Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Wspaniałe opowiadanie w mrocznym klimacie niesamowitości Poego, jednak napisane o wiele kunsztowniej.
Mamy przed sobą zapiski narratora, z którym i wokół którego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Z początku pozornie niewinne, jak opróżniona w nocy karafka, zaczynają natężać swą uciążliwość, aż do granic obłędu. Pewnego dnia znajduje w gazecie artykuł o Horli, tajemniczej istocie wywołującej epidemię obłędu.
Harold Bloom w "Jak czytać i po co?" interpretuje zmagania narratora z opętującą go istotą, jako opisem przeżyć samego Maupassanta nękanego chorobą umysłową wywołaną syfilisem. Czy tak było istotnie? Nie wiem. Na pewno jednak niezależnie od tego opowiadanie można odczytywać w wymiarze fantastyki i grozy, jak i głęboko psychologicznego oddania stanu pogłębiającego się obłędu, co czyni tę lekturę jeszcze wykwintniejszą.

Wspaniałe opowiadanie w mrocznym klimacie niesamowitości Poego, jednak napisane o wiele kunsztowniej.
Mamy przed sobą zapiski narratora, z którym i wokół którego zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Z początku pozornie niewinne, jak opróżniona w nocy karafka, zaczynają natężać swą uciążliwość, aż do granic obłędu. Pewnego dnia znajduje w gazecie artykuł o Horli, tajemniczej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Są takie miejsca, gdzie zabijać zwyczajnie nie wypada. A jednak ktoś się temu prawu nie podporządkował i na szacownej uczelni zamordował profesora. Im bardziej sierżant Mirska zagłębia się w śledztwo, tym podejrzanych okazuje się więcej, bowiem świat naukowy okazuje się nie być do końca taki szacowny i skrywa niejednego trupa w szafie [i nie chodzi tu o odkrycia z wykopalisk archeologicznych].
Świetny debiut młodej polskiej pisarki. Szczególnie przypadło mi do gustu poczucie humoru autorki, dzięki któremu czytało się bardzo lekko i przyjemnie. Przy czym nadal mamy klasyczny kryminał, a nie komedyjkę kryminalną. Mam szczerą nadzieję, że pierwsza książka nie okaże się ostatnią i za czas jakiś pani Bińkowska dołączy do grona rodzimych autorów regularnie dostarczających nam kryminalnej rozrywki.

Są takie miejsca, gdzie zabijać zwyczajnie nie wypada. A jednak ktoś się temu prawu nie podporządkował i na szacownej uczelni zamordował profesora. Im bardziej sierżant Mirska zagłębia się w śledztwo, tym podejrzanych okazuje się więcej, bowiem świat naukowy okazuje się nie być do końca taki szacowny i skrywa niejednego trupa w szafie [i nie chodzi tu o odkrycia z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Peter Grant pracuje jako detektyw posterunkowy w wydziale policji zwanym "Szaleństwo", a zajmującego się wykrywaniem przestępstw związanych z magią. Ulotne linie melodyczne, wyczuwalne od zdawałoby się całkiem zwyczajnego nieboszczyka, prowadzą go w niezwykłe zakamarki Soho, gdzie teraźniejszość przeplata się z wydarzeniami z przeszłości. W tym samym czasie tajemnicza "vagina dentata" pozbawia mężczyzn ich męskości w makabryczny sposób.
Gdyby ktoś przez pomyłkę nie zakwalifikował w bibliotece tej książki jako kryminał, i gdyby moja czternastoletnia kuzynka zrządzeniem losu jej nie zdjęła z półki na chybił trafił, a ja bym nie podjęła wyzwania przypadku, zapewne bym jej nigdy nie przeczytała. Ta dziwna chimera gatunkowa zapewne w innym wypadku by mnie nie zachęciła, a tak to nawet umiliła mi kilka godzin. Poczucie humoru autora bardzo silnie kojarzyło mi się z Nailem Gaimanem, a szczególnie genialnym "Nigdziebądź". "Księżyc nad Soho" to jego przyjemna namiastka.

