-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2024-04-28
2024-04-02
Fajnie się to czyta. Po prostu. Bez większych analiz i interpretacji.
Historia przedstawiona przez Reeve'a to świetna młodzieżówka. Nie znajdziemy tu wielkich problemów filozoficzno-egzystencjalnych. Rozważań o ludzkim bycie. Czy psychologicznie wielowarstwowo złożonych postaci.
To jest po prostu dobra "przygodówka". Chociaż muszę przyznać, że "Cynową Księgę" czytało się najsłabiej z dotychczasowych tomów. Miałem wrażenie, że już trochę znam ten schemat i że autor trzyma się rozwiązań fabularnych, które mu się po prostu sprawdzały.
Nie zmienia to faktu, że zakończenie zachęca czytelnika do sięgnięcia po kolejny tom.
Fajnie się to czyta. Po prostu. Bez większych analiz i interpretacji.
Historia przedstawiona przez Reeve'a to świetna młodzieżówka. Nie znajdziemy tu wielkich problemów filozoficzno-egzystencjalnych. Rozważań o ludzkim bycie. Czy psychologicznie wielowarstwowo złożonych postaci.
To jest po prostu dobra "przygodówka". Chociaż muszę przyznać, że "Cynową Księgę" czytało się...
2024-02-12
Nie tego się spodziewałem, ale rozumiem czemu ta książka powstała.
Garrad Conley wychował się w konserwatywnej (w moim rozumieniu nawet bardzo konserwatywnej) rodzinie. Wielkim ciosem dla jego bliskich jest, więc jego coming out. Jego rodzice uważają, że homoseksualizm to choroba. Co więcej, sam auto uważa, że może się wyleczyć. Trafia na terapię konwersyjną...
Liczyłem, że "Wymazać siebie" będzie reportażem. Zdyskredytuje terapię. Obnaży obłudę religijnych fundamentalistów.
W rzeczywistości to (naprawdę ładne), ale jednak przede wszystkim opisy uczuć Garrarda Conleya. Autor ukazuje, jak odkrywał swoją seksualność. Razem z nim przeżywamy zmagania jakie toczył wewnątrz siebie. Obserwujemy zmieniające się jego relacje z rodziną. Samej terapii jest jednak najmniej, a liczyłem, że będzie kompletnie odwrotnie.
I chociaż "Wymazać siebie" mnie nie porwało i nie będę tej pozycji raczej polecał, to rozumiem, że Garrard Conley taką książkę w ramach terapii i rozliczenia się z samym sobą musiał napisać. Terapia konwersyjna, choć opisana zdawkowo, musi zostawiać w jej uczestnikach blizny, które być może nigdy się nie zagoją.
Nie tego się spodziewałem, ale rozumiem czemu ta książka powstała.
Garrad Conley wychował się w konserwatywnej (w moim rozumieniu nawet bardzo konserwatywnej) rodzinie. Wielkim ciosem dla jego bliskich jest, więc jego coming out. Jego rodzice uważają, że homoseksualizm to choroba. Co więcej, sam auto uważa, że może się wyleczyć. Trafia na terapię konwersyjną...
Liczyłem,...
2024-01-17
Pierwsza część cyklu była naprawdę dobrym czytadłem. Dużo się działo, akcja utrzymywała dobre tempo, a do tego fajni i niejednoznaczni bohaterowie.
Po drugiej części nie miałem dużych oczekiwań. Znów liczyłem przede wszystkim na dobrą rozrywkę... i się nie przeliczyłem!
Może i "Złoto Drapieżcy" nie wciąga tak mocno jak pierwsza część, a akcja nie angażuje w takim samym stopniu, ale wciąż jest dobrze. Wciąż jest interesująco.
Wątek przygodowy - niezły. Dość luźno kontynuowana jest fabuła z pierwszej części. Lepiej poznajemy się z bohaterami. Są też nowe - całkiem interesujące - postaci.
"Złoto Drapieżcy" śmiało możemy uznać za udaną kontynuację historii Toma i Hester. Za kolejne tomy wezmę się całkiem ochoczo.
Pierwsza część cyklu była naprawdę dobrym czytadłem. Dużo się działo, akcja utrzymywała dobre tempo, a do tego fajni i niejednoznaczni bohaterowie.
Po drugiej części nie miałem dużych oczekiwań. Znów liczyłem przede wszystkim na dobrą rozrywkę... i się nie przeliczyłem!
Może i "Złoto Drapieżcy" nie wciąga tak mocno jak pierwsza część, a akcja nie angażuje w takim samym...
