Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Cykl o Ziemiomorzu jest moją próbą ukojenia nerwów. Próbą odnalezienia chociażby odrobiny porządku w chaosie. Wracam do starych bohaterów, można powiedzieć, że do starych “znajomych”. Z całego cyklu to pierwszy tom jest tym, którego przetłumaczył Stanisław Barańczak, a Stanisław Lem, niecierpiący amerykańskiego fantasy, wychwalał, mówiąc, że nie traci nadziei w Amerykanów. Kontynuacje nie są już jednak tak dobre.

“- Co to jest zło? - zapytał młodszy mężczyzna.
- Pajęczyna, którą tkamy my, ludzie - odparł Ged.”

W tomie trzecim arcymag wyrusza odnaleźć niszczycielską siłę, której boją się wszystkie żywe istoty. Można powiedzieć, że jest to powieść o dorastaniu. Podróżując przez Ziemiomorze często zastanawiam się, czy Ursula Le Guin pisała ten cykl dla młodszych czytelników. Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć i to mnie intryguje. Czemu sam do tego cyklu wracam?

“Tylko to jest nasze, co możemy stracić: Nasza osobowość, cierpienie, nasza chwała i nasze człowie­czeństwo.”

W tej książce autorka stara nam się powiedzieć, że śmierć jest ceną, którą musimy bezwzględnie zapłacić za to, że właśnie żyjemy, że wszystko żyje wokół nas. Ceną za to, że to życie momentami, może być piękne. Że zdarzają się te unikalne chwile, w których serce krzyczy, zatrzymaj się, zapomnij o wszystkim innym. Zapomnij o przeszłości i przyszłości!

Czy warto by było być samemu nieśmiertelnym pośród śmiertelników? A gdyby inni też zostali nieśmiertelni? Czy dałoby się utrzymać świat? Czy byłby on dalej piękny?

“Ci, którym można najbardziej zaszkodzić, ci najbardziej narażeni na ciosy, to ludzie dający innym miłość i nie oczekujący niczego w zamian.”

Arcymag o tym wie, i cena za tę wiedzę jest ogromna, traci siebie, traci moc. Czy tak właśnie jest, gdy człowiek zdaje sobie sprawę z rzeczy nieuchronnych, z braku kontroli, z braku wpływu?

Cykl o Ziemiomorzu jest moją próbą ukojenia nerwów. Próbą odnalezienia chociażby odrobiny porządku w chaosie. Wracam do starych bohaterów, można powiedzieć, że do starych “znajomych”. Z całego cyklu to pierwszy tom jest tym, którego przetłumaczył Stanisław Barańczak, a Stanisław Lem, niecierpiący amerykańskiego fantasy, wychwalał, mówiąc, że nie traci nadziei w Amerykanów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cormac McCarthy jest niepowtarzalny. Boję się go, boję się sięgać po jego książki. Co jakiś czas szukam w sobie odwagi, by przeczytać kolejną.

Przemierzając przez te sceny wyrafinowanego cierpienia, przez te wszystkie męki, zastanawiałem się czy autor wierzył w jakąś formę większego dobra? Czy wierzył w ogóle w człowieka? Krwawy południk chyba pod tym względem przeczy jego najbardziej znanej książce. Nie chcę sprawdzać, którą z nich napisał wcześniej.

“W głębi serca pragniecie poznać jakąś tajemnicę. Tajemnica polega na tym, że nie ma tajemnicy. Wstał i zagłębił się w mrok poza poświatą z ogniska. Akurat, odezwał się eks-ksiądz, patrząc z wygasłą fajką w zębach. Nie ma żadnej tajemnicy. Jakby on sam nią nie był, cholerny stary szarlatan..”

Sędzia Holden. Jakim demonem jesteś? Gdzie się ukrywasz? Jak społeczeństwo XXI wieku próbuje poskromić twoje mordercze, makabryczne zapędy? Czy to Ty wpłynąłeś na innych, na porucznika, na Młodego? To przez Ciebie? Czemu twój język, język w sumie twojej powieści, jest tak piękny, taki poetycki, mimo, że opisuje rzeczy, o których nie chciałem nawet wiedzieć, że istnieją/istniały. Czemu twoje przemyślenia były ciekawsze niż cała dantejska fabuła?

“To diabeł nas pociąga, dzierżąc nici końce, Że w rzeczach wstrętnych dziwne widzimy uroki. “Charles Baudelaire, Kwiaty zła

Ja to zło staram się odrzucać i mam nadzieję, że sędzia nigdy mnie nie znajdzie.

Czekam na ekranizacje. Pewnie ona nigdy nie powstanie i to jest chyba najlepsza rekomendacja.

Cormac McCarthy jest niepowtarzalny. Boję się go, boję się sięgać po jego książki. Co jakiś czas szukam w sobie odwagi, by przeczytać kolejną.

Przemierzając przez te sceny wyrafinowanego cierpienia, przez te wszystkie męki, zastanawiałem się czy autor wierzył w jakąś formę większego dobra? Czy wierzył w ogóle w człowieka? Krwawy południk chyba pod tym względem przeczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnąłem po tę książkę, wiedząc mniej więcej o czym ona będzie. Podczas czytania jednak zdałem sobie sprawę, że moje wszystkie przewidywania były błędne. Zamiast o śmierci była to książka o miłości. Tylko ta jedna myśl, wciąż gdzieś wdzierała się do zakamarków podświadomości, czy to jednak dobrze? Dziwna to była miłość, wyrażona w odruchach, przyzwyczajeniach, we wspólnym odgadywaniu właściwych słów. Chyba najpiękniejsza jest miłość, gdy się jeszcze nie wie, czym ona jest.

“Kiedy opłakujemy to, co straciliśmy, zarazem opłakujemy samych siebie. Jakimi byliśmy. Jakimi już nie jesteśmy. To, że pewnego dnia nie będzie nas wcale.”

Znalazłem wiele cech autorki, które były podobne do moich. Dogłębna, często bezsensowna, analiza, tego co się już wydarzyło. Próba przypomnienia sobie niezbyt istotnych faktów. Próba znalezienia wytłumaczenia dla wszystkich zjawisk. Pełna wiara w determinizm. Plan B, nawet do planu B. Tląca się nadzieja, że wszystko można zmienić, za pomocą odpowiednich “narzędzi”.

Byłem w tym stanie i już chyba nie wrócę. Teraz wędruję tam, gdzie mnie intuicja prowadzi, jednocześnie odrzucając dogłębne przygotowania. Idę tam, gdzie jest nieznane, gdzie, niemałe już doświadczenie, podpowiada mi, że będzie lepiej, gdzie będę mógł powiedzieć “Bardziej niż jeden więcej dzień”.

