-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Kolejna porcja przygód Dresdena trzyma poziom. Przepis na książkę pozostaje niezmienny - tajemnicze morderstwa, większa konspiracja w tle, wiecznie poobijany Dresden walczący z potężniejszymi od siebie przeciwnikami i wygrywający ledwo, ledwo... To wszystko już było i ponownie wraca, ale jest to schemat przyjemny, właśnie taki, którego oczekuję.
Naturalnie mamy powrót starych postaci, m.in. Elaine, Molly, Murphy, Marcone, Thomasa. Nowych postaci jest tu niewiele. Książka napisana językiem przyjemnym, łatwym w odbiorze. Spokojnie można ją czytać w podróży, czy będąc zmęczonym, na pewno treść gładko się przyjmie.
Powieść ponownie trochę odchodzi od humorystycznej fantasy na jaką się reklamuje. Harry nawet zaczyna przeklinać w tej części! Autor stara się pokazać bardziej mroczną i brutalną część wykreowanego świata.
Z minusów - mity miejskie lub nieprawdy podawane jako fakty (nie, pies nie musi mieć wiecznie mokrego i wilgotnego nosa - to zależy).
No i generalnie historia tu przedstawiona jest płytka, choć ten zarzut odnosi się de facto do wszystkich części. Tylko do niektórych to pasuje, a do niektórych nie. Z powieściami jest tak, że żadna postać nie będzie mądrzejsza od autora, który ją wykreował. I choć autor stara się część postaci przedstawić jako mistrzów manipulacji, szachów 5D, to czytelnik tego nie odczuwa. Końcówka pozostawiła u mnie delikatny niesmak. Autor chciał chyba przedstawić jedną z postaci jako jakiegoś wielkiego mastermind i przypisał jej całą odpowiedzialność za większość wydarzeń z książki, ale to było sztuczne, domysły oparte na niczym. Po prostu Harry tak odgadł, bo autor stwierdził, że potrzeba kogoś kto pociąga za sznurki, albo że potrzeba przedstawić tę postać jako wybitnie inteligentną, a nie było ku temu innych okazji. Tylko że ten wątek, te kilka zdań z końca książki można całkowicie wyeliminować i całość będzie miała wtedy nawet większy sens.
Podsumowując - otrzymaliśmy dokładnie to, czego należało się spodziewać po kolejnej część przygód Dresdena, wraz ze wszystkimi pozytywami i wadami pisarskiego kunsztu Jima Butchera. Jak komuś nie podeszły poprzednie części, nie podejdzie i ta. Jak ktoś polubił poprzednie części - polubi i tą. Mi się ona podobała i pewnie z czasem sięgnę po kolejny tom.
Kolejna porcja przygód Dresdena trzyma poziom. Przepis na książkę pozostaje niezmienny - tajemnicze morderstwa, większa konspiracja w tle, wiecznie poobijany Dresden walczący z potężniejszymi od siebie przeciwnikami i wygrywający ledwo, ledwo... To wszystko już było i ponownie wraca, ale jest to schemat przyjemny, właśnie taki, którego oczekuję.
Naturalnie mamy powrót...
Kolejna przyjemna książka z przygodami Harry'ego Dresdena. Kto czytał poprzednie części, ten wie czego się spodziewać i nie ma tu zaskoczeń. Kto nie kupował założeń świata w poprzednich powieściach, ten nie kupi ich również tutaj.
Z minusów - połączenie poprzednich przygód w jedną wielką głęboko przemyślaną konspirację wydaje się trochę na siłę. Wątek miłosny Karrin z Harrym i ich rozmowy o potencjalnym związku - sztuczne, dziwne. Wielkie, potężne postacie, które są geniuszami planowania okazują się w akcji wcale nie takie wielkie i potężne i daleko im do geniusza - ale to już było również w poprzednich częściach, po prostu w Dowodach Winy nic się nie zmieniło pod tym względem.
