ten żużlowy światek, tylko dla niektórych znany od podszewki. I przede wszystkim za emocje, jakie ze sobą speedway niesie. A gdy połączyć mój ukochany sport z tak samo przeze mnie uwielbianym słowem pisanym - od razu wiedziałam, że to będzie coś. Coś przez duże C. I takie było.


Pół wieku na czarno to żużel oczami Marka Cieślaka, czyli człowieka znanego wszystkim miłośnikom czarnego sportu, jako byłego zawodnika i trenera z niekwestionowanymi sukcesami. W swojej biografii opowiada nam, jak to wszystko się zaczęło. Jak ruszyła jego kariera i jak się potoczyła. Znalazł też miejsce dla wielkich zawodników, którzy zapisali się na kartach historii tego sportu. Wyjaśnił kontrowersje krążące wokół swojej osoby. Nakreślił swoją pracę jako trenera w klubach, jak i również w reprezentacji. Jednym słowem - zawarł to, co taki ktoś jak ja, chciał tam znaleźć.


My, jako wierni fanatycy speedwaya, posiadamy wiedzę tylko o tym, co ujrzymy na scenie. Ale co dzieje się, gdy przedstawienie dobiegnie końca, a aktorzy zejdą z areny? Między innymi właśnie to przedstawia nam Marek Cieślak. Ukazuje kulisy dotąd większości nieznane. Przedstawia obraz niejednokrotnie wywołujący uśmiech na twarzy, ale nie zapomina o mankamentach nie jednorkotnie mających miejsce w tym sporcie. Dramaty, jakie niosą ze sobą kontuzje i śmiertelne wypadki na torze, które za każdym razem wstrząsały żużlowym światem. Bo żużel to piękno, które w swojej cudowności może okazać się dla wielu zgubne.


Pokłony należą się Wojciechowi Koerberowi, który spisał słowa Cieślaka. Z początku bałam się, że strasznie opornie będzie szło mi pochłanianie tak ciągłego tekstu, jakim jest właśnie biografia, ale Pół wieku na czarno jest przeciwieństwem mojego wyobrażenia o biografiach. Być może za sprawą niezwykle interesującego mnie tematu w niej zawartego, a być może właśnie Wojciecha Koerbera. W każdym razie uważam, że wykonał kawał dobrej roboty.


Cudownie było czytać o tym, co każdego roku, od kwietnia do października na okrągło nakręca moje życie i wokół czego kręci się wówczas nie tylko mój świat. Jestem bardzo szczęśliwa, że miałam szansę uzupełnić swoją żużlową wiedzę o rzeczy, o których nie miałam dotąd pojęcia. Marek Cieślak to osoba z ogromną wiedzą w obrębie tej dyscypliny, ale też zwykły człowiek, który oddaje się swoim pasjom, takich jak jazda na rowerze. Dopóki nie przeczytałam tej książki nie miałam pojęcia, że człowiek w jego wieku jest w stanie pokonywać na rowerze siedemdziesiąt kilometrów dziennie! Niesamowite.

Nie czytam biografii. Jakoś nigdy nie interesowało mnie poznawanie życiorysu osób w jakiś sposób znanych czy sławnych. Ale dla tej zrobiłam wyjątek. A dlaczego? Wspominałam kiedyś, że kocham żużel? Zawodników. Atmosferą towarzyszącą zawodom. Ten żużlowy światek, tylko dla niektórych znany od podszewki. I przede wszystkim za emocje, jakie ze sobą speedway niesie. A gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie myślałam, że Imperium ognia będzie w stanie przebić się przez moje naprawdę gigantyczne oczekiwania, ale cóż... Przebiło się. I to z hukiem!

Nie myślałam, że Imperium ognia będzie w stanie przebić się przez moje naprawdę gigantyczne oczekiwania, ale cóż... Przebiło się. I to z hukiem!

Pokaż mimo to