Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Świetna książka na raz czy dwa posiedzenia: bardzo dobre tempo, trzyma w napięciu, dobrze skonstruowana fabuła i intrygujący, niejednoznaczni bohaterowie, co niezwykle ważne w przypadku powieści skupionej wokół tego, że ktoś ma wartościową tajemnicę. Narracja momentami popada w przesadny melodramatyzm, ale ostatecznie stoi przy głównej bohaterce, mocno poturbowanej przez życie, więc można jej to wybaczyć; podobnie jak to, że nieco zbyt prędko staje się oczywiste, o co w tym wszystkim chodzi (choć z drugiej strony to znaczy, że autorka uczciwe podrzuca tropy, by czytelnik mógł sam rozwiązywać zagadkę). Świetnie się bawiłam, na pewno wrócę jeszcze do innych powieści autorki.

Świetna książka na raz czy dwa posiedzenia: bardzo dobre tempo, trzyma w napięciu, dobrze skonstruowana fabuła i intrygujący, niejednoznaczni bohaterowie, co niezwykle ważne w przypadku powieści skupionej wokół tego, że ktoś ma wartościową tajemnicę. Narracja momentami popada w przesadny melodramatyzm, ale ostatecznie stoi przy głównej bohaterce, mocno poturbowanej przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Polecono mi tę książkę jako kryminał, a to bardziej horror i z tego częściowo wynika problem, jaki miałam podczas lektury: że rzeczy się dzieją za wolno, że brakuje śladów czy dowodów, że śledztwo marnie posuwa się naprzód, a działania bohaterów stoją w sprzeczności z logiką, podczas gdy oni sami są psychologicznie niewiarygodni; a potem rozwiązania wyskakują nagle z rękawa (tudzież internetowej strony czy starego dziennika). W horrorze to wszystko ma trochę mniejsze znaczenie, ale nadal: budowanie atmosfery grozy nie do końca wyszło, wiele się o strachu mówi, ale niekoniecznie można go odczuć; powieści ewidentnie brakuje właściwego napięcia. Trudno się wczuć w bohaterów, a tym samym trudno się przejąć tym, co ich spotyka. Rozwiązanie zagadki marne i trochę zbyt banalne po tym misternym budowaniu okoliczności, zaś samo zakończenie i przełamanie czwartej ściany wzbudziło zamiast lęku pełne politowania parsknięcie.

Polecono mi tę książkę jako kryminał, a to bardziej horror i z tego częściowo wynika problem, jaki miałam podczas lektury: że rzeczy się dzieją za wolno, że brakuje śladów czy dowodów, że śledztwo marnie posuwa się naprzód, a działania bohaterów stoją w sprzeczności z logiką, podczas gdy oni sami są psychologicznie niewiarygodni; a potem rozwiązania wyskakują nagle z rękawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Taki idealny średniak, kryminał na raz - szybko się czyta, bo akcja wartko idzie naprzód, ale też nie ma nic, przy czym można by się zatrzymać i o czym można by pamiętać chwilę po zakończeniu lektury.
Autor ładnie buduje klimat małej społeczności związanej wspólnymi doświadczeniami, tradycjami i wierzeniami - te pierwsze rozdziały do pierwszego trupa bardzo ładnie wprowadzały w historię. Tyle tylko, że okazały się być zwykłym ozdobnikiem bez znaczenia dla fabuły, bo historia sama w sobie - motyw zbrodni, psychika mordercy - nie ma nic wspólnego z okolicznościami czy lokalną społecznością, po prostu rozgrywa się tutaj, mogłaby gdziekolwiek indziej.
Nie do końca przekonuje mnie też sposób prowadzenia narracji. Ten podział na "wtedy" i "teraz" ładnie dynamizuje historię, ale przez to mam wrażenie, że jako czytelnik jestem na zewnątrz, że podaje mi się streszczenie zdarzeń, zamiast pozwolić w nich uczestniczyć. Tym samym nie mam pojęcia, jak bohater-detektyw wpada na trop (a, co ciekawsze, czemu poświęca rozwiązanej przez siebie sprawie kilka kolejnych lat i skąd jego późniejsze poszukiwania - służą chyba tylko temu, żeby wprowadzić czytelnika w błąd co do tego, czy zagadka została rozwiązana; zresztą w tej części "teraz" dużo jest takich elementów, które pojawiają się zupełnie bez sensu - jak choćby samo zainteresowanie panów z Archiwum X tą sprawą - i nie zostaje wyjaśnione, skąd właściwie i po co się wzięły). A jednocześnie rozwiązanie jest dość oczywiste - nie dlatego, że mamy konkretne dowody, ale dlatego, że brakuje innych potencjalnych winnych.
I ostatnia rzecz: redakcja. Książka sprawia wrażenie wydanej w dużym pośpiechu, jest w niej mnóstwo niedoróbek (powtórzeń i literówek), które na którymś etapie pracy nad tekstem redaktor albo korektor powinien wyłapać.

