rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Długo się zastanawiałam nad tym jak powinna wyglądać ta recenzja. Od bardzo dawna nie miałam takiej pustki w głowie po przeczytaniu tak wartościowej książki - „Oczy zmrużone w mroku” Anetty Kołodziejczyk-Rieger, dlatego postaram się wam wytłumaczyć moje milczenie umysłu.

Dwie kobiety – Ewa i Natalia, na pozór wiodą normalne życie. Lecz kiedy jesteśmy w stanie bliżej im się przyjrzeć dostrzegamy ich prawdziwe problemy. Niezrozumienie doprowadza do tego, ze same się gubią w swojej rzeczywistości. Czy uda im się uporać we własnym mroku, czy przykryje je ciemność? Tego dowiecie się jedynie gdy weźmiecie tą książkę do ręki.

Kiedy wzięłam książkę do ręki, długi czas spędziłam nad interpretacją okładki. Nie ma tu żadnych wątpliwości, ze grafik spisał sie znakomicie wykonując swoje zadanie. Przedstawiając taki, a nie inny obraz całej historii trzeba być niezmiernie kreatywnym. Bez wątpienia okładka przykuwa wzrok swoją innością.

Każda książka ma wady i zalety. Czasem, tylko jedne bądź drugie bardziej, lub mniej przyciągają do siebie czytelnika. Mnie niestety od całej opowieści odciągały niezliczane szczegóły i drobiazgi, którymi autorka wykarmiłaby całe wojsko. Mnie osobiście one wynudzały. Zamiast pobudzić moja wyobraźnie, abym mogła w detalach wyobrazić sobie jak to wszystko wyglądało, one je zanudzały.

Za co można pochwalić autorkę to na pewno za fakt, że nie tylko rozdrabniała się ze szczegółami co nie było dobre, lecz umiała doszczętnie pisać o uczuciach. Było to potrzebne czytelnikowi, aby umiał wczuć się w życie bohaterek. Wiedziała kiedy dodać swoje pięć groszy aby pobudzić emocje bohaterów jak i odbiorców całej historii.

Na pewno nie jest łatwe pisanie jednej Historii, która ma w sobie jeszcze dwie inne opowieści. Muszą one być tak dobrze ujęte aby czytelnik znalazł połączenie, które umiałby się wpasować.

Nie jestem przekonana czy książka jest dla każdego. Mi było na początku bardzo ciężko przebrnąć i dostosować się do świata przedstawionego, jednakże jeśli ktoś się już skusi i przebrnie przez to co go drażni znajdzie w niej osobistości, które go na pewno urzekną. A może nawet w tych dwóch kobietach odnajdzie gdzieś siebie?

Długo się zastanawiałam nad tym jak powinna wyglądać ta recenzja. Od bardzo dawna nie miałam takiej pustki w głowie po przeczytaniu tak wartościowej książki - „Oczy zmrużone w mroku” Anetty Kołodziejczyk-Rieger, dlatego postaram się wam wytłumaczyć moje milczenie umysłu.

Dwie kobiety – Ewa i Natalia, na pozór wiodą normalne życie. Lecz kiedy jesteśmy w stanie bliżej im...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przewijając się przez codzienność, niekiedy stajemy się znudzeni i żeby urozmaicić życie, zaczynamy doszukiwać się na pierwszy rzut oka świetnych rozwiązań. Jednakże później okazują się one bezwartościowymi błędami, które mogliśmy swobodnie ominąć. Dominika Banuszak w swojej książce Opowiem wam o Geraldine pokazuje historie kobiety, która popadając w niejasne błędy doszukiwała się nieszczęścia w swoim szczęśliwym życiu.

Geraldine to pacjentka szpitala psychiatrycznego, bohaterka historii o młodej dziennikarce, która poznała Geraldine w psychiatryku szukając inspiracji do artykułu. Pacjentka zaczęła opowiadać jej historie swojego życia... A wszystko zaczęło się od tego kiedy zaczął podobać jej się zajęty mężczyzna. Martin nie był do końca szczery ze swoja dziewczyną, bo gdy ona wyjeżdżała na jej miejscu znajdowała się Geraldin. Z czasem przestały jej wystarczać jednorazowe spotkania, chciała więcej i w końcu dostała to czego pragnęła, a nawet jeszcze więcej, bo zaszła w ciążę. Nikt się tego nie spodziewał, dlatego poronienie było dla nich jeszcze większym szokiem niż sama wiadomość o zapłodnieniu. Nasza bohaterka załamała się, a błysk w oku pojawił się dopiero wtedy, kiedy odważyła się podejść do przystojnego nieznajomego. Przez zdradę, którą tak ukrywała przed swoim partnerem zaszła ponownie w ciąże. Wyjechali, na świat przyszła córeczka, poza którą jej matka nie widziała świata, jednak do czasu, kiedy Martin wyjechał w delegacje a u stóp jej domu pojawił się dawny kochanek. W połowie tej historii moglibyśmy również znaleźć początek następnej, gdyż od pojawienia się Oliego przy drzwiach, życie Geraldin potoczyło się jeszcze inaczej, niż ktokolwiek by mógł tego się spodziewać

Przewracając co rusz następną kartkę poniekąd zastanawiałam się jak nasza bohaterka trafiła do szpitala, lecz w połowie już o tym nie myślałam, tylko byłam zszokowana postępowaniem na jakie się ona odważyła. Oprócz niesamowicie poruszających metafor i porównań, które Pani Dominika zawarła w swojej powieści, czekały też na mnie nowe problemy i niejasności, przez które musiała przejść Geraldin. Chciałabym powiedzieć, że była to niesamowita kobieta, która bardzo dużo przeszła, bo poniekąd tak było. Jednak w gruncie rzeczy ona sama pakowała się w to bagno, a najlepsze w tym wszystkim było to że mężczyźni którzy pojawiali się na jej drodze nie wymagali od niej żadnego wyjaśnienia. A wyjaśniać mogłaby wiele. Zaczynając od zdrad, poprzez ucieczki w nieznane i co najważniejsze pozostawienie swojej córki, a pokochanie drugiego dziecka.

Czytając tą książkę, próbowałam zorientować się w tym na jakiej podstawie bohaterka podejmowała takie, a nie inne decyzje. Próbowałam ją zrozumieć. Jak kobieta, kobietę. Nie mając jeszcze własnych dzieci i tak nie rozumiałam jak ona mogła się dopuścić takiego czynu. Wyrzuty sumienia nie nachodziły jej w takim stopniu w jakim mogłabym się tego spodziewać.

Ta cała historia, albo wydarzenia które ukazały się w powieści ukazują fakt iż każdy człowiek jest inny. Psychika ludzka jest tak niesamowicie skonstruowana, że dzięki samym przypuszczeniom można się spodziewać zachowań drugiej osoby. A tutaj jest zupełnie inaczej. Chcąc przewidzieć następne działania bohaterki myliłam się prawie na każdym kroku. Geraldin uzmysłowiła mi, że nie można być pewnym drugiej osoby. Zaufanie, które się do niej miało można stracić z dnia na dzień Po prostu nie można być pewnym wszystkiego, bo życie jest nieprzewidywalne, albo raczej ludzie, którzy nas otaczają.

Na Opowiem wam o Geraldine składa się niecałe sto stron co powinno do niej zachęcić nawet tych którzy nie są fanami czytania książek. Jest ona tak krótka, a tym samym tak rozbudowana swoją treścią, że odkładając ją na półkę ma się w głowie jeszcze więcej przemyśleń niż stron całej powieści.

Przewijając się przez codzienność, niekiedy stajemy się znudzeni i żeby urozmaicić życie, zaczynamy doszukiwać się na pierwszy rzut oka świetnych rozwiązań. Jednakże później okazują się one bezwartościowymi błędami, które mogliśmy swobodnie ominąć. Dominika Banuszak w swojej książce Opowiem wam o Geraldine pokazuje historie kobiety, która popadając w niejasne błędy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Las kryje w sobie mnóstwo tajemnic. Wiele z nas, nawet jeśliby bardzo chciała, nigdy ich nie pozna. Jednak są tez tacy, co chcąc nie chcąc wiedzą o nim wszystko, ponieważ jest ich domem.

Grace kiedy była mała przeżyła wypadek. Została pogryziona przez wilki. Od tamtego czasu, każdej zimy przy jej domu pojawiał się jeden z tamtejszej sfory. Ten dzięki, któremu przeżyła. Jego barwa oczu jest tak niezwykła, że nie da się jej przeoczy pośród ciemnej kurtyny drzew. Kiedy tego roku wilki zagryzły ucznia z jej szkoły, władze wszczynają polowanie na zwierzęta, Dziewczyna jest wstrząśnienia tym faktem jak i tym iż ciało zagryzionego chłopaka przepadło. Wracając do domu, słysząc strzały dochodzące z lasu widzi zakrwawionego chłopaka pod jej domem. Chłopaka o takiej samej niezwykłej barwie oczu.

Nie raz już w książkach pojawiały się wilkołaki czy zmiennokształtni. W „Drżeniu” pełnia one szczególną rolę, gdyż tutaj tylko do czasu mogą pozostać sobą. Od chwili ugryzienia, co rok przy niskiej temperaturze zmieniają się w zwierzęta, aż pewnej zimy zostaną nimi na zawsze. Dlatego Grece kiedy już poznała Sama nie może pozwolić mu odejść. Za wszelką cenę chce poznać go bliżej. Dzięki temu, że opowieść jest napisana z dwóch perspektyw – dziewczyny jak i chłopaka, to my możemy bardzo dużo się o nim dowiedzieć. Poznać jego przerażającą przeszłość, jak i nie zbyt udaną teraźniejszość.