Z plusów - to wciąż stary, dobry Harry a Jim Butcher nie schodzi z poziomem. Standardowo - czyta się gładko i przyjemnie, w ogóle nie nuży. Otrzymujemy kilka nowych wątków ewidentnie oczekujących na rozwinięcie w następnych odsłonach cyklu. Ponadto następuje kolejny rozwój głównego bohatera.
Jakbym miał określić tę książkę jednym słowem, to chyba byłoby to "fajna". I to mi w zupełności wystarcza, by czerpać z niej przyjemność. Na pewno sięgnę po kolejną część.
Kolejna przyjemna książka z przygodami Harry'ego Dresdena. Kto czytał poprzednie części, ten wie czego się spodziewać i nie ma tu zaskoczeń. Kto nie kupował założeń świata w poprzednich powieściach, ten nie kupi ich również tutaj.
Z minusów - połączenie poprzednich przygód w jedną wielką głęboko przemyślaną konspirację wydaje się trochę na siłę. Wątek miłosny Karrin z...
Bardzo dobra część. Nowym sidekickiem Harry'ego stał się Butters i wyszło to świetnie. Zdecydowanie bardziej ciekawa i mniej irytująca postać do Murphy, której autor się pozbył w tej części i to również była świetna decyzja.
Tym razem przygoda się skupia na walce z nekromantami. Naturalnie każdy z nich bardziej potężny od Dresdena. I oczywiście choć poobijany i na skraju wytrzymałości - nasz ulubiony mag-detektyw ratuje po raz kolejny Chicago i resztę świata. I znowu działa to bardzo dobrze.
Dowiadujemy się też trochę więcej o Bobie. Ponownie czytelnik dostaje kolejne informacje o przedstawionym świecie. Wraz z kolejnymi odpowiedziami, pojawiają się kolejne pytania.
Na plus fakt, że dowiadujemy się, iż wcześniejsze akcje Harry'ego nie przeszły bez echa. Staje się znany w społeczności magów i awansuje w hierarchii społecznej. Może w kolejnej części będzie go nawet stać na czynsz - z pewnością sięgnę, by się dowiedzieć.
Bardzo dobra część. Nowym sidekickiem Harry'ego stał się Butters i wyszło to świetnie. Zdecydowanie bardziej ciekawa i mniej irytująca postać do Murphy, której autor się pozbył w tej części i to również była świetna decyzja.
Tym razem przygoda się skupia na walce z nekromantami. Naturalnie każdy z nich bardziej potężny od Dresdena. I oczywiście choć poobijany i na skraju...
Bardzo przyjemna część. Pomimo bardzo przewidywalnego schematu (Harry pakuje się w jedne kłopoty po drugich i cudem wychodzi cało z opresji) i tak świetnie się to czyta. Powieść mnie nie nużyła w żadnym momencie.
Standardowo też dowiadujemy się więcej o Dresdenie i otaczającym go świecie, a wraz z tym pojawiają się nowe pytania. Pojawiają się również stare postacie, wprowadzonych jest kilka nowych.
Jedna rzecz mi tu fabularnie mocno nie zagrała. Jedną z zasad, którą Harry mocno przestrzegał było niezabijanie za pomocą magii. Pod koniec powieści jednak nie miał żadnego oporu z wykorzystaniem jej do zabicia ochroniarzy lorda Raith, którzy byli ludźmi. Po czym nie miał nawet chwili refleksji nad tym. Czy w rzeczywistości ich nie zabił, tylko pozbawił przytomności? Czy byli wyjęci spod tego prawa przez to, że pracowali dla wampira? Nie wiadomo. To mi też przypomina scenę, w jednej z poprzednich części, gdzie spalił cały dwór Bianci, najpewniej wraz ze zwykłymi śmiertelnikami. Nie pamiętam jednak jak to wtedy było umotywowane, dlaczego Biała Rada go za to nie skazała. No cóż, pewnie jak nie ma świadków i się nie udowodni zbrodni, to nie ma tematu.