Peter Grant pracuje jako detektyw posterunkowy w wydziale policji zwanym "Szaleństwo", a zajmującego się wykrywaniem przestępstw związanych z magią. Ulotne linie melodyczne, wyczuwalne od zdawałoby się całkiem zwyczajnego nieboszczyka, prowadzą go w niezwykłe zakamarki Soho, gdzie teraźniejszość przeplata się z wydarzeniami z przeszłości. W tym samym czasie tajemnicza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Cudownie gęste, esencjonalne, zagadkowe, symboliczne i nieco hermetyczne. Zapewne to zestawienie nie wyczerpuje jeszcze w pełni określeń, jakimi można by obdarzyć tę objętościowo niewielką książeczkę. We wstępie Bogdan Baran odnosi się do kabalistycznego znaczenia tekstu - trudno ustosunkować się do tego komuś, kto z kabałą miał styczność zaledwie nikłą lub żadną. Na swój użytek jednakże odnalazłam wiele skojarzeń prowadzących do Junga. Nie wiem, czy Benjamin interesował się psychologią głębi i czy w jakikolwiek sposób czerpał z niej inspiracje, ale analogie narzucają się same. Weźmy chociażby rozdział "Nr 113", gdzie sny narratora ułożone zostały na poziomach odpowiadających strukturze kamienicy: "Suterena" zawiera warstwy pamięci najstarsze, zepchnięte najbardziej w nieświadomość, "Westybul" i "Jadalnia" korespondują zaś z marzeniami współczesnymi i uświadomionymi.
Króciutkie tekściki, wielokrotnie niemal zredukowane do aforyzmów, odnoszą się jednak do szerszego aspektu świata współczesnego autorowi:krytyki społeczeństwa niemieckiego, jego funkcjonowania w chaosie po przegranej wojnie; krytyki świata wydawniczego i warsztatu pisarskiego ogólnie - przytaczając tylko te najoczywistsze.
Wchłonęłam to dzieło jak gąbka, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że sięgnęłam zaledwie pierwszej, być może w niektórych momentach drugiej warstwy. To lektura wielokrotnego powrotu, odkrywająca za każdym razem kolejne wtajemniczenie.
Szampańska delicja...

Cudownie gęste, esencjonalne, zagadkowe, symboliczne i nieco hermetyczne. Zapewne to zestawienie nie wyczerpuje jeszcze w pełni określeń, jakimi można by obdarzyć tę objętościowo niewielką książeczkę. We wstępie Bogdan Baran odnosi się do kabalistycznego znaczenia tekstu - trudno ustosunkować się do tego komuś, kto z kabałą miał styczność zaledwie nikłą lub żadną. Na swój...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Największą ofiarą w tej książce okazuje się być sama autorka, a zbrodniarzem redaktor. Nie wiem czym się naraziła pani Puzyńska, ale zemsta była wyjątkowo wyrafinowana i okrutna. Szanowny Redaktor nie raczył zwrócić jej uwagi na kulejące dialogi, momentami nudne i powtarzające się opisy, ale przede wszystkim na irytującą manierę powtarzania zawodu [lub stopnia w przypadku policjantów] łącznie z imieniem i nazwiskiem parę razy na każdej stronie. Czasem ten zawód był błędny [np. kajakarz], a czasem obłędnie długi [np. właściciel ośrodka wypoczynkowego Słoneczna Dolina]. Swoją drogą pisarka ma chyba nerwicę obsesyjno-kompulsywną, objawiającą się ciągłym i szczegółowym doprecyzowaniem, o którego bohatera chodzi. Gdyby nie naprawdę dobra i interesująca fabuła, ciągła irytacja na tę manierę pisarską nie pozwoliłaby mi skończyć książki.
Moją irytację odżywiały dodatkowo pierwsze zdania podrozdziałów, które Szanowny Redaktor w swym akcie zemsty również pod lupę nie wziął:
"Młodszy aspirant Daniel Podgórski obudził się wyjątkowo wypoczęty" (str. 20)
"Morderstwo. To słowo wypełniało teraz myśli młodszego aspirant Daniela Podgórskiego" (str. 34)
"Weronika Nowakowska leżała jeszcze jakiś czas w łóżku po nagłym wyjściu Daniela Podgórskiego" (str. 39)
"Morderstwo. Ta myśl nie opuszczała młodszego aspiranta Daniela Podgórskiego" (str. 44)
"Weronika Nowakowska obudziła się ze świadomością, że łóżko obok jest puste" (str. 91)
Myślę, że przytoczone przykłady dobrze pokazują rozmiar zbrodni Redaktora. A to tylko kropla w morzu.
Na szczęście broni się pomysłowość autorki w konstrukcji fabuły i zwrotów akcji. Nie wykluczam sięgnięcia po dalsze części.

PS. Przestrzegam: nie należy czytać "Od Autorki" przed zakończeniem całości, co niestety z ciekawości uczyniłam. Tkwi tam brzydki, podły spoiler :(

