Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

„Spójrz na te komentarze, Max. Spójrz na to plugastwo. Zobacz, jak bardzo świat nienawidzi pięknych ludzi, ludzi bogatych i szczęśliwych, którzy mają pieniądze i miłość. Nie rozumiesz tego, Max? Ktoś zabił Woodów, bo byli szczęśliwi.”*

Nikt nie jest bezpieczny. Do morderstwa może dojść wszędzie, nawet na strzeżonym, ekskluzywnym, londyńskim osiedlu. W sylwestrową noc brutalną śmiercią ginie małżeństwo Woodów i ich dwójka nastoletnich dzieci. Najmłodsze z nich, czteroletni Bradley, znika bez śladu. Dlaczego chłopczyk ocalał? I czy to możliwe, by porwał go morderca? Ta sama osoba, która jako swój modus operandi wybrała pistolet do uboju bydła? Na te wszystkie pytania odpowiedzi szuka detektyw Max Wolfe. Czasu jest mało: z każdym kolejnym dniem szanse na odnalezienie żywego dziecka maleją. Swoje poszukiwania policja zaczyna od przesłuchania człowieka, który przed laty użył tego samego narzędzia do zabicia czterech osób. Czy to możliwe, by Rzeźnik, bo tak go nazwały media, ponownie zaatakował? A może doczekał się naśladowcy?

To drugi po „Krwawej wyliczance” kryminał Tony’ego Parsona, brytyjskiego dziennikarza i pisarza. Tym razem nie miałam żadnych trudności z zagłębieniem się w powieści. Historia zaczyna się dynamicznie i brutalnie, uświadamiając czytelnikowi, z jak wielkim niebezpieczeństwem wiąże się praca w służbach mundurowych. Policjant nigdy nie może być pewny, czy zobaczy jeszcze swoich bliskich. Każdego dnia jest narażony na ryzyko bezpośrednio zagrażające jego zdrowiu i życiu. Dowiadujemy się tego z akcji, w których uczestniczy główny bohater, Max Wolfe.

W „Rzeźniku” detektyw jest postacią pełnowymiarową: jego historię poznałam w poprzednim tomie, wiem, że jest impulsywny i odważny, często ryzykuje, ma dobrą intuicję i doświadczenie w tym, co robi. Znam też historię jego małżeństwa i wiem, dlaczego samotnie wychowuje córkę. Może się wydawać, że Wolfe jest niezniszczalny, ale to nieprawda. W tym tomie Tony Parsons kładzie nacisk na ryzyko, śmierć czyhająca na rogu, a także na odpowiedzialność rodzica mieszkającego z małym dzieckiem. W takich momentach nieraz szkliły mi się oczy.

„Rzeźnik” to dojrzała kontynuacja „Krwawej wyliczanki”, wciągająca od pierwszych stron, dynamiczna i poruszająca. O ile w pierwszym tomie bardzo podobał mi się wątek mediów społecznościowych, za pomocą których morderca komunikował się ze światem, tak w tej książce prym wiedzie niebezpieczeństwo pracy policjanta. Tony Parsons używa terminologii typowej dla tego gatunku, pojawia się więc m.in. skurcz pośmiertny czy plamy opadowe, a wyjaśnienia są zgrabnie wplecione w dialogi. Książka przyniesie więc czytelnikowi nie tylko dobrą rozrywkę, ale też wzbogaci jego wiedzę.

*Tony Parsons, „Rzeźnik”, przeł. Janusz Ochab, Poznań 2017, Wydawnictwo Albatros, s. 45.

„Spójrz na te komentarze, Max. Spójrz na to plugastwo. Zobacz, jak bardzo świat nienawidzi pięknych ludzi, ludzi bogatych i szczęśliwych, którzy mają pieniądze i miłość. Nie rozumiesz tego, Max? Ktoś zabił Woodów, bo byli szczęśliwi.”*

Nikt nie jest bezpieczny. Do morderstwa może dojść wszędzie, nawet na strzeżonym, ekskluzywnym, londyńskim osiedlu. W sylwestrową noc...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przedpremierowa recenzja na blogu:
dosc-powaznie.blogspot.com

Przedpremierowa recenzja na blogu:
dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To książka, która przypomina mi trochę Harry'ego Pottera. Opowiada o 16-letnim Jacobie, któremu dziadek opowiadał o wyspie z osobliwymi dziećmi. Mogły one np. wzniecać dłońmi ogień albo lewitować w powietrzu. Gdy starszy mężczyzna zmarł, pozostało pytanie, ile z tego, co powiedział jest prawdą. Jacob postanawia to sprawdzić...

więcej na:
dosc-powaznie.blogspot.com

To książka, która przypomina mi trochę Harry'ego Pottera. Opowiada o 16-letnim Jacobie, któremu dziadek opowiadał o wyspie z osobliwymi dziećmi. Mogły one np. wzniecać dłońmi ogień albo lewitować w powietrzu. Gdy starszy mężczyzna zmarł, pozostało pytanie, ile z tego, co powiedział jest prawdą. Jacob postanawia to sprawdzić...

więcej na:
dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gorąco polecam każdemu fanowi kryminału polskiego i powieści sensacyjnej. Nietuzinkowi bohaterowie, intryga, wiele zaskakujących zwrotów akcji i to zakończenie...

