-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2022-07-08
2022-05-07
Lubię kryminały retro z różnych powodów - zwykle nie ma w nich motywów erotycznych, epatowania brutalnością i wulgaryzmami. Trochę mi się zapaliła czerwona lampa, gdy przeczytałam na obwolucie recenzję, że jest ma być to "rasowy męski kryminał". Nie do końca było dla mnie czytelne co powinno się kryć pod tym opisem, ale stwierdziłam, że nie będę się tym zrażać i z takim nastawieniem przystąpiłam do czytania. Baaaardzo trudno było mi się wciągnąć w opowiadaną tu historię. Główny bohater uosabia sobą typowego tajemniczego twardziela, który wszystko wie, wszystko widział, nie da się go przechytrzyć i w ogóle jest takim trochę retro Jamesem Bondem. Hm, być może o to chodzi w "rasowych męskich kryminałach". Jest również piękna kobieta, no bo jakże by inaczej. Czego natomiast nie ma, to dobrego zarysu realiów społecznych panujących w opisywanym tu okresie. Autor skupił się tylko na nastrojach politycznych i właściwie gdyby nie to oraz historyczne nazwy ulic i miejscowości, to niewiele byłoby w tym wszystkim aspektu "retro". W wielu momentach miałam wrażenie, jakbym czytała powieść osadzoną we współczesnych realiach a nie o to mi chodziło, gdy sięgałam po tę pozycję.
Pod koniec akcja trochę mocniej mnie wciągnęła, choć samo rozwiązanie było mocno naciągane, zwłaszcza jeśli chodzi o jego drugą część. Nie jestem pewna, czy sięgnę po jakieś inne pozycje tego autora, bo nie do końca jego styl pisania przypadł mi do gustu. Z drugiej strony - nie było to aż takie złe, więc może dam temu jeszcze szansę.
Lubię kryminały retro z różnych powodów - zwykle nie ma w nich motywów erotycznych, epatowania brutalnością i wulgaryzmami. Trochę mi się zapaliła czerwona lampa, gdy przeczytałam na obwolucie recenzję, że jest ma być to "rasowy męski kryminał". Nie do końca było dla mnie czytelne co powinno się kryć pod tym opisem, ale stwierdziłam, że nie będę się tym zrażać i z takim...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-05-01
Kryminały retro to właściwie jedyny typ kryminałów, jaki naprawdę lubię u polskich autorów. Jest zresztą w czym u nas wybierać, bowiem ostatnimi czasy coraz więcej tego typu powieści pojawia się na naszym rynku. Co jednocześnie oznacza, że i oczekiwania względem każdego jednego mam dość wysokie. W końcu musi być coś, co sprawi, że zdecyduję się sięgnąć akurat po ten a nie inny tytuł.
W książce Małgorzaty Kochanowicz taką zaletę stanowił fakt, że autorka postawiła na klasyczną powieść detektywistyczną, bez żadnych wątków politycznych, które mnie akurat zawsze odrzucają. I choć nie był to może kryminał najwyższych lotów, to właśnie ta prostota jego konstrukcji sprawiła, że tak dobrze mi się go czytało.
Na minus na pewno przedstawienie Krakowa z początków XX wieku. Tło społeczne to akurat ważna część retro powieści - czytelnik sięga po nie też i dlatego, żeby móc wczuć się w klimat dawnych czasów. Tutaj tego trochę zabrakło, nad czym bardzo boleję.
Sama postać głównego bohatera wzbudziła moją sympatię i zainteresowanie (to moje pierwsze spotkanie z tą autorką), choć przyznam, że nie do końca kupiłam te jego zdolności detektywistyczne. Sęk w tym, że bohater, prawdopodobnie dla wygody fabuły, był wyraźnie ślepy na wiele podsuwanych mu poszlak. Również jego sposób prowadzenia śledztwa pozostawiał wiele do życzenia - co za detektyw przerywa swojemu rozmówcy, który mógłby mu nieświadomie przekazać wiele ciekawych informacji w toku zwykłej rozmowy?
Mimo wszystkich wad, nie uznaję tej książki za złą głównie dlatego, że naprawdę mnie wciągnęła. Jasne, była względnie prosta, ale czasami właśnie czegoś takiego potrzebuję, temu też nie była to dla mnie żadna wada. Czytelnicy szukający "mocnych" wrażeń nie znajdą tu raczej nic dla siebie, ale fani klasycznych powieści detektywistycznych powinni być zadowoleni (o ile oczywiście nie podejdą do tego ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami). Ja na pewno dam jeszcze szansę tej autorce.