2024-01-02
Nie wiem czy to dlatego, że dawno nie czytałem reportaży, ale dla mnie to jest pozycja kompletna. Nie znajduję tu słabych opowieści.
Każda z historii - czy to kilkustronicowa, czy kilkudziesięcio - jest interesująca. Każda z nich odciska jakieś piętno na czytelniku. Bo warto też tutaj przemycić ostrzeżenie dla osób, które chciałyby się zapoznać z tą pozycją - nie jest to lektura lekka i przyjemna.
Rosja to kraj absurdu, ale i brutalności. A Jelena Kostiuczenko ukazuje to bez żadnych zmiękczaczy i upiększeń. Cały czas jest brudno, ciasno, duszno, niewygodnie... ale przy tym bardzo prawdziwie.
Do tego trudno nie docenić pracy autorki, która wszędzie sama docierała. Wszystkiego doświadczyła, a nierzadko wcielała się w różne role.
"Przyszło nam tu żyć" to pozycja bardzo dobra, ale dziś - gdy za naszą wschodnią granicą trwa wojna - również bardzo ważna. Warto się z nią zapoznać i dowiedzieć, jak wygląda życie w Rosji.
Nie wiem czy to dlatego, że dawno nie czytałem reportaży, ale dla mnie to jest pozycja kompletna. Nie znajduję tu słabych opowieści.
Każda z historii - czy to kilkustronicowa, czy kilkudziesięcio - jest interesująca. Każda z nich odciska jakieś piętno na czytelniku. Bo warto też tutaj przemycić ostrzeżenie dla osób, które chciałyby się zapoznać z tą pozycją - nie jest to...
2023-12-24
Grunt to nie mieć wygórowanych oczekiwań! :)
Zaczynając "Zabójcze maszyny" nie oczekiwałem wielkiej powieści. Nastawiałem się nawet na scenariusz, w którym okaże się, że jest to pozycja, która dla ponad 30-letniego faceta okaże się być może trochę zbyt infantylna.
"Zabójcze maszyny" to oczywiście nie jest wybitna powieść, która ukształtuje obraz świata w najbliższych latach. To prostu dobra, a nawet bardzo dobra, rozrywka.
Dzieje się tam od początku naprawdę dużo. Fabuła prowadzona jest dwuwątkowo i jest to udane rozwiązanie. Bohaterowie, choć młodzi, to naprawdę są przekonujący i fajnie napisani.
I jeszcze jedno. Przed rozpoczęciem lektury, wydawało mi się, że świat przedstawiony w książce może być mocno naciągany. Jak przecież miasta mogą podróżować i zjadać się nawzajem?
Tymczasem jest on przedstawiony zgrabnie, prosto, ale logicznie. Nie ma tu jakichś naciąganych i absurdalnych scenariuszy. Jeżeli kolejne tomy będą utrzymane przynajmniej na tym samym poziomie, to czas spędzony z tym cyklem będzie naprawdę przyjemny.
Grunt to nie mieć wygórowanych oczekiwań! :)
Zaczynając "Zabójcze maszyny" nie oczekiwałem wielkiej powieści. Nastawiałem się nawet na scenariusz, w którym okaże się, że jest to pozycja, która dla ponad 30-letniego faceta okaże się być może trochę zbyt infantylna.
"Zabójcze maszyny" to oczywiście nie jest wybitna powieść, która ukształtuje obraz świata w najbliższych...
2023-12-20
Co by było, gdyby o wartości ludzkiego życia decydowała "przydatność" albo "nieprzydatność"? Co by było, gdyby te decyzja podejmował ktoś - czyli władza - odgórnie? Co by było, gdybyśmy całe swoje życie musieli podporządkować przyjętym odgórnie zasadom?
Na te pytanie w "Jednostce" odpowiada Ninni Holmqvist. To historia o świecie, w którym głównym (jedynym?) ludzkim celem jest prokreacja.
Nie jest to jednak opowieść o walce z władzą, o sprzeciwie wobec panujących zasad czy obronie swojego "ja". "Jednostka" to historia opowiedziana z perspektywy, a jakże, jednostki - 50-letniej Dorrit, która wobec braku dzieci straciła swój "termin ważności".
Idziemy z nią przez podróż po tym dziwnym (z perspektywy dzisiejszych czasów) świecie. Razem z nią go odkrywamy i się do niego dopasowujemy albo też mu sprzeciwiamy.
"Jednostka" to pozycja, z którą warto się zapoznać. Jest ona napisana sprawnie. Czyta się ją szybko, a co najważniejsze - skłania do refleksji. Pozycja warta polecenia.
