Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Takiego fantasy jeszcze nie czytałem. Chwilami można się poczuć jak w jednej z legend. W sumie to dziwne, gdy się nad tym zastanowić - że to, co swojskie, paradoksalnie wydaje się bardzo egzotyczne, gdy człowiek zwykle spotyka się w fantasy z motywami celtyckimi, germańskimi albo ew. dalekowschodnimi. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nawet Wiedźmin był mniej swojski.
Wszelkie duchy, demony itd. są przedstawione inaczej niż w bardziej klasycznym fantasy - bardziej jak w legendach niż jak w podręczniku do D&D. A i magia jest bardzo "mglista", silnie działająca na wyobraźnię, co jest miłą odmianą. Siły przyrody i magia są tu w zasadzie jednością. Nie każda książka musi mieć skomplikowany i twardy system magiczny jak u Sandersona. Tutaj to inne, niedookreślone podejście bardzo, ale to bardzo pasuje.

Takiego fantasy jeszcze nie czytałem. Chwilami można się poczuć jak w jednej z legend. W sumie to dziwne, gdy się nad tym zastanowić - że to, co swojskie, paradoksalnie wydaje się bardzo egzotyczne, gdy człowiek zwykle spotyka się w fantasy z motywami celtyckimi, germańskimi albo ew. dalekowschodnimi. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nawet Wiedźmin był mniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Głowa może rozboleć od natłoku nowych informacji do przyswojenia ;)

Głowa może rozboleć od natłoku nowych informacji do przyswojenia ;)

Pokaż mimo to

Okładka książki Zbrodnia doskonała Agnieszka Biskup, Alicja Karasińska, Magdalena Kucenty, Wiktor Orłowski, Agnieszka Osikowicz-Chwaja, Krzysztof Rewiuk, Magdalena Świerczek-Gryboś, Marianna Szygoń
Ocena 7,0
Zbrodnia dosko... Agnieszka Biskup, A...

Na półkach:

Zbiór opowiadań najróżniejszych, zarówno tematycznie, jak i jakościowo. Część mi podeszła, część nie, ale i tak zamykające antologię "De profundis" bezsprzecznie kradnie show. Mocna rzecz! Z automatu podnosi ocenę o gwiazdkę :)

Zbiór opowiadań najróżniejszych, zarówno tematycznie, jak i jakościowo. Część mi podeszła, część nie, ale i tak zamykające antologię "De profundis" bezsprzecznie kradnie show. Mocna rzecz! Z automatu podnosi ocenę o gwiazdkę :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna, wciągająca, inspirująca... A do tego podczas lektury, przy odrobinie wyobraźni, można usłyszeć w głowie głos autora, bo jest napisana dość podobnym stylem, co jego filmiki na YT.

Świetna, wciągająca, inspirująca... A do tego podczas lektury, przy odrobinie wyobraźni, można usłyszeć w głowie głos autora, bo jest napisana dość podobnym stylem, co jego filmiki na YT.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno nie czytałem czegoś tak dobrego. Facet potrafi opowiadać świetne historie, osadzić je w niesamowicie barwnym i żywym świecie fantasy oraz zaludnić bohaterami z krwi i kości - tyle wystarczyłoby na solidne 8/10. Do tego dochodzi doskonały język i tempo narracji - to już 9/10... ale ja daję 10. Ciężko bezspoilerowo wyjaśnić, co jeszcze mnie tak urzekło, więc musicie uwierzyć mi na słowo ;)

[ale nie, to nie jest "książka jednej sztuczki", nie da się jej zepsuć jednym zdaniem typu "X jest synem Y, a Z ginie na końcu" - jest na to O WIELE zbyt różnorodna]