Największą ofiarą w tej książce okazuje się być sama autorka, a zbrodniarzem redaktor. Nie wiem czym się naraziła pani Puzyńska, ale zemsta była wyjątkowo wyrafinowana i okrutna. Szanowny Redaktor nie raczył zwrócić jej uwagi na kulejące dialogi, momentami nudne i powtarzające się opisy, ale przede wszystkim na irytującą manierę powtarzania zawodu [lub stopnia w przypadku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Każde kolejne spotkanie z Mockiem jest jak celebrowanie makabrycznego święta. Kiedy długo wyczekiwany tom wpadnie w moje ręce, wywieszam mentalną plakietkę "nie przeszkadzać" i odcinam się od świata, dopóki nie skończę wędrówki przez piekielne kręgi wyobraźni pana Krajewskiego. Po "Mocku" myślałam, że głębiej się zejść nie da w zło ludzkiej natury. Jakże się myliłam. Dało się. Świat Breslau okazuje się kryć nieskończone pokłady zarobaczonej zgnilizny czegoś, co człowieczeństwem przestało być już kilka poziomów temu.
Jako "psychofanka" ;) autora nie potrafię obiektywnie ocenić walorów literackich czy innych czynników technicznych. Dostałam swoją dawkę narkotyku i czuję się usatysfakcjonowana :D aczkolwiek jak to z używkami bywa, największe wrażenia pozostawiają po sobie te pierwsze doznania, więc myślę, że tych elektrowstrząsów, których doznawałam przy pierwszych tomach cyklu dziesięć lat temu, już raczej nigdy nie będzie.
Miłośnicy Mocka i Breslau powinni być zadowoleni :) a za rok, znając sposób pracy Pisarza, znowu makabryczne święto :)

Każde kolejne spotkanie z Mockiem jest jak celebrowanie makabrycznego święta. Kiedy długo wyczekiwany tom wpadnie w moje ręce, wywieszam mentalną plakietkę "nie przeszkadzać" i odcinam się od świata, dopóki nie skończę wędrówki przez piekielne kręgi wyobraźni pana Krajewskiego. Po "Mocku" myślałam, że głębiej się zejść nie da w zło ludzkiej natury. Jakże się myliłam. Dało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Sympatyczna lekka komedyjka o kulisach światka wydawniczego i pisarskiego, autorki serii kryminałów o inspektorze Jurym.
Twórca bestsellerów sprzedających się w zawrotnych ilościach, składa propozycję renomowanemu wydawnictwu. Wydadzą zarabiające krocie książki, pod warunkiem iż pozbędą się świetnego, zasypywanego ważnymi nagrodami pisarza. Ponieważ nie mogą legalnymi metodami rozwiązać podpisanej umowy, posuwają się do metod ostatecznych, wynajmując duet płatnych zabójców. Niestety dla zleceniodawców mają oni swoisty kodeks moralny, zakładający zweryfikowanie czy obiekt zlecenia faktycznie zasłużył na egzekucję.
Czytało się przyjemnie. Smaczki i ciekawostki kulis wydawniczych oraz pisarskich, niewątpliwie okażą się interesujące dla wielu moli książkowych, uwielbiających książki o książkach. Niestety tylko po angielsku, ale język na tyle prosty, że nie trzeba co chwila żmudnie wyszukiwać w słowniku wszystkich słów by wiedzieć o co chodzi [na 372 strony musiałam wyszukać 3].

Sympatyczna lekka komedyjka o kulisach światka wydawniczego i pisarskiego, autorki serii kryminałów o inspektorze Jurym.
Twórca bestsellerów sprzedających się w zawrotnych ilościach, składa propozycję renomowanemu wydawnictwu. Wydadzą zarabiające krocie książki, pod warunkiem iż pozbędą się świetnego, zasypywanego ważnymi nagrodami pisarza. Ponieważ nie mogą legalnymi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Całkiem niezły polski kryminał noir, aczkolwiek przebijało dużo poczucia humoru, bynajmniej nie mrocznego. Podobał mi się styl autorki, inteligentnie pokazujące polską prowincję z jej uprzedzeniami i małomiasteczkowym myśleniem, ale bez niepotrzebnego oceniania i moralizowania. Jest jak jest, dlatego dla wszystkich jest wygodnie, że za morderstwo zostaje zatrzymany chłopak o pochodzeniu arabskim. Przecież Polak "swojej" kobiety by nie zabił.
Początkowo bałam się, jak pisarka poradzi sobie z prowadzeniem narracji z punktu widzenia mężczyzny, ale jak dla mnie wyszło bardzo prawdopodobnie.
Dałabym gwiazdkę więcej, ale intrygę przejrzałam mniej więcej w połowie i zakończenie mnie nie zaskoczyło.
Niemniej jednak polecam, bo czyta się dobrze i szybko, napisane bardzo dobrze, porządnym językiem i widać ogromny potencjał na przyszłość.