Taki idealny średniak, kryminał na raz - szybko się czyta, bo akcja wartko idzie naprzód, ale też nie ma nic, przy czym można by się zatrzymać i o czym można by pamiętać chwilę po zakończeniu lektury.
Autor ładnie buduje klimat małej społeczności związanej wspólnymi doświadczeniami, tradycjami i wierzeniami - te pierwsze rozdziały do pierwszego trupa bardzo ładnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozwolę sobie na ocenę zbiorową wszystkich trzech tomów, bo dzielenie tej treści na trzy książki to jakaś pomyłka. Jasne, objętościowo to (zbyt) dużo tekstu na jeden tom, ale biorąc pod uwagę, jak wiele jest tu nic nie wnoszących scen, niepotrzebnych dopowiedzeń i powtórzeń - gdyby wyciąć wszystkie te zbędne fragmenty, wyszłaby akurat jedna porządna książka. Pod względem treści ten podział nie ma najmniejszego sensu, a zakończenia pierwszego i drugiego tomu wypadają w totalnie randomowych miejscach. Ponieważ czytałam całość ciągiem, nie robiło mi to dużej różnicy, ale gdybym musiała czekać kilka miesięcy na kontynuację, pewnie mocno by mnie to zirytowało.

Największą wadą "Mallaroy" jest brak porządnej opieki redakcyjnej. Czuć w tym bardzo blogowe pochodzenie - to długaśne, fabularnie niczemu nie służące obyczajowe wprowadzenie na ileśset stron, ta "codzienność" głównej bohaterki, te powtarzające się, dość nudne "akcje" (bo przecież w każdej notce coś się musi dziać), dość długo odwlekane wprowadzenie fabuły nadrzędnej (aż można odnieść wrażenie, że autorka sama nie może się zdecydować, co będzie tą Dużą Rzeczą, w którą zaplątają się bohaterowie), oddanie POV bohaterom drugoplanowym, próba rozbudowania tych bohaterów i pogłębienia informacji o nich (chociaż do niczego nie jest to potrzebne), wreszcie nagminne powtarzanie informacji o tym, że ktoś jest starszy niż reszta albo z innego bractwa (co mogło być potrzebne, jeśli między publikacją kolejnych rozdziałów minęło parę miesięcy, ale przecież nie w 400-stronicowej książce). To są rzeczy, które sprawiają, że "Mallaroy" jest po pierwsze bardzo niespójne kompozycyjnie (pierwszy tom to bardzo rozwlekła ekspozycja bez większego sensu, tom drugi to w zasadzie romans, tom trzeci nagle przypomina sobie, że jednak ma być porządnym fantasy z ratowaniem świata, a przynajmniej senturalnej społeczności), a po drugie - mocno średnie pod względem narracji. Co oczywiście można wybaczyć debiutującej autorce, ale po to jest wydawnictwo z całą machiną redakcyjną, żeby autorkę przez proces redakcji poprowadzić. Tymczasem po lekturze mam wrażenie, jakbym dostała półprodukt - poddany lekkiej obróbce i wydrukowany tekst z wattpada. A gdybym chciała czytać wattpada, to zostałabym na wattpadzie.

Natomiast jeśli chodzi o powieść samą w sobie, to jest to dość przyjemna młodzieżówka. Może niespecjalnie wyróżnia się na tle gatunku, a fabularnie jest zupełnie przewidywalna, ale ładnie gra kliszami (jestem pełna podziwu, że autorce udało się tu zmieścić wszystkie obowiązkowe sceny romansowe), ma sympatycznych bohaterów i bohaterkę prowadzącą, której chce się kibicować, jest zabawna, zwłaszcza w warstwie dialogowej, ale niegłupia (choć niektóre melodramatyczne monologi przydałoby się odrobinę przyciąć, a pewne rozwiązania fabularne nie stają się mniej bezsensowne tylko dlatego, że bohaterowie - albo narrator - zwrócą uwagę na tę bezsensowność). Dobrze się to czyta, mimo redakcyjnych mankamentów, i spędziłam na lekturze kilka miłych dni.

Pozwolę sobie na ocenę zbiorową wszystkich trzech tomów, bo dzielenie tej treści na trzy książki to jakaś pomyłka. Jasne, objętościowo to (zbyt) dużo tekstu na jeden tom, ale biorąc pod uwagę, jak wiele jest tu nic nie wnoszących scen, niepotrzebnych dopowiedzeń i powtórzeń - gdyby wyciąć wszystkie te zbędne fragmenty, wyszłaby akurat jedna porządna książka. Pod względem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lektura mocno rozczarowująca pochlebnych opiniach, które słyszałam o tej książce. Zaczyna się bardzo dobrze - ciekawa, niebanalna bohaterka niewpisująca się w modne w fantastycznych młodzieżówkach typy, bardzo dobry worldbuilding z niesamowitymi stworzeniami (a chimery po tych wszystkich pięknych elfach to miła odmiana) i intrygująca zagadka. Niestety kiedy na scenę wkracza wątek romansowy, wszystko szlag trafia - cała ta śliczna praska część okazuje się nie mieć żadnego znaczenia dla fabuły, akcja utyka w miejscu na długie dziesiątki stron, a jedyne, co oferuje nam autorka, to bardzo melodramatyczne wyjaśnienie tajemnicy pochodzenia bohaterki. I niby człowiek wiedział, że jak się bierze za romans z aniołem, to nie może być dobrze; ale jednak się łudził, że będzie to miało jakiś sens. Otóż nie, historia miłosna wiele sensu nie ma, za to narracja obfituje w łzawe westchnienia bohaterów nad ich jakże ciężkim losem. Bo nawet językowo robi się znacznie słabiej, gdy głównym przedmiotem zainteresowania narracji jest romans.
Podejrzewam, że kolejne tomy mogą przynieść rozwiązania wątków, których tu zabrakło; ale tak po prawdzie nie czuję się zachęcona do dalszej lektury.