Zresztą, szukanie dziur fabularnych w powieściach fantasy nigdy nie jest najlepszym pomysłem. Szczególnie jeśli te fantasy ma po prostu zapewnić przyjemny wieczór. A zapewnia - książkę można po prostu wchłonąć. Z chęcią sięgnę po kolejną część.
Bardzo przyjemna część. Pomimo bardzo przewidywalnego schematu (Harry pakuje się w jedne kłopoty po drugich i cudem wychodzi cało z opresji) i tak świetnie się to czyta. Powieść mnie nie nużyła w żadnym momencie.
Standardowo też dowiadujemy się więcej o Dresdenie i otaczającym go świecie, a wraz z tym pojawiają się nowe pytania. Pojawiają się również stare postacie,...
Bardzo przyjemnie czytało się tę książkę. Można ją wchłonąć przy jednym podejściu. W powieści przewija się kilka wątków, ale wszystkie się łączą, jeden wynika z drugiego.
Trochę rozczarowujące zakończenie. No i to, że tak naprawdę całość zagadki mogła zostać wyjaśniona na dobrą sprawę przez jedną osobę, która po prostu tego nie chciała (i nie piszę tu o mordercy) trochę jak dla mnie jednak umniejszało sukces ujawnienia wydarzeń z przeszłości. Część zachowań niektórych postaci również było dla mnie trochę niespójnych w dalszej części książki.
Niemniej jednak jest to bardzo dobry kryminał. Świetne opisy, bez problemu wyobrażałem sobie poszczególne postacie oraz miejsca, w których się znajdują. Główny bohater sympatyczny. Fajny zabieg polegający na tym, że jeśli narracja była przeprowadzana z perspektywy pierwszej osoby, to wiadomo było, że scena dotyczy Paula. Jeśli z trzeciej, to Paula nie ma. Jeszcze bardziej ułatwiało to przeskakiwanie z jednej sceny do drugiej.
Bardzo przyjemnie czytało się tę książkę. Można ją wchłonąć przy jednym podejściu. W powieści przewija się kilka wątków, ale wszystkie się łączą, jeden wynika z drugiego.
Trochę rozczarowujące zakończenie. No i to, że tak naprawdę całość zagadki mogła zostać wyjaśniona na dobrą sprawę przez jedną osobę, która po prostu tego nie chciała (i nie piszę tu o mordercy) trochę...
Jest to tak naprawdę fantasy w kosmosie. Wraz z każdą stroną odchodzimy od sci-fi na rzecz kompletnej fantastyki. Elementu "sci" jest tu naprawdę bardzo niewiele. Choć w sumie można to samo powiedzieć o innych military sci-fi oraz sci-fi w ogóle. Czy ta książka wyróżnia się jakoś na tle innych? Nie za bardzo.
Powieść czyta się niesamowicie łatwo. I to pomimo używanych pojęć stworzonych na potrzeby tej historii. Sprawia to, że można przy niej siedzieć zmęczonym do późna w nocy, a i tak będzie wchodziła gładko. Jest to niesamowita umiejętność Sandersona.
Historia skupia się na walce ludzi z obcymi istotami - Krellami - i walce o przetrwanie. Główna bohaterka za wszelką cenę chce zostać pilotem, by oczyścić imię ojca i pokazać wszystkim jak bardzo się mylili.
Główna bohaterka na początku strasznie mi przypominała Vin z cyklu "Z mgły zrodzony" - zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu. Różnice zacząłem zauważać dopiero w dalszej części książki. Dla niektórych może to być plus, dla innych (w tym dla mnie) - minus.