Całkiem niezły polski kryminał noir, aczkolwiek przebijało dużo poczucia humoru, bynajmniej nie mrocznego. Podobał mi się styl autorki, inteligentnie pokazujące polską prowincję z jej uprzedzeniami i małomiasteczkowym myśleniem, ale bez niepotrzebnego oceniania i moralizowania. Jest jak jest, dlatego dla wszystkich jest wygodnie, że za morderstwo zostaje zatrzymany chłopak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jak sam tytuł wskazuje, książka poniekąd kucharska, poniekąd kryminał. Oba te składniki lektury powoli dochodzą w upalnym południowoafrykańskim słońcu do finału. Czytało się nawet przyjemnie, ale obsesja na punkcie jedzenia głównej bohaterki momentami mnie irytowała, np. kiedy włamując się na miejsce zbrodni otwiera lodówkę i myśli jaka jest głodna. A żarła nieprzerwanie niemal na każdej poprzedniej stronie.
Jeśli opisy przyrody jeszcze mogłam strawić [przy Orzeszkowej to i tak przyrodniczy minimalizm], to świergolenia ptaszków momentami nie mogłam znieść. Za dużo, za często i za gęsto. Gdzieś przeczytałam o istotnej funkcji przyrody w literaturze południowoafrykańskiej, ale serio aż tyle tego trzeba?
Jeśli ktoś lubi wypróbowywać nowe przepisy, to niewątpliwie poczuje się usatysfakcjonowany bogatym dodatkiem na końcu książki.
Całkiem miła lektura, ale jeśli ktoś nie lubi "2 w 1", to raczej się rozczaruje, bo to gatunkowy kryminał nie jest.

Jak sam tytuł wskazuje, książka poniekąd kucharska, poniekąd kryminał. Oba te składniki lektury powoli dochodzą w upalnym południowoafrykańskim słońcu do finału. Czytało się nawet przyjemnie, ale obsesja na punkcie jedzenia głównej bohaterki momentami mnie irytowała, np. kiedy włamując się na miejsce zbrodni otwiera lodówkę i myśli jaka jest głodna. A żarła nieprzerwanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jak na niewielką zawartość kryminału w kryminale, czytało się całkiem nieźle, chociaż w którymś momencie zaczęłam się irytować przydługimi retrospekcjami i zdziwaczałym światem w którym zamknął się stary księgarz. Przewracałam wtedy kartki do fragmentów pani policjant, jakbym chciała się upewnić czy coś się jeszcze wydarzy.
Do plusów niewątpliwie należy miły klimat Amsterdamu, zbrodnia powiązana z książkami i staroświecki antykwariat. Do intrygi w zasadzie nic bym nie miała, gdyby nie nadmierna ilość wypychaczy i rozcieńczaczy.
Jeśli ktoś szuka lektury trzymającej w napięciu, to polecam sięgnąć po coś innego.

Jak na niewielką zawartość kryminału w kryminale, czytało się całkiem nieźle, chociaż w którymś momencie zaczęłam się irytować przydługimi retrospekcjami i zdziwaczałym światem w którym zamknął się stary księgarz. Przewracałam wtedy kartki do fragmentów pani policjant, jakbym chciała się upewnić czy coś się jeszcze wydarzy.
Do plusów niewątpliwie należy miły klimat...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wbrew ostrzeżeniom innych użytkowników LC dałam się nabrać na ładną okładkę i chwytliwy tytuł. Kocham te chwile, kiedy z filiżanką pachnącej kawy zatracam się w świecie alternatywnych odmalowanych na kartach książek. Te chwile prawdziwego szczęścia. Niestety tutaj tego uczucia nie zaznałam i najlepsza kawa świata nic by nie pomogła. Fabuła nie dość, że już mocno oklepana, to na dodatek stworzona zupełnie bez sensu. Kobieta przeżywa tragedię, nie potrafi się po niej pozbierać, nagle doznaje dziwnego zrywu, wyjeżdża do Irlandii, gdzie poznaje mężczyznę, który okazuje jej nieuzasadnioną niechęć i bez powodu traktuje chamsko, nagle się w sobie zakochują [czy coś w tym stylu], a to wszystko zmierza do jeszcze bardziej bezsensownego zakończenia.
Przeczytałam to do końca, bo miało tylko 200 stron. Dałam dwie gwiazdki a nie jedną, bo mimo wszystko zdarzyło mi się spotkać słabsze książki, jeszcze bardziej pozbawione czegokolwiek.