Lektura mocno rozczarowująca pochlebnych opiniach, które słyszałam o tej książce. Zaczyna się bardzo dobrze - ciekawa, niebanalna bohaterka niewpisująca się w modne w fantastycznych młodzieżówkach typy, bardzo dobry worldbuilding z niesamowitymi stworzeniami (a chimery po tych wszystkich pięknych elfach to miła odmiana) i intrygująca zagadka. Niestety kiedy na scenę wkracza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaskakująco dobrze mi się czytało tę książkę po latach, a to rzadkie, gdy wraca się do na wpół zapomnianych utworów z dzieciństwa. Jasne, to naiwna, romansowa historyjka, tendencyjna i z przewidywalną fabułą; ale przynajmniej nie udaje niczego więcej. A dowcipne uwagi na temat bohaterów z drugiego planu oraz ciepła, sprzyjająca bohaterce narracja sprawiają, że to taka idealna comfort book do pochłonięcia w jeden wieczór.

Zaskakująco dobrze mi się czytało tę książkę po latach, a to rzadkie, gdy wraca się do na wpół zapomnianych utworów z dzieciństwa. Jasne, to naiwna, romansowa historyjka, tendencyjna i z przewidywalną fabułą; ale przynajmniej nie udaje niczego więcej. A dowcipne uwagi na temat bohaterów z drugiego planu oraz ciepła, sprzyjająca bohaterce narracja sprawiają, że to taka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po bardzo dobrym pierwszym tomie "Wojny" i nieco nużącym tomie drugim trochę nie wiedziałam, czego się spodziewać po ostatnim, ale nie zawiodłam się. Tempo wydarzeń wreszcie przyspieszyło, napięcie utrzymywało się niemal cały czas; było trochę dłużyzn, kiedy bohaterowie jedynie przemieszczali się, ale trudno się dziwić, w końcu jakoś należało oddać monotonię i trudy drogi. Zaś kompozycyjnie ostatni tom pięknie domyka serię; ogromnie podoba mi się wizja kolistości czasu i historii oraz to, jak ślicznie powracają motywy z pierwszego i drugiego tomu. Jasne, finał staje się przez to nieco przewidywalny (i odrobinę niezgodny z rozwojem bohaterki, zwłaszcza na przestrzeni drugiej połowy ostatniego tomu), ale zdecydowanie wolę, jak rzecz się kończy sensownie zgodnie z przewidywaniami, niż kiedy autor próbuje na siłę zaskoczyć czytelnika zdarzeniami od czapy.

Kuang dokonała rzeczy niezwykłej: stworzyła bohaterkę (i świat) trudną, której właściwie nie da się lubić i której naprawdę niełatwo kibicować. A jednocześnie postać z krwi i kości, wyrazistą i niezwykle ludzką: z jednej strony pewną siebie, z drugiej - w oczywisty sposób niezbyt dobrze poinformowaną; wahającą się, zmieniającą poglądy i dążenia, rozwijającą się nierówno, a czasem robiącą krok w tył; niezbyt mądrą, nazbyt agresywną, samolubną, przekonaną o tym, że ma rację, popełniającą błędy naprawdę dużego kalibru. Śledzenie losów Rin, przy całej antypatii, jaką wzbudzała, było ciekawym doświadczeniem; a eksperyment niewątpliwie się udał.

