-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2014-08-07
2014-08-04
Bardzo przyjemna bajka, która wciągnie nawet dorosłego i przemądrzałego czytelnika. Autorowi książki udało się w niej stworzyć niepowtarzalny klimat , na który składają się m.in : tajemnica starego sierocińca, wędrówki w czasie i niezwykłe umiejętności jakimi dysponują główne postaci książki ,no i przede wszystkim niezwykłe fotografie jakimi jest ona ilustrowana. Całość jest bardzo intrygująca i pomimo tego, że dzieckiem już dawno nie jestem, to w ciągu dwóch dni czytania książki zdołałam o tym całkiem zapomnieć.
Fabuła książki opiera się z jednej strony o dość znany motyw podróży w czasie przy pomocy pętli czasu, z drugiej strony o dość wyeksploatowane w baśniach właściwości osób takie jak : niewidzialność, umiejętność lewitacji, ożywiania umarłych czy też rozpalania ognia. Połączenie to mogło dać efekt w postaci przewidywalnej bajki dla grzecznych dzieci , ale pod piórem Ransoma Riggsa dało efekt w postaci intrygującej lektury i inteligentnej baśni(?) również dla dorosłych.
Nie będę streszczać fabuły książki, bo bardzo łatwo byłoby mi się w nią zapętlić, podobnie jak zapętlił się czas 3 września 1940 r na pewnej Walijskiej wyspie, gdzie grupa dzieci posiadających osobliwe umiejętności, pod opieką pani Peregrine , chroni się przed światem pełnym polujących na nie potworów i upiorów.
To już brzmi niepoważnie, więc nie będę kontynuować opowiadania reszty fabuły, żeby nie zniechęcać do jej przeczytania. A zapewniam , że naprawdę warto !
Książka ma niezwykły klimat ( powtarzam się), który jest jej największą wartością, szczególnie zaś polecam ją osobom, które uwielbiają stare fotografie .
Bardzo przyjemna bajka, która wciągnie nawet dorosłego i przemądrzałego czytelnika. Autorowi książki udało się w niej stworzyć niepowtarzalny klimat , na który składają się m.in : tajemnica starego sierocińca, wędrówki w czasie i niezwykłe umiejętności jakimi dysponują główne postaci książki ,no i przede wszystkim niezwykłe fotografie jakimi jest ona ilustrowana. ...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-30
2014-06-20
Proszę o uwagę- będę wychwalać pod niebiosa.
Domyślam się, że każdy przytomny czytelnik dawno już "Piaskową Górę" przeczytał,ale do mnie seria Joanny Bator dotarła dopiero teraz. I całe szczęście, bo bez znajomości tej pozycji wiele bym straciła. Książka jest znakomita, wzruszająca i niezwykle prawdziwa. Przedstawione są w niej losy trzech pokoleń kobiet, które są tak mocno osadzone w realiach czasów, w jakich żyły, że wydają się być autentyczne.
Zofia, Jadwiga i Dominika- babka, córka i wnuczka- dostają od losu kawał własnych zmartwień typowych dla kobiet żyjących w czasach wojny, a potem komunistycznej Polski, i którym przyjdzie iść przez życie bez wsparcia partnera. Dla każdej z nich samotność spowodowana jest innymi czynnikami: wojną, przedwczesnym wdowieństwem, brakiem zrozumienia partnera . Każda z nich próbuje przeżyć też coś ekscytującego, jakąś namiastkę miłości ale wydaje się, że nie jest to ich przeznaczeniem. Babka traci męża w czasie wojny a uczucia swoje lokuje nieszczęśliwie w osobie ukrywającego się żyda. Jadwiga poślubiwszy nieudolnego Stefana, który przepija swoje życie przed telewizorem - zakochuje się w we wszystkim co przyjeżdża zza zachodniej granicy- stamtąd też pochodzi jej krótkoterminowy kochanek. Dominika fascynuje się wszystkim co jest odmienne, więc jej miłość jest równie trudna co oryginalna bo ulokowana w osobie duchownego. Każda z kobiet boryka się z problemami wynikającymi z własnych namiętności, trudów nie do końca zaplanowanego macierzyństwa i samotności. Żadna z nich, chociaż bardzo się stara nie potrafi być dla tej drugiej wsparciem , nie potrafi okazać jej uczucia bezwarunkowej miłości.