Przez coraz to zimniejszą temperaturę za oknem, zwiększa się temperatura tych dwojga. Widać, że ich uczucie nie opiera się na pustych słowach, ale też na gestach i poświęceniach. Gdyby się w sobie nie zakochali, ich życie nie zmieniłoby się w taki sposób.
Miłość to ostatnio słowo zbyt często używane. W tych czasach dwa kiedyś tak piękne słowa jak „kocham cie” były niemal niesłyszalne. Wyznawali je sobie zakochani, a teraz? Teraz pojawiają się nawet w internecie i znaczą tyle co „ kanapka z masłem” Za czym to idzie? Bardzo trudno jest opisać takie uczucie w książce. Tyle już na ten temat się mówiło, że jest to wręcz niemożliwe aby stworzyć taką atmosferę żeby czytelnik mógł poczuć takie same uczucia co bohaterowie. Jednak z wielkim podziwem mogę przyznać, że pani Meggie Stiefvater się to udało.

O czym jest książka oprócz wątku miłosnego? Szczerze mówiąc o niczym więcej. Choć• dzięki temu możemy dogłębnie poznać charaktery bohaterów. Niewinnego Sama, który przez to, że nie miał zbyt dużego doświadczenia z dziewczynami nie jest pewny samego siebie. Oczywiście na początku to jest urocze tylko, że już pod koniec to staje się bardziej irytujące. No bo przecież powinien już się oswoić z tym wszystkim prawda? Może w następnych częściach przekonamy się o tej mniej skrytej części Sama. Co do Grace jest to niezależna dziewczyna. Przez to, że rodzice się nią nie interesują sama musi zadbać o własne potrzeby. Zorganizować sobie czas na wszystko, tak aby ze wszystkim zdążyć. Na pierwszy rzut oka nie widać, po niej, że jej to przeszkadza, ale przecież każde dziecko chciałoby poczuć rodzicielskie ciepło, czy te małe, czy te duże.

Byłoby grzechem gdybym nie wspomniała o tak przecudnym wydaniu. Od okładki nie da się odwrócić wzroku. Biały ośnieżony las, wilk i ta czerwona parasolka dodająca kontrast całej ilustracji. Jest jedna rzecz, która mnie martwi, a mianowicie ekranizacja. Nie wyobrażam sobie, żeby te wszystkie emocje mogły tak dogłębnie poruszyć widzów co czytelników. To jest niemożliwe.

Drżenie to pierwsza cześć trylogii o miłości i poświęceniu. Może by w niej odkryć prawdziwe emocje, sami je poczuć co daje tej książce największego plusa. Cieszę się, że w końca zawędrowała i do polski, gdyż na świecie została wydana ponad dwa lata temu. Mam nadzieję, że inni również znajdą w niej to co i ja znalazłam. Bo nie tylko okładka jest magiczna, ale również cała treść zawarta przez te ponad czterysta stron. Warto ją wziąć do ręki i zanurzyć się e niej aż sami poczujemy dreszcze.

Las kryje w sobie mnóstwo tajemnic. Wiele z nas, nawet jeśliby bardzo chciała, nigdy ich nie pozna. Jednak są tez tacy, co chcąc nie chcąc wiedzą o nim wszystko, ponieważ jest ich domem.

Grace kiedy była mała przeżyła wypadek. Została pogryziona przez wilki. Od tamtego czasu, każdej zimy przy jej domu pojawiał się jeden z tamtejszej sfory. Ten dzięki, któremu przeżyła....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy człowiek chce odkryć prawdę, czasami jest w stanie posunąć się do radykalnych środków. W ostatnich czasach ludzie coraz chętniej zaczęli interesować się prawdą, szczerością i sposobami na jej odkrycie. Może właśnie dlatego w telewizji pojawiły się same seriale detektywistyczne,
czy książki kryminalne. Tylko czy ich fabuła nie jest przereklamowana? Czy da się z setna sprawy wyłowić jeszcze jakieś inne wnioski zamiast obserwowania krwi na miejscu przestępstwa ?

Dziennikarz Hannibal Smok po swoim burzliwym małżeństwie , wreszcie dociera do etapu zakończenia go etapem rozwodu. Po długich rozmyśleniach na temat swojego nowego rozdziału w życiu zamiast odpoczynku zabiera się za pisanie książki o swoim zmarłym ojcu – pisarzu kryminałów. Jednakże po chwili sporządzania notatek trafia na niejasne informacje, coś zaczyna mu nie pasować. Powoli zaczyna odkrywać sprawy ojca o których nigdy wcześniej by go o nie nie posądzał. Próbuje dowiedzieć się jak najwięcej, a jednocześnie na nowo poznać swojego już nieżyjącego rodzica.

To co od samego początku przykuło moją uwagę, gdy miałam pierwszy raz w ręku książkę to autor. Nazywa się tak samo jak bohater literacki, lecz jak się później okazało autor specjalnie zastąpił swoją godność pseudonimem. Można by uznać, że dzięki temu przez narracje pierwszoosobową całą jego historie można uznać za jego dziennik.

Wbrew moim oczekiwaniom wątek kryminalny nie powalił mnie na kolana. Cała intryga przykuwa uwagę bohatera, ale to raczej przez specyficzny charakter bohatera niż otoczkę tajemniczości.
To co na pewno zaciekawi czytelnika to przenikliwość poprzez dialogów zawartych w powieści. Można z nim wyczytać więcej, niż widać na pierwszy rzut oka.

Książka na pewno zaciekawi fanatyków kryminałów, ale również tych co lubią nietypowość bohaterów i dojrzałość autora poprzez język w którym napisał całą powieść.

Kiedy człowiek chce odkryć prawdę, czasami jest w stanie posunąć się do radykalnych środków. W ostatnich czasach ludzie coraz chętniej zaczęli interesować się prawdą, szczerością i sposobami na jej odkrycie. Może właśnie dlatego w telewizji pojawiły się same seriale detektywistyczne,
czy książki kryminalne. Tylko czy ich fabuła nie jest przereklamowana? Czy da się z setna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W telewizji widzimy same szczupłe atrakcyjne dziewczyny. Powstają programy,, które udowadniają, że grubsza dziewczyna nie ma szans w podjęciu kariery modelki. Marketing doprowadza do tego, iż każda
nastolatka chce być szczupła i piękna bo tylko taka będzie akceptowana i podziwiana przez otaczających ją ludzi.


Serafina, bohatera książki niemieckiej autorki pt „Powietrze na śniadanie” jest nastolatką, która uważa się za potężnie grubą. Od zawsze miała niską samoocenę, co przekonywało ją w fakcie, iż powinna wyglądać tak samo jak swoja siostra czy przyjaciółka. Dlatego kiedy wyjechała na wakacje postanowiła się odchudzać. Zaczęło się
niewinnie. Przestała podjadać i ćwiczyć. Jednakże bieganie i mierzenie kalorii zaczęło być jej obsesją. Kilogramy spadały, a ona czuła się coraz gorzej. Czy uda jej się zauważyć, że schudła zbyt wiele, czy skończy się na najgorszym etapie anoreksji?

W ostatnich czasach cały czas mówi się o chorobach psychicznych związanych odchudzaniem. Tylko, że tutaj pokazuje się paradoks. Z jednej strony jest o tym głośno, a z drugiej tylko szczupłe osoby są widziane dobrze w oczach innych. Tak samo jest w szkołach. Na lekcjach biologi również poruszany jest ten temat niejednokrotnie, ale co z tego skoro w każdym roczniku znajdzie się nie jedna osoba z tą przypadłością.. Ta książka idealnie przypasowałaby się jako lektura szkolna dla każdej nastolatki, gdyż pokazuje konsekwencje swoich decyzji na własnym ciele, o których nie myślimy zaczynając się odchudzać.

Autorka idealnie pokazuje do czego jest w stanie posunąć się każda nastolatka, aby jak najlepiej przypasować się do swojego ideału. Szokujący fakt pokazuje, że bohaterka książki nie jest w stanie cofnąć się przed niczym. A wszystko przez kogo? Oczywiście przez rówieśników. Są oni w stanie swoimi opiniami i docinkami wywrzeć tak ogromny ślad na psychice, który doprowadza do radykalnych czynów.

"Powietrze na śniadanie" to powieść, którą powinien przeczytać każdy, niezależnie od wieku. Nastolatki ostrzega ona przez konsekwencjami decyzji, które mogą się wydarzyć, a ich rodziców do tego, że powinni zwracać dużą uwagę na swoje dzieci, niezalezienie od tego w jakim są one wieku.

W telewizji widzimy same szczupłe atrakcyjne dziewczyny. Powstają programy,, które udowadniają, że grubsza dziewczyna nie ma szans w podjęciu kariery modelki. Marketing doprowadza do tego, iż każda
nastolatka chce być szczupła i piękna bo tylko taka będzie akceptowana i podziwiana przez otaczających ją ludzi.


Serafina, bohatera książki niemieckiej autorki pt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kiedy popatrzymy na licealny korytarz dostrzeżemy grupki podobnych do
siebie ludzi. Jedni to maniacy kier, drudzy kujony, inni fani metalu itd.
Idąc do liceum modlimy się aby dopasować się do kogoś, tak aby nie
zostać pośmiewiskiem, czy samym siedzieć w szkolnej ławce.
Izka to zwykła nastolatka uczęszczająca do liceum. Przechodzi przez okres dojrzewania, zresztą jak każdy w jej wieku. Wyszukując z głowy coraz to rusz kreatywniejsze pomysły, próbuje przez nie odnieść samą siebie w tym wszystkim. Zrobić tak aby dopasowanie do otoczenia nie było problemem.

Kiedy na rynku pojawia się popularna książka mówiąca o miłości nastolatki do wampira - „Zmierzch” Izka miała nadzieje, że właśnie po jej przeczytaniu pojawi się u niej jakieś światełko w tunelu. I tak właśnie się stało.

Jej inspiracją stała się Bella. Izka zaczęła zmienić swoje życie spoglądając na bohaterkę z książki. Zmieniła kolor włosów, po części samą siebie, ale czy to było prawdą? Na początku może i tak, ale później okazało się, ze to tylko złudzenie.

Do książki podeszłam specyficznie, gdyż sama cztery lata temu miałam obsesję na punkcje sagi Zmierzch i ciekawie było na to spojrzeć teraz obiektywnie. Autorkę z chęcią pochwalę za prosty język lektury. Książkę czyta się bardzo przyjemnie, do czego również dochodzi fakt iz cała historia wydaje się bardzo rzeczywista. Spoglądając na główną bohaterkę, mogłam w nie odnaleźć siebie, dzięki czemu przeżywałam wszystkie wydarzenia z większą siłą.

