rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Wielkie sekrety arcydzieł sztuki Przemysław Barszcz, Joanna Łenyk-Barszcz
Ocena 6,8
Wielkie sekret... Przemysław Barszcz,...

Na półkach: , , ,

Książka jest nierówna i skierowana do laików. Najpierw minusy, potem plusy, bo w sumie wad jest więcej.

Wady: Niektóre rozdziały są bardziej treściwe, inne mniej, jednak niemal wszystkie cierpią na obfite lanie wody. Autorzy nagminnie powtarzają po parę razy dokładnie tę samą informację czy przemyślenie, tyle że inaczej sformułowaną/e. Co z czasem staje się naprawdę irytujące.

Plus narracja generalnie prowadzona jest niestety trochę w stylu niewygórowanych programów historycznych. Łącznie z dramatyzowaniem interpretacji dzieł (każda część obrazu jest genialna, wszystkie detale - niezliczone, a możliwości interpretacyjne - nieskończone, itd.). No i nie wiem, może mam inną wrażliwość niż autorzy, ale tutaj lekko niepokojące detale są ciągle opisywane jako "sprawiające, że włos się jeży", 'ohydne", itd. A już szczytem tego typu przesady było dla mnie opisanie ataku tyciego wilka na równie tyciego człowieczka z odległego tła obrazu "Pokłon Trzech Króli" Boscha jako "krwawej miazgi".

Plusy: Można się dowiedzieć ciekawych rzeczy. Dużo więcej dowiedzą się oczywiście laicy, do których sama się zaliczam. Oczytani miłośnicy sztucy mogą być zaskoczeni chyba tylko rozdziałem o Dongui Bogam; ewentualnie może jeszcze kryształową czaszką.

Albo też, być może, zdecydowanie najlepszym rozdziałem w całej książce - tym o nietypowym projekcie witraża autorstwa Stanisława Wyspiańskiego. Szczególnej wartości dodaje mu opis pewnego niezwykłego odkrycia w katedrze na Wawelu, które to się z tym witrażem wiąże. Dla tych, którzy podobnie jak ja wcześniej o tym nie słyszeli, będzie to fascynujące.

Z innych plusów: mimo takiego sobie stylu, czyta się raczej sprawnie. Z innych minusów: często słaba jakość ilustracji (pikseloza!).

Werdykt? Książkę dostałam jako prezent i w sumie cieszę się z niego, bo bądź co bądź dowiedziałam się sporo nowych rzeczy, nawet o moich ulubionych artystach (Alfons Mucha). Ale gdybym kupiła ją za własne pieniądze, to byłabym rozczarowana.

Książka jest nierówna i skierowana do laików. Najpierw minusy, potem plusy, bo w sumie wad jest więcej.

Wady: Niektóre rozdziały są bardziej treściwe, inne mniej, jednak niemal wszystkie cierpią na obfite lanie wody. Autorzy nagminnie powtarzają po parę razy dokładnie tę samą informację czy przemyślenie, tyle że inaczej sformułowaną/e. Co z czasem staje się naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo dobry przewodnik - mały i lekki, ale pełen informacji o praktycznie każdym zabytku, a także o historii i kulturze kraju. Dodatkowo dwie mapki Aten (jedna całego miasta i druga samego centrum) są świetnie oznaczone i to właśnie z nich korzystałam przy poruszaniu się po mieście, a nie z gratisowych map hotelowych, jak robię zazwyczaj. Plus dużo szczegółowych informacji praktycznych co do komunikacji miejskiej, całkiem spory polsko-grecki słowniczek zwrotów oraz fajne zdjęcia. Jest też jedna wada (o niej zaraz), ale zalety zdecydowanie przeważają.

Ów wspomniany minus to różowe okulary, przez które autorka ogląda stolicę Grecji. Niestety nie podzielam jej opinii o dużym bezpieczeństwie czy wyjątkowym uroku miasta (przygotujcie się np. na ogromną ilość brzydkich graffiti na każdym kroku, wielu bezdomnych i kieszonkowców). Nie zrozumcie mnie źle, pobyt uważam za udany i czasem trochę tęskno mi do Aten... ale no właśnie tylko trochę, głównie ze względu na zabytki. Jednak kto wie, może wam spodoba się tam bardziej.

Bardzo dobry przewodnik - mały i lekki, ale pełen informacji o praktycznie każdym zabytku, a także o historii i kulturze kraju. Dodatkowo dwie mapki Aten (jedna całego miasta i druga samego centrum) są świetnie oznaczone i to właśnie z nich korzystałam przy poruszaniu się po mieście, a nie z gratisowych map hotelowych, jak robię zazwyczaj. Plus dużo szczegółowych informacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo treściwy i dokładny przewodnik, opisujący nie tylko centrum Wilna, ale i różne dalsze dzielnice, a także okolice miasta. Rozdziały podzielone wg części miasta opisują wiele zabytków, kościółów i pomników, a w 99% opisy te zaopatrzone są w zdjęcie omawianego obiektu. Dodatkowo każdy rozdział poprzedza szczegółowa mapa danej dzielnicy, więc z tym przewodnikiem ciężko cokolwiek ominąć.

Mamy nawet osobny rozdział o dzielnicy cmentarnej i plan cmentarza na Rossie, wraz ze zdjęciami nagrobków najwybitniejszych osób, co bardzo ułatwiło mi jego zwiedzanie. Poza tym jest też ciekawy wstęp z informacjami historycznymi i kulturalnymi; tego typu ciekawostki (np. legendy czy polskie akcenty) przewijają się zresztą również na dalszych stronach w dodatkowych ramkach.

Jedynymi mankamentami mogą być dość spore rozmiary jak na przewodnik turystyczny (co jest minusem tylko jeśli chcemy nosić książkę przy sobie podczas wycieczki) oraz bardzo szczątkowy słowniczek polsko-litewski, i to bez zapisu wymowy. Ale to w sumie drobiazgi, a książka naprawdę dużo dodała do mojego wyjazdu. Polecam.