To wieczne napięcie, między nauką i wiarą, przyczynowością i jej brakiem, chaosem i porządkiem nigdy nie odejdzie.

Czym dla Ciebie, drogi Czytelniku, jest ta książka?

Sięgnąłem po tę książkę, wiedząc mniej więcej o czym ona będzie. Podczas czytania jednak zdałem sobie sprawę, że moje wszystkie przewidywania były błędne. Zamiast o śmierci była to książka o miłości. Tylko ta jedna myśl, wciąż gdzieś wdzierała się do zakamarków podświadomości, czy to jednak dobrze? Dziwna to była miłość, wyrażona w odruchach, przyzwyczajeniach, we wspólnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja pierwsza styczność z Sandersonem. Polecił mi ją mój przyjaciel, który jest wielkim fanem autora. Pamiętam, że w 2014 roku polecał ją Maciej Aniserowicz.

"Ojciec twierdził, że na świecie są dwa rodzaje ludzi" - wyszeptał chrapliwie Kaladin. "Mówił, że są ci, którzy odbierają życie, i ci, którzy ratują życie."

Niepodważalną zaletą książki jest epickość opowiadanej historii. Nie bez przyczyny jest to nawet nazwane jako osobny gatunek: epic fantasy. Każda scena w tej książce ma swoją moc, zapada w pamięć, nabiera kształtów, kolorów, wchodzi do naszych umysłów i zostaje. Jest to jednak największa zaleta jak i wada tej książki. Chciałbym kiedyś wrócić do jednego z końcowych monologów Dalinara na temat wartości każdego życia w oddziałach mostowych.

"Monarcha oznacza panowanie." "Zapewnia stabilność. To jego obsługa i towar. Jeśli nie panuje nad sobą, to jak może panować nad życiem swoich ludzi!"

Kolejną zaletą są rozważania autora na temat przywództwa i odpowiedzialności. Roli intuicji, wypowiadanych słów, a nawet tych, które pojawiają się w naszym umyśle, na nasze akcje. O szukaniu sensu w bezsensie. O nadawaniu znaczenia.

"Dlaczego oni Cię obchodzą?" - spytał w końcu Teft. "To moi ludzie." "Bycie dowódca mostowych tego nie oznacza" - odparł Kaladin. "Oznacza to, co my postanowimy, że oznacza."

"Charakterystyczną cechą niepewności jest brawura."

Brakowało mi jednak czegoś w tej książce. Walki "mechów" trochę drażniły. Jestem jednak bardzo ciekaw, jak potoczą się losy Dalinara

Moja pierwsza styczność z Sandersonem. Polecił mi ją mój przyjaciel, który jest wielkim fanem autora. Pamiętam, że w 2014 roku polecał ją Maciej Aniserowicz.

"Ojciec twierdził, że na świecie są dwa rodzaje ludzi" - wyszeptał chrapliwie Kaladin. "Mówił, że są ci, którzy odbierają życie, i ci, którzy ratują życie."

Niepodważalną zaletą książki jest epickość opowiadanej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nagroda Nobla oddziałuje na nasz umysł. Człowiek nie wie, czego się spodziewać, jednak wewnętrznie czuje, że nie będzie łatwo, przyjemnie. Będą łzy, zwątpienie. Pomóc w tej przeprawie może ostatni podcast @literatura.przepiekna.

Całą fabułę tej książki można streścić w paru zdaniach, więc nie sposób o niej pisać bez nawiązań do niej. Autor z wielu względów w swoich dziełach może sobie pozwolić absolutnie na wszystko. Dziwne powtórzenia, brak interpunkcji, senny styl, mgliste norweskie fiordy – to właśnie tworzy klimat tej książki. Miałem wrażenie, że lektura tego dzieła jest jakąś formą modlitwy lub medytacji.

Podczas lektury w głowie miałem książkę "Doktor Jekyll i pan Hyde", śledziłem losy Aslego, który stał się na starość chorowitym, przestraszonym, hipochondrycznym człowiekiem, może wręcz powiedzieć - wysublimowanym dobrem. A jego przeszłość zmaterializowała się w "najlepszym przyjacielu", notabene, jego imienniku. Znalazłem pewne poszlaki w tekście na ten temat (ulica zakątek i jej mieszkanka, końcowa, obrzydliwa scena).

Prawdziwa moc tej książki leży w jej chrześcijańskim przesłaniu. Na zawsze zapamiętam fragment o tym, że Asle wierzy w Boga, bo sam koncept zmartwychwstania, odkupienia za grzechy ludzi poprzez śmierć Boga jest tak szalony (nie pamiętam dokładnego słowa, które zostało użyte przez Jona Fosse), że aż się chce wierzyć. Bo to jest tak absurdalne, że musi być prawdziwe. I to tylko jeden z wielu takich fragmentów i żaden z nich nie trąca bigoterią.

“ bo chyba jest w tym jakiś sens, tak, Pan Bóg musi mieć w tym swój cel, myślą, bo On pisze prosto po krzywych liniach, myślą, a przynajmniej myślą, że dobry Bo gdzieś jest, a linie wykrzywia diabeł".

Chrześcijańskie przesłanie utworu jest tak mocne, że nawet komisja Noblowska, w dzisiejszym laickim świecie, musiała (chciała) uznać jego siłę. Czy nie ma lepszej rekomendacji? Warto!

“(...) i rozglądam się po innych w Gospodzie, siedzą ze swoimi piwami i papierosami, które są ich kruchą ochroną przed światem, siedzą, przytrzymując się papierosa i szklanki z piwem, a morze w nich jest ogromne, i podczas sztormu, i podczas ciszy morskiej, kiedy tak siedzą i czekają na następny i ostatni rejs, w jaki się wyprawią, ten, który nigdy się nie skończy, ten, z którego nigdy nie wrócą do domu, a strachu nie czują, będzie, co ma być, bo chyba jest w tym jakiś sens, tak, Pan Bóg musi mieć w tym swój cel, (...)”

Nagroda Nobla oddziałuje na nasz umysł. Człowiek nie wie, czego się spodziewać, jednak wewnętrznie czuje, że nie będzie łatwo, przyjemnie. Będą łzy, zwątpienie. Pomóc w tej przeprawie może ostatni podcast @literatura.przepiekna.

Całą fabułę tej książki można streścić w paru zdaniach, więc nie sposób o niej pisać bez nawiązań do niej. Autor z wielu względów w swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć z mitologią Cthulhu jestem w miarę zaznajomiony, nie mogę powiedzieć, że jest to moje ulubione uniwersum. Opowiadanie samo w sobie wydało mi się dość schematyczne: czarnoksiężnik, spoufalanie się ze złem na zakazanej górze, starożytne woluminy, których tajemnice tylko naukowcy z Uniwersytetu Miskatonic mogą odkryć. W końcu zgroza, terror.

