-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2021-11-26
2021-09-30
2021-10-13
Książka, z którą wiązałem duże nadzieje - jako świeżo upieczony tato (2gi raz) możliwość przeczytania wspomnień czy też rozważań innego ojca była ogromną zachętą do sięgnięcia po tę lekturę. Nie mówiąc już o rekomendacjach z tyłu książki.
Tymczasem sama lektura lekko mnie zdziwiła. Po pierwsze formatem - miały być listy, a listów było 3... Chyba że te wszystkie opisy traktować jako załączniki.
No właśnie - książka dzieli się na 3 części, tyle ile miesięcy liczy sobie tytułowa Jesień. W każdej z części jest właśnie list do nienarodzonej córki (ojciec w oczekiwaniu na narodziny), a następnie cykl opisów zjawisk przyrody, przedmiotów codziennego użytku, lub najprościej - otoczenia. Fakt - w życiu codziennym przecież nie mamy czasu, aby zastanawiać się nad takimi przaicznymi rzeczami jak krew, guziki, muszle klozetowe, kominy czy gorączka. Przechodzimy obok tych zjawisk/przedmiotów bez emocji, nie zatrzymując się, rzadko nawet zwalniając. I tutaj autor genialnie to wymyślił - zaraz na świecie pojawi sie jego córka, nowy człowiek, dla którego cały, calusieńki ten świat będzie obcy, i trzeba będzie jej wiele pokazać, aby mogła stawiać tu pierwsze kroki.
Jednak wykonanie tego pomysłu - w moim odczuciu - spowolniło zachwyt nad całością lektury. Sięgając po książkę miałem ogromne aspiracje, czekałem, aby właśnie zwolnić, posłuchać co też autor chce nam powiedzieć... I trochę się zawiodłem. Były te hasła, czy może podrozdziały, ale przechodziły tak, jak w realnym życiu - bez większego echa. Były dla mnie jak rozwodniony rosół - niby autor pokazuje te wszystkie drobnostki, które dla codziennego wzroku sa jakby ukryte, ale mimo wszystko robi to w sposób mało przekonujący, lub - aż nazbt wolny.
Możliwe, że z dwójką maluchów w domu moje życie jest za szybkie, aby móc poznać piękno tej lektury. Wrócę do niej za kilka lat, i wtedy się okaże, czy to ja za szybko pędziłem przez życie, czy może autor zafundował zbyt powolny opis otoczenia.
Książka, z którą wiązałem duże nadzieje - jako świeżo upieczony tato (2gi raz) możliwość przeczytania wspomnień czy też rozważań innego ojca była ogromną zachętą do sięgnięcia po tę lekturę. Nie mówiąc już o rekomendacjach z tyłu książki.
Tymczasem sama lektura lekko mnie zdziwiła. Po pierwsze formatem - miały być listy, a listów było 3... Chyba że te wszystkie opisy...
2021-09-20
2021-09-04
Jakże mylący może być tytuł - to moje pierwsze wspomnienie na myśl o tej pozycji ks. Strzelczyka. Zachwalany teolog, autor licznych felietonów na łamach "W Drodze" wypuszcza książkę, która miałaby być poradnikiem, jak być szczęśliwym. Sięgając po nią, zapomniałem, że autor jest duchownym, a szczęście opisane nie jest w ramach współczesnego i doczesnego szczęścia (najczęściej rozumianego jako dobra materialne, możliwości indywidualne, rzadziej już dobre relacje z drugim człowiekiem), ale czymś dalej - czym ma być szczęście doczesne i wieczne, oraz parę drogowskazów jak to uzyskać.
Cykl rekolekcji spisanych i podanych w formie książki nie powinien być lekturą na 3 wieczory. To ten typ książki, nad którym trzeba posiedzieć, popracować z nim. Ksiądz Strzelczyk podaje błogosławieństwa z Ewangelii, następnie tłumaczy je na język 21. wieku i rozwija myśl, jak możemy dziś spełniać nasze życie, aby osiągnąć 'biblijne' szczęście.
Autor niejednokrotnie zmusza do zwolnienia, czy najlepiej zatrzymania się w lekturze, i spojrzenia na swoje życie bardziej z boku, przez pryzmat właśnie błogosławieństw. Po tej lekturze naprawdę można spojrzeć na swoje życie z trochę innej perspektywy.