Kryminały retro to właściwie jedyny typ kryminałów, jaki naprawdę lubię u polskich autorów. Jest zresztą w czym u nas wybierać, bowiem ostatnimi czasy coraz więcej tego typu powieści pojawia się na naszym rynku. Co jednocześnie oznacza, że i oczekiwania względem każdego jednego mam dość wysokie. W końcu musi być coś, co sprawi, że zdecyduję się sięgnąć akurat po ten a nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-02-14
Początkowo w ogóle nie planowałam czytać tej książki. Po prostu stwierdziłam, że Górny Śląsk mnie nie interesuje. Ale patrzyłam na ten Górny Śląsk w sposób bardzo schematyczny i to był błąd. A potem autor mi ten Górny Śląsk zupełnie odczarował. Nic tu nie jest czarno-białe i cieszy mnie sposób w jaki autor to opisuje. Bo tu nie ma prostych odpowiedzi, są za to historie konkretnych ludzi. Naprawdę warte uwagi.
Początkowo w ogóle nie planowałam czytać tej książki. Po prostu stwierdziłam, że Górny Śląsk mnie nie interesuje. Ale patrzyłam na ten Górny Śląsk w sposób bardzo schematyczny i to był błąd. A potem autor mi ten Górny Śląsk zupełnie odczarował. Nic tu nie jest czarno-białe i cieszy mnie sposób w jaki autor to opisuje. Bo tu nie ma prostych odpowiedzi, są za to historie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-06-19
Jest to moje pierwsze spotkanie z kryminałem historycznym osadzonym w tak odległych czasach (z reguły nie wybiegam dalej, niż XIX wiek). Może też dlatego o wiele łatwiej mi było spojrzeć na to łaskawym okiem, gdyż realia przedstawionej tu epoki nie są mi jakoś szczególnie dobrze znane, nigdy się tamtymi czasami specjalnie nie interesowałam. Jednakże nawet mając tak znikomą wiedzą na ich temat, nie da się nie odczuć, że pod kątem historycznym ta książka nie jest szczególnie dobra. A przynajmniej, że dałoby to wszystko przedstawić znacznie lepiej i to nawet przy spłycaniu faktów, jakie ma miejsce w tego typu powieściach (bo nie oszukujmy się, ale powieści kryminalne nie są po to, żeby na ich podstawie uzupełniać swoją wiedzę historyczną). Również język autorki nie należy do najlepszych - może i nie woła o pomstę o nieba, ale nie ma w nim niczego, co mogłoby porwać czytelnika. Zwłaszcza początek czyta się strasznie sztywno, bowiem autorka wychodzi chyba z założenia, że jej czytelnicy nic a nic nie wiedzą o opisywanej tu epoce, w związku z tym rozpisuje się o niepotrzebnych (z punktu widzenia fabuły) kwestiach.
Mimo wszystko nie czytało mi się tego źle. Nie uznam tego za arcydzieło literatury, raczej za lekkie czytadło, w sam raz na upalne popołudnia. Nie wymaga szczególnego wysiłku umysłowego, ale też nie ogłupia, co w obecnych czasach wcale nie jest oczywiste, jeśli chodzi o tzw. "lekką literaturę". Prawdopodobnie skuszę się na kolejne części.