"W moich snach znalazłem trochę piękna, którego na próżno szukałem w życiu, i przechadzałem się po starych ogrodach i zaczarowanych lasach."

Nie udało mi się wczuć w klimat opowieści, być może ze względu na doświadczenia z życia, które okazały się bardziej przerażające. Może to wina tego wydania, a może również zbyt dużej ilości pięknych ilustracji. Być może powinienem sięgnąć po zbiór opowiadań o Cthulhu, aby lepiej poznać ten świat.

Choć z mitologią Cthulhu jestem w miarę zaznajomiony, nie mogę powiedzieć, że jest to moje ulubione uniwersum. Opowiadanie samo w sobie wydało mi się dość schematyczne: czarnoksiężnik, spoufalanie się ze złem na zakazanej górze, starożytne woluminy, których tajemnice tylko naukowcy z Uniwersytetu Miskatonic mogą odkryć. W końcu zgroza, terror.

"W moich snach znalazłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, o której chyba wszyscy słyszeli. Najlepszy polski reportaż? Hajle Sellasje to najbardziej znany władca etiopski, władca który był analfabetą! Myślę, że recenzja tej książki po impresji na temat “Po pisma” Jacka Dukaja będzie bardzo ciekawa.

Bycie analfabetą nie przeszkadzału mu w rządzeniu, w tworzeniu siatki szpiegów, rozgrywania wszystkich na dworze (o zgrozo, nawet ludzie dosłownie bili się o miejsce w orszaku na jego część, a dostęp do dworu był ogromnym zaszczytem). Cesarz, a właściwie gangster, watażka, autor klęski głodu, zacofania, zajmował się wymuszaniem pomocy humanitarnej. Człowiek, który musiał zatrudniać osobę do podtykania poduszki pod jego nogi, gdy siedział.

Co najlepsze, sam cesarz do tego orszaku na sam przód wybierał osobiście potencjalnych spiskowców, żeby ich łatwiej kontrolować. A wydatki zatwierdzał osobiście od kwoty 10 dolarów. Można powiedzieć, że człowiek sukcesu…

“Na szczytach nigdy nie jest ciepło. Wieją lodowate wichry, każdy stoi skulony i musi pilnować się, żeby sąsiad nie strącił go w przepaść.”

Najlepsze w tej książce jest to osobliwe poczucie humoru samego reportażysty. Podczas lektury miałem wrażenie, że autor wręcz puszcza do mnie oczko. Uśmiecha się, gdy cesarz tańczy swój demoniczny taniec danse macabre.

W głowie utkwiła mi historia notabla o nazwisku German - wykształcony w USA, został stracony jako gubernator prowincji w wieku 36 lat, bo brał łapówki i budował za nich szkoły, co mogło prowadzić do buntu innych gubernatorów i społecznych rozruchów.

“...może był to jedyny człowiek, któremu rzeczywiście wierzył bodaj także z powodu pewnej wygody psychicznej - podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć.”

Czy chciałem zrozumieć mechanizmy władzy? Czy zrozumiałem? Zupełnie nie.

Czy sięgnę po więcej? Na pewno! W końcu autor mieszkał dwa bloki ode mnie.

Książka, o której chyba wszyscy słyszeli. Najlepszy polski reportaż? Hajle Sellasje to najbardziej znany władca etiopski, władca który był analfabetą! Myślę, że recenzja tej książki po impresji na temat “Po pisma” Jacka Dukaja będzie bardzo ciekawa.

Bycie analfabetą nie przeszkadzału mu w rządzeniu, w tworzeniu siatki szpiegów, rozgrywania wszystkich na dworze (o zgrozo,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Synteza książki: jesteśmy tym co przeżywamy. A żyjemy w epoce, którą można nazwać epoką głębokiego transferu przeżyć. To zmienia każde nasze zachowanie . Nie jest to pożegnanie z przekazem sformułowanym za pomocą pisma, ale z człowiekiem ukształtowanym przez pismo, który myśli abstrakcyjnie i posługuje się symbolami, myśli linearnie. Rozważa konteksty. Dla którego świat jest/był powieścią, symfonią, który myśli o swoich myślach, te myśli przeszkadzają mu przeżywać.

Nadchodzi nowy człowiek, który żyje życiem innych, przeżywa, współodczuwa, utożsamia się z przeżyciem, jest przeżyciem. Żyje bez liter. Nie czyta powieści, tylko ogląda seriale - odcinek za odcinkiem , nie czyta autobiografii, tylko żyje się życiem celebów. Nie czyta gazet, tylko skroluje X czy Onet. Szuka się namiastki miłości na wątpliwych portalach. Metody bezpośredniego transferu przeżyć trafiają prosto do umysłu, nie trzeba ich dekodować, rozważać kontekstów, rozszyfrowywać symboli. Te metody coraz bardziej się upodmiotowiają. Pokazują one jeden słuszny obraz niepodlegający interpretacji. Jesteś już celem bezpośredniego wciśnięcia wrażeń (flow state), a nie partnerem lektury, kimś kto musi ją przetrawić, kłóci się z nią, dyskutuje, interpretuje. Nareszcie nasz mózg może odpocząć od terroru pisma.

W czasach transferu przeżyć, to czytelnik jest analfabetą. Ceną za bycie na bieżąco z w nowym świecie, jest oddanie się algorytmom (flow) zdać się na łaskę trendów. Trzeba wyzwolić się z trendów samoświadomości. Alternatywą jest zachowanie podmiotowości, ale też bycie anachronicznym. Coraz bardziej samotnym, bez wspólnego języka z nowymi ludżmi.

Ja ciągle walczę, odrzuciłem seriale, telewizję, nie followuje celebów, odrzucam walkę polityczną, a z drugiej strony tutaj jestem, właśnie na najgorszym chyba z mediów. Chcę rozumieć innych ludzi. Kto z nas nie spędził nigdy wieczoru oglądając film za filmem na YT?


W nowym czasach gen autyzmu przestaje być recesywny wręcz jest pożądany. Nawet są badania że autyzm pomaga w biznesie bo pozwala podjąć lepsze decyzje. W głowie dyslektyka obrazy zmieniają się o wiele szybciej i przyswaja on informację o wiele szybciej. Zespół Aspergera jest często doceniany jest u mężczyzn za wpływ na punktualność, inteligencję, rutynę i przez to na sukces, a od sukcesu do seksowności jeden krok.

