rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

🌿 Niech nie zwiedzie Was ten smutny tytuł. Autorka "Snu o okapi" znów dostarczyła nam książkę kocyk.

🌿 Chociaż każdy rozdział w "Smutkach wszelkiej maści" jest osobną historią, to całość tworzy nam uroczy obrazek w ramce, na którym znajdziemy sąsiadów oraz bliską rodzinę głównej bohaterki. Poznajemy urywki ich życia codziennego z (tak mi się wydaje) typową dla Leky dozą humoru i ciekawych przemyśleń.

🌿 Główna bohaterka nie ma oporów z wypowiadaniem zdań, które tylko nieliczni powiedzieliby na głos i trzeba jej przyznać, że robi to z ogromnym wdziękiem i dystansem do siebie, jak i innych. (Dystans, ale taki zdrowy i z uśmiechem, to słowo klucz tych opowieści.)

🌿 Nie ma tu głębokiej psychoanalizy postaci, epatowania traumami, czy patologii. Jest za to codzienność z jaką większość z nas ma do czynienia. Nowi (na pierwszy rzut oka) złośliwi sąsiedzi, dziwne sny, anegdotki wujka, ciekawe rozmowy w pociągu, miłosne rozterki sąsiadki, czy zatrzaśnięcie w windzie.

🌿 Warto podkreślić, że autorce udaje się zachować rzeczywistość dialogów bez porzucania swojego stylu. Co więcej, Leky w zgrabny sposób skraca głębsze przemyślenia do zaledwie kilku zdań, przez co ta powieść jeszcze bardziej zbliża się formą do opowiadań (jeśli wiecie co mam na myśli).

🌿 "Smutki wszelkiej maści" są jak plasterek miodu na obolałe serducho. Ciepłe. Sentymentalne. Codzienne. Znajome. Urzekające. Do poduszki. Do przytulenia. Idealne na jesień. Niewymagające, ale zostawiające uczucie spełnienia.

🌿 Żałuję jedynie, że nie czytałam jej w papierze i nie mam zaznaczonych tych wszystkich przeuroczych i wzruszających momentów. Może jeszcze kiedyś to nadrobię

bookig: @/pachnace.drukiem

🌿 Niech nie zwiedzie Was ten smutny tytuł. Autorka "Snu o okapi" znów dostarczyła nam książkę kocyk.

🌿 Chociaż każdy rozdział w "Smutkach wszelkiej maści" jest osobną historią, to całość tworzy nam uroczy obrazek w ramce, na którym znajdziemy sąsiadów oraz bliską rodzinę głównej bohaterki. Poznajemy urywki ich życia codziennego z (tak mi się wydaje) typową dla Leky dozą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy na książce o stomatologii można się dobrze bawić? Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi powiem wam, że można. „Kanał” to reportaż napisany w lekkim tonie, przez który wręcz się płynie. Szczególnie więc polecam osobom, które dopiero zaczynają przygodę z literaturą nonfiction i boją się, że utkną z jedną pozycją na miesiąc. Książka ta powstała w większości z rozmów autorki z polskimi dentystami, dzięki czemu otrzymujemy naprawdę ciekawe (czasem leciutko przerażające lub szokujące) opowieści dotyczące określonych przypadków, ale także dyskusje o ogólnym stanie polskiej stomatologii, pacjentach (tych małych i dużych), trendach czy kosztach leczenia bądź utrzymania gabinetu. Pojęcia nie miałam, że to wszystko tyle kosztuje! Już nie wspominając o sytuacji gabinetów na NFZ, które muszą zbierać jakieś punkty… Koszmar!
Największy plus stanowi spora dawka życiowej wiedzy, którą wyciągnęłam z tej lektury. Zgaduję, że nie tylko ja nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie znaczenie dla naszego zdrowia mogą mieć zęby (np. jeden Pan cierpiał latami na uporczywy ból kręgosłupa – okazało się, że to przez wadę zgryzu. Po jej skorygowaniu ból pleców minął). Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się też nad tym jak do swojego zawodu przygotowują się studenci stomatologii (wychodzi na to, że nie tylko psychopaci kolekcjonują prawdziwe zęby 😉). Podkreślę jeszcze, że młodzi rodzice również znajdą coś dla siebie. Pamiętajcie - warto dbać nawet o te ząbki, które nie wyszły jeszcze na światło dzienne.
Ze względu na to, że reportaż pozostaje w obrębie polskiego podwórka, czytelnik może nie tylko mocno utożsamiać się z wieloma historiami, ale także wyciągnąć z nich naukę na przyszłość. Dziwne uczucie nostalgii wywołuje natomiast rozdział o dentystach mających swoje gabinety w szkołach podstawowych (pamiętacie fluoryzację między lekcjami i przychodzenie z własną szczoteczką?😂).
Muszę przyznać, że w kilku momentach zabrakło mi pogłębienia tematu czy wyjaśnienia czytelnikom pewnych spraw (jest to jednak plus dla tych, którzy nie lubią rozwlekłych książek). Z drugiej strony sprawiło to, że temat mnie zainteresował i chciałam wiedzieć jeszcze więcej, więc uznam to za przemyślany zabieg 😉 Należy przy tym podkreślić, że autorka nie ma wykształcenia w tym zakresie.
Polecam – a szczególnie tym, którzy odwlekają swoją wizytę u dentysty.

