-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2021-02-14
Przyjemne domknięcie trylogii. Jedna z zabawniejszych serii, jakie czytałem.
Przyjemne domknięcie trylogii. Jedna z zabawniejszych serii, jakie czytałem.
Pokaż mimo toNie tak dobra jak tom pierwszy, ale nadal zabawna i godna uwagi lektura
Nie tak dobra jak tom pierwszy, ale nadal zabawna i godna uwagi lektura
Pokaż mimo to2021-02-14
Śmieszniutka i błyskotliwa książka. Najlepszy tom z trylogii.
Śmieszniutka i błyskotliwa książka. Najlepszy tom z trylogii.
Pokaż mimo to2021-01-27
Mamy dopiero końcówkę stycznia, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że najbardziej poruszającą / łamane na / najbardziej kontrowersyjną książkę roku mam już za sobą. I w ogóle tutaj nie wyolbrzymiam. Serio serio.
Mowa o powieści „Wyborny Trup”, autorstwa Agustiny Bazterrica. Punkt wyjścia jest następujący -> Na świecie pojawia się wirus, który infekuje zwierzęta i sprawia, że trzeba je wszystkie wybić. Ludzie początkowo próbują dostosować się do nowych okoliczności i przejść na wege, jednak na dłuższą metę nie dają rady. Odpowiedzią, która wszystkim ciśnie się na usta, ale nikt nie ma odwagi powiedzieć tego na głos, jest kanibalizm. Na szczęście, od czego są media, co nie? Te szybciutko i z błogosławieństwem rządów zaczynają zmiękczać temat, przedstawiając go w taki sposób, aby wydawał się całkiem niewinny i voila, oto mamy świat, w którym społeczeństwo dzieli się na jedzących oraz tych, którzy zostaną zjedzeni. Oczywiście dla spokoju własnego sumienia nikt używa słów „kanibalizm”, ani „ludzkie mięso”. Nope, od teraz je się „mięso specjalne”, a moment, kiedy je zalegalizowano nazwano „Przemianą”.
Już sama ta idea wywołuje spory dyskomfort czytelniczy, jednak na tym się nie skończy. Wręcz przeciwnie! Za sprawą głównego bohatera Marcosa, który pracuje w zakładzie zajmującym się ubojem ludzi, tfu „mięsa specjalnego”, będziemy w to brnąć jeszcze bardziej. Otóż Marcos wykonując swoje rutynowe obowiązki, mimochodem opowie nam o nowym ładzie panującym na świecie i gwarantuję, że będzie to hardcorowe doznanie.
Będziemy biernie przyglądać się całemu procesowi uboju, od ogłuszenia, po cięcie, patroszenie, oraz skórowanie, aż w końcu przyjdzie nam towarzyszyć różnym personom podczas konsumpcji.
Dowiemy się, że po przemianie „ludzie” służą nie tylko do jedzenia, ale również do eksperymentowania. Pardon, do badań naukowych, choć powiedzmy sobie szczerze, że ich wartość naukowa pozostawia wiele do życzenia. Ponadto pełnią funkcję rozrywkową. Tak się składa, że na świecie nadal jest wielu entuzjastów weekendowych polowań, a że nie ma już zwierzyny, trzeba było zastąpić ją „ludźmi”. Najlepiej ciężarnymi kobietami, bo te, mimo iż urodziły się w niewoli, nie potrafią mówić i nie rozumieją, co się dzieje, nadal mają instynkt macierzyński, który każe im chronić potomstwo za wszelką cenę, a to sprawia, że stanowią wyzwanie dla myśliwych.
Rząd dopuścił również, aby każda rodzina mogła hodować „specjalne mięso” u siebie w domu, ot tak na użytek własny. Równocześnie z tą decyzją wielką popularność zyskuje książka pt. „Sztuka 1000 cięć”, dzięki której gospodynie domowe uczą się, jak ćwiartować „specjalne mięso” kawałek po kawałku, utrzymując je cały czas przy życiu. Wszak wtedy zachowuje świeżość i delikatność w smaku.