Babka do późnej starości nie wie , czy jej córka jest owocem gwałtu na niej dokonanego przez znienawidzonego absztyfikanta wykorzystującego jej wojenną samotność ,czy też ojcem jest żyd ,którego pokochała. Jadwiga, która dotkliwie choć w sposób nieuświadomiony odczuwa brak uczucia ze strony matki -nękana jest całe życie nerwicą natręctw .Usiłuje porządkować swoją przestrzeń przy pomocy wrzątku i octu i sama nie jest w stanie zrozumieć swojej oryginalnej córki nawet odrobinę. Dominika próbuje nie zwracać uwagi na opinię swojego środowiska , ale nie da się żyć niezależnie swoim życiem w miejscu zwanym Babel, gdzie nikt nie ma przed nikim żadnych tajemnic .
Oczywiście realistyczny obraz komunistycznej Polski jaki przedstawiła Joanna Bator obudził moje dziecięce wspomnienia. Pomimo, że nie wychowywałam się w blokowisku i nie jeździłam małym fiatem, to wiele z rzeczy przedstawionych w książce jako hity tamtych czasów gościło w moim domu. Dezodoranty Bac i Basia, farbowane pieluchy zamienione w sukienki, korale z makaronu ( i pestek jabłek) oraz inne nowinki mody były obecne na półkach mojej mamy- zaradnej kobiety tamtych czasów. Razem z mamą obejrzałam też serial o Izaurze, i chociaż dzisiaj nie jestem w stanie- nawet pod groźbą- obejrzeć żadnego serialu- muszę przyznać, że wówczas tamten film o „pięknej” niewolnicy miał moc.
Bardzo się cieszą, że to jest pierwsza część serii i czeka mnie lektura „Chmurdalii” Mam nadzieję,a nawet pewność, że będzie równie udana jak „Piaskowa góra”.
Kto jeszcze nie przeczytał a ma ponad 30 lat musi niezwłocznie uzupełnić ten brak. Młodsze pokolenie może czuć się nieco zagubione w opisach miejsca, gdzie wychowały się ich matki i babki , a gdzie brakowało niemal wszystkiego oprócz kobiecej pomysłowości i zaradności, chociaż lektura ta będzie dla nich niezwykłym przewodnikiem po tych niezbyt jeszcze odległych czasach. W mojej ocenie obraz ten jest bardzo prawdziwy, przedstawiony w piękny literacko sposób z odpowiednią dawką ironii. Naprawdę bardzo gorąco polecam.
Proszę o uwagę- będę wychwalać pod niebiosa.
Domyślam się, że każdy przytomny czytelnik dawno już "Piaskową Górę" przeczytał,ale do mnie seria Joanny Bator dotarła dopiero teraz. I całe szczęście, bo bez znajomości tej pozycji wiele bym straciła. Książka jest znakomita, wzruszająca i niezwykle prawdziwa. Przedstawione są w niej losy trzech pokoleń kobiet, które są tak...
2014-07-29
Jest to klimatyczna opowieść o czasach wiktoriańskich, która ujmuje czytelnika przede wszystkim niezwykłą wytwornością wypowiedzi jaką posługują się wszystkie występujące w książce postaci. Sztuka konwersacji jaka została zaprezentowana w książce jest wysoce kunsztowna, zgodnie z jej regułami bohaterowie książki uprawiają dyskusje, wymieniają swoje poglądy, plotkują a nawet prowadzą kłótnie.
Muszę powiedzieć jednak, że o ile początek książki ujął mnie swoim klimatem, podobnie jak rozwinięcie fabuły, to samo zakończenie- czyli niezwykle szczęśliwe zakończenie wszystkich wątków ( głównie miłosnych)- przesłodziło mi nieco odbiór całości. Nie dało się nie zauważyć, iż ta napisana w 1848 roku przez siostry Brontë historia służyć miała ku pokrzepieniu niewieścich serc, które tkwiły w nieudanych związkach, lub oczekiwały w staropanieństwie na szczęśliwe małżeństwo. Przesłaniem książki miało być zapewne to, iż właściwa postawa niewiasty polegająca na cierpliwym służeniu swojemu mężowi, niezłomność w zachowaniu moralnej postawy oraz umiejętność wielkodusznego wybaczania- spotkają sią z nagrodą od życia. Ukoronowaniem takiej postawy może być szczęśliwy zbieg okoliczności prowadzący ostatecznie do życia w dostatku u boku ukochanego mężczyzny. Kobieta w czasach wiktoriańskich miała również zwracać baczniejszą uwagę na przymioty moralne swojego ewentualnego kandydata do ręki, wykorzystując w podejmowaniu takich decyzji opinię starszych, życzliwych i mądrzejszych matron.
