-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-09-20
2020-09-28
2017-03
2017-03
2016-05
2016-04
Rhage to...poprostu Rhage!
Jedna z najlepszych części BDB. Warto było czekać, uwielbiam każdą stronę tej książki. Dużo moich ulubionych braci, dużo testosteronu i ciekawe zwroty akcji, czyli to, co tygryski lubią najbardziej :)
Polecam wszystkim fanom BDB!
Rhage to...poprostu Rhage!
Jedna z najlepszych części BDB. Warto było czekać, uwielbiam każdą stronę tej książki. Dużo moich ulubionych braci, dużo testosteronu i ciekawe zwroty akcji, czyli to, co tygryski lubią najbardziej :)
Polecam wszystkim fanom BDB!
“You can’t do damage control dead.”
Przeczytalam. A teraz cierpie. Dlaczego, dlaczego ta ksiazka tak szybko sie skonczyla? Tyle chcialabym powiedziec, ale nie chce psuc nikomu zabawy. Wiec poczekam cierpliwie z wyczerpujaca opinia.
Burned jest frustrujace, tajemnicze, pelne akcji. Historia pedzi, spowalnia, zawraca. Strona za strona, czytalam z wypiekami na policzkach. Nie zdarzylo sie to od bardzo, bardzo dawna.
Co tu duzo mowic, na 2 dni stracilam kontakt z rzeczywistoscia. Szkoda, ze czlowiek musi pracowac, spac i jesc. W innym wypadku nie odlozylabym Burned nawet na sekunde.
“You can’t do damage control dead.”
Przeczytalam. A teraz cierpie. Dlaczego, dlaczego ta ksiazka tak szybko sie skonczyla? Tyle chcialabym powiedziec, ale nie chce psuc nikomu zabawy. Wiec poczekam cierpliwie z wyczerpujaca opinia.
Burned jest frustrujace, tajemnicze, pelne akcji. Historia pedzi, spowalnia, zawraca. Strona za strona, czytalam z wypiekami na policzkach....
2016-01
Drugi tom, kolejny dylemat. Książka lepsza od części pierwszej, ale znowu bardzo nierówna. Historia nabiera tempa, stylistyka już tak nie daje po oczach (ale literackiego Nobla z tego nie będzie). Niemniej jednak brakuje tego czegoś.
Potwierdziło się również moje przypuszczenie co do losu Kat. Wiedziałam, że stanie się coś podobnego, bo nie ma książki w tej kategorii, w której bohaterka nie okazała się w jakiś sposób wyjątkowa. W sumie szkoda.
Te ciągłe przepychanki słowne między Kat a Deamonem działają na nerwy. Jego pewność siebie jast taka...książkowa. Wiem, że fan(ki) Lux do niego wzdychają, ale przecież wśród postaci fantasy Deamon jest ledwo przeciętny. Nawet na sekundę nie straciłam dla niego głowy, a tego właśnie oczekiwałam. Kat jest dla mnie typową bohaterką contemporary fantasy. Można ją wrzucić do jednego worka z Bellą, Clary Fray, Gwendolyn Shepherd i innymi. Postacie te możnaby do woli wymieniać między książkami i nie byłoby różnicy, bo nie mają w sobie niczego, co czyniłoby je wyjątkowe.
Jeśli komuś spodobał się tom 1., temu będzie się też podobał tom 2. Ja robię sobie pauzę, bo trochę mnie ta historia jednak nuży.
Drugi tom, kolejny dylemat. Książka lepsza od części pierwszej, ale znowu bardzo nierówna. Historia nabiera tempa, stylistyka już tak nie daje po oczach (ale literackiego Nobla z tego nie będzie). Niemniej jednak brakuje tego czegoś.
Potwierdziło się również moje przypuszczenie co do losu Kat. Wiedziałam, że stanie się coś podobnego, bo nie ma książki w tej kategorii, w...
2016-01
Od kilku dni noszę się z zamiarem napisania opinii o tej książce i muszę przyznać, słabo mi idzie. Nie wynika to z lenistwa, ale z tego, że ciężko mi tę książkę ocenić.Obsydian niby ma wszystko, niezły, aczkolwiek nie powalający, pomysł, ciekawych bohaterów, tajemnice, love story, itp., ale czegoś brakuje. Jednak najpierw pozytywy.