Dawno nie czytałem czegoś tak dobrego. Facet potrafi opowiadać świetne historie, osadzić je w niesamowicie barwnym i żywym świecie fantasy oraz zaludnić bohaterami z krwi i kości - tyle wystarczyłoby na solidne 8/10. Do tego dochodzi doskonały język i tempo narracji - to już 9/10... ale ja daję 10. Ciężko bezspoilerowo wyjaśnić, co jeszcze mnie tak urzekło, więc musicie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wciągająca i przezabawna. Kto by pomyślał, że tyle wiedzy może kryć się w absurdzie :)

Wciągająca i przezabawna. Kto by pomyślał, że tyle wiedzy może kryć się w absurdzie :)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najtwardsze SF jakie kiedykolwiek czytałem - piękne, wciągające i wręcz transcendentalne, choć oczywiście piekielnie trudne (no kto by pomyślał!).

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakakolwiek książka mnie tak poruszyła i zafascynowała. Każdy (krótki) rozdział to nowe teorie naukowe, nowe spojrzenie na świadomość/osobowość i nowe próby odpowiedzi na pytanie "gdybyś mógł żyć wiecznie i robić cokolwiek (ale to absolutnie cokolwiek) co byś robił i jak długo?"

Polecam wszystkim, którzy liznęli już hard SF i mają ochotę na więcej. Naprawdę warto.

[inna sprawa, że czytałem "Diasporę" małymi kawałeczkami przez ok. 2 miesiące, bo inaczej się nie dało :D]

[ale to tym lepiej, bo dzięki temu się za szybko nie skończyła]

Najtwardsze SF jakie kiedykolwiek czytałem - piękne, wciągające i wręcz transcendentalne, choć oczywiście piekielnie trudne (no kto by pomyślał!).

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakakolwiek książka mnie tak poruszyła i zafascynowała. Każdy (krótki) rozdział to nowe teorie naukowe, nowe spojrzenie na świadomość/osobowość i nowe próby odpowiedzi na pytanie "gdybyś mógł żyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra książka. Widać, że napisana przez dziennikarza. Z jednej strony dobrze, bo powieść jest "zaangażowana społecznie" i ukazuje problemy, które nie przeszłyby przez myśl komuś dla kogo Szwecja = skandynawski raj. Z drugiej strony... momentami za mało tu "literackości", a za dużo ekonomiczno-historyczno-biograficznych szczególików, które niepotrzebnie zalewają czytelnika i mogą utrudniać odbiór dzieła(zwłaszcza jeśli ktoś jest lekko uczulony na ekonomię i generalnie na literaturę faktu - jak ja). Nie mówię, że nie należy opisywać tła fabularnego, ale moim skromnym zdaniem można by wyciąć ze 20-30% bez szkody dla całości. A tak ogólnie - bardzo dobra intryga i ciekawi bohaterowie. Cieszę się, że wreszcie nadrobiłem zaległości, choć na razie nie ciągnie mnie do pozostałych części. W kategorii "skandynawski kryminał" zdecydowanie bardziej przemawia do mnie Nesbo.