Historia jaka przydarzyła się Helen- głównej bohaterce książki – posiada scenariusz ponadczasowy i nietrudno byłoby znaleźć podobny przykład również współcześnie. Młoda dziewczyna daje się uwieść pięknym słówkom młodzieńca o przyjemnej powierzchowności ale posiadającego osobowość Piotrusia Pana. Po krótkim narzeczeństwie i wbrew napomnieniom ciotki, która dostrzega pod gładkim obliczem młodzieńca cechy lekkoducha- Helen wychodzi za niego za mąż. Dość szybko małżeństwo przestaje być szczęśliwe, bowiem hulaszczy tryb życia pana Huntingdona niszczy ciepło domowego ogniska. Helen bardzo długo i z cierpliwością anioła znosi pijackie ekscesy i zdrady swojego męża, ale w momencie kiedy dostrzega zgubny wpływ męża na ich syna Arthura, a także kiedy wynajęta niania staje się kolejną kochanką męża - Helen postanawia go opuścić . Niestety w epoce wiktoriańskiej , kiedy kobieta i jej majątek były własnością męża-nie było to takie proste. Z pomocą jednak swojego brata chroni się w posiadłości o nazwie Wildfell Hall stając się dla świata panią Graham. Dalsze jej losy opisane w książce polecam wszystkim, którzy są zainteresowani jak takie problemy były rozwiązywane w czasach pełnych konwenansów, ścisłych zasad moralnych i towarzyskich.
Książka jest godna polecenia osobom uwrażliwionym na estetykę wypowiedzi, elegancję zachowania ludzi - bowiem w tej książce można znaleźć cały wachlarz przykładów, jak z zachowaniem wszelkich wiktoriańskich norm towarzyskich, w pięknie dobranych słowach można dać do zrozumienia osobie niegodnej szacunku, iż jest zwyczajną świnią.
Jest to klimatyczna opowieść o czasach wiktoriańskich, która ujmuje czytelnika przede wszystkim niezwykłą wytwornością wypowiedzi jaką posługują się wszystkie występujące w książce postaci. Sztuka konwersacji jaka została zaprezentowana w książce jest wysoce kunsztowna, zgodnie z jej regułami bohaterowie książki uprawiają dyskusje, wymieniają swoje poglądy, plotkują ...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-17
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości forumowej przyjaciółki -Violoabu-toczytam której w tym miejscu serdecznie dziękuję!
Książka jest nadzwyczajna, pochłonęłam ją w jedno popołudnie nie mogąc jej absolutnie odłożyć na później. Przez swoją autentyczność książka otwiera oczy na to czym jest depresja a dokładniej zaburzenie afektywne dwubiegunowe. O depresji wiem więcej niż bym chciała, więc powiem szczerze: to co opowiada pani Agnieszka Turzyniecka w swojej książce to prawda. Ani słowa zmyślania, żadnego koloryzowania, wręcz ogromna powściągliwość w opisie niedogodności wynikających z tej straszliwej choroby. Bohaterka nie rozczula się nad sobą, taktownie pomija np. wszelkie opisy samopoczucia osoby, które nie śpi przez kolejne siedemdziesiąt kilka godzin. A jak można się czuć- to proponuję spróbować nie kładąc się do łóżka przez trzy- cztery kolejne noce ( i dnie ). Po tym czasie, pomimo kompletnego rozbicia- należy wziąć się w garść i zapieprzać a nie użalać się nad sobą jak to niejednokrotnie radzi się osobie chorej na depresję.
Bohaterka książki Marlena Serafin miała niesamowite szczęście, że diagnozowano ją w Niemczech a nie w Polsce. Tutaj zapewne nikt by się specjalnie nie ograniczał z przepisywaniem silnie uzależniających leków uspokajających. Wiele ludzi w Polsce zostało już uzależnionych i nigdy się już od nich nie uwolnią. Niektórzy być może przeczytają moją opinię. Tym osobom polecam książkę jako pozycję obowiązkową, może być ona prawdziwym objawieniem. Osoby takie mogą dojrzeć w niej analogię do swoich problemów zdrowotnych i swojego życia .Niejedna osoba rozpozna w sobie dziewczynkę z balonikami.