Szczegóły na:
dosc-powaznie.blogpot.com

Gorąco polecam każdemu fanowi kryminału polskiego i powieści sensacyjnej. Nietuzinkowi bohaterowie, intryga, wiele zaskakujących zwrotów akcji i to zakończenie...

Szczegóły na:
dosc-powaznie.blogpot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka mnie zawiodła. Liczyłam na podróże i nowe życie Lou, a ona jest pogrążona w żałobie i nic nie robi ze swoim życiem. Ma marną pracę, puste, nieumeblowane mieszkanie i straciła całą swoją spontaniczność.
Nie podoba mi się nowa bohaterka, sprawczyni całego zamieszania - jest denerwująca i przerysowana.
Jest kilka humorystycznych elementów, które jako tako ratują przed nudą.
Książkę przeczytałam z obowiązku.

Szczegóły na:
dosc-powaznie.blogspot.com

Książka mnie zawiodła. Liczyłam na podróże i nowe życie Lou, a ona jest pogrążona w żałobie i nic nie robi ze swoim życiem. Ma marną pracę, puste, nieumeblowane mieszkanie i straciła całą swoją spontaniczność.
Nie podoba mi się nowa bohaterka, sprawczyni całego zamieszania - jest denerwująca i przerysowana.
Jest kilka humorystycznych elementów, które jako tako ratują przed...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tej części Mare jest bardzo pewna siebie, zbyt często powtarza, jak wielką misję ma do odegrania i jak to potężna nie jest.
Książka obfituje w zwroty akcji, pojawią się nowe postacie, z których szczególnie John jest wart uwagi.
Mnie najbardziej się podobały sceny z Mavenem i końcówka - nie mogę się doczekać trzeciego tomu.

dosc-powaznie.blogspot.com

W tej części Mare jest bardzo pewna siebie, zbyt często powtarza, jak wielką misję ma do odegrania i jak to potężna nie jest.
Książka obfituje w zwroty akcji, pojawią się nowe postacie, z których szczególnie John jest wart uwagi.
Mnie najbardziej się podobały sceny z Mavenem i końcówka - nie mogę się doczekać trzeciego tomu.

dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia 5-letniego chłopca. Dla niego Pokój to cały świat i dom, a dla jego Matki - więzienie.
Książkę miałam okazję poznać w formie audiobooka i moim zdaniem słuchana zyskuje. Nie każdemu może przypaść do gustu prosta perspektywa dziecka, a odpowiednio przeczytana jest już interesująca.

dosc-powaznie.blogspot.com

Narracja prowadzona jest z punktu widzenia 5-letniego chłopca. Dla niego Pokój to cały świat i dom, a dla jego Matki - więzienie.
Książkę miałam okazję poznać w formie audiobooka i moim zdaniem słuchana zyskuje. Nie każdemu może przypaść do gustu prosta perspektywa dziecka, a odpowiednio przeczytana jest już interesująca.

dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Męska fantastyka, nawiązująca do dobrze wszystkim nam znanej bajki o Piotrusiu Panie. Motory ryczą, pojawia się magiczny proszek, syrenie łzy, a każdy rozdział opowiada inny epizod.
Warta przeczytania!

dosc-powaznie.blogspot.com

Męska fantastyka, nawiązująca do dobrze wszystkim nam znanej bajki o Piotrusiu Panie. Motory ryczą, pojawia się magiczny proszek, syrenie łzy, a każdy rozdział opowiada inny epizod.
Warta przeczytania!

dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę miałam okazję poznać w formie audiobooka i zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Już samo miejsce akcji, jakim jest Troja, sprawia, że ''Chciwość'' się wyróżnia, a legendarny skarb Priama to wisienka na torcie. Jednak najbardziej przekonała mnie główna bohaterka - archeolog i złodziej dzieł sztuki. Nie żałuję.
Gorąco polecam!

dosc-powaznie.blogspot.com

Książkę miałam okazję poznać w formie audiobooka i zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Już samo miejsce akcji, jakim jest Troja, sprawia, że ''Chciwość'' się wyróżnia, a legendarny skarb Priama to wisienka na torcie. Jednak najbardziej przekonała mnie główna bohaterka - archeolog i złodziej dzieł sztuki. Nie żałuję.
Gorąco polecam!

