-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Tak jak niemal rok temu, byłam zachwycona debiutem kryminalnym Małgorzaty Oliwii Sobczak, tak teraz, gdy w moje ręce trafiła kontynuacja "Czerwieni",druga część serii- Kolory zła, czyli "Czerń", historia się powtarza.
Chociaż jak teraz sobie myślę nie do końca, bo najnowsza książka autorki wydaje mi się być jeszcze lepsza.
I bardzo mnie to cieszy, bo oczekiwania miałam bardzo duże.
Już sam początek buduje napięcie, a dalej jest tylko lepiej.
Oszczędzę Wam szczegółowego opisu fabuły, bo nie chciałabym niechcący zaspojlerować wydarzeń z poprzedniego tomu.
Zdecydowanym plusem jest klimat jaki panuje w tej części. Kaszuby, wydawać by się mogło, że tu, w niewielkim spokojnym miasteczku nic strasznego nie powinno się zdarzyć, nic bardziej mylnego.
Gdy znika trzynastoletnia dziewczynka, a w niedługim czasie jej zwłoki okaleczone w dość nietypowy sposób zostają znalezione w lesie, nikt nie ma wątpliwości, że trzeba szybko zacząć działać.
A wkrótce znika kolejne dziecko...
Niewielka społeczność, tajemnice i demony przeszłości, które nie pozwalają o sobie zapomnieć. To wszystko składa się na bardzo ciekawą i wciągającą powieść. Autorka wie jak zaciekawić czytelnika, nie tylko fabułą, ale też sposobem w jaki historia została przedstawiona.
Szczerze Wam polecam zapoznanie się z twórczością autorki, a na pewno nie pożałujecie.
Tak jak niemal rok temu, byłam zachwycona debiutem kryminalnym Małgorzaty Oliwii Sobczak, tak teraz, gdy w moje ręce trafiła kontynuacja "Czerwieni",druga część serii- Kolory zła, czyli "Czerń", historia się powtarza.
Chociaż jak teraz sobie myślę nie do końca, bo najnowsza książka autorki wydaje mi się być jeszcze lepsza.
I bardzo mnie to cieszy, bo oczekiwania miałam...
Trzeci tom serii chełmżyńskiej, tak jak poprzednie dwa sprawił, że po raz kolejny nie miałam ochoty robić nic innego jak tylko czytać, czytać i czytać.
Robert Małecki ma niesamowity dar, nie tylko do pisania, ale też do tego, że potrafi w magiczny sposób zaszczepić między czytelnikiem, a bohaterami niewidzialną więź.
W każdym z nas tkwi jakaś zadra. Zadra, która uwiera, nie pozwala o sobie zapomnieć, a pozbycie się jej nie jest proste i niejednokrotnie sprawia ból.
Podobno czas pozwala przyzwyczaić się do tego bólu, jednak droga jest bardzo długa.
Wie o tym Bernard Gross. Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, i kładzie się cieniem na teraźniejszość. Mężczyzna próbuje rozwikłać zagadkę odnalezionych w pobliskim lesie kości, śledztwo nie jest proste, a chętnych do pomocy jak na lekarstwo.
Nic nie jest oczywiste.
Jak zwykle wątek kryminalny autor dopracował w każdym szczególe. Jest chłód, mrok, wiele niewiadomych. Dodatkowy plus za tło obyczajowe, które wciąga i wywołuje ogrom emocji.
W "Zadrze" znajdziecie to czego oczekujecie od dobrego kryminału, czyli zbrodnię, zawiłe śledztwo i tajemnice, a dodatkowo w tle rodzące się uczucie i dylematy moralne.
Wielu podejrzanych, wiele mylnych tropów, a gdy docieramy do rozwiązania, myślimy sobie - Panie Małecki to się Panu udało. Brawo 👏
Trzeci tom serii chełmżyńskiej, tak jak poprzednie dwa sprawił, że po raz kolejny nie miałam ochoty robić nic innego jak tylko czytać, czytać i czytać.
Robert Małecki ma niesamowity dar, nie tylko do pisania, ale też do tego, że potrafi w magiczny sposób zaszczepić między czytelnikiem, a bohaterami niewidzialną więź.
W każdym z nas tkwi jakaś zadra. Zadra, która uwiera, nie...
Czytając blurb tej książki byłam niemal pewna, że to będzie czytelniczy strzał w 10!
Uwielbiam historie, gdzie akcja rozgrywa się między małżonkami, gdzie są tajemnice i sekrety.
I faktycznie, początek bardzo mnie zaciekawił i to zainteresowanie utrzymywało się jeszcze przez kilkadziesiąt stron, aby w pewnym momencie zamienić się w totalne znużenie.
"Nic o mnie nie wiesz" E.G.Scott jest idealnym przykładem na to, w jaki sposób można zmarnować potencjał drzemiący w książce.
Pomysł na fabułę był bardzo ciekawy, niestety sam pomysł nie wystarczy. To co na początku mnie zaciekawiło, w żaden sposób nie zostało rozwinięte w takim stopniu, abym czuła się zaintrygowana, a szkoda.
