Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jakiś czas temu pytałyśmy Was w relacji co przeczytać na Halloween, w ankiecie wygrała „Mordercza krowa”, przyznam, że kiedy Mimbla pokazała mi tę serię książek byłam od razu kupiona. Głupawe tytuły i absurdalne zwierzęta jako mordercy, czułam, że może to być coś jak typowe horrory klasy B. Głupawe, niestraszne, ale w tak przyjemny sposób śmieszne, że człowiek wciąż do nich wraca.
Niestety.
„Mordercza krowa” jest tylko głupawa, niepotrzebnie krwawa i… nudna. Chociaż historyjka ma tylko 50 stron to naprawdę się umęczyłam. Miałam nadzieję, że trochę się pośmieję, ale niestety byłam tylko zażenowana. Ogólnie klimaty z UFO to nie bardzo mój styl, chociaż uwielbiam „Coś”.
Cóż, miałam nadzieję na śmieszny slasher a dostałam nudną papkę.
~Idris

Jakiś czas temu pytałyśmy Was w relacji co przeczytać na Halloween, w ankiecie wygrała „Mordercza krowa”, przyznam, że kiedy Mimbla pokazała mi tę serię książek byłam od razu kupiona. Głupawe tytuły i absurdalne zwierzęta jako mordercy, czułam, że może to być coś jak typowe horrory klasy B. Głupawe, niestraszne, ale w tak przyjemny sposób śmieszne, że człowiek wciąż do nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja dla @w.literatkach
Za egzemplarz dziękuję @fabrykaslow
Nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam, gdy wydawnictwo ogłosiło powrót do serii Alfa i Omega. Uwielbiam książki Patricii Briggs o Mercy, a pierwszy tom o Annie także bardzo mi się spodobał! Nie mogę się doczekać poznania jej dalszych przygód.
Teraz, gdy jestem już trochę starsza, bardzo doceniam, że Briggs nie boi się pokazywać nam głównych bohaterek, które potrafią być twarde i odważne, ale mają także swoje demony, z którymi nie zawsze potrafią walczyć. Anna czasem jest siebie niepewna, czasem się boi, ale gdy potrzeba robi wszystko by pomóc tym, których kocha. Uwielbiam jej wątek romantyczny. Ona i Charles wspaniale do siebie pasują.
Jeżeli czytaliście serię o Mercy, to z pewnością ucieszy was, że w tej książce będziecie mieli okazję poznać znaczną większość historii Marroka, a także trochę lepiej zrozumieć dlaczego do jasnej cholery jest z Leah.
Jak wspominałam już we wcześniejszej recenzji, główny zły charakter mnie nie przekonał, ale naprawdę bawiłam się świetnie przy tej książce.
Polecam wam bardzo gorąco i nie mogę się doczekać aż podzielę się z wami wrażeniami z kolejnego tomu!
~Idris

Recenzja dla @w.literatkach
Za egzemplarz dziękuję @fabrykaslow
Nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam, gdy wydawnictwo ogłosiło powrót do serii Alfa i Omega. Uwielbiam książki Patricii Briggs o Mercy, a pierwszy tom o Annie także bardzo mi się spodobał! Nie mogę się doczekać poznania jej dalszych przygód.
Teraz, gdy jestem już trochę starsza, bardzo doceniam, że Briggs...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nareszcie Święta pozwoliły mi na chwilę wytchnienia i złapania za książkę, na którą od dawna miałam ochotę. Dziękuję @weneedyabooks za egzemplarz
„Miasto mosiądzu” to kawał naprawdę świetnej fantastyki. Zaczynając ją nie byłam pewna czy się polubimy, ale bardzo szybko dałam się wciągnąć w świat dżinnów, ich polityki i zwyczajów.
Historię poznajemy z punktu widzenia Nahri, która dopiero wdraża się w świat jej przodków oraz Alego, księcia, który musi wybierać między rodziną, a własnymi przekonaniami.
Poza wspaniałym, arabskim klimatem atutem tej powieści jest… jej niejednoznaczność. Czytając o rozterkach Alego i Nahri, widząc co dzieje się w Dewabadzie nie potrafiłam sama jednoznacznie powiedzieć jaka decyzja mogłaby pozwolić aby wszystkich ocalić, wszystkim pomóc. Tak naprawdę nie potrafiłam nikogo potępić, chociaż przy niektórych decyzjach miałam ochotę głośno protestować to czytając o dalszych losach nie mogłam przestać myśleć czy aby nie było to słuszne.
Autorka spowodowała zamęt w mojej głowie, ale wiem, że uwielbiam tę historię. Uwielbiam Nahri, która jest silną kobiecą postacią, pragnącą od życia więcej, jasne irytowała mnie w kilku momentach, ale podziwiałam jej dążenie do własnych celów.
Wątek romantyczny jest dosyć ciekawy, chociaż czy i wy poczuliście pod koniec, że Dara wykorzystuje Nahri? Że odbiera jej prawo do wyboru, oczekuje od niej bycia kimś kim kompletnie nie jest? Jestem ciekawa jak dalej rozwinie się ta relacja.
Zaraz chwytam za drugi tom!
~Idris