Bardzo dobra książka. Widać, że napisana przez dziennikarza. Z jednej strony dobrze, bo powieść jest "zaangażowana społecznie" i ukazuje problemy, które nie przeszłyby przez myśl komuś dla kogo Szwecja = skandynawski raj. Z drugiej strony... momentami za mało tu "literackości", a za dużo ekonomiczno-historyczno-biograficznych szczególików, które niepotrzebnie zalewają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nolanowska "Incepcja" spotyka Dickowskie "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha".
W pewnym sensie.
Bardzo luźnym, metaforycznym, psychodelicznym, jak wszystko w tej książce...
Powieść jest szalona, przepełniona emocjami i narykotyczno-sennymi obrazami, pierwotnymi żądzami - to jak patrzenie w kalejdoskop. Rozumiem ochy i achy, bo są jak najbardziej na miejscu. ALE - bo jest jakieś "ale" - nie rozumiem, dlaczego "Wurt" jest uznawany za SF. Na pewno nie mieści się w mojej definicji tego gatunku. Nacisk na "strumień doznań" jest zbyt silny bez absolutnie żadnej racjonalnej przeciwwagi. Nie poznajemy żadnej naukowej teorii, czym może być Wurt (nie mówię, że musi to być odkryte i pewne, ale chyba naukowcy i prawodawcy musieli się zastanawiać, jak i dlaczego to działa? nie wspominając o pseudomagiczych właściwościach innych substancji np. Vazu). Nie mamy najmniejszego wglądu w to, jak i kiedy świat przedstawiony stał się taki, jaki jest (a jest dziwaczny i niekiedy obleśny). I tak dalej... Myślę, że jedynym powodem, dla którego "Wurt" nie jest klasyfikowany jako new weird jest fakt, że na początku lat '90 ten termin był jeszcze słabo znany (a potem już tak się utarło, że to SF). Imho to jest new weird pełną gębą, czerpiące pełnymi garściami z SF, a szczególnie cyberpunku, ale skupiające się na zupełnie innych rzeczach - emocje nad rozumem, symbolika nad techniką. Nie ma w tym nic złego, po prostu uważam, że potencjalny odbiorca może poczuć się wprowadzony w błąd. [dobrze chociaż, że okładka z Uczty Wyobraźni wpasowuje się w ten surrealistyczny klimat ze swoim żółtym piórkiem, bo okładka pierwszego wydania z lat '90 obiecuje brutalny, bezkompromisowy Gibsonowski cyberpunk, którym "Wurt" zdecydowanie NIE JEST]
Nie zrozumcie mnie jednak źle - książka zdecydowanie jest godna polecenia, tak więc polecam :)

Nolanowska "Incepcja" spotyka Dickowskie "Trzy stygmaty Palmera Eldritcha".
W pewnym sensie.
Bardzo luźnym, metaforycznym, psychodelicznym, jak wszystko w tej książce...
Powieść jest szalona, przepełniona emocjami i narykotyczno-sennymi obrazami, pierwotnymi żądzami - to jak patrzenie w kalejdoskop. Rozumiem ochy i achy, bo są jak najbardziej na miejscu. ALE - bo jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z okładki (całkiem, imho, udanej) atakuje nas: "HUGO AWARD. LOCUS AWARD. ARTHUR C. CLARKE AWARD". Przykro mi to mówić, ale... za co te "awardy"? Książka ma pewien klimat, nie przeczę. Tytułowy motyw z miastami (bez szczegółów, żeby nie było spojlerów) jest ciekawy i tajemniczy. Daje do myślenia. Szkoda, że książka nic innego nie ma do zaoferowania. Męczyłem się z nią. Dialogi i styl były momentami marne i jakby chaotyczne (i niestety nie wiem kogo za to winić - autora czy tłumacza). Momentami ciężko mi było w to wszystko uwierzyć, autor nie przekonał mnie ani do postaci ani do świata, choć niektóre fragmenty czytałem z przyjemnością, trochę mnie wciągnęły. Przyznaję się, że nie jestem ani wielkim fanem kryminałów ani tym bardziej weird fiction, ale uważam, że (i mówię to tak obiektywnie, jak tylko jestem w stanie) powieść jest przereklamowana i po prostu przeciętna.