Nawet główni bohaterowie z dość paskudnymi chatakterami nie dali rady utrzymać napięcia, na które tak bardzo liczyłam.
No i to co postawiło krzyżyk na tej powieści to zakończenie. Nie wiem, ale zupełnie do mnie nie przemówiło, wręcz poczułam się trochę rozbawiona.
Na tą chwilę jest to moje największe rozczarowanie w tym roku.
Czytając blurb tej książki byłam niemal pewna, że to będzie czytelniczy strzał w 10!
Uwielbiam historie, gdzie akcja rozgrywa się między małżonkami, gdzie są tajemnice i sekrety.
I faktycznie, początek bardzo mnie zaciekawił i to zainteresowanie utrzymywało się jeszcze przez kilkadziesiąt stron, aby w pewnym momencie zamienić się w totalne znużenie.
"Nic o mnie nie wiesz"...
Ach, jak mi się dobrze czytało tę książkę. Shari Lapena znowu kupiła mnie swoją powieścią. "Ktoś kogo znamy" to historia, gdzie znajdziemy małą społeczność, skrzętnie skrywane sekrety, morderstwo i wielu podejrzanych, czyli wszystko to co uwielbiam.
W małym miasteczku wychodzi na jaw, że ktoś niepostrzeżenie wkradł się do kilku domów, i co prawda nic nie ukradł, ale nie oparł się pokusie poszperania w komputerach właścicieli.
Co takiego w nich znalazł, że mieszkańcy zaczynają się bać?
Wkrótce dochodzi do morderstwa, jak dużą wiedzę posiada tajemniczy włamywacz?
Czy wie na tyle dużo, aby wskazać mordercę?
Przyznaję, że ciężko mi było wskazać sprawcę, bo autorka tak wykreowała bohaterów, że każdy wydawał mi się zdolny do morderstwa, a co więcej, każdy mógł mieć motyw.
Nie mam się tu do czego przyczepić, Shari Lapena doskonale wie jak zaciekawić czytelnika, jak sprawić, że po rozłożeniu książki ma się ochotę jak najszybciej do niej wrócić.
No cóż, wychodzi na to, że oficjalnie mogę wpisać tę autorkę na listę moich ulubionych pisarzy.
Ach, jak mi się dobrze czytało tę książkę. Shari Lapena znowu kupiła mnie swoją powieścią. "Ktoś kogo znamy" to historia, gdzie znajdziemy małą społeczność, skrzętnie skrywane sekrety, morderstwo i wielu podejrzanych, czyli wszystko to co uwielbiam.
W małym miasteczku wychodzi na jaw, że ktoś niepostrzeżenie wkradł się do kilku domów, i co prawda nic nie ukradł, ale nie...
Nastawiłam się na thriller, i szczerze mówiąc nie do końca jestem przekonana czy "Piękne zło" Annie Wars nim jest, ale jest to chyba pierwszy raz kiedy nie mam o to żalu, bo ta historia to bardzo, bardzo dobry dramat obyczajowy, który wciąga od samego początku.
Poznajemy historię Maddie, Iana oraz Jo.
Jest ona przedstawiona z kilku perspektyw i umieszczona w różnych ramach czasowych.
Maddie jest dziennikarką i od zawsze chciała ochłonąć życie pełnymi garściami. Gdy opuściła rodzinne Kansas i wyruszyła do Europy Wschodniej była pewna, że właśnie w tych regionach chce spędzić najbliższy czas,
a do tego całkiem blisko miała do swojej najbliżej przyjaciółki Joanny, która zajmowała się niesieniem pomocy dla uchodźców.
I w pewnym momencie na ich drodze pojawia się Ian. Mężczyzna, który służy w brytyjskiej armii i wyjeżdża na niebezpieczne misje. Mężczyzna u którego doświadczenie obecności śmierci, nieustannego strachu i zagrożenia, odbija się na jego psychice.
Mijają lata.
Co takiego wydarzyło się na przestrzeni czasu, że pewnego dnia pracownik centrum ratunkowego odbiera dramatyczny telefon z błaganiem o pomoc?
Podobała mi się ta historia, podobali mi się bohaterowie, bardzo wyraziści, prawdziwi, niepokojący. Jest przyjaźń, morderstwo, są kłamstwa i tajemnice.
Autorka wyśmienicie nakreśliła ich portrety psychologiczne, lęki i oczekiwania.
Do samego końca nie wiedziałam co mam myśleć, komu wierzyć, i przyznaję, że dałam się zaskoczyć.
Nastawiłam się na thriller, i szczerze mówiąc nie do końca jestem przekonana czy "Piękne zło" Annie Wars nim jest, ale jest to chyba pierwszy raz kiedy nie mam o to żalu, bo ta historia to bardzo, bardzo dobry dramat obyczajowy, który wciąga od samego początku.
Poznajemy historię Maddie, Iana oraz Jo.
Jest ona przedstawiona z kilku perspektyw i umieszczona w różnych...
Już po raz szósty dałam się zaprosić Ann Cleeves na Szetlandy i znów była to bardzo udana podróż, pełna tajemnic, nieoczywistości i wspaniałe wykreowanych bohaterów.