Po bardzo dobrym pierwszym tomie "Wojny" i nieco nużącym tomie drugim trochę nie wiedziałam, czego się spodziewać po ostatnim, ale nie zawiodłam się. Tempo wydarzeń wreszcie przyspieszyło, napięcie utrzymywało się niemal cały czas; było trochę dłużyzn, kiedy bohaterowie jedynie przemieszczali się, ale trudno się dziwić, w końcu jakoś należało oddać monotonię i trudy drogi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam tę książkę tylko z sympatii dla autorki, gdyby to była randomowa powieść, odpadłabym jeszcze przed 50 stroną. Ekspozycja jest niezwykle rozwlekła i jednocześnie niekonkretna, nie wiadomo, kto jest kim (i to pomimo tego, że ta sama informacja jest powtarzana dwa albo trzy razy, w dialogu i w narracji) i jakie to ma znaczenie. Poszatkowana narracja nie sprzyja śledzeniu akcji i strasznie, ale to strasznie irytowała mnie maniera cofania się w czasie co chwilę, żeby przedstawić fundamenty relacji danych bohaterów - jakby nie można tego subtelnie przemycić w narracji opisującej, co się dzieje "teraz" (widzę w tym inspirację Sapkowskim, ale u niego to miało sens, bo fragmenty dodane dotyczyły randomowych postaci, które dostały głos raz i na chwilę, a nie bohaterów, którzy mają własny, stały POV i mogą nam o tym wszystkim opowiedzieć normalnie).
Inna sprawa, że nie dzieje się zbyt wiele; bohaterowie głównie włóczą się po barach, chleją, uprawiają seks i rozmawiają o seksie, a intryga powiedzmy że polityczna jest gdzieś w tle, zdarzenia odbywają się zakulisowo.
Gdzieś w połowie, kiedy sytuacja się nieco klaruje, jest ciekawiej, ale nie ukrywam, że głównie w wątku romansowym. Ten jest całkiem sympatyczny, chociaż umówmy się, niezbyt odkrywczy, wszystko rozgrywa się klasycznie (duży plus za to, że bohaterowie nie bawią się w jakieś niedomówienia, wiedzą, czego chcą, i otwarcie zmierzają w jedną stronę; minus natomiast za polubowne rozwiązanie sytuacji Sheridana - jak na, ekhm, wielką, trwającą dekady miłość, to szybko mu przeszło, nawet biorąc poprawkę na to, że uświadomił to sobie samodzielnie, no, przy drobnej pomocy ojca, zanim został postawiony przed faktem dokonanym). W ogóle wszystko to, co związane z obyczajowością - opisy sposobu funkcjonowania elfowych rodów oraz po prostu, elfów w świecie, relacje rodzinne - czyta się całkiem dobrze (choć podobnie jak przedmówcy, obyłabym się bez opisów odzieży, nawet strojów rodowych). Natomiast wątki okołopolityczne niezbyt mnie interesowały, trochę ze względu na tę zakulisowość, a trochę dlatego, że z tych wszystkich rozmów i pertraktacji nic nie wynikało; i to nie takie pełne napięcia nic, kiedy mamy do czynienia z ciszą przed burzą, tylko... no, po prostu nic. Nie wiem, może to wstęp to super intrygi, która zaskoczy w kolejnym tomie, ale nie zostałam dość zachęcona tym pierwszym, by sięgnąć po drugi.

Przeczytałam tę książkę tylko z sympatii dla autorki, gdyby to była randomowa powieść, odpadłabym jeszcze przed 50 stroną. Ekspozycja jest niezwykle rozwlekła i jednocześnie niekonkretna, nie wiadomo, kto jest kim (i to pomimo tego, że ta sama informacja jest powtarzana dwa albo trzy razy, w dialogu i w narracji) i jakie to ma znaczenie. Poszatkowana narracja nie sprzyja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dużo w tej powieści wątków i motywów bardzo charakterystycznych dla pisarstwa Orbitowskiego, od szerokiej panoramy szarej rzeczywistości lat 90. przez chłopięcość i dorastanie do męskości, po demoniczne nie-boskie wizje. I to zdecydowanie plus (pod warunkiem, że się Orbitowskiego lubi; ja lubię), ale powiedziałabym, że te same wątki i motywy zostały znacznie lepiej poprowadzone i pokazane w innych powieściach. W dużym stopniu to kwestia kompozycji - widzę w tym tomie trzy-cztery świetne opowiadania, które tracą na tym, że zostały włączone w jedną fabularną całość. Wszystkie te elementy, które mają uspójnić całość (czyli jeziora, demoniczne anioły, Wielki Nienazwany, cała ta paranormalna otoczka związana z sposobem postrzegania bohatera), wypadają bardzo słabo - fabularnie mało wiarygodnie, kompozycyjnie odstają, a narracja w tych fragmentach staje się niesamowicie bełkotliwa. A że im dalej w tekst, tym więcej elementów "scalających" - podobnie jak poprzednicy, z trudem dobrnęłam do końca powieści, którą zaczynałam czytać z niesamowitym entuzjazmem.