"Co najmniej od czasów Freuda wiemy, że umysł nie tylko nie jest racjonalna maszyna do podejmowania praktycznych decyzji, ale że nawet osobowość człowieka nie stanowi monolitu emocji, instynktów doświadczeń i celów. Raczej konglomerat bezświadomych duchów odbijających się o wnętrze czaszki w nieskończonym bilardzie snów, kompleksów i odruchów"

Wraz z rozwojem świata przeżyć, rozwija się inżynieria zajętości - to co Cię zajmuje i ma dla Ciebie wartość. W przyszłości państwa będą tworzyć ministerstwa sensu życia. Tak jak Hegel definiował sens życia poprzez wartość dla państwa, tak człowiek współczesny definiuje wartość swego życia przez pozycję na rynku pracy.

Warto tutaj wspomnieć o okropność porno. Bezosobowe obrazy pustka, nicość, zażenowanie. Brak kontaktu nieidealnych ciał, wyjścia ze strefy komfortu, próby zaangażowania, budowania relacji.

Według Dukaja w erze post piśmiennej wciąż warto czytać, by kształcić nawyk głębokiego długotrwałego zanurzenia w pewnym abstrakcyjnym bycie, który w erze transferu przeżyć będzie kluczową umiejętnością. Poza tym "Nie ma humanizmu poza grą w humanizm", niezależnie od epoki ludzie, którzy nie potrafią wyrażać samego siebie stoją na obrzeżach kultury i społeczeństwa.

Wpływ kultury transferu przeżyć najbardziej widać w polityce - ocena polityków tworzących prawo, jako zimnych nieczułych. A czy nie o to powinno chodzić? O jak najbardziej sprawiedliwe, budujące społeczeństwo prawo? Społeczeństwo celowo wybiera brak abstrakcyjnych konstrukcji prawnych - wszystko to mają być i są - emocje. Głosowanie na kogoś kto jest podobny do mnie a nie kompetentny. Brak sądów moralnych, bo jak mogę, sadzić jeśli czegoś nie przeżyłem?

Co więcej empatyzowanie niszczy współczesna politykę. Jest tylko droga do kategoryzacji ludzi i coraz większego przeżywania polityków - celebow. Do tego dochodzi wpływ technologii na wyborców (Cambridge analytics) i zatracenie wpływu na cokolwiek w demokracji.

"Niekiedy zapominam, z jakich nizin społecznych pochodzisz. Tylko dzieci biedoty faktycznie czytają te wszystkie książki. Dzieci bogactwa, jak ja, czytać nie muszą" Westworld

Motyw mezaliansu w epoce transferu przeżyć - brak bywania w tej samej tawernie na Sycylii. Podziwiania zorzy polarnej w północnej Norwegii. Brak tych samych przeżyć i celebracji. Nie może się udać małżeństwo różniące się doświadczeniami.

Synteza książki: jesteśmy tym co przeżywamy. A żyjemy w epoce, którą można nazwać epoką głębokiego transferu przeżyć. To zmienia każde nasze zachowanie . Nie jest to pożegnanie z przekazem sformułowanym za pomocą pisma, ale z człowiekiem ukształtowanym przez pismo, który myśli abstrakcyjnie i posługuje się symbolami, myśli linearnie. Rozważa konteksty. Dla którego świat...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dla takich książek czytam! Zmagam się z tym bezkresem polecanych lektur, patrzących na mnie z półek nieprzeczytanych cegieł.

Jest to bardzo osobliwa pozycja – traktat filozoficzno-ekonomiczno-socjologiczny z wyznaniem ideowym autora. Przez znaczną część książki francuski pisarz zastanawia się, czy jego głęboka nienawiść do ojca, homofoba, i odrzucenie kontaktów z rodziną nie były jedyną przyczyną wyjazdu do stolicy. Podejrzewa, że równie silna była chęć odrzucenia ludowej klasy, z której się wywodził.

Podział klasowy zaczyna się już dawno przed urodzeniem. Nawet w kwestii wyborów, jakie mają ludzie na wielu poziomach edukacji, dla części z nich nawet nie ma w systemie pojęciowym wyborów dostępnych dla klas wyższych. Socjologiczny opis rzeczywistości jedynie utrwala dany stan rzeczy.

Autor stara się przekonać, że oprócz wspierających warunków instytucjonalnych, jedynym sposobem na przejście linii demarkacyjnej od klasy robotniczej do klasy wyższej jest uwierzenie w siebie i w spektrum możliwości. Nie jest to wyśmiewane wmawianie sobie haseł motywacyjnych, tylko świadome odrzucenie mitologii danej klasy społecznej i jej społecznej inercji.

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, dlaczego klasa średnia jest najbardziej konserwatywna światopoglądowo? To, co jest dopuszczalne wśród elit, jest normą w klasach niższych, gdyż jest to motywowane i uzasadnione przetrwaniem. Kolejna rzecz – dlaczego akurat napastliwość jest związana z klasami niższymi? Ile wart jest dyplom, który pragniesz zdobyć? (Autor podpowiada, że tyle, ile wynosi Twój kapitał społeczny – komu będziesz mógł powiedzieć, że go zdobyłeś)

Bourdieu formułuje hipotezę translacji struktury, sugerując, że jeśli osoba z klasy nieuprzywilejowanej osiągnie sukces w pewnym obszarze, oznacza to, że sukces przemieszcza się gdzieś indziej, a dystans społeczny i tak pozostaje nienaruszony. Klasy nieuprzywilejowane po prostu błędnie interpretują, gdzie obecnie znajduje się źródło sukcesu. Mimo pozorowanych zmian struktury społecznej, jej istota utrzymuje się.

PS Ja również odrzuciłem wiele rzeczy, majsterkowanie, sport, afirmację ziemi rolnej.

Dla takich książek czytam! Zmagam się z tym bezkresem polecanych lektur, patrzących na mnie z półek nieprzeczytanych cegieł.