Tym razem Jimmy Perez będzie musiał zmierzyć się z zagadkową śmiercią jednej z kobiet, która przybyła na wesele na wyspę Unst.
Jej ciało wypływa na powierzchnię małego jeziora obok klifu, a tym samym ożywa miejscowa legenda o duchu dziecka, które utonęło w tym samym miejscu przed wielu laty.
Co wspólnego ze śmiercią kobiety mają wydarzenia z przeszłości?
Odnoszę wrażenie, że im dalszy tom serii Szetlandzkiej czytam, tym jest lepiej. Nie potrafię Wam dokładnie powiedzieć co mnie tak do niej ciągnie. Ktoś mógłby zarzucić tej serii brak dynamiki, jednak właśnie to niespieszne tempo, senność szetlandów i niepowtarzalny klimat tak bardzo do mnie przemawiają, że sama jestem w szoku, bo zazwyczaj wolę jak tempo akcji jest dość szybkie. Ale to właśnie pióro Ann Cleeves, to w jaki sposób potrafi stworzyć aurę tajemniczości, oraz sposób nakreślenia postaci jest chyba kluczem do mojej fascynacji tą serią. Bo ją nie tylko się czyta, ale smakuje wszystkimi zmysłami. Autorka potrafi w doskonały sposób oddać panujący tam kapryśny klimat do tego stopnia, że jesteśmy w stanie poczuć smaganie porwistego wiatru na twarzy czy otulającą nas gęstą mgłę.
Niezmiernie się cieszę, że przede mną jeszcze dwa tomy, i coś czuję, że ciężko mi będzie pożegnać się z bohaterami z Szetlandów, ale o tym będę myśleć za jakiś czas...
Już po raz szósty dałam się zaprosić Ann Cleeves na Szetlandy i znów była to bardzo udana podróż, pełna tajemnic, nieoczywistości i wspaniałe wykreowanych bohaterów.
Tym razem Jimmy Perez będzie musiał zmierzyć się z zagadkową śmiercią jednej z kobiet, która przybyła na wesele na wyspę Unst.
Jej ciało wypływa na powierzchnię małego jeziora obok klifu, a tym samym ożywa...
Czy może być coś lepszego dla czytelnika, niż fakt, że kontynuacja powieści jest jeszcze lepsza od pierwszej części?
Myślę, że nie, i tak jest w przypadku "Ukrytych ciał" Caroline Kepnes.
Po raz kolejny Joe Goldberg nie zawodzi. Tym razem ogarnięty obsesją na punkcie pewnej dziewczyny wyrusza do Los Angeles, ale teraz jest mądrzejszy, ostrożniejszy, w końcu uczy się na własnych błędach, ale czy na pewno?
W dalszym ciągu, bez mrugnięcia okiem pozbywa się każdego kto stanie mu na drodze w osiągnięciu celu...
Czarujący, bystry i bardzo inteligentny - a jednak morderca, mimo wszystko zaskarbił sobie moją sympatię.
Autorka stanęła na wysokości zadania. Historia jest intrygująca, wciągająca, a zwroty akcji zaskakują. Bardzo dobrze się bawiłam czytając "Ukryte ciała" i teraz nie pozostaje mi nic innego jak zacząć oglądać kolejny sezon serialu, i czekać na kolejną część, bo nie wyobrażam sobie, aby ta historia skończyła się w ten sposób.
Czy może być coś lepszego dla czytelnika, niż fakt, że kontynuacja powieści jest jeszcze lepsza od pierwszej części?
Myślę, że nie, i tak jest w przypadku "Ukrytych ciał" Caroline Kepnes.
Po raz kolejny Joe Goldberg nie zawodzi. Tym razem ogarnięty obsesją na punkcie pewnej dziewczyny wyrusza do Los Angeles, ale teraz jest mądrzejszy, ostrożniejszy, w końcu uczy się na...
Na kolejną część serii Szetlandzkiej czekałam jak na żadną inną. A wszystko to za sprawą zakończenia z jakim zostawiła mnie autorka w poprzednim tomie.
Co ja Wam mogę napisać o "Martwej wodzie"?
Chyba tylko tyle, że Ann Cleeves po raz kolejny stworzyła wspaniałą kryminalną powieść, która pochłonęła mnie bez reszty.
Uwielbiam wracać na Szetlandy by w towarzystwie Jimmiego Pereza, wśród małej społeczności tropić mordercę, jednak tym razem to nie on jest głównym dowodzącym w śledztwie. Willow Reeves - młoda detektyw o dość mocnym charakterze, będzie musiała wgryźć się w lokalną społeczność i z pomocą sierżanta Sandy'ego Wilsona znaleźć zabójcę dziennikarza Jerry'ego Markhama, którego ciało zostaje znalezione w łodzi.
Tajemnice, spekulacje, gęsta atmosfera oraz duszny klimat Szetlandów, gwarantują wspaniałą czytelniczą ucztę. I tak jak wspomniałam już przy poprzednich częściach, nie spodziewajcie się tu akcji pędzącej na łeb na szyję, to jest seria, którą należy się delektować, bo właśnie wtedy najlepiej smakuje.