Dużo w tej powieści wątków i motywów bardzo charakterystycznych dla pisarstwa Orbitowskiego, od szerokiej panoramy szarej rzeczywistości lat 90. przez chłopięcość i dorastanie do męskości, po demoniczne nie-boskie wizje. I to zdecydowanie plus (pod warunkiem, że się Orbitowskiego lubi; ja lubię), ale powiedziałabym, że te same wątki i motywy zostały znacznie lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam wrażenie, że ta książka bardzo szybko i źle się zestarzała. Może 20 lat temu historia gościa, który podróżując w czasie, spotyka swoją przyszłą żonę jako dziecko/nastolatkę i nawiązuje z nią relację niby-jeszcze-nie-romantyczną, wyglądała na ładną, romansową fabułę o roli determinizmu, ale dzisiaj przy lekturze mój mózg włącza Grooming Alert. Jest coś totalnie obrzydliwego w tym, jak Henry przygotowuje Clare od 6-letniego szkraba do roli swej połowicy i nikt mnie nie przekona, że to takie romantyczne. No nie, to tylko obleśne. Bardzo mnie w tym kontekście bawi autorefleksja bohatera na temat podobieństwa do Humberta Humberta; szkoda, że na refleksji poprzestał.
Paradoksalnie podobało mi się to, na co właśnie narzekam, czyli wymówka Henry'ego: że przyszłość jest niezmienna i koniec. Wszystkie znane mi fabularne wariacje na temat podróży w czasie prędzej czy później ulegały nieokiełznanemu pragnieniu poczynienia zmiany (w ten czy inny sposób). Tymczasem "Miłość ponad czasem" twardo trzyma się koncepcji determinizmu, co czyni jej bohaterów bezwolnymi i dość tchórzliwymi w starciu z Losem - i jest w tym coś uroczego.
Natomiast historia sama w sobie jest dość płaska. Poza romansem nic się nie dzieje, nawet podróże w czasie koncentrują się wokół romansu (ale w sumie nie powinnam marudzić, tytuł był dość uczciwy w tej kwestii, widziały gały, co brały). Romans z kolei jest mocno sztampowy, przechodzi przez wszystkie obowiązkowe punkty na linii spotkanie - poznawanie bliskich - ślub - kwestia dzieci; mam wrażenie, że takie a nie inne zakończenie podyktowane było tym, że autorce wyczerpał się schemat i jakoś musiała go przerwać, żeby przez kolejne 500 stron nie opisywać wspólnego radosnego zmierzania ku starości.
Ogólnie rzecz biorąc, powieść jest dość nudna (pomijając łzawe zakończenie, które autorka rozciąga na jakieś 100 stron, żeby przypadkiem absolutnie nikogo nie zaskoczył finał). Najciekawsze fragmenty to te o podróżowaniu w czasie i różnych jego aspektach fizyczno-technicznych - ale to raptem parę akapitów na prawie 600 stron, zdecydowanie za mało.

Mam wrażenie, że ta książka bardzo szybko i źle się zestarzała. Może 20 lat temu historia gościa, który podróżując w czasie, spotyka swoją przyszłą żonę jako dziecko/nastolatkę i nawiązuje z nią relację niby-jeszcze-nie-romantyczną, wyglądała na ładną, romansową fabułę o roli determinizmu, ale dzisiaj przy lekturze mój mózg włącza Grooming Alert. Jest coś totalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobry kryminał na jedno czy dwa posiedzenia. Może niezbyt odkrywczy czy trzymający w napięciu, ale ma dobre tempo, bez większych dłużyzn, ładnie żongluje znanymi motywami. Duży plus za sensowne poprowadzenie dwóch płaszczyzn czasowych, względnie zwięzłą narrację obyczajową i wątek popularności podcastów true crime (chociaż autorka prześlizgnęła się po powierzchni tematu, jeśli chodzi o dwoistą motywację tego typu audycji). Minus na powtarzanie w nieskończoność niektórych fragmentów i dość tanie moralizowanie, a także za udział w zbrodni hipnozy, nie cierpię tego motywu.

Dobry kryminał na jedno czy dwa posiedzenia. Może niezbyt odkrywczy czy trzymający w napięciu, ale ma dobre tempo, bez większych dłużyzn, ładnie żongluje znanymi motywami. Duży plus za sensowne poprowadzenie dwóch płaszczyzn czasowych, względnie zwięzłą narrację obyczajową i wątek popularności podcastów true crime (chociaż autorka prześlizgnęła się po powierzchni tematu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo duże rozczarowanie, zapewne przez zawyżone dobrymi opiniami oczekiwania. Fajny pomysł, ciekawi bohaterowie - i tyle. Fabularnie nie dzieje się prawie nic i po tych 500 stronach prawie niczego autorka nagle serwuje nam dodatkowy POV, który wyjaśnia intrygę toczącą się tak bardzo za kulisami, że... w sumie w ogóle mnie ona nie interesuje, bo na przestrzeni całej powieści nie dostałam żadnych sygnałów jej istnienia. Natomiast wątki, wokół których ogniskowała się prawie-fabuła, bardziej wygasają, niż się rozwiązują, i po zamknięciu książki mam tak wielkie wrażenie niedosytu, jakbym była jeszcze gdzieś na początku. Na plus język - czyta się w miarę sprawnie, ale było trochę dłużyzn przy rozwlekłych charakterystykach mentalności bohaterów i kilka naprawdę żenujących dialogów, zwłaszcza ten otwierający powieść, w którym bohaterowie zachowują się, jakby mieli 10+ lat, a nie właśnie skończyli studia.