dosc-powaznie.blogspot.com

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przegrany. To określenie najlepiej pasuje do Aleksa, byłego dziennikarza, który zrezygnował z pracy w gazecie na rzecz scenariusza. Scenariusza, który pisze już od dwóch lat, ciągle wprowadzając zmiany. Mieszka przy tym w obskurnej kamienicy, z oknem wychodzącym na smutny plac zabaw. To na nim po raz pierwszy zobaczył Alicję. Chudą nastolatkę, chodzącą własnymi ścieżkami jak kot. Czy śmierć znienawidzonego sąsiada była naprawdę nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności? Wątpię. Tak samo jak w nagłe zainteresowanie pięknej kobiety Aleksem – człowiekiem przegranym.

więcej pod linkiem:
http://dosc-powaznie.blogspot.com/2016/07/jacek-piekara-alicja.html

Przegrany. To określenie najlepiej pasuje do Aleksa, byłego dziennikarza, który zrezygnował z pracy w gazecie na rzecz scenariusza. Scenariusza, który pisze już od dwóch lat, ciągle wprowadzając zmiany. Mieszka przy tym w obskurnej kamienicy, z oknem wychodzącym na smutny plac zabaw. To na nim po raz pierwszy zobaczył Alicję. Chudą nastolatkę, chodzącą własnymi ścieżkami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubi zapach formaldehydu i chce zostać patologiem. Teo nie jest zwyczajnym studentem – unika imprez, nie spędza godzin w mediach społecznościowych, zamiast tego woli podręczniki medycyny. Jego priorytety się zmieniają, gdy poznaje Clarice.

Więcej pod tym linkiem:
http://dosc-powaznie.blogspot.com/2016/07/raphael-montes-dziewczyna-w-walizce.html

Lubi zapach formaldehydu i chce zostać patologiem. Teo nie jest zwyczajnym studentem – unika imprez, nie spędza godzin w mediach społecznościowych, zamiast tego woli podręczniki medycyny. Jego priorytety się zmieniają, gdy poznaje Clarice.

Więcej pod tym linkiem:
http://dosc-powaznie.blogspot.com/2016/07/raphael-montes-dziewczyna-w-walizce.html

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Will cierpi na paraliż czterokończynowy. Oznacza to, że nie ma władzy w nogach, a jego dłonie i ramiona mają bardzo ograniczone ruchy. Może jedynie delikatnie uścisnąć czyjeś palce. Nie ma mowy o samodzielnym jedzeniu i piciu, ani tym bardziej o najprostszych, codziennych czynnościach. Potrzebuje stałej opieki.

Sytuacja, w której się znalazł, jest dla niego nie do zaakceptowania. Jest całkowicie uzależniony od innych. Trudno mu się z tym pogodzić, bo jeszcze dwa lata temu stał na czele firmy, zarabiał krocie, podróżował i uprawiał sporty ekstremalne. Jest rozgoryczony i zmęczony, już nie życiem, ale egzystencją.

Lou natomiast jest barwna jak egzotyczny ptak. Nikt nie ubiera się tak jak ona. Dopiero co straciła pracę w kawiarni i nie może znaleźć nowej. Nie ma wykształcenia ani kompetencji. W jej domu się nie przelewa, rodzice ledwie wiążą koniec z końcem, dlatego zatrudnia się u Traynorów. Ma być opiekunką Willa, karmić go i stale dotrzymywać towarzystwa.

Czytałam tyle pozytywnych opinii, a początek książki tak bardzo mnie rozczarował. Napisany prostym językiem, bez polotu, z bohaterem, który oczywiście jest bogaty i ma piękną kobietę. Bez żadnego elementu przyciągającego uwagę, prolog wydawał się nie spełniać swojej funkcji. Jedynie ostatnie zdania wytłumaczyły, dlaczego autorka zdecydowała się na taki zabieg. Nie bez obawy przewróciłam kartkę. I nagle narrację w trzeciej osobie zastąpiła ta w pierwszej. Z ciekawymi wyliczeniami i innym stylem – obrazowymi epitetami i plastycznymi opisami. Płaskie zdania zastąpiły emocje. Odetchnęłam z ulgą.

Pamiętam, że miałam czytać tylko trzydzieści minut przed snem. Nie wiem, kiedy minęły dwie godziny. Żałowałam, że następnego dnia muszę rano wstać. Tak bardzo wciągnęłam się w historię Louisy i Willa. A przecież była przewidywalna. Nie jeden raz spotkałam się z podobnym schematem, w którym to męski bohater był stroną inspirującą i rozwijającą tą drugą – trochę nijaką, bez ambicji. Co więcej, ja sama lgnę do osób, które mnie motywują do dalszej pracy nad sobą, do nowych wyzwań i przekraczania granic, które istnieją tylko w mojej głowie. Z miejsca polubiłam Willa.