Z okładki (całkiem, imho, udanej) atakuje nas: "HUGO AWARD. LOCUS AWARD. ARTHUR C. CLARKE AWARD". Przykro mi to mówić, ale... za co te "awardy"? Książka ma pewien klimat, nie przeczę. Tytułowy motyw z miastami (bez szczegółów, żeby nie było spojlerów) jest ciekawy i tajemniczy. Daje do myślenia. Szkoda, że książka nic innego nie ma do zaoferowania. Męczyłem się z nią....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Naprawdę genialny zbiór opowiadań. Watts za pomocą świetnego (choć wymagającego) języka eksploruje takie tematy jak (samo)świadomość, (obca) inteligencja, instynkty, człowieczeństwo (albo jego brak), wiara i wiele innych.
Dominuje podejście na zasadzie "mędrca szkiełko i oko", więc jeśli ktoś jest uczulony na sformułowanie "gadzi mózg" albo jeśli łatwo urazić jego uczucia religijne (Watts nie pała miłością do chrześcijaństwa i religii w ogóle, co widać wyraźnie w bodajże trzech opowiadaniach) to może lepiej niech sobie tę pozycję odpuści.
A dla pozostałych przestroga - tytuł jest naprawdę adekwatny. Książka ma potencjał, by człowieka emocjonalnie (ale i intelektualnie) zdewastować, tak więc polecam czytać na raty, bo łyknięta na raz może faktycznie stanowić "odtrutkę na optymizm" :)

Naprawdę genialny zbiór opowiadań. Watts za pomocą świetnego (choć wymagającego) języka eksploruje takie tematy jak (samo)świadomość, (obca) inteligencja, instynkty, człowieczeństwo (albo jego brak), wiara i wiele innych.
Dominuje podejście na zasadzie "mędrca szkiełko i oko", więc jeśli ktoś jest uczulony na sformułowanie "gadzi mózg" albo jeśli łatwo urazić jego uczucia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Jak napisać scenariusz filmowy William Missouri Downs, Robin U. Russin
Ocena 7,8
Jak napisać sc... William Missouri Do...

Na półkach: ,

„Jak napisać scenariusz filmowy” to arcyciekawy i świetnie napisany wstęp do scenariopisarstwa. Porusza (choć nie zgłębia) wszystkie najważniejsze kwestie, od przyziemnych, czysto technicznych informacji o formatowaniu tekstu, przez konstrukcję konfliktu, fabuły i dialogów, aż po dogłębną analizę motywów jakimi kierują się nie tylko postaci, ale i, co ważniejsze, widzowie przy wyborze filmu. Przekrój zagadnień jest pokaźny, a autorzy nie pożałowali nam listy lektur uzupełniających. Można więc powiedzieć, że książka daje solidny ogólny obraz tego fachu i dorzuca do tego cały wachlarz podstawowych technik stosowanych przez scenarzystów.
Co nie mniej istotne, „Jak napisać scenariusz filmowy” nie popada w typowo amerykańskie szafowanie "sekretnymi trickami", mnemonicznymi złotymi zasadami itp. Pojawiają się wzmianki o rzekomych cudownych panaceach na twórcze bolączki, ale zdecydowanie bez entuzjazmu. Autorzy są szczerzy do bólu i tak jak Churchill nie obiecują nic oprócz krwi, znoju, łez i potu (tudzież innych wydzielin). Roztaczana przed czytelnikiem wizja Hollywood jako krainy zawiedzionych nadziei i recenzentów wszechwładnych niczym panie z dziekanatu każe zastanowić się co najmniej dwa razy nad wyborem ścieżki kariery.
Oczywiście można kręcić nosem, że część informacji jest dla polskiego czytelnika nieprzydatna. Właściwie cały rozdział poświęcony temu, jak sprzedać swój wypieszczony scenariusz można potraktować wyłącznie jako ciekawostkę zza Wielkiej Wody. Agent? Członkostwo w potężnym związku zawodowym? Można sobie pomarzyć, ale to nie ma nic wspólnego z polską rzeczywistością.
Mimo wszystko, „Jak napisać scenariusz filmowy” to świetna i wciągająca lektura – nie tylko dla osób, które chcą zmierzyć się z nową formą ekspresji twórczej, ale i dla tych, których zwyczajnie ciekawi, jakie męki, frustracje i nadzieje kryją się za każdym obrazem filmowym.