Bardzo treściwy i dokładny przewodnik, opisujący nie tylko centrum Wilna, ale i różne dalsze dzielnice, a także okolice miasta. Rozdziały podzielone wg części miasta opisują wiele zabytków, kościółów i pomników, a w 99% opisy te zaopatrzone są w zdjęcie omawianego obiektu. Dodatkowo każdy rozdział poprzedza szczegółowa mapa danej dzielnicy, więc z tym przewodnikiem ciężko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Zmusiłam się do dotrwania do 130 strony, po czym poddałam się ostatecznie po tych 10 rozdziałach. Nikt z trójki głównych bohaterów nie jest interesujący, fabuła też nieciekawa, a najgorsze, że akcja wlecze się zdecydowanie za powoli. A już najbardziej wlecze się w rozdziałach z Marią, czyli najnudniejszą główną bohaterką - mamy na przykład cały rozdział o tym, jak to Maria sprzedaje wodę, posuwający jej historię tylko o małą odrobinę na sam koniec... No fascynujące.

Do tego styl autora czy sposób budowania świata przedstawionego w niczym nie wynagradza tych podstawowych braków. A sama wizja upadającego świata - czy raczej jego części - zresztą również nie jest zbyt oryginalna. Plus fragmenty poświęcone rozważaniom nad ludzkimi zachowaniami (czasem w narracji, a czasem wepchnięte w nienaturalny sposób w dialogi) to nudne, wytarte oczywistości. Jak dla mnie nie warto.

Zmusiłam się do dotrwania do 130 strony, po czym poddałam się ostatecznie po tych 10 rozdziałach. Nikt z trójki głównych bohaterów nie jest interesujący, fabuła też nieciekawa, a najgorsze, że akcja wlecze się zdecydowanie za powoli. A już najbardziej wlecze się w rozdziałach z Marią, czyli najnudniejszą główną bohaterką - mamy na przykład cały rozdział o tym, jak to Maria...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W skrócie - to nierówna książka, ale warta przeczytania, jeśli lubicie tego typu literaturę.

Na początku "Ćpun" mnie wciągnął, bo narracja pierwszoosobowa z perspektywy różnych bohaterów jest ciekawym zabiegiem, który pozwala lepiej zarysować ich charaktery oraz przekonania (a i trzeba przyznać, że właśnie te przekonania, nieraz tak od siebie odmienne, przedstawiane są w przekonujący sposób). Niestety, w Bristolu napięcie jakoś siada, postacie krzątają się w nowym miejscu zamieszkania i długo nie robią nic specjalnie interesującego. Prawie połowa książki, a tu nikt nawet jeszcze ćpać nie zaczął. Byłam wynudzona tą częścią.

Potem, gdy w końcu pojawia się heroina, jest dużo lepiej. Im dalej, tym człowiek coraz bardziej nie może się oderwać, prawie do samego końca. No właśnie, prawie - bo jakieś ostatnie parę rozdziałów znowu mnie męczyło, może dlatego że sprawy potoczyły się, koniec końców, jednak trochę za sielankowo (biorąc pod uwagę zwłaszcza to, jak mocno był dotąd uzależniony Smółka). Nawet tak ekstremalna narkomanka jak Lily dostaje, zważywszy na okoliczności, swego rodzaju happy end. Mimo to czytało się szybko, a historia potrafiła wywołać emocje (np. opis śmierci znajomej pary ćpunów - tylko no właśnie, byłby dużo bardziej poruszający, jeśli znalibyśmy te postaci wcześniej, zamiast dodania ich historii tylko jako elementu tła, przez krótki retrospektywny opis).

Główni bohaterowie zasługują na osobny akapit, bo to oni najmocniej ciągną ocenę w dół. Smółce nie sposób nie współczuć, ale jednocześnie jego totalna bezwolność i uległość, zwłaszcza wobec Gemmy, potrafi być irytująca już nawet na początku. Dodatkowo jest kreowany na taką właśnie delikatną ofiarę, której mamy żałować, a jednak ciężko nie zgodzić się z Vonny i Richardem, gdy mówią mu, że jego chęć sprowadzenia Gemmy do Bristolu jest bardzo samolubna. On niby to rozumie i niby coś tam jej potem mówi, że powinna wracać, ale to trwa może sekundę, bo tak naprawdę wcale tego nie chce. A sama Gemma...

Co tu dużo pisać, Gemma to podły i niewdzięczny bachor, jakich mało. Przez większość czasu nie da się jej lubić. Ucieka z domu ze skrajnie idiotycznych powodów (czego nawiasem mówiąc nie kupuję jako czytelnik, bardzo to sztuczne), a potem traktuje zarówno rodziców (w rozmowie przez telefon), jak i Smółkę jak ostatnia... psia matka, że tak to ujmę. Ale! Na szczęście nie jest tak bezustannie.

No właśnie, z biegiem czasu z niedowierzaniem stwierdziłam, że role się odwróciły - po tym, gdy oboje wdepnęli już głęboko w heroinowe bagno, to Gemmie mimo wszystko kibicowałam, a Smółki nie znosiłam. Bo ten delikatny chłopak nagle stał się kłamcą, któremu na niczym oprócz nałogu nie zależało, podczas gdy jego dziewczyna jako jedyna z całej grupki bohaterów autentycznie starała się wyjść z tego wszystkiego. Pewnie, to, że ona i jej chłopak w ogóle się stoczyli, to była w największej części jej wina... ale w końcu zyskała samoświadomość i prawdziwą siłę woli, podczas gdy tego zabrakło wszystkim innym.