Dużym minusem było dla mnie osadzenie tej historii w naszej rzeczywistości, z naszymi realiami i prawami fizyki. Całość dzieje się w odległej przyszłości, gdy ludzie już opuścili Ziemię by podbić kosmos. I tu niestety wychodzi na jaw brak wiedzy autora z dziedziny fizyki i wojskowości (czyli główne składowe tej powieści). Zarówno fizycy, jak i osoby mające jakie takie pojęcie o tym jak działa nowoczesna obrona przeciwlotnicza niejednokrotnie złapią się za głowę w trakcie czytania. Jeszcze parodię obrony przeciwlotniczej można jakoś wytłumaczyć tym, że ludzkość zatraciła wiele informacji z przeszłości, ale łamanie praw fizyki to już czyste fantasy.
Inną rzeczą, która kompletnie się tu nie klei jest to jak zbudowane jest przedstawione tu społeczeństwo, jak wygląda proces przyjmowania do sił powietrznych i ich szkolenie.
Jednak gdyby to wszystko było bardziej realne, ta powieść i historia tu przedstawiona nie miałaby sensu. To właśnie te elementy sprawiają, że cała przygoda Spensy - jej walka, troski, emocje - ma w ogóle rację bytu.
Występujące pozostałe postaci są w porządku, fajnie nakreślone, unikalne i przy tym często wielowymiarowe - duży plus za to.
Wydaje mi się, że lepiej Sandersonowi wychodzi trzymanie się czystego fantasy. Lepiej by mi się czytało tę książkę wiedząc, że historia tam przedstawiona jest w jakimś innym wszechświecie, rządzącym się innymi prawami. W najbliższej przyszłości raczej nie sięgnę po kolejną część, pomimo tego jak lekko i przyjemnie się czytało "Do gwiazd". Po prostu są lepsze sci-fi oraz lepsze fantasy. To jest jak dla mnie po prostu średniaczek. Bardzo przyjemny, ale jednak średniaczek.
Jest to tak naprawdę fantasy w kosmosie. Wraz z każdą stroną odchodzimy od sci-fi na rzecz kompletnej fantastyki. Elementu "sci" jest tu naprawdę bardzo niewiele. Choć w sumie można to samo powiedzieć o innych military sci-fi oraz sci-fi w ogóle. Czy ta książka wyróżnia się jakoś na tle innych? Nie za bardzo.
Powieść czyta się niesamowicie łatwo. I to pomimo używanych...
W końcu wymęczyłem tę powieść. Czytało się ciężko, ale nie wynikało to z ciężkiego lub archaicznego języka (ten pojawiał się tylko miejscami), ale głównie z faktu, że panuje w niej chaos.
Książka jest o wszystkim i o niczym i non stop pojawiają się jakieś wstawki, które nic nie wnoszą do powieści a tylko wybijają z rytmu. Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego jest uważana za najwybitniejsze dzieło Dickensa. Wg mnie zdecydowanie nie jest.
Fabuła jest strasznie rozwleczona. Postacie przerysowane do przesady (z wyjątkiem głównego bohatera). Niekiedy rozmowy, jak i sytuacje między postaciami są tak irracjonalne, że aż surrealistyczne. Masa zbiegów okoliczności, które w pewnym momencie stają się aż komiczne po prostu. Co chwilę są jakieś dygresje i wzmianki o niczym, które sprawiają, że ciężko się skupić na tym co się czyta. Wiele razy myliłem postaci, albo ich w ogóle nie kojarzyłem, pomimo wcześniejszego wprowadzenia. W pewnych momentach po prostu przelatywałem wzrokiem po tekście, niewiele z niego wynosząc, ale koniec końców też i niewiele tracąc.
Książka się rozkręca pod koniec dopiero i staje się przyjemniejsza w odbiorze. Choć część scen (jak choćby akcja na łodzi przy parowcu) jest wciąż tak opisana, że ciężko zrozumieć co się właściwie dzieje.
Na plus zasługuje fakt, że częściowo natura ludzka jest tu bardzo dobrze przedstawiona (nawet jeśli postacie są przerysowane) i lektura skutecznie przekazuje kilka uniwersalnych wartości.