Nareszcie Święta pozwoliły mi na chwilę wytchnienia i złapania za książkę, na którą od dawna miałam ochotę. Dziękuję @weneedyabooks za egzemplarz
„Miasto mosiądzu” to kawał naprawdę świetnej fantastyki. Zaczynając ją nie byłam pewna czy się polubimy, ale bardzo szybko dałam się wciągnąć w świat dżinnów, ich polityki i zwyczajów.
Historię poznajemy z punktu widzenia Nahri,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za książkę dziękuję @wydawnictwo_wab
Na świeżo po lekturze „Pacjentki” z chęcią chwyciłam za najnowszą powieść autora „Boginie”!
O ile naprawdę uwielbiam to jak autor pogrywa sobie z czytelnikiem podsuwając mu coraz to nowe opcje to uważam, że w tej powieści nie do końca mu to wyszło.
Od samego początku miałam dwóch może trzech podejrzanych, a im było bliżej końca tym pewniejsza byłam kto był zabójcą – i miałam rację! Jedynym zaskoczeniem był motyw – według mnie był trochę wydumany i wziął się znikąd, w „Pacjentce” to był najlepszy element, wielka kulminacja, a tutaj miałam takie: „Eeee? Ale że co?”.
Jednak jest coś w stylu autora co zawsze mnie powala – nawiązania do greckich tragedii. Strasznie podoba mi się powrót w greckie strony – Alkestis, Persefona, Ifigenia, ich historie tak świetnie wpasowują się w fabułę!
Ogólnie uważam, że „Pacjentka” była lepsza, bardziej dynamiczna i ze znacznie fajniejszym plot twistem, ale nie mogę odmówić „Boginiom” przyjemnego stylu i całkiem ciekawej historii.
Uważam, że warto dać jej szansę.
~Idris

Za książkę dziękuję @wydawnictwo_wab
Na świeżo po lekturze „Pacjentki” z chęcią chwyciłam za najnowszą powieść autora „Boginie”!
O ile naprawdę uwielbiam to jak autor pogrywa sobie z czytelnikiem podsuwając mu coraz to nowe opcje to uważam, że w tej powieści nie do końca mu to wyszło.
Od samego początku miałam dwóch może trzech podejrzanych, a im było bliżej końca tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest typ literatury po który zazwyczaj sięgam, poza tym recenzję tej powieści umieściłyśmy już na profilu, wtedy czytała ją Mimbla, jednak koleżanka gorąco ją polecała. Cóż rzec? Jak koleżanka poleca to się bierze i nie pyta o nic więcej!
„Pacjentka” to naprawdę zaskakująca lektura. Już na samym początku miałam teorię na temat wydarzeń z nocy zabójstwa Gabriela. W trakcie lektury pojawiali się coraz to inni podejrzani, nieustannie zmieniałam zdanie, formowałam nowe myśli i podejrzenia, a na samym końcu… Wszystko poszło do piachu. Kompletnie nie tego się spodziewałam! Po lekturze chyba z godzinę zbierałam szczękę z podłogi. Niesamowicie dobry plot twist!
Ogólnie powieść nie ma jakiegoś trudnego czy bardzo profesjonalnego słownictwa. Jest napisana lekko i przejrzyście, nie ma tu zbytniego męczenia czytelnika zawiłymi zwrotami psychologicznymi, co jest bardzo na plus. Poza tym książka wciąga tak bardzo, że spokojnie możecie ją przeczytać w jeden dzień.
Ponadto kocham odniesienie do „Alkestis”. Było to w jakiś sposób poetyckie, a gdy dodamy do tego obrazy Alicii – aż chciałabym je zobaczyć!
Polecam wszystkim tę książkę. Dobre szybkie tempo, ciekawa tajemnica i te piękne, plastyczne opisy obrazów. Myślę, że wszyscy zdziwicie się zakończeniem!
~Idris

To nie jest typ literatury po który zazwyczaj sięgam, poza tym recenzję tej powieści umieściłyśmy już na profilu, wtedy czytała ją Mimbla, jednak koleżanka gorąco ją polecała. Cóż rzec? Jak koleżanka poleca to się bierze i nie pyta o nic więcej!
„Pacjentka” to naprawdę zaskakująca lektura. Już na samym początku miałam teorię na temat wydarzeń z nocy zabójstwa Gabriela. W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I oto kolejny debiut! Byłam na tę powieść bardzo najarana, a dzięki @papierowyksiezyc szybciutko dostałam własny egzemplarz. Jak oceniam?
Ogólnie książka jest niezła. Ma bardzo przyjemny, nieco słowiański klimat, no i głównym bohaterem jest wąpierz! To zasługuje na uwagę!
Powieść ma bardzo znany nam wszystkim i zazwyczaj lubiany schemat. Bohater podejmuje się trudnego zadania, po drodze zbiera drużynę i ma nadzieję, że jakoś to będzie. Tylko nasz wąpierz, Elgan, jest księciem ciemności, więc lepiej mu w drogę nie wchodzić.
Całość książki oceniam jako miłą i lekką lekturę, z dosyć interesującymi plot twistami, ale wykonanie trochę kuleje. Jak na 300 stron jest zdecydowanie zbyt mało opisów wszystkiego – przyrody, emocji, walk. Mam wrażenie, że bohaterowie wymienią jedynie spostrzeżenia i gdzieś umyka nam to jak czują się w danej chwili, jaka jest waga danego wydarzenia. Przez to też trudno ich polubić, tak naprawdę z całej drużyny lubiłam tylko Elgana, Dorada mnie strasznie denerwowała, a reszty zwyczajnie nijak nie poznałam.
Dostrzegam w tej powieści silną inspirację rosyjską fantastyką, gdzie akcja i humor grają pierwsze skrzypce i o ile tej akcji otrzymujemy całkiem sporo, o tyle ten humor gdzieś przeciekał przez palce. Czasem coś śmiesznego pada, ale to raz na jakiś czas.
Mimo moich zarzutów to naprawdę miła historia, chętnie przeczytam kolejny tom, chciałabym się dowiedzieć wszystkiego o Elganie.
~Idris