Główny wątek jest kontrowersyjny i może wzbudzić skrajne emocje u czytelników. Możemy się nie zgadzać z przemyśleniami i wyborami postaci. Wszystko oczywiście zależy od naszego światopoglądu i hierarchii wartości. Moim zdaniem Jojo Moyes poradziła sobie znakomicie. Może pomogła jej w tym dziennikarka praktyka i wiedza, że rzetelny materiał wymaga przedstawienia racji obu stron. Nie może sugerować odbiorcy, po czyjej ma stanąć stronie. On sam ma o tym zdecydować.

I chociaż wiedziałam, jak skończy się ta historia, nadal miałam nadzieję. Przez całą książkę gorąco kibicowałam Lou. Byłam pod wrażeniem jej determinacji i niesłabnącego entuzjazmu. W „Zanim się pojawiłeś” spodobało mi się szczególnie stopniowe budowanie relacji, znikanie uprzedzeń i otwieranie się na nowe możliwości, poszerzanie własnych perspektyw. Afirmacja życia, która wytrwale próbowała zepchnąć z piedestału rezygnację. I w końcu to, jak ostatnie strony zagrały najwrażliwszą nutę we mnie. Jak ocierałam łzy i myślałam o fabule po przebudzeniu następnego dnia. Szczerze polecam! To jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku.

www.dosc-powaznie.blogspot.com

Will cierpi na paraliż czterokończynowy. Oznacza to, że nie ma władzy w nogach, a jego dłonie i ramiona mają bardzo ograniczone ruchy. Może jedynie delikatnie uścisnąć czyjeś palce. Nie ma mowy o samodzielnym jedzeniu i piciu, ani tym bardziej o najprostszych, codziennych czynnościach. Potrzebuje stałej opieki.

Sytuacja, w której się znalazł, jest dla niego nie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najpopularniejsza aktorka polskich seriali zostaje znaleziona martwa w swoim dworku w Mielniku nad Bugiem. Na co dzień poruszała serca widzów jako zakonnica Joanna, zawsze bezinteresowna i dobra. W rzeczywistości jednak Ninie Frank daleko było do granego przez nią ideału. Mało kto wiedział o życiu, jakie prowadziła po wyłączeniu kamer – przygodnych mężczyznach, alkoholu i narkotykach. Wszystko to odkryje Hubert Meyer, psycholog policyjny. Czy po stworzeniu przez niego profilu sprawcy, policji uda się schwytać mordercę? Jakie znaczenie ma to, że los aktorki określiła jedna z run?

Katarzyna Bonda wprowadziła do polskiego kryminału postać profilera. Ogląda on zdjęcia z miejsca zbrodni, analizuje ułożenie ciała i zadane rany. Przykładowo, gdy ofiara została zadźgana, a ukłuć jest szczególnie dużo w okolicy twarzy wiadomo, że sprawca dobrze ją znał. Zadbane zwłoki, umyte i przykryte kocem czy prześcieradłem, mówią o pewnego rodzaju czułości, zachowaniu misterium śmierci. Porzucone na widoku oznaczają pogardę. Psycholog policyjny wybiera się też na miejsce zbrodni. Analizuje, dlaczego morderca wybrał właśnie je, o czym fantazjował, próbuje wejść w jego skórę. O tym wszystkim dowiedziałam się z książki Katarzyny Bondy. Jeżeli jesteście ciekawi dalszych etapów pracy profilera kryminalnego, zachęcam do jej lektury.

Autorka prowadzi równolegle dwie narracje. Pierwsza z nich przedstawia bieżącą akcję i skupia się na śledztwie. Druga to internetowy dziennik Niny Frank. Dzięki temu zabiegowi czytelnik poznaje życie aktorki i motywy, jakimi kierowała się przy podejmowaniu różnych, często kontrowersyjnych, decyzji. Może też skonfrontować jej prawdziwe oblicze z obrazem kreowanym w mediach. Który z nich jest prawdziwy, a który fałszywy? Odpowiedź wcale nie jest tak oczywista, jak się wydaje. Bonda stworzyła ciekawą postać ze skazą, która zagrała z losem w rosyjską ruletkę i w pewnym momencie straciła nad nim kontrolę. Przekroczyła granicę. Niegroźny z początku pociąg do perwersji i balansowanie na granicy ryzyka, w końcu całkowicie pozbawiły ją kręgosłupa moralnego.