Cała historia opiera się oczywiście na dojrzewaniu. Pokazuje problemy w głowie każdego nastolatka w dzisiejszej mieszaninie mody. Podkreśla, ze to właśnie szczerość jest najważniejsza, bo to na niej opiera się wzajemna lojalność do drugiego człowieka.
To opowieść o trudzie dorastania. Pokazuje, ze każdy nastolatek ma mimo wszystko podobne problemy, dlatego polecam ja na pewno osoba w wieku gimnazjalno licealnym. Szkoda, ze takie książki nie są zadaniem domowym na godzinę wychowawczą, czy jerzyk polski, gdyż w tych czasami mało który nastolatek czyta, a jednak powinien ta książkę przeczytać każdy uczeń.

Kiedy popatrzymy na licealny korytarz dostrzeżemy grupki podobnych do
siebie ludzi. Jedni to maniacy kier, drudzy kujony, inni fani metalu itd.
Idąc do liceum modlimy się aby dopasować się do kogoś, tak aby nie
zostać pośmiewiskiem, czy samym siedzieć w szkolnej ławce.
Izka to zwykła nastolatka uczęszczająca do liceum. Przechodzi przez okres dojrzewania, zresztą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wakacyjny okres to czas na wycieczki i przygody do zapamiętania na całe życie. Agnieszka bohaterka książki „Paradoks bazyliszka” autorstwa Andrzeja Żaka coś na ten temat wie.

Agnieszka tym razem wakacje spędza w pałacowym muzeum.. Dziewczynka nie jest zachwycona spędzaniem tam czasu, gdyż jej mama zbyt mało poświecą jej uwagi – jest konserwatorką obrazów. Znudzona Agnieszka snuje się dniami po korytarzach pałacu, aż nagle odkrywa niesamowita tajemnicę. Jes w stanie porozmawiać z księżną Eleonorą i jej małżonkiem, którzy są wy obrazowani na jednym z portretów. Po zaprzyjaźnieniu się z dziewczynką zdradzają jej pewna tajemnicę i zadanie, które musi wykonać.

O fabule mogłabym pisać i pisać, lecz wtedy zepsułabym wam zabawę z czytania powieści. Lecz zdradzę wam jeszcze jeden sekret. Agnieszka nie tylko zaprzyjaźni się z rodziną królewska piszącą na ścianie, ale również z niewidzialnym bazyliszkiem, który pomorze jej odgadnąć zagadkę.

W całej magicznej oprawie, książce można przypisać wątek kryminalny. Trzeba udzielić świat fantastyczny od rzeczywistości, a do tego małymi kroczkami razem z Agnieszką rozszyfrować zagadkę. Jest to świetna książka dla tych starszych dzieci, które nie tylko przeżyją niesamowita przygodę z bazyliszkiem, ale również pogłówkują razem z Agnieszką nad tajemnicą księcia Leopolda.

Książkę polecam na wolne gdy, kiedy bez pamięci możemy zatracić się w lekturze.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Oficyna Foka

Wakacyjny okres to czas na wycieczki i przygody do zapamiętania na całe życie. Agnieszka bohaterka książki „Paradoks bazyliszka” autorstwa Andrzeja Żaka coś na ten temat wie.

Agnieszka tym razem wakacje spędza w pałacowym muzeum.. Dziewczynka nie jest zachwycona spędzaniem tam czasu, gdyż jej mama zbyt mało poświecą jej uwagi – jest konserwatorką obrazów. Znudzona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po długim oczekiwaniu i ciężkich przemyśleniach postanowiłam mimo nie dość doskonałej Udręki sięgnąć po Namiętność – trzecią, lecz nie ostatnią część z serii książek o upadłych aniołach Lauren Kate

W tym tomie razem z Luce wędrujemy po całym świecie. Poznając odległe epoki dowiadujemy się jak to wszystko się zaczynało. Powoli wędrujemy w czasie odszukując inne wcielenia Luce i Daniela. Nasza główna bohaterka obserwuje swoje poprzednie wcielenia i próbuje za wszelka cenę odkryć w swojej przeszłości coś co mogłoby uratować jej związek w teraźniejszości.

Luce o swojej przeszłości mogła dowiedzieć się tylko z opowieści, gdyż raz za razem umierała pod wpływem przekleństwa. Nie do końca zdawała sobie sprawę ile swoją stratą doprowadzała Daniela do rozpaczy. Dzięki temu, że i my sami poznajemy ich wcześniejsze losy zrozumiałam tą jego nadopiekuńczość, troskę i zazdrość. Gdybym wciąż traciła ukochaną osobę i nagle ni stad ni zowąd pojawiła się nadzieje na normalną miłość też bym robiła wszystko aby ją chronić.

Kiedy Luce wyruszyła w poszukiwaniu przeszłości nie czekając na nic jej ukochany ruszył za nią w obawie, iż ona sama mogłaby nieświadomie popełnić błąd, którego konsekwencje doświadczyliby w teraźniejszości. Powoli na początku nie mgląc jej dognić wracał do swoich wspomnień przezywając znowu to samo. Widzimy w nim jego determinacje i ani grama zwątpienia w fakt, który świadczyłby o tym, że jej nie odnajdzie. Gdyż jak to już powiedział wcześniej – wie,że są stworzeni dla siebie, że zawsze i mimo wszystko oboje siebie odnajdą.

Od samego początku bałam się tej części. Niestety podeszłam do niej ze złym nastawieniem, gdyż nie byłam usatysfakcjonowana poprzednią częścią. Dlatego najwyraźniej nie byłam ją tak zachwycona co inne czytelniczki. Zabrakło mi w tej części starych bohaterów. Jeśli, jednak miałabym dostrzec w niej plusy to się cieszę, że autorka wyjaśniła schematy, sytuacje, który były niejasne w poprzedniej części. Zawsze po przeczytaniu dwóch pierwszych tomów miałam uczucie nieopisanej niewiedzy. Nigdy nic nie było powiedziane prosto z mostu, zawsze owijali wszystko w bawełnę. Dlatego tutaj zauważyłam, że autorka niezmiernie poprawiła się w charakterze opisywania zjawisk, emocji i rozbudowanych wypowiedzi. Jak to mówią”ćwiczenie czyni mistrza” Może, pani Kate nie jest jeszcze mistrzem, ale idzie w dobrym kierunku.

Już w czerwcu w USA pojawi się na półkach ostatnia część doprowadzająca nas do finałowego końca bądź jak to w książka nigdy nie wiadomo – początku pięknej, wytrwałej miłości Daniela i Luce. Za to u nas już w marcu pojawi się książka, która będzie opisywała inne historie miłosne bohaterów z tej serii. Pewnie bym jej nie kupiła, ale oczywiście przekonuje mnie do tego niesamowita okładka, która tak jak i tutaj pokazała, że przewyższa sobą treść książki.

Po długim oczekiwaniu i ciężkich przemyśleniach postanowiłam mimo nie dość doskonałej Udręki sięgnąć po Namiętność – trzecią, lecz nie ostatnią część z serii książek o upadłych aniołach Lauren Kate

W tym tomie razem z Luce wędrujemy po całym świecie. Poznając odległe epoki dowiadujemy się jak to wszystko się zaczynało. Powoli wędrujemy w czasie odszukując inne wcielenia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Życie potrafi nas doszczętnie zaskoczyć. Niespodziewanie mają miejsce wydarzenia, o których nawet nie byliśmy w stanie kiedykolwiek pomyśleć. Raz są to dobre chwile, a innym razem tragicznie. Takie, które pozostawiają uraz w naszej psychice do końca życia.

Główna bohaterka książki jest kobieta, u której od małego pierwszy plan zajmowali mężczyźni. Po śmierci matki wychowywał ją ojciec z wujem. Później tragiczna historia tej drobnej dziewczynki nie do końca odmieniła jej życie, tak jakbyśmy się mogli tego spodziewać. Została brutalnie zgwałcona przez przyjaciela. Ciężkie chwile związane z tamtym wydarzeniem odznaczyły się na jej psychice, jednak udało jej się zbudować normalną rodzinę. Niestety do czasu. Po pięknych chwilach nadeszły i te złe – śmierć męża. Wtedy niespodziewanie Marysia postanowiła odmienić swoje życie, nowa pracy, która otwiera jej następny nowy rozdział w życiu, oczywiście również związany z mężczyznami.

Marysia to bohaterka z której każda kobieta powinna brać przykład. Przeżyła w życiu naprawdę wiele, lecz mimo wszystko nie załamała się. To jest dość zadziwiające, gdyż powoli poznając jej historię byłam zadziwiona tym, że jest tak silną osobą. Od początku do końca nie rozstrzeliwała przykrych zdarzeń, ale żyła dalej, starała się. W każdej sytuacji odnajdywała sens pt”Mam dla kogo to robić” Najpierw był to ojciec z wujem, następnie mąż no i synowie. Pokazała tym samym, że zawsze mamy dla kogo żyć.

Długo mogłabym pisać o poszczególnych etapach w życiu Marysi, lecz to nie o to tu chodzi abym zdradzała wam całą książkę. Niektóre momenty były dość niespotykane zważywszy na to, że to książka oparta na historii z życia wziętej. Choć to też może udowodnić, że nawet zwykłemu człowiekowi w codziennej rzeczywistości mogą objawić się cuda. Tutaj znów wracamy do wiary, gdyż, jeśli chcemy żeby coś się wydarzyło najwyraźniej wystarczy w to uwierzyć. Myślę, że to tak na sam początek wystarczy, później reszta przyjdzie sama.

Poza superlatywami znalazłam też kilka negatywów. Autorka nie do końca umiała przelać na papier emocje przepływające w danym momencie przez bohaterów. Nie raz zastanawiałam się czy bohaterowie używają sarkazmu, czy, jednak naprawdę się ze sobą kłócą. Cała historia jest opisana dość powoli, tu tez znalazły się dialogi, które kompletnie były niepotrzebne. Oczywiście, że w realnym życiu nielicznie się one przytrafiają, ale kiedy już zaczynamy o nich czytać nie zawsze jest tak ciekawie co za dnia.