W końcu wymęczyłem tę powieść. Czytało się ciężko, ale nie wynikało to z ciężkiego lub archaicznego języka (ten pojawiał się tylko miejscami), ale głównie z faktu, że panuje w niej chaos.
Książka jest o wszystkim i o niczym i non stop pojawiają się jakieś wstawki, które nic nie wnoszą do powieści a tylko wybijają z rytmu. Szczerze mówiąc nie rozumiem dlaczego jest uważana...
Książkę czyta się dobrze, pomimo faktu, że trzeba cały czas mieć na uwadze, że była pisana w latach 70-tych i cenzura miała się wtedy dobrze, co mocno tu widać.
Sam reportaż jest ciekawy, autor świetnie opisuje codzienne trudy zwykłych ludzi w warunkach wojny. Robi to językiem barwnym i w sposób ciekawy. Sam opis miasta, w którym się zatrzymał jest już fascynujący.
Jednak widać, że nie opisywał całej prawdy, koloryzował rzeczywistość i trzeba czytać między wierszami trochę. Domyślam się, że ze względu na cenzurę. Po stronie komunistów walczyli żołnierze, po stronie przeciwników - najemnicy i kanibale (dosłownie). Nasi - wzór cnót, patrioci. Tamci - krwiożercze bestie, barbarzyńcy. Bije to mocno po oczach.
Szkoda, że w nowych wydaniach nie ma jakiejś noty informacyjnej, jakiegoś objaśnienia, które by przedstawiło prawdziwy obraz sytuacji.
Książkę czyta się dobrze, pomimo faktu, że trzeba cały czas mieć na uwadze, że była pisana w latach 70-tych i cenzura miała się wtedy dobrze, co mocno tu widać.
Sam reportaż jest ciekawy, autor świetnie opisuje codzienne trudy zwykłych ludzi w warunkach wojny. Robi to językiem barwnym i w sposób ciekawy. Sam opis miasta, w którym się zatrzymał jest już fascynujący.
Jednak...
Powieść długo się rozkręca. Zaczyna wciągać dopiero tak od około połowy. Wraz z każdym rozdziałem jest jednak coraz lepiej.
Mamy tu do czynienia z wieloma bohaterami, spośród których jedyną, której nie byłem w stanie polubić był Helikaon - chyba "najgłówniejsza" postać. Był trochę takim Mary Sue (nie do końca na szczęście) pomimo prób uczłowieczenia go przez autora.
Ilość postaci z początku przytłacza, ale z czasem czytelnik bez trudu poznaje kto jest kim. Domyślam się, że część postaci będzie miała większą rolę w późniejszych częściach.
Tak więc mamy tu historie o zakazanej miłości, braterstwie, poczuciu obowiązku stojącej w sprzeczności z osobistymi pragnieniami, no i oczywiście knowaniach politycznych i wojnie.
Powieść czyta się lekko i przyjemnie. Dobra zarówno na popołudniowy relaks, jak i umilacz czasu w trakcie podróży.
Nie mogę napisać, bym z niecierpliwością chciał sięgnąć po kolejną część, ale może przy jakiejś wizycie w bibliotece zawędruje ze mną do domu.
Powieść długo się rozkręca. Zaczyna wciągać dopiero tak od około połowy. Wraz z każdym rozdziałem jest jednak coraz lepiej.
Mamy tu do czynienia z wieloma bohaterami, spośród których jedyną, której nie byłem w stanie polubić był Helikaon - chyba "najgłówniejsza" postać. Był trochę takim Mary Sue (nie do końca na szczęście) pomimo prób uczłowieczenia go przez autora.
Ilość...
Świetna książka kompleksowo traktująca o psach. Bardzo przystępnie opisana fizjologia psów i to w jaki sposób odbierają świat. Nie wszystkie zawarte informacje będą przydatne dla typowego właściciela czworonoga, który po prostu chce zdobyć trochę więcej wiedzy o swym najlepszym przyjacielu. Część informacji przyda się bardziej hodowcom, weterynarzom lub osobom zajmującym się psami w sposób zawodowy. Traktowałbym to jednak jako plus. Lepiej mieć za dużo informacji i skupić się tylko na tych, które nas interesują, niż mieć ich za mało.
