rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Pierwsza przeczytana przeze mnie książka Papużanki „Szopka” była naprawdę dobra. Każda kolejna natomiast progresywnie coraz gorsza i na siłę przeintelektualizowana. Mam wrażenie, że autorka zapętliła się w zdaniach wielo-wielo-wielo-wielokrotnie złożonych, pełnych przymiotników, gdzie na ich końcu na czytelnika czeka właściwie tylko konsternacja, bo nie dowiaduje się niczego nowego. Autorka idzie wężykami, krąży, kluczy, zatacza kółeczka, więc zanim dotrze do jakiegokolwiek konkretu to zajmuje jej to ze cztery, pięć stron.

Oj, namęczyłam się, wynudziłam.

Pierwsza przeczytana przeze mnie książka Papużanki „Szopka” była naprawdę dobra. Każda kolejna natomiast progresywnie coraz gorsza i na siłę przeintelektualizowana. Mam wrażenie, że autorka zapętliła się w zdaniach wielo-wielo-wielo-wielokrotnie złożonych, pełnych przymiotników, gdzie na ich końcu na czytelnika czeka właściwie tylko konsternacja, bo nie dowiaduje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zadaję sobie pytanie: Na co ja właśnie zmarnowałam 2 godziny? Co to było? Czemu ktoś to wydał? Stwierdził, że znajdzie zachwyconych czytelników (i może nawet fanów)? Co działo się w głowie autora, kiedy wymyślał fabułę? Siedzę i zbieram szczękę z podłogi, bo to w jakie szambo wciągnął mnie autor jest nie do ogarnięcia...

Książka została opisana jako „horror porn” (i już wtedy powinnam się zastanowić, czy taka hmmm... kategoria wpisuje się w moje klimaty), ale właściwie i od jednego, i od drugiego to temu daleko. Jest scena drastycznego gwałtu, ale opisana została tak słabo i żałośnie, że zamiast budzić obrzydzenie i wstręt, budziła politowanie i irytację. Jest i trup, ale zamiast się bać, zaczynamy zastanawiać się, jak można poskładać do kupy tak chorą i głupią fabułę? Sorry! Ale to naprawdę jest misz masz jakiś chorobliwych fantazji i okrucieństw, które zrodziły się w głowie autora. A najgorsze? Że jest tak nędznie opisane i przedstawione, że budzi właściwie irytację i złość, że marnujemy czas. Biorąc pod uwagę opisane okropieństwa stwierdzam, że ta książka nie była szokująca, straszna czy nawet odrażająca. Była niewyobrażalnie uboga pod każdym względem - stopniowania napięcia, autentyczności dialogów, analizy psychologicznej bohaterów, języka, całego tła historii. Gdzie ktoś w tym zobaczył jakiekolwiek wartości artystyczne? Jakiś głębszy przekaz? Jakieś metafory? Jakieś ukryte znaczenia?


Błagam, trzymajcie się z daleka! Gniot i kit.

Zadaję sobie pytanie: Na co ja właśnie zmarnowałam 2 godziny? Co to było? Czemu ktoś to wydał? Stwierdził, że znajdzie zachwyconych czytelników (i może nawet fanów)? Co działo się w głowie autora, kiedy wymyślał fabułę? Siedzę i zbieram szczękę z podłogi, bo to w jakie szambo wciągnął mnie autor jest nie do ogarnięcia...

Książka została opisana jako „horror porn” (i już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przypadek... Znów przypadek sprawił, że ta książka wyładowała w moim koszyku. No i kolejny przypadek, że sięgnęłam po nią dosyć szybko od momentu zakupu.

Nie ukrywam, że pierwsze strony mnie nie poruszyły. Byłam trochę zagubiona, nie do końca wiedziałam, czego oczekiwać. Dopiero później historia pięknie ruszyła z kopyta i mnie po prostu porwała.

To wielowymiarowa i świetnie skonstruowana opowieść, która wciąga czytelnika w świat, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje. Nieodpowiedni mężczyźni, klątwa, pech, głupie decyzje, czy coś jeszcze? Co sprawiło, że każda z bohaterek skończyła z tak wielkim bagażem niedomówień oraz strachem przed jakąkolwiek próbą powrotu do przeszłości? Czemu tak bardzo wstydziły się i obawiały, by komukolwiek o niej opowiedzieć, przyznać się i może nawet znaleźć empatię oraz zrozumienie?

Ta książka zapewni Wam istny rollercoaster!
Od Syberii, poprzez Ravensbruck, później PRL aż do współczesności. To przede wszystkim zawiłe losy, ale według mnie jeszcze bardziej zawiłe relacje pokolenia kobiet (prababcia, babcia, matka i córka). Ich doświadczenia macierzyństwa, trudy, tajemnice i ciężkie wybory tworzą istną mieszankę wybuchową. Chociaż to jedynie fikcja, książka wywoła u mnie ogrom emocji i przemyśleń. Próbowałam przede wszystkim zrozumieć, kiedy nadchodzi moment, że doświadczona trauma i krzywda stają się tak duże, że potrafią zamknąć człowieka na zawsze, odciąć go od wspomnień i wzbudzić w nim taki strach i wstyd, że nikomu nie jest w stanie opowiedzieć o swoich losach?

Pięknie opowiedziana. Lekko, ale nie infantylnie. Świetny język, który porywa czytelnika. Doskonałe budowanie napięcia. Jestem pod dużym wrażeniem. Brakowało mi takiej po prostu dobrej, solidnej powieści, w której wydarzenie i bohaterowie są z krwi i kości, a ich losy barwne i ciekawe. Ale nie chciałabym być źle zrozumiana... To w końcu gorzka i smutna historia. Pełna chłodu, cierpienia, samotności i niesprawiedliwości. Chociaż może, tak myślę, że właściwie z to happy endem? Bo w końcu przecież dowiadujemy się prawdy?