To byłby bardzo dobry debiut, gdyby nie dwa ostatnie rozdziały. Moim zdaniem są zbędne, wprowadzają tylko chaos. Po ich zignorowaniu, w pamięci zostaje dobrze skonstruowana fabuła, galeria barwnych postaci i zgrabnie nakreślone tło społeczne. Dla mnie „Sprawa Niny Frank” jest nie tylko fascynującym materiałem do analizy, ale też pozycją obowiązkową przed poznaniem „tetralogii żywiołów” z profilerką Saszą Załuską.

więcej na blogu,
www.dosc-powaznie.blogspot.com

Najpopularniejsza aktorka polskich seriali zostaje znaleziona martwa w swoim dworku w Mielniku nad Bugiem. Na co dzień poruszała serca widzów jako zakonnica Joanna, zawsze bezinteresowna i dobra. W rzeczywistości jednak Ninie Frank daleko było do granego przez nią ideału. Mało kto wiedział o życiu, jakie prowadziła po wyłączeniu kamer – przygodnych mężczyznach, alkoholu i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Załoga Aresa 3 jest na Marsie zaledwie kilka dni, gdy ich misję przerywa burza piaskowa. Jest tak gwałtowna, że astronauci muszą wrócić na Ziemię. Podczas ewakuacji antena jednemu z nich przekuwa skafander. Wszyscy są przekonani, że Mark Watney nie żyje – wskazują na to odczyty biologicznie. Pogrążeni w żałobie unoszą się w atmosferę. Kilkanaście godzin później astronauta odzyskuje przytomność. Szybko się orientuje, że został na Marsie sam. Bez łączności ze statkiem ani NASA. Wie, że dzięki Habowi przeżyje trzydzieści jeden dni. Jego jedyną szansą jest misja Aresa 4 - za kilka lat.

To drugi tytuł od czasów szkoły podstawowej, w którym nużyły mnie opisy (zaszczytne miejsce zajmuje „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza). Nie dotyczą one jednak flory i fauny, ale techniki. Andy Wair tłumaczy, w jaki sposób Watneyowi udało się przeżyć. Mimo ze podaje fachową wiedzę w możliwie prosty i przystępny sposób, dla mnie nadal była poza zasięgiem. Dość powiedzieć, że w szkole nie rozwiązałabym zadania z figurą przestrzenną bez jej narysowania. Jak już się możecie domyślić, fizyka to zbyt duże wyzwanie dla mojej wyobraźni. A jednak przeczytałam „Marsjanina” do końca.

Głównym atutem książki jest humor. Żartobliwe komentarze Watneya zrównoważyły naukowe opisy i sprawiły, że całość mimo wszystko czytało się lekko. Pomogła w tym równolegle prowadzona narracja – wpisy w dzienniku i perspektywa NASA. Ta druga regulowała poziom napięcia. Pod koniec ciężko się było oderwać, tak komplikowały się sprawy. Przez moment zastanawiałam się nawet, czy historia skończy się tak, jak sądziłam. Czy w tej sytuacji jest możliwe szczęśliwe zakończenie?

„Marsjanin” to książka dla każdego. Dla fana powieści obyczajowej i fantastyki. Jestem pewna, że polubicie Watneya - zabawnego i błyskotliwego astronautę-botanika. Choć akcja dzieje się w bliskiej przyszłości, czytelnik ma wrażenie, jakby mogła się wydarzyć tu i teraz. Andy Wair opowiada bowiem nie tylko o samotnych zmaganiach jednostki z losem, ale też o naszym społeczeństwie i jego naturalnej chęci niesienia pomocy.

Zapraszam na bloga,
dosc-powaznie.blogspot.com

Załoga Aresa 3 jest na Marsie zaledwie kilka dni, gdy ich misję przerywa burza piaskowa. Jest tak gwałtowna, że astronauci muszą wrócić na Ziemię. Podczas ewakuacji antena jednemu z nich przekuwa skafander. Wszyscy są przekonani, że Mark Watney nie żyje – wskazują na to odczyty biologicznie. Pogrążeni w żałobie unoszą się w atmosferę. Kilkanaście godzin później astronauta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wiadomość zepchnęła na dalszy plan doniesienia ze świata polityki, relacje z wojen i katastrof, a wszystkie jej wersje obfitowały w zdjęcia nieskazitelnej twarzy denatki i jej gibkiego, wyrzeźbionego ciała. W ciągu kilku godzin nieliczne znane fakty dotarły do milionów niczym wirus (…).”

Uśmiechnęłam się, czytając ten fragment. Bardzo dobrze znamy taką sytuację z życia, prawda? Breaking news, który przerywa nadawany program i sprawia, że uwaga mediów koncentruje się na wydarzeniu z ostatniej chwili. Do znudzenia oglądamy niemal te same ujęcia, a reporterzy z godziny na godzinę zdobywają coraz więcej informacji. Takiej właśnie sceny dotyczy prolog „Wołania kukułki” Roberta Galbraith.