„Jej mężczyźni” to historia przepełniona prawdziwym życiem. Pokazuje, że każdy przeżywa swoje wzloty i upadki. Niektórzy po prostu umieją w nich dostrzec nie tylko minusy całej sytuacji. Dzięki bliskości, przyjaźni i zrozumieniu jesteśmy w stanie zwalczyć naprawdę wiele. Nim się nie obejrzymy, a nasze nowe życie nabiera więcej optymizmu.

Dzięki temu, że cała historia jest oparta na faktach jej treść można lepiej zrozumieć, przyjrzeć się jej i wyciągnąć wnioski, które mogą się okazać przydatne w swoim prawdziwym życiu. Znajdziemy w niej dialogi pełne humoru jak i zobojętniałości na otaczający nas świat. To może nauczyć, że mimo wszystko najważniejsza jest rodzina i to jej powinniśmy się oddać najbardziej. Dlatego zachęcam do lektury każdego kto ma ochotę oderwać się od własnych problemów, spojrzeć na bardziej realne ludzkie życie niż te w telewizyjnych telenowelach i wynieść z książki coś więcej niż ukojenie przed snem.

Życie potrafi nas doszczętnie zaskoczyć. Niespodziewanie mają miejsce wydarzenia, o których nawet nie byliśmy w stanie kiedykolwiek pomyśleć. Raz są to dobre chwile, a innym razem tragicznie. Takie, które pozostawiają uraz w naszej psychice do końca życia.

Główna bohaterka książki jest kobieta, u której od małego pierwszy plan zajmowali mężczyźni. Po śmierci matki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Macie czasami wrażenie, że wszystko układa wam się tak jak nie powinno? Zaplanowaliście coś sobie, a nagle sytuacja obraca się o sto osiemdziesiąt stopni i zamiast być lepiej jest jeszcze gorzej. Toni, głównej bohaterki książki Iwony Małgorzaty Żytkowiak dzieje się tak od urodzenia, ale dziewczyna się nie załamuje i brnie dalej w oczekiwaniu na lepsze jutro.

W dzieciństwie nie zaznała rodzicielskiej miłości. Każdą chwilę rodzice poświęcali jej bratu. W liceum zakochała się w Romanie, jednak nie było czasu żeby i on ją pokochał. Najpierw było jedno dziecko, później drugie i trzecie, którego Roman już nie umiał do końca zaakceptować. Nie tolerował niczego co miało jakąkolwiek wadę, usterkę, ubytek, a Dawid właśnie do tego rodzaju należał – był niepełnosprawny. Tonia nigdy by się nie spodziewała, że połączy ją z synem niespotykana więź. Nie przypominało to relacji matki z synem. To było coś więcej co tylko oni mogli to zrozumieć. Później była choroba Toni i inne przeciwności losu, a Roman zamiast wspierać w tym zonę kompletnie się od niej odwrócił i traktował ją zupełnie tak jak nie powinien, dopóki aż się Tonia nie zbuntowała, nie pokazała na to ją tak naprawdę było stać.

Tonia od samego początku dawała z siebie wszystko żeby dogodzić Romanowi, a on brał co dawała. Tylko, że nigdy nie odwdzięczał się tym samym. Były momenty kiedy potrzebowali się nawzajem, jednak mężczyzna nie potrafił się w to wszystko zaangażować. W sumie czy nie potrafił to dobre określenie, ale chyba bardziej nie chciał. Na początku trochę próbował, ale później i tak najwyraźniej stwierdził, że to nie ma sensu. A Tonia i tak go kochała. On zrobił jej masę przykrości, przez niego doświadczyła w życiu jeszcze więcej bólu niż to było konieczne, ale Tonia patrzyła na to inaczej. Usprawiedliwiała swojego męża, dlaczego? Po prostu bo go kochała.

Narratorką w książce jest Toni przyjaciółka. To ona opowiada nam od samego początku do końca o tytułowej bohaterce. Nie wiem jednak czy to można nazwać prawdziwa przyjaźnią, ponieważ to Tonia tutaj się zwierzała, można by powiedzieć bardziej się angażowała. Natomiast narratorka nie umiała się przed nią otworzyć. Były momenty, w których kompletnie jej nie rozumiałam. Zadawałam sobie pytanie”Czemu ona się nią nie interesuje? Tylko czeka na telefon, zamiast samemu zadzwonić” Toni to nie przeszkadzało, jednak mi bardzo.

Cała książka opiera się na życiu Toni, jednak pomiędzy wierszami widzimy też problemy narratorki. Kobieta jest zamknięta w sobie. Ma męża, dzieci, prace, ale co z tego jeśli to jej nie daje szczęścia? Czasami bardziej angażowała się w życie przyjaciółki niż w własne.

Autorka porusza w książce niesamowicie wiele ważnych tematów. Nie da się ich jednym słowem opisać, je po prostu trzeba samemu wyciągnąć ze stron powieści. To co jest, jednak najważniejsze to to, że na każdego z nas przyjdzie pora. Bywają momenty w życiu, kiedy się poddajemy, myślimy, że to już wszystko nie ma sensu.. Tonia tutaj może być dla nas autorytetem. To drobna kobieta, która chcąc nie chcą musi radzić sobie z tym wszystkim co ją spotkała, a na dodatek wieży, że kiedyś będzie szczęśliwa. Otóż właśnie po tych wszystkich problemach, nieprzyjemnościach, bólu widzimy jak powoli wstępuje na drogę szczęścia. W końcu i jej przytrafia się coś dobrego.

Tej książki nie da się przeczytać i odłożyć na zawsze na półkę. Jestem pewna, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, coś co nie pozwoli im się od niej oderwać. Momentami jest to ciężka lektura, dlatego trzeba mieć w sobie jakąś tam dojrzałość żeby tą książkę przeczytać. Mimo tego, że „Tonia” to nie lekka lektura polecam ją każdemu bo każdy najprawdopodobniej odkryje w niej inne wartości i być może spojrzy na świat lepiej niż do tej pory.

Macie czasami wrażenie, że wszystko układa wam się tak jak nie powinno? Zaplanowaliście coś sobie, a nagle sytuacja obraca się o sto osiemdziesiąt stopni i zamiast być lepiej jest jeszcze gorzej. Toni, głównej bohaterki książki Iwony Małgorzaty Żytkowiak dzieje się tak od urodzenia, ale dziewczyna się nie załamuje i brnie dalej w oczekiwaniu na lepsze jutro.

W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedwabiste pióra, białe skrzydła i bijące światło... Niektórzy wierzą w anioły od małego. Chodzą do kościoła z rodziną, dzieciom mówi się, ze gdzieś tam nad nami aniołki na nad patrzą i się nami opiekują. Kiedy dorastamy najczęściej te słowa traktujemy jako fikcje, ale może jednak jest gdzieś tam przywiązany do nas anioł który nas strzeże przed złem.

Teagan od małego wierzyła, że ma anioła stróża tylko nigdy nie spodziewała się że kiedykolwiek będzie mogła go spotkać. Siedemnastolatka mieszkała razem z mamą w małym domku.. W szkole nie należała do popularnych osób. Przyjaźniła się tylko z jedną dziewczyną, a szkolna elita wyśmiewała się z niej. Kiedy na szkolnym dziedzińcu spotkała nieziemsko przystojnego blondyna nie spodziewała się, że może poczuć do niego coś więcej. Jednak jakaś niewidzialna nić łączyła ją z nim. On nie zwracał uwagi na inne dziewczyny, a dla niej to wszystko działo się za szybko i było zbyt nie realne. Wtedy okazało się, że on jest jej aniołem stróżem i zależy mu na niej bardziej niż na zwykłej podopiecznej. Powiedział o jej zadaniu do wykonania, a wtedy wszystko nabrało zupełnie innych kolorów niż mogłaby się kiedykolwiek spodziewać.

W Biblii jest napisane, że Niebo to dom w którym będziemy mogli odpocząć, w którym będziemy czuć się bezpiecznie. Pewnie większość z nas wyobraża je sobie jako miejsce w którym spotkamy Boga, ludzi którzy wcześniej umarli. W swojej książce Mugria Jenifer pokazuje nam, że Niebo to nie musi być tylko miejsce, ale tez coś innego. Coś czego możemy się niespodziewań. Nie musi się wcale zaczynam gdzieś po drugiej stronie, lecz w samych nas. Tak samo jest z aniołami. Oczywiście nie zabrakło białych skrzydeł, ale możemy poznać inne ich walory jak znaki które noszą na rękach.

Większość wątku w książce skupia się na miłości i stawieniu wszystkiego na jednaną kartę tak jak to uczynił Garreth. Stępując na Ziemię i poznając Teagan musiał zaryzykować wszystko. Dziewczyna musi wybrać pomiędzy swoim aniołem stróżem którego kocha, a aniołem ciemności, który niesamowicie ją pociąga. Okazuje się, że z jednym jak i z drugim coś ją łączy. Jeden i drugi wpatrzony jest w nią jak w obrazek, a ona może wybrać tylko jednego.
Oprócz rozterek emocjonalnych związanych z dwoma aniołami nastolatka musi jeszcze zaakceptować samą siebie jak i ciężką sytuację związaną z jej jedyną przyjaciółką. Widzimy wyraźnie, ze Teagan była zżyta z Clairea., Tylko niestety autorka nie poradziła sobie tak dobrze z opisem sytuacji w której znalazła się dziewczyna gdy straciła przyjaciółkę jak z opisem uczuć zakochanej siedemnastolatki bo przecież osiem lat przyjaźni to jednak kupa czasu.

Gwiazda anioła to jedna z tych bardziej tradycyjnych książek typu paranomal fantasty, jednak zdarzały się sytuację nieprzewidywalne co daje jej duży plus. Najmniej co mi się w niej spodobało to podobieństwa które znalazłam z innymi książkami tego typu. Chociaż niesamowity urok Anioła stróża i chęć poznania lepiej Anioła ciemności przekonują mnie do przeczytania następnej części, która u nas powinna ukazać się w przyszłym roku.