Przypadek... Znów przypadek sprawił, że ta książka wyładowała w moim koszyku. No i kolejny przypadek, że sięgnęłam po nią dosyć szybko od momentu zakupu.

Nie ukrywam, że pierwsze strony mnie nie poruszyły. Byłam trochę zagubiona, nie do końca wiedziałam, czego oczekiwać. Dopiero później historia pięknie ruszyła z kopyta i mnie po prostu porwała.

To wielowymiarowa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka rozwaliła moje postrzeganie Kanady. Rozwaliła na setki maleńkich kawałków i nie wiem, czy kiedyś to wszystko pozbieram...

Normalnie czuję się, jakbym solidnie dostała obuchem w łeb. Kiedyś z rozczuleniem myślałam, że Kanada to taka piękna kraina pełna dzikich zwierząt, majestatycznej przyrody, dobrobytu, spokoju, harmonii i kulturowej różnorodności. I z zazdrością wzdychałam, że tam to musi być fajne życie... I jakoś nikt i nic - aż do czasu tej książki - nie wyprowadziło mnie z tego błędnego myślenia.

Przeczytałam w życiu tak wiele reportaży dotyczących wojen, ludobójstw, katastrof naturalnych i innych cierpień i niesprawiedliwości ciężkiego kalibru, że ciężko mnie wbić w fotel i naprawdę, ale naprawdę zszokować. A jednak tej książce się udało... Doszczętnie rozwaliła to, w co naiwnie wierzyłam. Ale o co chodzi? Co w Kanadzie może być tak obrzydliwego? Co się wydarzyło? Ta książka to zbiór wspomnień, wyznań i świadectwa tych, którzy ten koszmar przetrwali. Koszmar rdzennych dzieci odbieranych rodzicom i umieszczanych w szkołach z internatem, często prowadzonych przez kościół.

Czasem podczas lektury było mi fizycznie niedobrze. Tak, dosłownie chciało mi się rzygać i jakoś nie mogłam przyjąć do wiadomości, że w Kanadzie miały miejsce tak okrutne, nieludzkie prześladowania i praktyki. Ale jak, ale że co, ale przecież to niemożliwe, cisnęło mi się na usta... Lekturę musiałam sobie dawkować, po jednym rozdziale, powoli, tylko trochę, bo aż mnie skręcało.

Bo już nawet nie chodziło tutaj o krzywdy fizyczne, chociaż tych nie brakowało i były po prostu chore i patologiczne. Bo już nawet nie chodziło o brutalność i znęcanie się, chociaż i tego było pełno, aż ciężko wyobrazić sobie jakim trzeba być zwyrodnialcem. Ale te krzywdy psychiczne, zapomnienie, ignorancja, szykany, niesprawiedliwość, jawne bezprawie, gnębienie, nagonka, piętnowanie i segregacja. Nie umiałam... Po prostu nie umiałam tego objąć. W takim kraju? Na oczach świata? Przez tyle lat? Jak to możliwe? Dlaczego brak wyjaśnień i przeprosin?

Myślę, że ten reportaż niejednej osobie zniszczył misternie budowany obraz Kanady jako sielankowego, wielokulturowego państwa, w którym każdy znajdzie akceptację. Wciąż trawię to wszystko, o czym się dowiedziałam.

Gratuluję autorce wyboru tematu oraz sposobu w jaki go ujęła. Doskonale widać, że włożyła w reportaż ogrom pracy - daty, nazwy, wydarzenia. Po lekturze „27 śmierci...” nasuwa mi się tytuł pewnego znanego zbioru reportaży i mam ochotę podsumować moją recenzję w taki sposób; „Kanada odwraca oczy”.

Ta książka rozwaliła moje postrzeganie Kanady. Rozwaliła na setki maleńkich kawałków i nie wiem, czy kiedyś to wszystko pozbieram...

Normalnie czuję się, jakbym solidnie dostała obuchem w łeb. Kiedyś z rozczuleniem myślałam, że Kanada to taka piękna kraina pełna dzikich zwierząt, majestatycznej przyrody, dobrobytu, spokoju, harmonii i kulturowej różnorodności. I z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Reportaże od wydawnictwa Czarne są jednymi z moich ulubionych i nigdy mnie nie zawodzą. Tym razem postawiłam na temat wilków, a dokładniej tych w zoo. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo przecież właściwie każdy ogród zoologiczny może się takim okazem pochwalić, ba! nie jest aż tak szokujące, że wilki zagryzły swoją opiekunkę (smutne, ale wypadki się przecież zdarzają), ale... w pewnym szwedzkim zoo na wybieg zamieszkiwany przez kilka dorosłych wilków wpuszczano zwiedzających (w tym dzieci). I wtedy już nie mówimy o zwykłym doświadczeniu „podglądania zwierząt w zoo”.


Opiekunka. Dziewczyna, która miała mnóstwo doświadczenia, pewności siebie i determinacji została pewnego dnia znaleziona martwa na wybiegu. Zagryziona przez wilki, które znała jak własną kieszeń. Smutny i tragiczny wypadek, który zmusił autora książki do szukania odpowiedzi, gdzie tkwiła przyczyna takiej tragedii.

Na jaw wychodzą ogromne zaniedbania, brak BHP, tuszowanie wypadków, oczywiście nieodłączna żądza pieniądza oraz przerażająca ignorancja. Autor drąży nie tylko temat tego jednego zoo w Kolmarden w Szwecji, ale nawiązuje również do wielu innych tragicznych wypadków oraz niechlubnych wydarzeń w placówkach na świecie - wspomina miedzy innymi znaną wszystkim orkę Tilikum oraz żyrafę Mariusa.

