-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/07/dotyk-julii-tahereh-mafi.html
http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/07/dotyk-julii-tahereh-mafi.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„- Kici, kici? - spytał niski, męski głos.
- Rzeczywiście - odparłam. - Zaskoczyłeś mnie trochę i przyszłam nieprzygotowana. Następnym razem przyniosę trochę śmietanki i jakieś kocie zabawki.
- Jaka kobieta pozdrawia Władcę Bestii słowami: Tutaj, koteczku, chodź do mnie, kici, kici, kici?”
Mówi się, że każdy facet powinien mieć jaja. Ostatnio usłyszałam żart, że taki z małymi to facet z ikrą. W przypadku cyklu o Kate Daniels, autorstwa małżeństwa i zarazem duetu pisarskiego kryjącego się pod pseudonimem Ilona Andrews, to główna bohaterka zdaje się je mieć, zaś bohater w porównaniu z nią został obdarzony dość dużą ikrą, ale jednak nie jajami. Przynajmniej tak wygląda moja opinia o tej dwójce po przeczytaniu pierwszego tomu - „Magia kąsa”. Pochłonęłam go w dwa dni i chciałam wziąć się za drugi, ale nie było i wciąż nie ma go w bibliotece ani w księgarniach, a na Allegro dopiero niedawno trafiłam na aukcję... z ceną wywoławczą 80 zł. Kolejne dwie części już mam, ale przez brak tej jednej nie mogę czytać dalszego ciągu... A pierwszy tom jest tak wspaniały!
Kate Daniels jest seksowną najemniczką na usługach Gildii i jednocześnie tropicielką magii. Gdy jej opiekun ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, postanawia zająć się jego śledztwem. Jednak aby dotrzeć do jej sedna, musi najpierw stawić czoło Władcy Bestii. Z jego pomocą ma większe szanse na odkrycie mordercy swojego mentora, jak i własnych pragnień i umiejętności. Razem są niebezpieczni dla innych, ale też dla siebie. Jak przetrwają tę przygodę?
Curran, bo tak się nazywa nasz Władca Bestii i zarazem facet z dużą ikrą, jest naprawdę uroczy i na tyle seksowny, na ile można to ukazać na kartach powieści. Trochę psuje Kate plany z innym amantem, ale cóż, kto nie pasuje bardziej do faceta z dużą ikrą jak kobieta z dużymi jajami? Właśnie.
Kate w ogóle nie jest nim zauroczona. Jaki facet każe się w końcu innym nazywać Władcą? Sami przyznacie, że zdecydowanie taki z przerośniętym ego. Z czasem się to jednak zmienia i czuć narastające między nimi napięcie. Nie takie zwyczajne, niczym ze średniego romansu, ale bardzo nietypowe. Nie umiem tego wyjaśnić, to po prostu zupełnie nowe dla mnie odczucie podczas czytania. Ich relacja była powiewem świeżości.
„– Co się stało wilkowi alfa? – przerwałam mu.
- Lego.
- Lego? – nie zrozumiałam. Zabrzmiało jak grecka nazwa, a nie przypominałam sobie żadnej mitologicznej istoty o takim imieniu.
- Niósł pranie do sutereny i stanął na starym komplecie klocków LEGO […]. Złamał dwa żebra i kostkę.”
Sceny walki lub też opisy ich efektów są dość brutalne, ale bardzo realistyczne. Bohaterowie nie uchodzą z nich ledwie draśnięci jak w starych, klasycznych Bondach i wielu książkach. Walczą i cierpią od zdobytych obrażeń. Sama walka nie jest bezmyślnym waleniem na oślep, tylko przemyślanym działaniem, nie zawsze stuprocentowo celnym. Wszystko jest na swoim miejscu i to ze świetnym humorem, ale o nim będzie poniżej.
Zakochałam się w Atlancie. Została bardzo dobrze opisana, dzięki czemu właśnie wszelkie opisy, które nigdy nie były za długie ani za krótkie, czytałam z ogromną ciekawością. Duet pisarski jakimś cudem wsadził w tę, niby tak schematyczną, historię mocny powiem, a nawet huragan świeżości. To właśnie jest dobre urban fantasy zasługujące na uwagę każdego miłośnika gatunku. Ponadto złączenie technologii z magią w taki sposób wymaga naprawdę świetnej wyobraźni i nie wiem, czy sama wpadłabym na taki pomysł (a uważam się za osobą z nad wyraz rozwiniętym "kreatywnym myśleniem").
