-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński25 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant2 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać566 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-10-21
2013-04-11
Czy można coś dodać w kwestii klasyka? Historii o obcym, o miłości, zemście i pokucie? Fascynujące zderzenie dwóch światów, trzech postaci - klasyka romantycznej opowieści, w lekkim piórze geniusza Byrona. Zmuszająca do refleksji, zadumy i analizy, tyleż wnikliwej, co prywatnej.
Polecam - zagłębić się, poznać - rozkoszować.
Czy można coś dodać w kwestii klasyka? Historii o obcym, o miłości, zemście i pokucie? Fascynujące zderzenie dwóch światów, trzech postaci - klasyka romantycznej opowieści, w lekkim piórze geniusza Byrona. Zmuszająca do refleksji, zadumy i analizy, tyleż wnikliwej, co prywatnej.
Polecam - zagłębić się, poznać - rozkoszować.
2020-04-07
Sama nie wiem, od czego zacząć...
Może na początek, wrzucę to, co sam autor umieścił na stronie Allegro, zachęcając do kupna tejże pozycji:
"Książka "Kuchnia dawnych Słowian" opisuje zagadnienia związane z kulturą kulinarną okresu wczesnego średniowiecza. Tereny od Połabia aż po Ruś Kijowską dostarczają cennych informacji i wskazówek o tym czym żywili się i co pili dawni Słowianie. Książka składa się z dwóch zasadniczych części, źródeł pisanych oraz materiałów archeologicznych. Oba rodzaje źródeł historycznych przynoszą fascynujące informacje a także pozwalają zweryfikować jedne przy pomocy drugich. Wśród materiałów archeobotanicznych zidentyfikowano setki gatunków roślin, szczątki ichtiologiczne pozwoliły wyodrębnić dziesiątki gatunków ryb, a materiał kostny pozwolił zidentyfikować dziesiątki gatunków ptaków oraz zwierząt dziko żyjących i hodowlanych. Przykłady narzędzi pozwalających pozyskiwać pożywienie, naczyń do jego przechowywania lub przygotowywania i cały krajobraz kulturowy. Materiały źródłowe pochodzące z kronik Niemieckich, Duńskich, Czeskich, Polskich, Ruskich, Arabskich i in. pozwalają zobaczyć jak funkcjonowali, czym żywili się, co hodowali i uprawiali mieszkańcy słowiańskich grodów i osad. Te dwa rodzaje źródeł składają się na niezwykły obraz tamtego życia. Książka w twardej oprawie, grubość grzbietu 3,5 cm, ilość stron 325"
Brzmi całkiem nieźle, prawda? Ha - właśnie... tylko brzmi.
Jak na osobę, którą często-gęsto widuję na różnych imprezach rekonstrukcyjnych w całej Polsce, której stanowisko jest całkiem popularne i oblegane przez turystów i część rekonstruktorów... zakładałabym, że przyłoży się pan solidnie, a w zamian dostanę książkę, którą przeczytam (w końcu!) z nadzieją, że jest to pozycja warta peanów i zachwytów. Cóż. Jak wyszło...? No, zapraszam do czytania.
Zacznę od plusów, zgodnie z przysłowiem, że miłe złego początki.
Czcionka - wielka jak cegła, przykładając 20-groszówkę, spokojnie 3 linijki tekstu zakrywam. Szeroka interlinia, duża czcionka - tak, to sprawia, że obojętność sztucznie została napompowana, ale przez to pochłania się pozycję błyskawicznie. Trzy godziny i dwie kawy? Co to dla pożeracza książek jest?
Bibliografia - olbrzymia. Z chęcią sobie poszukam części pozycji, choćby dla własnej ciekawości. Ale tu nie odnotowałam, by autor z niej korzystał - ma kilka wybranych pozycji i na tym basta!
Twarda oprawa - mam pewność, że nie zniszczy się szybko, kiedy będę sięgać po pozycję - tylko w celu albo wyciągnięcia co bardziej absurdalnych rzeczy, albo do sprawdzenia bibliografii...
Błyskawiczne dostarczenie - pan Merski sam osobiście paczuszki z książkami nadaje, więc paczuszka taka błyskawicznie znalazła się i w moich łapkach. W czasach zarazy sobie to chwalę.
I w zasadzie na tym mogę plusy zakończyć. Z łapką na moim zgnitym do cna i pozbawionym litości serduszku, siedziałam z 5 minut i dumałam, czy w ogóle jeszcze jakieś litościwe plusy z tej pozycji wyciągnę? No dobrze, jeden:
- przez jakieś trzy strony poznawałam gatunki roślin znajdujących się w Polsce. Bo mało mi atlasów botanicznych i encyklopedii zielarskich!