Autor wraca do historii wilków w Skandynawii, ludzkich uprzedzeń, a także mitów. Dokładnie analizuje stado wilków „zabójców” w szwedzkim zoo - jego hierarchie, rutynę, genezę. Zadaje pytania, gdzie leży granica pomiędzy zapewnieniem odwiedzającym świetnych i niezapomnianych wrażeń, a narażaniem ich na śmiertelne niebezpieczeństwo. Porusza istotne zagadnienie zaniedbywania potrzeb zwierząt w zoo - wielokrotnie podkreśla frustrację i nudę, które sprawiają, że zwierzęta mogą zachowywać się inaczej niż na wolności lub wykazywać sporo zachowań destrukcyjnych.

Książka interesująca, ale myślę, że raczej dla tych, którzy interesują się wilkami bądź zagadnieniem ogrodów zoologicznych tak w ogóle. Chociaż autor nie jest specjalistą (co wielokrotnie podkreślił) i nie jest to książka tak szczegółowa i rzeczowa jak na przykład „Wilczyca” to jednak całość krąży nieustannie wokół jednego i tego samego więc niektórym może wydać się repetytywna lub nudna.

Tak szczerze... Nie był to może najlepszy reportaż, jaki czytałam, nie była to też najbardziej interesująca pozycja o wilkach, ale na pewno rzuciła wiele światła i pozwoliła mi zrozumieć niuanse życia zwierząt w zoo (nie tylko wilków) i tego, jak bardzo ludzie modyfikują lub ignorują potrzeby zwierząt, byle tylko zaspokoić cele marketingowe.

Reportaże od wydawnictwa Czarne są jednymi z moich ulubionych i nigdy mnie nie zawodzą. Tym razem postawiłam na temat wilków, a dokładniej tych w zoo. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo przecież właściwie każdy ogród zoologiczny może się takim okazem pochwalić, ba! nie jest aż tak szokujące, że wilki zagryzły swoją opiekunkę (smutne, ale wypadki się przecież...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę zbytnio obiektywna, bo czytanie pani Tokarczuk zawsze sprawia mi ogromną radość. Tym razem sięgnęłam po zbiór opowiadań. Coś innego...

Jest magia, malowanie słowem, wielowymiarowość, przyjemny dla ducha „flow”. Czy faktycznie są bizarne? Tak. Dziwaczne, abstrakcyjne, czasem zostawiają nas z dziwnym poczuciem, że chyba ich nie zrozumieliśmy, że wizja autorki była gdzieś ponad nami i naszym prozaicznym rozumieniem. Tokarczuk jak mało kto potrafi wykreować naprawdę metafizyczną atmosferę.

Czyta się przyjemnie i szybko. Nie jest to jednak majstersztyk. Polecam osobom, które chciałyby się może zapoznać z twórczością Noblistki i zobaczyć, czy takie pisanie im odpowiada i czy przebrnęliby przez całą powieść. Dla fanów autorki proponuję jako miłą odskocznię.

Nie będę zbytnio obiektywna, bo czytanie pani Tokarczuk zawsze sprawia mi ogromną radość. Tym razem sięgnęłam po zbiór opowiadań. Coś innego...

Jest magia, malowanie słowem, wielowymiarowość, przyjemny dla ducha „flow”. Czy faktycznie są bizarne? Tak. Dziwaczne, abstrakcyjne, czasem zostawiają nas z dziwnym poczuciem, że chyba ich nie zrozumieliśmy, że wizja autorki była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czaiłam się, czaiłam... Nie byłam pewna czy to dla mnie, mimo że uwielbiam reportaże. Czytałam zachwyty i pochwały. Patrzyłam na liczbę kciuków w górę. I w końcu się skusiłam...

Po przeczytaniu połowy już wiedziałam, że powinnam posłuchać swoich trzewi i po prostu tego nie kupować i nie zawracać sobie głowy. Zawód. To jedno słowo, które ciśnie mi się na usta.

Sztywne, suche, bez polotu, nudne. I mimo, że mowa była o okropnych zbrodniach, niedopatrzeniach i krzywdzie to żaden z tych tekstów mnie nie poruszył, żaden nie zmusił mnie do myślenia czy chwili refleksji. Były dla mnie tak - wyrażę się nieładnie - bezpłciowe, że miałam wrażenie, że mój mózg jedynie rejestruje litery, składa je w wyrazy, w zdania i tyle. Ba! Żadnego chyba nawet teraz nie pamiętam.

Będąc na studiach, w ramach praktyki zawodowej czytałam różne akta i nie jest to porywające zadanie. I ta książka taka właśnie jest - od A do Z, daty, wydarzenia, nazwiska, prokurator, policja, śledztwo, flaki z olejem. Ehhh...

Tak, wiem, reportaż to ma być reportaż. Tylko chciałabym mieć wrażenie, że jednak czytam tekst napisany przez człowieka, a nie przez robota. Zupełna porażka.

Czaiłam się, czaiłam... Nie byłam pewna czy to dla mnie, mimo że uwielbiam reportaże. Czytałam zachwyty i pochwały. Patrzyłam na liczbę kciuków w górę. I w końcu się skusiłam...

Po przeczytaniu połowy już wiedziałam, że powinnam posłuchać swoich trzewi i po prostu tego nie kupować i nie zawracać sobie głowy. Zawód. To jedno słowo, które ciśnie mi się na usta.

Sztywne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam się bez bicia - nie słuchałam zespołu Hey. Kasia Nosowska jako wokalistka była mi zupełnie obojętna.

Po przeczytaniu (właściwie wysłuchaniu) jej pierwszej książki, uśmiechnęłam się w duchu i pomyślałam: „Całkiem, całkiem” i jakoś zyskała w moich oczach. Po przeczytaniu jej drugiej książki stwierdzam, że chyba jestem fanką Kasi Nosowskiej - pisarki :)

Sarkazm. Dystans. Trochę czarnego humoru. Sporo prawdy. Jeszcze więcej mega trafnych spostrzeżeń i wniosków.