Na kolejną część serii Szetlandzkiej czekałam jak na żadną inną. A wszystko to za sprawą zakończenia z jakim zostawiła mnie autorka w poprzednim tomie.
Co ja Wam mogę napisać o "Martwej wodzie"?
Chyba tylko tyle, że Ann Cleeves po raz kolejny stworzyła wspaniałą kryminalną powieść, która pochłonęła mnie bez reszty.
Uwielbiam wracać na Szetlandy by w towarzystwie Jimmiego...
Już jutro premiera książki, o której słyszeli już chyba wszyscy, mowa tu o "Szeptaczu" Alexa Northa.
Uwielbiam klimatyczne książki, w których czai się zło, mrok, zagadka, które swoją treścią wywołają gęsią skórkę na moim ciele. I właśnie tak zapowiadany był "Szeptacz. Miała być to przerażająca lektura, której nie będę w stanie odłożyć. Nie pozostało mi nic innego jak z wielkim entuzjazmem rozpocząć przygodę z tą historią.
I co ja Wam mogę napisać będąc już po lekturze?
Alex North ze swoim "Szeptaczem" wskakuje na półkę moich ulubionych powieści!
I choć przyznaję, że niestety podczas czytania nie poczułam obiecanych mi emocji, jak się okazało, uczucie lekkiego niepokoju jakie mi towarzyszyło w zupełności mnie usatysfakcjonowało.
Czym więc ta książka tak mnie zadowoliła?
Tym w jaki sposób została napisana. Tym jak zostali wykreowani bohaterowie ( w szczególności Jake) Tym, że były tu momenty które nie tylko mnie zaniepokoiły, ale też wzruszyły. Ja wiem, że oczekując mocnego thrillera, niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni, ja do nich nie należę, bo mimo wszystko dostałam naprawdę kawał dobrej historii, która jest utrzymana w takiej konwencji, jaką bardzo lubię. Ktoś powie- dużo tu obyczajówki, może i tak, ale za to w najlepszym wydaniu.
Już jutro premiera książki, o której słyszeli już chyba wszyscy, mowa tu o "Szeptaczu" Alexa Northa.
Uwielbiam klimatyczne książki, w których czai się zło, mrok, zagadka, które swoją treścią wywołają gęsią skórkę na moim ciele. I właśnie tak zapowiadany był "Szeptacz. Miała być to przerażająca lektura, której nie będę w stanie odłożyć. Nie pozostało mi nic innego jak z...
"Psychoza" Alfreda Hitchcocka, i słynna scena pod prysznicem to już klasyka gatunku. A dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper, w moje ręce trafiła papierowa wersja tej powieści.
Mary Crane, pracująca w biurze kobieta pewnego dnia postanawia ukraść że swojego miejsca pracy 40 tysięcy dolarów i uciec do ukochanego, z którym planuje przyszłość. Długa i wyczerpująca podróż oraz fatalne warunki do jazdy wymusiły na niej odpoczynek. I tym sposobem trafia do motelu prowadzonego przez Normana Batesa i jego matkę.
Okazuje się, że ta dwójka to najgorsze co mogło ją spotkać podczas tej ucieczki...
Byłam bardzo ciekawa co zrobi na mnie większe wrażenie: kultowa już ekranizacja czy książka?
I po lekturze ciężko mi się zdecydować, bo obie wersje mają ten niepowtarzalny klimat, który uwielbiam w thrillerach.
Robert Bloch stworzył świetną historię. Brak tu zbędnych opisów, udziwnień jest konkretnie i na temat, co wpływa na wiarygodność przedstawionych wydarzeń. Na dużą uwagę zasługuje postać Normana, która wcale nie jest taka oczywista jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Autor w znakomity sposób przedstawia nie tylko jego poczynania, ale też myśli jakie mu towarzyszą.
Jak dla mnie jest to bardzo dobry thriller (zważywszy na to, że swoją premierę miał 60 lat temu)
A dodatkowym smaczkiem jest ciekawe posłowie Wiesława Kota.
Naprawdę warto przeczytać.
A kto nie oglądał filmu na pewno będzie zaskoczony i usatysfakcjonowany zakończeniem.
"Psychoza" Alfreda Hitchcocka, i słynna scena pod prysznicem to już klasyka gatunku. A dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper, w moje ręce trafiła papierowa wersja tej powieści.
Mary Crane, pracująca w biurze kobieta pewnego dnia postanawia ukraść że swojego miejsca pracy 40 tysięcy dolarów i uciec do ukochanego, z którym planuje przyszłość. Długa i wyczerpująca podróż oraz...
Ktoś pyta: nawiedzony dom?
Pierwsza moja myśl - Amityville.
Pamiętam, że horror z 1979 roku, o takim samym tytule zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Teraz dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper w moje ręce trafiła książka "Amityville horror", która opowiada historię rodziny Lutz.
Wprowadzili się oni do domu przy Ocean Avenue 112, 18 grudnia 1975 roku i spędzili w nim dokładnie 28 dni...