Wbrew ostrzeżeniom innych użytkowników LC dałam się nabrać na ładną okładkę i chwytliwy tytuł. Kocham te chwile, kiedy z filiżanką pachnącej kawy zatracam się w świecie alternatywnych odmalowanych na kartach książek. Te chwile prawdziwego szczęścia. Niestety tutaj tego uczucia nie zaznałam i najlepsza kawa świata nic by nie pomogła. Fabuła nie dość, że już mocno oklepana,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka zawartością przypomina przewróconą butelkę po bourbonie. Wieje pustką. A w zasadzie pustotą. Pustotą świata bogatych ludzi, rozpuszczonych przez fortuny w których mieli szczęście się urodzić, słabych i pozbawionych skrupułów oraz kręgosłupa moralnego. W tym wszystkim ostało się zaledwie kilka kropel głębszych wartości.
Mamy do czynienia z klasycznym motywem Kopciuszka: ona pochodzi z klasy pracującej, pracą własnych rąk [dosłownie] powoli dochodzi do wszystkiego samodzielnie, on syn marnotrawny, który w swoim życiu nie przepracował zarobkowo ani jednego dnia. Żyją na styku dwóch wykluczających się światów, próbując zbudować coś, co może się rozpaść w każdej chwili. A zagrożeń jest wiele, ot choćby próżna i podstępna żona, przez którą już raz ich związek się rozpadł [choć wtedy jeszcze żoną nie była].
Akcja pierwszego tomu cyklu obejmuje zaledwie kilka dni i 500 stron. W tym czasie otrzymujemy dwóch nieboszczyków [nie licząc trupów pochowanych po szafach... a raczej przepastnych garderobach ekskluzywnej rezydencji], szantaż, gwałt, sporo scen seksu, pobicie, zdradę, finansowe malwersacje, dwa aresztowania i inne, których nie chce mi się wymieniać, nie wspominając o retrospekcjach przynoszących również wiele wrażeń. Wszystko to dzieje się w anturażu kapiącym luksusem i bogactwem, w tle przewijają się stada zniewalających kocic w drogich kreacjach eksponujących ich wypielęgnowane wdzięki, za pomocą których usiłują zwabić i usidlić bogatych jeleni [skwapliwie korzystających z nóg leżących przed nimi otworem]. Trochę przypominało mi to świat jaki ukazywała w swoich książkach Judith Krantz, a w których zaczytywałam się w latach bardzo wczesno-dziewczęcych.
Ogólnie nie jest to ten rodzaj literatury, który cenię i który mnie szczególnie kręci, ale mam takie momenty w życiu, że potrzebuję czegoś prostego i nieskomplikowanego, co skutecznie oderwie moje myśli od chwilowo paskudnej rzeczywistości. "Królowie bourbona" bardzo dobrze wywiązali się z pokładanych w nich oczekiwaniach. Rzetelna rzemieślnicza robota, jeśli ktoś lubi ten typ opowieści, to może łyknąć tego trunku ;)

Książka zawartością przypomina przewróconą butelkę po bourbonie. Wieje pustką. A w zasadzie pustotą. Pustotą świata bogatych ludzi, rozpuszczonych przez fortuny w których mieli szczęście się urodzić, słabych i pozbawionych skrupułów oraz kręgosłupa moralnego. W tym wszystkim ostało się zaledwie kilka kropel głębszych wartości.
Mamy do czynienia z klasycznym motywem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z jednej strony śmierć w najohydniejszym stanie rozkładu, a z drugiej tymianek symbolizujący przyrodę, ziemię, w którą rozkład śmierci się wchłania. Rzeki płyną przez doliny, szumią lasy, a pod wzgórzami ciała ludzkie obracają się w szkielety.

"Za drzewami jest inny świat,
kiedy indziej wypada tam odpust,
w chłopskich kotłach pływają zmarli, a wokół kałuż
topnieje cicho słonina z czerwonych szkieletów"

Gdybym uprzednio nie przeczytała "Wymazywania", nie doszukałabym się w tych wierszach próby rozliczenia z krajem, z którym nie czuł się mentalnie związanym, z rodziną, z którą nie łączyło go nic poza pokrewieństwem. W wierszach dominuje sielski krajobraz, kryjący ślady zbrodni, ludobójstwa oraz pospolite życie pospolitych ludzi, maskujących pospolitą codzienną żmudną pracą popełnione zbrodnie.
Przygnębiający turpistyczny obraz mieszający się z opisami niemal arkadyjskimi. Czasem makabryczny, czasem wzruszająco smutny. Odczuwa się siłę demonów wykuwających ślady w psychice autora, zataczających koła i elipsy, obracających kilkoma obrazami w jego pamięci. Zmuszają go do myślenia o zbliżającej się śmierci. W przypadku Bernharda nadeszła po około 40 latach od powstania tych wierszy, które stworzył na początku swojej kariery pisarskiej.

Przytłaczająca i przygnębiająca lektura, absolutnie nieodpowiednia dla kogoś, kto np. chciałby się wydobyć z depresji, gdyż może ją jeszcze pogłębić. Nie potrafię określić, czy jest to na tyle wartościowa poezja, by zasługiwała na publikację w oderwaniu od nazwiska autora. Dla mnie uzupełnienie "Wymazywania".

Z jednej strony śmierć w najohydniejszym stanie rozkładu, a z drugiej tymianek symbolizujący przyrodę, ziemię, w którą rozkład śmierci się wchłania. Rzeki płyną przez doliny, szumią lasy, a pod wzgórzami ciała ludzkie obracają się w szkielety.