Jest świetną obserwatorką. Jest też dobrą socjolożką. Podoba mi się jej stosunek do rzeczywistości, do przeszłości i teraźniejszości, hejtu, głupoty, fałszu. Podoba mi się, jak rozłożyła na czynniki pierwsze wiele zjawisk i zachowań, z jakimi sama miałam bezpośrednio lub pośrednio do czynienia. Z bardzo wieloma jej opiniami i tezami się zgadzam i uważam, że sama bym chyba lepiej tego nie ujęła. Można jej zarzucić, ze jest trochę w stylu Coelho. Prosta. Ale czasem po co komplikować?

Lepsza niż pierwsza! Bardziej poważna. Troszkę w niej goryczy. Troszkę w niej smutku. Ale nadal można się z niektórych fragmentów porządnie uśmiać. Czyta się lekko, zostaje z nami na dłużej niż na pierwsza. Nosowska naprawdę ogromnie zyskała w moich oczach. Polecam!

Przyznam się bez bicia - nie słuchałam zespołu Hey. Kasia Nosowska jako wokalistka była mi zupełnie obojętna.

Po przeczytaniu (właściwie wysłuchaniu) jej pierwszej książki, uśmiechnęłam się w duchu i pomyślałam: „Całkiem, całkiem” i jakoś zyskała w moich oczach. Po przeczytaniu jej drugiej książki stwierdzam, że chyba jestem fanką Kasi Nosowskiej - pisarki :)

Sarkazm....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kawał pięknego pisania!

Już dawno nie czytałam tak wyśmienicie napisanej powieści. Malowniczy, bogaty, poetycki, a jednocześnie lekki język. Doskonale opowiedziana historia, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością. Wielopłaszczyznowa, melancholijna, doskonale skonstruowana pod względem psychologicznym i emocjonalnym.

Z całej opowieści wyziera dużo smutku oraz głęboko skrywanych urazów i echa źle podjętych decyzji, ale jednocześnie książka nie jest zbyt ciężka czy dołująca dla czytelnika. Ujęli mnie autentyczni, zwyczajni, a jednak niezwyczajni bohaterowie oraz ich przemyślnie splecione losy.

Ostatnio brakowało mi dobrej prozy. Po tych wszystkich reportażach miałam ogromną ochotę na zwykłą powieść, która zabrałaby mnie w fikcyjny świat fikcyjnych ludzi i pozwoliła delektować się pięknym językiem. Jestem pod ogromnym wrażeniem pióra Małeckiego. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam!

Kawał pięknego pisania!

Już dawno nie czytałam tak wyśmienicie napisanej powieści. Malowniczy, bogaty, poetycki, a jednocześnie lekki język. Doskonale opowiedziana historia, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością. Wielopłaszczyznowa, melancholijna, doskonale skonstruowana pod względem psychologicznym i emocjonalnym.

Z całej opowieści wyziera dużo smutku oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam. Potem zaczęłam nerwowo oglądać metki wszystkich swoich ubrań. A później aż mnie odrzuciło od jakichkolwiek odzieżowych zakupów (chociaż i tak bardzo mało ich robię).

Lektura, która podaje nam cenę najmodniejszych dżinsów, ale nie w dolarach czy funtach, a w ludzkiej niedoli, nadgodzinach, upokorzeniu, głodzie, nierzadko też zdrowiu lub życiu. Już nigdy nie spojrzysz na swój podkoszulek w taki sam sposób. Moda i zmieniające się trendy będą wywoływały u ciebie wiercące uczucie niepokoju. Blogerki lansujące nowe kreacje i stylizacje zaczną wywoływać u ciebie niechęć.

Nędza, brud, desperacja, brak innych opcji czy perspektyw to codzienność pracowników fabryk odzieżowych w Bangladeszu. Głodowa pensja, brak regulacji BHP, nieustanna presja, donosicielstwo, bezpłatne nadgodziny - tak właśnie firmy odzieżowe zaczynają swoje „wielkie kolekcje”, które tłumy klientów później wykupią w galeriach handlowych i które zaleją IG stylizacjami w stylu vintage.

Poznajcie przerażającą genezę powstania naszych spodni, swetrów, koszul, sukienek, ale bez pięknych okien wystawowych, modelek, cen promocyjnych, a z biednymi domkami z blachy falistej w tle, garstce najpodlejszego ryżu i zmianach w pracy tak długich, że nie ma już czasu na jakiekolwiek życie prywatne czy rodzinne.

Rzeczowy, mocny i po prostu doskonały reportaż. Jeden z lepszych, jakie ostatnio czytałam. To jest „must read”! Dla każdego z nas - by uświadomić nam skalę problemu i cenę, jaką ktoś inny płaci za nasze „chciejstwo”.

Czytając, momentami było mi niedobrze. Nie tylko przez wzgląd na brak perspektyw, środków do życia, ale też, że to tak naprawdę my, konsumenci, najbardziej nakręcany tą gównianą spiralę... Projektanci i firmy odzieżowe chcą przekonać nas, że będziemy szczęśliwi dopiero wtedy, gdy będziemy mieć kolejny błękitny podkoszulek lub poszarpane dżinsy. A my im wierzymy... Myślimy, że tym właśnie kupimy sobie szczęście. Nie. Tym kupujemy jedynie kolejne zlecenia dla staromodnych, niebezpiecznych fabryk w których nie ma wyjść przeciwpożarowych ani praw pracownika.

Świat nie jest sprawiedliwy, ale drobnymi wyborami możemy zmienić go na trochę lepszy. Możemy być bardziej świadomi i rozważni podczas naszych zakupów. Kupować coś, co pochodzi z etycznie akceptowalnego źródła (i to odnosi się nie tylko do odzieży i obuwia).