„Jak napisać scenariusz filmowy” to arcyciekawy i świetnie napisany wstęp do scenariopisarstwa. Porusza (choć nie zgłębia) wszystkie najważniejsze kwestie, od przyziemnych, czysto technicznych informacji o formatowaniu tekstu, przez konstrukcję konfliktu, fabuły i dialogów, aż po dogłębną analizę motywów jakimi kierują się nie tylko postaci, ale i, co ważniejsze, widzowie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powiadają, że można wyciągnąć biologa morskiego z oceanu, ale nie da się wyciągnąć oceanu z biologa morskiego. Mimo to Peter Watts po ukończeniu trylogii ryfterów zdecydował się na radykalną zmianę klimatu i otoczenia fabularnego. Zastąpił więc słoną wodę próżnią kosmosu, a ryfterów postludźmi, i w świeży, powalający na łopatki sposób wziął na warsztat tematykę pierwszego kontaktu.
Akcja powieści rozgrywa się praktycznie wyłącznie w przestrzeni kosmicznej (Ziemię poznajemy tylko w retrospekcjach), na dalekich obrzeżach Układu Słonecznego, gdzie bohaterowie starają się wydrzeć tajemniczemu pozaziemskiemu obiektowi jego sekrety. Powiedzieć, że jest to trudnym zadaniem to eufemizm. Stopień „inności” obcych okazuje się przeszkodą nie do ruszenia, niczym czarny, gładki monolit z „Odysei kosmicznej”, co zmusza bohaterów, a wraz z nimi i czytelnika, do gruntownego przedefiniowania takich pojęć jak „organizm”, „świadomość” czy „inteligencja”.
Trzeba uczciwie przyznać, że powieści nie poleciłbym komuś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z twardym SF. Jeśli jednak nie damy się odstraszyć terminologii naukowej, przede wszystkim astronomicznej i biologicznej, wszelkiego rodzaju teslom, terminatorom i płaszczyźnie ekliptyki, odkryjemy, że książka napisana jest stylem niesamowicie bogatym i… pięknym na swój naukowy sposób, łączącym ścisłe opisy z poetyckim rozmachem. Powieść jest również wielowarstwowa, a kiedy czytelnik oswoił się już z jedną niezwykłością, autor odsłania kolejną, jeszcze bardziej oszałamiającą. Widać to w szczególności na przykładzie tytułowego ślepowidzenia, którego znaczenie rozwija się wraz z akcją, na przyziemnym zjawisku neurologicznym poczynając, a na wstrząsającej puencie książki kończąc.
„Ślepowidzenie” jest zdecydowanie najlepszą powieścią SF, jaką miałem przyjemność w ostatnich latach czytać. W trakcie lektury fascynuje i każe przerzucać kartkę za kartką, a i po zamknięciu okładki nie daje o sobie zapomnieć przez wiele dni. Gorąco polecam.

Powiadają, że można wyciągnąć biologa morskiego z oceanu, ale nie da się wyciągnąć oceanu z biologa morskiego. Mimo to Peter Watts po ukończeniu trylogii ryfterów zdecydował się na radykalną zmianę klimatu i otoczenia fabularnego. Zastąpił więc słoną wodę próżnią kosmosu, a ryfterów postludźmi, i w świeży, powalający na łopatki sposób wziął na warsztat tematykę pierwszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardziej opis wczuwania się w grę niż jakaś ambitna literatura, dużo pomysłów, ale nie do końca rozwinięte i wyjaśnione. Na dobrą sprawę ani zbiór opowiadań ani powieść, po prostu zapiski stalkera, ot co :) Mimo wszystko czytało się przyjemnie.

Bardziej opis wczuwania się w grę niż jakaś ambitna literatura, dużo pomysłów, ale nie do końca rozwinięte i wyjaśnione. Na dobrą sprawę ani zbiór opowiadań ani powieść, po prostu zapiski stalkera, ot co :) Mimo wszystko czytało się przyjemnie.