Jednak pierwsze miejsce muszę przyznać humorowi podążającemu za bohaterami i czytelnikiem krok w krok, strona po stronie i śledztwu, którego rozwiązanie wydaje nam się w pewnym momencie oczywiste, ale jednocześnie wiemy, że to by było zbyt proste i okazuje się, że mamy rację... by zaraz zdziwić się z tego, jak jego finał zaplanowali sobie autorzy i zacząć rozumować po swojemu, skąd im się to wzięło i dochodząc do wniosku, że to rzeczywiście miało dużo sensu, a my niemal od początku byliśmy ślepi.
Język powieści nie jest skomplikowany, ale nie jest też prosty. Miałam wrażenie, że czytam coś na wyższym poziomie i językowym, i fabularnym, niż prezentuje większość popularnych teraz książek z tego gatunku.
Okładka pierwszego tomu nie jest może przepiękna, ale i tak szalenie mi się podoba. Ma to jakiś sens? Cała seria jest bardzo dobrze wydana i wierzcie mi, że tych ponad 400 stron się niemal w ogóle nie czuje podczas czytania. Zanim się obejrzałam, skończyłam książkę i nie miałam dość... ale nie ma w księgarniach drugiego tomu, więc niestety muszę czekać na wznowienie wydania :(
Gorąco polecam tę pozycję miłośnikom fantasy, jak i osobom, które szukają czegoś na dobry początek przygody z tym gatunkiem. W sumie powieść jest bardziej kobieca niż męska, ale panom też może się spodobać. Ja żałuję tylko jednej rzezy - że tak długo zwlekałam z lekturą. Więcej postaram się tego błędu nie powtórzyć.
„- Kici, kici? - spytał niski, męski głos.
- Rzeczywiście - odparłam. - Zaskoczyłeś mnie trochę i przyszłam nieprzygotowana. Następnym razem przyniosę trochę śmietanki i jakieś kocie zabawki.
- Jaka kobieta pozdrawia Władcę Bestii słowami: Tutaj, koteczku, chodź do mnie, kici, kici, kici?”
Mówi się, że każdy facet powinien mieć jaja. Ostatnio usłyszałam żart, że taki z...
Większość historii paranormalnych opiera się na właścicielach kłów lub wysysaniu czegoś z kogoś. Ostatnio zaczęto je łączyć ze szkołami i specjalnymi akademiami. Najpierw “Akademia wampirów” Richelle Mead, potem rożne historie ze “Zmierzchem” i “Pamiętnikami wampirów”, aż w końcu seria opowiadająca o “Akademii mroku” autorstwa Gabrielle Poole. Niedawno przeczytałam pierwszy tom - “Wybrańców losu” i szczerze mówiąc, już po pierwszych stronach wyrobiłam sobie zdanie o całej książce i nie myliłam się.
Akademia to miejsce pełne osób bogatych i rozwydrzonych. Ci mili i uczynni to wyjątki wykorzystywane przez innych, więc i one próbują się wybić z szarej strefy. Są jednak tacy, którzy wysoka pozycję mają już zagwarantowaną - tzw. Wybrani. Są szkolną elitą, pozostającą w bezpośrednim kontakcie z dyrektorem szkoły, wolno im na wszystko i nikt nie może im się postawić. Dopóki w szkole nie zjawia się uczennica ze stypendium, Cassandra Bell, do czego nikt nie jest przyzwyczajony. Ona sama też nie może się odnaleźć w tym świecie, szczególnie że nie przypadła Wybranym do gustu. Zaczyna jednak dowiadywać się dziwnych rzeczy, w tym jak zginęła poprzednia stypendystka, w szkole mają miejsce tajemnicze zdarzenia, które ktoś za wszelką cenę próbuje zataić, a Cassie postanawia zacząć śledztwo na własną rękę.
Jak napisałam we wstępie, zdanie o historii wyrobiłam sobie już po jej pierwszych stronach. I nie pomyliłam się. Początek miał być w założeniu dynamiczny, a wyszedł nudny jak flaki z olejem. Historia jest boleśnie przewidywalna, chociaż może zdziwiło mnie powiązanie jednej z osób poznanych na początku książki ze sprawą z jej końcówki. Wydawało mi się trochę naciągnięte. Tak samo jak sama akademia, która na każdy semestr przenosi się do innego miasta, kraju i często w ogóle na inny kontynent. Watek romansu, który musiał się tu pojawić, jako że historia uznawana jest za należącą do gatunku paranormal romance, jest nijaki, bez jakiegokolwiek charakteru i chemii między bohaterami.