Bardzo duże rozczarowanie, zapewne przez zawyżone dobrymi opiniami oczekiwania. Fajny pomysł, ciekawi bohaterowie - i tyle. Fabularnie nie dzieje się prawie nic i po tych 500 stronach prawie niczego autorka nagle serwuje nam dodatkowy POV, który wyjaśnia intrygę toczącą się tak bardzo za kulisami, że... w sumie w ogóle mnie ona nie interesuje, bo na przestrzeni całej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo monotematyczny zbiorek opowiadań skupionych wokół motywów niesamowitości; część w duchu racjonalnego sceptycyzmu rodem z opowieści o Poirocie i pannie Marple, część to ukłon w stronę realizmu magicznego (i nierealizmu). Dużo spirytualizmu, aur i przeczuć; i niestety kiczu. Język, którym autorka próbuje opowiadać o wszystkich tych niezwykłościach wykraczających poza ludzkie postrzeganie i (dotychczasowe) osiągnięcia nauki, jest dość egzaltowany i infantylny w opisie. Bohaterowie mówią jednym głosem i przedstawiają te same argumenty w r różnych historiach. A rozwiązania fabularne są dość oczywiste. Zdecydowanie nie są to najlepsze utwory z dorobku Christie - ale rzeczywiście mają jesienny klimat.

Bardzo monotematyczny zbiorek opowiadań skupionych wokół motywów niesamowitości; część w duchu racjonalnego sceptycyzmu rodem z opowieści o Poirocie i pannie Marple, część to ukłon w stronę realizmu magicznego (i nierealizmu). Dużo spirytualizmu, aur i przeczuć; i niestety kiczu. Język, którym autorka próbuje opowiadać o wszystkich tych niezwykłościach wykraczających poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która porusza bardzo ważne tematy, i robi to bardzo źle. Autorka miała coś do przekazania, ale ewidentnie zabrakło jej umiejętności, żeby to wyrazić, przez co powieść - jeśli oddzielić ją od recepcji i zasługi na gruncie szerzenia świadomości - jest zwyczajnie kiepska.
Myślę, że to mogła być świetna opowieść o tym, jak osaczony czuje się nie-biały człowiek, kiedy trafi do środowiska zdominowanego przez białych, i jak bardzo łatwo jest mu dosłownie w chwilę stracić opinię, na którą pracował wiele lat (te fragmenty, zwłaszcza dialogi Terella, piękne uwypuklają taką perspektywę). Pierwsza część książki wskazywała na taki kierunek i dlatego, mimo wielu zastrzeżeń, postanowiłam doczytać ją do końca. Niestety w drugiej części osaczenie traci wymiar symboliczny, staje się bardzo dosłowne: bohaterów próbują wykończyć dosłownie wszyscy w ramach Wielkiego Strasznego Planu opracowywanego latami, a wiadomo, jak się kończy przesada: niezamierzoną śmiesznością, brakiem realizmu i kiczem.
A na to nachodzą innego rodzaju niedoróbki kompozycyjno-fabularne. Rozumiem, że to debiut, ale czy nie było tam żadnego redaktora? Tempo akcji jest bardzo nierówne, masa dłużyzn i łopatologicznych powtórzeń. Charakterystyki bohaterów są niespójne, na dodatek dostajemy całą masę dowodów, że postaci nie są zbyt dobrymi ludźmi (co nie jest złe), podczas gdy narrator nieustannie próbuje nam wmówić, że to niewiniątka rzucone na rzeź (co jest nieco gorsze). Logika zdarzeń pozostawia sporo do życzenia, a wszystkie zdarzenia są totalnie podporządkowane wątkowi głównemu, wątków pobocznych właściwie nie ma (najbardziej mnie ubawiło, że główny bohater śpi w jednym łóżku z braćmi, ale mimo tej ich nieustannej obecności nigdy - nigdy! - w jego narracji nie padają ich imiona, dopiero gdzieś daleko, daleko w drugiej części pojawiają się w dialogu matki). A do tego język mocno nastolatkowy, nawet jak na młodzieżówkę.
Zbierając wszystko razem - żałuję czasu poświęconego na lekturę, bo zmęczyła mnie i zirytowała, a nijak nie wzbogaciła mojego światopoglądu.