Ta książka, to niejako wspomnienie/odtworzenie zdarzeń, na podstawie opowieści Georga, Kathleen Luz, oraz innych świadków jakie miały miejsce w tym domu.
Nie należę do specjalnie strachliwych osób, jednak fakt, że ta historia oparta jest na prawdziwych wydarzeniach sprawił, że podczas czytania niejednokrotnie przechodziły mnie dreszcze.
To co przeżyła ta rodzina jest przerażające i nie życzę nikomu, aby doświadczył kiedykolwiek podobnych przeżyć.
To zdecydowanie obowiązkowa lektura dla miłośników literatury grozy, i po raz kolejny się powtórzę, ale ta książka jest tak przepięknie wydana, że nie mogę się na nią napatrzeć 🙈😍
Ktoś pyta: nawiedzony dom?
Pierwsza moja myśl - Amityville.
Pamiętam, że horror z 1979 roku, o takim samym tytule zrobił na mnie ogromne wrażenie.
Teraz dzięki uprzejmości Wydawnictwa Vesper w moje ręce trafiła książka "Amityville horror", która opowiada historię rodziny Lutz.
Wprowadzili się oni do domu przy Ocean Avenue 112, 18 grudnia 1975 roku i spędzili w nim dokładnie...
"Kasztanowy ludziku, wejdź do środka. Kasztanowy ludziku, wejdź do środka. Czy masz jakieś kasztany - dzisiaj dla mnie? Bardzo dziękuję..."
Wielkimi krokami, bo już 2 października zbliża się premiera książki, "Kasztanowy ludzik" to debiutancka powieść Sørena Sveistrupa, autora scenariusza serialu "The Killing"
Trzeba przyznać, że książka zaczyna się konkretnie. To co autor serwuje nam na samym początku, zapowiada niezwykle krwistą i pełną napięcia powieść, a ja takie lubię najbardziej. Czy faktycznie tak było?
Tak, ale nie do końca.
Nie ukrywam, że wciągnęłam się w tę historię od pierwszego zdania.
Tajemniczy psychopata dokonuje makabrycznych zbrodni, pozostawiając na miejscu kasztanowe ludziki. I te zbrodnie są nie lada gratką, dla miłośników tego gatunku.
Mamy więc, tajemnicę, pełen napięcia wyścig z czasem oraz bohaterów, którzy próbują zapobiec kolejnym morderstwom.
Rozdziały nie ciągną się przez kilkadziesiąt stron, są takie w sam raz.
Fabuła jest naprawdę dobrze przemyślana i ciekawa. Co do bohaterów mam lekko mieszane uczucia, żaden z nich mnie nie zachwycił, ale nie będę się czepiać, bo w ogólnym rozrachunku wypadają na plus.
I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że po fantastycznym początku dalej napięcie trochę siadło, a akcja spowolniła przez co cała historia zaczęła mi się nieco dłużyć, by za jakiś czas znów ruszyć z kopyta. Nie lubię takiej nierównej akcji, wybija mnie to z rytmu i ciężko mi później taką książkę ocenić. Dodatkowo będąc już po lekturze i patrząc na gabaryty tej powieści uważam, że gdyby jej przyciąć jakieś 100 stron dobrze by to wpłynęło zarówno na stronę wizualną jak i treść.
Podsumowując: "Kasztanowy ludzik", to naprawdę udany debiut, może jest tu kilka elementów, które mi nie do końca podeszły, ale nie przeszkadzały mi do tego stopnia, żebym była na nie. Myślę, że jest to thriller po który warto sięgnąć, i wyrobić sobie swoje zdanie. Mogę tylko zapewnić, że mimo tych małych zgrzytów nie będzie, to stracony czas.
"Kasztanowy ludziku, wejdź do środka. Kasztanowy ludziku, wejdź do środka. Czy masz jakieś kasztany - dzisiaj dla mnie? Bardzo dziękuję..."
Wielkimi krokami, bo już 2 października zbliża się premiera książki, "Kasztanowy ludzik" to debiutancka powieść Sørena Sveistrupa, autora scenariusza serialu "The Killing"
Trzeba przyznać, że książka zaczyna się konkretnie. To co...
Steve Cavanagh swoją najnowszą książką będzie chciał Was wkręcić, czy mu się to uda?
Nie będę tu wchodzić w szczegóły, bo nie chciałabym Wam zbyt wiele zdradzić i tym samym popsuć zabawy.
Jedno jest pewne, ja się dałam nabrać do tego stopnia, że w pewnym momencie nie byłam pewna kto jest kim, i o co tak naprawdę chodzi.
"Wkręceni" to pełna zwrotów akcji powieść, gdzie niczego nie możecie być pewni.
Świetne kreacje bohaterów, nieprzewidywalna akcja, oraz lekkość z jaką czyta się tę książkę sprawiło, że miałam ochotę jak najdłużej się nią cieszyć, a jednocześnie chciałam się dowiedzieć w co pogrywa ze mną autor, a robił to bardzo umiejętnie.
Ja bawiłam się bardzo dobrze podczas lektury tej książki. Lubię takie wodzenie za nos i muszę przyznać, że już dawno w powieści tego typu nic mnie tak fajnie nie zaskoczyło.
