-
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant2 -
Artykuły
Zwyciężczyni Bookera ścigana przez indyjski rząd. W tle kontrowersyjne prawo antyterrorystyczneKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2019-11-30
2019-01-12
Wspaniała i bardzo ważna nowela poruszająca kwestię żydowską. Krótka, acz treściwa.
Mendel Gdański to Żyd mieszkający wraz z wnukiem w Warszawie. Jest powszechnie szanowanym i lubianym introligatorem. Gdy wybuchają zamieszki, a Mendel nie wierzy w pogłoski o zamieszkach i że "mają bić Żydów" - nie chce pomocy od sąsiadów. Nie wstydzi się tego kim jest i wierzy, że wszystko się ułoży, a wszczynający burdę opamiętają się i nie zrobią krzywdy starcowi i niewinnemu dziecku... Niestety stanie się inaczej, a mimo pomocy życzliwych mu ludzi, w Mendlu i tak coś umrze...
Nowela nadal niezwykle aktualna, mimo że ma już przeszło 100 lat. Kiedyś była asymilacja Żydów, a i po dziś dzień niestety mają w Polsce miejsce incydenty związane z nienawiścią ze względu na czyjeś pochodzenie narodowe czy etniczne, akty wandalizmu, pobicia, przykre słowa...
Dla mnie jest to szczególnie bolesne.
Absolutnie każdy powinien "Mendla Gdańskiego" przeczytać i poważnie się nad czymś zastanowić...
Wspaniała i bardzo ważna nowela poruszająca kwestię żydowską. Krótka, acz treściwa.
Mendel Gdański to Żyd mieszkający wraz z wnukiem w Warszawie. Jest powszechnie szanowanym i lubianym introligatorem. Gdy wybuchają zamieszki, a Mendel nie wierzy w pogłoski o zamieszkach i że "mają bić Żydów" - nie chce pomocy od sąsiadów. Nie wstydzi się tego kim jest i wierzy, że wszystko...
2019-01-12
Chęć zarobienia i znalezienia taniej siły roboczej, a wręcz niewolnika, pod płaszczykiem miłosierdzia i dobroczynności.
Patrząc na to, jak biorący udział w licytacji traktują Kuntza - wyśmiewają go, zaglądają z zęby, każą podnosić ręce i nogi, oglądają z każdej strony - przypomina mi się scena licytacji afrykańskich niewolników z serialu "Korzenie"...
Bardzo smutne.
Ostatni akapit noweli bardzo wymowny... i przygnębiający...
Chęć zarobienia i znalezienia taniej siły roboczej, a wręcz niewolnika, pod płaszczykiem miłosierdzia i dobroczynności.
Patrząc na to, jak biorący udział w licytacji traktują Kuntza - wyśmiewają go, zaglądają z zęby, każą podnosić ręce i nogi, oglądają z każdej strony - przypomina mi się scena licytacji afrykańskich niewolników z serialu "Korzenie"...
Bardzo...
2019-01-11
Nie, nie i jeszcze raz nie!
Co roku staram się nadrobić kilka lektur szkolnych (czy ze studiów) z czasów, gdy byłam na bakier z czytaniem.
Jedną z tych lektur było "Gloria victis". I chyba dobrze zrobiłam, że ją wtedy ominęłam szerokim łukiem... Skoro teraz, czytając to, miałam ochotę roztrzaskać monitor, to co by się działo kilkanaście lat temu...?
Istne tortury.
Wszystko to, czego nienawidziłam w lekturach: przydługawe opisy przyrody, jej personifikacja, pompatyczność, patos, gloryfikacja, romantyczne ecie-pecie i wieczna martyrologia (mimo że to już epoka pozytywizmu).
Mogłabym jeszcze długo mnożyć w ten sposób synonimy, ale po co.
To nie jest nowela dla mnie, i nie będzie nią nawet za kilkadziesiąt lat.
Nie, nie i jeszcze raz nie!
Co roku staram się nadrobić kilka lektur szkolnych (czy ze studiów) z czasów, gdy byłam na bakier z czytaniem.
Jedną z tych lektur było "Gloria victis". I chyba dobrze zrobiłam, że ją wtedy ominęłam szerokim łukiem... Skoro teraz, czytając to, miałam ochotę roztrzaskać monitor, to co by się działo kilkanaście lat temu...?