Czy na książce o stomatologii można się dobrze bawić? Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi powiem wam, że można. „Kanał” to reportaż napisany w lekkim tonie, przez który wręcz się płynie. Szczególnie więc polecam osobom, które dopiero zaczynają przygodę z literaturą nonfiction i boją się, że utkną z jedną pozycją na miesiąc. Książka ta powstała w większości z rozmów autorki z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

🦋 Chociaż w książce tej nie brakuje smutnych emocji czy wzruszenia, to na swój dziwny sposób przez większość czasu zapewniała mi komfort i przyjemności z czytania. Przez tę historię się płynie…a może raczej frunie, nawiązując do ukochanych przez tytułową bohaterkę owadów.
🦋 Na przestrzeni całej historii Maria przechodzi metamorfozę niczym motyle, które obserwuje i bada. Od larwy, która próbuje po prostu przeżyć (radząc sobie z brakiem ojca, niedostępną matką czy trudnym małżeństwem), poczwarkę rozwijającą swoją największą pasję, mimo niezrozumienia ze strony bliskich i otoczenia, po motyla, który doświadcza krótkich, ale pięknych chwil i pozostawia światu swoje dziedzictwo.
🦋 W wyznaczonej przez owady życiowej ścieżce Marii nie ma specjalnie miejsca dla poślubionego z przymusu męża czy niechcianego dziecka. Relacje te są trudne i bolesne, więc bądźcie na to gotowi. Z drugiej strony nie można nie wspomnieć o takich cudnych postaciach jak babcia Marii (sceny z nią wzruszały mnie na maksa) oraz goszczące ją w Japonii kobiety, będące dla bohaterki oazą spokoju i zrozumienia (na przekór pewnym barierą językowym).
🦋 Pomimo swojej pozornej prostoty książka ta zaskoczyła mnie na różne sposoby. Podobała mi się ta odrobina realizmu magicznego, bardzo życiowe metafory i piękne myśli, często podane nam w odniesieniu do życia owadów, łamanie stereotypów oraz kreacja bohaterki z krwi i kości, która popełnia „błędy” oraz nie postępuje według wyznaczonych przez innych standardów. Dodatkowo zachwyca mnie fakt, że część postaci była inspirowana prawdziwymi osobami.
🦋 Całościowo „Kobieta…” niezwykle mnie urzekła. Nieistotne, że na co dzień czuję wstręt do większości owadów. Nieistotne, że nie lubię zmian w życiu, a ta książka o nich traktuje. Nieistotne, że nie popierałam niektórych decyzji i zachowań Marii. Ta historia ma wiele do zaoferowania, więc dajcie jej szansę. Myślę, że niejedna rzecz was zaskoczy.
🦋 „Może ludzkie zmysły są tylko leniwe. Słyszą to, co krzyczy głośno i używa wielkich słów, i widzą to, co błyszczy jaskrawymi barwami lub rozkłada ogon niczym paw. Ale Bóg szepcze do mnie w szczegółach.”
bookstagram: @/pachnace.drukiem

🦋 Chociaż w książce tej nie brakuje smutnych emocji czy wzruszenia, to na swój dziwny sposób przez większość czasu zapewniała mi komfort i przyjemności z czytania. Przez tę historię się płynie…a może raczej frunie, nawiązując do ukochanych przez tytułową bohaterkę owadów.
🦋 Na przestrzeni całej historii Maria przechodzi metamorfozę niczym motyle, które obserwuje i bada. Od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostałam więcej niż oczekiwałam. Bardzo pozytywnie oceniam. Może nie wywołała we mnie płaczu, ale od początku do końca byłam zaangażowana w losy obu rodzin/wszystkich postaci (co nie tak łatwo osiągnąć).

Dostałam więcej niż oczekiwałam. Bardzo pozytywnie oceniam. Może nie wywołała we mnie płaczu, ale od początku do końca byłam zaangażowana w losy obu rodzin/wszystkich postaci (co nie tak łatwo osiągnąć).

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo do mnie trafiła. Spłakałam się trzy razy, oczy szkliły mi się nawet częściej. Pokochałam tych bohaterów i ich bardzo niezwykłą historię. Mimo wielu przeskoków czasowych (ha ha), tempo jest dość spokojne i można porządnie zanurkować w fabule. Piękny język i przemyślenia. Ta książka nie tylko mnie smuciła i wzruszała, ale także szokowała, otulała ciepłym kocykiem czy rozśmieszała. Kocham ten szeroki przekrój emocji.