Niech Was nie przerazi dość mała czcionka i ponad 400 stron. To jest kawał dobrej lektury, przy której będziecie musieli ruszyć głową i spróbować przechytrzyć autora.
Kim jest tajemniczy J.T. LeBeau?
O tym koniecznie musicie przekonać się sami.
Steve Cavanagh swoją najnowszą książką będzie chciał Was wkręcić, czy mu się to uda?
Nie będę tu wchodzić w szczegóły, bo nie chciałabym Wam zbyt wiele zdradzić i tym samym popsuć zabawy.
Jedno jest pewne, ja się dałam nabrać do tego stopnia, że w pewnym momencie nie byłam pewna kto jest kim, i o co tak naprawdę chodzi.
"Wkręceni" to pełna zwrotów akcji powieść, gdzie...
Dzisiejsza gorąca premiera od wydawnictwa @filiamrocznastrona, to pozycja, którą miłośnicy thrillerów psychologicznych muszą mieć w swojej biblioteczce.
Marcel Moss stworzył historię, w której znajdziecie nie tylko odniesienie do hejtu w Internecie, ale też zazdrość, nienawiść, nałóg i przemoc.
Porusza wiele istotnych problemów, które potrafią zniszczyć człowieka, ale też uzmysławia nam, że są ludzie, którzy żywią się czyimś nieszczęściem po to, aby samemu poczuć się lepiej.
Mnie ta książka zupełnie pochłonęła, dużo się tu dzieje, a akcja nie zwalnia tempa nawet na chwilę. Nie ma tu jednego narratora, punkt widzenia jest przedstawiony z perspektywy kilku osób, dodatkowo mamy tu wstrząsające wspomnienie z przeszłości, które czytałam z ogromnym bólem serca.
Ciekawym smaczkiem są krótkie wpisy rozpoczynające każdy rozdział.
Również bohaterowie są bardzo wyraziści i wzbudzający skrajne emocje. Śledząc ich postępowanie, raz im kibicuję, by za chwilę się na nich wściekać.
Jak najbardziej jestem zadowolona z lektury i nie pozostaje mi nic innego jak tylko pogratulować autorowi, udanego debiutu.
Dzisiejsza gorąca premiera od wydawnictwa @filiamrocznastrona, to pozycja, którą miłośnicy thrillerów psychologicznych muszą mieć w swojej biblioteczce.
Marcel Moss stworzył historię, w której znajdziecie nie tylko odniesienie do hejtu w Internecie, ale też zazdrość, nienawiść, nałóg i przemoc.
Porusza wiele istotnych problemów, które potrafią zniszczyć człowieka, ale też...
Dziś kilka słów o najnowszej książce Liane Moriarty - "Dziewięcioro nieznajomych", która wkrótce będzie miała swoją premierę.
Autorka ma na swoim koncie bestsellerową powieść "Wielkie kłamstewka", i skuszona wieloma świetnymi opiniami o tej książce, zdecydowałam się sięgnąć po jej najnowszą powieść.
Co Wam mogę napisać, tuż po lekturze?
No cóż, ja się z tą historią nie polubiłam, choć zapowiadała się bardzo interesująco.
Spa w odludnym miejscu, dziewięcioro obcych sobie osób oraz ekscentryczna właścicielka ośrodka, która zapewnia, że pobyt tu zmieni życie jej gości.
Do tego skrywane sekrety, które sukcesywnie zaczynają wychodzić na światło dzienne.
Brzmi nieźle, prawda?
Książka liczy ponad 500 stron i niestety ja przez całe 300 okropnie się wynudziłam...
Wiadomo, prezentacja każdego z osobna trochę zajmuje, tylko miałam wrażenie, że to wszystko odbywa się w ślimaczym tempie i z każdą kolejną stroną, zamiast ciekawości ogarniało mnie coraz większe znużenie.
Dopiero później akcja ruszyła, na tyle, że byłam w stanie czytać tę książkę, bez ratujących mnie przed sennością kolejnych porcji kawy, ale to też nie na długo...
Liczyłam, że chociaż sekrety, które skrywają bohaterowie mną wstrząsną, ale tu również się zawiodłam. Są przedstawieni dość stereotypowo, i może dlatego nic mnie tu nie zaskoczyło.
Chyba spodziewałam się zupełnie czegoś innego. Zabrakło mi tu napięcia, czegoś co by sprawiło, że chciałabym siegać po tę książek w każdej wolnej chwili, a szkoda.
Dziś kilka słów o najnowszej książce Liane Moriarty - "Dziewięcioro nieznajomych", która wkrótce będzie miała swoją premierę.
Autorka ma na swoim koncie bestsellerową powieść "Wielkie kłamstewka", i skuszona wieloma świetnymi opiniami o tej książce, zdecydowałam się sięgnąć po jej najnowszą powieść.
Co Wam mogę napisać, tuż po lekturze?
No cóż, ja się z tą historią nie...