Jedwabiste pióra, białe skrzydła i bijące światło... Niektórzy wierzą w anioły od małego. Chodzą do kościoła z rodziną, dzieciom mówi się, ze gdzieś tam nad nami aniołki na nad patrzą i się nami opiekują. Kiedy dorastamy najczęściej te słowa traktujemy jako fikcje, ale może jednak jest gdzieś tam przywiązany do nas anioł który nas strzeże przed złem.

Teagan od małego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okres z bycia dzieckiem do stania się dorosły czasem jest naprawdę trudny. Droga, którą każdy z nas musi przejść w tym czasie nie zawsze jest usłana różami. Przekonuje się o tym piętnastoletni Sammy bohater książki „Nikomu ani słowa” autorstwa Jana Frey

Od kiedy Sammy pamięta zawsze przyjaźnił się z Leanderem. Byli nierozłączni, wszystko robili razem. Nic ich od siebie nigdy nie różniło, aż do czasu kiedy zakochali sie w tej samej dziewczynie... Do tego w tym samym czasie jego mam poznała nowego mężczyznę i okazało się, że wszystko się zupełnie zmieni.

Kiedy dwom chłopakom podoba się ta sama dziewczyna najczęściej o nią rywalizują. Chcą się jej przypodobać, a tym samym pokazać jej który jest lepszy. Czy aby na pewno zawsze się tak dzieje? A kiedy dwom przyjaciołom podoba się ta sama dziewczyna? Czy wtedy również jest tak sami? Kiedy okazało się, ze dziewczyna wybrała Leandra Sammy wściekł się na ich obu. Nie potrafił pogodzić się z faktem, ze został odtrącony. Zamiast próbować dalej się przyjaźnić z chłopakiem on wolał tą przyjaźń znieść na straty.

Do tego wszystkiego doszedł jeszcze nowy związek matki. Od śmierci ojca Sammy był zawsze sam z matką. Teraz musiał się nią dzielić. Po części wiedział, ze nie ma innego wyjścia, ale nie rozumiał dlaczego jego matka się teraz już nim tak nie interesuje. Tu też możemy zobaczyć jak może czuć się nastolatek, którego jeden z rodziców ma nowego partnera. Tylko, ze nie zawsze jest tak źle jak w tym wypadku. Tu na pierwszy rzut oka widać, ze jego matka jest zafascynowana nowym mężczyzną. Dostrzega tylko poniekąd to, ze coś złego dzieje się z jej dzieckiem, a nic z tym nie robi. A powinna poświecić chłopcu więcej czasu, bo działo się z nim naprawdę złe rzeczy
Przez to wszystko Sammy znalazł sobie nowych znajomych. Zaczął obracać się w zupełnie innym towarzystwie niż dotychczas. Jak na tym wyszedł? Na pewno nie najlepiej.
Nie potrafił wyciągać z tego wniosków, nie widział, że robi źle.

W „Nikomu ani słowa” głównym wątkiem jest nastoletni bunt. Sammy sprzeciwia się całemu światu, a później już nawet nie dostrzega różnicy między dobrem, a złem.
Możemy zauważyć jak z bezbronnego chłopca, niewinnego samotnika stał się brutalny dzieciak bez krzty litości. Widzimy jak w tym wieku nastolatce potrafią się bardzo szybko zmienić przez nowych znajomych. Jednak myślę, ze jest tu też wina matki. Kobieta nie poświęcała synowi tyle czasu ile potrzebował. Nawet nie potrafiła do niego dotrzeć kiedy widziała, ze coś jest z nim nie tak.

Książkę czyta się dość szybko. Choć w druku jest wiele literówek. „Nikomu ani słowa” powiń w pierwszej kolejności przeczytać rodzice nastolatków, a później ich dzieci. Tak aby obie strony mógłby zrozumieć czego im potrzeba i na co powinny zwracać uwagę aby się nie zgubić we własnym otoczeniu.

Okres z bycia dzieckiem do stania się dorosły czasem jest naprawdę trudny. Droga, którą każdy z nas musi przejść w tym czasie nie zawsze jest usłana różami. Przekonuje się o tym piętnastoletni Sammy bohater książki „Nikomu ani słowa” autorstwa Jana Frey

Od kiedy Sammy pamięta zawsze przyjaźnił się z Leanderem. Byli nierozłączni, wszystko robili razem. Nic ich od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Następną książką, z którą się zapoznałam również autorstwa Pani Hassenmuller była Fałszywa miłość. Tak jak w poprzedniej pozycji i w tej pozycji widzimy cel z jakim pisała ta książkę autorka. Aby ustrzec młodzież przed codziennością.

Jo po rozwodzie rodziców przeprowadza się z mamą do innego miasta. Musi zostawić wszystko: Dom, szkołą, przyjaciół dlatego, że mama znalazła nową pracę. Po pierwszym dniu w szkolę od razu wie z którymi dziewczynami chce się przyjaźnić – z tymi które w klasie dominują. Akurat to dla niej nie staje się problemem. Jednak musi roznosić ulotki, aby móc kupować sobie nowe ciuchy i wszystko do czego nie brakowało jej w Hamburgu. W trakcie pracy poznaje starszego od siebie Rene, który jest malarzem i proponuje jej łatwiejszą i lepiej płatną pracę.

Oprócz sytuacji z Jo poznajemy też punkt widzenia jej starszej koleżanki pięknej Lisy. Która chciałaby poznać chłopaka, który by nie patrzył tylko na jej wygląd, ale też na jej wnętrze. Przypadkowo właśnie wpada na takiego mężczyznę, Wydaje jej się, ze własnie żyje jak w bajce a tak naprawdę świat poza różowymi okularami wygląda całkowicie inaczej, a dziewczyna całkowicie nie zdaje sobie z tego sprawy.

Pewnie zastanawiacie się co łączy te dziewczyny ? Na pewno naiwność. Obu dziewczyną mężczyźni zamydlają oczy komplementami i prezentami. Skupiają na nich swoja uwagę. Jo jednak widzi, ze u koleżanki dzieje się coś złego, ale sama nie jest w stanie obiektywnie spojrzeć na swój związek no to ze i ona jest wykorzystywana.

Chłopak Lisy wmawia jej prawie od samego początku, ze jeśli sie kogoś kocha to jest się w stanie zrobić dla niego wszystko. Dziewczyna daje mi się podejść naiwnie nie widząc w tym złych intencji. Jo natomiast nie widzi konsekwencji początkowej pracy u malarza który maluje jej akty. Obie dziewczyny są tak zafascynowane nowym światem, i nowymi doznaniami, ze nie widzą jak to wszystko może widzieć obiektywny widz. Bo przecież jak się kogoś kocha to się mu ufa... ale czy na pewno można komuś zaufać jak się praktycznie tego kogoś nie zna ?

Tym razem autorka pokazuje nam świat inny niż w Anioły stąd odeszły. Tu swoją główną role odgrywa jak to jest napisane w tytule, właśnie fałszywa miłość. Widzimy jak to nastolatki potrafią się bez opamiętania zauroczyć w pierwszym lepszym mężczyźnie, który tak naprawdę zwróci na nich uwagę. Będą po prostu bardziej dojrzalsi niż ich koledzy z klasy przez co wydadzą im się, ze ich słowa są prawdziwe.

Następna książka z morałem.... dawno takich książek nie czytałam. Nie spodziewałam się, ze przeczytam jeszcze kiedyś książkę dla młodzieży z tak dobrze pokazanym pouczeniem. Moim zdaniem lepiej jest samemu wyciągać wniosku z danej lektury niż mieć je napisane czarno na białym, jednak w sumie książka jest dobra i pokazuje, ze możemy być nieświadomi zagrożenia, myślą ze takie rzeczy dzieją się w innej dzielnicy, ale trzeba pamiętać że i obok nas może zdążyć się również taka rzecz której byśmy się nigdy nie spodziewali.

Następną książką, z którą się zapoznałam również autorstwa Pani Hassenmuller była Fałszywa miłość. Tak jak w poprzedniej pozycji i w tej pozycji widzimy cel z jakim pisała ta książkę autorka. Aby ustrzec młodzież przed codziennością.

Jo po rozwodzie rodziców przeprowadza się z mamą do innego miasta. Musi zostawić wszystko: Dom, szkołą, przyjaciół dlatego, że mama...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyjaciele to jedni z najbliższych nam osób na świecie. Często
wiedzą o nas o wiele więcej niż nasi rodzice. Na neutralnym gruncie powiedzielibyśmy, ze zrobią dla nas wszystko, będą zawsze kiedy będziemy ich potrzebować... a jak będzie naprawdę ? Tego możemy się dowiedzieć tylko wtedy gdy naprawdę będziemy ich potrzebować.

Gdy piętnastoletnia Merel zachorowała na chorobę skory, właśnie przekonała się kim byli dla niej jej prawdziwi przyjaciele, albo raczej kim ona była tak naprawdę dla nich. Ale może zacznijmy od początku. Merel od pewnego czasu ma problemy skóry, jednak nic nie mów o tym rodzicom bo dobrze wie ze to zlekceważą. Dla nich rodziców najważniejsza jest tylko jej starsza siostra Melissa. Kiedy jej przyjaciółki zauważają co dzieje się, że skórą Merel wywołują panikę w całej szkole, a dziewczyna nie może liczyć na niczyją pomoc.

Na początku w ogóle się nie spodziewałam, że ludzie mogą tak krzywo spojrzeć na nastolatkę. Przyjaźnili się z nią dłuższy czas, znali ją od kilku lat, a przez jeden incydent, który okazał się jej chorobom po prostu odwrócili się do niej plecami. Merel była dla nich jak powietrze, choc w sumie nie tylko bo robili jej również żarty które przekraczały ludzką granicę. Ciężko mi jest napisać dobrą recenzję nie zdradzając reszty fabuły książki. Do tego nie jest to mój gatunek powieści, którym sie tak naprawdę interesuję. Jednak myślę, że to jest taka książka, która pokazuje prawdziwy świat gimnazjalisty, który nie do końca jest taki sam jak jego rówieśnicy.