Czyli - wymienił stryjek siekierkę na kijek, jeśli chodzi o naszą dwójkę głównych bohaterów. Można oczywiście to uznać za przemianę psychologiczną i w sumie dobrze ona wypada u Gemmy, ale przy Smółce ten przeskok w zachowaniu jest tak szybki, że nie ma czego obserwować. A, i jeszcze wkurzało mnie niemiłosiernie, że ani Vonny, ani - zwłaszcza - Richard nie czuli się częściowo odpowiedzialni za los tych dwojga, choć w końcu to oni pozwolili im zamieszkać z osobami, o któych wiedzieli, że to narkomani.

Mimo tych wad, historia zostaje w głowie, a lektura jest bezbolesna. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję.

W skrócie - to nierówna książka, ale warta przeczytania, jeśli lubicie tego typu literaturę.

Na początku "Ćpun" mnie wciągnął, bo narracja pierwszoosobowa z perspektywy różnych bohaterów jest ciekawym zabiegiem, który pozwala lepiej zarysować ich charaktery oraz przekonania (a i trzeba przyznać, że właśnie te przekonania, nieraz tak od siebie odmienne, przedstawiane są w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Sięgnęłam po tę książkę z nadzieją, że pomoże mi ona w dogłębnym zrozumieniu przebiegu i - w szczególności- przyczyn wojny w Kosowie. Niestety była ona płonna. Reportaż zaczyna się niejako "in media res" - w środku konfliktu, bez zagłębiania się w wydarzenia poprzedzające przeżycia autora. Co prawda mamy potem trochę wyjaśnień, ale nie cofają się one dostatecznie daleko w przeszłość.

Drugą sprawą jest to, że choć mamy tu historie i opinie konkretnych Serbów, które pomagają zrozumieć ich punkt widzenia, to nie poświęca się tu w równej mierze miejsca na opowieści o konkretnych Kosowianach. Do tego autor bardzo szczegółowo opisuje strategie NATO i sił angielskich (z wyraźnym pro-brytyjskim wydźwiękiem), w tym ich ćwiczenia, co jest zwyczajnie męczące i nie wnosi na tyle dużo do zrozumienia sytuacji, by poświęcać temu tyle czasu.

No, ale ostatecznie autor opisuje po prostu to, co widział z bliska. Jest to więc może bardziej wina mylnego tytułu książki - nie jest to historia wojny jako całości, tylko po prostu reportaż Tima Marshalla dotyczący tego, co sam przeżył i co zostało mu opowiedziane.

Dla mnie było to rozczarowanie, zwłaszcza że styl pisania autora nie jest wybitny, a wplatany niekiedy humor - wymuszony. Dlatego też nie dobrnęłam do końca publikacji (choć samo posłowie przeczytałam). Dalej muszę szukać dobrej książki o całościowej historii tego konfliktu.

Sięgnęłam po tę książkę z nadzieją, że pomoże mi ona w dogłębnym zrozumieniu przebiegu i - w szczególności- przyczyn wojny w Kosowie. Niestety była ona płonna. Reportaż zaczyna się niejako "in media res" - w środku konfliktu, bez zagłębiania się w wydarzenia poprzedzające przeżycia autora. Co prawda mamy potem trochę wyjaśnień, ale nie cofają się one dostatecznie daleko w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomysł na kryminalną zagadkę to największa zaleta tej książki, bo był wystarczająca intrygujący, bym zmusiła się do jej dokończenia. A czemu "zmusiła"?

Po pierwsze - bo książka jest NIEMOŻEBNIE przeciągana, jak chyba żadna inna, którą zdarzyło mi się czytać. Wszystkie czynności bohaterów są opisywane krok po kroku, choć większość nie ma żadnego znaczenia i nie dodaje klimatu czy głębi psychologicznej. Przykład: kiedy policjant musi gdzieś dojechać, autorka dosłownie opisuje jego postój na przekąskę i co konkretnie zamówił, choć w tym miejscu akcja powinna być przecież wartka, bo coś się dzieje w śledztwie. Śmiałabym się nad tym, gdyby nie było to takie irytujące. Albo wieczne zagłębianie się w to, jak główna bohaterka krząta się rano z kąta w kąt i jak robi sobie śniadanie... W dramacie czy romansie, czy jakimkolwiek innym gatunku można by to jakoś zdzierżyć, ale nie w kryminale, gdzie liczy się napięcie! A tu ono właśnie kompletnie siada już na początku, i nawet w finale jest jakieś miałkie.

Po drugie - to lanie wody jest napisane bardzo sztucznie. Dialogi są straszliwie wręcz nierealistyczne... Kto tak ze sobą rozmawia?! Zwłaszcza dorośli ludzie. Nie ma tu wymówki, że może to zły styl tłumacza, bo to polska autorka. A oprócz samego stylu wypowiedzi, to jest jeszcze ich treść, a mianowicie fakt, że wielu bohaterów nagle postanawia dosłownie ni z tego, ni z owego zwierzać się głównej bohaterce, albo napomknąć w ABSOLUTNIE nienaturalny sposób o czymś, co miało chyba stanowić wg autorki delikatne wskazówki co do rozwiązania zagadki, ale w praktyce są one "wplątane" z wdzięcznością słonia w składzie porcelany i od razu biją po oczach. Przez co łatwo domyśleć się zakończenia. Już pomijam fakt, że kompletnie niezrozumiałym jest, czemu Maria po usłyszeniu takich dziwnych wtrąceń nie tylko nie pyta, o co dokładnie chodzi, ale nawet nie zastanawia się nad tym. No, ale jak mówiłam, naturalnie przeprowadzonej rozmowy tu nie uświadczysz. Ludzie mówią coś głównej bohaterce (która przecież nie uchodzi za kogoś ciepłego i komu ludzie naturalnie się zwierzają!), a nie np. policji, bo po prostu gdyby nie to, rola Marii byłaby mocno ograniczona, a nie może być, bo jest główną bohaterką...