"Za drzewami jest inny świat,
kiedy indziej wypada tam odpust,
w chłopskich kotłach pływają zmarli, a wokół kałuż
topnieje cicho...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Szósta część cyklu o Julii Dobrowolskiej już mnie tak nie zachwyciła jak poprzednie. Zastanawiałam się długo, czy nie dać czasem 5 gwiazdek. Niestety, żeby to uargumentować musiałabym odwoływać się głównie do wydarzeń z ostatnich 100 stron, a to już byłby spoiler na szeroką skalę. A jakie argumenty mogę zdradzić? Wyrafinowana konstrukcja opowieści męczyła. Jak wyczytałam z opinii Pistacia_Vera, zawierającą fragment wywiadu z autorką, jest to powieść szkatułkowa. Pięknie. Ale zmuszało mnie to, by co jakiś czas wracać do poprzednich fragmentów i sprawdzać daty, żeby sobie chronologicznie poustawiać fakty. W kryminale to mocno utrudnia lekturę :) Na dodatek pisarka pokusiła się na duże fragmenty dosyć onirycznej narracji. Momentami gubiłam się co jest snem, narkotyczną wizją, a co postać opowiadająca widziała naprawdę.
Nadal jest mrocznie, patologicznie i masakrycznie, czyta się szybko i dobrze. Ale jak dla mnie za bardzo przekombinowane. Jeśli ktoś nie zna jeszcze nic z twórczości pani Grzegorzewskiej, to stanowczo odradzam zaczynać od tego tomu.

Szósta część cyklu o Julii Dobrowolskiej już mnie tak nie zachwyciła jak poprzednie. Zastanawiałam się długo, czy nie dać czasem 5 gwiazdek. Niestety, żeby to uargumentować musiałabym odwoływać się głównie do wydarzeń z ostatnich 100 stron, a to już byłby spoiler na szeroką skalę. A jakie argumenty mogę zdradzić? Wyrafinowana konstrukcja opowieści męczyła. Jak wyczytałam z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na początku była złość. Na zmianę bohatera. Niby mamy cykl o Julii Dobrowolskiej. A tu nagle w piątym tomie autorka zmienia perspektywę, czyniąc swoim głównym bohaterem i narratorem Profesora. Jednak już po kilku stronach jego inteligentny i ironiczny styl wchłonął mnie w opowieść. Mroczną, okrutną, ukazującą jak najgorsze oblicze ludzkiej natury. Chore i zwyrodniałe. "Grób" przygotował mnie już na to, że dla Grzegorzewskiej nie istnieje tabu, o którym niemożna by napisać. Zatem rzuciłam się w sam środek wiru czarnej i pokręconej wyobraźni autorki i czułam się jak na bani, kiedy odstawiałam książkę, by odpowiedzieć na wezwanie rzeczywistości. Musiałam się mocno skupić, by określić swoje aktualne tu i teraz. Dawno lektura nie wprawiła mnie w taki stan.
Plastyczne sceny, wyraziste postaci rodem z mocnego kina. Momentami groteskowe, czasem lekko karykaturalne. Czasem nawiązujące wprost do klasyków kina poprzez motta rozdziałów lub ironiczne komentarze Profesora, czasem zasugerowane delikatnymi aluzjami. A części się pewnie nawet nie dopatrzyłam.
Pozwoliłam sobie zasugerować się cytatami z piosenek i puszczałam sobie jako ścieżkę dźwiękową. Wzmacniało doznania.
Od czasu "Żniwiarza" nastąpił spory progres warsztatowy, odsłaniający diabelski talent pisarki. Polecam wszystkim lubiącym babrać się w pokręconych i mrocznych zakamarkach ludzkiej psychiki. Jeśli ktoś nie czytał wcześniej "Grobu", to chyba jednak warto najpierw sięgnąć po niego.
Życząc "miłej" lektury, znikam w "Kamiennej nocy" ;)