Co by było, gdyby o wartości ludzkiego życia decydowała "przydatność" albo "nieprzydatność"? Co by było, gdyby te decyzja podejmował ktoś - czyli władza - odgórnie? Co by było, gdybyśmy całe swoje życie musieli podporządkować przyjętym odgórnie zasadom?
Na te pytanie w "Jednostce" odpowiada Ninni Holmqvist. To historia o świecie, w którym głównym (jedynym?) ludzkim celem...
2023-12-12
Powoli zaczynam żałować, że poznałem się z Cormoranem i Robin. Jeszcze bardziej zaczynam żałować, że ich po prostu polubiłem.
"Serce jak smoła" to już szósta część kryminalnego cyklu o prywatnym detektywie i błyskotliwej asystence. Nie będę tu pisał o czym ta książka jest, bo:
1) każdy może sobie to przeczytać z tyłu okładki
2) naprawdę uważam, że nie warto
Już poprzednia część cyklu ("Niespokojna krew") była dla mniej bardziej opowieścią obyczajową niż kryminalną. Dużo ciekawsze stawały się dla mnie losy Robin i Cormorana.
Podobnie, a nawet jeszcze mocniej, było w przypadku "Serca jak smoła". Wątek kryminalny - czyli ten w moim rozumieniu w takiej książce najważniejszy - kompletnie mnie nie zaciekawił. Może na ostatnich 100-150 stronach książka mnie wreszcze wciągnęła... ale ona ma ich cholera ponad 1000...
Dawno żadna pozycja mi się tak nie dłużyła i nie poczułem takiej ulgi kończąc lekturę. Przygody bohaterów znów okazały się ciekawsze... ale też pozostawiały wiele do życzenia. Nie były na przykład tak rozbudowane i wielowątkowe, jak w poprzedniej części.
Dla mnie była to kalka (i to niezbyt udana) z poprzednich tomów.
Powoli zaczynam żałować, że poznałem się z Cormoranem i Robin. Jeszcze bardziej zaczynam żałować, że ich po prostu polubiłem.
"Serce jak smoła" to już szósta część kryminalnego cyklu o prywatnym detektywie i błyskotliwej asystence. Nie będę tu pisał o czym ta książka jest, bo:
1) każdy może sobie to przeczytać z tyłu okładki
2) naprawdę uważam, że nie warto
Już poprzednia...
2023-08-22
Znamy mitologię grecką. Znamy też rzymską. Ostatnio w popkulturze popularna stała się mitologia nordycka. Interesujemy się kulturą zachodnią, niektórzy inspirują się wschodnią. Ale wielu z nas zapomina, że jesteśmy Słowianami.
Moim zdaniem kultura słowiańska, nasze mity i legendy są przez nas zapomniane. Jest to przestrzeń niezgłębiona i nie tak dobrze udokumentowana. A nie mamy się czego wstydzić. I jak we wszystkim, można znaleźć wiele podobieństw z innymi, "lepszymi" kulturami. My też mamy swoje demony, wampiry czy wilkołaki.
Jakub Bobrowski i Mateusz Wrona przybliżają nam ten świat. Warto z tego skorzystać i zapoznać się z naszymi korzeniami.
Znamy mitologię grecką. Znamy też rzymską. Ostatnio w popkulturze popularna stała się mitologia nordycka. Interesujemy się kulturą zachodnią, niektórzy inspirują się wschodnią. Ale wielu z nas zapomina, że jesteśmy Słowianami.
Moim zdaniem kultura słowiańska, nasze mity i legendy są przez nas zapomniane. Jest to przestrzeń niezgłębiona i nie tak dobrze udokumentowana. A...
2023-08-06
Będzie krótko.
"Osobliwy dom Pani Peregrine" wciągnął i był obiecujący. Żadna z części tego cyklu nie była wybitna, ale nieźle się je czytało. Finalnie jednak cieszę się, że w końcu skończyłem ten cykl.
Mam wrażenie, że Ransom Riggs nie miał już za bardzo pomysłu na ostatnie trzy książki. Tak jakby miał podpisany kontrakt na sześć tytułów i one musiał powstać.
O ile poprzednie części nieźle się czytało i coś się w nich po prostu działo tak "Plagi..." mnie po prostu znudziły. Bohaterowie cały czas tacy sami, zwroty akcji jakieś takie mało zawrotne i co najgorsze - cały czas czytelnik czuje do jakiego finału to zmierza. Fajnie, że to już koniec....
Będzie krótko.
"Osobliwy dom Pani Peregrine" wciągnął i był obiecujący. Żadna z części tego cyklu nie była wybitna, ale nieźle się je czytało. Finalnie jednak cieszę się, że w końcu skończyłem ten cykl.