Po trzecie - psychologia. Depresja i trauma Marii jest na początku realistycznie oddana, co tym bardziej denerwuje, gdy nagle i bez żadnej stopniowej pracy przełamuje swoje największe lęki, bo - znowu - tego wymaga fabuła, żeby nasza bohaterka mogła w końcu popchnąć do przodu śledztwo... Mały spoiler: chodzi mi o to, że w pewnej części książki Maria w jednej chwili dalej nie może pójść do lasu (bo bała się tego przez lata), ale już w następnej nagle nie tylko idzie w jego pobliże, ale OD RAZU zagłębia się w jego sam środek, bo stwierdziła, że musi. No... nie.

Po czwarte - niesympatyczni i nierealistyczni bohaterowie. Główna bohaterka ma depresję i wiadomo, że będzie przez to raczej nijaka, no bo tak to niestety działa gdy chce się realistycznie oddać ten stan, ale w takim wypadku główny policjant powinien przejąć rolę bohatera, którego śledzi się z jakąś tam przyjemnością. Ale nie, to jest kompletny buc. Do tego najlepsza przyjaciółka Marii jest napisana w tak pretensjonalny i sztuczny sposób, że żenada mnie ogarniała. Poprzednia dwójka była niesympatyczna, ale chociaż byli to ludzie, którzy mogliby istnieć naprawdę. A Alicja jest... ech, no po prostu grafomania bije z jej wypowiedzi i zachowań. A ta trójka jest właśnie najważniejsza w powieści.

W skrócie - nie polecam i nic innego już tej autorki nie przeczytam. Te dwie gwiazdki to za dobry pomysł.

Pomysł na kryminalną zagadkę to największa zaleta tej książki, bo był wystarczająca intrygujący, bym zmusiła się do jej dokończenia. A czemu "zmusiła"?

Po pierwsze - bo książka jest NIEMOŻEBNIE przeciągana, jak chyba żadna inna, którą zdarzyło mi się czytać. Wszystkie czynności bohaterów są opisywane krok po kroku, choć większość nie ma żadnego znaczenia i nie dodaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Średni ten zbiorek, a raczej, w moim wydaniu, połowa zbiorku - "Marzenia i Koszmary II". Najlepsze było bez dwóch zdań opowiadanie o Sherlocku Holmesie i Watsonie, napisane w bardzo klimatyczny sposób; bardzo je polecam fanom tego duetu bohaterów. No ale właśnie: sporo tu opowieści spoza gatunku horroru, jak kryminały i obyczajówki, a te historie grozy, które są, nie są jakoś specjalnie udane. Czyta się całkiem dobrze - po prostu poprawna, rzemieślnicza robota.

Jednak może pierwsza połowa zbiorku jest lepsza, wypowiadam się tylko o tej drugiej. Opowiadania o bejsbolu pominęłam, bo jestem kompletnie zielona w temacie.

Średni ten zbiorek, a raczej, w moim wydaniu, połowa zbiorku - "Marzenia i Koszmary II". Najlepsze było bez dwóch zdań opowiadanie o Sherlocku Holmesie i Watsonie, napisane w bardzo klimatyczny sposób; bardzo je polecam fanom tego duetu bohaterów. No ale właśnie: sporo tu opowieści spoza gatunku horroru, jak kryminały i obyczajówki, a te historie grozy, które są, nie są...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Przewodnik po historii Polski Łukasz Kamiński (historyk), Maciej Korkuć
Ocena 7,8
Przewodnik po ... Łukasz Kamiński (hi...

Na półkach: , , ,

Krótka, ale treściwa książka, której celem jest przybliżenie historii Polski w zarysach i zainteresowania tym czytelnika do sięgnięcia następnie po obszerniejsze publikacje. I z tego zadania wywiązuje się dobrze. Oprócz samego tekstu uwagę zwracają na pewno ciekawe ilustracje i zdjęcia.

Krótka, ale treściwa książka, której celem jest przybliżenie historii Polski w zarysach i zainteresowania tym czytelnika do sięgnięcia następnie po obszerniejsze publikacje. I z tego zadania wywiązuje się dobrze. Oprócz samego tekstu uwagę zwracają na pewno ciekawe ilustracje i zdjęcia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka lekko napisana, ale strasznie powierzchowna i pełna powtarzanych w kółko myśli (że o irytujących a wszechobecnych odniesieniach do filmu "Między słowami" nie wspomnę). Nie ma tu też praktycznie nic nowego dla kogoś, kto interesuje się Japonią już trochę dłużej. A wstęp obiecywał nam przecież dogłębną analizę japońskiej duszy... cóż, obiecanki-cacanki.

Pozycja dobra tylko na sam początek, dla kogoś, kto nigdy nie czytał nic o Japonii.

Książka lekko napisana, ale strasznie powierzchowna i pełna powtarzanych w kółko myśli (że o irytujących a wszechobecnych odniesieniach do filmu "Między słowami" nie wspomnę). Nie ma tu też praktycznie nic nowego dla kogoś, kto interesuje się Japonią już trochę dłużej. A wstęp obiecywał nam przecież dogłębną analizę japońskiej duszy... cóż, obiecanki-cacanki.

Pozycja dobra...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo zgrabnie i lekko napisana książka, która zarówno bawi, jak i wzrusza. Postacie są nakreślone w przekonujący sposób, tak samo jak narracja młodego bohatera, choć nie zabraknie też pewnej dozy baśniowości (dostarczanej dzięki opowieściom wujka Salima).

Z pewnością warto przeczytać dla poznania realiów Syrii z lat dzieciństwa autora. Szkoda mi tylko trochę urwanego zakończenia, nawet jak na konwencję pamiętnika.