I oto kolejny debiut! Byłam na tę powieść bardzo najarana, a dzięki @papierowyksiezyc szybciutko dostałam własny egzemplarz. Jak oceniam?
Ogólnie książka jest niezła. Ma bardzo przyjemny, nieco słowiański klimat, no i głównym bohaterem jest wąpierz! To zasługuje na uwagę!
Powieść ma bardzo znany nam wszystkim i zazwyczaj lubiany schemat. Bohater podejmuje się trudnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Druga część cyklu o Rolandzie (w równie pięknej oprawie od @wydawnictwosqn ) zdecydowanie trzyma poziom poprzedniczki.
Tym razem, chociaż fabuła jest bardzo podobna do „Mórz wszetecznych” autor znalazł trochę lepszy balans pomiędzy humorem a akcją. Naprawdę, umierałam ze śmiechu.
Moją ulubioną częścią jest sam początek – obserwowanie co stało się z każdym członkiem załogi zapewniło mi nie lada frajdę, a Roland i jego plany dostarczały dreszczyku emocji.
Roland wpadł w niezłą kabałę i to w dodatku z udziałem diabłów. Teraz musi złamać kontrakt i upewnić się, że przy tym wszystkim zachowa swoją wolność oraz życie. Dodajmy do tego łódź podwodną i szaloną załogę – to nie ma prawa skończyć się dobrze!
Uwielbiam humor Mortki. Śmiałam się tak bardzo, że bolał mnie brzuch i nie miałam dosyć.
Koniecznie musicie sięgnąć po tę serię. Musicie poznać ich wszystkich.
Z prawdziwą radością mogę wam ogłosić, że dzięki @wydawnictwosqn możemy cieszyć się ostatnim tomem przygód Rolanda. Jestem przeogromnie szczęśliwa. Czyżbym nareszcie się dowiedziała co się stało ze Strupem? Mam taką nadzieję!
~Idris

Druga część cyklu o Rolandzie (w równie pięknej oprawie od @wydawnictwosqn ) zdecydowanie trzyma poziom poprzedniczki.
Tym razem, chociaż fabuła jest bardzo podobna do „Mórz wszetecznych” autor znalazł trochę lepszy balans pomiędzy humorem a akcją. Naprawdę, umierałam ze śmiechu.
Moją ulubioną częścią jest sam początek – obserwowanie co stało się z każdym członkiem załogi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już zamieściłam recenzję tej książki, ale z racji że dostałam od @wydawnictwosqn te piękne wydania, musiałam przeczytać ją jeszcze raz tym bardziej, że nareszcie będę miała okazję zapoznać się z „Zaułkami St. Narteen”!
Uwielbiam to, że czytając kolejny raz tę powieść bawiłam się równie cudownie co za pierwszym razem. Roland złapał mnie swoimi mackami i nie pozwolił odejść dopóki lektury nie skończyłam, a było to trudne, bo śmiałam się tak często, że ból brzucha i łzy płynące z oczu były moją codziennością.
Autor wspaniale łączy wątki humorystyczne ze sporą dawką akcji. Początkowo trochę nie mogłam się wgryźć, bo parę pierwszych rozdziałów jest dosyć nużące, ale już po chwili radośnie hasałam z całą załogą Wywijasa po nawiedzonym okręcie. A takiej załogi nie spotyka się codziennie! Takiej zgrai dziwadeł i szaleńców ze świecą szukać.
Zapewniam was, że pokochacie tę serię. Będzie się śmiać do rozpuku, kibicować naszym nie do końca krystalicznym i pozytywnym bohaterom, a może także poczujecie zew pirackiej przygody i wybierzecie się w morskie podróże? Ostatnie tylko dla odważnych!
Polecam z całego serducha!
~Idris

Już zamieściłam recenzję tej książki, ale z racji że dostałam od @wydawnictwosqn te piękne wydania, musiałam przeczytać ją jeszcze raz tym bardziej, że nareszcie będę miała okazję zapoznać się z „Zaułkami St. Narteen”!
Uwielbiam to, że czytając kolejny raz tę powieść bawiłam się równie cudownie co za pierwszym razem. Roland złapał mnie swoimi mackami i nie pozwolił odejść...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna recenzja naszego patronatu!
Ogólnie nie czytam horrorów, ale skoro wzięłyśmy jeden pod nasze skrzydła, niegodziwością byłoby go nie przeczytać! Tym bardziej, że został pięknie wydany przez @wydawnictwo_uroboros
Powieść jest oparta na jednym z moich ukochanych motywów, czyli opuszczony dom w zapomnianej przez Boga wsi – cudo!
Głównymi bohaterami są Adam i jego przyjaciel Mirek, młodzi mężczyźni, którzy postanawiają obejrzeć posiadłość, którą Adam otrzymał po śmierci biologicznej matki. Bardzo polubiłam chłopaków, to tacy typowi przyjaciele na śmierć i życie. Wspierali się, czasem rozśmieszali i starali ogarnąć sytuację. A utknięcie w dziwacznej wsi, gdzie nie ma hotelu ani zasięgu to sytuacja baaaaardzo kryzysowa…
Autor doskonale dawkuje napięcie. Czułam się nieustannie zestresowana czytając tę powieść, a jednocześnie bardzo chciałam poznać zakończenie i rozwiązanie wszystkich zagadek. Finał nawet mnie trochę zaskoczył.
To naprawdę genialny debiut! Doskonałe tempo fabuły, ciary na plecach i przede wszystkim doskonałe dawkowanie informacji. Zamiast irytacji czułam ciągłe zaciekawienie i nie mogłam się oderwać!

