-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać246
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-05-16
2020-04-05
2019-09-13
2019-05-17
2019-04-24
Serhij Żadan to literacki ojciec mojej fascynacji wschodem, a zwłaszcza Donbasem. W 2010 roku, po przeczytaniu pierwszych jego książek z gatunku "ukraińska powieść wódki i drogi", wybrałem się spontanicznie do Doniecka. Miałem wtedy 19 lat i w plątaninie przemysłowych miast odnalazłem swoje miejsce na ziemi.
Co stało się później z regionem - wiadomo. Z kolejnymi książkami Żadana też było mi nie po drodze. Czytałem je, były w porządku, ale nie mogłem w nich odnaleźć tego stanu emocjonalnego z okolic 2010 roku, kiedy w każdą podróż zabierałem mocno już poniszczony egzemplarz "Hymnu młodzieży demokratycznej".
Aż tu nadchodzi 2019 rok i "Internat"...
I znowu się spotykamy na Donbasie. On - autor. Ja - czytelnik. Ono - poczucie nieodgadnionej fascynacji.
Tylko że to już inny Donbas. To znów "ukraińska powieść wódki i drogi", ale opisy letniej miłości uprawianej w starych wagonach kolejowych zostały zastąpione przez opisy walki o życie na froncie.
Może właśnie przez to, że znam Donbas i jego wojenne realia, odebrałem tę powieść szczególnie mocno. Momentami miałem wrażenie, jakbym zamiast fikcji literackiej czytał dobry reportaż - te postrzelane krajobrazy, pejzaż urbanistyczny rozlicznych stacji i fabryk, postaci dobrych, złych i zagubionych żołnierzy, strach na punktach kontrolnych... Byłem tam, przeżyłem to, ta książka przeniosła mnie w czasie.
Oczywiście siłą tej powieści nie jest jedynie osobisty sentyment. To doskonała literatura, napisana wybornym językiem. Żadan powraca do umiejętności tworzenia takich konstrukcji słownych, że przenika mnie dreszcz. Pięć małych kropek na horyzoncie...
No, albo fragment, który doceni każdy, kto kiedykolwiek był na wschód od Kijowa: "(..) taksówkarz w kolosalnej skórzanej kurtce, wytartej i popękanej tak, jakby w niej sypiał, jakby to była jego własna skóra, przypomina iguanę z zoo."
"Internat", 10/10, polecam bardzo.
Serhij Żadan to literacki ojciec mojej fascynacji wschodem, a zwłaszcza Donbasem. W 2010 roku, po przeczytaniu pierwszych jego książek z gatunku "ukraińska powieść wódki i drogi", wybrałem się spontanicznie do Doniecka. Miałem wtedy 19 lat i w plątaninie przemysłowych miast odnalazłem swoje miejsce na ziemi.
Co stało się później z regionem - wiadomo. Z kolejnymi książkami...
2018-04-17
2017-12-31
2017-04-16
2016-05-31
2016-02-08
2016-01-29
Mam ambiwalentne odczucia... Z jednej strony to książka dużo dojrzalsza od pierwszej części "Metra". Z drugiej - wraz z dojrzałością uleciał klimat.
Zakończenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie - jest doskonałe. Trochę odczytuję je jako alegorię Unii Europejskiej, choć wiem, że nie to miał autor na myśli. Cholera, miałem już nie czytać dystopii, bo źle na mnie ostatnio działają. Tylko skąd mogłem wiedzieć, że "Metro 2035" okaże się psychologizującą dystopią?!
Niestety troszkę się męczyłem czytając tę książkę. Środek tomu został zabity przez nadmiar suspensu. Przyjaciele okazują się wrogami, żeby za chwilę okazać się przyjaciółmi, a potem znowu wrogami, a potem... Irytuje również ilość cudownych ocaleń głównego bohatera. Akcja mogłaby jednak być poprowadzona trochę bardziej liniowo.
Szkoda też, że nie zostało wyjaśnione, a może ja nie doczytałem, gdzie podziały się wszystkie radioaktywne zmutowane stwory, które w poprzednich tomach siały spustoszenie?!
Mam ambiwalentne odczucia... Z jednej strony to książka dużo dojrzalsza od pierwszej części "Metra". Z drugiej - wraz z dojrzałością uleciał klimat.
Zakończenie zrobiło na mnie ogromne wrażenie - jest doskonałe. Trochę odczytuję je jako alegorię Unii Europejskiej, choć wiem, że nie to miał autor na myśli. Cholera, miałem już nie czytać dystopii, bo źle na mnie ostatnio...
2015-12-18
2015-11-15
2015-10-19
2015-10-16
2015-10-12
2015-08-02
2015-08-01
2015-07-27
Styl Swietłany Aleksijewicz można łatwo parodiować: milion wielokropków... Blubry o kwiatach... O miłości... Dużo płaczu...
Nie żałuję, że sięgnąłem po tę książkę, bo tematyka Związku Radzieckiego i jego rozpadu bardzo mnie interesuje. Są poza tym w "Czasach secondhand" fragmenty bardzo ciekawe, od których nie można się oderwać. Niestety, to raczej rzadkość, bo książka jest zbyt długa i zwyczajnie nużąca. Motywy opowieści się powtarzają, a niektórzy bohaterowie zwyczajnie nie mają nic interesującego do powiedzenia. Gdyby ten tytuł zmieścić na dwustu, może dwustu pięćdziesięciu stronach, byłaby to bardzo ciekawa lektura. Niestety, pięćset stron wielokropków pani Aleksijewicz to przesada.
"Kocham koty... Kocham koty, bo one nigdy nie płaczą" - naprawdę, są ludzie zdolni do tak wydumanego i łzawego filozofowania?!
Po lekturze "Czarnobylskiej modlitwy" byłem wstrząśnięty. "Czasy secondhand" polecam jedynie pasjonatom rosyjskiej/radzieckiej tematyki. Wszystkim pozostałym odradzam.
Styl Swietłany Aleksijewicz można łatwo parodiować: milion wielokropków... Blubry o kwiatach... O miłości... Dużo płaczu...
Nie żałuję, że sięgnąłem po tę książkę, bo tematyka Związku Radzieckiego i jego rozpadu bardzo mnie interesuje. Są poza tym w "Czasach secondhand" fragmenty bardzo ciekawe, od których nie można się oderwać. Niestety, to raczej rzadkość, bo książka...
2015-06-15
Fascynująca sprawa, temat - samograj. Więc jak można tak to spartaczyć? Połowę książki zajmują kretyńskie wstawki o byłym mężu i kocie. Żenujące.
Fascynująca sprawa, temat - samograj. Więc jak można tak to spartaczyć? Połowę książki zajmują kretyńskie wstawki o byłym mężu i kocie. Żenujące.
Pokaż mimo to