Mogłoby się wydawać, że jeśli przyjaciele się odwrócą od piętnastolatki to jej rodzice będą się starali jej ich zastąpić. Nic podobnego. Ojciec dziewczyny również nie jest wyrozumiały. Jej sytuację rodzinną można już nazwać patologią. Tak się nie zachowują rodzice dla których córka jest najważniejsza na świecie. W żaden sposób nie pomagają dziewczynie przyjść przez to wszystko. Zabierają jej nawet to co daje jej jeszcze jakąś chęć do życia. Czytając książkę Pani Hassenmuller próbowałam tez postawić się w sytuacji rodziców. Jednak albo jestem za mało dojrzała, albo tolerancyjna bo nawet jeśli próbowałam nie byłam w stanie dobrze usprawiedliwić zachowanie ojca dziewczyny.

Książka głównie skupia się na braku tolerancji i bólu psychicznym jaki przechodzi Merel. Są tez wydarzenia, które doświadcza każda nastolatka. Pierwsza miłość. Ale czy to była na pewno miłość czy chęć bycia ważnym dla kogoś? Domyślam się, ze raczej ta druga kwestia. Widzimy dokładnie jak Merel zostaje odtrącona od wszystkich dlatego próbuje znaleźć ta miłość tam gdzie się tylko da.

"Anioły stąd odeszły" to w gruncie rzeczy ciężka lektura, nawet jeśli język jakim została napisana jest lekki. Widać, że to książka przeznaczona dla osób w gimnazjum, jednak porusza ona temat z którym zmierza się każdy w każdym wieku. Pokazuje nam jak osoba prześladowana jest coraz bardziej zagubiona i co przez to może stać się z jej psychiką, jak może zacząć postrzegać otaczający ją świat.

Przyjaciele to jedni z najbliższych nam osób na świecie. Często
wiedzą o nas o wiele więcej niż nasi rodzice. Na neutralnym gruncie powiedzielibyśmy, ze zrobią dla nas wszystko, będą zawsze kiedy będziemy ich potrzebować... a jak będzie naprawdę ? Tego możemy się dowiedzieć tylko wtedy gdy naprawdę będziemy ich potrzebować.

Gdy piętnastoletnia Merel zachorowała na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nikt nie lubi opowieści o nawiedzonych domach. Może niektórym się one podobają, jednak na pewno nie chcieliby w takim zamieszkać. Diana z drugiego tomu książki Pauliny Koniuk pt "Dziedzictwo Agwatronu. Sztylet krwistej władczyni” nie miała wyjścia podjąć innej decyzji jak właśnie wprowadzić się do takiego mieszkania.

Na samym początku dziewczyna nie wierzyła w te wszystkie bajki które opowiadali sąsiedzi. Ale później musiała spojrzeć prosto w oczy żeby uświadomić sobie, że jednak inni mieli rację. Na dodatek kiedy próbuje zorientować się w tym wszystkim to już jest za późno bo trafia do zupełnie innego świata. Do krainy Agwatronu. Kraina ta poniekąd różni się od Ziemi, a właśnie tam Diana wraz ze swoimi przyjaciółmi ma do zrobienia pewne zadanie.

Obawiałam się trochę, ze nie będę potrafiła się zorientować w całej tej historii ponieważ nie czytałam pierwszej części. Na moje szczęście nic takiego się nie stało i bez problemu oriętowałam się w sytuacji. Ułatwiało mi czytanie na pewno to, ze książka była napisana tak lekkim językiem. Nim się obejrzałam, a książkę już przeczytałam. Zadziwiające było to, ze cała ta nowa kraina była naprawdę nowa, a nie ściągnięta pomysłem z jakiejś innej powieści. Bardzo się cieszę, ze tym razem nie musiałam tej książki porównywać do jakiejś innej pozycji literackiej.

Od samego początku widać ze autorka ma bujna wyobraźnię co idzie za tym, że wydarzenia i postacie w książce są zupełnie inne niż się moglibyśmy spodziewać. Istoty tak jak i cały Agwatron są pokazane czytelnikowi od podstaw, wszystko jest przejrzyściej wyjaśnione. Przez co widzimy, że ten świat jest inni i nie powinniśmy sie zastanawiać co będzie się działo dalej bo nie mamy pojęcia co nas czeka na następnej stronie a co dopiero pod sam koniec powieści.

Możemy również zaobserwować inne zachowania postaci, które zupełnie różnią się od siebie charakterem. Znajdziemy tutaj jak i pewna siebie bohaterkę jak i atutującą czytelnika swoim zachowaniem postać. Można by powiedzieć, ze każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Nie miałam zbyt wielu okazji aby przeczytać współczesne powieści polskich autorów, ale ta w gruncie rzeczy mi się podobała. Na pewno można pochwalić Panią Koniuk za jej oryginalność za co jej naprawdę dziękuję. Jak każdy potrafiłby wymyślać coraz to nowe sytuacje, różniących się od siebie bohaterów i ten zupełnie inny świat to na pewno wzrosłaby ilość fanów polskich pisarzy.

Nikt nie lubi opowieści o nawiedzonych domach. Może niektórym się one podobają, jednak na pewno nie chcieliby w takim zamieszkać. Diana z drugiego tomu książki Pauliny Koniuk pt "Dziedzictwo Agwatronu. Sztylet krwistej władczyni” nie miała wyjścia podjąć innej decyzji jak właśnie wprowadzić się do takiego mieszkania.

Na samym początku dziewczyna nie wierzyła w te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaufanie to właśnie ono buduje fundamenty prawdziwego związku. Kiedy
nie ma zaufania to w sumie już nic nie ma, bo wszystko zaczyna się walić. Tylko aby zaufać trzeba też zmierzyć się z własnym lękiem. Obwarzyć się zwierzyć swoje tajemnice, pozwolić aby kto ciebie poznał. Właśnie od takiego zwykłego zwierzania zaczęło się wszystko w Dziedzictwie mroku, a teraz w Łasce utraconej autorstwa Bree Despain. Grace i Daniel musieli pracować od nowa.

Łaskę utraconą miałam ochotę przeczytać od razu gdy skończyłam Dziedzictwo mroku, jednak oczywiście nie było mi to dane i musiałam czekać na nią kilka miesięcy. Czy się opłacało ?

Na pewno nie zawiodłam się co do akcji. Już od samego początku zaczęło się coś dziać. Grace trenowała z Danielem kiedy dostała nagle wiadomość od swojego zaginionego brata. Wiadomość, którą można zinterpretować w różny sposób. Czy to była przestroga przed Danielem, czy może kimś zupełnie innym?

Również od samego początku mieliśmy szansę poznać nowych bohaterów. Pojawia się znowu niebezpieczny chłopak. Grace znajduje w Talbocie tego czego już nie potrafi znaleźć w Danielu. Jej chłopak stał się dla niej oschły, zaczął ją unikać. Tu znów pojawia nam się słowo „zaufanie” którym Grace zaczęła darzyć niewłaściwe osoby. Przynajmniej tak się zaczęło wydawać jej bliskim, a jak było naprawdę? Kim był Talbot ? Tu na prawdę na koniec doznałam zaskoczenia...

W pierwszej części zakochałam się w Danielu. W tym niebezpiecznym zagubionym chłopaku, który jednocześnie potrzebował tyle bliskości. Miałam nadzieję, że i w tej części nawet jeśli będzie z Grace nie straci swojego uroku. Okazało się, że jego związek z dziewczyną nie do końca był udany co odbijało się na zachowaniu obydwu bohaterów. Daniel nie pojawiał się w książce tak często jakbym chciała, do tego jak się już pojawiał to wcale mnie nie zachwycał swoja osobą. Później się wyjaśniło, że miał ku temu powody,
Grace również się zmieniła. Dalej była tą silną, niezależną brunetką, ale teraz zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej. Mogliby zauważyć jak to wydarzenia, nowe osoby i ich zachowania potrafiły tak wpłynąć na osobę, ze zachowywała się zupełnie inaczej niz moglibyśmy sie tego spodziewać.

W tej części na pewno więcej polało się krwi. Dokładne opisy pozwalały nam wytworzyć w głowie wszystkie te obrazy, co czasami aż było przerażające.
Co jeszcze wprawiało mnie w tak szybkie czytanie to na pewno emocje, które towarzyszyły mi przy każdym następnym słowie. Od śmiechu, który zachęcał mnie do czytania dalej do irytacji. Czasami były momenty gdzie chciałam odłożyć książkę na półkę i do niej nie wrócić. Jednak to wszystko było niczym, kiedy pojawiały się łzy. Już dawno tak się nie wzruszyłam na książce. Aby was zachęcić dodam jeszcze do tego, że nie tylko płakałam jak czytałam książkę, ale jak już przeczytałam ostatnia stronę to strumienie dalej płynęły mi spod powiek.

Nie wiem czy potrafię porównać Łaskę utraconą do poprzedniej części. Obie przejawiały pełno emocji, jednak tutaj główną role miała Grace i jej walka ze samą sobą, jak i odszukiwanie brata. W tamtej części bardziej wszystko skupiało się na Danielu.

Każdy kto przeczytał już Dziedzictwo mroku nie powinien nie sięgnąć po kontynuacje, która naprawdę jest bardzo dobra. Jeśli, któreś wydarzenie wytrąci was z równowagi i będziecie chcieli skończyć czytać, pamiętajcie, że koniec jest naprawdę zaskakujący jak i jednocześnie wstrząsający. Jestem pewna, że jeszcze przez długi czas będę o tej książce myślała i mam nadzieje, że niedługo pojawi się następna część.