Wartością tej książki jest również to , że może zmusić do myślenia o wpływie naszej osobowości na nasze dzieci. Jeśli jesteśmy rodzicem bulimiczki, narkomanki, osoby z depresją- i nie mamy sobie nic do zarzucenia- warto zastanowić się nad wyparciem jakie niewątpliwie stosuje nasz umysł.
Książki nie będę oceniać przez pryzmat zastosowania bogactwa odniesień , symboliki i innych elementów warsztatu literackiego. Napisana jest bardzo sprawnie, czyta się ją gładko nie potykając się o żadne niedoróbki. Jej wartość zawarta jest przede wszystkim w przekazywanej treści. Ta zaś otwiera oczy na problem dręczący coraz większą liczbę osób, w tym ogromną liczbę osób niezdiagnozowanych. Depresja bowiem to nie tylko „leżenie i nic nierobienie”. Polecam serdecznie przeczytanie tej książki wszystkim, którzy to wiedzą a szczególnie też tym, którzy tego nie wiedzą.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości forumowej przyjaciółki -Violoabu-toczytam której w tym miejscu serdecznie dziękuję!
Książka jest nadzwyczajna, pochłonęłam ją w jedno popołudnie nie mogąc jej absolutnie odłożyć na później. Przez swoją autentyczność książka otwiera oczy na to czym jest depresja a dokładniej zaburzenie afektywne dwubiegunowe. O depresji wiem...
2014-07-14
Los kobiet w wielu miejscach na ziemi był i jest nadal oględnie mówiąc nie do pozazdroszczenia. Czasem rozmyślamy o kobietach w Azji, Afryce , na Bliskim i Dalekim Wschodzie, tymczasem niesprawiedliwy los może czekać tuż obok, za klasztornym murem.
Na przełomie XV i XVI wieku szalejąca we Włoszech inflacja posagów sprawiła, że niemal połowa wszystkich szlachetnie urodzonych mieszkanek miast włoskich została zakonnicami.
Jedną z ostatnich uchwał Soboru Trydenckiego była reforma klasztorów żeńskich.Inspekcje przeprowadzone w tych miejscach miały na celu ograniczenie jakiegokolwiek kontaktu kobiet zakonnych ze światem zewnętrznym. Budowle gdzie mieściły się zakony zostały obudowane murami i kratami tak aby zakonnice nie widywały wiernych a nawet swoich rodzin. Zostały im skonfiskowane meble, książki oraz wszelkie „luksusy” i prywatną własność. Ograniczono ich prawo do urządzania koncertów i przedstawień religijnych, które stanowiły ich jedyną rozrywkę.
Ile kobiet przeżyło całe życie w tak nieludzkich warunkach, w niewoli i odosobnieniu, będąc zmuszoną do służenia sprawie, której nie wybrały same?
Tego problemu dotyczy książka „ Święte serca”, po którą sięgnęłam zwabiona tajemnicą tego co odbywa się w klasztornych murach.
Szesnastoletnia Isabetta zostaje oddana do klasztoru świętej Katarzyny w Ferrarze przez kochającego ojca, któremu nie brakło animuszu aby spłodzić córki, natomiast brakło mu pieniędzy aby wydać je wszystkie godnie na mąż, czyli brakło na posag dla jednej z nich . W owych bowiem czasach panował zwyczaj , który nazwałabym odwróconym nierządem: mężczyźnie płacono z góry za to aby sypiał ze swoją żoną, i aby ona była matką jego dzieci.
O możliwości zamążpójścia córki za innego, zakochanego w niej bez pamięci, aczkolwiek mało znamienitego, i słabo majętnego nauczyciela śpiewu ojciec nawet nie chce słyszeć, pomimo widocznej rozpaczy obojga. Cóż bowiem przyszłoby rodzinie z takiego sromotnego związku, inna sprawa ma się natomiast z posiadaniem córki w zakonie. Taka wszak i pomodli się i wyprosi łaski dla całej rodziny no i ogląd na całą sytuację jest znacznie lepszy.
Dziewczyna wbrew swojej woli zostaje zamknięta w zakonie gdzie otrzymuję imię Serafina. Oprócz posagu (cokolwiek mniejszego niżby oczekiwał tego od rodziny potencjalny mąż) wraz z dziewczyną ojciec oddaje zakonowi największy dar , który ona posiada -jej cudowny głos. Ten głos i niewątpliwa bystrość umysłu Serafiny są łakomym kąskiem dla sióstr zakonnych, które widzą w niej potencjalną solistkę, pomoc w zakonnej aptece, a na pewnym etapie nawet mistyczkę.