❌❌❌
Z dnia na dzień, zostaje Ci założona bransoletka na nadgarstku, która oblicza ilość wypowiedzianych przez Ciebie słów. Gdy ich liczba dochodzi do 100 masz dwie opcje: mówisz dalej i za każdym razem, gdy z Twoich ust wydobywa się kolejne słowo zostajesz porażona prądem, a jego natężenie drastycznie rośnie lub milkniesz i czekasz do północy, aż licznik się wyzeruje.
Nie możesz podjąć żadnej pracy, nie możesz czytać ani pisać, jednym słowem zostajesz pozbawiona jakichkolwiek praw, i to wszystko tylko dlatego, że jesteś kobietą...
Dystopia przedstawiona przez Christinę Dalcher jest wizją niesamowicie smutną, przygnębiającą i zmuszającą do refleksji. Niejednokrotnie podczas lektury czułam ogromne wzburzenie, zresztą wzbudziła we mnie wiele emocji i niestety nie były one pozytywne. Całość czytało mi się dość dobrze, choć muszę przyznać, że początek książki wzbudził we mnie większe zainteresowanie niż jej druga połowa. Język jakim operuje autorka jest zrozumiały, a akcja toczy się równym tempem. Trochę zawiodłam się zakończeniem, jak dla mnie jest zbyt gwałtowne i może nie jest tragiczne, ale chyba liczyłam na coś innego.
Mimo kilku minusów uważam, że książka jest całkiem ciekawą pozycją i warto się z nią zapoznać, choć nie oczekujcie zbyt wiele.
❌❌❌
Z dnia na dzień, zostaje Ci założona bransoletka na nadgarstku, która oblicza ilość wypowiedzianych przez Ciebie słów. Gdy ich liczba dochodzi do 100 masz dwie opcje: mówisz dalej i za każdym razem, gdy z Twoich ust wydobywa się kolejne słowo zostajesz porażona prądem, a jego natężenie drastycznie rośnie lub milkniesz i czekasz do północy, aż licznik się wyzeruje.
Nie...
Czekałam na "Błękit błyskawicy" z niecierpliwością. Byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Jimmiego Pereza, a teraz, gdy już jestem po lekturze, tak bardzo żałuję, że mam już tę część serii Szetlandzkiej za sobą.
Muszę przyznać, że ta część chyba najbardziej mi się podobała, ale też sprawiła, że moje serce zadrżało.
Nie chcę się powtarzać, ale muszę wspomnieć po raz kolejny, że Ann Cleeves jest mistrzynią w tworzeniu niesamowitego klimatu. Czytając tę historię miałam wrażenie, że znajduję się w jej centrum, a na skórze czułam porwisty wiatr i morską bryzę, które sprawiły, że mieszkańcy Fair Isle zostali uwięzieni na wyspie wraz z tajemniczym mordercą.
Świetnie wykreowani bohaterowie, mroczna aura, sekrety i to zakończenie!
Zakończenie, które mnie rozwaliło emocjonalnie, i tylko wiadomość, że jeszcze w rym roku ukaże się kolejna część serii, trochę mnie pocieszyła.
Gorąco polecam!
Czekałam na "Błękit błyskawicy" z niecierpliwością. Byłam ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Jimmiego Pereza, a teraz, gdy już jestem po lekturze, tak bardzo żałuję, że mam już tę część serii Szetlandzkiej za sobą.
Muszę przyznać, że ta część chyba najbardziej mi się podobała, ale też sprawiła, że moje serce zadrżało.
Nie chcę się powtarzać, ale muszę wspomnieć po...
"Pełna napięcia i szalonych zwrotów akcji opowieść o przyjaźni..."
Te słowa znajdujące się na okładce debiutanckiej powieści Natalie Daniels "Zbyt blisko" zapowiadają, że czeka na nas intrygująca i ciekawa historia.
Czy tak było?
I tak i nie.
Dwie kobiety: Connie i Ness poznają się w parku. Okazuje się, że są sąsiadkami, i wkrótce nawiązuje się między nimi nić przyjaźni.
Gdy rozpada się małżeństwo Ness, Connie staje na wysokości zadania i jest wsparciem dla swojej przyjaciółki, jednak nie wiadomo kiedy zażyłość jaka łączyła te dwie kobiety zamienia się w obsesję.
Ness towarzyszy przyjaciółce na każdym kroku, pozbawiając ją tym samym jakiejkolwiek prywatności.
Co takiego się wydarzyło, że Connie budzi się szpitalu psychiatrycznym, z diagnozą amnezji dysocjacyjnej.
Podobno popełniła straszliwą zbrodnię.
Doktor Robinson, psychiatra sądowa pomaga kobiecie dojść do prawdy...
A może Connie tylko udaje, że niczego nie pamięta, aby uniknąć odpowiedzialności?
Co mi się podobało w tej książce?
Przede wszystkim bohaterowie, ale najbardziej postać Connie. Jak dla mnie została ona wykreowana w genialny sposób. Te fragmenty, które były przedstawione z jej perspektywy dosłownie pochłaniałam. Niejednokrotnie to co myślała lub mówiła sprawiało, że na mojej twarzy pojawiał się cień uśmiechu.
Kolejna rzecz, to fragmenty pamiętnika jednej z córek bohaterek, tu znowu nie dało się być obojętnym.