Książka, która porusza bardzo ważne tematy, i robi to bardzo źle. Autorka miała coś do przekazania, ale ewidentnie zabrakło jej umiejętności, żeby to wyrazić, przez co powieść - jeśli oddzielić ją od recepcji i zasługi na gruncie szerzenia świadomości - jest zwyczajnie kiepska.
Myślę, że to mogła być świetna opowieść o tym, jak osaczony czuje się nie-biały człowiek, kiedy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam baaaardzo mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony jest zdecydowanie głębsza niż typowe YA, porusza poważniejsze tematy (nie tylko ratowania życia dzięki pierwszej pomocy i tego, jak silna więź może powstać między ludźmi w tak granicznej sytuacji, ale i odpowiedzialności dziecka za rodzica, patologicznego dążenia do zdobycia aprobaty, depresji czy wreszcie nieustannej mieszanki nadziei i strachu, jaką niesie za sobą rodzicielstwo). Z drugiej - autorce zdecydowanie brakuje narzędzi, by te tematy udźwignąć, styl powieści jest zdecydowanie nastolatkowy, a sposób prowadzenia narracji spłyca historię i refleksje, które byłby całkiem interesujące, gdyby zostały nieco inaczej przedstawione.
Bohaterowie są niesamowicie irytujący i nie tyle czarno-biali, co nieustannie wybielani przez autorkę, choć ocierają się o patologię (Joel jest bogatym, nieznośnym ćpunem, Tim jest biednym, ale inteligentnym, nieznośnym ćpunem, a Kerry jest nieznośna, bo nie może zaspokoić swojego kompleksu bohaterki, a kiedy wreszcie jej się udaje, to... nadal jest nieznośna). Romans ciągnie się w nieskończoność (przez 18 lat!!!) w stylu, którego nie cierpię: jak jedno chce, to drugie akurat ma kogoś / coś przeskrobie, a pojawiające się przeszkody są coraz głupsze; nie wspominając o tym, że absolutnie każdą z nich załatwiłoby 5 minut szczerej rozmowy.
Ale! Jeśli zawiesić niewiarę i wczuć się w konwencję (i zapomnieć o nienawiści do ping-pongowej formy romansu), to jest to całkiem przyjemna, słodko-gorzka historia, momentami urocza, momentami dramatyczna. I niewątpliwie czuć w niej emocjonalne zaangażowanie autorki oraz godną podziwu chęć rozpowszechniania wiedzy o tym, jak istotne jest udzielanie pierwszej pomocy.

Mam baaaardzo mieszane uczucia co do tej książki. Z jednej strony jest zdecydowanie głębsza niż typowe YA, porusza poważniejsze tematy (nie tylko ratowania życia dzięki pierwszej pomocy i tego, jak silna więź może powstać między ludźmi w tak granicznej sytuacji, ale i odpowiedzialności dziecka za rodzica, patologicznego dążenia do zdobycia aprobaty, depresji czy wreszcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dość dobrze czytało mi się tę książkę, ale jest zdecydowanie za długa jak na treść, którą zawiera. Z trzech perspektyw czasowych interesowała mnie jedna - Elizy, choć jednocześnie do tej części miałabym najwięcej zarzutów (realizm zdarzeń i postaci, z których każda jest emocjonalnie upośledzona tylko po to, by móc popchnąć fabułę), rozumiem konieczność wprowadzenia drugiej, by zagadka mogła zostać rozwiązania po latach - ale trzecia jest już zupełnie zbędna. Drażniło mnie też to, że zbyt wiele odpowiedzi przynosi perspektywa Elizy - no bo jeśli już to daje nam odpowiedź na pytania o kształt intrygi, po to co w ogóle perspektywy Nell i Cassandry? A z drugiej strony śledztwo prowadzone przez Cassandrę przy wsparciu dziennika Nell właściwie donikąd nie prowadzi, ona sama niewiele osiąga, odkrywa, co się stało, dzięki nazbyt wielkiej liczbie szczęśliwych trafów i przypadkowych spotkań.
Ale, pomijając braki kompozycyjne, czytało się nieźle - trzymało w napięciu na tyle, by dotrwać do końca.

Dość dobrze czytało mi się tę książkę, ale jest zdecydowanie za długa jak na treść, którą zawiera. Z trzech perspektyw czasowych interesowała mnie jedna - Elizy, choć jednocześnie do tej części miałabym najwięcej zarzutów (realizm zdarzeń i postaci, z których każda jest emocjonalnie upośledzona tylko po to, by móc popchnąć fabułę), rozumiem konieczność wprowadzenia drugiej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo fajny pomysł, niestety potencjał mocno zmarnowany za sprawą kiepskiego stylu autorki. Raz, język - nadmiernie prosty, a jednocześnie egzaltowany plus pseudo-poetyckość w postaci rozbijania niektórych zdań na wersy. Dwa - konstrukcja narracji; rzecz się dzieje (niejako) w dwóch perspektywach czasowych, ale często nie wiadomo, o której czytamy, na czym cierpi punkt trzeci, czyli kompozycja - wielkie "łał" przy punkcie zwrotnym staje się bardzo małym "...aha", bo dramatyczne odsłonięcie Prawdy zostało zbyt słabo przygotowane, głównie za sprawą tego pomieszania z poplątaniem. No i jednak nie da się ukryć, że rozwiązanie jest dość głupie, nawet biorąc pod uwagę wiek bohaterów, i ewidentnie wynika z nastawienia na zaskoczenie czytelnika, a nie z logiki zdarzeń. Za mało napięcia, za mało podskórnych emocji, a za dużo epatowania melodramatyzmem.