Pierwszy bunt dziewczyny zostaje złamany przy pomocy narkotyku- opium zawartego w soku otrzymywanym z makówek, którym zostaje uśpiona na kilka dni. Późniejszy jej opór i chęć ucieczki skutecznie niszczy wiadomość, iż jej ukochany - Jacopo nie dąży do jej uwolnienia bowiem wybrał intratną posadę kapelmistrza w Parmie i wyjechał z Ferrary. Informacja ta - przekazana Serafinie przez przełożoną zdaje się być kresem jej oczekiwań i dążeń do uwolnienia się z zakonnych murów.
„Nie jesteś warta kłopotów, które byś mu sprawiła.”
Należy nadmienić, że w owych czasach ucieczka nowicjuszki- bowiem tylko tak możliwe byłoby opuszczenie przez nią zakonu -stanowiła dla niej oraz jej rodziny hańbę nad hańbami, której nic nie byłoby w stanie zmyć i której obrzydliwość rozlewała się na każdego, kto z nią przebywał. Czegoś takiego jak zwolnienie z zakonu też nie praktykowano, bowiem należy pamiętać o posagu, który zakon musiałby zwrócić rodzinie. Jednym słowem sytuacja bez wyjścia.
Nie powiem- wzmogłam swoją czujność, kiedy Serafina –zdawać by się mogło całkowicie złamana ,przechodzi coś w rodzaju duchowej przemiany. Staje się gorliwą nowicjuszką, zatopioną w modlitwie oddaną Bogu, pokorną i chętnie poddającą się rytmowi modlitw i rytuałów zakonnych. Z wielką gorliwością zaczyna też pościć, bo jak wiadomo głód sprzyja łączności z Bogiem. Doprowadza się do skrajnej anoreksji , bo panowanie nad tym co zje lub nie zje jest jedyną i ostatnią rzeczą o której może sama decydować. To co wydarzy się dalej w jej życiu zakonnym pozostawiam tym, którzy zechcą sięgnąć po książkę- a zapewniam, że warto.
To nie jest książka antyklerykalna. Brak w niej wyraźnych treści krytykujących celowość i porządek życia zakonnego. Z kart książki przenika spokój i nastrój modlitewny sióstr, które prowadzą swoje życie w sposób uporządkowany i uduchowiony. Ten nastrój jest nawet w stanie uwieść i wzbudzić pragnienie osobistego zatopienia się w spokoju życia zakonnego. Pod jednym jednakże warunkiem. Trzeba samemu tego chcieć dla siebie.
Serdecznie polecam wszystkim czytelnikom zainteresowanym tym co dzieje się za murami zakonów. Bez oczekiwania na tanią sensację, pikantne szczegóły itd. możecie z przyjemnością poczuć atmosferę klasztoru, gdzie osoby uduchowione odnajdują swoje miejsce na ziemi, osoby okrutne z łatwością znajdują pseudo religijne wytłumaczenie dla swojego okrucieństwa, egzaltowane stają się mistyczkami , natomiast te pragnące kochać – kochają aż do samego końca.
Książka porusza do głębi i zmusza do refleksji na wiele tematów.
Los kobiet w wielu miejscach na ziemi był i jest nadal oględnie mówiąc nie do pozazdroszczenia. Czasem rozmyślamy o kobietach w Azji, Afryce , na Bliskim i Dalekim Wschodzie, tymczasem niesprawiedliwy los może czekać tuż obok, za klasztornym murem.
Na przełomie XV i XVI wieku szalejąca we Włoszech inflacja posagów sprawiła, że niemal połowa wszystkich szlachetnie...
2005-01-01
2005-01-01
2014-07-08
Miałam chwile zwątpienia w trakcie czytania tej książki. Wydawało mi się, że akcja jest zbyt porwana a działania bohaterów zbyt chaotyczne. Jednak wraz z rozwojem akcji dałam się porwać wydarzeniom ,a ciekawość jakie jest rozwiązanie wszystkich zagadek nie pozwoliła mi oderwać się od niej aż do jej zaskakującego końca. Ten zaś nastąpił bardzo szybko, bo przeczytałam książkę w dwa dni,co jest nie lada wyczynem biorąc pod uwagę ilość moich obowiązków.