Pewnej zimowej nocy policja dostaje zgłoszenie, że supermodelka, Lula Landry, leży martwa na chodniku pod swoim własnym balkonem. Sytuację szeroko komentuje telewizja i prasa. Służby ustalają, że kobieta popełniła samobójstwo. Nie wierzy w to brat denatki, John Bristow. Postanawia wynająć prywatnego detektywa. Sytuacja Cormorana Strike’a, bo o nim mowa, jest beznadziejna. Musi przystosować się do życia po powrocie z wojska, z okaleczonym ciałem po służbie w Afganistanie. Jakby tego było mało, jego interes nie przynosi dochodów, mężczyzna ma długi i dopiero co rozstał się z dziewczyną. Sprawa Luli Landry jest więc jak koło ratunkowe. Do jego biura zgłasza się też nowa sekretarka, Robin. Co przyniesie dochodzenie Cormorana i jak ułoży się współpraca tych dwojga?

W moim odczuciu „Wołanie kukułki” spełnia wszystkie warunki dobrego kryminału. Po pierwsze, fabuła jest świetnie skonstruowana, do ostatnich stron nic dla czytelnika nie jest oczywiste. A jak już się wydaje, że świta nam możliwe rozwiązanie, to nasze teorie z hukiem opadają na ziemię. Jest dużo szczegółów, które wspomniane gdzieś na początku, jakby mimochodem, są potem kluczowe. Galbraith umiejętnie dozuje napięcie i stopniowo rzuca światło na nowe fakty. Nie nudziłam się ani chwili, bo zawsze coś się działo. Nie wspominając już o nagłych zwrotach akcji, po których po prostu trzeba było zacząć kolejny rozdział.

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

„Wiadomość zepchnęła na dalszy plan doniesienia ze świata polityki, relacje z wojen i katastrof, a wszystkie jej wersje obfitowały w zdjęcia nieskazitelnej twarzy denatki i jej gibkiego, wyrzeźbionego ciała. W ciągu kilku godzin nieliczne znane fakty dotarły do milionów niczym wirus (…).”

Uśmiechnęłam się, czytając ten fragment. Bardzo dobrze znamy taką sytuację z życia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„If I stay” to oryginalny, lepiej brzmiący tytuł od polskiego: „Zostań, jeśli kochasz”. Nie śpieszyło mi się do tej książki. Myślałam, że to kolejna banalna opowieść o miłości, trochę w typie „Zmierzchu” (on ten „zły”, ona zapatrzona w niego jak w obrazek). Myliłam się. Po obejrzeniu filmu w Noc Ekranizacji w Multikinie wiedziałam, że przeczytam tę powieść. I to z chęcią.

Główna bohaterka ma siedemnaście lat i wiedzie, wydawałoby się, fajne życie. Ma kochającą, zwariowaną rodzinę, chłopaka i pasję: grę na wiolonczeli. Przez jedną, niewinną przejażdżkę samochodem jej świat wywraca się do góry nogami. W tragicznym wypadku giną jej najbliżsi, a ona sama znajduje się w dziwnym stanie zawieszenia: widzi własne ciało na szpitalnym łóżku, obserwuje co się dookoła dzieje, niewidzialna dla innych. Mia rozumie, że ma wybór: umrzeć albo odzyskać przytomność. I zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. Zanim podejmie decyzję, przypomina sobie najważniejsze wydarzenia z dotychczasowego życia.

„Wróć, jeśli kochasz” zabiera nas w krótką, ale przyjemną i wzruszającą historię. Poznajemy Mię, która ma świra na punkcie wiolonczeli, ćwiczy i ćwiczy, aż staje się naprawdę dobra. Ma talent, stara się o przyjęcie do najlepszej szkoły. Nie jest duszą towarzystwa, ogranicza się do grona najbliższych i przyjaciółki. A rodzinę ma ciekawą: ojciec dawny punk, mama z rockową duszą i nawet młodszy brat podziela gusta rodziców. A ona wybrała muzykę klasyczną zamiast gitary. Zastanawia się, czy pasuje do tej rodziny…

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

„If I stay” to oryginalny, lepiej brzmiący tytuł od polskiego: „Zostań, jeśli kochasz”. Nie śpieszyło mi się do tej książki. Myślałam, że to kolejna banalna opowieść o miłości, trochę w typie „Zmierzchu” (on ten „zły”, ona zapatrzona w niego jak w obrazek). Myliłam się. Po obejrzeniu filmu w Noc Ekranizacji w Multikinie wiedziałam, że przeczytam tę powieść. I to z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyobrażacie sobie, jakby to było budzić się każdego ranka i nic nie pamiętać? Ani jak ma się na imię, ile ma się lat, gdzie się mieszka - nic, kompletnie? Taką przypadłość ma Christine, bohaterka książki „Zanim zasnę” S.J. Watsona.