Skoro już o nich mowa…
Cassie Bell jest denerwująca. Tu niby taka nieśmiała, bezkonfliktowa, nie chce się nikomu narazić, ale nie ma problemu, by z minuty na minutę zacząć myszkować po szkole, próbować wciągnąć się do szkolnego stowarzyszenia oraz flirtować z najbardziej niebezpiecznym chłopakiem w szkole. Normalne i do przewidzenia, zanim się w ogóle po książkę sięgnie. Nie ukrywam jednak, że po okładce i opisie oczekiwałam czegoś bardziej horrorowego niż romantycznego i się negatywnie zaskoczyłam. Wracając do Cassie, potrafiła mnie naprawdę nieźle zirytować, podobnie jak sama fabuła. To wszystko już było!
Okładka zapowiada horror, jakieś mroczne tajemnice, napięcie w powietrzu, zniecierpliwienie, kiedy poznamy kolejną zagadkę. Wyczekiwanie się pojawiło… ale na koniec tej katorgi, a nie kolejny tom. Nie wiem, czy w ogóle sięgnę po kolejne części. Zazwyczaj kończę serie, które zaczęłam, ale czy tak będzie też z tą, to się okaże. Na razie mnie nie ciągnie, a nie chcę się męczyć.
Recenzja jest krótka, ale nie umiem nic więcej napisać o książce. Język pozostawia wiele do życzenia, aczkolwiek pozwala gładko przelecieć przez powieść. Fabuła jest misz-maszem tego, co już znamy. Wydanie niezłe, ale nie zachęca jakoś bardzo do lektury. Jednym słowem - słabizna. Bez wahania stawiam 2 punkty na 10 i mam nadzieję, że nie wydacie na tę książkę ani grosza.
http://heaven-for-readers.blogspot.com/2013/07/akademia-mroku-gabriella-poole.html
Większość historii paranormalnych opiera się na właścicielach kłów lub wysysaniu czegoś z kogoś. Ostatnio zaczęto je łączyć ze szkołami i specjalnymi akademiami. Najpierw “Akademia wampirów” Richelle Mead, potem rożne historie ze “Zmierzchem” i “Pamiętnikami wampirów”, aż w końcu seria opowiadająca o “Akademii mroku” autorstwa Gabrielle Poole. Niedawno przeczytałam pierwszy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Nie zrobią mi krzywdy, bo nie grozi mi to, co wam. Nie został już nikt, kogo bym kochała."
Tylko kilka godzin dzieli nas od premiery ekranizacji drugiej części niesamowitej dystopijnej trylogii, która podbiła cały świat... Nie, zaraz, premiera była wczoraj, a ja po prostu z ekscytacji przed nią nie mogłam znaleźć słów do napisania recenzji książki. Teraz nie mam słów w stosunku do filmu, o którym dostaniecie kilka słów jutro.
Drugą część niesamowitej trylogii Igrzysk Śmierci czytałam w marcu br. i pamiętam, jak chwyciła mnie za serce. Wraz z pierwszym tomem wydawały mi się wówczas najlepszymi książkami pod słońcem. Do dziś ta opinia się nie zmieniła. Ta seria po prostu zdobyła mnie pierwszym zdaniem, mimo że zazwyczaj nie sięgam po te najgłośniejsze powieści czy ekranizacje, bo z góry uważam je za przereklamowane. Tu jednak pomyślałam, że skorzystam z wolnego roku i zaryzykuję... i żałuję.
Żałuję tego, że tyle zwlekałam z lekturą.
W "Igrzyskach Śmierci" (recenzja) Katniss Everdeen niespodziewanie wygrywa tytułowe igrzyska i to nie sama. Buntuje się przeciw systemowi i ten jej ulega, pozwalając ocalić również przyjaciela i partnera, Peetę Meelarka. Oczywiście, dzięki temu obydwoje, szczególnie Katniss, Dziewczyna Igrająca Z Ogniem, stają się wrogami najważniejszej osoby w państwie Panem - prezydenta Snowa. Na ich nieszczęście nadchodzą 75. Igrzyska Głodowe, czyli trzecie Ćwierćwiecze, z którego okazji przyszykowane zostaną specjalne rozgrywki. Zarówno ze strony władz, jak i samych trybutów.