No i na pewno styl pisania autorki. Jest on dokładnie taki jaki lubię, przystępny z lekką dozą humoru, co sprawia, że przez książkę się "płynie".
A co mnie zawiodło?
No właśnie zabrakło mi tych wcześniej wspomnianych szalonych zwrotów akcji. Cały czas czekałam na wyjaśnienie całej historii, a gdy już dotarłam do sedna, to hmm... nie poczułam zaskoczenia. Nawet poczułam się trochę zawiedziona, bo liczyłam, że mi szczęka opadnie, a tu nic🤷♀️
Trochę szkoda, bo autorka miała świetne pole do popisu, ale i tak kupiła mnie tym w jaki sposób opisała całą historię i na pewno będę wypatrywać kolejnej jej książki.
"Pełna napięcia i szalonych zwrotów akcji opowieść o przyjaźni..."
Te słowa znajdujące się na okładce debiutanckiej powieści Natalie Daniels "Zbyt blisko" zapowiadają, że czeka na nas intrygująca i ciekawa historia.
Czy tak było?
I tak i nie.
Dwie kobiety: Connie i Ness poznają się w parku. Okazuje się, że są sąsiadkami, i wkrótce nawiązuje się między nimi nić...
W krótkim czasie trafiła do mnie kolejna książka, której akcja rozgrywa się na wrzosowiskach i muszę przyznać, że jest to idealna sceneria dla historii, w których autor stawia na stworzenie niezwykle tajemniczego i mrocznego klimatu.
Tym razem mowa o książce "Zanim umarłam" S.K Tremayne.
To moje pierwsze spotkanie z autorem i przyznaję, że było udane. Jedyne co mi trochę przeszkadzało, to opisy, jednak będąc już po lekturze, wiem że to one w dużej mierze robiły robotę, jeżeli chodzi o oddanie nastroju jaki panował na wrzosowiskach.
Duży plus za intrygę. Do samego końca nie wiedziałam co, jak i dlaczego. Autor bardzo zręcznie manipuluje czytelnikiem rzucając podejrzenia co i raz na inną osobę, czego efektem jest zupełna dezorientacja.
Sama już nie wiedziałam komu wierzyć, co jest prawdą, a co fikcją.
Rzeczywistość zacierała się ze skrawkami wspomnień głównej bohaterki, a ona sama po omacku próbowała poskładać wszystko w jedną całość.
Jestem mile zaskoczona i zadowolona z lektury. Jeżeli lubicie takie klimaty i nie są Wam straszne opisy, to myślę, że ta książka powinna przypaść Wam do gustu.
W krótkim czasie trafiła do mnie kolejna książka, której akcja rozgrywa się na wrzosowiskach i muszę przyznać, że jest to idealna sceneria dla historii, w których autor stawia na stworzenie niezwykle tajemniczego i mrocznego klimatu.
Tym razem mowa o książce "Zanim umarłam" S.K Tremayne.
To moje pierwsze spotkanie z autorem i przyznaję, że było udane. Jedyne co mi trochę...
Odkąd założyłam #bookstagram zaczęła się też moja przygoda z polskimi autorami. Już chyba nie zliczę ilu pisarzy z naszego rodzimego podwórka poznałam przez ten czas.
I jak się okazało wielu z nich trafiło na listę moich ulubieńców.
Jednym z nich jest Piotr Borlik.
Zaczęło się od "Boskiej proporcji", następnie z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych części tej serii. Serii, która podbiła moje serce.
Niedawno w moje ręce trafiło najnowsze dzieło autora, czyli "Zapłacz dla mnie" i jak się okazuje, po sukcesie jaki odniosły poprzednie książki autora, ten wcale nie osiadł na laurach, pisząc kolejną bardzo dobrą powieść.
Tym razem pierwsze skrzypce gra Jakub Ramon, indywidualista, postać bardzo wyrazista, bezkompromisowa, i dość tajemnicza. To mężczyzna z krwi i kości nie pozbawiony wad, ale kierujący się swoim kodeksem.
Przyznam, że trochę go polubiłam, a trochę nie.
Nie zmienia to jednak faktu, że historia przedstawiona w książce, jest bardzo interesująca.
Z zaciekawieniem śledziłam poczynania Ramona, a dzieje się tu, oj dzieje.
Akcja nabiera tempa od samego początku, i nawet na moment nie zwalnia. Świetnie skonstruowana fabuła, wielowymiarowi bohaterowie wielowątkowość oraz mistera intryga to wszystki znajdziecie w "Zapłacz dla mnie".
Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji sięgnąć po książki tego autora, to koniecznie musicie to zmienić, a nie pożałujecie.
Odkąd założyłam #bookstagram zaczęła się też moja przygoda z polskimi autorami. Już chyba nie zliczę ilu pisarzy z naszego rodzimego podwórka poznałam przez ten czas.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toI jak się okazało wielu z nich trafiło na listę moich ulubieńców.
Jednym z nich jest Piotr Borlik.
Zaczęło się od "Boskiej proporcji", następnie z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych części tej serii....