Pierwszy tom przeczytałam w jeden dzień, a to znaczy, że książka mnie nie znudziła. Nie "przeskakiwałam" też stron, wiec historia była naprawdę niezła. Główna bohaterka mało irytująca, Deamon zmanierowany i zakochany w sobie, więc jest schemat, jest zabawa. Jednak...
Nie jestem fanem porównywania książek, staram się traktować każdą historię osobno. Jednak analogii do Zmierzchu jest tak dużo, że ciężko ich nie zauważyć, przynajmniej w tym 1. tomie. I niestety, bardzo mnie to denerwowało. Kolejną rzeczą jest dość ubogie słownictwo i częste powtórki. Sama już nie wiem, ile razy Deamon albo Dee "zniżali głos, tak aby tylko Kat mogła ich usłyszeć :< Brak mi też trochę wyjątkowości postaci. W sumie kosmitów możnaby tutaj zastąpić jakąkolwiek inną formą fantastyczną i nie zmianiłoby to zasadniczo przebiegu akcji.
Może marudzę. Są osoby, dla których seria Lux jest świetna i porywająca. Dla mnie jest niestety tylko letnia. Jestem na 3. tomie, ale nie czytam z zapartym tchem.
Komu polecić tę książkę? Początkującym czytelnikom contemporary fantasy, którzy jeszcze nie czytali perełek tego gatunku. Po angielsku polecam każdemu, kto chciałby spróbować czytania w tym języku, bo "Obsydian" jest napisany bardzo prosto i współcześnie.
Od kilku dni noszę się z zamiarem napisania opinii o tej książce i muszę przyznać, słabo mi idzie. Nie wynika to z lenistwa, ale z tego, że ciężko mi tę książkę ocenić.Obsydian niby ma wszystko, niezły, aczkolwiek nie powalający, pomysł, ciekawych bohaterów, tajemnice, love story, itp., ale czegoś brakuje. Jednak najpierw pozytywy.
Pierwszy tom przeczytałam w jeden dzień,...
No i fajnie. Spoko. Dwa dni wyjęte z życiorysu.
A zaczęło się tak niewinnie, miała być książka na kilka wieczorów, tak kilka stron przed snem. Aha, nic z tego. Historia bardzo wciąga, i mimo że żadna tam nowość, nie wstrząsnęłą moim obrazem książki fantasy, to i tak nie mogłam się od niej oderwać.
Jeśli ktoś oczekuje trochę fantasy z dużą ilością romance, ten się rozczaruje. Ale jeśli ktoś ma ochotę na fantasy z nutką powoli tlącego się romance, ten znalzł książkę dla siebie. Polecam!
No i fajnie. Spoko. Dwa dni wyjęte z życiorysu.
A zaczęło się tak niewinnie, miała być książka na kilka wieczorów, tak kilka stron przed snem. Aha, nic z tego. Historia bardzo wciąga, i mimo że żadna tam nowość, nie wstrząsnęłą moim obrazem książki fantasy, to i tak nie mogłam się od niej oderwać.
Jeśli ktoś oczekuje trochę fantasy z dużą ilością romance, ten się...
Dani, Dani, Dani...
Konczac Shadowfever nie sadzilam, ze dam sie wciagnac w historie opowiadana przez ta denerwujaca dziewczyne, ktorej poprostu nie moglam zniesc. Jednak po pierwszych kilku stronach Iced przezylam jedno wielkie WOW.
Iced wciagnelo mnie bardziej niz pierwsze trzy tomy Mac, poprostu nie potrafilam odlozyc tej ksiazki na bok. Dani jest niesamowita, jej narracja nie nudzi ani sie nie dluzy. Wprawdzie nie rozumiem, dlaczego Moning musiala zrobic z niej koniecznie 14-latke (o czym ciagle musialam sobie przypominac, bo c´mon, Dani malo ma w sobie z zielonego podlotka), ale widocznie miala w tym jakis cel. Jednak mimo swojej inteligencji, Dani jest malo doswiadczona i to rozbrajajace, jak ona nie rozumie pewnych dla nas oczywistych rzeczy. Dlatego rozkoszowalam sie kazda jej rozmowa z Ryo:)
Ryodan to niebezpieczna bestia. Zreszta jak powiedzial Chrystian: Z Barronsem wiadomo o co chodzi i wiesz, ze w koncu cie zalatwi. Z Ryo nawet sie tego nie spodziewasz i zanim sie obejrzysz, bedzie juz po fakcie. Swietna postac, inteligentny facet. Mam nadzieje, ze historia rozwinie sie w kierunku Ryo- Dani (zwlaszcza, ze ona w Burned ma miec 19 lat).