Istne...
2019-01-11
2018-08-11
Nie ma sensu pisać żadnych streszczeń, gdyż opowieść tę zna chyba każdy, jako że jest jedną z bardziej znanych w literaturze historii miłosnych. A poza tym jest lekturą szkolną.
Język opowieści stylizowany jest na archaiczny, średniowieczny (Joseph Bédier nie napisał "Dziejów Tristana i Izoldy", on tę historię jedynie odtworzył!), co może nieco utrudnić odbiór - ja miejscami musiałam czytać dany fragment dwa razy, ze względu na archaizmy czy składnię. Ale i tak jest to przepiękna historia...
Przeszkadza mi jedynie ten napój miłosny. Wiem, że rzecz dzieje się w średniowieczu, że opowieść pełna jest fantastycznych wydarzeń i stworzeń, ale i tak... Miłość Tristana i Izoldy została niejako sztucznie "wywołana". Gdyby nie eliksir, prawdopodobnie nigdy by się w sobie nie zakochali. A przynajmniej nie byłaby to miłość wzajemna, bo czy Izolda już na samym początku - jeszcze przed wypiciem eliksiru - nie była niepocieszona faktem, że Tristan sam nie chce jej pojąć za żonę w nagrodę za zabicie smoka, a oddaje ją królowi Markowi...?
Tak czy inaczej, uczucie tytułowych bohaterów wyrządziło wiele szkody... Królowi Markowi, Izoldzie o Białych Dłoniach... Jak ta kobieta musiała się czuć? Mąż nie chciał jej tknąć, aż w końcu dowiedziała się, że całe życie darzył uczuciem inną... A Kaherdyn? Rozumiem, że zaprzyjaźnił się z Tristanem i traktował go jak brata, ale czy nie było mu żal rodzonej siostry, która tak naprawdę wcale nie była kochana przez męża?
I jeszcze ten naiwny król Marek: "Ojej, między Tristanem a Izoldą leży miecz! Co z tego, że się przytulają - skoro leży miecz, to na pewno do niczego więcej nie doszło!". Okej, może akurat w ich przypadku rzeczywiście do niczego nie doszło, przecież to bohaterowie idealni, niemal bez skazy, a narrator cały czas się nad nimi roztkliwia... Ale gdyby tak każdy wierzył w takie głupoty... No cóż, toż to "średniowiecze"...
Nie ma sensu pisać żadnych streszczeń, gdyż opowieść tę zna chyba każdy, jako że jest jedną z bardziej znanych w literaturze historii miłosnych. A poza tym jest lekturą szkolną.
Język opowieści stylizowany jest na archaiczny, średniowieczny (Joseph Bédier nie napisał "Dziejów Tristana i Izoldy", on tę historię jedynie odtworzył!), co może nieco utrudnić odbiór - ja...
2018-05-06
2018-05-05
2010-01-01
2011-01-01
2009-04-27
2012-01-01
2018-04-25
Jedna z tych książek, których z premedytacją nie przeczytałam w liceum, mimo że była lekturą obowiązkową. Wówczas prawie w ogóle nie czytałam, może nie byłam wystarczająco dojrzała, a poza tym "Mistrz i Małgorzata" wywoływała we mnie pewnego rodzaju poczucie... strachu? Sama nie wiem przed czym: że lektura okaże się za ciężka, nudna, niezrozumiała, że czytanie jej to będzie kilkaset stron katuszy i zupełnego bełkotu albo jakichś górnolotnych filozoficznych wynurzeń.
Jakiś czas temu stworzyłam sobie listę takich właśnie lektur szkolnych, których z różnych powodów nie przeczytałam ani w szkole, ani na studiach. Dzieło Bułhakowa również znalazło się na tej liście. Jednak postanowiłam nie odkładać jej na sam koniec i sprawdzić, czy diabeł (haha) rzeczywiście jest taki straszny, jak go malują.
