Ścieżki przeszłości Edyta Kowalska 7,8

ocenił(a) na 76 lata temu „Ścieżki przeszłości czasem zataczają kręgi, z którymi wcześniej czy później musisz się zmierzyć […] Kiedy stawisz im czoło i zrozumiesz je łatwiej będzie ruszyć w dalszą drogę.” S. 177
Edyta Kowalska to absolwentka pedagogiki, filologii polskiej i zarządzania. Autorka „Ścieżek życia”, których kontynuacją jest powieść „Ścieżki przeszłości”.
To moje drugie spotkanie z autorką. Po przeczytaniu jej pierwszej książki, bardzo chciałam dowiedzieć się jak dalej potoczą się losy bohaterów i jaką tajemnicę krył list z Danii, który otrzymała Julia.
„Ścieżki przeszłości” zostały podzielone na dwie części, rozgraniczone czasowo. W pierwszej z nich poznajemy losy Weronki – babki Julii. Jej historia zaczyna się tuż przed wybuchem II wojny światowej. Trzynastoletnia wówczas dziewczyna przeżywa największą tragedię w swoim życiu. Na jej oczach ginie w płomieniach jej rodzina i ukochane zwierzęta. Wszystko to za sprawą Niemców, którzy pewnej nocy palą doszczętnie całą wioskę, w tym gospodarstwo rodziców Weronki. Dziewczyna po traumatycznych wydarzenia przestaje mówić. Pomocy udziela jej nauczycielka, która przygarnia ją i traktuje jak swoją córkę. Mimo, iż na swojej drodze Weronka spotyka wielu dobrych ludzi, to i tak los będzie dla niej okrutny.
„Czasem nam się wydaje, że życie nie ma sensu, straciło blask i jasność. I wtedy nagle gdzieś w oddali pojawia się nikły płomień światła. Pamiętaj, kiedy go zobaczysz, musisz iść do niego, żeby nie zgasł.” s. 67
W drugiej części poznajemy dalsze losy Julii. Kobieta otrzymuje zaproszenie do Danii. Do końca nie wie, o co chodzi, bo nie zna dobrze historii swojej rodziny. Postanawia wyjechać i poznać szczegóły.
„Ścieżki przeszłości” to przepiękna opowieść, chwytająca za serce i powodująca łzy wzruszenia. To powieść o życiowym bólu, ludzkich wyborach i miłości ponad wszystko.
Czytając powieść bardzo często zastanawiałam się nad tym, jak Weronka mogła znieść tyle nieszczęść, jak to wytrzymała. Ja pewnie dawno bym się poddała, a ona tego nie zrobiła, wręcz przeciwnie nadal swoim dobrym sercem i uśmiechem służyła innym.
To również powieść o wybaczaniu, nawet największych krzywd. I o tym, że nasze winy z przeszłości kiedyś się odezwą w przyszłości i będziemy musieli ponieść za nie karę. Karę, którą wymierzy nam nasze własne sumienie.
Autorka napisała świetną powieść od której trudno się oderwać. Szkoda mi było, żegnać się z bohaterami, bo bardzo ich polubiłam. Może jednak będzie jeszcze kontynuacja ich losów w następnej powieści autorki, na którą czekam z niecierpliwością.
„Pomyślałam, że życie jest piękne, choć czasem przybiera ponure barwy. Najważniejsze, aby nawet w czerni potrafić odnaleźć plamkę błękitu” s. 119