Bardzo zgrabnie i lekko napisana książka, która zarówno bawi, jak i wzrusza. Postacie są nakreślone w przekonujący sposób, tak samo jak narracja młodego bohatera, choć nie zabraknie też pewnej dozy baśniowości (dostarczanej dzięki opowieściom wujka Salima).

Z pewnością warto przeczytać dla poznania realiów Syrii z lat dzieciństwa autora. Szkoda mi tylko trochę urwanego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Początki innego świata Kazuhiro Hara, Mamare Touno
Ocena 6,9
Początki inneg... Kazuhiro Hara, Mama...

Na półkach: , , ,

Niby czytało mi się przyjemnie, ale akcja toczy się jednak nieco za powoli, a autor za często powtarza te same opisy. Bardzo dobra redakcja i tłumaczenie (nie podobały mi się tylko pojedyncze wyrażenia w niektórych dialogach), biorąc pod uwagę, jak strasznie nieformalnie napisane są light novelki w oryginale. Gorzej, że humor jest bardzo, no, w stylu anime, np. obrażona postać kobieca, dotąd pisana normalnie, nagle uderzająca postać męską. Mnie takie nagłe kreskówkowe zagrania wytrącały z "wczówki".

W skrócie: fajne i ładnie wydane (ten zapach papieru - mój ulubiony!) czytadło, ale też nic specjalnego. Raczej nie sięgnę po dalsze części.

Niby czytało mi się przyjemnie, ale akcja toczy się jednak nieco za powoli, a autor za często powtarza te same opisy. Bardzo dobra redakcja i tłumaczenie (nie podobały mi się tylko pojedyncze wyrażenia w niektórych dialogach), biorąc pod uwagę, jak strasznie nieformalnie napisane są light novelki w oryginale. Gorzej, że humor jest bardzo, no, w stylu anime, np. obrażona...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Afrykańska mozaika Tadeusz Bronikowski, Marek Pasiuk, Wanda Pasiuk-Bronikowska
Ocena 6,5
Afrykańska moz... Tadeusz Bronikowski...

Na półkach: , , , ,

Krótka, ale bardzo treściwa książka zbierająca wspomnienia polskiego misjonarza z wieloletniej pracy w Zairze/Demokratycznej Republice Konga. Publikacji tej przydałaby się zdecydowanie lepsza korekta & redakcja, jednak autor pisze w tak ciekawy i obrazowy sposób (a w trzecim rozdziale wręcz w sposób literacki), że lektura była przyjemna mimo tej jednej wady. Interesujące są też liczne zdjęcia ilustrujące relację; szczególnie cenna dla śledzenia opowieści była mapa opisywanego regionu.

Polecam zainteresowanym zarówno działalnością misyjną, jak też samą DRK i centralną Afryką w ogóle (ksiądz Pasiuk posługiwał w rejonie graniczącym z Rwandą i Ugandą).

Krótka, ale bardzo treściwa książka zbierająca wspomnienia polskiego misjonarza z wieloletniej pracy w Zairze/Demokratycznej Republice Konga. Publikacji tej przydałaby się zdecydowanie lepsza korekta & redakcja, jednak autor pisze w tak ciekawy i obrazowy sposób (a w trzecim rozdziale wręcz w sposób literacki), że lektura była przyjemna mimo tej jednej wady. Interesujące są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura tego zbioru reportaży (skupiających się na sytuacji politycznej, kulturze i historii danych krajów) otwiera oczy nie tylko na złożoność problemów poszczególnych państw Afryki, lecz również na duże wady sposobów, w jakie inne kontynenty starają się jej pomóc. Są to teksty bardzo dobrze napisane i przenikliwe, choć często także niesamowicie depresyjne - zwłaszcza gdy czytamy o bezsilności przeciętnych mieszkańców Czarnego Lądu, a tak naprawdę również i naszej, jeśli chodzi o możliwości prawdziwie produktywnej pomocy. Mimo to - a może właśnie dlatego - polecam lekturę, naprawia ona zdecydowanie perspektywę, w jakiej patrzymy na nasze własne życie.

Lektura tego zbioru reportaży (skupiających się na sytuacji politycznej, kulturze i historii danych krajów) otwiera oczy nie tylko na złożoność problemów poszczególnych państw Afryki, lecz również na duże wady sposobów, w jakie inne kontynenty starają się jej pomóc. Są to teksty bardzo dobrze napisane i przenikliwe, choć często także niesamowicie depresyjne - zwłaszcza gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka pełna głębokich i jakże trafnych refleksji nad historią, życiem ludzkim i powiązaniem tych naszych doczesnych rzeczywistości z Bożym wymiarem Stworzenia. Mamy tu też całkiem spory nacisk na dzieje Polski w odniesieniu do dziejów świata, zatem dla nas, Polaków, są to teksty szczególnie ciekawe. Polecam!

Książka pełna głębokich i jakże trafnych refleksji nad historią, życiem ludzkim i powiązaniem tych naszych doczesnych rzeczywistości z Bożym wymiarem Stworzenia. Mamy tu też całkiem spory nacisk na dzieje Polski w odniesieniu do dziejów świata, zatem dla nas, Polaków, są to teksty szczególnie ciekawe. Polecam!

Pokaż mimo to

Okładka książki Tchnienie grozy Cynthia Asquith, Algernon Blackwood, Richard Connell, Roald Dahl, Edmond Hamilton, Shirley Jackson, John Metcalfe, Harry Pain, Saki, Dorothy L. Sayers, Louis Clyde Stoumen
Ocena 6,9
Tchnienie grozy Cynthia Asquith, Al...

Na półkach: , ,

Krótki, lecz warty uwagi zbiorek opowieści z dreszczykiem od klasycznych autorów. Opowiadania są różnorodne i w większośći bardzo interesujące. Najlepszymi z nich są bez dwóch zdań te najbardziej znane, czyli "Loteria" Shirley Jackson oraz "Najniebezpieczniejsza gra" Richarda Connella. Oba szokujące, choć ich wstrząsające elementy są dawkowane w tak odmienny przez autorów sposób. Już ze względu na te dwa teksty polecam tę antologię, choć przecież reszta tekstów też jest niczego sobie.