Pozycja ma już swoje lata i to widać. Od czasu jej napisania pojawiło się mnóstwo nowych badań poświęconych psom. Dziś wiemy już choćby, że to co autor opisuje jako sygnały uległości powinno być raczej nazwane sygnałami uspokajającymi i są używane przez psy w wielu sytuacjach.
Nie zmienia to faktu, że książkę czyta się dość lekko i jest to świetna pozycja dla właścicieli psów i nie tylko.
Świetna książka kompleksowo traktująca o psach. Bardzo przystępnie opisana fizjologia psów i to w jaki sposób odbierają świat. Nie wszystkie zawarte informacje będą przydatne dla typowego właściciela czworonoga, który po prostu chce zdobyć trochę więcej wiedzy o swym najlepszym przyjacielu. Część informacji przyda się bardziej hodowcom, weterynarzom lub osobom zajmującym...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powieść naprawdę świetna i to pomimo dziur w fabule. Wchłonąłem ją w kilka wieczorów.
Trochę powielony motyw z Marsjanina (który wg mnie wciąż jest lepszą pozycją) - samotny bohater ląduje sam w kosmosie, gdzie może liczyć tylko na własną pomysłowość i walczy z przeciwnościami losu. Wszystko to okraszone dawką humoru i wykładami z fizyki. W tym science fiction jest bardzo mocno położony nacisk zarówno na "science", jak i na "fiction". Choć mam wrażenie, że niektóre sceny są jakby tylko po to by pokazać i wyjaśnić różne zjawiska fizyczne (co jest na duży plus zresztą).
Gorzej wypada ta część "fiction", na przykład motyw z przyjaznymi i wesołymi Rosjanami, czy kompetentnego Roskosmosu (trochę to śmiesznie wygląda z perspektywy 2023, już jasno widząc jakie możliwości Roskosmos rzeczywiście posiada i jak przyjaźni i weseli Rosjanie rzeczywiście są). Kontrastuje to z dość mocnym zakotwiczeniem powieści w realnym świecie. Ale szczególnie rzuca się w oczy motyw z obcym. Sporo rzeczy się tam po prostu nie klei. Przykłady:
1. Skoro Rocky był w stanie wyprodukować właściwie wszystko, to dlaczego sam nie stworzył nowego modułu zbierającego astrofagi na swoim statku i skupić się na wypełnianiu swojej misji? Było napisane, że oryginalny moduł odpadł w trakcie lotu, ale na kartach powieści Rocky tworzył rzeczy znacznie bardziej skomplikowane praktycznie ot tak.
2. W pewnym momencie Rocky daje naszemu bohaterowi informacje o planetach w układzie Eridani wraz ze składem atmosfer. Kilka stron później bohater opisuje jak bada skład atmosfery jednej z planet, a Rocky z zaciekawieniem się go o to pyta jakby zapominając, że mają już te dane.
3. Wśród samej ludzkości pojęcie moralności oraz tego co jest dobre a złe jest niejednokrotnie przedmiotem długich i bezowocnych dysput. Jakie jest prawdopodobieństwo, że ten sam system moralny, charakterystyczny dla zachodniego świata, będzie u kompletnie innych inteligentnych stworzeń? Pomijając podobne poczucie humoru.
No i sama łatwość z jaką nasz bohater i Rocky nauczają się swoich języków i zaczynają płynnie ze sobą rozmawiać jest bardzo mocno naciągana.
Generalnie jednak autorowi udało się wykreować ciekawą postać obcego (ciekawszą jak sam główny bohater) i odpowiedzieć na wiele pytań, które może postawić czytelnik (np. dlaczego Grace i Rocky w podobnym czasie myślą).