Nasz główny bohater Marcos jest osobą, która nie akceptuje zasad panujących po „przemienianie” i nie potrafi się odnaleźć w nowych realiach. Niestety jak to w życiu bywa, ma zobowiązania, a te wymuszają, aby nadal każdego dnia chodził do znienawidzonej pracy, podawał rękę ludziom, którymi szczerze gardzi oraz uśmiechał się, kiedy w rzeczywistości zbiera mu się na womit. W dodatku przeżywa wielką tragedię w życiu osobistym, więc jego nieszczęście wręcz wylewa się z książki, tymczasem autorka zamiast ulżyć mu w cierpieniu, jeszcze bardziej dokłada do pieca. Mianowicie pewnego dnia Marcos otrzymuje w prezencie od kontrahenta „samicę”. I to nie byle jaką, a sztukę hodowaną bez GMO, czyli najdroższe mięso na rynku. Marcos może ją zachować „na własne spożycie” lub sprzedać, ale pod żadnym pozorem nie wolno mu jej wypuścić ani uczłowieczać, bo za takie występki samemu trafia się pod nóż rzeźnicki. Co zrobi Marcos, który w „specjalnym mięsie” dostrzega żywe istoty? To już musicie doczytać sobie sami.
Książka jest straszna, obrzydliwa, kontrowersyjna, sprawiająca, że czułem się źle i jakby to powiedziała Dżoana Krupa -> jej brutalność jest ABSOLUTELY OVER THE TOP. Jednak równocześnie jest to książka bardzo dobra, wciągająca, rodząca niewygodne pytania i pozwalająca dostrzec niezbyt przyjemne analogie. W dodatku, kiedy człowiek myśli, że już „okrzepł” z regułami panujących w świecie po przemianie i kolejne sytuacje mogą go, co najwyżej zniesmaczyć, bo zaskoczyć już się na pewno nie da, schodzi plot twist, który jest jak wbicie szpikulca w oko. Szybki, bolesny i kończący. Jak upuszczenie mikrofonu <drop the mic> po kozackim standupie, albo rapowym dissie.
Mam z tą książką identycznie jak z „Dziewczyną sąsiedztwa” Jacka Katchuma. Nie cierpię za treść i równocześnie bardzo szanuję, jako powieść. Jestem na 99% pewny, że „Wyborny trup” będzie zbierał na portalach czytelniczych bardzo skrajne oceny w stylu 8-10/10 i trochę rzadziej 1-2/10. Bo ta książka taka właśnie jest – kochasz, albo nienawidzisz, ale na pewno nikt po jej przeczytaniu nie powie -> „Łeee, ale to było miałkie. Za 5 minut zapomnę”. Nope, tego już się nie da odprzeczytać i wyrzucić z głowy. Moje zdanie jest takie, że każdy powinien sam się z tym zmierzyć i po wszystkim obrócić sobie w głowie. Jeśli literatura poza dostarczaniem rozrywki, ma też drażnić i prowokować, to „Wyborny Trup” spełnia swoją rolę na 150%. Ode mnie 8/10 z adnotacją "mózg rozdupcony".
P.S. Część społeczeństwa z książki uważa, że wirus to spisek rządów i korporacji. Identyko jak z Covidem.
Mamy dopiero końcówkę stycznia, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że najbardziej poruszającą / łamane na / najbardziej kontrowersyjną książkę roku mam już za sobą. I w ogóle tutaj nie wyolbrzymiam. Serio serio.
Mowa o powieści „Wyborny Trup”, autorstwa Agustiny Bazterrica. Punkt wyjścia jest następujący -> Na świecie pojawia się wirus, który infekuje zwierzęta i...
Czy książka naukowa musi być nudna? Nope! Kilka dni temu skończyłem czytać „Homo sapiens i jego geny”, czyli książkę oficjalnie sklasyfikowaną w kategorii „nauki przyrodnicze”, aczkolwiek osobiście nazwałbym ją raczej zbiorem smaczków i ciekawostek, które kiedyś, jak już wrócą knajpy i spotkania towarzyskie, będzie można serwować znajomym w formie anegdotek do piwa. True story. Przykładowo:
- Ej Bartek, a wiedziałeś, że pierwsi Europejczycy byli ciemnoskórzy?