Przeczytajcie. Koniecznie przeczytajcie.

Przeczytałam. Potem zaczęłam nerwowo oglądać metki wszystkich swoich ubrań. A później aż mnie odrzuciło od jakichkolwiek odzieżowych zakupów (chociaż i tak bardzo mało ich robię).

Lektura, która podaje nam cenę najmodniejszych dżinsów, ale nie w dolarach czy funtach, a w ludzkiej niedoli, nadgodzinach, upokorzeniu, głodzie, nierzadko też zdrowiu lub życiu. Już nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem, czy też Wam się czasem zdarza takie coś, że jakaś książka trafia do Waszego koszyka zupełnie przypadkiem? Ot tak, przeglądacie sobie oferty i promocje, czytacie recenzje, macie swoją listę „must read” i nagle pojawia się jakaś tam pozycja zupełnie nieplanowana, zupełnie nieznana i po prostu „coś” Wam mówi, że trzeba ją kupić. Czasem tak mam... Czasem to niebezpieczne, bo można natrafić na istny zakalec. Ale czasem właśnie dzięki takiemu przypadkowi udało mi się odkryć naprawdę doskonale książki.

„Osiem” nie było w żadnych zestawieniach ani na żadnej liście „Top 100”. Nie było promowane ani nikt mi tej książki nie polecił. Nie słyszałam o autorce, właściwie to nawet „powieść kryminalna” nie jest czymś, co znajdziecie u mnie na półkach. No, ale jakiś instynkt czytelniczki wziął górę i kupiłam. I właściwie od razu zabrałam się za czytanie - co też zwykle mi się nie zdarza. I teraz pytanie: hit czy kit?

„W praskim Lasku Diablickim zostaje postrzelona młoda kobieta. Nieprzytomna trafia do szpitala, a policja nie potrafi znaleźć sprawcy.” Pierwsze kilka stron sprawiło, że trochę się pogubiłam. Nie czytam dużo książek z wątkiem kryminalnym i nie lubię natłoku bohaterów. Ogarnęły mnie wątpliwości, czy aby na pewno to był dobry wybór. Ale potem nagle to wszystko potoczyło się jak z górki... Nie mogłam się zatrzymać. Ta lektura po prostu mnie porwała. Zahipnotyzowała. Postacie były ciekawe i barwne. Polubiłam je wszystkie - i te szalone, porywcze, i te niezdecydowane, zimne, i te złośliwe, brzydkie, zamknięte w sobie. Wszystkie miały w sobie to „coś”.

Bardzo dobre studium psychologiczne, socjologiczne i emocjonalne. Nie powiedziałabym, że jest to kryminał, a przynajmniej nie taki rasowy. Raczej powieść obyczajowa z tajemnicą z bronią w roli głównej do rozwiązania.

Czytało się wybornie. Jestem pod wrażeniem. Nietuzinkowa. Wciągająca. Świetnie skonstruowana. Napisana lekkim, ale nie infantylnym językiem.

Intuicja mnie nie zawiodła. Fajnie, że czasem jakieś algorytmy podczas wyszukiwania podsuną mi i zasugerują coś innego i pomogą natrafić na takie perełki. Polecam.

Nie wiem, czy też Wam się czasem zdarza takie coś, że jakaś książka trafia do Waszego koszyka zupełnie przypadkiem? Ot tak, przeglądacie sobie oferty i promocje, czytacie recenzje, macie swoją listę „must read” i nagle pojawia się jakaś tam pozycja zupełnie nieplanowana, zupełnie nieznana i po prostu „coś” Wam mówi, że trzeba ją kupić. Czasem tak mam... Czasem to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama nie wiem, czemu aż tak długo ta książka nie trafiła w moje ręce? Po wspaniałej „Historii pszczół” powinnam przecież z niecierpliwością czatować na kolejną pozycję tej autorki i gorączkowo kupować jak tylko znalazła się w księgarniach.

Bardzo pragnęłam podobnych, przeplatających się ze sobą historii, bo Maja Lunde jest w tym naprawdę dobra. Bardzo chciałam tej szarej, niemiłej, przerażającej wizji świata, który był wynikiem egoistycznym i nieprzemyślanych działań człowieka. Bardzo czekałam na apokalipsę, koniec i brak nadziei. Bardzo chciałam dostać smutną i gorzką fabułę, ale napisaną pięknym, barwnym, plastycznym językiem. Po „Historii pszczół” miałam spore oczekiwania. Byłam ogromnie ciekawa, czy Lunde podoła i zaserwuje czytelnikom coś równie kompleksowego i pełnego emocji.

Czy można stworzyć coś równie nietypowego i chwytającego za serce, a jednocześnie nie powielić poprzedniego schematu? Czy można zaserwować ludziom opis apokaliptycznego świata, a jednocześnie nie brzmieć zbyt mrocznie i przygnębiająco?

Czy dała radę? W moim odczuciu tak.

„Błękit” nie jest aż tak złożony jak poprzednia powieść. Tak naprawdę to tylko dwie historie. To tak naprawdę mniej bohaterów. Inne otoczenie, klimat, zagrożenie i zupełnie odmienna walka - nie tylko o przetrwanie, ale też o zasady i przekonania. Ale jest to wspaniała pozycja. Chwyta za serce. Wciąga. Angażuje. Nie chciałam, by się skończyła.

Uwielbiam malowniczy język Lunde. Ten jej sposób, w jaki przestawia brudny, brzydki świat zmierzający ku upadkowi, a jednocześnie nie brzmi przy tym zbyt pompatycznie czy zupełnie w stylu sci-fi. Z łatwością opowiada o ludziach i ich emocjach, sprawiając, że bohaterowie są żywi i autentyczni.

Nie mogę doczekać się jej nowej książki, już odliczam dni!