No i nie zmienia to faktu, że książkę czyta się wyśmienicie i momentami ciężko się oderwać. Ciekawy pomysł na zagrożenie dla Ziemi płynące z kosmosu. Nie mamy tu złych obcych, którzy chcą nas podbić a mikroorganizmy, które po prostu zawędrowały do naszego układu i tak trochę niechcący stanowią dla ludzkości poważne zagrożenie.
Zresztą, warto ją przeczytać dla samych opisanych praw fizyki. Pozycja raczej skierowana do geeków. Dla szerszego grona lepszy jest jednak Marsjanin.
Powieść naprawdę świetna i to pomimo dziur w fabule. Wchłonąłem ją w kilka wieczorów.
Trochę powielony motyw z Marsjanina (który wg mnie wciąż jest lepszą pozycją) - samotny bohater ląduje sam w kosmosie, gdzie może liczyć tylko na własną pomysłowość i walczy z przeciwnościami losu. Wszystko to okraszone dawką humoru i wykładami z fizyki. W tym science fiction jest bardzo...
Z początku mnie nawet delikatnie zachwyciła, później już mniej. Jest to dobra powieść, którą czyta się naprawdę przyjemnie, ale kilka rzeczy mi tu nie zagrało. Zaczynają od minusów:
Główny bohater niby jest czymś w rodzaju oprogramowania, sztucznej inteligencji, ale nie do końca to czuć. Jedną z rzeczy, które mnie mocno uderzyły to emocje bohatera. Jednym z głównych czynników odpowiadających za posiadanie emocji są hormony. Te z kolei są produkowane w biologicznym ciele. Komputer nie posiada emocji. Dlaczego zatem główny bohater, który stał się SI powinien je mieć? Nie było to wyjaśnione w książce, a szkoda, bo początek kładł jednak dość mocny nacisk zarówno na "science", jak i na "fiction". Tak skończyliśmy ze zwykłym Bobem w ciele komputera. Z drugiej strony domyślam się, że odczłowieczony bohater nie byłby tak sympatyczny i trudniej byłoby się z nim zżyć.
Innym elementem, który mnie mocno odtrącił był cały wątek z Deltanami. To byli w gruncie rzeczy ludzie, tylko inaczej nazwani i takim społeczeństwem trochę bez sensu. Miałem problem z wyobrażeniem ich sobie jako "nieludzi". Ponadto ich zdolności językowe, ich poziom mowy zupełnie nie odpowiadał ich technologii i sposobie życia. Mieli osady, ale nie wiedzieli, że prosty kij jest lepszą dzidą niż zakrzywiony kij? Posiadali obrządki pogrzebowe, ale właściwie nie mieli żadnych narzędzi? Takich elementów było sporo.
Ponadto wątek z Deltanami nie łączył się w żaden sposób z pozostałymi wątkami w książce. Domyślam się, że zmienia się to w późniejszej części, ale tu ten wątek nic nie wnosi do głównej osi fabularnej jaką jest konflikt na Ziemi i próba uratowania resztek ludzkości.
Nie widziałem też różnic pomiędzy poszczególnymi Bobami. Wiem, że z punktu widzenia ich samych dostrzegali jakieś różnice (jeden był bardziej ponury, inny bardziej wyluzowany), jednak jak już był rozdział opisujący historię z ich perspektywy, te wszystkie różnice zanikały.
Pomimo powyższych rzeczy i pewnych dziur fabularnych powieść czytało się przyjemnie. Wielki plus za to, że autor nie zapomniał o dylatacji czasu i opisywał w prosty sposób to zjawisko. Sam pomysł na głównego bohatera będącego sondą von Neumanna też jest fajny i świeży. Świetna lektura na relaks. Nie jest to dzieło wybitne (choć był potencjał) i raczej nie sięgnę po kolejne części, ale przyjemnie mi się eksplorowało kosmos z Bobami.