Nie ma tu w zasadzie złych historii, w najgorszym wypadku współczesny czytelnik może uznać niektóre za przeciętne. Mnie wszystkie się podobały i trzymały w mniejszym lub większym napięciu. Zwłaszcza "Podejrzenie", choć w sumie niezbyt oryginalne, to jednak przez wolne tempo rozwijania fabuły wierciło mi cały czas dziurę w brzuchu - w pozytywnym sensie. Znajdziemy w "Tchnieniu grozy" także teksty z elementami mystery, napawające nas narastającym niepokojem ("Wyznanie", "Płowy pies"). Jeszcze inne zaś są bardziej... humorystyczne. Które? To musicie już odkryć sami. :)

Krótki, lecz warty uwagi zbiorek opowieści z dreszczykiem od klasycznych autorów. Opowiadania są różnorodne i w większośći bardzo interesujące. Najlepszymi z nich są bez dwóch zdań te najbardziej znane, czyli "Loteria" Shirley Jackson oraz "Najniebezpieczniejsza gra" Richarda Connella. Oba szokujące, choć ich wstrząsające elementy są dawkowane w tak odmienny przez autorów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ach, Brian W. Aldiss... Pisarz z dużym talentem do budowania intrygujących światów i jeszcze większym antytalentem do kreacji postaci. Takie były moje wrażenia z "Cieplarni", którą przez wybitnie wręcz nieciekawych protagonistów rzuciłam w kąt w połowie. Mimo to dałam mu drugą szansę w nieco niechronologicznym porządku, bo "Non stop" to przecież powieściowy debiut Aldissa. O dziwo, jest według mnie dużo lepszy od wspomnianej "Cieplarni".

Główny bohater "Non stop" również tu jest papierowy i STRASZLIWIE nudny, ale na szczęście niektóre ważne postacie poboczne prezentują wyraźne charaktery. Ba, wśród nich są i takie, które oprócz posiadania jakiegoś głębszego rysu są do tego nawet dość (ale tylko dość) interesujące. Niestety ci bohaterowie, po których spodziewałam się najciekawszych wątków, zostali szyko zmarnowani ("najlepszy" pod tym względem jest Wantage, po którego jak dla mnie przedwczesnej śmierci dostajemy od innej postaci szybki monolog na temat jego psychologii i przeszłości - tak śmiesznego wręcz odwrócenia zasady "show, don't tell" to ja już dawno nie czytałam).

Gregg natomiast mógłby spokojnie być głównym bohaterem, bo jego biografia jest dużo ciekawsza od tej protagonisty, a co ważniejsze śledzenie fabuły z jego perspektywy byłoby naturalniejsze (duże spoilery w tym nawiasie! Porównajcie sami: Gregg odkrywający na początku, że jest potomkiem kapitana statku, co daje mu logiczny powód do ucieczki z domu w głąb tegoż statku i zebrania wokół siebie armii różnorakich postaci, versus to, co dostaliśmy - czyli Roy, który ucieka w głąb statku, bo brak mu chyba sensu życia, ale w sumie to sam nie wie czemu to zrobił, a potem nagle przez rozmowę z odnalezionym w dziczy bratem Greggiem odkrywa, że oboje są potomkami kapitana statku. Moje wrażenie to było głównie OCH, CO ZA PRZYPADEK! Nasz główny bohater to potomek kapitana? Na szczęście zdecydował się ot, tak sobie, biegać po statku, żeby móc to odkryć, CO ZA PRZYPADEK)

Zamiast tych postaci zostajemy z bezpłciowym maczo (tak, jakimś cudem jest to możliwe) Royem, a później też z jego ukochaną Vyann. Vyann jest zresztą jedną z największych wad tej powieści, bo ta jedyna ważna w książce postać kobieca zaczyna naprawdę obiecująco, by super szybko zjechać do roli kobitki, której pożąda Roy. Następnie totalnie bez powodu ona też się w nim zakochuje i zmienia charakter o niemal 180 stopni. A do tego narracja CZĘSTO raczy nas opisami w stylu "było tam gorąco. Roy spojrzał na przyklejoną do biustu Vyann koszulę. Jej piersi były dla niego najsłodszymi owocami" (pff, jakie to oryginalne) lub "do pokoju weszła Vyann, wyglądała świeżo i ładnie" (cytat dosłowny, co za drewniane wtrącenie). Już pół biedy, jakby to był tylko taki głupkowaty styl obowiązujący opisy wszystkich bohaterów. Ale nie - nigdy nie dostajemy tekstów a la "facet X zgiął swe muskularne ramiona" czy "włosy gościa Y błyszczały niesamowicie". Dotyczy to tylko naszej jedynej żeńskiej bohaterki i zwyczajnie żenada ogarnia, jak się to czyta.

Ok, przejdźmy w końcu do tego, co w "Non stop" najlepsze - kreacji świata. Odkrywanie budowy statku i jego kolejnych tajemnic jest intrygujące nawet mimo tego, że opisy pomieszczeń są zaskakująco nieobrazowe. Może i ostatecznie nie ma tu nic wybitnego, jednak uniwersum jest zgrabne i żywe. Podobała mi się zwłaszcza religia na kanwie tekstów Freuda o świadomości - ciekawy pomysł, który (w przeciwieństwie do postaci) został też odpowiednio rozwinięty. Akcja czasem się wlecze, w związku z czym sporo czasu zajęło mi doczytanie tej historii do końca, ale ostatecznie CHCIAŁAM ją doczytać. Właśnie ze względu na intrygujący świat stworzony. Choć muszę dodać, że spójność tegoż świata zepsuło mi mocno bezsensowne wprowadzenie myślących szczurów (?!) i ich telepatycznych zwierzęcych niewolników (?!?!). Tak... Dobrze przeczytaliście. Zabiło to moje zawieszenie niewiary, bo oprócz nich nic równie wariackiego w tej książcę nie ma.