Jakże mylący może być tytuł - to moje pierwsze wspomnienie na myśl o tej pozycji ks. Strzelczyka. Zachwalany teolog, autor licznych felietonów na łamach "W Drodze" wypuszcza książkę, która miałaby być poradnikiem, jak być szczęśliwym. Sięgając po nią, zapomniałem, że autor jest duchownym, a szczęście opisane nie jest w ramach współczesnego i doczesnego szczęścia...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-30
Niestety, jako zakochany w samolotach nie sposób dać więcej tej książce. Ale od początku.
Historie ciekawych zawodów sprzedawać się będą zawsze; piloci mają tutaj szczególne miejsce - wszak ich praca polega na sterowaniu maszyną wartą setki milionów dolarów, siedzenia za zamkniętymi drzwiami i niemalże walce o życie pasażerów których dziś przewożą.
Piloci z historii Jana Pelczara są przekrojem kwiatu polskiego lotnictwa - młodzi i tuż przed emeryturą, kobiety i mężczyźni, ci co pasję mieli od dzieciaka, oraz ci do których przyszła ona po latach.
I tak zaczynają snuć swoje opowieści o wielkiej miłości do stalowych ptaków, które nierzadko rozpoczynały się na aeroklubowych lotniskach, pomagając przy szybowcach, by potem piąć się po kolejnych stopniach w hierarchii, aż do upragnionego fotela pilota w linii.
I już tutaj pojawiają się zgrzyty - a jakże - w ramach jednej grupy zawodowej. Bo czy pilota, który wsiada do maszyny aby wykonać swoją pracę, i wrócić do domu, można wciąż nazwać pilotem? Czy możliwe jest być pilotem bez nauki na szybowcach, zapoznania z akrobacjami, możliwości poczucia maszyny w krytycznych momentach lotu? Myślę że dla większości pasażerów jest to całkowicie obojętne, podczas gdy takie cechy nie wydają się być pożądane w środowisku. Jak to - pilot bez miłości do latania? To chyba raczej kierowca samolotu.
Niestety, przez większość książki nie mogłem przestać odnosić wrażenia, że autorzy tych wypowiedzi są aż tak zapatrzeni w to co robią, że czasem nie są w stanie zauważyć otaczającego ich środowiska.
Autor nie przychodzi tu z pomocą - książka w moim odczuciu jest conajwyżej poprawna - ot, weźmy grupę pilotek i pilotów, niech poopowiadają trochę, a potem się z tego zrobi reportaż. Więc - reportaż jest, tyle że mnie nie porwał.
Niestety, jako zakochany w samolotach nie sposób dać więcej tej książce. Ale od początku.
Historie ciekawych zawodów sprzedawać się będą zawsze; piloci mają tutaj szczególne miejsce - wszak ich praca polega na sterowaniu maszyną wartą setki milionów dolarów, siedzenia za zamkniętymi drzwiami i niemalże walce o życie pasażerów których dziś przewożą.
Piloci z historii Jana...
2021-05-26
Bardzo ważna i potrzebna książka, biorąc pod uwagę 'nasze' czasy i realizm początku 2021 roku.
Kolejny wywiad z Siostrami z Domu Chłopaków w Broniszewicach. Siostrami, które swoje życie poświęciły aby służyć innym, potrzebującym.
Nie, to nie jest przylukrowana opowieść, że ich życie to pełnia radości, brak zmartwień czy chociażby zrozumienie w środowisku; wręcz przeciwnie - życie, jakie przyszło im przeżywać, jest turbo ciężkie. Nieprzespane noce, dojście do granic sił fizycznych cz psychicznych, a ludzie wokół nie zawsze chętnie czy łaskawie spojrzą. Opisane są trudy dnia powszedniego, codziennie, wielokrotnie powtarzane czynności, które mogą nudzić już po paru minutach.
Mimo tych trudów, mamy Dom, w którym klaruje się czysty obraz miłości, tej z kart Ewangelii, tej o której naucza Jezus. Czytając wspomnienia i historie sióstr można naprawdę zapłakać, ale ze wzruszenia. I można poczuć, że proste czynności, po wielu kolejnych próbach udają się Chłopakom, że nagrodą za cały dzień trudu jest prawdziwie szczery uśmiech Chłopaków - to jest oblicze miłości.