~Idris

Kolejna recenzja naszego patronatu!
Ogólnie nie czytam horrorów, ale skoro wzięłyśmy jeden pod nasze skrzydła, niegodziwością byłoby go nie przeczytać! Tym bardziej, że został pięknie wydany przez @wydawnictwo_uroboros
Powieść jest oparta na jednym z moich ukochanych motywów, czyli opuszczony dom w zapomnianej przez Boga wsi – cudo!
Głównymi bohaterami są Adam i jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ufam selfom. Nie chodzi o to, że ich nie lubię czy nie popieram, ale im nie ufam, sparzyłam się tak często, że trudno to zliczyć. Jednak kiedy psiapsi wysłała mi link do „Ceny honoru” poczułam się zainteresowana – temat krasnoludów może wydawać się popularny, ale przy dokładniejszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że krasnoludy są raczej ignorowane w powieściach fantasy. To czasami towarzysze podróży lub postacie w tle, nie poświęcamy im wiele uwagi(może poza „Kłopotami w Hamdirholm”), dlatego z ogromną chęcią sięgnęłam po „Cenę honoru”.
Muszę przyznać, że bawiłam się przednio. Autor ma niesamowicie przyjemny sposób prowadzenia fabuły. Pod względem językowym nie ma się do czego przyczepić, a przy tym nie czujemy się przytłoczeni zbyt górnolotnym słownictwem, który częściej nas irytuje niż sprawia przyjemność. Dodatkowo wielkim plusem są bardzo plastyczne opisy, które bardzo ułatwiają wyobrażenie sobie miejsc akcji.
Znajdujemy tu parę opowiadań rozrzuconych na linii czasu, co pozwala nam w pewnym przybliżeniu poznać losy krasnoludzkich klanów na przestrzeni wielu lat. Bardzo wciągnęłam się w ten świat, czuć tu inspirację Tolkienem, ale mam wrażenie, że obecnie czego się nie dotkniemy to znajdziemy w tym coś tolkienowskiego 😉. Tym bardziej, ze autor nie zżyna tylko tworzy coś nowego na bazie Tolkiena.
Jeżeli mam się do czegoś przyczepić to w sumie to moich prywatnych miłostek. Chodzi o to, że lubię mieć jednego konkretnego bohatera lub drużynę, której mogę towarzyszyć od początku do końca historii. Jest to jednak minus, który nie jest minusem jako takim(żelazna logika jest żelazna) jedynie prywatnym problemem.
Innym mini minusem jest bardzo małe rozwinięcie postaci kobiecych. Gdzieś tam się parę fajnych przewija, ale zbyt wiele się o nich nie dowiadujemy. Szczególnie chciałabym poznać cała historię orczycy z opowiadania „Śmierć wojownika”.
Ze strony wydawniczej nie ma żadnych minusów. To czysta, artystyczna przyjemność. Książka ma porządny papier, porządne szycie, a ilustracje są naprawdę w porządku, w dodatku mapka w wyklejce jest BOSKA. Wiem, nie powinno oceniać się książki po okładce, ale przyznajcie, kto zobaczył kiedyś brzydką okładkę i stwierdził: „Hm, jest tak brzydka, że ją przeczytam.”. Okładka to wizytówka, zła wizytówka może zniechęcić wielu potencjalnych czytelników(chociaż większość moich ulubionych książek ma ohydne okładki).
Liczę na kolejne powieści, autor ma olbrzymi potencjał i liczę na dalszy rozwój, ponieważ odczuwam brak porządnych polskich autorów na rynku fantasy. Czekam niecierpliwie i mam nadzieję, że ta książka zyska wielu czytelników.