4.75/5, będę wracać do niej myślami z wielkim sentymentem. Zastanawiam się czy nie rzucić się od razu na serial, bo już 10 minut po skończeniu TĘSKNIĘ. Boję się tylko, że to nie będzie moja Clare i mój Henry.

Bardzo do mnie trafiła. Spłakałam się trzy razy, oczy szkliły mi się nawet częściej. Pokochałam tych bohaterów i ich bardzo niezwykłą historię. Mimo wielu przeskoków czasowych (ha ha), tempo jest dość spokojne i można porządnie zanurkować w fabule. Piękny język i przemyślenia. Ta książka nie tylko mnie smuciła i wzruszała, ale także szokowała, otulała ciepłym kocykiem czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem czy byłam gotowa na tę opowieść. To było ciekawe/inne doświadczenie. Trochę taki mroczny, letni sen, który wywołuje kropelki potu. Nie wiesz co jest prawdą, co nie. Budzisz się i nie potrafisz ułożyć wydarzeń w odpowiedniej kolejności. Szczegóły się rozmazują, może nie są ważne? Nie wiesz też czy chciałabyś wrócić do tej wizji czy może uciec od niej jak najdalej. Uczucie niepokoju i niedosytu pozostaje z tobą przez cały dzień, póki codzienność nie wymaże ostatnich wspomnień. Jednak wszystko wraca, kiedy którejś nocy ponownie trafiasz do Stregi i masz wrażenie, że żadnej przerwy nie było, a życie toczy się tam w zapętleniu.

Nie wiem czy byłam gotowa na tę opowieść. To było ciekawe/inne doświadczenie. Trochę taki mroczny, letni sen, który wywołuje kropelki potu. Nie wiesz co jest prawdą, co nie. Budzisz się i nie potrafisz ułożyć wydarzeń w odpowiedniej kolejności. Szczegóły się rozmazują, może nie są ważne? Nie wiesz też czy chciałabyś wrócić do tej wizji czy może uciec od niej jak najdalej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Brit Bennett trafia do moich "zaufanych autorów" i czekam na kolejne jej powieści. Matki nie dorównują "Mojej znikającej połowie", ale i tak mnie urzekły. Trójka głównych bohaterów, których losy splatają się w czasie jednych wakacji i zostają związane już na zawsze. Towarzyszymy im w wkraczaniu w dorosłość, radzeniu sobie z traumami, ale też różnymi rodzajami miłości.
Cieszę się, że autorka jest konsekwentna w stosunku do Nadii i jej decyzji, nawet jeśli wszyscy wokół zdają się ją potępiać.
Książka porusza bardzo delikatny temat i boję się tylko, że ogólny jej wydźwięk może krzywdzić osoby utożsamiające się z Nadią. Z drugiej strony autorka rysuje bardzo realny obraz społeczności, w jakiej żyją bohaterowie....
Chciałabym, żeby z tej książki czytelnicy wynieśli fakt, że kobiety mają prawo decydować o własnym ciele i życiu, kierując się własnymi przekonaniami bez względu na wszystko i wszystkich.

Brit Bennett trafia do moich "zaufanych autorów" i czekam na kolejne jej powieści. Matki nie dorównują "Mojej znikającej połowie", ale i tak mnie urzekły. Trójka głównych bohaterów, których losy splatają się w czasie jednych wakacji i zostają związane już na zawsze. Towarzyszymy im w wkraczaniu w dorosłość, radzeniu sobie z traumami, ale też różnymi rodzajami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała trylogia zdecydowanie na 10 gwiazdek, chociaż muszę przyznać, że po wszystkich opiniach spodziewałam się, że ostatni tom będzie najlepszy, tak ciut się zawiodłam i jednak drugi pozostaje moim ulubieńcem (fabularnie i emocjonalnie).
Nie zmienia to faktu, że skończyłam czytać 5 minut temu i jestem wbita w ziemię. To było coś.
Kuang: Schematy? Nie znam.