Codziennie przeżywa to samo: budzi się w nieznanym miejscu, u boku obcego mężczyzny, a w lustrze widzi twarz starszej kobiety. Ze zdjęć na ścianie dowiaduje się, że ten facet w łóżku to Ben, jej mąż. Zadaje mu masę pytań. Okazuje się, że dwadzieścia lat temu w wyniku wypadku straciła pamięć, a jej przypadłość jest na tyle unikalna, że lekarze rozkładają ręce. Christine dowiaduje się też, że w tajemnicy spotyka się z neurologiem i prowadzi dziennik. Dzięki zapiskom może gromadzić wspomnienia, które normalnie utraciłaby, kładąc się spać. Im więcej ich ma, tym więcej zadaje pytań. A odpowiedzi, które udziela Ben nie pokrywają się. Zaniepokojona, zaczyna się zastanawiać, dlaczego nie mają przyjaciół, i co najważniejsze, dlaczego jej mąż kłamie?

Historię poznajemy z punktu widzenia Christine, a konkretnie – czytamy jej dziennik. Jest podzielony na trzy części, z czego pierwsza jest najnudniejsza. Może to przez powtarzalność? W końcu główna bohaterka ma amnezję i codziennie przetwarza te same informacje. Miałam ochotę odłożyć tę książkę w połowie, ale z nudów czytałam dalej. Na szczęście, im bliżej byłam końca, tym było ciekawiej. Jest to thriller psychologiczny, dlatego jak się pewnie domyślacie, od ostatnich kilkunastu stron ciężko się było oderwać. Nie sprawiło to jednak, bym zmieniła zdanie na temat „Zanim zasnę”. Jest kilka zaskakujących momentów, które napędzają fabułę, ale to nie wystarczy. Zabrakło mi wyrazistych postaci. Ani Ben, ani Christine, a tym bardziej doktor Nash nie są bohaterami z krwi i kości. Ciężko mi w ogóle opisać lekarza neurologa, tak bardzo jest bezbarwny.

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

Wyobrażacie sobie, jakby to było budzić się każdego ranka i nic nie pamiętać? Ani jak ma się na imię, ile ma się lat, gdzie się mieszka - nic, kompletnie? Taką przypadłość ma Christine, bohaterka książki „Zanim zasnę” S.J. Watsona.

Codziennie przeżywa to samo: budzi się w nieznanym miejscu, u boku obcego mężczyzny, a w lustrze widzi twarz starszej kobiety. Ze zdjęć na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeżeli mam ochotę na kryminał, to w pierwszej kolejności myślę o Joannie Chmielewskiej. Jej książki czyta się lekko, szybko, niemal się je pochłania, tak są ciekawe i pełne zwrotów akcji. Napisane są językiem potocznym, dialogi są jak żywcem wyjęte z codziennej rozmowy, a mimo to nie brak tu pięknej, bogatej polszczyzny. I humoru.

„Rrzeź bezkręgowców” to bardziej powieść kryminalna: trupów w niej nie brakuje, jest śledztwo i rozwiązywanie sprawy na własną rękę przez główną bohaterkę, ale to nie jest wątek nadrzędny. Nie zastanawiałam się, kto jest odpowiedzialny za morderstwa, bardziej skupiałam się na samej akcji i niebanalnym opisie zdarzeń. To nie jest dzieło na miarę „Lesia”, „Klinu” czy „Romansu wszech czasów”, które są rewelacyjne. To dobra książka, wciągająca, z poczuciem humoru, którą czyta się bardzo przyjemnie i ciężko się od niej oderwać. Nie ma w sobie jednak tego czegoś, co błyszczało w wyżej wymienionych pozycjach.

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

Jeżeli mam ochotę na kryminał, to w pierwszej kolejności myślę o Joannie Chmielewskiej. Jej książki czyta się lekko, szybko, niemal się je pochłania, tak są ciekawe i pełne zwrotów akcji. Napisane są językiem potocznym, dialogi są jak żywcem wyjęte z codziennej rozmowy, a mimo to nie brak tu pięknej, bogatej polszczyzny. I humoru.

„Rrzeź bezkręgowców” to bardziej powieść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Często słyszymy o tym, że ktoś zaginął, ale nie zawsze policji udaje się go odnaleźć. Tajemnice i skandale zawsze się dobrze sprzedawały, więc jedna z redakcji postanawia powrócić do niewyjaśnionych spraw sprzed lat. W tym celu zatrudnia dziennikarkę, Rosannę Hamilton. Wybór nie jest przypadkowy. Znała ona jedną z bohaterek swoich przyszłych reportaży.