Z początku mnie nawet delikatnie zachwyciła, później już mniej. Jest to dobra powieść, którą czyta się naprawdę przyjemnie, ale kilka rzeczy mi tu nie zagrało. Zaczynają od minusów:
Główny bohater niby jest czymś w rodzaju oprogramowania, sztucznej inteligencji, ale nie do końca to czuć. Jedną z rzeczy, które mnie mocno uderzyły to emocje bohatera. Jednym z głównych...
Najlepsza część trylogii według mnie. Wciąga od początku i książkę pochłonąłem w zaledwie kilka dni. Im dalej, tym ciekawiej było.
Naprawdę dobre zakończenie powieści. Oczywiście, że są drobne dziury fabularne. Czasami autor sam chyba zapominał co napisał kilka stron wcześniej (przykład z obrony TenSoon'a, gdzie inny kandra każe mu wpierw przedstawić swoją linię obrony, po czym kilka stron dalej mówi, że przecież nie jest tu by się bronić). Ale to niemal w ogóle nie przeszkadza w odbiorze powieści.
Postacie w końcu nabrały głębi. Nawet Vin przestała być tak denerwująca jak w poprzednich częściach (choć to może też wynikać z faktu, że było jej po prostu mniej). Autor chyba mocno inspirował się Matrixem w jednej z jej ostatnich stoczonych pojedynków - fajnie to wyszło i pasowało tu. Postacie co prawda są wciąż tak samo ograniczone w polach, które powinny być ich specjalizacjami, ale żadna postać nie będzie mądrzejsza od autora, który ją stworzył. Trzeba po prostu przymknąć na to oko i zaakceptować.
Klimat nadciągającej apokalipsy utrzymuje się od pierwszych stron i potęguje się wraz z rozwojem sytuacji. Autor nie pozwala nam zapomnieć, że koniec świata nadchodzi wielkimi krokami. Łatwo zanurzyć się w tym świecie.
Naprawdę świetnie opisane abstrakcyjne sceny, gdzie autor stara się przedstawić akcję z punktu widzenia obcych bytów.
No i epickie i satysfakcjonujące zakończenie.
Na minus - liczba literówek i błędów w polskim wydaniu. Niekiedy naprawdę rażących. Dołączone mapy miast i lokacji - fajne, ale zbędne. W ogóle się nimi nie posiłkowałem.
Najlepsza część trylogii według mnie. Wciąga od początku i książkę pochłonąłem w zaledwie kilka dni. Im dalej, tym ciekawiej było.
Naprawdę dobre zakończenie powieści. Oczywiście, że są drobne dziury fabularne. Czasami autor sam chyba zapominał co napisał kilka stron wcześniej (przykład z obrony TenSoon'a, gdzie inny kandra każe mu wpierw przedstawić swoją linię obrony,...
Wybitna książka. Teoretycznie jest to sci-fi, gdyż powieść opiera się na pomyśle sztucznego podwyższenia człowiekowi (i myszy) IQ, ale cała reszta jest to w dużej części książka obyczajowa, filozoficzna. Wejrzenie w głąb człowieczeństwa, obnażenie naszych zachowań, to jak wartościujemy innych. Świetnie obrazuje to jak bardzo subiektywne jest poczucie szczęścia.
Napisana bardzo lekkim i przyjemnym językiem. Powieść w formie dziennika, co jest bardzo fajnym i pasującym tutaj pomysłem. Pomimo iż napisana w latach 60-tych, nic nie straciła na aktualności.
Wybitna książka. Teoretycznie jest to sci-fi, gdyż powieść opiera się na pomyśle sztucznego podwyższenia człowiekowi (i myszy) IQ, ale cała reszta jest to w dużej części książka obyczajowa, filozoficzna. Wejrzenie w głąb człowieczeństwa, obnażenie naszych zachowań, to jak wartościujemy innych. Świetnie obrazuje to jak bardzo subiektywne jest poczucie szczęścia.
więcej Pokaż mimo toNapisana...