No. To oficjalnie koniec, łyk kawy (tak, kolejnej) i rozpoczynamy najazd! Jeńców nie biorę, nie oszczędzam nikogo i niczego! Siebie zwłaszcza, ale i biednej siostry, której co chwila podsuwałam coraz to dziwniejsze sytuacje, teorie... a zresztą, siadajcie wygodnie, zapinajcie pasy.
Minusy wypisze od myślników, by było po prostu ładniej.
- "inne wydawnictwa autora" - zacznę od końca, czyli od... "wydawnictw". Panie Rafale, rozumiem, że sam pan wydaje swoje publikacje, ale o wiele ładniej i estetyczniej brzmiałoby "inne PUBLIKACJE autora". Bo te "wydawnictwa"... to tak no nieszczególnie fajnie brzmią.
- a skoro o wydawnictwach mowa... nawet najtańsze i najbardziej pospolite wydawnictwo typu "vanity" (czytelnicy świetnie wiedzą, o co chodzi) ma swojego KOREKTORA! Tu wyraźnie panu brakuje korekty tekstu. Co strona natykałam się na stosy wręcz powtórzeń, stylistycznie i gramatycznie niepoprawnych zdań, błędy interpunkcyjne. Kurcze, jeśli pana nie stać, są programy w internecie, które DOSKONALE pomogą, wyłapią co większe błędy. Bo to wstyd. Wstyd i hańba, kiedy w jednym, krótkim zresztą akapicie pięć razy czytam to samo słówko.
- jak o korekcie mowa, to proponowałabym również, by zastanowić się, czy poprawnie odmienia się nazwy własne, czy poprawnie stosuje się małą i wielką literę a także, czy nazwiska osób historycznych odmienia się tak, jak się odmienia - choćby biedny Kosmas, ten od "Kosmasa Kronika Czechów". Uparcie pisze pan "Kosmama" choć wiele razy da się imię autora odmienić poprawnie na "Kosmas". A to zaledwie wierzchołek góry lodowej...
- jak o korekcie mowa, warto byłoby zastanowić się nad tym, co się napisało, przeczytać dany akapit z dziesięć razy...
- opisy. Te to w ogóle, pomijając stylistyczne wpadki, są po prostu... no, złe. Oprę się na dwóch przykładach tylko, choć mogłabym wyciągać je na pęczki. W rozdziale o tym, co pili, pisze pan: "(...)poza wodą, spożywane było mleko, możliwe że soki z owoców. Poszlaką za takim wykorzystaniem owoców wiśni, jest duże nagromadzenie pestek w jednym miejscu.(...)" Uczepię się tego, by wyjaśnić panu, że to, iż znaleziono w jednym miejscu dużo pestek (z wiśni nieszczęsnej) nie znaczy wcale o tym, że ktoś robił sobie sok. Pomijając już trochę nielogicznie zbudowane zdanie, te biedne pestki równie dobrze mogły znaleźć się w tym jednym miejscu, bo ktoś po prostu wiśnie sobie zjadł. Na surowo. Albo obrał i wrzucił do kotła, by zrobić rodzaj konfitury. Albo ciasto. Albo po prostu mu się nudziło i założył, że zbuduje sobie wiśniowy kurhan! Możliwości jest więc od groma, a te "przykłady na kartach książki w opisach poszczególnych stanowisk archeologicznych" - to w zasadzie zbiór roślin z dowolnego atlasu botanicznego.
kolejnym, bolesnym przykładem pana zwyczajnej niewiedzy i przelewania tego na kartę książki bez próby wyjaśnienia dokładnie czytelnikowi, co i jak jest rozdział poświęcony łowieniu ryb, dosłownie stronę dalej. Znów posłużę się dokładnym cytatem: "(...)Do łowienia ryb stosowano różne pułapki. Do ciekawszych i dobrze udokumentowanych należały więcierze. W czasie badań podwodnych, prowadzonych na dnie Jeziora Lednickiego, nurkowie natrafili na świetnie zachowane urządzenie do łowienia ryb. Był to tak zwany więcierz. narzędzie to było uplecione z wikliny, miało długość 1,6 m. jego konstrukcja miała szeroki wlot, przez który miały wpływać ryby, w kierunku drugiego końca średnica się zwężała. Tym sposobem wpływająca do środka ryba nie mogła się wycofać i była unieruchomiona(...)" - uczciwie mówiąc, gdybym nie widziała takiego "urządzenia" do łapania ryb wielokrotnie, miałabym solidne problemy, żeby sobie wyobrazić, jak toto ma działać. Sam opis jest chaotyczny i mało dokładny, wprowadza czytelnika w stan zadumy: jak to w ogóle działa? Takich przykładów można jednak mnożyć...