Jest to bardzo osobliwa pozycja – traktat filozoficzno-ekonomiczno-socjologiczny z wyznaniem ideowym autora. Przez znaczną część książki francuski pisarz zastanawia się, czy jego głęboka nienawiść do ojca, homofoba, i odrzucenie kontaktów z rodziną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Więźniowie geografii to jedna z tych zgrabnych i zwięzłych książek polecanych na początek przygody z geopolityką. Nawet Jacek Bartosiak wspominał o niej na jednym ze swoich wykładów. Zawiera ona raczej podstawowe zagadnienia, lecz znalazłem parę ciekawostek wartych podzielenia się:

Afryka jest ogromna, tylko nie widać tego na mapach Merkatora. Jest ona 14 razy większa niż Grenlandia.
Gdy podpisywano konstytucję Stanów Zjednoczonych, Amerykanie na zachód od siebie mieli tak zwanę “mgłę” - nie wiedzieli do końca jak wygląda ich kontent, jakie są tam tereny.
Umowa Sykes-Picot podzieliła bliski wschód na strefy wpływów Francji i Wielkiej Brytanii, które widać do dzisiaj.
Francja na terenie Syrii próbowała balansować istniejące grupy społeczne i uciskaną społeczność wywindowała do elit przez ostatnie stulecie kolonizacji. Z tej grupy właśnie pochodzi Baszszar al-Asad.
Arabia Saudyjska oraz Jordania powstały jako państwa podarowane poszczególnym plemionom z Mekki w podziękowaniu Wielkiej Brytanii za udział w 1WŚ. O zgrozo, jedno plemię przeszło z Mekki 1000 km i zniewoliło (uporządkowało) sobie tubylców (całe społeczeństwo Beduinów).
Brama Smoleńska to koncept znany nie tylko w Polsce.
Sudan i Egipt toczą cichą wojnę o wodę. Budowa tama przez Sudan może kompletnie zablokować przepływ wody w Nilu.
Brazylia nie rozwinęła się znacząco, ze względu na słabą sieć rzek i przez brak miejsc do budowy bezpiecznych portów.
Bangladesz ma granicę z Indiami równą 1400 km (a wygląda na mapie jakby to było 500km)
Bangladesz był kiedyś nazywany Pakistanem Wschodnim.

Pewnie dla wielu osób to są oczywistości. Temat geopolityki chyba powoli przygasa. Czuć zmęczenie.

Więźniowie geografii to jedna z tych zgrabnych i zwięzłych książek polecanych na początek przygody z geopolityką. Nawet Jacek Bartosiak wspominał o niej na jednym ze swoich wykładów. Zawiera ona raczej podstawowe zagadnienia, lecz znalazłem parę ciekawostek wartych podzielenia się:

Afryka jest ogromna, tylko nie widać tego na mapach Merkatora. Jest ona 14 razy większa niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Kamień na kamieniu" - Wiesław Myśliwski.
Zdjęcie: Grób. Jeden z tych piękniejszych. Może o takim marzył Szymon Pietruszka.

"Wybudować grób. To się tylko tak mówi. A kto nie budował, ten nie wie, co taki grób kosztuje. Prawie tyle co dom. Choć grób, mówią, też dom, tylko że na tamto życie. Bo wieczność nie wieczność, a swój kąt powinien człowiek mieć."

Chyba nie mogłem zacząć tego wpisu inaczej. Ile ta książka dała mi emocji - złość przeplatana z zachwytem. Radość, smutek, obrzydzenie, łzy, stany depresyjne.

"Wódka ludzi trzyma. Ma człowiek większą chęć się bawić, a trzeba by umrzeć, miałby większą chęć umrzeć. Bo po wódce śmierć z zabawą jakby się schodziły."

Nie dziwię się, że tyle osób zachwyca się prozą Wiesława Myśliwskiego. Kto przejdzie obojętnie obok takiego języka? Obok takiej postaci - dobrodusznego, podstępnego, patrioty, partyzanta, orła, bicza bożego, miłującego życie zawadiaki, kobieciarza, niewykształconego, ale niezwykle mądrego chłopa - filozofa?

"A widział kto Boga? Na obrazku tylko, czy to wiadomo, czy to on?"

Książka ma tyle momentów, że aż strach je wspominać: przemowy weselne, historia miłosna z archetypową Małgorzatą, wizyta u proboszcza, przygody szpitalne, scena bójki z sąsiadami.

"Że szczęścia należy szukać w sobie, a nie naokoło. Że nikt go człowiekowi nie da, jak sam sobie go nie da. Że szczęście jest nieraz bliziutko, może w tej ubogiej izbie, gdzie się całe życie żyje, a ludzie Bóg wie, gdzie go szukają."

Po tej lekturze postaram się patrzeć na występki innych osób zgodnie z przemyśleniami Szymona podczas rozmowy z proboszczem, że za grzechy nie powinno się spowiadać, bo są przypisane do życia, a nie do końca, człowiek odpowiada za życie.

Zachwycająca filozoficzna kontemplacja. Literatura z najwyższej półki. Ja nie mam słów, by to lepiej ująć, Szymon by miał.

"Kamień na kamieniu" - Wiesław Myśliwski.
Zdjęcie: Grób. Jeden z tych piękniejszych. Może o takim marzył Szymon Pietruszka.

"Wybudować grób. To się tylko tak mówi. A kto nie budował, ten nie wie, co taki grób kosztuje. Prawie tyle co dom. Choć grób, mówią, też dom, tylko że na tamto życie. Bo wieczność nie wieczność, a swój kąt powinien człowiek mieć."

Chyba nie mogłem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnąłem po klasykę literatury, często wskazywaną jako pewną kwintesencję humoru brytyjskiego. Książka jest dość nierówna, krotochwile przewlekają się z opisami miejsc, które wydają się być kartkami z przewodnika, lecz dla tego humoru jestem w stanie wybaczyć wiele. W sumie to prawie wszystko.

“Ale nie ma róży bez kolców, jak powiedział jeden pan, kiedy zmarło się jego teściowej i dostał rachunek za pogrzeb.”

W tej książce najbardziej urzekła mnie wizja męskiej przyjaźni. Trzech inteligentnych dżentelmenów - każdy z nich ma jeden cel, jak najbardziej odpocząć i cedować jak najwięcej obowiązków na dwóch pozostałych. Łódka, rzeka, średniowieczne miasteczka i wioseczki i dziwny pies.

Tylko w takim środowisku może zaistnieć moje ulubione poczucie humoru, ironiczne wbijanie sobie szpil wśród mężczyzn, którzy się dobrze znają, nie grają o dominacje, wpływy, zasoby (you name it). Bez gry pozorów, obrażania się, chorobliwej konkurencji, zazdrości, niszczenia drugiego człowieka.

“Cały Harris, cały on - zawsze gotów dźwignąć brzemię obowiązków i włożyć je na cudze barki.”

Mój plan na najbliższe lata: wziąć rodzinę (jak kiedyś będę mógł), przyjaciół i wypłynąć w jedno miejsce i wytrzymać 10 dni.

“Każdy ma to, na czym mu najmniej zależy, a los daje jednemu to, czego drugi pragnie najgoręcej”

Po lekturze moja miłość do rzek i łódek jeszcze bardziej wzrosła. Mam marzenie, by kupić sobie kajak. Dla miłośników angielskiego humoru. Może są tutaj tacy.