Sama nie wiem, czemu aż tak długo ta książka nie trafiła w moje ręce? Po wspaniałej „Historii pszczół” powinnam przecież z niecierpliwością czatować na kolejną pozycję tej autorki i gorączkowo kupować jak tylko znalazła się w księgarniach.

Bardzo pragnęłam podobnych, przeplatających się ze sobą historii, bo Maja Lunde jest w tym naprawdę dobra. Bardzo chciałam tej szarej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem co mam napisać... To moja trzecia książka z serii Na F/Aktach („Czarna” – rewelacja, „Ostatnia wizyta” – poniżej przeciętnej) i to cholernie mocna i straszna lektura. Jestem rozwalona na kawałki. Nie znajduję słów dla opisania okrucieństwa, głębi psychicznych zaburzeń, bezkarności oraz zaniedbań i opierzchałości policji.

Wampir z Bytowa, który przyznał się do morderstw i gwałtów na ponad siedemdziesięciu kobietach (mężczyznach i dzieciach też...). Bestia, prawdziwa bestia, która trafia się raz na czas, bezpardonowo rozpieprza cały system organów ścigania i sprawiedliwości, ba! całe społeczeństwo, a przy tym unika odpowiedzialności.

Co zmroziło moją krew najbardziej – sposób w jaki autorka przedstawiła Leszka Pękalskiego - stan jego umysłu, mentalną walkę, niestabilność i rozedrganie, prozaiczne wymówki i tłumaczenia, kurczowe trzymanie się jarzma ofiary. Egocentryczne postrzeganie świata, zwierzęcy instynkt, by zaspokajać podstawowe potrzeby – popęd, głód, sen.

Osobę chorą psychicznie teoretycznie łatwo opisać, posiłkując się kilkoma medycznymi terminami, ale wejść w jej umysł tak, żeby czytelnik mógł poczuć ten chaos, zaburzenia rozumienia, postrzegania, zatarcie granic między tym co dobre a złe to już naprawdę sztuka. To wyśmienity reportaż, który choć pełen obrzydliwych zbrodni jest fascynującą lekturą i próbą zrozumienia dlaczego wydarzyło się to, co się wydarzyło. Dodatkowego smaku dodają opinie psychologów, służby więziennej, policjantów, prokuratora. Całość składa się na mrożący krew w żyłach obraz.

Książka, która podważa wiarę w wyższość człowieka nad innymi gatunkami. Książka, która zostawia czytelnika z ogromem przerażenia, obrzydzenia, wściekłości, współczucia i bezradności. Książka o potworze.

PS. Taki mały bonus... W wypadku tej lektury – słuchałam audiobooka i muszę powiedzieć, że był to najlepszy audiobook jak dotąd. Mroczny, ze świetną grą aktorską lektora, z efektami dźwiękowymi. Naprawdę potęgował grozę. Polecam!

Nie wiem co mam napisać... To moja trzecia książka z serii Na F/Aktach („Czarna” – rewelacja, „Ostatnia wizyta” – poniżej przeciętnej) i to cholernie mocna i straszna lektura. Jestem rozwalona na kawałki. Nie znajduję słów dla opisania okrucieństwa, głębi psychicznych zaburzeń, bezkarności oraz zaniedbań i opierzchałości policji.

Wampir z Bytowa, który przyznał się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zamówiłam wieki temu, kiedy tylko pojawiła się na rynku – byłam tak podekscytowana, że nie potrafiłam czekać. A później... Nie mogłam się zabrać za czytanie. Czekałam cierpliwie na „idealną chwilę”.

W końcu nadszedł jednak czas, nie chciałam już odkładać „Wilczycy” na kiedyś. Wprawdzie obawiałam się, że mimo, że to książka o moich ukochanych wilkach to tegoroczny przesyt pozycjami o naturze nie pozwoli mi odpowiednio cieszyć się lekturą. Już po kilkunastu stronach wiedziałam, że moje obawy były niepotrzebne.

Powiem tyle – to jest wyśmienity kąsek czytelniczy! To nie tyle książka o przyrodzie, co o przygodzie. Autor z pozornie nudnego przedsięwzięcia przyrodniczego jakim było ponowne wprowadzenie wilków do parku Yellowstone po siedemdziesięciu latach nieobecności stworzył naprawdę ciekawą opowieść. Suche fakty i liczby przedstawił w taki sposób, by czytelnika intrygować, a nie nudzić. Nate Blakeslee zasługuje na ogromną pochwałę.

To fascynująca opowieść o brutalnym świecie wilków i matki natury. O tym, że każdy trybik, nawet najmniejszy ma ogromne znaczenie dla całego świata przyrody. Książka fantastycznie wyjaśnia powiązania w naturze – od małych gryzoni, poprzez drapieżne ptaki, na jeleniach, kojotach czy grizzly kończąc. I gdzieś w tym wszystkim pojawia się jakże ważna rola wilków. Autor posiłkując się badaniami, opowieściami oraz liczbami udowadnia, że wszystko ma swoje miejsce, swoją rolę i wypaczenie jednego z tych elementów potrafi diametralnie zmienić nawet najpotężniejszy ekosystem – np. biegi rzek, występowanie chorób, liczbę osobników danego gatunku.

To też świetne studium ludzi – tych okrutnych, zawziętych, ślepych z nienawiści i uprzedzeń, oraz tych zdeterminowanych, by projekt się udał, tych, którzy widzieli dalekosiężne plusy. To opowieść o gniewie farmerów, którzy notorycznie oskarżali wilki o zabijanie ich zwierząt, to wściekłość myśliwych, którzy obwiniali wilki o niski przyrost wapiti i stąd ich skromniejsze lowy. Ale to także piękna opowieść o ludziach, którzy poświęcili swoje życia, by obserwować te majestatyczne zwierzęta, opisywać, fotografować i bronić przed politycznymi zagrywkami. Tytułowa wilczyca to znana bardzo wielu „Szóstka”, która zachwyciła ludzi swoją walecznością, inteligencją, sprytem oraz urodą. Dla mnie stała się symbolem walki o wilki z parku Yellowstone.