- Taaa ciemnoskórzy od razu. Może lepiej już przystopuj z tym porterkiem
- Serio, mówię. Czytałem ostatni taką jedną książkę o początkach człowieka i autor twierdził, że jak Homo Sapiens dotarł do Europy, to miał jeszcze szczątkowe kłaczki na klacie i plecach #futro, a jak je zgubił, okazało się że jest ciemnoskóry. Dopiero później pod wpływem niżu z Suwałk, stwierdził, że jest mu to niepotrzebne i wyjaśniał, dostosowując się do lokalnego klimatu. I żeby nie było, że wyjeżdżam teraz z jakimiś rasistowskimi rzeczami. Nope, to są fakty z książki.
- Hmm ciekawe
- Albo to. Wyobraź sobie, że niemieccy naukowcy doprowadzili sztukę sekwencjonowania DNA do takiego stopnia, że jak im dasz jakąś kość, to w kilka godzin ustalą, czy ta kość należała do chłopa, babeczki, czy krowy.
- No i co w tym nowego?
- Daj mi skończyć. Ponadto powiedzą ci, kiedy właściciel tej kości się wykluł oraz kiedy wylogował się z ziemskiego padołu. Baaa powiedzą ci czy wylogowanie nastąpiło z przyczyn naturalnych, czy np. po przegranej solówce z niedźwiedziem. Ale to nadal nie koniec, bo z tej kości potrafią również wyczytać jak jej właściciel się odżywiał, czy prowadził osiadły tryb życia, czy raczej był włóczykijem, czy cierpiał na szkorbut, albo inną chorobę, i tak dalej i tak dalej. Wyśledzą wszystko. Podejrzewam, że właściciele tych kości nie wiedzieli o sobie tyle, ile widzą o nich typy od badania DNA.
- To też niezła ciekawostka, ale czy świat coś zyskał na tym całym sekwencjonowaniu, czy to tylko takie szpanerskie opowiastki?
- O staryyy nawet nie masz pojęcia jak bardzo zyskał! Wyobraź sobie, że dzięki czytaniu z DNA, jak z otwartej księgi, naukowcom udało się znaleźć dokładny moment w historii, kiedy człowiek zszedł z drzewa, złapał wyprostowaną postawę ciała i postanowił trochę rozejrzeć się po okolicy. A że miało to miejsce w Afryce, to głównym tematem książki jest odpowiedz na pytanie, kiedy i przez kogo została zasiedlona Europa oraz czy to prawda, że różne nacje mają różne geny, bo tak się składa, że niektóre kraje uważają, że mają lepsze niż inne.
- No i?
- Nie chcę ci wszystkiego spoilerować, ale mogę powiedzieć o rzeczach, które zrobiły na mnie największe zdziwko. Otóż wędrówki tych prehistorycznych ludzi to najlepszy dowód, że w życiu liczy się "tajming", czyli warto być w dobrym miejscu w dobrym czasie. I na ten przykład pierwsza grubsza ekspansja człowieka rozumnego na Europe odbyła się 45 tysięcy lat temu. Dotarli wtedy gdzieś w okolice dzisiejszej Hiszpanii i już witali się z gąską, już zeszło jaranko w stylu: „W pytkę miejscówka, zostajemy”, wtem boom i ni stąd, ni zowąd pojawiło się wielkie zlodowacenie, które zdmuchnęło wszystkich z planszy. Po tamtej wyprawie nie uchował się żaden potomek genetyczny, czaisz? Gdyby to był „Eurobiznes” można by to porównać z wylosowaniem karty "wracasz na start", czyli trzeba zacząć wędrówkę jeszcze raz z Afryki. Ale jak ruszyli 40 tysięcy lat temu z kolejną wyprawą, to wszystkie okoliczności już się zgrały i oto jesteśmy my, ich pra pra pra (...) prawnuczkowie. Grubo nie?
- Zarąbiste. Dawaj jeszcze
- Stary temat rzeka, weź przeczytaj, bo przecież nie będę ci 280 stron streszczał
- Daj ostatni, resztę już sobie doczytam sam, promis
- Ok. Powiem ci jeszcze, że jeśli kiedyś oglądałeś „Modę na Sukces” i wydawało ci się, że tam dochodziło do różnych dziwnych romansów, to dla mnie w tym momencie jesteś Johnem Snow i wiesz Nothing! Otóż ci niemieccy naukowcy odkryli, ze Homo Sapiens żyli równolegle z Neandertalczykami i Denisowianami. I teraz obczaj, że wtedy świat nie był tak zaludniony, jak obecnie i spotkać kogoś obcego wcale nie było tak hop siup, tymczasem tym trzem gatunkom jakimś cudem udawało się od czasu do czasu wylądować w tym samym dniu w tej samej jaskini. I jak myślisz, co wtedy robili?