Nie ufam selfom. Nie chodzi o to, że ich nie lubię czy nie popieram, ale im nie ufam, sparzyłam się tak często, że trudno to zliczyć. Jednak kiedy psiapsi wysłała mi link do „Ceny honoru” poczułam się zainteresowana – temat krasnoludów może wydawać się popularny, ale przy dokładniejszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że krasnoludy są raczej ignorowane w powieściach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Zapewne pamiętacie, że jestem fanką urban fantasy i mam spaczenie w postaci grzebania w antykwariatach. Właśnie w ten sposób znajduje całkiem ciekawe starocie. Jednym z takich staroci jest „Coś z Nightside”.
Książka jest króciutka, dosłownie na jeden wieczór, i ma w sobie klimat starych kryminałów typu noir. Wiecie, styrany życiem detektyw i piękna famme fatale w szalonej przygodzie. Wychowano mnie na filmach w takich klimatach, nic więc dziwnego, że dałam się porwać Nightside.
Nightside to świat obok naszego, świat magii, z którego pochodzi nasz detektyw. Muszę przyznać autorowi, że świetnie zarysował Nightside. Miejsce tak nieprzewidywalne, że nawet jego mieszkańcy nie wiedzą, co może się zmienić, gdzie możecie kupić absolutnie wszystko i gdzie konie mówią ludzkim głosem. To miejsce pełne absurdu i abstrakcji zdobędzie wasze serca! Za samą bieganinę po mieście wielki plus dla autora!
Niestety, ponieważ książka jest BARDZO cienka, główny wątek fabularny nie ma szans na większe rozwinięcie, przez co czuć pewien niedosyt. Jasne, autor podrzucił kilka ciekawych tajemnic, dzięki czemu czuje się ochotę sięgnięcia po kolejne tomy, jednak myślę, że błyskawiczne tempo fabuły odrzuci część czytelników i trochę się im nie dziwię. Trudno przywiązać się do postaci, skoro spędzamy z nimi tak mało czasu, poza tym nikt nie czuje frajdy gdy zagadka zostaje rozwiązana zbyt szybko.
Ogólnie nie jest to najlepsze urban fantasy jakie czytałam. Znam wiele lepszych, ale muszę przyznać, że te parę zagadek, które podrzucił mi autor w swojej mikroskopijnej fabule spowodowały, że naprawdę mam ochotę sięgnąć po kolejny tom, tym bardziej, że Nightside mnie woła.
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Zapewne pamiętacie, że jestem fanką urban fantasy i mam spaczenie w postaci grzebania w antykwariatach. Właśnie w ten sposób znajduje całkiem ciekawe starocie. Jednym z takich staroci jest „Coś z Nightside”.
Książka jest króciutka, dosłownie na jeden wieczór, i ma w sobie klimat starych kryminałów typu noir. Wiecie, styrany życiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Trochę nie wiem co mam napisać o tej książce. Myślę, że każdy z was wie, że najpierw był musical, z obłędnymi piosenkami, a potem pojawiła się książka. Znam piosenki z musicalu i jestem w kilku totalnie zakochana, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę lekturę, tym bardziej, że raczej nigdy nie zobaczę musicalu na żywo.
Niestety jest jeden problem, bazując na piosenkach myślałam, że zakończenie jest kompletnie inne. Wyobraziłam sobie różową bańkę, w której wszystkie takie historie kończą się dobrze. Jednak to co, ja brałam za zakończenie jest dopiero środkiem tej historii.
Patrząc obiektywnie, książka jest genialna. Porusza bardzo trudny temat depresji wśród młodzieży, a także pokazuje, że nasze działania, mają wpływ na większą ilość ludzi niż się nam zdaje. Nie potrafię potępić działań Evana, chociaż kierował się także egoistycznymi pobudkami, to, koniec końców, zrobił coś dobrego, kogoś uratował, a przede wszystkim, pozwolił uratować siebie.
Dobiło mnie zachowanie Alany oraz Jareda, którzy okazali się być totalnymi dupkami, każde w inny sposób. Alana, ukrywając się za mirażem dziewczyny walczącej w słusznej sprawie, okazała się być egoistką o wybujałej ambicji, a Jared... był zwyczajnym, przerażonym palantem. Niestety, są to bardzo realne postacie, ludzie często właśnie tacy są.
Nie potępiam w żaden sposób przesłania tej historii, podziwiam ją, za poruszanie tak trudnych tematów przy jednoczesnym zachowaniu tak dużego realizmu. Tym bardziej, że możemy zobaczyć także reakcje nie tylko młodzieży, ale także dorosłych.
Jednak jest mi przykro, że zakończenie nie jest tak bajkowe jak sobie wymarzyłam. Polecam przeczytać, poznać trudną rzeczywistość ludzi z depresją, polecam szczególnie młodzieży, ale raczej ja już nie wrócę do tej książki. Jeden raz mi wystarczył.
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Trochę nie wiem co mam napisać o tej książce. Myślę, że każdy z was wie, że najpierw był musical, z obłędnymi piosenkami, a potem pojawiła się książka. Znam piosenki z musicalu i jestem w kilku totalnie zakochana, dlatego z chęcią sięgnęłam po tę lekturę, tym bardziej, że raczej nigdy nie zobaczę musicalu na żywo.
Niestety jest jeden...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Z twórczością pani Stiefvater miałam już do czynienia przy zapoznawaniu się z cyklem Kruczym(?), który na początku mnie nie zachwycił, ale po drugim tomie zmieniłam zdanie. „Wyścig śmierci” kupiłam na wyprzedaży z myślą, że to pewnie taka miła młodzieżówka, którą może kiedyś przeczytam. Teraz trochę żałuję, że tak długo czekałam.
Nie pomyliłam się, „Wyścig śmierci” jest młodzieżówką i to bardzo dobrą, ale ma w sobie coś takiego, co przyciągnęło mnie na tyle bym skończyła ją z wypiekami na policzkach. Musicie wiedzieć, że kiedyś wręcz ubóstwiałam konie(niestety, ta historia nie kończy się moim galopem na ukochanym rumaku w stronę zachodzącego słońca) i niezwykle irytuje mnie, gdy widzę w książkach błędy dotyczące jeździectwa(nagminne mylenie galopu z cwałem), szczególnie, że często są to błędy, które po, dosłownie, minimalnym zainteresowaniem się tematem można poprawić. Na szczęście, autorka zna się na koniach, cholera, sama ich kilka posiada i na pewno żaden fan jeździectwa nie dostanie nerwowych tików przy lekturze, a laicy w tym temacie nie będą zmęczeni fachowym żargonem, ponieważ jest on ograniczony do absolutnego minimum.
Główni bohaterowie tej powieści, Puck i Sean, są jednocześnie kompletnie od siebie inni, a jednocześnie bardzo podobni. Puck musi wygrać wyścig, aby ocalić wszystko co kocha, a jednocześnie chce to zrobić na swoich zasadach, Sean pragnie wolności. Obojga łączy miłość do koni i ich domu. Powiem szczerze, że uwielbiam tę parkę. Puck jest jak ogień, jest tak nieprzewidywalna i złośliwa, że przezwisko, które do niej przylgnęło idealnie oddaje jej charakter, a Sean jest spokojny i poukładany, ale wbrew pozorom bardzo samotny, choć myślę, że dopóki nie poznał Puck to o tym nie wiedział. Obojga bohaterów łatwo nam kochać i kibicowałam im do ostatniej strony.
Powieść łączy w sobie małomiasteczkowy klimat wyspy odciętej od świata i legendarnych morskich koni. To naprawdę świetna przygoda, na którą wszystkich serdecznie zapraszam!
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Z twórczością pani Stiefvater miałam już do czynienia przy zapoznawaniu się z cyklem Kruczym(?), który na początku mnie nie zachwycił, ale po drugim tomie zmieniłam zdanie. „Wyścig śmierci” kupiłam na wyprzedaży z myślą, że to pewnie taka miła młodzieżówka, którą może kiedyś przeczytam. Teraz trochę żałuję, że tak długo czekałam.
Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Pora na coś z klasyki. Każdy kojarzy historię „Doktor Jekyll i pan Hyde”, motyw ten w popkulturze jest szeroko używany zarówno przez filmowców jak i jako inspiracja dla innych pisarzy, ale myślę, że mało kto zna oryginalną wersję.
Nowelka jest bardzo krótka, ma trochę ponad 100 stron, więc jest to czytadło na dwie, góra trzy, godziny. Czy warto było poznać pierwowzór Jekylla i Hyde’a?
Zdecydowanie tak, autor pokazuje nam historię doktora, który próbuje wyeliminować agresję z ludzkiego zachowania, ale eksperyment nie idzie po jego myśli. Zamiast wyeliminować zło, sprawia, że jego osobowość zostaje rozbita na dwie części i wszystko, co było w nim złe przybiera postać Edwarda Hyde’a. Jednak zamiast zakończyć eksperyment, doktor zaczyna cieszyć się z wolności jaką daje mu druga osobowość i pozwala sobie na oddawanie się grzesznym przyjemnościom, jednocześnie nie narażając swojej reputacji. Jednak wszystko ma swój koniec. Za pychę oraz zachłanność doktorowi przyjdzie zapłacić wysoką cenę.
Jest to ciekawa powieść, która pokazuje nam jak straszne może mieć konsekwencje pozbycie się zasad moralnych oraz jak tragiczna w skutkach może się okazać zabawa w Boga. Jednak nie do końca widzę tu skrajny dualizm, postać Hyde’a jest owszem wcieleniem wszystkiego co było złe w Jekyllu, jednak doktor, także nie jest pozbawiony tych pierwotnych przywar zła. Zło postaci Jekylla kryje się w jego słabym charakterze, w słabej sile woli, która popycha go ku kolejnym przemianom. Tęsknota za bestialską wolnością w ciele Hyde’a jest jego narkotykiem i gdy w końcu dostrzega jak wiele zła wyrządził, jest już za późno.
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Pora na coś z klasyki. Każdy kojarzy historię „Doktor Jekyll i pan Hyde”, motyw ten w popkulturze jest szeroko używany zarówno przez filmowców jak i jako inspiracja dla innych pisarzy, ale myślę, że mało kto zna oryginalną wersję.
Nowelka jest bardzo krótka, ma trochę ponad 100 stron, więc jest to czytadło na dwie, góra trzy, godziny....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić starocia(wydany w 2011 roku, więc może jednak nie aż tak stary...), na którego natknęłam się przypadkowo w bibliotece, a następnie zapomniałam o nim na kilka lat, bynajmniej nie dlatego, że był słaby. Miesiąc temu ponownie natknęłam się na tę książkę, a ponieważ miałam dobre z nią wspomnienia postanowiłam przeczytać cały cykl i tak oto mam zaszczyt zrecenzować „Szaleństwo aniołów”!
To świetna pozycja urban fantasy. Głównych bohater, Matthew Swift miał nieszczęście zejść z tego świata... i powrócić, ale nie sam. Wraz z nim wróciły elektryczne anioły. Cóż mogę rzec? Jest to genialna kombinacja, szczególnie, gdy zaczynamy się zastanawiać, czy to co wróciło to wciąż Matthew, czy to już same anioły? Sam Matthew to ciekawa postać, która musi zmierzyć się z uczuciem zemsty oraz rozpaczy, gdy zaczyna rozumieć, co musi zrobić by nie tylko się zemścić, ale także po to by ocalić Londyn.
Autorka wykreowała ciekawy świat magicznego Londynu(oczywiście, że to Londyn!), fabuła jest trochę powolna, ale dzięki temu czytelnik nie chce oderwać się od książki dopóki nie pozna wszystkich faktów. Jednym z minusów są bardzo rozciągnięte opisy miasta. Czasem są tak długie, że aż nużące i wybijają z rytmu fabuły, przez co osoby mniej zacięte mogą się zniechęcić. Jednak poza tą drobną niedogodnością, autorka stworzyła ciekawą i kreatywną historię a jej kreacja miejskich czarnoksiężników jest idealna. Polecam fanom urban fantasy!
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić starocia(wydany w 2011 roku, więc może jednak nie aż tak stary...), na którego natknęłam się przypadkowo w bibliotece, a następnie zapomniałam o nim na kilka lat, bynajmniej nie dlatego, że był słaby. Miesiąc temu ponownie natknęłam się na tę książkę, a ponieważ miałam dobre z nią wspomnienia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trollhunters. Łowcy trolli Daniel Kraus, Guillermo del Toro
Ocena 6,4
Trollhunters. ... Daniel Kraus, Guill...

Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Kupiłam tę książkę, ponieważ kocham serial Trollhunters i... nie, nie zawiodłam się, ale musimy rozdzielić książkę od serialu. Serial jest przyjemnym, trochę familijnym filmem, który spokojnie mogą obejrzeć zarówno młodsze dzieci jak i starsi widzowie. Książka jest kompletnie inna! To nie znaczy, że jest zła, ale jeżeli oczekujecie od niej literackiej wersji serialu to się zawiedziecie, a ponieważ obie rzeczy są dobre przestanę je ze sobą porównywać, ponieważ moglibyście źle to odebrać.
Książka jest mroczna, dosyć krwawa i, szczerze mówiąc, wolałabym nigdy nie dowiedzieć się do czego służy Machina.
Główny bohater to taki typowy nastolatek-odludek. Ma jednego dobrego przyjaciela, skrycie wzdycha do dziewczyny, praktycznie w niczym nie jest dobry, a jego ojciec jest stanowczo zbyt nadopiekuńczy. Pomimo tego, z czasem odczułam pewną sympatię, a może nawet trochę litości do Jima. Został nagle wrzucony w zupełnie inny i straszny świat, a dodatkowo zaczynają znikać dzieci i tylko on może pomóc je ocalić. To dość sporo jak na piętnasto/szesnastolatka. Jim w swoich przygodach jedynie może liczyć na najlepszego przyjaciela, Tuba, który jest głównym wątkiem komediowym i muszę przyznać, że całkiem nieźle to wychodzi. Tak samo jak zaskakująca postać dziewczęca, czyli Claire, w której Jim skrycie się kocha. Jest to przemiły wątek, a Claire to badass najwyższego stopnia.
Ogólnie polecam tę książkę, to naprawdę mroczna, ale jednocześnie miła książka, dla starszych czytelników, tak co najmniej 16+. Gdybym miała ją do czegoś porównać, stwierdziłabym, że ma w sobie klimat „Serii Niefortunnych Zdarzeń” i magię „Kronik Spiderwick”, więc miłośników tych cykli może zaciekawić ta pozycja. Książka pozostawiła parę otwartych furtek i w sumie ucieszę się jeżeli kiedykolwiek pojawi się jakaś kontynuacja, ale i bez niej jakoś przeżyję.
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Kupiłam tę książkę, ponieważ kocham serial Trollhunters i... nie, nie zawiodłam się, ale musimy rozdzielić książkę od serialu. Serial jest przyjemnym, trochę familijnym filmem, który spokojnie mogą obejrzeć zarówno młodsze dzieci jak i starsi widzowie. Książka jest kompletnie inna! To nie znaczy, że jest zła, ale jeżeli oczekujecie od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Już kiedyś wspominałam, że kocham Anne Bishop. Tak tylko przypominam, jakby ktoś zapomniał. Tym razem przyszło mi przeczytać „Filary świata”, jak to wypadło? Jest dobrze, nie jest to może tak wybitna lektura jak „Czarne kamienie” czy „Inni”, ale to wciąż miłe czytadełko.
Główną bohaterką jest Ari, spokojna nieco zahukana dziewczyna, która tak naprawdę jest czarownicą i miała pecha uwikłać się w romans z księciem Fae. Ogólnie raczej większość z was polubi Ari, to miła dziewczyna, która jeszcze nawet nie wie, jak może być silna. Na szczęście dosyć szybko zaczyna to rozumieć, co zawsze lubię w książkach Anne. U niej zawsze bohaterka, która uważa, że jest słaba z czasem zaczyna rozumieć, że być może, jest warta więcej niż jej się wydaje i może ma inną, własną siłę w sobie.
Fae w tej powieści są irytujące. Ich próżność i lekceważący stosunek do Ari jest bardzo denerwujący, tym bardziej, że w każdej innej powieści, Anne utarłaby im koncertowo nosy, tego mi trochę tu zabrakło. Takiego mocnego uświadomienia Fae, że wcale nie są tak wspaniali jak myślą i ich los jest zależny od wielu ludzi, teoretycznie zaczynają to rozumieć pod koniec tego tomu, ale liczyłam na coś bardziej spektakularnego.
Moją ulubioną bohaterką została Morag, ponieważ pomimo tego, że jest Fae, rozumie znaczenie czarownic, a także sens takiego zwykłego, ludzkiego życia. Mam nadzieję, że spotkam ją w kolejnym tomie.
Filary nie zostaną moją ulubioną książką od Anne, widzę w niej pewne podobieństwa do „Innych” oraz „Efemery”, ale nie są tak spektakularne. To wciąż miłe czytadło, które przeczytałam szybko i z przyjemnością, ale wiem, że stać Anne na więcej. Czekam na kolejne tomy!
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Już kiedyś wspominałam, że kocham Anne Bishop. Tak tylko przypominam, jakby ktoś zapomniał. Tym razem przyszło mi przeczytać „Filary świata”, jak to wypadło? Jest dobrze, nie jest to może tak wybitna lektura jak „Czarne kamienie” czy „Inni”, ale to wciąż miłe czytadełko.
Główną bohaterką jest Ari, spokojna nieco zahukana dziewczyna,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Gdy wyszedł kolejny tom „Królów Wyldu” nie mogłam się powstrzymać by po niego nie sięgnąć. Zapewniam, że drugi tom jest równie dobry jak pierwszy, tylko w inny sposób. W pierwszym tomie miałam wrażenie, że było więcej humoru, tutaj jest więcej bólu. Naprawdę, tak się zryczałam na tej książce, że o matko. Oczywiście humor też się pojawia, ale jest trochę inny.
Całe wydarzenia oglądamy oczami Pam, barda Baśni, przez co ma się takie odczucie jakbyśmy nie byli uczestnikami tych wydarzeń, a obserwatorami, chociaż temperament Pam często pakuje ją w nieliche kłopoty. Wszystkich członków Baśni darzyłam sympatią, każdy miał w sobie coś miłego, ale także każdy z nich nosił w sobie wielką ranę i o tym jest ten tom. O złamanych bohaterach, którzy sami nie wiedzą czego szukają, gnają na oślep, rzucaj się w wir niebezpieczeństw, ale wciąż nie czują się cali. A Róża to najbardziej tragiczna postać, osoba, która nie potrafi samej siebie zaakceptować, która próbuje cały czas udowodnić, że jest coś warta.
Świetny tom, pisarz jest genialny według mnie. Obie części czytało się lekko, były pełne akcji i humoru, a sceny smutne, były dojmująco smutne i wyciskały łzy. Polecam, to kawał świetnej fantastyki i z tego, co widziałam na internecie, szykuje się kolejny tom. Będę go wyczekiwać z zapartym tchem!
~Idris