Cała trylogia zdecydowanie na 10 gwiazdek, chociaż muszę przyznać, że po wszystkich opiniach spodziewałam się, że ostatni tom będzie najlepszy, tak ciut się zawiodłam i jednak drugi pozostaje moim ulubieńcem (fabularnie i emocjonalnie).
Nie zmienia to faktu, że skończyłam czytać 5 minut temu i jestem wbita w ziemię. To było coś.
Kuang: Schematy? Nie znam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

✨ Już po kilkudziesięciu stronach wiedziała, że styl Mason bardzo mi odpowiada. Dawno tak szybko nie pochłonęłam żadnej książki – ta historia po prostu sama się czyta. Losy Marthy oraz bliskich jej osób mocno mnie zaintrygowały, bo jak rzekł kiedyś klasyk „wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”.
✨ Sally Rooney chciałaby być jak Meg Mason. Autorka „Smutku i rozkoszy” dotyka różnych ważnych tematów, ale robi to w sposób satysfakcjonujący, nikogo nie stygmatyzujący, pokazujący różne odcienie i perspektywy. Dla mnie najbardziej wybiły się tu motywy chorób psychicznych, macierzyństwa i małżeństwa. Jednak między wierszami znaleźć można znacznie więcej. Wątek zdrowia psychicznego głównej bohaterki był -tak dobrze- wykonany, że pod koniec książki miałam ochotę klaskać. Tu nie ma upiększania, nie ma też bez podstawnego oczerniania.
✨ Poza tym, relacje wpisane w tę historię trzymały mnie w garści. Mamy tu przekrój różnorodnych więzi rodzic-dziecko, mąż-żona, pomiędzy rodzeństwem czy nawet kuzynostwem. Bardzo urzekło mnie, że mimo pojawiających się konfliktów, rodzina ta była dla siebie tak dużym oparciem. Po prostu ogrzało mi to serducho. Sceny Marthy z jej siostrą Ingrid, z ojcem lub ciotką zdecydowanie trafiły do moich ulubionych. Dodatkowo, odniosłam wrażenie, że nawet poboczne postacie były „po coś”. Żadna z nich nie stanowiła zapychacza, wręcz przeciwnie – ja chciałam dowiadywać się o nich więcej.
✨ Kolejną zaletą tej książki (przepraszam, ale nawet jakbym bardzo chciała, to nie wiem czego się w niej uczepić) jest konstrukcja fabuły. Fakt, że na początku dostajemy migawkę z przyszłości, a potem dowiadujemy się, jak do tego doszło i co nastąpiło jeszcze później, funkcjonuje tu idealnie. Dzięki tej wiedzy mogłam skupić się na detalach i dostrzegać pewne zachowania, na które normalnie pewnie nie zwróciłabym aż takiej uwagi.
✨ Ah no i studium relacji Marthy i Patricka to truskawka na torcie!!!
✨ Poruszyła mnie emocjonalnie, dała do myślenia i szybko o niej nie zapomnę. CZYTAJCIE

✨ Już po kilkudziesięciu stronach wiedziała, że styl Mason bardzo mi odpowiada. Dawno tak szybko nie pochłonęłam żadnej książki – ta historia po prostu sama się czyta. Losy Marthy oraz bliskich jej osób mocno mnie zaintrygowały, bo jak rzekł kiedyś klasyk „wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”.
✨...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

👄 Nie dziwię się, że autorka wybrała Alinę Szapocznikow na swoją główną bohaterkę. Odkrywanie jej historii, zagłębianie się w przemyślenia o sztuce, ciele i życiu było dla mnie zaskakująco emocjonalnym przeżyciem, wzruszałam się kilkukrotnie, a szczególnie w drugiej połowie książki. Od początku złapałam z nią dobre flow i ciężko mi się ją odkładało na bok. Nawet kiedy to robiłam, chciałam wracać. Chciałam wiedzieć co z Aliną, jej rodziną, jak to wszystko się skończy? Nie będę ukrywać, że to właśnie rozdziały o przeszłości bohaterki – jej młodości, życiu w gettach, obozach i Pradze chwytały mnie mocniej za serce. Jednak nie mogę powiedzieć, że wątki o dorosłej artystce, w jakikolwiek sposób mnie nużyły czy odrzucały. Oprócz wielu fascynujących myśli o sztuce (które osobiście bardzo do mnie trafiają), znalazł się tam wewnętrzny dialog Aliny z Fridą Kahlo, będący zagraniem w PUNKT (zdecydowanie muszę nadrobić biografię ów meksykańskiej malarki).
👄 Chociaż zdanie to wydaje się sztampowe, to jednak pasuje tutaj idealnie - Usta rzeźbiarki to książka o kobiecie, różnych aspektach i etapach jej życia - od córki po matkę, od kochanki po żonę, od studentki po artystkę. Nie brakuje również odniesień do ciała kobiety w kontekście przeżytej wojny, chęci stania się matką czy dotykających Alinę chorób. W ogóle -ciało- staje się ważnym łącznikiem pomiędzy doświadczeniami artystki a jej sztuką. Przyznaję, że w trakcie czytania googlowałam dzieła Szapocznikow i świetnie dopełniło mi to treść książki.
👄 To była moja pierwsza pozycja od Magdaleny Knedler, ale chyba nie ostatnia. Podobało mi się tempo powieści, przeplatanie linii czasowych i ucinanie ich w odpowiednich momentach, co dawało czytelnikowi chwilę wytchnienia od trudnych fragmentów i na odwrót. Nawet jeśli kilka rzeczy nie odpowiadało mi w stu procentach, to uczucie towarzyszące mi po skończeniu Ust rzeźbiarki wszystko wynagradza.
ig: @/pachnace.drukiem