Jo doprowadza mnie do szalu i moim zdaniem to nie tylko naiwna, ale poprostu glupia baba. Traktuje Dani jak dziecko, mimo, ze ta mala ma wiecej oleju w glowie niz 10 Jo razem wzietych. I tak strasznie obnosi sie z tym, ze Ryo "wybral" akurat ja. Moim zdaniem on ja tylko wykorzystuje, a w ksiazce nie brak wskazowek, ze ona tak naprawde niewiele dla niego znaczy. Ale oczywiscie Jo jest tak slepa, ze tego nie widzi. Mam nadzieje, ze zanim Moning ja usmierci, bedzie miala chwile olsnienia i zrozumie, jaka glupia byla.
No i oczywiscie Lor:) Ponoc ma byc go wiecej w Iced, co jest oczywiscie bardzo, ale to bardzo na plus!
Dani, Dani, Dani...
Konczac Shadowfever nie sadzilam, ze dam sie wciagnac w historie opowiadana przez ta denerwujaca dziewczyne, ktorej poprostu nie moglam zniesc. Jednak po pierwszych kilku stronach Iced przezylam jedno wielkie WOW.
Iced wciagnelo mnie bardziej niz pierwsze trzy tomy Mac, poprostu nie potrafilam odlozyc tej ksiazki na bok. Dani jest niesamowita, jej...
Po pierwsze: Cóż za beznadziejne tłumaczenie tytułu. Musiałam przeczytać opis, żeby znaleźć ten tom. Czasem zastanawiam się, kto wpada na takie genialne pomysły.
Zdecydowanie najsłabszy tom całej serii, a z perspektywy słabszy nawet od tomów o Johnie. Payne jest mało interesująca, myślałam, że jak już Ward wprowadzi kobietę- wojownika to będzie to prawdziwy badass. No cóż, dobrze, że Xhex ratuje honor płci :) Manny jest irytujący, nie wiem po co został wprowadzony. Mam nadzieje, że Ward ma dla niego jeszcze jakiś plan.
Jak już w innych opiniach wspominałam- Vishous ratuje całą książkę. Czytałam tylko dla niego. Jego historia jest straszna, dla mnie gorsza od losu Z. Z drugiej strony jednak jest to najlepsza historia w całej serii (jak do tej pory, czekam na "Beast"). V ma niesamowitą aurę, jako bohater jest fascynujący. Uwielbiam chemię między nim a Jane i cieszę się, że Ward nie wybrała dla niego kolejnej długowłosej piękności. No i oczywiście przyjaźń między nim a Butchem. Nie wiem, ilu mężczyzn zdobyłoby się na coś takiego, co glina zrobił dla swojego Brata.
Dlatego mimo że Payne i Manello są słabi, to warto przeczytać ten tom o jakże beznadziejnym tytule.
Po pierwsze: Cóż za beznadziejne tłumaczenie tytułu. Musiałam przeczytać opis, żeby znaleźć ten tom. Czasem zastanawiam się, kto wpada na takie genialne pomysły.
Zdecydowanie najsłabszy tom całej serii, a z perspektywy słabszy nawet od tomów o Johnie. Payne jest mało interesująca, myślałam, że jak już Ward wprowadzi kobietę- wojownika to będzie to prawdziwy badass. No...
“Dying is overrated. Human sentimentality has twisted it into the ultimate act of love. Biggest load of bullshit in the world. Dying for someone isn't the hard thing. The man that dies escapes. Plain and simple. Game over. End of pain...Try living for someone. Through it all-good, bad, thick, thin, joy, suffering. That's the hard thing.”
Barrons, jak zwykle masz racje:) To chyba jedno z najprawdziwszych stwierdzen, jakie kiedykolwiek przeczytalam. I powiem szczerze, ze "chodzi za mna" odkad skonczylam czytac piaty tom.