Przepiękna, mądra oraz wartościowa lektura. Napisana przystępnym językiem, ale i wymuszająca na czytelniku skupienie. Na pewno „must read” dla wszystkich, którzy interesują się przyrodą, ale i dla tych, których interesuje konflikt interesów, ryzyko wynikające z mieszania polityki i matki natury oraz ludzkie skłonności do dostrzegania jedynie czubka własnego nosa.

Polecam!

Zamówiłam wieki temu, kiedy tylko pojawiła się na rynku – byłam tak podekscytowana, że nie potrafiłam czekać. A później... Nie mogłam się zabrać za czytanie. Czekałam cierpliwie na „idealną chwilę”.

W końcu nadszedł jednak czas, nie chciałam już odkładać „Wilczycy” na kiedyś. Wprawdzie obawiałam się, że mimo, że to książka o moich ukochanych wilkach to tegoroczny przesyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to zawsze pani Tokarczuk pozostawiła mnie z nieładnie rozdziawioną gębą i z niemożnością naskrobania czegoś mądrego i ambitnego. Kolejna rewelacyjna książka tej autorki – wielopłaszczyznowa, enigmatyczna, do myślenia i rozkoszowania się treścią. Podróże, ruch, poszukiwanie, mobilność, niepokój to tematy bliskie współczesnemu pokoleniu, stąd książka choć wydana w 2007 wcale nie traci nic ze swojego przesłania.

Nie wiem jak to wszystko, te metafory, te niedopowiedzenia, te pięknie zbudowane, dźwięczne i żywe zdania przetłumaczono na angielski, bo w końcu za to dostała w tym roku nagrodę Bookera, ale ukłony również dla tłumaczki (i choć nie czytam książek w języku angielsku to rozważam zrobienie wyjątku). Nie lada musiało to być wyzwanie i sztuka, by oddać w obcym języku to wszystko o czym są „Bieguni”.

Świetna lektura, jak zawsze doskonały, bogaty warsztat językowy, który tak uwielbiam u tej autorki. To książka do delektowania się, nie do czytania.

Jak to zawsze pani Tokarczuk pozostawiła mnie z nieładnie rozdziawioną gębą i z niemożnością naskrobania czegoś mądrego i ambitnego. Kolejna rewelacyjna książka tej autorki – wielopłaszczyznowa, enigmatyczna, do myślenia i rozkoszowania się treścią. Podróże, ruch, poszukiwanie, mobilność, niepokój to tematy bliskie współczesnemu pokoleniu, stąd książka choć wydana w 2007...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to powiedzieć... Kaszana. Właściwie nie powinnam mieć do siebie wielkich pretensji, bo sama wybrałam na szybko z braku laku i jakoś tak bez przekonania, ale jak to mówią „co nagle to po diable”. I chociaż właściwie motyw przewodni nastolatki przebywającej w stanie śmierci klinicznej przez 13 minut, tracącej pamięć oraz mocno skołowanej czy uległa nieszczęsnemu wypadkowi, czy może usiłowano ją zabić brzmi jak całkiem dobry materiał na thriller czy książkę psychologiczną to niestety nie tym razem.

Zmęczyłam... Przewidywalna, mało realistyczna, a jeszcze mniej trzymająca w jakimkolwiek napięciu, toporna językowo, z szablonowymi i naiwnymi bohaterami, nadrabiająca braki przekleństwami i nastoletnim slangiem.

No, nie siadło tym razem. Dużo poniżej przeciętnej. Raczej polecać nie będę.

Jak to powiedzieć... Kaszana. Właściwie nie powinnam mieć do siebie wielkich pretensji, bo sama wybrałam na szybko z braku laku i jakoś tak bez przekonania, ale jak to mówią „co nagle to po diable”. I chociaż właściwie motyw przewodni nastolatki przebywającej w stanie śmierci klinicznej przez 13 minut, tracącej pamięć oraz mocno skołowanej czy uległa nieszczęsnemu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I jak to zwykle bywa w przypadku książek popularnych, zdania są tak podzielone, że właściwie ciężko się połapać czy to hit, czy też kit. Zawsze przyjmuję podobną taktykę, kiedy przychodzi do tak zwanych bestsellerów i po prostu się nie napalam, bo jednak wolę się przyjemnie rozczarować niż wkurzyć na stracony czas.

Owszem „Za zamkniętymi drzwiami” nie jest książką o wysokich walorach estetycznych i taką, która zaspokoi wyszukany czytelniczy smak na coś wyrafinowego i wyższego, ale jest za to książką, którą czyta się dobrze, wciąga czytelnika i intryguje, a przecież chyba o to właśnie chodzi, żeby się dobrze bawić i zrelaksować. Chociaż sama fabuła wydała mi się nieco naciągana to jednak z ochotą przewracałam kolejne kartki.

Dla wyżeraczy gatunku pewnie nie będzie wystarczająco drastyczna, mocna, trzymająca w napięciu i pewnie powiedzą, że jest przewidywalna. Dla mnie okazała się ciekawą, całkiem znośnie napisaną książką utrzymaną w innych klimatach niż moje zwyczajowe lektury (nieustannie dążę do tego, by sięgać raz na czas po inne gatunki). I chociaż może nie nazwałabym jej bestsellerem to mogę spokojnie powiedzieć, że kitem na pewno nie jest i może przyjemnie wypełnić niejeden, czytelniczy, jesienny wieczór.