"W pierścieniu ognia" opowiada o konsekwencjach wspólnej wygranej i buntu, poświęceniu, cierpieniu w imię miłości, przyjaźni i walce o ideały jednostki i społeczeństwa.W każdym elemencie czytelnik może odnaleźć siebie - przynajmniej ja tak miałam. Każda wygrana ma swoje dobre i złe strony. Katniss i Peeta przeżyli, ale kosztem buntu wobec bezlitosnej i mściwej władzy. Muszą więc ponieść za to karę i poświęcić siebie w celu ochrony swoich rodzin i bliskich. Cierpią z powodu doświadczeń z pierwszej wizyty na arenie i z powodu trwającego nadal, wzmożonego już ogólnego terroru i nacisku władz na ich wspólne życie. Kochają i uczą się kochać, obdarzają zaufaniem i przyjaźnią osoby, które nie zawsze są tego godne, a to wszystko by przetrwać i wytrwać w walce o własne ideały i przyszłość.
Czy każdy z nas nie przechodzi przez to niemal każdego dnia swojego życia? Mnie z pewnością to dotyczy. Tak rzadko analizujemy książki pod tym względem, a możemy dzięki temu odkryć niezwykłe rzeczy. Mnie ta historia odmieniła. Każdy tom w inny sposób. Drugi jednak sprawił, że zyskałam nadzieję - dzięki Katniss, Peecie, Haymitchowi, Finnickowi, Johannie i wielu innym postaciom. Uwierzyłam w wiele wartości, dojrzałam drugie dno kilku sytuacji w moim życiu, a na inne spojrzałam trzeźwiej.
W skrócie - "W pierścieniu ognia" stanowiło dla mnie swego rodzaju spacer po wspomnieniach i przewodnik po problemach.
Bohaterowie znani nam z części pierwszej bardzo się rozwinęli. Widzimy Katniss i Peetę nękanych koszmarnymi wspomnieniami z areny i zmagających się z wymogami wysuwanymi wobec nich przez prezydenta. Poznajemy bardziej ludzką stronę Effie, której podopieczni wreszcie zwyciężyli i z którymi zdążyła się już zżyć. Doceniamy oddanie Cinny i każdy jego gest. Bawimy się dzięki Johannie i płaczemy dzięki Haymitchowi, mamy ochotę zbuntować się wraz z Galem (mimo że mnie dość mocno irytował) i podroczyć się z Finnickiem. Czujemy jedność ze wszystkimi trybutami, gdy ci podczas spotkania z Ceaserem łapią się za ręce, ukazując swoją solidarność i wpadamy w szok na wieści Peety, podświadomie wiedząc, że są one jedynie propagandą. A to wszystko za sprawą Suzanne Collins.
- Zacznijmy od czegoś prostszego. Dziwne: wiem, że ryzykowałaś dla mnie życie, a ja nie mam pojęcia, jaki jest twój ulubiony kolor.
Uśmiecham się półgębkiem.
- Zielony. A twój?
- Pomarańczowy – odpowiada.
Akcja jest równie wciągająca co w pierwszym tomie. Sytuacja w dwunastym dystrykcie ulega zmianie pod wieloma względami, powrót na arenę ciągnie za sobą śmierć niewinnych. Katniss z Peetą nie potrafią zapomnieć ani o igrzyskach, ani o sobie nawzajem, jednak do tego drugiego się nie przyznają. Snow nieustannie uprzykrza życie bohaterów, a ci odpowiadają przemyślanym atakiem. I ta arena... coś pięknego i niezwykle mrocznego, za to kocham dystopie.
Język jest barwny, użycie czasu teraźniejszego jest oryginalne i wszystkie pojęcia zostały wyjaśnione. Okładka jest niesamowita. Ogółem czytało się niesamowicie, szybko i płynnie.
Podsumowując, nie zrażajcie się zbyt wcześnie, tylko czym prędzej sięgnijcie po te książki. Warto. Mnie do dziś wzrusza myśl o nich i planuję ponową lekturę tego fenomenu. "W pierścieniu ognia" nadaje się dla wszystkich poza osobami wrażliwymi psychicznie we względu na sceny morderstw, ale jednocześnie stanowi swego rodzaju pomoc psychologiczną. Jednym słowem - POLECAM!
„Nie zrobią mi krzywdy, bo nie grozi mi to, co wam. Nie został już nikt, kogo bym kochała."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTylko kilka godzin dzieli nas od premiery ekranizacji drugiej części niesamowitej dystopijnej trylogii, która podbiła cały świat... Nie, zaraz, premiera była wczoraj, a ja po prostu z ekscytacji przed nią nie mogłam znaleźć słów do napisania recenzji książki. Teraz nie mam słów w...