Elaine Dawson od zawsze miała pecha. Nawet, gdy chce polecieć na ślub swojej koleżanki, wszystkie loty zostają odwołane z powodu mgły. Nie wie, co ma ze sobą zrobić. Pomocny okazuje się młody, przystojny mężczyzna, który proponuje Elaine nocleg u siebie w domu. I gdy Dawson opuszcza halę odlotów, ślad po niej znika…

Książka zaczyna się mocno i dobrze. Jest brutalnie zamordowana kobieta, zeznająca prostytutka, ciężka atmosfera, jak również wskazówka, że mordercą może być każdy, nawet ten, po którym nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Niby oczywiste, prawda? Jednak to zdanie mi nie umknęło, tylko pozostawało gdzieś blisko, aż w końcu się domyśliłam, o kogo chodzi. A szkoda.

Ten niewątpliwy minus zrekompensowały mi opisy. Charlotte Link świetnie kreuje mroczny nastrój i chwile grozy. Podobały mi się również psychologiczne sylwetki bohaterów. Szczególnie jednej osóbki, ale nie będę wam spojlerować. Na pewno będziecie wiedzieli, o kogo mi chodzi. „Ostatni ślad” wciąga i ma wiele zwrotów akcji. Postacie są różnorodne, chce się śledzić ich losy.

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

Często słyszymy o tym, że ktoś zaginął, ale nie zawsze policji udaje się go odnaleźć. Tajemnice i skandale zawsze się dobrze sprzedawały, więc jedna z redakcji postanawia powrócić do niewyjaśnionych spraw sprzed lat. W tym celu zatrudnia dziennikarkę, Rosannę Hamilton. Wybór nie jest przypadkowy. Znała ona jedną z bohaterek swoich przyszłych reportaży.

Elaine Dawson od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spyropoulosowie są zamożni. O tym jak bardzo, może świadczyć własna wyspa na Morzu Śródziemnym. Nie odpoczywają na niej jak bohaterowie „Byliśmy łgarzami”, lecz pracują. Znajduje się tam bowiem centrum dowodzenia firmy informatycznej. Na złość dziedzica fortuny, Wiktora, postanawiają go odwiedzić najbliżsi. I nie mogą tak szybko odpłynąć. Nadchodzą burze, sztorm i wyspa zostaje odcięta od świata. Ginie jedna osoba, a po niej następna. Członkowie rodziny wiedzą, że mordercą jest jeden z nich…

Lubię kryminały, im brutalniejsza i bardziej tajemnicza zbrodnia, tym lepiej. Pomyślałam, że fajnie będzie typować sprawcę wśród jedenastu osób, które przebywają w tym samym miejscu. Początek jednak trochę zniechęca dalszą lekturę. Jest przyjęcie weselne, poznajemy na raz kilku bohaterów, a wymieniane uprzejmości i robione skrycie uwagi przypominały mi trochę fan fiction o Blackach z Harry’ego Pottera. Konwenanse, sztuczna atmosfera i niezbyt rodzinne więzi. Całości nie sprzyjała chaotyczna narracja w trzeciej osobie – przenosiliśmy się od jednej do drugiej postaci nagle, bez żadnego wiersza przerwy, po prostu od nowego akapitu. Po kilkunastu stronach udało mi się do tego przyzwyczaić.

Dla bohaterów najważniejsze są pieniądze i dobry wygląd. Najlepiej żeby żona była atrakcyjna (można jej zasponsorować kilka zabiegów) i dość głupiutka. Kobiety w „Pustułce” są więc puste, wścibskie, mściwe, lubią błyskotki i plotki. Najmądrzejsza z nich jest Sylwia, ale nikt się z nią nie liczy, bo jest młodziutka i powszechnie nielubiana. Konstancja jako żona okazała się trochę za mądra i za natrętna, a Stefania beznadziejnie się zakochuje i ma cięty język. Mimo wszystko sympatyzowałam z nimi, bo były wyraziste i momentami zabawne. Panowie jawią się tu jako brutale, intelektualiści, ale też pomocni i życzliwi ludzie. W trakcie lektury dowiadujemy się trochę o każdej z postaci, jednak są to raczej pikantne i te wstydliwe rzeczy, niż pogłębiony portret psychologiczny. Tego mi zabrakło. Mało też wiemy na temat ich przeszłości.

Więcej na blogu, zapraszam:
www.dosc-powaznie.blogspot.com

Spyropoulosowie są zamożni. O tym jak bardzo, może świadczyć własna wyspa na Morzu Śródziemnym. Nie odpoczywają na niej jak bohaterowie „Byliśmy łgarzami”, lecz pracują. Znajduje się tam bowiem centrum dowodzenia firmy informatycznej. Na złość dziedzica fortuny, Wiktora, postanawiają go odwiedzić najbliżsi. I nie mogą tak szybko odpłynąć. Nadchodzą burze, sztorm i wyspa...

więcej Pokaż mimo to