Dlatego ta książka jest potrzebna, i dobrze by było, by wielu ludzi miało okazję ją przeczytać. Może ktoś za jej lekturą przestanie szukać szczęścia w mediach społecznościowych, otaczaniem się drogimi gadżetami czy wyjazdami na drugi koniec świata; a zobaczy że małe szczęścia są koło nas. I zobaczy prawdziwy, szczery, niewymuszony uśmiech.
Bardzo ważna i potrzebna książka, biorąc pod uwagę 'nasze' czasy i realizm początku 2021 roku.
Kolejny wywiad z Siostrami z Domu Chłopaków w Broniszewicach. Siostrami, które swoje życie poświęciły aby służyć innym, potrzebującym.
Nie, to nie jest przylukrowana opowieść, że ich życie to pełnia radości, brak zmartwień czy chociażby zrozumienie w środowisku; wręcz...
2021-05-16
Bronki - Siostry z Broniszewic.
Książka wywiad z Siostrami pracującymi - czy może lepiej powiedzieć - żyjącymi w Domu Chłopaków w Broniszewicach. Wywiad o tym, czym to życie jest - w skrócie opieką w codziennym życiu nad grupą Chłopaków z pewnymi niepełnosprawnościami.
Siostry na łamach książki pokazują codzienne sytuacje, zmagania z kłodami, które napotykają na swojej drodze, i jak z tego wychodzą. Wywiad, który ogromnie wzrusza, pobudza emocje. W tym świecie w którym wiecznie nie ma na nic czasu, Siostry pokazują że są ludzie - tutaj Chłopaki - który mają go w pełni. W zabieganym świecie, w którym nie ma miejsca na niedoskonałości, wchodzimy do domu w którym wszystko jest normalne i akceptowalne. Dzięki nim można się zatrzymać, uciec od tego pędu, skłonić do refleksji co znaczą te wszystkie rzeczy, które robimy.
Nie będę pierwszą, i z pewnością nie ostatnią osobą, która powie, że Siostry reprezentują taki Kościół, jakiego potrzebujemy. Kościół solidarny z najmniejszymi, w którym bierzemy to co nam życie daje, i za wszystko jesteśmy wdzięczni.
Ja po lekturze jestem pełen podziwu dla Sióstr, za ich heroizm, poświęcenie, miłość. Za to że szukają rozwiązań, nie poddają się i każdego dnia brną do przodu. Że każdy dzień dla nich jest nową przygodą. I dla Chłopaków.
Teraz pozostaje tylko pytanie, kiedy będzie można Chłopaków odwiedzić? W ich nowym domu.
Bronki - Siostry z Broniszewic.
Książka wywiad z Siostrami pracującymi - czy może lepiej powiedzieć - żyjącymi w Domu Chłopaków w Broniszewicach. Wywiad o tym, czym to życie jest - w skrócie opieką w codziennym życiu nad grupą Chłopaków z pewnymi niepełnosprawnościami.
Siostry na łamach książki pokazują codzienne sytuacje, zmagania z kłodami, które napotykają na swojej...
2021-05-11
Nie jestem wielkim fanem ekranizacji powieści. Nie do końca przekonują mnie informacje, że prawa do stworzenia filmu/serialu zostały już sprzedane. I nie łamię zasady "najpierw książka, potem film". I sięgnąłem po tę lekturę tylko w związku z poleceniem jej przez Langustę na Palmie.
To była książka, w której pierwsze 15-20 stron czytało się niezmiernie wolno, by potem ruszć z kopyta, i żałować że trzeba zrobić przerwę.
Nowatorski sposób narracji i napisania pochłonął te 15-20 stron, ale kiedy mogłem się w pełni oddać historii, przepadłem. Historia Marianne i Connela przypominała mi spotkanie dwóch gwiazd (tych na niebie), które gdy już wpadną w swoje pola, to będą wokół siebie krążyć aż się zderzą. Tak samo tutaj - spotkania w domu dziewczyny są tym punktem, który zapala całą historię i splata ich losy, które raz bliżej, raz dalej, raz lepiej, raz trudniej - ale wciąż krążą wokół siebie. Smaku całej powieści dodają przeskoki czasowe pomiędzy rozdziałami, gdzie znajdujemy bohaterów w nowej, zupełnie innej rzeczywistości. Sally Rooney niemalże genialnie balansuje linią czasu w swojej powieści, nie przytłacza czytelnika zbytnią ilością faktów czy wydarzeń, koncentruje się na tych, które splatają Marianne i Connell'a.