Jest to moje pierwsze spotkanie z kryminałem historycznym osadzonym w tak odległych czasach (z reguły nie wybiegam dalej, niż XIX wiek). Może też dlatego o wiele łatwiej mi było spojrzeć na to łaskawym okiem, gdyż realia przedstawionej tu epoki nie są mi jakoś szczególnie dobrze znane, nigdy się tamtymi czasami specjalnie nie interesowałam. Jednakże nawet mając tak znikomą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-05-14
Zabierając się za lekturę tej powieści właściwie nie wiedziałam co mnie czeka, bowiem nazwisko autora było mi całkowicie obce. Zainteresował mnie jednak opis, zgodnie z którym mieliśmy mieć do czynienia z kryminałem osadzonym w alternatywnej powojennej historii i... faktycznie tak właśnie było. Co prawda owa historia nie potoczyła się do końca tak, jak to sugeruje opis, ale faktycznie mamy do czynienia z rzeczywistością, w której Pomorze to Ziemie Odzyskane, na które przyjechać może każdy i gdzie od jakiegoś czasu osiedla się coraz więcej przedstawicieli żydowskiej społeczności. Centralny punkt stanowi tutaj podupadający hotel Bałtyk, w którym dochodzi do tajemniczego morderstwa. Na kolejnych stronach śledzimy więc poczynania doświadczonego śledczego Konstantego Majskiego i jego nowej partnerki, Walerii Singer. Temu wszystkiemu towarzyszy zaś atmosfera napięcia i niepewności co przyniesie najbliższa przyszłość a konkretniej referendum, mające zdecydować w czyich rękach pozostanie Pomorze - polskich czy żydowskich. Do tego dochodzi też widmo komunistycznego przewrotu i mamy misz-masz całkowity. Jednakże autor niezwykle ciekawie odmalował przedstawiony tu konflikt społeczny a także specyficzny powojenny klimat, w którym nic jeszcze nie wróciło całkiem do normalności. Tajemnice mnożą się jedna po drugiej i z czasem zostają po kolei wyjaśnione - zgrabnie i bez przesady, nie ma się więc poczucia, że autor się w tym wszystkim pogubił, co często zdarza się w przypadku, gdy poruszonych zostaje zbyt wiele wątków.
Mnie ta powieść niesamowicie wciągnęła i choć znalazło się kilka językowych wpadek (ciężko stwierdzić, czy z winy autora, czy redakcji), to jednak nie były one ani tak duże, ani częste, by przesłonić przyjemność z lektury.
Zabierając się za lekturę tej powieści właściwie nie wiedziałam co mnie czeka, bowiem nazwisko autora było mi całkowicie obce. Zainteresował mnie jednak opis, zgodnie z którym mieliśmy mieć do czynienia z kryminałem osadzonym w alternatywnej powojennej historii i... faktycznie tak właśnie było. Co prawda owa historia nie potoczyła się do końca tak, jak to sugeruje opis,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-10-13
Bardzo lubię styl Tokarczuk, jednak jej kunszt w pełni widoczny jest w dłuższych dziełach i w opowiadaniach wyraźnie się nie sprawdza. To nie tak, by "Opowiadania bizarne" były złe, czy kiepsko napisane, ale brakuje w nich pewnej iskry, którą znaleźć można w powieściach, jakie wyszły spod pióra Noblistki. Wręcz odniosłam wrażenie, jakbyśmy tu mieli do czynienia nie z zamkniętymi opowieściami, ale raczej pomysłami na dłuższe historie (zwłaszcza "Zielone Dzieci" wyglądają na takowy). Będąc fanem autorki można sięgnąć, ale z pewnością nie polecałabym na pierwszą lekturę, bo można srodze się zawieść (zwłaszcza przy takim szumie medialnym, jaki wokół Tokarczuk powstał; no i oczywiście sam Nobel swoje też czyni) i już nie wrócić. A tego akurat czynić nie warto.
Bardzo lubię styl Tokarczuk, jednak jej kunszt w pełni widoczny jest w dłuższych dziełach i w opowiadaniach wyraźnie się nie sprawdza. To nie tak, by "Opowiadania bizarne" były złe, czy kiepsko napisane, ale brakuje w nich pewnej iskry, którą znaleźć można w powieściach, jakie wyszły spod pióra Noblistki. Wręcz odniosłam wrażenie, jakbyśmy tu mieli do czynienia nie z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-11-26
Druga część w niczym nie ustępuje pierwszej. Profesorowa Szczupaczyńska nadal jest doprawdy wspaniałą bohaterką nieidealną, która ze swoimi wadami budzi szczerą sympatię. Nadal mamy też świetnie odmalowany obraz Krakowa i jego obyczajów. Sama zagadka jest również ciekawa, choć i tutaj nie dominuje nad tłem obyczajowym. Bardzo podoba mi się wprowadzanie na karty książki postaci historycznych robione z umiarem i wyczuciem. Obyśmy wkrótce doczekali się kolejnej części - takie powieści to skarb na polskim polu kryminalnym.