Zapraszam na instagram @w.literatkach
Gdy wyszedł kolejny tom „Królów Wyldu” nie mogłam się powstrzymać by po niego nie sięgnąć. Zapewniam, że drugi tom jest równie dobry jak pierwszy, tylko w inny sposób. W pierwszym tomie miałam wrażenie, że było więcej humoru, tutaj jest więcej bólu. Naprawdę, tak się zryczałam na tej książce, że o matko. Oczywiście humor też się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z ogromną przyjemnością przedstawiam wam trzeci tom przygód Domenica Jordana! Dzięki wydawnictwu Powergraph mogę cieszyć się tą książką na długo przed premierą. Jak po 13 latach ma się mój ulubiony bohater?
No cóż... zrobiłam sobie falstart czytaniem tych trzech nadprogramowych opowiadań, bowiem okazuje się, że znajdują się one w tym tomie(przy okazji, ostro walnęłam się przy chronologii „Anatomii cudu”). Z jednej strony poczułam rozczarowanie, gdy to zobaczyłam, ale potem pomyślałam, że to dobrze, że można znaleźć te opowiadania w jednym tomie. Niektórzy dopiero rozpoczęli swoją przygodę z Domenickiem i mogliby mieć trudności ze znalezieniem tych opowiadań, więc cieszę się, że mają okazje je poznać, plus do „Anatomii cudu” został dopisany fragment, aby ładnie pociągnąć fabułę, ponieważ dzięki temu powraca jedna z moich ulubionych bohaterek, czyli Julia Augustina.
Ogólnie cały tom nie odbiega poziomem od pozostałych. Opowiadania są ciekawe, mroczne, Domenic jest bardziej sobą z pierwszego tomu, a także dowiadujemy się nareszcie, co się stało z Alais.
Podobał mi się, bardzo. Czekałam tak długo na kontynuację, że traciłam już nadzieje, a gdy już wiedziałam, że kolejny tom się pojawi, zaczęłam się bać, że nie spodoba mi się. Na szczęście tak nie jest! A zakończenie daje nadzieje na kolejne tomy!
Jeszcze raz gorąco polecam cały cykl, to kawał świetnej polskiej fantastyki, który mam wrażenie, że jest mocno niedoceniany. Jeżeli Domenic powróci w kolejnych tomach na pewno je przeczytam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuje wydawnictwu Powergraph! A autorce dziękuje za świetną książkę dla fanów zarówno kryminałów jak i fantastyki.
~Idris