Bardzo dobra powieść, która przełamuje trendy pisanych historii, zaprasza czytelnika do obserwacji oscylacji tych gwiazdek, patrzeć jak raz sie zbliżają, by potem móc sie oddalić, aż w końcu...
Nie jestem wielkim fanem ekranizacji powieści. Nie do końca przekonują mnie informacje, że prawa do stworzenia filmu/serialu zostały już sprzedane. I nie łamię zasady "najpierw książka, potem film". I sięgnąłem po tę lekturę tylko w związku z poleceniem jej przez Langustę na Palmie.
To była książka, w której pierwsze 15-20 stron czytało się niezmiernie wolno, by potem ruszć...
2021-05-05
Choć Kinga bardzo cenię, nie jestem - jeszcze - tym fanem, który czytając kolejne nowości spod jego pióra będzie wzdychał, że kiedyś to były czasy, kiedyś to King pisał horrory.
Tak miałem z Przebudzeniem, tak miałem z trylogią Mercedesa, i tak mam z później.
Historia jest szybka, nawet bardzo. Pisana z perspektywy pierwszej osoby sprawia wrażenie, że autor jest nam bardzo bliski, jesteśmy mu w stanie zaufać, dać się wciągnąć w jego historię. Bardzo dobrze wykreowana rola matki autora historii (nie Kinga) - ja czułem, że to nie są ci bohaterowie którzy 'prowadzą normalne życie, i nagle muszą uratować świat'. Dodatkowo - bohater okazuje się mieć specjalne umiejętności, ale nie traktuje ich wyjątkowo, nie zwraca na nie uwagi, czasem można odnieść wrażenie że ich nie chce.
Czy można tę powieść opisać jako horror? Raczej nie, przynajmniej nie dla mnie. Dobry, szybki thriller, książka na 2-3 wieczory, do przeżycia ciekawej przygody z pewnym amerykańskim chłopakiem.
Na koniec minus - niestety - dla wydawcy. Nie lubię, gdy forma przerasta treść - a tak było w tym przypadku. Po pokazaniu żonie książki, stwierdziła, że formatowana i wydrukowana jak praca dyplomowa - jak najwięcej stron - duża czcionka, duże marginesy, duże odstępy między wierszami ... Nie, tego nie lubię.
Choć Kinga bardzo cenię, nie jestem - jeszcze - tym fanem, który czytając kolejne nowości spod jego pióra będzie wzdychał, że kiedyś to były czasy, kiedyś to King pisał horrory.
Tak miałem z Przebudzeniem, tak miałem z trylogią Mercedesa, i tak mam z później.
Historia jest szybka, nawet bardzo. Pisana z perspektywy pierwszej osoby sprawia wrażenie, że autor jest nam bardzo...
2021-04-27
Ostatni tom opowieści o Lyrze i jej dajmonie, zabiera nas w międzyświatową podróż, ku finałowi całej akcji.
W końcu widzimy jak akcja zaczyna się rozwijać, niemalże jak na finiszu dobrego filmu akcji. Przygody zaczynają nas wciągać, czekamy na rozwinięcie historii, w którym kierunku ona pójdzie, jak się potoczą losy bohaterów, aż dochodzimy do kulminacji. Wszystko postawione na ostrzu noża - bohaterowie ryzykują własne życie - można tak powiedzieć - by ratować świat, wchodzą w wędrówkę między równoległymi światami, aż walka się kończy a oni w spokoju trafiają na miły, przyjazny świat, gdzie cała historia ma mieć finisz.
Gdzieś czytałem, że miała to być historia na miarę Władcy Pierścieni Tolkiena... Cóż, mocno nietrafne to porównanie, nie ta liga, te dwie serie - tak pozwolę sobie nazwać - różni nie jeden, ale conajmniej parę poziomów. O ile historia u Tolkiena jest ciągła, świat wykreowany jest spójny, to Pullman padł ofiarą swojej kreatywności - i o ile w pierwszych 2 tomach tego aż tak bardzo nie było widać (w pierwszym w ogóle), to finalny tom jest tutaj dosyć skromny - mamy walkę w której mają walczyć wszystkie światy, łącznie ze stworzycielem, a widzimy przedstawicieli tylko paru z nich? Czegoś mi tutaj zabrakło. Rozczarowuje też lekko finał - choć jest to chyba zbyt duże słowo. Zakończenie akcji jest takie, że po odłożeniu książki zostałem z pytaniem - ale że to już? Koniec?