👄 Nie dziwię się, że autorka wybrała Alinę Szapocznikow na swoją główną bohaterkę. Odkrywanie jej historii, zagłębianie się w przemyślenia o sztuce, ciele i życiu było dla mnie zaskakująco emocjonalnym przeżyciem, wzruszałam się kilkukrotnie, a szczególnie w drugiej połowie książki. Od początku złapałam z nią dobre flow i ciężko mi się ją odkładało na bok. Nawet kiedy to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Materiał na chłopaka” niesamowicie umilił mi weekend, dostarczając odpowiedniej dawki relaksu i rozrywki. Poza tym, dawno się tak nie uśmiałam na książce! Główny bohater ma poczucie humoru totalnie na moim poziomie, a rzucane przez niego suchary są godne notowania.
💂‍♂‍ Luc O’Donnell posiada wiele etykiet - syn słynnych muzyków, imprezowicz, flirciarz, bałaganiarz - co chętnie wykorzystują brytyjskie tabloidy. Trzeba przyznać, że znacznie utrudnia mu to znalezienie wymarzonej pracy. Dlatego też, musi zadowolić się posadą PR-owca w organizacji non-profit, chroniącej żuki. Kluczem do fabuły staje się, więc ultimatum postawione przez szefową Luca „znajdź sobie porządnego chłopaka, bo rujnujesz wizerunek firmy”. A czas goni! Zbliża się charytatywny bal na rzecz żuków, więc nasz bohater w akcie desperacji, postanawia wdać się w udawany związek, aby ratować swoją reputację.
💂‍♂‍ Dużą zaletą tej książki są naprawdę umiejętnie wykreowane dialogi pomiędzy bohaterami, a szczególnie między Lucienem i Oliverem, które dobrze oddają realia budowania nowej relacji. Bardzo na plus, oceniam też stworzone przez autora grupki przyjaciół. Nie tylko świetnie oddają one atmosferę zgranej ekipy poprzez swoje zachowania i dialogi, ale są też różnorodne pod kątem charakterów, orientacji seksualnych czy pochodzenia.
💂‍♂‍ Myślę, że głębi tej pozycji dodaje wątek relacji z rodzicami. Znajdziemy tam m.in. odpowiedzi na pytania - Jak na Luca wpłynęły życiowe decyzje jego sławnych rodziców? Jak Oliver radzi sobie z wysokimi oczekiwaniami? Jak to wszystko rzutuje na ich mniemanie o sobie i sposób, w jaki budują dorosłe związki?
💂‍♂‍ Jednak przede wszystkim ta książka daje nam uroczy romans w stylu „enemies to lovers” oraz „udawanego związku”. Dodatkowo pięknie pokazuje, jak odpowiedni człowiek może przywrócić nas na odpowiednie tory. Zamiast naprawiać drugą osobę, wydobywa z niej to, co najlepsze. W zamian otrzymuje pomoc w zrozumieniu jak być sobą, bez presji bycia idealnym. W skrócie – dwóch młodych mężczyzn wspólnie uczy się, co ich buduje, a co niszczy.
💂‍ Ciepła, zabawna, prawdziwa, pełna emocji i trochę poplątana (kto powiedział, że miłość jest łatwa?) książka, które nie pozwoli wam na nudę i pozostawi zainteresowanych fabułą, aż do ostatniej strony.
Polecam!!

„Materiał na chłopaka” niesamowicie umilił mi weekend, dostarczając odpowiedniej dawki relaksu i rozrywki. Poza tym, dawno się tak nie uśmiałam na książce! Główny bohater ma poczucie humoru totalnie na moim poziomie, a rzucane przez niego suchary są godne notowania.
💂‍♂‍ Luc O’Donnell posiada wiele etykiet - syn słynnych muzyków, imprezowicz, flirciarz, bałaganiarz - co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

🌿 Sięgnęłam po tę książkę, zachęcona pozytywną opinią Doktor Book. Bardzo polubiłam klimat tej powieści. Jednak przyznaję, że druga połowa była zdecydowanie bardziej wciągająca. Dostarczyła sporo akcji, nieoczekiwanych wydarzeń oraz satysfakcjonujące zakończenie.