Shadowfever jest niesamowite, zdecydowanie najlepsza czesc calej serii. Ciagle zastanawiam sie nad fenomenem tych ksiazek, w sumie Moning nie wymyslila niczego nowego i idealnie wpisuje sie w nurt Urban Fantasy dla doroslych. Nie bede sie tutaj rozpisywac nad walorami (albo ich brakiem) estetycznymi i udawac, ze to literatura piekna. Ksiazki Fever sa dobra rozrywka i niczym innym. Czytelnik dostaje kawalek erotycznego, mrocznego, wciagajacego fantasy, tak just for fun, bez zbednych ceregieli. Ostatnimi czasy ukazalo sie bowiem mase ksiazek, ktore pod pozorem lekkiej, wciagajacej historii, probowaly w niezdolny sposob przemycic "glebsze" tresci. Moze niekoniecznie w nurcie fantasy, ale za to wsrod innych gatukow. Inaczej u Moning i chwala jej za to! Bohaterka przezywa mase tragedii (nie bede spojlerowac), ale nie sa one tutaj roztrzepywane do granic mozliwosci. Mac ma byc heroina i nia jest. Barrons ma byc zwierzeciem w mrocznej, pociagajacej oprawce i nim jest. Czytelnik dostaje to, co widzi i zostaje bez reszty wciagniety w porywajaca historie fantasy. Cudowny chill out ;)
“Dying is overrated. Human sentimentality has twisted it into the ultimate act of love. Biggest load of bullshit in the world. Dying for someone isn't the hard thing. The man that dies escapes. Plain and simple. Game over. End of pain...Try living for someone. Through it all-good, bad, thick, thin, joy, suffering. That's the hard thing.”
Barrons, jak zwykle masz racje:)...
Za dużo love, za mało story.
Przywlekła mnie tu Ward i jej seria BDB. Autorka Braci mocno zachwalała LOTU, więc pomyślałam, że może to naprawdę coś dobrego. Dobrnęłam do 6. tomu i nie wiem, czy będę czytać dalej. WSZYSTKIE części mają bowiem dokładnie ten sam schemat, zmieniają się tylko kolejni Władcy i ich partnerki.
Książka skupia się zbyt mocno na stronie "romance", jak na mój gust za mało w niej "fantasy". Sama sobie jestem winna- gdybym spojrzała na wydawnictwo, wiedziałabym, że tak będzie. W skrócie powiem, jak przebiega akcja w każdym tomie:
- Władca, który z jakiś powodów od tysiącleci/stuleci nie miał partnerki, nagle spotyka TĄ JEDYNĄ
- ona go nie chce- w końcu się zakochują, nawet demon jest in love <3
- od czasu do czasu Łowcy atakują twierdzę, bądź odbywa się jakaś walka podczas zepchniętych na margines poszukiwań artefaktów
- wydarza się jakaś tragedia, ktoś umiera, choruje, zmartwychwstaje, zostaje porwany, uratowany, itp.
- Bogowie mieszają się do wszystkiego, lub- częściej- zostają wciągnięci w love story Władców
- wielki Happy End, czasem uwieńczony ciążą
- drugi wątek pojawiający się w tomie jest zapowiedzią love story kolejnego Władcy, czyli foreshadowing do następnego tomu
I już. Koniec. Tak oto można naprodukować masę książek, bo jest nieokreślona ilość Władców. Pierwsze kilka tomów było ok, ale nie chce mi się już tego czytać. Pomysł naprawdę ciekawy, wykonanie przeciętne. Naprawdę dobre są tylko imiona Władców- następnego kota nazwę Strider.
Za dużo love, za mało story.
więcej Pokaż mimo toPrzywlekła mnie tu Ward i jej seria BDB. Autorka Braci mocno zachwalała LOTU, więc pomyślałam, że może to naprawdę coś dobrego. Dobrnęłam do 6. tomu i nie wiem, czy będę czytać dalej. WSZYSTKIE części mają bowiem dokładnie ten sam schemat, zmieniają się tylko kolejni Władcy i ich partnerki.
Książka skupia się zbyt mocno na stronie "romance",...