Koniec końców nie byłam oczarowana, ale nie żałuję też jakoś mocno lektury. No, może trochę, bo ci Roy i Vyann to ech, szkoda gadać. W zasadzie to nie polecam. Może tylko wielkim fanom tego typu zamkniętych światów.

Ach, Brian W. Aldiss... Pisarz z dużym talentem do budowania intrygujących światów i jeszcze większym antytalentem do kreacji postaci. Takie były moje wrażenia z "Cieplarni", którą przez wybitnie wręcz nieciekawych protagonistów rzuciłam w kąt w połowie. Mimo to dałam mu drugą szansę w nieco niechronologicznym porządku, bo "Non stop" to przecież powieściowy debiut Aldissa....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zdecydowanie najlepszy zbiór opowiadań tego autora, po jaki sięgnęłam, ponieważ - w odróżnieniu od innych - ten nie zmęczył mnie i w związku z tym doczytałam go do końca. Co tylko utwierdza mnie w moim wcześniejszym odczuciu, że wczesny King to najlepszy King.

Opowiadania mają różnorodne konwencje: zaczynamy od historii lovecraftowskiej zarówno przez tematykę, jak i formę; potem mamy pulpę, thrillery, a nawet opowiadania obyczajowe (trochę paradoksalnie wywołujące zresztą największe emocje). Same motywy, którymi straszy nas pisarz, są czasem mocno klasyczne, a czasem naprawdę bardzo oryginalne. Do wyboru, do koloru! Styl pisania jest jak zwykle gładki i przyjemny - czytelnik łatwo się wczytuje w każdą historię. Tylko że, no właśnie... choć w krótkiej formie ważne jest, jak się zacznie, to równie znaczące jest przecież to, jak się skończy.

Tu dochodzimy do mojego głównego problemu ze zbiorkiem. W pełnoprawnych powieściach King, jak wiadomo, uwielbia "budować tło" jak powiedzą jego najwięksi fani, a ja powiem "lać wodę". W opowiadaniach ma on jednak czasem problem odwrotny - kończą się one dość często po prostu za wcześnie. Ale to jeszcze da się przeżyć, najgorsze, że te nagłe zakończenia są niemal zawsze zwyczajnie nie wiadomo skąd wzięte (historia nagle ma nowy wątek), a przez to rozczarowujące. Boli to tym bardziej, że najmocniej widoczne jest przy według mnie jednych z najlepszych historii w tomiku, czyli "Czasami wracają" (z której spokojnie można było zrobić powieść) oraz "Wiem, czego ci potrzeba".

Inną wadą może być to, że niektóre z tych oryginalniejszych pomysłów autora są naprawdę... no, tak oryginalne, że aż bzdurne. Ale co kto lubi, w imię pulpy można przecież dużo przyjąć na klatę. Tylko "Kosiarz trawy" przebrał dla mnie miarę i był jedynym opowiadaniem, które zupełnie mi się nie podobało.

No właśnie, chyba sporo ponarzekałam, ale ogólnie to przy wszystkich innych historiach miło pozabijałam sobie czas. Także zbiór z czystym sumieniem w takich celach polecam.

Jeśli chcecie przeczytać tylko najwartościowszą rzecz z tej książki zamiast fundować sobie relaks przy jakości różnorakiej, to kieruję was do opowiadania "Jestem bramą" - świetny pomysł, dość nietypowy bohater, trzymająca w napięciu historia i NIESPAPRANE ZAKOŃCZENIE. Gdyby wszystkie opowieści były na takim poziomie, to dodałabym tę książkę do ulubionych raz-dwa. Ach, no i nie zapominajmy o "Ostatnim szczeblu w drabinie", który również na pewno ze mną zostanie.

PS. Nie mam pojęcia, czemu tłumacz przełożył (a redaktor - nie skorygował) dwukrotnie wymieniony w opowiadaniach tytuł filmu "Night of the living dead" na "Noc żywej śmierci". Nie ma to sensu ani pod względem językowym, ani kulturowym (oficjalny polski tytuł to przecież "Noc żywych trupów"), a w książce z gatunku horror jest strasznie rażące. Tłumaczenie Boogeymana na Czarny Lud też jest dziwaczne (skąd ta liczba mnoga...? Z jednego potwora w szafie zrobił się cały lud), ale przynajmniej dużo bardziej niepokojące niż oryginalnie użyte słowo.

Zdecydowanie najlepszy zbiór opowiadań tego autora, po jaki sięgnęłam, ponieważ - w odróżnieniu od innych - ten nie zmęczył mnie i w związku z tym doczytałam go do końca. Co tylko utwierdza mnie w moim wcześniejszym odczuciu, że wczesny King to najlepszy King.

Opowiadania mają różnorodne konwencje: zaczynamy od historii lovecraftowskiej zarówno przez tematykę, jak i formę;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opinia dotyczy obu części "Opowieści fantastycznych", jako że w serwisie tom 1 i tom 2 figurują jako odmienne wydania tej samej książki ("Opowieści..." w wersji jednotomowej to wydanie główne). Pozycja ta, oprócz opowiadań, zawiera także dwie słynne krótsze powieści autora - "Niewidzialnego człowieka" oraz "Wehikuł czasu". Pomijam je w mojej opinii, ponieważ wypowiedziałam się już na ich temat przy ich samodzielnych wydaniach.