🌿 Historia ma miejsce na prowincji dziewiętnastowiecznej Anglii, kiedy to poznajemy pasterza Gabriela Oaka i młodą dziewczynę Betsabę Everdene. Już na samym początku życie obojga zostaje wywrócone do góry nogami. Jedno z nich doświadcza ogromnej tragedii, natomiast do drugiego los postanawia się uśmiechnąć. Jednak ich drogi niedługo znów się zetkną i wcale nie będą usłane różami. 😉

🌿 Dużą zaletą jest styl autora oraz niezwykle obrazowe opisy przyrody i ówczesnego życia. Czytając, nie miałam żadnego problemu z wyobrażeniem sobie akcji. A to wszystko ubarwiały intrygujące (miłosne) relacje między bohaterami oraz towarzyszące temu emocje.

🌿Odniosłam wrażenie, że scena z burzą była dość kluczowa dla bohaterów i chyba najbardziej wyryła mi się w pamięci. 🤭

🌿 Film również polecam, moim zdaniem zawarł najważniejsze sceny, miał cudne kadry, a aktorzy byli dość dobrze dobrani.

ig: @/pachnace.drukiem

🌿 Sięgnęłam po tę książkę, zachęcona pozytywną opinią Doktor Book. Bardzo polubiłam klimat tej powieści. Jednak przyznaję, że druga połowa była zdecydowanie bardziej wciągająca. Dostarczyła sporo akcji, nieoczekiwanych wydarzeń oraz satysfakcjonujące zakończenie.

🌿 Historia ma miejsce na prowincji dziewiętnastowiecznej Anglii, kiedy to poznajemy pasterza Gabriela Oaka i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Włoski Nauczyciel to książka o życiu i właśnie to najbardziej mi się w niej podobało. Wszystko było na tyle realne, że mogłam naprawdę odczuć emocje towarzyszące głównemu bohaterowi. Co więcej, dostałam tutaj niezwykły przykład tego jak rodzice i relacja z nimi, potrafi wpłynąć na całe nasze dorosłe życie. A oprócz interesujących relacji rodzinnych, autor zarysował tu wątki wieloletniej przyjaźni, pierwszych i kolejnych miłości. Bardzo trafiły do mnie kwestie dotyczące pasji, pracy czy poszukiwania swojego celu w życiu. W końcu nie dostałam typowego schematu, w którym bohater osiąga wszystko z palcem w nosie, od razu zakochuje się w odpowiedniej osobie czy radzi sobie ze wszystkim sam.
Na duży plus wszelkie wstawki dotyczące sztuki i tego czym ona tak w sumie jest. Całość książki daje świetny wydźwięk i cieszę się, że po nią sięgnęłam.
Ig: @/pachnace.drukiem

Włoski Nauczyciel to książka o życiu i właśnie to najbardziej mi się w niej podobało. Wszystko było na tyle realne, że mogłam naprawdę odczuć emocje towarzyszące głównemu bohaterowi. Co więcej, dostałam tutaj niezwykły przykład tego jak rodzice i relacja z nimi, potrafi wpłynąć na całe nasze dorosłe życie. A oprócz interesujących relacji rodzinnych, autor zarysował tu wątki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To była moja trzecia, pięciotomowa seria Ricka Riordana. Przyznaję, więc że sięgnęłam po Apolla i Boskie Próby, głównie z sentymentu do wcześniej poznanych postaci z tego uniwersum. Nie zmienia to jednak faktu, że całkiem dobrze się bawiłam. Chociaż Apollo w pierwszym tomie był irytujący, to z czasem dało się go polubić. Iskry dodawała jego towarzyszka Meg.
Niestety, tak jak nie przypominam sobie większych wad poprzednich tomów, tak ten mnie zawiódł. Przez ponad połowę akcja mnie nie wciągała, wszystko wydawało się już trochę opatrzone.... Zakończenie też nie było zbyt szokujące, ale tego akurat nie oczekiwałam. Powiedziałabym, że było to miłe zakończenie serii i poniekąd zamknięcie losów znanych tam herosów (chociaż wujek Rick zostawił sobie kilka otwartych furtek).
Książka ok, ale poprzednie tomy (a szczególnie czwarty) wypadły lepiej. Duży plus za super duo w postaci Nicka i Willa.