I ostatni cytat, którego nawet Jacek Dukaj użył w “Czarnych Oceanach” lub w “Po Piśmie”:
“Stale odnoszę wrażenie, iż robię więcej niż powinienem. Nie znaczy to, że mam wstręt do pracy-proszę dobrze mnie zrozumieć. Lubię pracować, a nawet palę się do roboty. Praca tak mnie urzeka, że mogę całymi godzinami siedzieć i patrzeć na nią.”

Sięgnąłem po klasykę literatury, często wskazywaną jako pewną kwintesencję humoru brytyjskiego. Książka jest dość nierówna, krotochwile przewlekają się z opisami miejsc, które wydają się być kartkami z przewodnika, lecz dla tego humoru jestem w stanie wybaczyć wiele. W sumie to prawie wszystko.

“Ale nie ma róży bez kolców, jak powiedział jeden pan, kiedy zmarło się jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po książkę sięgnąłem zachęcony słowami Piotra Goćka i Łukasza Orbitowskiego w lipcowym podkaście Posłowie o autorze.

Książka jest napisana w niesamowity sposób: bardzo plastyczny język, wyodrębnione, zapadające w pamięć sceny. Jak części filmu, tyle że opisane pięknym językiem, który nie używa zbędnych słów i przekazuje ogrom emocji w kilku zdaniach. Jest to chyba mój ulubiony sposób pisania.

Sama książka otwiera się sceną, w której możni tego świata spotykają się w pałacu premiera Niemiec i dyskutują poparcie dla pewnego austriackiego akwarelisty. Dyskutowane są wpływy, dzieli się świat. Ich dziedzictwo trwa do dziś, używamy produktów, które te korporacje wytwarzają po dziś dzień.

“A tym, co w tej wojnie zadziwia, jest nieprawdopodobny sukces bezczelności, z którego należy zapamiętać jedno: świat ugina się pod blefem. Nawet najpoważniejszy, najbardziej niezłomny świat, nawet stary porządek, który nigdy nie ulega wymogom sprawiedliwości, nie ugina się przed zbuntowanym ludem, nawet on ustępuje wobec blefu.”

Może to zabrzmi banalnie ale nie przypominam sobie lepszej, krótkiej książki, która między wierszami pokazuje, jak mało trzeba, by szaleństwo i zło zwyciężyły. Poza tym mam jakąś dziwną słabość do francuskich pisarzy.

Po książkę sięgnąłem zachęcony słowami Piotra Goćka i Łukasza Orbitowskiego w lipcowym podkaście Posłowie o autorze.

Książka jest napisana w niesamowity sposób: bardzo plastyczny język, wyodrębnione, zapadające w pamięć sceny. Jak części filmu, tyle że opisane pięknym językiem, który nie używa zbędnych słów i przekazuje ogrom emocji w kilku zdaniach. Jest to chyba mój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skupię się najpierw na próbie ekstrakcji głównej idei książki.

Główną ideą zawartą w książce jest fakt, że żyjemy i zmierzamy do coraz większej metaksokracji - rządów samoistnych, rządów istniejących pomiędzy ludźmi i wydarzeniami, rządów wynikających z połączenia miliardów podprocesów, które są kontrolowane przez zastępowalnych ekspertów, którzy wykształcili odpowiednią wiedzę do kontroli jakiegoś wycinka rzeczywistości, a politycy, celebryci to tylko marionetki tych procesów, pewne wypadkowe,tego co chcemy oglądać. Rządzi tym wszystkim myślnia (czyli jakaś ewolucja internetu, w którym wszystko jest zachowywane i w którym kreuje się trendy, gusta za pomocą memetyki). Internet to organizm homeostatyczny, najbliższy Bogu, jest wszędzie i zarazem nigdzie. Zna nasze myśli, jest w nim cząstka nas. Można powiedzieć, że na poziomie Czarnych Oceanów technologia zlewa się z teologią. Wypiera ją. Jest bóstwem zachłannym, wymagającym od nas wszystkiego, oddania, czasu uwagi, zdjęć, relacji. To internet zna nas najlepiej.

"Nie było żadnych szumnych ustaw, nagłych rewolucji, ani konkretnych postanowień" - pisze Dukaj - po prostu świat zmieniła kumulacja kolejnych precedensów. "Nie można oddzielić dobrych stron postępu od złych; można tylko albo zatrzymać cały postęp, albo pogodzić się z jego negatywnymi skutkami" - pisał przed laty w swoim manifeście Ted Kaczyński, słynny "Unabomber", usiłujący zatrzymać postęp przez mordowanie naukowców. Cała wizja Jacka Dukaja stanowi wariacje tej strasznej koncepcji.

Teraz dokładniej będę zwracał uwagi na wszystkie memy, reklamy, bestsellery, blockbustery. Będę obserwował jak tworzą się trendy, wzmacniają idee. Szkoda, że to tak czasochłonne - obserwować, gdzie w naszej infosferze (polskiej i anglojęzycznej) powstają wzmocnienia. Gdzie zmierza gra znaczeń.

Teraz najstraszniejsze, Myślnia jest tym lepszym Panem, im bardziej się jej oddajemy. Im bardziej wchodzimy w trendy, im bardziej podążamy za algorytmami, im bardziej dopasowujemy się. Czy ja to robię prowadząc konto na instagramie o książkach? Moje zdjęcia nie są kanonicznie piękne, nie mam talentu literackiego. Jednak tu jestem. Myślnia też mnie opanowała?

Przejdę już do analizy powieści. Trzeba powiedzieć jedno - książka Jacka Dukaja jest niezwykle wymagająca. Wymaga od czytelnika ogromnej motywacji, skupienia, bycia wypoczętym. Forma przewyższa nad treścią, a sama treść również jest wymagająca. Drażnią trochę skoki akcji, mnogość wątków, mnogość skrótów, neologizmów. Dodatkowo nie wiadomo, kiedy w książce przenikają się teorie naukowe, a zmyślone koncepty. Może to być zamierzony zabieg?

Sam temat wojen ekonomicznych został potraktowany dość osobliwie. Czy mogę za to winić autora? Pisał to w 1997 roku, a ja w okolicach "tej branży" pracuję od 2016 roku. Jestem jednym z tych specjalistów od ekonomicznych procesów. Sęk w tym, że w ekonomii bardzo mało jest jednoznacznych odpowiedzi, a autor przedstawia wojny ekonomiczne jak prawdę objawioną. Konsensus w ekonomii ciągle ewoluuje, tym bardziej na giełdach, które są w dużej mierze losowe i zależne od podaży pieniądza.