- radosna twórczość. Często mam wrażenie, że pisze pan nie mając pomysłu na to, co pan pisze, przepisując z kilku pozycji kolejne zdania. próbuje się pan odnosić, interpretować, ale wychodzi albo masło maślane, albo bzdurki. Smutnym tego przykładem są pana próby interpretacji zapisków z kronik najróżniejszych. Pisze pan niby o kuchni, ale nagle nagle mamy radosne analizy ilości sukna, sposobów płatności w Pradze... Po co? Podobnież, sytuacja z radosną nieco twórczością ma się przy wzmiance o... saunie. Zapytam tylko, skąd się zrodziło to "al.-izba" w domniemanych pracach arabskich kronikarzy, oznaczających saunę.. może ja to tu już zostawię... i nie będę wnikać dalej, dobrze? Przykładów na taką wesołą twórczość z jednej tylko pozycji można mnożyć na pęczki.
- rozdziały. Część pisana bardzo na siłę, zapełniana wyraźnie celowo niepotrzebnymi dodatkami (wspomniane już wyżej 3 strony suchych nazw roślin rosnących w okolicy chyba Krakowa, ale teraz nie pamiętam...), część zaś pisana tak, że "1 rozdział - 1 strona". Choćby rozdział o gotowaniu, napisany w sposób co najmniej karygodny. Nieco ponad pół strony i już, finito, Słowianie mięli zupy! Ciesz się, czytelniku, że w ogóle o tym się dowiadujesz, nie wnikamy dalej, przecież napiszemy o znalezisku "kwaśnej polewki"...
- strasznie pan zachwalał, że w książce nie znajdziemy przepisów, ale inspirację na takowe. Znalazłam przepis na piwo i miód (bez komentarza), za to inspiracji na dania - za grosz.
Uhhhh. Straszliwie chwalił się pan we wstępie, że tak bardzo proszono o książkę "o gotowaniu u Słowian". Ba! Dwa zdania później pisze pan, że zabrał się za poszukiwania, opracowania, analizy.... co weselsze, wspomina pan, że jeździ pan na festiwale historyczne (sprawdziłam, sporo reko-znajomych pan ma również na FB) - więc co szkodziło, by zagadać do jednego, drugiego czy dziesiątego znajomego, czy ma jakieś opracowania, czy może zerknąć, pomóc? Uważam, że nie tylko nie przyniosłoby to ujmy, a jeszcze zaprocentowało fajnymi pomysłami i opisami. Postanowił pan napisać "książkę o kuchni" która nie jest "kulinarną" i wyszedł z tego straszliwy misz-masz. Zapierał się pan, że to książka inna niż państwa Lisów, którą sobie bardzo cenię (nie tylko za przepisy ale i za podejście do tematu, opracowania, testy i solidny warsztat). Po lekturze jednak nie umiem oprzeć się wrażeniu, że próbował pan na siłę zrobić z siebie "autora wielu talentów, od których Lisowie będą się uczyć". Powiela pan naukowe teksty i formułki, klepie je bezmyślnie, nie zastanawiając się nad całym kontekstem.
Pozycja sama w sobie zła nie jest, ale nie jest też wybitna. jest bardzo, bardzo przeciętna - słaba. O, tak, to dobre określenie. To pozycja słabiutka, bez korekty i bez pomysłu na siebie.
Niestety, po raz kolejny widzę, że nie polubię się z pana twórczością, choć dawałam sporą szansę...
Przy okazji, panie Rafale: kasowanie swoich postów w dyskusjach na FB wcale nie służy panu w poprawieniu swojej opinii. Wręcz przeciwnie, stawia się pan w brzydkim świetle osoby, która nie umie na klatę przyjąć krytyki większej ilości osób i przyznać się do faktu, że potrzebuje pan pomocy choćby przy korekcie tekstów. Tak, pana obietnica, że "nigdy z takiej pomocy nie skorzystam" - brzydko świadczy o jakości...
Niestety, musiałam to dodać, bo na FB zostałam zablokowana przez autora, posty pokasowano w kilku grupach. Smutne, że na zarzuty braku korekty albo bzdurek pisanych o zupie pan autor odpowiada, ze to nie "próba podania przepisu mięsa z kapustą ale interpretacja archeologicznych znalezisk". Z interpretacją ta książka też nie ma nic wspólnego, pisanina dla pisaniny...
Sama nie wiem, od czego zacząć...
Może na początek, wrzucę to, co sam autor umieścił na stronie Allegro, zachęcając do kupna tejże pozycji:
"Książka "Kuchnia dawnych Słowian" opisuje zagadnienia związane z kulturą kulinarną okresu wczesnego średniowiecza. Tereny od Połabia aż po Ruś Kijowską dostarczają cennych informacji i wskazówek o tym czym żywili się i co pili dawni...