ig:@/pachnace.drukiem

To była moja trzecia, pięciotomowa seria Ricka Riordana. Przyznaję, więc że sięgnęłam po Apolla i Boskie Próby, głównie z sentymentu do wcześniej poznanych postaci z tego uniwersum. Nie zmienia to jednak faktu, że całkiem dobrze się bawiłam. Chociaż Apollo w pierwszym tomie był irytujący, to z czasem dało się go polubić. Iskry dodawała jego towarzyszka Meg.
Niestety, tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chociaż minęło już trochę czasu, od kiedy ją przeczytałam, to nadal zdarza mi się o niej myśleć. Odnoszę jednak wrażenie, że im więcej o niej powiem, tym bardziej zepsuję innym zabawę. Dlatego wielkimi ogólnikami, określę moje odczucia.
Historia ta stanowi dobrą pozycję na grudzień, gdyż część akcji odbywa się właśnie zimową porą w zaśnieżonym Nowym Jorku (między innymi). Mamy tu fantastyczny klimat oraz ciekawie wykreowanych bohaterów, którzy zapadają w pamięć. Muszę przyznać, że Morgenstern potrafi budować magiczne otoczki historii, co udowodniła już w Cyrku Nocy. Jednak tym razem nie tylko zamysł był dobry, ale też i wykonanie.
Przyznaję, że przez pierwsze 90 stron czułam się trochę jak dziecko we mgle... Akcja rozwijała się powoli, rozmaite wstawki nie miały dla mnie sensu... ale potem zaczęła się prawdziwa podróż przez Bezgwiezdne Morze! Już w połowie wiedziałam, że chcę przeczytać ją jeszcze raz, aby zwrócić uwagę na wątki, które początkowo nie wydawały mi się aż tak istotne. A końcówka zostawiła mnie z opadniętą szczęką i "lekko" złamanym sercem.
Ta książka ma ogromny potencjał ekranizacyjny. Prawdziwa uczta pięknych historii, obrazów, scenerii i wyrazistych postaci. A do tego te metafory i symbolika ah! Po prostu fantastyka w najlepszej odsłonie.
ig: @/pachnace.drukiem

Chociaż minęło już trochę czasu, od kiedy ją przeczytałam, to nadal zdarza mi się o niej myśleć. Odnoszę jednak wrażenie, że im więcej o niej powiem, tym bardziej zepsuję innym zabawę. Dlatego wielkimi ogólnikami, określę moje odczucia.
Historia ta stanowi dobrą pozycję na grudzień, gdyż część akcji odbywa się właśnie zimową porą w zaśnieżonym Nowym Jorku (między innymi)....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cyrk Nocy - Erin Morgenstern (autorki ostatniego bestsellera - Bezgwiezdnego Morza) to klimatyczna powieść, której historia rozgrywa się w zaczarowanym cyrku u schyłku XIX wieku. Główna bohaterka - Celia, zostaje uwikłana w tajemniczą rozgrywkę mając zaledwie 6 lat... Wraz z kolejnymi rozdziałami obserwujemy jak dziewczyna dorasta, kształci się i w końcu staje do pojedynku z nieznanym jej przeciwnikiem. Oboje od dzieciństwa objęci specjalnym nauczaniem, byli przygotowywani do tego starcia, niewiedząc nawet jakie są reguły tej gry.
Mimo to, w moim odczuciu najważniejszym bohaterem tej książki jest sam Cyrk - widzimy jego powstanie, rozwój, artystów i widownię. Nie da się w jednym zdaniu opisać klimatu jaki tam panuje.
Autorka ma niesamowity dar tworzenia pięknych historii, jednakże coś tutaj poszło nie tak... Książka nie wywarła na mnie jakiś większych emocji, chociaż miała na to potencjał. A szkoda. Mimo to polecam, właśnie dla tego klimatu.
ig: @/pachnace.drukiem

Cyrk Nocy - Erin Morgenstern (autorki ostatniego bestsellera - Bezgwiezdnego Morza) to klimatyczna powieść, której historia rozgrywa się w zaczarowanym cyrku u schyłku XIX wieku. Główna bohaterka - Celia, zostaje uwikłana w tajemniczą rozgrywkę mając zaledwie 6 lat... Wraz z kolejnymi rozdziałami obserwujemy jak dziewczyna dorasta, kształci się i w końcu staje do pojedynku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkowicie nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce (a pomyśleć tylko, że postać powtora jest tak znana w naszej kulturze). Mój główny wniosek - historia jest piekielnie smutna - ale zacznijmy w skrócie od fabuły.
Można by powiedzieć, że główny bohater wiedzie całkiem udane życie. Ma kochającą rodzinę, przyjaciół, wybrankę serca, zdobywa również wykształcenie i uznanie na zagranicznych uczelniach... Jego normalne życie zostaje jednak zachwiane, kiedy popada w wir pracy nad tym co wydaje się niemożliwe. Tej samej nocy kiedy osiaga sukces, odnosi także swoją największą porażkę. A konsekwencje będą prześladować go na każdym kroku.
Muszę przyznać, że moim ulubionym fragmentem była historia potwora i jego prób życia wśród ludzi. Rozczarowaniem natomiast okazało się niedopracowane przez autorkę zakończenie. Był w nim większy potencjał!
Książka ta ma w sobie dużo tragedii i smutku oraz aurę tajemniczości i niepewności. Skłania też do refleksji i dyskusji. Pierwsze pytanie jakie mi się nasuwa po jej lekturze - kto tu tak na prawdę był potworem?
ig: @/pachnace.drukiem