Niemniej jednak cała seria wciągnęła mnie i jest dobrą propozycją na lekturę ku oderwaniu się od świata za oknem :)
Ostatni tom opowieści o Lyrze i jej dajmonie, zabiera nas w międzyświatową podróż, ku finałowi całej akcji.
W końcu widzimy jak akcja zaczyna się rozwijać, niemalże jak na finiszu dobrego filmu akcji. Przygody zaczynają nas wciągać, czekamy na rozwinięcie historii, w którym kierunku ona pójdzie, jak się potoczą losy bohaterów, aż dochodzimy do kulminacji. Wszystko...
2021-04-12
Kolejny tom przygód Lyry i Pana, w którym akcja nabiera tempa. O ile w pierwszej części wzystko rozwijało się dosyć wolno, w 'Delikatnym nożu' autor umieścił o wiele więcej zwrotów, poznajemy kolejnych bohaterów, wchodzimy w nowe uwikłania. Philip potrafi zaciekawić, tak że ciężko oderwać się od lektury - ciekawość co tym razem się wydarzy pojawia się dosyć często. Mamy nowe postaci, mamy nowe światy, nowe okoliczności, które wiele wyjaśniają, ale dodają również wiele niepewności.
Ciekawy fakt - czytając oba tomy zwróciłem uwagę na jeden ciekawy zabieg - wiele postaci jest niemalże za każdym razem wymieniana z imienia i nazwiska. Gdyby się tak nad tym zastanowić, to czy w codziennym życiu też tak mówimy?
Kolejny tom przygód Lyry i Pana, w którym akcja nabiera tempa. O ile w pierwszej części wzystko rozwijało się dosyć wolno, w 'Delikatnym nożu' autor umieścił o wiele więcej zwrotów, poznajemy kolejnych bohaterów, wchodzimy w nowe uwikłania. Philip potrafi zaciekawić, tak że ciężko oderwać się od lektury - ciekawość co tym razem się wydarzy pojawia się dosyć często. Mamy...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-18
Czy cykl Pullmana może stać się hitem lub bestsellerem, bycia na rynku od parunastu lat?
Zaczynamy historię z Lyrą, która jest normalną dziewczyną, choć na swój sposób wyjątkową. Mała zawadiaka, która wejdzie tam, gdzie wielu starszych kolegów nie odważyłoby się, a u jej boku wierny dajmon. I jej historia może potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyb nie zniknął jej najlepszy przyjaciel. A z takim charakterem, jaki ma Lyra, nie było oczywiście innej możliwości, niż tylko ruszać na poszukiwanie, choć nie wiadomo gdzie zaczynać. I tu zaczyna się cały cykl przypadków, z których Lyra wychodzi obronną ręką, aż po ostatnie strony powieści.
Pierwszy tom cyklu wprowadza nas w świat, w którym możliwe są światy równoległe - niby ten sam Oksford, ale jakby inny. Ludzie też podobni, ale coś ich jednak różni. O tym najprawdopodobniej będziemy się mogli dowiedzieć z kolejnych tomów.
Plus dla autora za zbudowanie swoistej fizjologii ludzi ze świata Lyry - ich więź z dajmonem jest dla nas, zwykłych śmiertelników - trudna do zrozumienia. Dla nich z kolei dajmon to przedłużenie duszy, coś czego nie mogą kontrolować, ale są stale połączeni. Za ten szczegół ogromny plus dla autora. Z drugiej jednak strony brodząc w przygodach wraz z Lyrą, mam wrażenie że jej życie toczy się na poziomie "łatwy" - taki byłby, gdyby to była gra komputerowa. Bohaterka rzuca się w wir wokół niej, i za każdy razem wychodzi bez problemu. Czy w kolejnych tomach szczęście będzie jej również dopisywać?
Czy cykl Pullmana może stać się hitem lub bestsellerem, bycia na rynku od parunastu lat?
Zaczynamy historię z Lyrą, która jest normalną dziewczyną, choć na swój sposób wyjątkową. Mała zawadiaka, która wejdzie tam, gdzie wielu starszych kolegów nie odważyłoby się, a u jej boku wierny dajmon. I jej historia może potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyb nie zniknął jej...
2021-02-25
Książka o eksploracji kosmosu, ale jakże inna od większości dotychczas przeczytanych.