"O potędze stanowiła najpierw ziemia, potem kapitał, teraz zaś moc intelektualna - a to oznacza ludzi i zawartość ich umysłów" - ale co to właściwie znaczy? Widziałem wspaniałe umysły uwięzione w tych samych pozycjach korporacyjnych przez dekady bez awansów. Widziałem też błyskotliwe kariery ludzi, którzy ignorowali wszystkie zasady i byli despotami.

Same kreacje bohaterów są ciekawe. Bezwzględna, zimna Marianna, autorefleksyjny lobbysta, polityk Hunt. Tylko nie zrozumiałem, jak polityk przeszedł on do roli zabójcy, władcy marionetek?

Skupię się najpierw na próbie ekstrakcji głównej idei książki.

Główną ideą zawartą w książce jest fakt, że żyjemy i zmierzamy do coraz większej metaksokracji - rządów samoistnych, rządów istniejących pomiędzy ludźmi i wydarzeniami, rządów wynikających z połączenia miliardów podprocesów, które są kontrolowane przez zastępowalnych ekspertów, którzy wykształcili odpowiednią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oj, Holly Holly, gdybym nie obejrzał tego filmu, to raczej nie uwierzyłbym w Twoją magię. Nie przekonuje mnie ta kreacja uwodzicielskiej nastolatki po przejściach, która nauczona mówić bez akcentu zdobywa i wykorzystuje serca mężczyzn z Nowego Jorku.

“Ja się nie przyzwyczajam. Nigdy i do niczego. Kiedy się przyzwyczajasz, to jakbyś umierał.”

Dialogi są prowadzone mistrzowsko, narracja wciąga, ale czegoś jednak brakuje? Może historia jest zbyt banalna? Być może jest zbyt banalna dla mnie, millenialsa z czasów Netflix-a?

“Nie chcę niczego mieć, dopóki nie znajdę takiego miejsca, w którym ja i otoczenie będziemy do siebie pasować. Nie wiem jeszcze, gdzie to jest, ale wiem dokładnie, jak tam będzie.
- Jak u Tiffany'ego.”

W książce brak akcji. Wszystko jest impresją, podobnie jak wizyta przed słynnym wieżowcem i sklepem. Uczucia, wspomnienia, zapachy.

Oj, Holly Holly, gdybym nie obejrzał tego filmu, to raczej nie uwierzyłbym w Twoją magię. Nie przekonuje mnie ta kreacja uwodzicielskiej nastolatki po przejściach, która nauczona mówić bez akcentu zdobywa i wykorzystuje serca mężczyzn z Nowego Jorku.

“Ja się nie przyzwyczajam. Nigdy i do niczego. Kiedy się przyzwyczajasz, to jakbyś umierał.”

Dialogi są prowadzone...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz pierwszy mam niewiele do napisania. Książka ta stanowi efektywny zbiór różnorodnych idei filozoficznych. Na każde zagadnienie przeznaczono jedynie trzy strony. Niemniej jednak miałem wrażenie, że to zbyt skromna ilość, by w pełni uchwycić koncepcje takie jak społeczeństwo spektaklu, cogito ergo sum, imperatyw kantowski, obywatelskie nieposłuszeństwo czy koncepcja panoptikonu, itp.

Jednak sądzę, że ta książka stanowi solidne wprowadzenie do tego świata. Być może mam zbyt szeroką wiedzę z innych lektur i wykładów akademickich i nie potrafię docenić prostoty i pewnej swobody ekspresji zagadnień filozoficznych.

Po raz pierwszy mam niewiele do napisania. Książka ta stanowi efektywny zbiór różnorodnych idei filozoficznych. Na każde zagadnienie przeznaczono jedynie trzy strony. Niemniej jednak miałem wrażenie, że to zbyt skromna ilość, by w pełni uchwycić koncepcje takie jak społeczeństwo spektaklu, cogito ergo sum, imperatyw kantowski, obywatelskie nieposłuszeństwo czy koncepcja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Maycomb, lata 30., purytanie, konflikt rasowy, walka ze złem, które jest w nas samych. Książka ta jest arcydziełem. To nie ulega wątpliwości. Historia dorastania Jean Louise (Skaut) i Jema wciąga od pierwszych stron. Ich odkrywanie nieznanego, pierwsze niedopasowania szkolne, dziedzictwo plantatorów, posiadanie wszechstronnie wykształconego ojca wśród ludzi o mniejszych zdolnościach jest fascynujące.

„Żebyś dostrzegł, czym jest prawdziwa odwaga, i żeby nigdy nie przyszło Ci do głowy, że odważny jest człowiek z pistoletem w ręku. Odważny jest ten, kto wie, że przegra, zanim jeszcze rozpocznie walkę, lecz mimo to zaczyna i prowadzi ją do końca bez względu na wszystko.”

Podejrzewam, że najczęstszym zarzutem wobec tej historii jest jej banalność. Paradoksalnie uważam, że jest to zaletą książki, a jej moc, jak zawsze, tkwi w detalach. W reakcjach Atticusa na różne naciski społeczne, w jego małych i dużych gestach w stosunku do dzieci i innych ludzi. W jego umiejętności manewrowania w trudnych sytuacjach i przede wszystkim w pełnym oddaniu się wyższej sprawie.

“Drozdy nic nam nie czynią poza tym, że radują nas swoim śpiewem. Nie niszczą ogrodów, nie gnieżdżą się w szopach na kukurydzę, nie robią żadnej szkody, tylko śpiewają dla nas z głębi swoich ptasich serc. Dlatego właśnie grzechem jest zabić drozda.”

Byłem oczarowany, oczarowany przez Atticusa i Maycomb. Moim marzeniem jest odwiedzić tamte tereny, ale bez pośpiechu, spędzić tam kiedyś wakacje. It is over. Not gonna happen.

Maycomb, lata 30., purytanie, konflikt rasowy, walka ze złem, które jest w nas samych. Książka ta jest arcydziełem. To nie ulega wątpliwości. Historia dorastania Jean Louise (Skaut) i Jema wciąga od pierwszych stron. Ich odkrywanie nieznanego, pierwsze niedopasowania szkolne, dziedzictwo plantatorów, posiadanie wszechstronnie wykształconego ojca wśród ludzi o mniejszych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przegryw: mężczyźni w pułapce gniewu i samotności Aleksandra Herzyk, Patrycja Wieczorkiewicz
Ocena 6,9
Przegryw: mężc... Aleksandra Herzyk, ...

Na półkach:

Sięgnąłem po tę lekturę zaciekawiony tą subkulturą po wysłuchaniu pewnego podcastu. Zazwyczaj nie czytam reportaży, zwłaszcza tych najnowszych, ale bardzo pozytywnie się zaskoczyłem.