2018
2017-10-18
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/167-narodziny-potegi-wszystkie-podboje.html
O Bolesławie Chrobrym przeciętny Kowalski wie bardzo mało, i nie ma co ukrywać. Władca Polski, potężny człowiek, z którym należy się liczyć. Odważnie rozwijający schedę po ojcu, nie cofający się przed niczym - oto, co można o nim powiedzieć. Michael Morys-Twarowski z humorem ale i dużą dozą merytoryki pokazuje nam, jak mogło wyglądać życie i potęga Bolesława. Analizuje książki, by wskazać nam kolejne punkty wpływające na życie przyszłego króla Polski, snuje opowieść jak wszystko mogło przebiegać.
[...]
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/167-narodziny-potegi-wszystkie-podboje.html
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/167-narodziny-potegi-wszystkie-podboje.html
O Bolesławie Chrobrym przeciętny Kowalski wie bardzo mało, i nie ma co ukrywać. Władca Polski, potężny człowiek, z którym należy się liczyć. Odważnie rozwijający schedę po ojcu, nie cofający się przed niczym - oto, co można o nim powiedzieć. Michael...
2017-10-14
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/166-mitologia-sowianska-jakub-bobrowski.html
"Mitologię słowiańską" kupiłam niejako z rozpędu, widząc reklamę książki na jednej z internetowych księgarni, skuszona opisem, jaki jest wyżej. Gdy dostałam ją w łapki, zachwyciłam się grubością i okładką, ale tylko na moment grafika mnie urzekła (o czym później). A potem otworzyłam strony i... magia prysła.
[...]
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/166-mitologia-sowianska-jakub-bobrowski.html
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/11/166-mitologia-sowianska-jakub-bobrowski.html
"Mitologię słowiańską" kupiłam niejako z rozpędu, widząc reklamę książki na jednej z internetowych księgarni, skuszona opisem, jaki jest wyżej. Gdy dostałam ją w łapki, zachwyciłam się grubością i okładką, ale tylko na moment grafika mnie urzekła (o czym...
2017-08-09
Cała opinia do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/09/145-oczy-sfinksa-tajemnice-piramid.html
Ta opinia będzie krótka. Ale cóż...
Książki pana Dänikena czyta się jednym tchem. Na raz, na śniadanie, obiad czy kolację. Owszem, można się delektować lekturą, powoli poznawać i się nią radować... ale po co, skoro można na raz? Ja jednak postanowiłam się nieco podelektować. I wiecie co? Absolutnie dobrze zrobiłam, że rozdzieliłam sobie czytanie na dwa dni! Bo inaczej za szybko się by mi skończyło to, co dobre. I miałabym klopsa. A tak, mam cudo.
[...]
Cała opinia do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/09/145-oczy-sfinksa-tajemnice-piramid.html
Cała opinia do przeczytania tutaj: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/09/145-oczy-sfinksa-tajemnice-piramid.html
Ta opinia będzie krótka. Ale cóż...
Książki pana Dänikena czyta się jednym tchem. Na raz, na śniadanie, obiad czy kolację. Owszem, można się delektować lekturą, powoli poznawać i się nią radować... ale po co, skoro można na raz? Ja jednak postanowiłam się...
2021-02-22
2020-12-05
2020-11-09
2020-10-14
2020-08-12
2020-07-06
2020-03-07
2019
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/12/borek-i-bogowie-sowian-igor-d-gorewicz.html
Mitologia słowiańska jest ostatnio dość "modna", że tak się to nazwie. Zerka na nas z każdego kątka, przypominają o niej facebookowe grupy i wydarzenia. Dzieje się wokół niej sporo. Z jednej strony to dobrze - w końcu bowiem mamy możliwość poznać wiarę naszych przodków, z drugiej, czasem mam wrażenie, że to przerost formy nad treścią. Dużo za dużo tego wszystkiego, nie zawsze zgrabnie podane. W całym tym gąszczu miejsce muszą sobie też odszukać dzieci - Igor D. Górewicz ruszył więc im na przeciw, z książką "Borek i Bogowie Słowian". Jak mu wyszło? Hmmm...
[...]
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/12/borek-i-bogowie-sowian-igor-d-gorewicz.html
Cała opinia do przeczytania na: http://kaginbooks.blogspot.com/2017/12/borek-i-bogowie-sowian-igor-d-gorewicz.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMitologia słowiańska jest ostatnio dość "modna", że tak się to nazwie. Zerka na nas z każdego kątka, przypominają o niej facebookowe grupy i wydarzenia. Dzieje się wokół niej sporo. Z jednej strony to dobrze - w końcu bowiem mamy możliwość poznać wiarę naszych...