- Bzykali się hehe
- Bingo! Ale weź to przemyśl. Typy nie potrafią mówić, mają ograniczone funkcje poznawcze, ale who cares, skoro bzyknąć się można hehe! I jest o tym osobny rozdział pt. „Seks praludzi”.
- LOL, niezłe! Daj coś jeszcze pliz pliz
-No dobra, ale to już ostatni smaczek. Otóż w książce jest fragment opowiadający o znalezieniu grupowej mogiły, po której przebadaniu okazało się, że cala wioska została zamordowana za pomocą strzał wycelowanych prosto w serce. Naukowcy zaczęli drążyć, co tam się wydarzyło i odkryli, ze było to zabójstwo dokonane prawdopodobnie w zemście za odbicie kobiet z sąsiedniego plemienia. Mówię prawdopodobnie, bo typy nie są do końca przekonane, czy kobiety odeszły z własnej woli, czy zostały uprowadzone. Zresztą nieważne. Clue jest takie, że wezwali do pomocy uznanego profilera i on stwierdził, że te strzały zostały wystrzelone z takiej odległości, ze śmiało można powiedzieć, ze była to robota snajperska. Pamiętasz, jak się śmialiśmy z filmu Mela Gibsona „Apocalypto”, że to taki prehistoryczny Rambo? Okazuje się, że kiedyś po świecie faktycznie biegały takie kiziory. Serio weź to przeczytaj, bo w książce masz jeszcze rozdziały opisujące, jak formowały się pierwsze języki, jak ludzie byli regularnie wykaszani przez wirusy i pandemie –> jeszcze dżuma się skończyła, a tu już wybił trąd, syfilis i gruźlica. Jak się narodził patriarchat, jaki skok cywilizacyjny przyniosło odkrycie brązu i od kiedy pies jest najlepszy ziomkiem człowieka. Smaczek goni smaczek
- No przekonałeś mnie, ale powiedz, czy to nie jest przypadkiem napisane naukowym bełkotem, który zmęczy mnie po dziesięciu stronach?
- Wręcz przeciwnie. Książka powstała w kooperacji specjalisty od archeogenetyki, Johannes'a Karause oraz dziennikarza, Thomasa Trappe. Ten pierwszy opowiadał o swoich badaniach i odkryciach, ten drugi przełożył to na język przystępny dla zwykłych śmiertelników. Jeśli ja to ogarnąłem, to ty też dasz radę. Cytując klasyka "Będzie pan zadowolony"
Czy książka naukowa musi być nudna? Nope! Kilka dni temu skończyłem czytać „Homo sapiens i jego geny”, czyli książkę oficjalnie sklasyfikowaną w kategorii „nauki przyrodnicze”, aczkolwiek osobiście nazwałbym ją raczej zbiorem smaczków i ciekawostek, które kiedyś, jak już wrócą knajpy i spotkania towarzyskie, będzie można serwować znajomym w formie anegdotek do piwa. True...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czytałem już kilka książek o zdobywaniu najwyższych gór świata, ale ta jest pierwszą pisaną z perspektywy szerpów oraz uczestników wypraw komercyjnych, a nie gwiazd himalaizmu. Dostałem dużo odpowiedzi na pytania, które od dawna chodziły mi po głowie, niemniej nadal nie jestem w stanie powiedzieć, czy takie wyprawy są dobre, czy złe. Co człowiek, to inna historia, motywacja i ambicja. Niektóre są inspirujące, inne godne pożałowania, czyli standardowo -> to zależy!
Czytałem już kilka książek o zdobywaniu najwyższych gór świata, ale ta jest pierwszą pisaną z perspektywy szerpów oraz uczestników wypraw komercyjnych, a nie gwiazd himalaizmu. Dostałem dużo odpowiedzi na pytania, które od dawna chodziły mi po głowie, niemniej nadal nie jestem w stanie powiedzieć, czy takie wyprawy są dobre, czy złe. Co człowiek, to inna historia, motywacja...
więcej Pokaż mimo to