O fabule książki nie będę się rozpisywać, bo uczyło to już wielu przede mną, a poza tym nie chcę w żaden sposób zdradzać tego co się wydarzyło w Klinice. Wystarczy powiedzieć, że grupa personelu wraz z pacjentami zmuszona jest walczyć o życie z grasującym na terenie Kliniki mordercą zwanym Łamaczem. Zastosowano tutaj dość ciekawy i „nie ograny” sposób obezwładniania ofiar mordercy przy pomocy pewnych technik, a także intrygujące ( w każdym razie dla mnie) zagadki słowne, o których rozwiązanie może się pokusić sam czytelnik, ponieważ autor daje mu taką możliwość. Pod koniec czytania miałam już tak przystosowany mózg do rozwiązywania zagadek, że tę ostatnią, którą autor dedykuje czytelnikowi- rozwiązałam bez trudu.
W książce są zaskakujące zwroty akcji, duża ilość krwi oraz bardzo nieoczekiwane zakończenie, co czyni z niej pozycję godną polecenia dla sympatyków thrillerów psychologicznych.
Miałam chwile zwątpienia w trakcie czytania tej książki. Wydawało mi się, że akcja jest zbyt porwana a działania bohaterów zbyt chaotyczne. Jednak wraz z rozwojem akcji dałam się porwać wydarzeniom ,a ciekawość jakie jest rozwiązanie wszystkich zagadek nie pozwoliła mi oderwać się od niej aż do jej zaskakującego końca. Ten zaś nastąpił bardzo szybko, bo przeczytałam...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-14
Odkąd dowiedziałam się o istnieniu książki Kate Atkinson " Jej wszystkie życia"- wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Obietnicą było to, że książka miała traktować o reinkarnacji i możliwości naprawy swoich błędów popełnionych w poprzednim życiu w wyniku zachowania w pamięci przyczyn porażki. Te informacje zapisane w umyśle, a pojawiające się w formie intuicji mają chronić bohaterkę przed popełnieniem tego samego błędu, zaistnieniem takich samych okoliczności, które doprowadziły do jej śmierci w poprzednim życiu.
W moim odczuciu książka nieco rozczarowuje. Zdecydowanie lepszą książką o tematyce powrotów do wybranego punktu i podjęcia próby zmiany błędów kardynalnych popełnionych w życiu – była np. książka autorstwa Guillaume Musso „ Będziesz tam?”. Dzięki tej pozycji sama zaczęłam się zastanawiać, który punkt mojego przeszłego życia wymagałby najpilniejszej poprawy i w jaki sposób ewentualne zmiany mogłyby wpłynąć na pozostały przebieg wydarzeń w moim życiu.
Kate Atkinson nie zdołała wprowadzić mnie w podobnie refleksyjny nastrój.Czytając „ Jej wszystkie życia” miałam nieodparte wrażenie, że główna bohaterka Ursula Todd ma straszliwego pecha, bo cokolwiek by nie uczyniła i tak zawsze kończyło się to jej tragiczną śmiercią. Jedynie dzięki doświadczeniom nabywanym w poprzednich wcieleniach- wydłużała swoja egzystencję na ziemi ,ale i tak wkrótce okazywało się, że krok dalej czekał na nią nowy zbieg wydarzeń prowadzący do tragicznych w skutkach wydarzeń. W pewnym momencie książki stało się to dla mnie zbyt schematyczne i jedyną refleksją jaką miałam było to, że nie warto starać się unikać wyroków losu, bo i tak dosięgnie nas to co nie uniknione. Ja zdecydowanie nie chciałabym doświadczyć takiej egzystencji, w której koniec jest już postanowiony, niezależnie od tego jak ostrożnie postępowałabym w życiu. To jak życie z wydanym wyrokiem.
Ursula umiera jako niemowlę owinięte pępowiną, jako małe dziecko tonie w morzu, spada z dachu, acha jeszcze zapomniałabym o idiotycznym motywie kota duszącego niemowlę w kołysce ( gratulacje dla autorki za znajomość tematyki i rozpowszechnianie bzdur). Potem to już jest różnie: albo grypa , albo mąż z wyrywnymi pięściami, albo wybuch bomby w kamienicy, a jak już udało się jej uniknąć bomby, to chwilę później waliła się jej na głowę ściana kamienicy itd., itp. Wydawało mi się, że pomysłowość autorki w temacie sposobów uśmiercania bohaterki nigdy się nie skończy.