Wells jest równie świetny w formie krótkiej, co w długiej. Opowiadania są utrzymane w naprawdę wielu różnych nastrojach - od humorystycznych, poprzez melancholijne a na niepokojących, czy wręcz przerażających, kończąc. Czego my tu nie mamy? Ludzie latający na różne sposoby, magiczne przedmioty, odcięte od świata krainy, niezwykłe zwierzęta, paranormalne zjawiska natury wszelakiej, kontakt z kosmitami czy wreszcie nawet apokalipsa! Wells zdaje się wyczerpywać arsenał motywów fantastyki naukowej już na samym początku jej istnienia jako odrębnego gatunku literackiego.

Opowiadania bronią się nie tylko samymi pomysłami, ale też - jak przywykliśmy u tego autora - bohaterami owych historii. Są to postacie od razu budzące naszą sympatię, którym nie sposób nie współczuć czy też ich nie dopingować. Ich charaktery są nakreślone prosto, lecz z dużą naturalnością. Ponadto opowiadania zawsze biorą sobie za główny cel nie tylko opis fantastycznych zdarzeń, lecz także analizę ich wpływu na kondycję przeżywających je ludzi. Mają one zatem też ciekawy aspekt psychologiczny.

Także sam styl pisania jest wciągający, i to już od pierwszych zdań. Wells doskonale wiedział bowiem, że w przypadku krótkiej formy nie ma zmiłuj: czytelnik musi zostać zainteresowany już na samiutkim początku.

Polecam!

Opinia dotyczy obu części "Opowieści fantastycznych", jako że w serwisie tom 1 i tom 2 figurują jako odmienne wydania tej samej książki ("Opowieści..." w wersji jednotomowej to wydanie główne). Pozycja ta, oprócz opowiadań, zawiera także dwie słynne krótsze powieści autora - "Niewidzialnego człowieka" oraz "Wehikuł czasu". Pomijam je w mojej opinii, ponieważ wypowiedziałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z jednej strony czytało mi się "Dziewczynę z pociągu" lekko i szybko, więc jeśli patrzeć tylko pod tym względem, to jest to dobry zapychacz czasu. Zawiązanie fabuły jest interesujące i człowiek (jak się okazuje, jak głupi) zastanawia się, co ciekawego autorka zaserwuje nam w rozwinięciu i zwłaszcza w zakończeniu.

Problem jest taki, że nic nie zaserwuje, tzn. (uwaga, spoilery w pewnym sensie) zwyczajnie nas oszuka. Rozwiązanie zagadki jest tam, gdzie narracja jednej z bohaterek, opisujących nam swe życie dotąd bardzo regularnie, nagle na kilka miesięcy się urywa. Cóż to za kunszt zaskoczyć czytelnika poprzez wycięcie kawałka fabuły, no naprawdę. Ba, żeby chociaż to faktycznie się udało! Nie, i tak na spory kawałek od zakończenia wiedziałam już, kto się za tym wszystkim kryje. A jak fatalnie jest ta osoba napisana po ujawnieniu jej winy, czysta kreskówkowa karykatura, aż śmiać się chce.

Zresztą to i tak mały pikuś przy największej wadzie postaci tej książki - antypatyczności. WSZYSCY główniejsi bohaterowie (oraz 90% bohaterów poślednich) to ludzie małostkowi, wręcz puści, podli, agresywni czy zwyczajnie żałośni. Wszystkie trzy narratorki pierwszoosobowe odrzucały mnie od siebie na kilometr, niby każda czym innym, ale także pewnym podobieństwem do siebie. Bo choć autorka stara się zmieniać sposób, na jaki dana narratorka jest odrażająca, ale co z tego, skoro wszystkie myślą pod względem językowym w dokładnie ten sam sposób. Pisarka najwyraźniej nie słyszała o czymś takim jak zmiana stylu wypowiedzi przy zmianie narratora. Ale to bym przebolała, najgorsze są, jak już zostało powiedziane, charaktery tych babotów. A faceci wcale nie lepsi! Nie są to też osoby odpychające w intrygujący sposób, nie. Autentycznie czytałam tylko dla (przeciętnej przecież) fabuły, żaden bohater mnie nie obchodził.

A do tego to wieczne myślenie o facetach głównej bohaterki! Nie było ANI JEDNEGO jej spotkania z przedstawicielem płci brzydkiej, przy którym narratorka nie raczyłaby nas myślami o tym, jaki jest przystojny i jak pachnie, co by było, jakby go nagle pocałowała, etc. Czy to miał być jakiś thriller-harlequin?! No chyba nie, a nawet jeśli tak, to coś nie wyszło z jego poziomem. Dodajmy do tego niezdrową obsesję Rachel na punkcie jej byłego męża i wychodzi na to, że ta kobita to nic, tylko o facetach i alkoholu myśli. I takim myśleniem próbuje coś wskórać, a ja muszę te wynurzenia czytać.

Mam ochotę jeszcze powylewać moje żale (np. STRASZNA, OKROPNA tajemnica jednej z bohaterek okazuje się być czymś spowodowanym zupełnie nieumyślnie i nie jest to nic innego jak głupie zwodzenie czytelnika), ale może już starczy.

Lepiej poczytać lepszy thriller. Niby lektury jakoś mocno nie żałuję, ale wiecie, to jak z głupimi weekendowymi filmami akcji w tv - były, obejrzało się, pokręciło głową nad ich głupotą i tyle. Książka zdecydowanie nie zasługująca na to, by stać się aż takim hitem.

Z jednej strony czytało mi się "Dziewczynę z pociągu" lekko i szybko, więc jeśli patrzeć tylko pod tym względem, to jest to dobry zapychacz czasu. Zawiązanie fabuły jest interesujące i człowiek (jak się okazuje, jak głupi) zastanawia się, co ciekawego autorka zaserwuje nam w rozwinięciu i zwłaszcza w zakończeniu.

Problem jest taki, że nic nie zaserwuje, tzn. (uwaga,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to