Jędrzej Majka

Niewielka, z piękną okładką (!) i szatą graficzną (!) książka, będąca tym co w tytule - przypadkami/zapiskami podróżnymi. Dużo zdjęć (i czarno-białych, i w kolorze). Szkoda, że na słabym papierze. Urzekający styl autora, lubię taki rodzaj refleksji. Koncepcje podróżowania z uwzględnieniem: "Ponieważ zdobycie Głowy Cukru jest obowiązkiem turysty przybywającego do Rio, to sobie tę przyjemność odpuściłem. Życie jest ciągłym dokonywaniem wyborów, a podczas podroży trzeba ich dokonywać znacznie więcej" ;-) lub "Wewnątrz, na wprost drzwi leży kamień namaszczenia. Ponoć to na nim obmyto zdjęte z krzyża ciało Jezusa(..) Każdy wyciąga z torby co tylko może, i pociera płytę. (..) Czapki. Chusteczki higieniczne. Reklamówki. Torebki Louis Vuitton, a raczej ich azjatyckie podróbki. Kiedy widzę pielgrzyma, który butelką do połowy wypełnioną coca-colą, niczym walcem, jeździ po kamiennej płycie, mam dość. Chcę stąd uciec" nie są mi obce. Przy czytaniu pojawia się niedosyt, bo to tylko kilkunastostronicowe przypadki/zapiski m.in. z Madagaskaru, Kambodży, Turcji, Chin, RPA, Kuby... itd. A chciałoby się w jednym temacie zdecydowanie więcej, więcej, więcej... A tu niejako stajesz przed odwiecznym dylematem: 'powieść czy opowiadanie' ;-) Te krótkie formy jednak na tyle mnie zachęciły, że na pewno sięgnę po inne książki autora. A rzeka Tonle Sap, wraz z jeziorem, zawładnęła moją wyobraźnią...