Clark do tematyki kosmosu podszeł zgoła inaczej niż jego koledzy po fachu. Nie zabiera nas w podróż od arcymałych cząstek elementarnych po krańce wszechświata, o nie. W tym przypadku mamy historię (i to dosłownie) badań nad materią tego, co poza Ziemią. Więcej jest tu faktów historycznych anieżeli fizycznych czy chemicznych. Owszem, i takich tu nie brakuje, jednak są tu umieszczone jakby tylko w celu potwierdzenia, że dalej czytamy o astrofizyce a nie biologii organicznej lub rozwoju silników parowych. Do tego mamy szczyptę humoru, i w wyniku takiej kombinacji powstała przyjemna lektura pokazująca ówczesne nurt i kierunki badań. Jestem przekonany, że gdyby w podobnym tonie pisane były podręczniki do historii, to nasza wiedza o tym co już za nami byłaby zdecydowanie większa.
Książka o eksploracji kosmosu, ale jakże inna od większości dotychczas przeczytanych.
Clark do tematyki kosmosu podszeł zgoła inaczej niż jego koledzy po fachu. Nie zabiera nas w podróż od arcymałych cząstek elementarnych po krańce wszechświata, o nie. W tym przypadku mamy historię (i to dosłownie) badań nad materią tego, co poza Ziemią. Więcej jest tu faktów historycznych...
2021-01-06
Piękne, choć w pewnym sensie smutna opowieść o życiu. Takim prostym, bez fajerwerków, migoczących świateł i lukru. Takim zwyczajnym, w którym każdego dnia na nowo trzeba się było uczyć życia wokół.
Jeżeli kiedykolwiek pojawi się ekranizacja, to dla mnie najważniejszym punktem będa oczy profesora. Szczególnie wtedy, gdy... Nie, nie będę spojlerować.
Ale i tak - zwykłe życie i prosta historia pokazana w piękny sposób, który nie pozwala się oderwać od lektury. Oby więcej takich pozycji.
Piękne, choć w pewnym sensie smutna opowieść o życiu. Takim prostym, bez fajerwerków, migoczących świateł i lukru. Takim zwyczajnym, w którym każdego dnia na nowo trzeba się było uczyć życia wokół.
Jeżeli kiedykolwiek pojawi się ekranizacja, to dla mnie najważniejszym punktem będa oczy profesora. Szczególnie wtedy, gdy... Nie, nie będę spojlerować.
Ale i tak - zwykłe życie...
To pierwsza opowieść sci-fi w mojej biblioteczce. Po serii popularnonaukowych tytułów z zakresu kosmosu, czas było sięgnąć po wizję fantastyczną świata XXIV wieku. Nie ukrywam też, że duży wpływ miało pojawienie się tej lektury w jednym z odcinków Bookszpanu u Langusty na palmie.
Książka już od samego początku wciąga i buduje akcję, jednak robi to stopniowo - mamy punkt widzenia pokazywany z dwóch perspektyw, kapitana Holdena i detektywa Millera. Obie historie musiały się speść ze sobą, i sposób w jaki to zostało pokazane był bardzo przyjemny. Mamy wzloty emocji u kapitana, i lekkie studzenie u detektywa, aż dochodzi do spotkania, i wtedy ciężko odłożyć książkę. Fabuła stworzona bardzo ciekawie, wciągająco, i napisana w dobrym języku. To co przykuło uwagę, to jakby filmowy schemat w książce, jakby to było rozwinięcie scenariusza i opublikowanie go w postaci osobnej powieści.
Jeszcze jeden fakt - jako że z fizyką nie mam problemu, nie natknąłem się na duże czy rażące przekłamania lub naciągnięcia praw fizyki. Jest tu nawet lepiej - nowinek technologicznych rodem z XXIV wieku byłó tylko tyle, żeby czytelnik rozumiach ich działanie, bez zbędnych rozpraw pseudonaukowych o pochodzeniu tychże futurystycznych technologii.
Z ndzieją siadam do drugiego tomu, ciekaw jak rozwinie się dalej historia.
To pierwsza opowieść sci-fi w mojej biblioteczce. Po serii popularnonaukowych tytułów z zakresu kosmosu, czas było sięgnąć po wizję fantastyczną świata XXIV wieku. Nie ukrywam też, że duży wpływ miało pojawienie się tej lektury w jednym z odcinków Bookszpanu u Langusty na palmie.
więcej Pokaż mimo toKsiążka już od samego początku wciąga i buduje akcję, jednak robi to stopniowo - mamy punkt...