Okazało się, że książka wciągnęła mnie momentalnie (choć fragmenty o Piłacie uważam za nieco gorsze). Spodobała mi się, a wręcz oczarowała mnie, mimo mojej awersji do wszystkiego, co rosyjskie (nieważne po której stronie barykady politycznej to coś się znajduje). Co więcej, chyba sprawiła, że zaczęłam się nawet interesować Rosją, jej historią i kulturą. Ot, taki skutek uboczny. ;P
A co mnie tak w "Mistrzu i Małgorzacie" zafascynowało? Szczerze mówiąc... nie wiem. Choć bardzo bym chciała udzielić odpowiedzi na to pytanie, to nie wiem, jak to zrobić. Może chodzi o język i umiejętne władanie piórem? Może o tę groteskę, wyśmiewanie totalitaryzmu i jego parodię? Może o to, że połowa bohaterów wylądowała w psychiatryku (nie wspominając już o żądaniu opancerzonej celi!). A może to przez Behemota? ;)
Sądzę, że każdy powinien przeczytać i sam się przekonać, bo naprawdę trudno mi to określić. Z pewnością każdy, komu również spodoba się ta książka, zrozumie, co mam na myśli. :)
Jedna z tych książek, których z premedytacją nie przeczytałam w liceum, mimo że była lekturą obowiązkową. Wówczas prawie w ogóle nie czytałam, może nie byłam wystarczająco dojrzała, a poza tym "Mistrz i Małgorzata" wywoływała we mnie pewnego rodzaju poczucie... strachu? Sama nie wiem przed czym: że lektura okaże się za ciężka, nudna, niezrozumiała, że czytanie jej to będzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-02
2015-10-23
Jeśli ktoś liczył, że jest to kolejna książka o miłości i romansie, tym razem z Afryką w tle (najpewniej oglądając najpierw ekranizację), to się mocno rozczaruje. ;) Nie ma tu absolutnie żadnego wątku miłosnego, żadnego zakochiwania się w myśliwym i dlatego nie rozumiem, jakim cudem niektórzy czytelnicy zakwalifikowali tę pozycję na swoich półkach jako "romantyczną", czy - o zgrozo - "babskie CZYTADŁA" (!).
Mnie się bardzo spodobała, żaden tandetny wątek miłosny nie byłby tu potrzebny. Jest idealnie i klimatycznie.
Filmu na szczęście jeszcze nie widziałam, ale wystarczył sam jego opis, aby się przekonać, jak BARDZO odbiega od książki i jak BARDZO był nastawiony na zysk. Może komuś się to nie spodoba, ale takie jest moje zdanie.
Jeśli ktoś liczył, że jest to kolejna książka o miłości i romansie, tym razem z Afryką w tle (najpewniej oglądając najpierw ekranizację), to się mocno rozczaruje. ;) Nie ma tu absolutnie żadnego wątku miłosnego, żadnego zakochiwania się w myśliwym i dlatego nie rozumiem, jakim cudem niektórzy czytelnicy zakwalifikowali tę pozycję na swoich półkach jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-27
Kolejny raz przekonałam się, jak wiele straciłam, tak rzadko sięgając po lektury w czasach licealnych. A mogłam się spodziewać, że ta akurat z pewnością stanowi jakiś wyjątek, bo zdecydowanej większości uczniów (tym, którzy czytali oczywiście) bardzo się podobała, a nawet pobudziła ich do żywej dyskusji!
U mnie musiało minąć jakieś 10 lat, nim zdecydowałam się nadrobić tę pozycję. Wybrałam audiobooka, którego co prawda słuchałam z ogromnymi przerwami przez kilka miesięcy, ale absolutnie nie żałuję żadnej godziny spędzonej ze "Zbrodnią i karą"!
Nie będę się rozpisywać, bo na temat tej książki napisano chyba już wszystko, a nie chcę bez sensu powielać podobnych opinii.
Jedno jest pewne: ta powieść nigdy się nie zestarzeje!!!
Kolejny raz przekonałam się, jak wiele straciłam, tak rzadko sięgając po lektury w czasach licealnych. A mogłam się spodziewać, że ta akurat z pewnością stanowi jakiś wyjątek, bo zdecydowanej większości uczniów (tym, którzy czytali oczywiście) bardzo się podobała, a nawet pobudziła ich do żywej dyskusji!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toU mnie musiało minąć jakieś 10 lat, nim zdecydowałam się nadrobić tę...