A teraz nieco o plusach, bo minusy przedstawiłam powyżej . Książka napisana jest lekko, ładnie, nie rażą tutaj żadne niedoróbki stylistyczne. Jednym słowem jest tutaj dobry warsztat literacki, a fabuła mimo wszystko jest nie tuzinkowa. Gdyby autorka nie uśmiercała aż tak często biednej Ursuli stwarzając nazbyt depresyjny nastrój u takiego czytelnika jak ja- oceniałabym książkę lepiej.
Odkąd dowiedziałam się o istnieniu książki Kate Atkinson " Jej wszystkie życia"- wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Obietnicą było to, że książka miała traktować o reinkarnacji i możliwości naprawy swoich błędów popełnionych w poprzednim życiu w wyniku zachowania w pamięci przyczyn porażki. Te informacje zapisane w umyśle, a pojawiające się w formie intuicji mają...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-04
Po przeczytaniu każdej kolejnej książki autorstwa Wiesława Myśliwskiego czuję, że staję się lepszym człowiekiem. Czuję się oczyszczona z nieistotnych zmartwień, nie odczuwam braku rzeczy- wmówionych mi przez współczesny, komercyjny świat. Godzę się z prawdą o życiu człowieka, że już od kołyski nieuchronnie zbliżam się ku śmierci, a której nie należy traktować jak nieszczęście ale rzecz naturalną jak wschody i zachody słońca.
„ Człowiek śmierci zwyczajny (…). Nie tylko żyje od kołyski do trumny, ale i umiera od kołyski do trumny”
Szymon Pietruszka- główny bohater i narrator książki opowiada nam o swoim życiu wiejskiego zabijaki,partyzanta, milicjanta a nawet urzędnika, a poznajemy go w chwili gdy świadomy przemijania życia buduje obszerny, choć nikomu tak naprawdę nie potrzebny rodzinny grobowiec, przeznaczając na to wszystkie swoje siły i środki . Dlaczego podejmuje się tego dzieła tłumaczy nam opowiadając swobodnie, choć bez zachowania chronologii- o swoim dzieciństwie, życiu , namiętnościach i miłości, błędach, które popełniał. Wszystko to- charakterystycznie dla stylu pisarskiego pana Myśliwskiego- okraszone jest suto refleksjami nieco filozoficznymi ale wyrażonymi prostym ludowym językiem.
To nie jest książka na jeden wieczór ani jedną noc. Zdecydowanie należy czytać ją niespiesznie, tak jak nieśpieszna jest akcja książki- o ile można tak nazwać wydarzenia w niej opisane.
Dlaczego mnie się tak bardzo podobają książki tego typu ?- trudno jest mi jednoznacznie powiedzieć. Nie lubię moralizowania w stylu uprawianym przez Paulo Coelho, ale w wydaniu pana Myśliwskiego nie czuję , że jestem pouczana, ani nakłaniana do przyjęcia jednej ,jedynej ,nadmuchanej prawdy objawionej. Być może sprawia to fakt, że to rodzimy pisarz i wielki erudyta , który pisze o sprawach sobie dobrze znanych, prosto z serca i na podstawie doświadczenia własnego, a nie komercyjnie i pod publikę. A może też dlatego, że pisze o sprawach o których słyszałam od mojego ojca, a przekazanych mu przez jego ojca i dziadka- więc wierzę w ich prawdziwość?
Czyż można piękniej i w prostych słowach pisać o chlebie?:
„Niewiele jeszcze wiedziałem o chlebie, prócz tego, że raz jest a raz go nie ma, i że kiedy jest, jest dobry, a kiedy go zabraknie, staje się jeszcze lepszy”
Polecam każdemu, kto jest gotowy na chwile refleksji. Nie znajdziecie tutaj sensacji, trzęsienia ziemi, tajemniczych stworów ani nagłych zwrotów akcji. Znajdziecie za to być może dystans do własnego życia, które jeśli jest pojmowane prosto i ze zgodą na przemijanie , zmiany na lepsze i gorsze- staje się znacznie łatwiejsze do zniesienia. Warto sobie uświadomić, że nawet człowiek nie posiadający najnowszego modelu iPhone’a, i tylko jeden „wyjściowy” garnitur, mógł ciekawie przeżyć swoje życie odczuwając i szczęście i radość i pełnię smaku sczerstwiałej kromki chleba.