Mam wrażenie, że Ransom Riggs nie miał już za bardzo pomysłu na ostatnie trzy książki. Tak jakby miał podpisany kontrakt na sześć tytułów i one musiał powstać.
O ile...
2023-06-10
Ewidentnie mam jakiś problem z książkami epokowymi, tymi najbardziej znanymi i zbierającymi największe laury i słowa uznania... Wydaje mi się, że do takich właśnie pozycji zalicza się "Bastion" Stephena Kinga.
Może właśnie w tym tkwi problem? Że od takich książek zawsze wymagam dużo?
Nie mogę powiedzieć, że "Bastion" był zły i nudny. Ale ostatecznie lektura tej książki strasznie mi się dłużyła. Pod koniec już trochę nie mogłem doczekać się końca i nawet nie miałem takiego czegoś, jak zwykle miewa się pod koniec książki - że tą końcówkę pochłania się już na raz, bo jest się bardzo ciekawym, jak to wszystko się zakończy.
W moim przypadku było zgoła odmiennie. Zaczęło się znakomicie, cały czas chciałem czytać tę książkę i myślałem, że pochłonę ja w chwilę moment. Ale czym dalej, tym moje tempo czytania i zaangażowania w tę pozycję mocno spadało.
Ewidentnie mam jakiś problem z książkami epokowymi, tymi najbardziej znanymi i zbierającymi największe laury i słowa uznania... Wydaje mi się, że do takich właśnie pozycji zalicza się "Bastion" Stephena Kinga.
Może właśnie w tym tkwi problem? Że od takich książek zawsze wymagam dużo?
Nie mogę powiedzieć, że "Bastion" był zły i nudny. Ale ostatecznie lektura tej książki...
2023-02-12
Dobry wstęp do wielkiego finału całego cyklu. Nie ma co za dużo pisać o tej pozycji. Po prostu jest to bardzo dobra przygodówka. Od początku wpadamy w wir wydarzeń. Nie ma czasu na wstępy, nie ma czasu na przypomnienia, nie ma czasu na rozważania.
W piątej części "Osobliwego Domu Pani Peregrine" akcja toczy się po prostu błyskawicznie. Nie ma miejsca na przeżycia bohaterów, rozbudowę ich relacji czy zastanawianie się co siedzi im w głowach. Wątki poboczne są, ale spłycone do minimum. Dla mnie nie stanowiło to problemu. Lekka pozycja przygodowa, którą czyta się błyskawicznie.
Dobry wstęp do wielkiego finału całego cyklu. Nie ma co za dużo pisać o tej pozycji. Po prostu jest to bardzo dobra przygodówka. Od początku wpadamy w wir wydarzeń. Nie ma czasu na wstępy, nie ma czasu na przypomnienia, nie ma czasu na rozważania.
W piątej części "Osobliwego Domu Pani Peregrine" akcja toczy się po prostu błyskawicznie. Nie ma miejsca na przeżycia...
Dla mnie to była nowa historia. Nie słyszałem jeszcze o kobiecie, która w Auschwitz - fabryce śmierci - walczyła o życie tych, którzy dopiero na świat przyszli.
Nie ma co tu się rozpisywać, bo to jest jedna z tych pozycji, które trzeba przeczytać. Konieczne jest zdobywanie takiej wiedzy, żeby komuś do głowy nie przyszło naśladownictwo pana z wąsem.
Nina Majewska-Brown opowieść prowadzi do tego w interesujący sposób. Mamy punkt widzenia dwóch różnych narratorek, dzięki czemu nie jest to zwykłe odtworzenie historii wyciągniętej z zapisków i relacji osadzonych.
Książka ma do tego wiele przypisów, które przybliżają i wyjaśniają, jak funkcjonowało Auschwitz. A na koniec możemy przeczytać wiele relacji byłych więźniarek obozu.
"Anioł życia z Auschwitz" to bardzo dobra pozycja. Na początku czytelnik dostaje interesująca i opartą na prawdziwych wydarzeniach opowieść fabularną. Później rzeczową literaturę faktu.
Dla mnie to była nowa historia. Nie słyszałem jeszcze o kobiecie, która w Auschwitz - fabryce śmierci - walczyła o życie tych, którzy dopiero na świat przyszli.
więcej Pokaż mimo toNie ma co tu się rozpisywać, bo to jest jedna z tych pozycji, które trzeba przeczytać. Konieczne jest zdobywanie takiej wiedzy, żeby komuś do głowy nie przyszło naśladownictwo pana z wąsem.
Nina Majewska-Brown...