Zaufanie to właśnie ono buduje fundamenty prawdziwego związku. Kiedy
nie ma zaufania to w sumie już nic nie ma, bo wszystko zaczyna się walić. Tylko aby zaufać trzeba też zmierzyć się z własnym lękiem. Obwarzyć się zwierzyć swoje tajemnice, pozwolić aby kto ciebie poznał. Właśnie od takiego zwykłego zwierzania zaczęło się wszystko w Dziedzictwie mroku, a teraz w Łasce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szczerze mówiąc jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym czym osobiście dla mnie jest cień. Oczywiście widzę go codziennie wiem, że jest to jakby odbicie mnie, skrzyżowanie się promieni światła, ale nie zastanawiałam się nigdy co on tak naprawdę dla mnie znaczy. Dopiero w trakcie czytania Istoty Cienia autorstwa Susanne Rauchhaus zaczęłam się nad tym wszystkim zastanawiać i nie jestem w stanie wyobrazić sobie czy nie mając cienia wywarłoby to na mnie duże wrażenie,ale do moich przemyśleń dojdziemy później. Najpierw kilka słów o fabule

Po śmierci ojca Kira urządza wyprzedaż garażową. W tym czasie przychodzi do niej znajomy ojca z propozycją aby odnowiła jego fresk. Dziewczyna szybko podejmuje decyzję, ponieważ potrzebuje pieniędzy na mieszkanie, a wynagrodzenie nie jest małe. Na miejscu – w domu pana Nachtmanna – okazuje się, że owy fresk nie jest standardowy, z resztą tak jak i reszta pomieszczeń. Dom Pana Nachtmanna wygląda jakby z innej epoki, na zewnątrz jak i we wnętrz. Członkowie rodziny pracodawcy Kiry również wydajać się jakby byli dopasowani do tego miejsca i nie mieli odczynienia z nowoczesnością. Domownicy poruszają się bezszelestnie, do tego fresk który trzeba odnowić jest olbrzymi i znajduje się w bardzo dziwnym miejscu, a czasami można zauważyć dziwne czarne plamy przelatujące obok kiry. Czego jeszcze do szczęścia potrzeba? A tak zapomniałabym, jest jeszcze gburowaty mężczyzna który musi nadzorować jej prace, i malarka – poniekąd jej pomocniczka.

Czytając Istotę Cienia nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Myślę, że dobrze na tym wyszłam, ponieważ ta cała historia była dla mnie wielkim zaskoczeniem i tajemnicą. Każdy z bohaterów krył się za inną maską, co nie ułatwiało nam poznanie ich. Prawie, aż do samego końca nie byliśmy w stanie rozgryźć danej postaci. Chociażby Cyriel: od samego początku wydawał się zagniewany i ponury. Uśmiechał się tak rzadko, że mogłoby to wydawać się iluzją. Do tego rozgrywające się wydarzenia podsuwały nam coraz to nowe teorie dotyczące tego mężczyzny, a co dopiero nie mieliśmy szans przypuszczać jak jego losy mógłby się zakończyć. To było naprawdę niesamowite, razem z bohaterką odkrywać coraz to nowe informacje dotyczące go. I dopasowywać nowe sytuacje do których to on mógłby się przyczynić.

Co kilka rozdziałów możemy też poznać jakby nam się na początku wydawało kompletnie inną historie. Siedemnastoletnia, niewidoma Jessy zostaje podstępem uwięziona wraz z innymi ludźmi w dziwnym pomieszczeniu. Wszyscy są poniekąd zagubieni i czują pustkę, ponieważ coś zgubili coś naprawdę ważnego... Dopiero później oczywiście okazuje się, że te dwie historie się łączą. I znowu przeżywamy szok zapoznając się z nowymi wydarzeniami.

Jak już na samym początku wspomniałam Kira przyjeżdża do domu Pana Nachtmanna aby odnowić fresk. Dzięki temu zapoznajemy się ze starożytną sztuką malowidła, jak i z pracą konserwatora obrazów. Pierwszy raz mogłam się czemuś takiemu przyjrzeć z bliska. Bohaterowie również analizują dany fresk, dzięki czemu i my poznajemy znaczenia symboliczne niektórych przedmiotów. Myślę, że jest to bardzo ciekawe i jestem pewna, że kiedyś mi się te wiadomości na pewno przydadzą.

Na samym początku pisała czym jest cień. Właśnie, a czym jest on dla bohaterów? Zdradzić wam jedynie mogę, że jest czymś naprawdę wartościowym o czym uświadamiają sobie dopiero później. Przez co i mnie zaczęło dręczyć to pytanie o cieniach. Jestem pewna, że jak i wy zapoznacie się z Istotą cienia i was będą prześladować różne dziwne refleksje na ten temat. Ale to naprawdę dobrze, bo przecież ważne jest to aby po przeczytaniu książki nie odłożyć jej od razu na półkę, lecz jeszcze przez pewien czas o niej pomyśleć. To moim zdaniem pokazuje, że książka była napisana nie tylko dobrym językiem jak i wzbudziła w czytelniku intensywne emocje z którymi musi się uporać dopiero po całkowitym przetrawieniu lektury.

Jestem bardzo zadowolona z tej powieści. Mam nadzieję, że następne książki tej autorki, które zostaną niedługo wydane również będą tak ciekawe jak Istota Cienia, Polecam ją wszystkim fanom fantasty, jak i nie tylko. Bo naprawdę każdy w niej znajdzie coś dla siebie. Od niesamowitych istot, przez lekki romans, aż do psychologicznych sentencji.

Szczerze mówiąc jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym czym osobiście dla mnie jest cień. Oczywiście widzę go codziennie wiem, że jest to jakby odbicie mnie, skrzyżowanie się promieni światła, ale nie zastanawiałam się nigdy co on tak naprawdę dla mnie znaczy. Dopiero w trakcie czytania Istoty Cienia autorstwa Susanne Rauchhaus zaczęłam się nad tym wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Myślałam, ze już nie przeczytam książki o wampirach. Ten temat strasznie mi się przejadł, sądziłam ze już nic ciekawego nie jest mnie w stanie do niego przekonać. Jednak dostałam w ręce Pocałunek demona Lynn Raven i bardzo się cieszę, że dałam wampirom jeszcze jedną szansę.

Po śmierci rodziców siedemnastoletnia Dawn musiała zamieszkać z nadopiekuńczym wujkiem w małym miasteczku. Wuj jest bardzo bogaty dzięki czemu dziewczynie niczego nie brakuje. Ma grono przyjaciół na których może polegać i powoli zakochuje się w nowo przebytym chłopaku, który ją unika.

Brzmi znajomo prawda ? Niestety opis wydawniczy, tak jak i początek książki może nam się kojarzyć ze Zmierzchem Stephenie Meyer, jednak w górnice rzeczy jest to zupełnie inna historia i inni bohaterowie.
Chłopak, w którym powoli zakochuje się dziewczyna jest totalnym dupkiem. Dziewczyny zmienia jak rękawiczki, a później nie przejmuje się zupełnie ich losem. W krytycznej sytuacji okazuje, się że owy dupek, jednak nie jest bez uczuć i potrafi uratować nastolatce życie. Wedy wszystko się zmienia, ponieważ dziewczyna zauważyła coś czego nie powinna zauważyć.

Dawn jest rozważna i odpowiedzialna. Przynajmniej za taka ją uważają. Kiedy zaczyna zadawać się z Julienem, chłopak sprowadza ją na zła drogę. Dobrzy, lojalni przyjaciele przynajmniej za których się uważali zupełnie inaczej podeszli do sprawy związku przyjaciółki i nowego chłopaka. Prawdziwy przyjaciel to taki który na pewno jest tolerancyjny. Przyjaciele Dawn na początku na pewno nie wykazują się tolerancja co do jej nowego przyjaciela, czego dziewczyna nie ma zamiaru akceptować.

Autorka w dużej mierze skupia się na miłości bohaterów. Nie tylko zakazanej ale na pewno i zakłamanej. Julien już na samym początku oświadcza dziewczynie, że nie może jej mówić pewnych rzeczy ponieważ złamie przy tym pewne prawa. Dawn jest przekonana, że chłopak jest powiązany z jakąś mafia, bądź narkotykami. Później jest zszokowana faktem jak bardzo się myliła.

Pewnie boicie się, że jak już na początku powieść przypomina Zmierzch to jest to przesłodzona historia miłosna. Bez obaw! Pocałunek demona nie zawiera w sobie ckliwych wyznań zakochanych w sobie po uszy nastolatkach. Nie jesteśmy również śniadkami wilku romantycznych scen. Tutaj miłość jest bardziej oparta na wzajemnym zaufaniu, dążenia do prawdy.
Jak już napisałam powyżej, Dawn mieszka z bogatym wujem. Wuj jest pewny, że nie brak jej niczego. Gdyby spojrzał na to przeciętny obserwator na pewno by to potwierdził. Niestety, jednak tak nie jest. Wuj często wyjeżdża, pokazuje się w domu bardzo rzadko. Twierdzi, że
jego relacje z siostrzenicą są bardzo dobre, ale jest zupełnie inaczej. Dziewczyna nie doświadczyła od wuja zero rodzicielskiej miłości. Non stop jest obserwowane przez ochroniarzy, czuje się jak w klatce. Czy tak zachowuje się kochający wuj ? Na pewno nie. Okazuje się że chronienie dziewczyny miało w sobie specjalną misję... którą wuj postanowił soę podjąć. Tak jak pewnie już się domyślacie, niektórzy bohaterzy okazują się zupełnie kimś innym za jakich ich na początku braliśmy, nawet się tego nie spodziewając. Ale to bardzo dobrze. Widzimy, że autorka potrafi zaskoczyć czytelnika. Bo przecież najlepsze w książkach jest właśnie to zdziwienie, kiedy dowiadujemy się rzeczy na które byśmy wcześniej sami nie wpadli.

Pocałunek demona to pierwsza cześć z trylogii. Druga pt Serce demona ukarze się jeszcze tego roku. Na pewno po nią sięgnę. Nawet przez te skojarzenia z innymi powieściami to ta książka ma w sobie coś takiego, że nie można się od niej oderwać. Polecam ją wszystkim miłośnikom paranolmal romans, bo jest to zupełnie inna historia, niż której się spodziewamy na początku, a jej lekkość spodoba się każdemu.

Myślałam, ze już nie przeczytam książki o wampirach. Ten temat strasznie mi się przejadł, sądziłam ze już nic ciekawego nie jest mnie w stanie do niego przekonać. Jednak dostałam w ręce Pocałunek demona Lynn Raven i bardzo się cieszę, że dałam wampirom jeszcze jedną szansę.