Całkowicie nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce (a pomyśleć tylko, że postać powtora jest tak znana w naszej kulturze). Mój główny wniosek - historia jest piekielnie smutna - ale zacznijmy w skrócie od fabuły.
Można by powiedzieć, że główny bohater wiedzie całkiem udane życie. Ma kochającą rodzinę, przyjaciół, wybrankę serca, zdobywa również wykształcenie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szósta książka z serii o Geralcie z Rivii nie zawodzi. Wieża Jaskółki ma ciekawą narrację, przy której trzeba się trochę skupić, żeby wiedzieć w jakim momencie historii jesteśmy, ale mi się to podoba. Losy bohaterów stanowiły dla mnie ciągłą zagadkę i co rozdział nie wiedziałam, jak dalej się to potoczy. A im bliżej końca sagi, tym bardziej się boję.
Ten tom dostarcza sporo akcji i krwawych momentów...ale jedna ze scen na końcu książki! Wow! Co za sceneria, co za pomysł, co za wykonanie. Chciałabym ją zobaczyć, kiedyś w wersji filmowej.
Dodam tylko jeszcze, że bardzo doceniam kobiece postacie w serii Sapkowskiego i to jakie są powerful
ig:@/pachnace.drukiem

Szósta książka z serii o Geralcie z Rivii nie zawodzi. Wieża Jaskółki ma ciekawą narrację, przy której trzeba się trochę skupić, żeby wiedzieć w jakim momencie historii jesteśmy, ale mi się to podoba. Losy bohaterów stanowiły dla mnie ciągłą zagadkę i co rozdział nie wiedziałam, jak dalej się to potoczy. A im bliżej końca sagi, tym bardziej się boję.
Ten tom dostarcza...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dobre żony. Wydanie ilustrowane Louisa May Alcott, Frank Thayer Merrill
Ocena 7,1
Dobre żony. Wy... Louisa May Alcott, ...

Na półkach:

Po przeczytaniu "Dobrych Żon" muszę przyznać, że podobały mi się bardziej niż Małe Kobietki. Powodem na pewno był fakt, że nasze główne bohaterki już nie są dziewczynkami, a wchodzącymi w życie kobietami. Ciekawie czytało się o ich trudach dnia codziennego, nie tylko byciu dobrą żoną, ale także córką, siostrą czy młodą pracującą kobietą. Wartości książce dodają niezwykle cenne rady jakie Meg, Jo, Beth i Amy otrzymują od swoich rodziców. Ta seria ma w sobie wiele pięknych wartości i bardzo żałuję, że nie jest ona tak popularna w naszym kraju. Ponadto ta część wzruszyła mnie parokrotnie! Łzy same poleciały.
ig: @/pachnace.drukiem

Po przeczytaniu "Dobrych Żon" muszę przyznać, że podobały mi się bardziej niż Małe Kobietki. Powodem na pewno był fakt, że nasze główne bohaterki już nie są dziewczynkami, a wchodzącymi w życie kobietami. Ciekawie czytało się o ich trudach dnia codziennego, nie tylko byciu dobrą żoną, ale także córką, siostrą czy młodą pracującą kobietą. Wartości książce dodają niezwykle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jesienią 2020 roku zrobiło się o niej dość głośno za sprawą nowego wydania i filmu na Netflixie. A jeśli ktoś nie wie to pani du Maurier oryginalnie opublikowała Rebekę już w 1938 r., a dwa lata później ukazała się ekranizacja w reżyserii Alfreda Hitchcocka.
Muszę przyznać, że książka faktycznie dość długo się rozkręcała i pierwsze 200 stron nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Mimo to, czytałam to z przyjemnością, a język powieści nie sprawiał wrażenia starego. Historia stworzona przez panią du Maurier była dobrze skonstruowana, przemyślana i końcówka wbiła mnie w przysłowiowy fotel. Jestem pod wrażeniem kreacji tytułowej Rebeki, jak i reszty bohaterów (nawet tych poboczych).
Pomimo mojej sympatii do Lily James, netflixowska wersja nie oddaje według mnie tajemniczego klimatu powieści. A kilka moich ulubionych scen z książki wypada nijako i nie wywołuje takich emocji jak powinno... Warto było poczekać i najpierw zapoznać się z oryginałem. Polecam taką kolejność wszystkim zainteresowanym.
ig: @/pachnace.drukiem

Jesienią 2020 roku zrobiło się o niej dość głośno za sprawą nowego wydania i filmu na Netflixie. A jeśli ktoś nie wie to pani du Maurier oryginalnie opublikowała Rebekę już w 1938 r., a dwa lata później ukazała się ekranizacja w reżyserii Alfreda Hitchcocka.
Muszę przyznać, że książka faktycznie dość długo się rozkręcała i pierwsze 200 stron nie zrobiło na mnie wielkiego...

więcej Pokaż mimo to