Pokaż mimo to

Okładka książki Necrosis. Przebudzenie Damian Kucharski, Jacek Piekara
Ocena 7,1
Necrosis. Prze... Damian Kucharski, J...

Na półkach:

Nieszczególnie ambitne, ale miło się czytało – taka grzeszna przyjemność z opowieści o budzących się nekromantach, demonach i iście rpg’owej drużynie eksplorującej lochy...

Nieszczególnie ambitne, ale miło się czytało – taka grzeszna przyjemność z opowieści o budzących się nekromantach, demonach i iście rpg’owej drużynie eksplorującej lochy...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Spowiedź heretyka. Sacrum profanum Krzysztof Azarewicz, Adam Darski, Piotr Weltrowski
Ocena 7,2
Spowiedź heret... Krzysztof Azarewicz...

Na półkach:

Pięknie wydana, ale koniec końców nieszczególnie porywająca. Jak na mój gust za mało głębi, idei, filozofii, okultystycznych inspiracji, artystycznych wynurzeń... a za dużo rzeczy typu jaką kawę pije Nergal na co dzień i dlaczego :/ Najciekawszy jest początek o młodzieńczych fascynacjach i pasji do muzyki.

Pięknie wydana, ale koniec końców nieszczególnie porywająca. Jak na mój gust za mało głębi, idei, filozofii, okultystycznych inspiracji, artystycznych wynurzeń... a za dużo rzeczy typu jaką kawę pije Nergal na co dzień i dlaczego :/ Najciekawszy jest początek o młodzieńczych fascynacjach i pasji do muzyki.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetna lektura. Aż człowiek ma żal do Kubricka, że zamiast opowiedzieć wspaniałą historię, zrobił z filmu psychodeliczny mindfuck ;P (czytaj: książka z sensem opowiada o tym, co nie ma sensu w filmie)

Świetna lektura. Aż człowiek ma żal do Kubricka, że zamiast opowiedzieć wspaniałą historię, zrobił z filmu psychodeliczny mindfuck ;P (czytaj: książka z sensem opowiada o tym, co nie ma sensu w filmie)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Imho zbyt obyczajowa jak na tak niesamowicie nośny, fascynujący temat. Czyta się łatwo i szybko, ale brakuje mi tu głębi.

Imho zbyt obyczajowa jak na tak niesamowicie nośny, fascynujący temat. Czyta się łatwo i szybko, ale brakuje mi tu głębi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziwne zestawienie, bardzo nierówne...

"Stacja tranzytowa" 9/10, imho rewelacja

"Rezerwat goblinów" 4/10, strasznie mizerne, jak niedospany Pratchett bazgrzący powieść na kolanie. Ani śmieszne, ani wiarygodne. Do tego moje zawieszenie niewiary było wystawione na zbyt wielką próbę...

Dziwne zestawienie, bardzo nierówne...

"Stacja tranzytowa" 9/10, imho rewelacja

"Rezerwat goblinów" 4/10, strasznie mizerne, jak niedospany Pratchett bazgrzący powieść na kolanie. Ani śmieszne, ani wiarygodne. Do tego moje zawieszenie niewiary było wystawione na zbyt wielką próbę...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótko? Męczyłem się nad tym, muszę przyznać – niespójne, a raczej nie spięte jakąkolwiek sensowną klamrą ani celem „przygody małego zielonego chłopca”, który snuje się po Ziemi – im dalej tym dziwniej i gorzej. A jednak coś kazało mi czytać dalej, więc tragedii nie ma (ma facet wyobraźnię, co by nie mówić :)).

Krótko? Męczyłem się nad tym, muszę przyznać – niespójne, a raczej nie spięte jakąkolwiek sensowną klamrą ani celem „przygody małego zielonego chłopca”, który snuje się po Ziemi – im dalej tym dziwniej i gorzej. A jednak coś kazało mi czytać dalej, więc tragedii nie ma (ma facet wyobraźnię, co by nie mówić :)).

Pokaż mimo to