Z ogromną przyjemnością przedstawiam wam trzeci tom przygód Domenica Jordana! Dzięki wydawnictwu Powergraph mogę cieszyć się tą książką na długo przed premierą. Jak po 13 latach ma się mój ulubiony bohater?
No cóż... zrobiłam sobie falstart czytaniem tych trzech nadprogramowych opowiadań, bowiem okazuje się, że znajdują się one w tym tomie(przy okazji, ostro walnęłam się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zapraszam na Instagram @w.literatkach
Co ciekawego w drugim tomie mojego gulity pleasure? Tym razem autor fajniej poprowadził fabułę. Było więcej ciekawych przygód, ale autor totalnie wywalił się na szczegółach, głównie na mapie. Naprawdę, czasem jak bohaterowie gdzieś jechali to tak marszczyłam czoło, czytając opis przyrody, że brwi zjeżdżały mi się w jedno. W „Ostrzu zdrajcy” autor działał na mniejszym terytorium, dzięki czemu lepiej brzmiały opisy i momenty wędrówek bohaterów, w tym tomie, geografia i biologia leżą i kwiczą.
Jeżeli chodzi o bohaterów to pojawiają się ciekawe konflikty i problemy z komunikacją, plus nagłe zdrady, których chyba nikt się nie spodziewał. Poczułam się bardzo zawiedziona postawą Aline, w sensie, wiem, że jest wciąż dzieckiem, ale mam wrażenie, że jej słaby charakter zrobi z niej gorszą władczynię niż niektórzy sądzą.
W dodatku postać Valiany... ojej, czuje Mary Sue. W tym tomie jej zajebistość była w miarę kontrolowana, ale zobaczymy czy autor w kolejnym tomie nie popłynie.
Nie chcę zbyt wiele zdradzać z fabuły, bo spoilery to najgorsze zło. Pomimo wszystkich moich zarzutów do tej serii, wciąż ją polecam, ponieważ znajdziecie w niej wiele dobrego i to po prostu miłe czytadło na wieczór.
~Idris

Zapraszam na Instagram @w.literatkach
Co ciekawego w drugim tomie mojego gulity pleasure? Tym razem autor fajniej poprowadził fabułę. Było więcej ciekawych przygód, ale autor totalnie wywalił się na szczegółach, głównie na mapie. Naprawdę, czasem jak bohaterowie gdzieś jechali to tak marszczyłam czoło, czytając opis przyrody, że brwi zjeżdżały mi się w jedno. W „Ostrzu...

więcej Pokaż mimo to