"Śmieć po terapii dalej będzie śmieciem, tyle że uśmiechniętym."

Wkraczamy w świat chadów, przegrywów, inceli, różowych i niebieskich pasków, neetowania. "Obserwujemy" rozmowy z mężczyznami, którzy z różnych powodów nigdy nie mieli okazji rozmawiać ani randkować z kobietami. Widzimy ich ból, trudności, frustracje, wyobcowanie. Trochę nie rozumiem, dlaczego piętno "prawictwa" jest tak silnym i samoidentyfikującym uczuciem dla opisywanych mężczyzn. Można się realizować w tylu wspaniałych obszarach. Tylko co ja wiem, jestem boomerem i na wfie wybierałem skład...

Na uwagę zasługują sekcje poparte badaniami naukowymi, takie jak powody "wejścia" w stan mimowolnego celibatu. Dla jednych to były ciągłe niepowodzenia na WF-ie i wpadanie w dół hierarchii podczas gier na WF-ie. Dla innych zbyt łatwy dostęp do treści erotycznych w wieku 12 lat i zbyt szybka gratyfikacja z tym związana. Ponadto mężczyźni mają tendencję do tłamszenia emocji za pomocą alkoholu, narkotyków, złości, agresji i ryzykanctwa.

"Przed statusem singla do pewnego stopnia chronią dochody powyżej czterech i pół tysiąca złotych na rękę."

Kolejnym ciekawym wątkiem jest hipergamia kobiet - dążenie do zapoznawania się z mężczyznami o wyższym statusie. Tylko czy to dotyczy wyłącznie kobiet? Chyba atrakcyjność człowieka wynika z jego bogactw zewnętrznych i wewnętrznych, niezależnie od płci?

Według badań naukowych kobiety uważają następujące cechy: pewność siebie i asertywność za atrakcyjne (cechy dominujące), a wyluzowanie i wrażliwość za cechy niedominujące. Uwagę zwróciła też kwestia powszechnego mniemania, że mężczyzna, który chce być atrakcyjny, musi być dominujący i władczy. Nic bardziej mylnego: "Nowsze badania wskazują, że cechy związane z dominacją są pożądane, ale tylko wtedy, gdy potencjalny partner ma wysoki poziom ugodowości i altruizmu."

Bardzo polecam. Warto odkryć inny świat. Kolejny smutny, przerażający świat, ale wypełniony inteligentnym autoironicznym humorem.

PS: Wiem, co to polacki, ryjec, kukold, suifuel, bonesmashing. Nie wiem, czy to jest wiedza, którą chciałem mieć :)

Sięgnąłem po tę lekturę zaciekawiony tą subkulturą po wysłuchaniu pewnego podcastu. Zazwyczaj nie czytam reportaży, zwłaszcza tych najnowszych, ale bardzo pozytywnie się zaskoczyłem.

"Śmieć po terapii dalej będzie śmieciem, tyle że uśmiechniętym."

Wkraczamy w świat chadów, przegrywów, inceli, różowych i niebieskich pasków, neetowania. "Obserwujemy" rozmowy z mężczyznami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejne przypomnienie książki, którą już kiedyś czytałem. Na przestrzeni wielu lat pracy w rozwoju oprogramowania mogę powiedzieć, że wiele rzeczy z tej książki jest wręcz wymagane, jeśli chcemy projektować utrzymywalne aplikacje.

Ubiquitous language, wydzielanie domen i subdomen, tworzenie projektów per subdomena (domena), odpowiednie dobieranie wzorców komunikacyjnych, wyodrębnianie agregatów składających się z encji i w końcu mój ulubiony event storming.

Jeśli jesteś w branży IT, to myślę, że warto sięgnąć po tę książkę i korzystać z niej na wielu etapach swojej pracy. Podstawy wydają się być najważniejsze i bardzo złożone.

Mam również na półce dwie najważniejsze książki o DDD w wersji rozszerzonej, ale nie mam czasu, by się tak zanurzyć... Macie swoją ulubioną książkę z architektury oprogramowania?

Kolejne przypomnienie książki, którą już kiedyś czytałem. Na przestrzeni wielu lat pracy w rozwoju oprogramowania mogę powiedzieć, że wiele rzeczy z tej książki jest wręcz wymagane, jeśli chcemy projektować utrzymywalne aplikacje.

Ubiquitous language, wydzielanie domen i subdomen, tworzenie projektów per subdomena (domena), odpowiednie dobieranie wzorców komunikacyjnych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że ta książka w jakiś sposób mnie prześladowała. Wracały wspomnienia z dzieciństwa - stara biblioteka w krzyżackim zamku, światło przebijające się przez regały, charakterystyczny zapach książek. Na zewnątrz zmiany, bieda, pustka, a także emigracja. A ja wędrowałem po grobowcach Atuanu i nie znalazłem wyjścia, nie dokończyłem książki.

“Ale to iluzja, a jedząc iluzje człowiek kończy bardziej głodny, niż kiedy zaczynał.”

Arkha, a właściwie Tenar, ucieka. Potrafi zaufać, postawić wszystko na jedną kartę. Potrafi porzucić wszystko, co zna, co potrafi, i odejść w nieznane. Czy nieznane będzie lepsze?
“Wolność to wielkie brzemię, niezwykłe i trudne do zrozumienia dla ducha. Nie jest łatwa. Nie jest darem otrzymanym, lecz dokonanym wyborem. I ten wybór wcale nie jest prosty.”

W tej części Ziemiomorza język Ursuli Le Guin trochę się zmienił. W słowa wkradła się pewna monotonia, co, o dziwo, bardzo mi się spodobało. Te opisy grobowców, labiryntu były bardzo klimatyczne. Wystarczy wspomnieć, jak autorka opisuje echo:

“Musimy być teraz pod kamieniami.” - szepnęła, a jej głos pomknął w czarną pustkę, rozdzielony na pajęcze nici odbić, długo jeszcze lgnące do uszu."

Warto samemu zdobyć się na odwagę i wejść do tych grobowców, do labiryntu i poczuć, co tam nas czeka. Ja wypatruję mojego Krogulca. Chyba nie przyjdzie.

Muszę przyznać, że ta książka w jakiś sposób mnie prześladowała. Wracały wspomnienia z dzieciństwa - stara biblioteka w krzyżackim zamku, światło przebijające się przez regały, charakterystyczny zapach książek. Na zewnątrz zmiany, bieda, pustka, a także emigracja. A ja wędrowałem po grobowcach Atuanu i nie znalazłem wyjścia, nie dokończyłem książki.

“Ale to iluzja, a...

więcej Pokaż mimo to