Po śmierci rodziców siedemnastoletnia Dawn musiała zamieszkać z nadopiekuńczym wujkiem w małym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie każdy dostaje to czego pragnie. Patrząc na innych, myślimy, że marzymy o tym samym co oni. Tylko my nie mamy pojęcia czy te marzenia spełniając się nam nie zostaną tym samym przez nas znienawidzone. Lyssa jest główną bohaterką powieści „Z tobą lub bez ciebie” autorstwa Carole Matthews . Robi wszystko aby spełnić swoje marzenie – mieć dzieci.

Kobieta od kilku lat jest w związku Z Jake`em. Co noc starają się o dziecko, ale nic z tego nie wychodzi. Lyssa ma już całkowitą obsesje na ich punkcie, a praca w czasopiśmie „Moje dziecko” w niczym jej tego nie ułatwia, tak samo jak widok siostry z jej sześciorgiem dzieci. Niespodzianie Jake oświadcza, że muszą od siebie odpocząć, że on już ma dość tej ciągłej presji... A jak jest naprawdę? Oczywiście facet wyprowadza się do innej kobiety, spodziewają się że nowy związek będzie jak z bajki. Natomiast Lyssa jest kompletnie załamana, przyjaciel proponuje jej aby zrobiła coś szalonego. Lyssa bierze to sobie do serca i wyjeżdża na miesiąc do Nepalu, gdzie okazuje się ze nie tylko poznaje nową kulturę i obyczaje, ale też niesamowitych ludzi którzy z dnia na dzień będą stawać jej się coraz bliżsi.

Lyssa jest inteligentna i bardzo piękna. W rodzinie to ona jest uważana za tą odpowiedzialną, która nie ma głupich pomysłów. Marzy o dziecku. W swoim czteroletnim związku ostatnio nie mówi o niczym innym niż o dzieciach. Nie ma pojęcia jak to wygląda w oczach jej partnera.
Jake ma dość tej całej sytuacji, a nowa koleżanka z pracy ułatwia mu podjęcie decyzji. Myślał, ze tak będzie lepiej dla nich obojga, jednak nie miał pojęcia. że wszystko potoczy się inaczej.

Biorąc książkę do ręki bałam się że to będzie zwykłe romansidło, z którego nie będę potrafiła wyciągnąć żadnych wniosków. Bardzo się cieszę, że jednak tak się nie stało.
Lyssa poznając nowe horyzonty, zaczyna zauważać, że jednak daje sobie radę bez suszarki. Gdyby nie wyjechała, nigdy nie dowiedziałaby się że można żyć inaczej niż codzienne malowanie paznokci i chodzenie do pracy. Zaczyna marzyc o czymś zupełnie innym niż dotychczas. Próbuje zmienić dotychczasowe marzenia, zastąpić je innymi, lub pójść na kompromis. Pokazuje nam to, że marząc o czymś prawie nierealnym możemy spróbować zrobić coś innego, co ma z tym związek. Bo przecież nie zawsze da się pogodzić wszystkie sprawy które nas otaczają.

Jak dużo czasu potrzeba nam do poznania drugiej osoby? Dzień? Miesiąc? A może całe życie? Kiedy tak na prawdę uświadamiamy sobie kim jest dla nas druga osoba? Co tak naprawdę z nami ja łączy? Okazuje się, że na takie rzeczy nie ma określonego czasu... Czasem jest do właśnie jeden dzień, a czasem całe życie. Próbując czegoś nowego, nie zawsze okazuje się to słuszne, ale też nie zawsze jesteśmy przygotowani na takie zmiany. „Z tobą lub bez ciebie” pokazuje nam, że trzeba uważać w którą ścieżkę się skręca, bo nie zawsze wszystko się każdemu udaje. Jeden poznając nowe środowisko od razu wie, że nie wyobraża sobie wrócić do starego otoczenia a drugi? No właśnie, a drugi przemielając swoja nową ścieżkę jest zaskoczony jaka jest krótka i że jest zupełnie inna niż tego oczekiwał.

Oprócz emocji rozterek i trudnych wyborów bohaterów mamy możliwość zaznać obyczaje Nepalczyków. Ich krajobrazy, które przez dokładny opis od razu jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Poznajemy również tradycje i zachowanie dorosłych jak i dzieci. Możemy sobie porównać ich życie,z naszym, które jest zupełnie inne. Jednak im to nie przeszkadza, cieszą się z tego co mają.
Jedyne co mnie zastanawia to okładka... Dlaczego kobieta na okładce jest brunetka, jak główna bohaterka to blondynką?

Powieść Carole Matthews jest bardzo zabawna, ale też pokazuje nam rożne sytuacje z rożnych punktów widzenia. Polecam ją każdej kobiecie jak i nastolatce bo naprawdę bardzo przyjemnie się ją czyta.

Nie każdy dostaje to czego pragnie. Patrząc na innych, myślimy, że marzymy o tym samym co oni. Tylko my nie mamy pojęcia czy te marzenia spełniając się nam nie zostaną tym samym przez nas znienawidzone. Lyssa jest główną bohaterką powieści „Z tobą lub bez ciebie” autorstwa Carole Matthews . Robi wszystko aby spełnić swoje marzenie – mieć dzieci.

Kobieta od kilku lat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gorące słoneczne promienie świecące cały rok, do tego wylegiwanie się na pisaku i pływanie w morzu. Tak właśnie najczęściej wyglądają nasze wakacje w krajach arabskich, a zastanawialiście się jak się wiedzie ich mieszkańcom? Oczywiście wszyscy wiemy, że żyją oni zupełnie inaczej niż my, ale jak jest naprawdę? Jacy oni są naprawdę ?

Arabska pieśń autorstwa Leili Abouleai opowiada historię sudańskiej rodziny Abuzajdów. Pan rodu Mahmud – dość tolerancyjny człowiek, stara się żyć nowocześnie, ma dwie żony. Jedna starszą Wahibe, która żyje związana z tradycją, drugą młodą Egipcjankę bardzo nowoczesną Nabilli. Historia opowiada o ich konkurowaniu ze sobą oraz o reszcie członków rodziny.Jednymi z najważniejszych jest młode pokolenie. Dzieci pana domu jak i jego brata którzy łączą ich w pary. Jednak tak jak każda zakochana para tak i ta jest są poddani pod ciężką próbę gdzie nie tylko jest ważna miłość, ale też i poświecenie.

Dzięki napisanym rozdziałom z rożnych punktów widzenia członków rodziny. Możemy poznać ich tok myślenia. Porównać jak myślą zacofani Sudańczycy, a jak już bardziej ucywilizowani Egipcjanie. Chociażby dwie żony Mahumda. Gdyby tak na nie spojrzeć to dwa kompletnie inne światy. Każda z nich myśli inaczej, była wychowywana i przyzwyczajona do innych zwyczai i tradycji. Dominowały ze sobą racjami i zachowywaniami. Sudańskie tradycje, których nie akceptowała Egipcjanka, a dla Wahiby były czymś oczywistym, co wyprowadzało obie kobiety z równowagi.

Właśnie dzięki tym panią i my czytelnicy możemy poznać prawdziwe życie bogatej gospodyni. Ich zachowania, plan dnia i stroje dla nas tak inne dla nich to wszystko było na punkcie dziennym. Ta granica między kobietą a mężczyzną. To tak płeć męska traktowała swoje żony, jak się do nich odnosiła czasami u nas byłoby nie do pomyślenia. To jak kobieta musi się poświecić żeby podporządkować swoje życie do życia swojego męża. Jest naprawdę zadziwiające.

Poznajemy też losy Sudańczyków którzy dopiero co się uczą. Nie wszystkie dziewczyny mogą sobie pozwolić na studiowanie. Bo szkoła jest w gruncie rzeczy dla chłopców, tak jak czytanie książek i noszenie okularów. Niektórzy niedopuszczajądo siebie myśli aby ich córka mogła nie wyjść na zaakcentowanego przez nich mężczyznę od razu po szkole licealnej.
Soraja, która jest zakochana w literaturze musi się ukrywać przed ojcem ze swoim zamiłowaniem, ponieważ Idris nie jest tak tolerancyjny co jego brat Mahmud Bej. Dziewczyna chce podróżować, a na początku może się jedynie dowiedzieć od swojego nieużyczonego Nura jak wygląda ten lepszy świat. Soraja wierzy, że kiedyś będzie z nim zwiedzać najdziwniejsze zakątki świata, jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem...

Zastanawialiście się kiedyś czemu wydarzyło wam coś na co kompletnie nie zasłużyliście ? A później czemu innym spełniają się wasze marzenia ? W Arabskiej pieśni również i te pytania zadają sobie bohaterowie. Ta historia uczy nas jak powinniśmy dążyć do spełniania naszych marzeń. Nawet jeśli coś pójdzie nie po naszej myśli, nawet jeśli wydarzy się coś przez co moglibyśmy jedynie usiąść i załamać się, a jedne w głowie słowa to „koniec wszystkiego” Powinniśmy spojrzeć na to wszystko z innej perspektywy, wykorzystać swoje pasje i talenty, robić wszystko aby chociaż w jakimś stopniu nasze marzenia się spełniły.

Arabska pieśń to opowieść na pewno o wielkim poświeceniu, miłości i granicach, które jesteśmy w stanie przebyć... Oraz na pewno o tradycji zupełnie innego świata niż nasz. Czyta się ja szybko, ale w głównej mierze nie jest to dość prosta lektora, lecz jest napisana prostym językiem. Książkę polecam wszystkim który by chwieli zaznać nowych wrażeń kulturowych oraz wzruszenia i napięcia.

Gorące słoneczne promienie świecące cały rok, do tego wylegiwanie się na pisaku i pływanie w morzu. Tak właśnie najczęściej wyglądają nasze wakacje w krajach arabskich, a zastanawialiście się jak się wiedzie ich mieszkańcom? Oczywiście wszyscy wiemy, że żyją oni zupełnie inaczej niż my, ale jak jest naprawdę? Jacy oni są naprawdę ?

Arabska pieśń autorstwa Leili Abouleai...

więcej Pokaż mimo to