Ale kosmos! Nieznany wszechświat w dziesięciu rozdziałach Stuart Clark 7,4
ocenił(a) na 64 lata temu Recenzja pochodzi z blogu Sok Recenzji https://rozlanysokrecenzji.blogspot.com/2020/09/miedzy-stronami-ale-kosmos.html
Kosmos, mimo że od zawsze mnie fascynował, jest chyba najmniej zgłębianym przeze mnie tematem. Zawsze większą uwagę przykuwałam do rzeczy bliższych Ziemi jak ciało człowieka, życie zwierząt i roślin czy też głębie oceanów, które są równie niezbadane (jak nie mniej) co przestrzeń kosmiczna. Ostatnio stwierdziłam, że pora na wyjście ze strefy komfortu i przeczytanie jakiejś książki opowiadającej o Kosmosie i los tak chciał, że padło na Ale Kosmos i to z tą książką wyszłam z Empika. Niestety nie było to tym, czego oczekiwałam.
Z książkami o kosmosie, jak już wspomniałam, nie mam zbyt głębokiej relacji. Jeszcze nie udało mi się trafić na taką, która by opowiadała o wszystkim w sposób ciekawy i z lekką dozą humoru. I tutaj znalazłam się w podobnej sytuacji. Mimo, że autor wypełnił Ale kosmos wiedzą po brzegi, nie potrafiłam się wciągnąć przez co lektura była dla mnie męcząca. A przecież tak nie powinno być! Znalazłam tutaj zdecydowanie dużą ilość ciekawostek dotyczących historii badania kosmosu oraz trochę nowinek astronomicznych, ale styl autora i przesycenie tymi wszystkimi informacjami działały... usypiająco. Dopiero teraz, czyli już po przeczytaniu zobaczyłam, że mimo iż wiele osób poleca tę książkę, to jednak jest zdania, że nie jest ona odpowiednia dla ludzi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z literaturą o kosmosie, właśnie ze względu na ten przesyt wiedzą.
Pragnę jednak zwrócić uwagę na śliczną oprawę graficzną. Być może nie jest to czynnik wpływający na treść lektury, ale w jakiś sposób na jakość jej czytania. Nie mówię już tutaj tylko o okładce (mimo że jest naprawdę śliczna!),ale także o strukturze papieru... Nie wiem czy zwracacie uwagę na takie drobiazgi, ale ja naprawdę nie mogłam przestać dotykać kartek, bo były tak gładkie i przyjemne... Jeśli mam być szczera, byłam bardziej zajęta rodzajem papieru, niż tym co było na nim napisane.
Chciałabym móc Wam powiedzieć, że Ale Kosmos był fascynującą książką, od które nie mogłam się oderwać. Ale prawda jest taka, że gdyby nie fakt, iż nie miałam nic innego do roboty niż czytać (hm, moja szefowa mogłaby się z tym nie zgodzić),to pewnie bym nawet nie doszła do połowy. Owszem, było kilka ciekawych fragmentów, ale biorąc pod uwagę całokształt, to wygląda to całkiem słabo. Jest też drugie wytłumaczenie - być może książki o kosmosie nie są dla mnie. Każdy z nas ma jakiś taki gatunek, który mu nie podchodzi (u mnie jest tak z większością kryminałów). Może trzeba i ten rodzaj dopisać do listy?
Na tą chwilę odpuszczam książki o kosmosie (zrobię kolejne podejście jak zbiorę siły po tym starciu),a Ale Kosmos polecam tylko osobom mocno zmobilizowanym, by czytać o kosmosie. Jeśli chcecie to przeczytać raczej tak z nudów, to myślę, że lepszym pomysłem będzie znalezienie innej lektury.