Na początku była złość. Na zmianę bohatera. Niby mamy cykl o Julii Dobrowolskiej. A tu nagle w piątym tomie autorka zmienia perspektywę, czyniąc swoim głównym bohaterem i narratorem Profesora. Jednak już po kilku stronach jego inteligentny i ironiczny styl wchłonął mnie w opowieść. Mroczną, okrutną, ukazującą jak najgorsze oblicze ludzkiej natury. Chore i zwyrodniałe....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kiedy film "Sługi boże" trafiał do kin, spotkałam się z określeniem "polski kod Da Vici". Czy polski, czy Da Vinci to akurat było mniej istotne niż to, że rzecz dzieje się we Wrocławiu. Lokalny patriotyzm zmobilizował mnie, by pójść do kina. Niestety jakoś szybko zniknął z ekranów, bo po trzech tygodniach od premiery nie mogłam znaleźć seansu w żadnym kinie. Wzruszyłam ramionami i ustawiłam się w długiej kolejce oczekujących w bibliotece. Po kilku miesiącach mogłam w końcu się przekonać, czy do "Kodu..." podobne.
Przede wszystkim przez czas teraźniejszy narracji miałam nieodparte wrażenie, że czytam przekształcony w książkę scenariusz. Nie pasowało mi to zupełnie, wręcz przeszkadzało. Jednak kryminał rządzi się swoimi prawami gatunkowymi, do których należy czas przeszły opowieści. Irytował mnie również zapis łamanej polszczyzny Any. Niekonsekwentny, czasami ocierał się o komizm. Być może w scenariuszu tak trzeba, w książce można by to zastąpić innymi zabiegami.
Fabuła... podobieństwo z "Kodem..." sprowadza się chyba jedynie do zaangażowania Watykanu w aferę. Mamy co prawdą próbę dodania wątku satanistycznego i związanej z nim symboliki, ale profesor Langdon raczej nie wykazałby się tu swoją wiedzą. I co prawda panowie, którzy powołali Adama Formana do życia, wysilili się na okraszenie intrygi agentami Stasi, zakorzenieniem jej w historii i pokomplikowaniem relacjami polsko-niemieckimi, przyozdobili wątkiem homoseksualnym i wzbogacili pedofilią, to pomimo tego całego bogactwa treści, nie zostałam powalona na łopatki.
Czyta się szybko, co stanowi zaletę. Może się sprawdzić w podróży [np. w pociągu z Wrocławia do Berlina ;)], albo w dzień kiedy ciśnienie leci na łeb na szyję i grawitacja działa szczególnie na powieki.
Dałam cztery gwiazdki, bo szału nie ma. Po prostu "może być"...

Kiedy film "Sługi boże" trafiał do kin, spotkałam się z określeniem "polski kod Da Vici". Czy polski, czy Da Vinci to akurat było mniej istotne niż to, że rzecz dzieje się we Wrocławiu. Lokalny patriotyzm zmobilizował mnie, by pójść do kina. Niestety jakoś szybko zniknął z ekranów, bo po trzech tygodniach od premiery nie mogłam znaleźć seansu w żadnym kinie. Wzruszyłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Mroczny kryminał, penetrujący najgorsze obszary, jakie można wydobyć z człowieka. I to nie tylko z tych "złych". Swoich bohaterów autorka również nie oszczędza, stawiając niejednokrotnie w obszarach granicznych.
Dla osób preferujących eleganckie fabuły i "czyste" zbrodnie, to może być ciężkostrawny kąsek. Gaja Grzegorzewska nie oszczędzała się w użyciu zboczeń i patologii w komponowaniu fabuły. Wręcz okraszała ją hojnie, rzucając pełną garścią różne pedofilie, nekrofilie i kazirodztwa. Jestem mocno znieczulona na takie atrakcje z racji wykształcenia, ale rozumiem że dla wielu osób mógł zostać przekroczony również obszar graniczny dobrego smaku.
Mnie się ten mrok podobał, bo czułam za nim pewien zamysł kompozycyjny, dało się odczuć aluzje do klasyków kryminału noir, filmów takich jak "Sin City", choć nie tylko, a ja lubię takie zabawy z czytelnikiem.
Zalecam ostrożność ;)

Mroczny kryminał, penetrujący najgorsze obszary, jakie można wydobyć z człowieka. I to nie tylko z tych "złych". Swoich bohaterów autorka również nie oszczędza, stawiając niejednokrotnie w obszarach granicznych.
Dla osób preferujących eleganckie fabuły i "czyste" zbrodnie, to może być ciężkostrawny kąsek. Gaja Grzegorzewska nie oszczędzała się w użyciu zboczeń i patologii w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Interesująca lektura dla miłośników kryminałów, aczkolwiek tych lubiących klasykę wydaną przed 1941. Przeczytałam z zainteresowaniem, zwłaszcza iż części niegdyś popularnych autorów nie znałam, ich dzieła nie przetrwały w świadomości czytelniczej do naszych czasów.
Niestety kiepska korekta [albo jej brak], przepuściła taką ilość błędów, że momentami aż to irytowało, dlatego nie mogłam postawić więcej gwiazdek.
Poza tym do lektury należy podchodzić ostrożnie, jeśli ma się w planie przeczytanie chociażby książek Agathy Christie czy Arthura Conan Doyle'a, gdyż autor zdradza wiele zakończeń.