Bardzo fajny pomysł, niestety potencjał mocno zmarnowany za sprawą kiepskiego stylu autorki. Raz, język - nadmiernie prosty, a jednocześnie egzaltowany plus pseudo-poetyckość w postaci rozbijania niektórych zdań na wersy. Dwa - konstrukcja narracji; rzecz się dzieje (niejako) w dwóch perspektywach czasowych, ale często nie wiadomo, o której czytamy, na czym cierpi punkt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ponowna lektura "Krwi elfów" mocno mnie zdziwiła; zapamiętałam całą sagę jako rzecz wybitną, majstersztyk językowo-fabularno-kontekstualny. Tymczasem o ile czyta się przeważnie fantastycznie za sprawą potoczystego języka (pominąwszy fragmenty damskiej narracji i te okołoromansowe, bo bywają dramatycznie żenujące), o ile konteksty działają, o tyle fabuła jest szczątkowa. Co ma mniejsze znaczenie, kiedy patrzy się na sagę jako całość, a co robi fatalne wrażenie, gdy próbuje się taką "Krew elfów" czytać jako osobny tom. Skakanie po bohaterach, miejscach i zdarzeniach bez ładu i składu, rozpoczynanie dziesiątek wątków i nie skończenie nawet jednego (!) niby głównego (!) wątku Rience'a - to coś, co trudno zaakceptować, kiedy się lubi spójną, zwartą kompozycję. Ostatni rozdział, ten z Yennefer, w ogóle sprawia wrażenie, jakby napisano go na kolanie w lęku przed deadline'em i stąd ten szereg zdominowanych przez dialogi retrospekcji. Nie powiem, żeby lektura mnie rozczarowała, ale po (przeważnie) świetnych opowiadaniach - jestem zaskoczona.

Ponowna lektura "Krwi elfów" mocno mnie zdziwiła; zapamiętałam całą sagę jako rzecz wybitną, majstersztyk językowo-fabularno-kontekstualny. Tymczasem o ile czyta się przeważnie fantastycznie za sprawą potoczystego języka (pominąwszy fragmenty damskiej narracji i te okołoromansowe, bo bywają dramatycznie żenujące), o ile konteksty działają, o tyle fabuła jest szczątkowa. Co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo słaba powieść, po tej autorce spodziewałam się dużo, dużo więcej. Przede wszystkim śmiertelnie nudna - na pięciuset stron pojawiają się raptem dwa wątki (tych mikroskopijnych jest trochę więcej, ale pojawiają się tylko po to, by coś powiedzieć o postaciach z drugiego planu), z których interesujący jest jeden. Autorce jakimś cudem udało się uczynić amnezję czymś śmiertelnie nudnym, choć wydawałoby się, że zapomnienie ostatnich dziesięciu lat (w których wydarzyło się wiele i w życiu bohaterki, i w świecie zewnętrznym) i próby zespojenia dawnego z obecnym powinny być fascynujące. Jako tako wciągnęłam się dopiero koło 250 strony i sama nie wiem, dlaczego zabrnęłam tak daleko.
Bohaterowie mocno niesympatyczny, zwłaszcza główna bohaterka - w jednym wcieleniu straszne krówsko, w drugim straszna naiwniara, trudno stwierdzić, co gorsze.
Forma narracji przeplatanej z dziennikiem i blogiem wydaje się strasznie wymuszona, jakby koniecznie jakoś trzeba było zapchać te 500 stron - bo jeśli chodzi o popchnięcie akcji na przód to te fragmenty niespecjalnie spełniają taką rolę.
Na plus właściwie tylko kreacja świata przedstawionego, australijskie przedmieścia to dla mnie wciąż coś nowego; no i fragmenty z życia rodziców mają uroczy posmak horroru obyczajowego.

Bardzo słaba powieść, po tej autorce spodziewałam się dużo, dużo więcej. Przede wszystkim śmiertelnie nudna - na pięciuset stron pojawiają się raptem dwa wątki (tych mikroskopijnych jest trochę więcej, ale pojawiają się tylko po to, by coś powiedzieć o postaciach z drugiego planu), z których interesujący jest jeden. Autorce jakimś cudem udało się uczynić amnezję czymś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ to powieścidło jest głupie i złe. Nie spodziewałam się nie wiadomo czego, patrząc na opis i gatunek, ale to się kupy nie trzyma nawet w obrębie konwencji. Wątek kryminalno-sensacyjny (pomijając jego oczywistą pretekstowość, bo o to trudno mieć pretensje) jest nieprawdopodobnie naiwny, brakuje mu choćby pozorów logiki. Bohaterowie papierowi, a przy tym niesamowicie wręcz niesympatyczni: on brutalny, chamski i przemądrzały (no ideał mężczyzny po prostu), ona w typie "born sexy yesterday". Napięcie zbudowane na fundamencie typowej komedii nieporozumień i niedopowiedzeń, tylko bez komedii i z próbą gwałtu i pobicia w ramach zwiększenia dynamiki, bo przemoc w związku przecież taka romantyczna. A do tego infantylny styl i żenujące dialogi. Koszmar.

Ależ to powieścidło jest głupie i złe. Nie spodziewałam się nie wiadomo czego, patrząc na opis i gatunek, ale to się kupy nie trzyma nawet w obrębie konwencji. Wątek kryminalno-sensacyjny (pomijając jego oczywistą pretekstowość, bo o to trudno mieć pretensje) jest nieprawdopodobnie naiwny, brakuje mu choćby pozorów logiki. Bohaterowie papierowi, a przy tym niesamowicie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to