Po przeczytaniu każdej kolejnej książki autorstwa Wiesława Myśliwskiego czuję, że staję się lepszym człowiekiem. Czuję się oczyszczona z nieistotnych zmartwień, nie odczuwam braku rzeczy- wmówionych mi przez współczesny, komercyjny świat. Godzę się z prawdą o życiu człowieka, że już od kołyski nieuchronnie zbliżam się ku śmierci, a której nie należy traktować jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2010
2013-05
Bum! Było już całkiem przyjemnie i właśnie wtedy sięgnęłam po książkę „Tatulo” Oczywiście wiedziałam czego się spodziewać i szczerze mówiąc zakładałam, że porzucę ją po kilku stronach ogarnięta niesmakiem , podobnie jak miało to miejsce z „ Jedynym dzieckiem” Jacka Ketchuma. Niestety nie tym razem. Okazało się bowiem, że Joyce Carol Oates poruszyła temat porwania i wykorzystywania dziecka przez kogoś, kto chce się uważać za jego ojca, w odmienny od Ketchuma sposób. Taki, który nie odrzuca czytelnika ale przywiązuje go aż do samego końca i do ostatniej kartki . Oates nie epatuje opisami gwałtów, przemocy, siniaków, technik wiązania i płynów ustrojowych . Zastosowany w książce znaczenie bardziej powściągliwy sposób przedstawiania tragedii dziecka nie wpływa jednak na zmniejszenie poziomu emocji jakie opis sytuacji wywołuje u czytelnika. Wręcz przeciwnie- oddanie pozornie spokojnego i wypranego z ludzkich emocji sposobu reagowania oprawcy, chłodna kalkulacja jaka odbywa się w jego głowie- po prostu mrożą krew w żyłach.
Czytając taką książkę bardzo chciałoby się wierzyć, że jest to wyłącznie literacka fikcja. Niestety zawarte w niej informacje i fakty rozwiewają takie nadzieje i czytając je wiemy, że wydarzyły się naprawdę . Również, każdy kto chociaż czasem ogląda telewizję ,śledzi Internet wie doskonale, że świat zaludniony jest Fritzlami o tak obrzydliwie zaburzonym myśleniu, że potrafią oni czerpać satysfakcję tylko z poniżania słabszych. Nie bardzo wiem jak można połączyć odczuwanie przyjemności z torturowaniem dziecka jak czynił to porywacz dziecka Chester Cash – tytułowy Tatulo- i zapewne większość kobiet również tego nie rozumie. Tymczasem znowu w ostatnich dniach z prasy i TV dowiedzieliśmy się o gwałcie na dwuletniej dziewczynce- tuż obok nas i w naszym kraju. Stęskniony, kochający tatuś wrócił z więzienia…
Pomimo jednak wstrętu do tego typu zagadnień, nawet wobec groźby doznania wstrząsu psychicznego wywołanego treścią książki- należy ją przeczytać żeby zyskać świadomość tego co może siedzieć w głowie chorego człowieka i co może go sprowokować do sadystycznych czynów. Normalna osoba nigdy by na to nie wpadła, musi więc poszerzyć własne wyobrażenie na temat tego CO może innych podniecać, aby próbować chronić swoją rodzinę przed zboczeńcami. Czy wiesz w jaki sposób Ty i Twoje dzieci jesteście obserwowani w sieciach handlowych przez podobnie zaburzonych osobników ?
Taka książka jak "Tatulo" nie może mieć szczęśliwego zakończenia. Pomimo tego, że Robbie po kilku latach niewoli spędzonych u porywacza wraca do swoich rodziców nie może spowodować, że ktokolwiek zdoła zapomnieć o całej sytuacji i wrócić do normalności. Nie sposób w tym wypadku wykazać się wspaniałomyślnym wybaczaniem. Nie sposób też zapomnieć o takiej książce jak „Tatulo”.
„ Gdybym tak mógł go zabić gołymi rękoma. To dopiero byłby wspaniałomyślny gest Boga !”
Bardzo polecam .
Bum! Było już całkiem przyjemnie i właśnie wtedy sięgnęłam po książkę „Tatulo” Oczywiście wiedziałam czego się spodziewać i szczerze mówiąc zakładałam, że porzucę ją po kilku stronach ogarnięta niesmakiem , podobnie jak miało to miejsce z „ Jedynym dzieckiem” Jacka Ketchuma. Niestety nie tym razem. Okazało się bowiem, że Joyce Carol Oates poruszyła temat porwania i...
więcej Pokaż mimo to