Interesująca lektura dla miłośników kryminałów, aczkolwiek tych lubiących klasykę wydaną przed 1941. Przeczytałam z zainteresowaniem, zwłaszcza iż części niegdyś popularnych autorów nie znałam, ich dzieła nie przetrwały w świadomości czytelniczej do naszych czasów.
Niestety kiepska korekta [albo jej brak], przepuściła taką ilość błędów, że momentami aż to irytowało, dlatego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka silnie inspirowana Agatą Christie i zagadką zamkniętej przestrzeni [locked room], której była mistrzynią. Sześć kobiet zostaje przez zaspy śnieżne odciętych od świata, w wielkim domu z dala od czegokolwiek. Jedna z nich zostaje zamordowana. Zatem morderczyni znajduje się pośród pozostałych przy życiu imprezowiczek. Jakby nie ufała znajomości klasyki gatunku u swoich czytelniczek [nie sądzę aby wielu mężczyzn podołało tej lekturze], autorka w tekście klarownie wyjaśnia źródło inspiracji oraz koncept zagadki.
Niestety jak dla mnie do oryginału jej bardzo daleko. U Christie cenię lapidarność opisów, które w oszczędny sposób podsuwają wszystkie informacje, zarysowują fabułę i wprowadzają odpowiednią dawkę napięcia. Tutaj mamy mnóstwo wewnętrznych rozterek, wynurzeń i innych bajdurzeń - jak dla mnie zbyt wiele opisów, zbyt mało akcji, która ogranicza się głównie do picia i biegania po wielgachnym domu. Rozumiem, że zamknięta przestrzeń ogranicza możliwości prowadzenia akcji w działaniu bohaterów, ale w takich książkach jak "Pułapka na myszy", "Morderstwo w Orient Expresie" czy "Dziesięciu małych murzynków" [ortodoksyjnie trzymam się oryginalnego, a nie politycznie poprawnego tytułu] dało się? Dało. Więc można inaczej, niż poprzez wewnętrzne monologi tworzyć zwroty akcji i zdradzać kolejne poszlaki.
Na dodatek miałam nieodparte poczucie ulatniającego się dydaktycznego smrodku. W jak najbardziej szczytnym celu, aby uświadomić kobietom, że nie warto tkwić w chorych związkach za wszelką cenę. Jestem za społecznymi przesłaniami wplecionymi w fabułę popularnych książek. Ale nie lubię dydaktyki w stylu "krowie na rowie".
Obawiam się, że książka nie trafiła w mój gust czytelniczy, wolę zdecydowanie inne odmiany kryminałów, gdzie jest mniej ględzenia, a więcej treści.
Niemniej jednak czytało mi się na tyle dobrze, że dwa loty i parę godzin oczekiwania na przesiadkę przeszłam bezboleśnie. Myślę, że osobom lubiącym bardziej kobiecą literaturę, może się spodobać.

Książka silnie inspirowana Agatą Christie i zagadką zamkniętej przestrzeni [locked room], której była mistrzynią. Sześć kobiet zostaje przez zaspy śnieżne odciętych od świata, w wielkim domu z dala od czegokolwiek. Jedna z nich zostaje zamordowana. Zatem morderczyni znajduje się pośród pozostałych przy życiu imprezowiczek. Jakby nie ufała znajomości klasyki gatunku u swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Lektura "Dziewczyny w walizce" poszła siłą rozpędu po "Dziewczynie z pociągu". W zasadzie na wyprzedażach będą się razem dobrze komponować w pakietach, których patronem mogłoby zostać PKP ;)
Niestety nie mogłam powstrzymać się przed porównaniami obu bestsellerów. Lista podobieństw nie ogranicza się wyłącznie do skojarzeń kolejowo-podróżniczych powstałych od przeczytania samych tytułów. Mamy do czynienia z dwoma głośnymi debiutami. Mamy otrzymać thriller psychologiczny, od którego według blurbów na okładkach nie można się oderwać. I w obu nie mogłam doszukać się tych zapowiadanych dreszczy. No czasem pojawiało się jakieś śladowe napięcie. Bohaterowie obu mają zrytą psychikę, przy czym tutaj na prowadzenie wychodzi świr zamykający dziewczynę w walizce.
"Walizka" zdecydowania mój ranking wygrywa. Lepszy styl, ciekawsza fabuła i bardziej intrygujące pomysły. Bohater też mocniej intryguje, a mniej irytuje.
No cóż, dobra lektura na podróż pociągiem ;)

Lektura "Dziewczyny w walizce" poszła siłą rozpędu po "Dziewczynie z pociągu". W zasadzie na wyprzedażach będą się razem dobrze komponować w pakietach, których patronem mogłoby zostać PKP ;)
Niestety nie mogłam powstrzymać się przed porównaniami obu bestsellerów. Lista podobieństw nie ogranicza się wyłącznie do skojarzeń kolejowo-podróżniczych powstałych od przeczytania...

więcej Pokaż mimo to