I jak to zwykle bywa w przypadku książek popularnych, zdania są tak podzielone, że właściwie ciężko się połapać czy to hit, czy też kit. Zawsze przyjmuję podobną taktykę, kiedy przychodzi do tak zwanych bestsellerów i po prostu się nie napalam, bo jednak wolę się przyjemnie rozczarować niż wkurzyć na stracony czas.

Owszem „Za zamkniętymi drzwiami” nie jest książką o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z dwóch powodów ta książka wywołała u mnie zimne poty, niekontrolowane napady śmiechu oraz dziwny niepokój.

Jeden - jestem w ciąży, a autor zaserwował mi takie opowieści z porodówki, że wizja zbliżającego się (mimo, że drugiego więc niby powinno być łatwiej) porodu po prostu mnie trochę rozwaliła na łopatki... Bo fakt, że w książce są megaśmieszne anegdoty, ale dużo więcej kleszczy, próżnociągów, krwawych cesarek i różnych „sytuacji podbramkowych”. Nie wiem zatem czy to najtrafniejsza lektura dla babki w prawie siódmym miesiącu??

Dwa, mieszkam w UK a zatem NHS (czyli taki NFZ) jest mi bliski - dziwaczne sposoby działania, spychotechnika oraz papierologia. Autor ujawnił jednak kilka „perełek”, które zwykłemu śmiertelnikowi może tam kiedyś przeszły przez myśl, ale nie był pewien czy tak faktycznie jest... Obnażył słabości i absurdy systemu oraz rozterki tych, którzy stoją na pierwszej linii frontu.

To słodko gorzka lektura. Jak to w wypadku większości „wspomnień i pamiętników” raczej lekkie czytadło niż literackie arcydzieło. Mimo to ubawiłam się, przeraziłam, otworzyły mi się ślepia na wiele problemów. Polecam.

Z dwóch powodów ta książka wywołała u mnie zimne poty, niekontrolowane napady śmiechu oraz dziwny niepokój.

Jeden - jestem w ciąży, a autor zaserwował mi takie opowieści z porodówki, że wizja zbliżającego się (mimo, że drugiego więc niby powinno być łatwiej) porodu po prostu mnie trochę rozwaliła na łopatki... Bo fakt, że w książce są megaśmieszne anegdoty, ale dużo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,


Chyba jestem przesycona książkami o naturze albo może sowy jakoś tak bardzo mnie nie kręcą (choć uważam, że są zjawiskowo piękne), bo przeczytałam bez żadnych ochów czy achów. Język autorki jest lekki, jej opowieści właściwie ciekawe, ale czegoś mi brakowało. Może zdjęć? Czarno białe szkice nie pozwalały wyobraźni pracować, a suche opisy zwierząt, których nigdy nie widziało się na oczy nie pomagały i w efekcie było ciężko do nich poczuć sentyment. Może przeszkadzała mi monotonia, bo właściwie każda wyprawa była bardzo podobna do poprzedniej, a wtórne, repetytywne opisy z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie nudziły? A może to, że czułam się jak laik zabierany na profesjonalne ekspedycje i właściwie niewiele z nich wynoszący?

Każdy ma swoją pasją – dla niektórych będą to konie, dla niektórych wieloryby, a dla niektórych sowy i świetnie, że są prawdziwi zapaleńcy właściwie każdej żywej istoty na tej planecie i prowadzą badania, notatki i cykają fotki. No cóż, przekonałam się, że łażenie po lasach w poszukiwaniu sów nie byłoby szczytem moich marzeń i spełnienia zawodowych ambicji.

Przeczytałam bez zbytniej ekscytacji. Powiem tak: dla fanów sów lub wielbicieli tego typu książek.


Chyba jestem przesycona książkami o naturze albo może sowy jakoś tak bardzo mnie nie kręcą (choć uważam, że są zjawiskowo piękne), bo przeczytałam bez żadnych ochów czy achów. Język autorki jest lekki, jej opowieści właściwie ciekawe, ale czegoś mi brakowało. Może zdjęć? Czarno białe szkice nie pozwalały wyobraźni pracować, a suche opisy zwierząt, których nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Schmitt pisze tak przystępnie i bezpośrednio, że właściwie ciężko nie wyłapać przesłania czy uniwersalnych prawd o życiu. Nie traktuję jego twórczości jako wielkich dzieł, ale podoba mi się, że opowiada historie bez niepotrzebnych otoczek i bełkotu. I ta książka nie była inna.

Główny bohater zmęczony wojną, sfrustrowany i zdeterminowany, by pomóc rodzinie wyrusza w niebezpieczną podróż z Iraku do Londynu. Oprócz traktowania o odwadze, poświęceniu i determinacji, porusza również niezwykle istotny temat uchodźców i emigrantów, ich braku tożsamości, skazy jaką pozostawia w ich sercach wyprawa za lepszym jutrem, za wolnością i sprawiedliwością. To ciekawie skontruowana opowieść, sprytnie nawiązująca do twórczości Homera, która uświadamia nam, że nadzieja potrafi popchnąć ludzi do niewyobrażalnie dzielnych, ale i desperackich czynów.

Schmittowi można zarzucić, że jest zbyt oczywisty, zbyt prosty, zamiast zachęcać czytelnika do refleksji i odkrycia przesłania, serwuje mu je gotowe na talerzu. Według mnie znalazł dobry balans pomiędzy byciem przystępnym w odbiorze, a jednocześnie wartościowym pisarzem. A „Ulissesa...” mogę polecić.

Schmitt pisze tak przystępnie i bezpośrednio, że właściwie ciężko nie wyłapać przesłania czy uniwersalnych prawd o życiu. Nie traktuję jego twórczości jako wielkich dzieł, ale podoba mi się, że opowiada historie bez niepotrzebnych otoczek i bełkotu. I ta książka nie była inna.

Główny bohater zmęczony wojną, sfrustrowany i zdeterminowany, by pomóc rodzinie wyrusza w...

więcej Pokaż mimo to