Druga część w niczym nie ustępuje pierwszej. Profesorowa Szczupaczyńska nadal jest doprawdy wspaniałą bohaterką nieidealną, która ze swoimi wadami budzi szczerą sympatię. Nadal mamy też świetnie odmalowany obraz Krakowa i jego obyczajów. Sama zagadka jest również ciekawa, choć i tutaj nie dominuje nad tłem obyczajowym. Bardzo podoba mi się wprowadzanie na karty książki...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-07-27
Było to moje drugie podejście do Tokarczuk (pierwsze - nieudane - zaliczyłam w liceum) i po lekturze na usta cisną mi się przede wszystkim dwa słowa - klimat i język! Książka naprawdę mnie urzekła, styl autorki jest po prostu przepiękny, dawno nie spotkałam tak świetnie napisanej historii. Każde zdanie było tutaj małym dziełem sztuki, które można podziwiać bez końca. I do tego ten klimat... Nie przepadam za polskimi pisarzami, raczej ciągnie mnie do literatury obcej. Jednym z powodów jest to, że w polskich książkach wszystko wydaje się zbyt znajome, zbyt zwyczajne. Jednak nie u Tokarczuk. Odmalowana przez nią wizja odseparowanego od reszty świata miejsca znajdującego się gdzieś w Kotlinie Kłodzkiej zdecydowanie przemówiła do mojej wyobraźni. Była cudowne inna i tajemnicza, choć jednocześnie tak swojska. Również fabularnie było dobrze, mimo iż pewnych rzeczy gdzieś w głębi duszy się spodziewałam czując, że właściwie inne rozwiązanie nie wchodzi w grę. Co nie znaczy, że mi się to nie podobało - gdyby historia mnie nie wciągnęła, to nawet piękny język nie byłby w stanie tego zrekompensować.
Było to moje drugie podejście do Tokarczuk (pierwsze - nieudane - zaliczyłam w liceum) i po lekturze na usta cisną mi się przede wszystkim dwa słowa - klimat i język! Książka naprawdę mnie urzekła, styl autorki jest po prostu przepiękny, dawno nie spotkałam tak świetnie napisanej historii. Każde zdanie było tutaj małym dziełem sztuki, które można podziwiać bez końca. I do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-15
Słaba, a nawet bardzo słaba pozycja. Pod względem formalnym jest właściwie dobrze. Autorka używa pięknego języka i jej opisy czytało mi się najlepiej z całej tej książki. Gdyby jeszcze nauczyła się pisać dialogi, byłoby naprawdę dobrze.
Niestety pod względem treści jest to koszmar. Warstwa kryminalna istnieje praktycznie cały czas na drugim planie. Do tego na samym końcu okazuje się jak bardzo było to niedopracowane. Gdyby tak chociaż warstwa obyczajowa była ciekawa, czego można by się było spodziewać zważywszy na tło akcji - w końcu rzadko zdarza się historia osadzona w środowisku archeologicznym. To naprawdę można było lepiej wykorzystać. Tylko po co? Autorka uznała chyba, że lepiej sprawdzą się utarte schematy - dużo alkoholu, jeszcze więcej wulgaryzmów i mnóstwo gadania o seksie, a na dokładkę zapijaczony cham i prostak w roli głównego bohatera. Jego problemy miłosne to jednak zdecydowanie nie było to, o czym chciałam poczytać...
Początkowo nie czytało mi się tego źle (głównie właśnie ze względu na dobrą stronę językową) i to nawet pomimo tego, że morderstwo mamy dopiero gdzieś w okolicach setnej strony, czyli późno jak na kryminał. Łudziłam się, że to wstęp, po którym przyjdzie o wiele ciekawsze rozwinięcie, a jak tylko pochłonie mnie zagadka, przestanę zwracać uwagę na różnego rodzaju niedociągnięcia i irytujące sceny. Sęk w tym, że zagadka nie miała mnie jak pochłonąć, skoro poświęcano jej średnio powiedzmy jeden rozdział na pięć. Reszta to wspomniany seks, problemy miłosne, picie alkoholu i tym podobne problemy...
Kolejne spotkanie z polskim kryminałem uważam za zmarnowany czas. Tej autorce już szansy nie dam, może i pisać potrafi, ale historie tworzy fatalne.
Słaba, a nawet bardzo słaba pozycja. Pod względem formalnym jest właściwie dobrze. Autorka używa pięknego języka i jej opisy czytało mi się najlepiej z całej tej książki. Gdyby jeszcze nauczyła się pisać dialogi, byłoby naprawdę dobrze.
Niestety pod względem treści jest to koszmar. Warstwa kryminalna istnieje praktycznie cały czas na drugim planie. Do tego na samym końcu...
2016-02-28
Zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę głównie z powodu bardzo wielu pozytywnych komentarzy. Nie przepadam za współczesną polską literaturą popularną, bo jest dla mnie przede wszystkim zbyt wulgarna. "Ziarno prawdy" miało być inne - kryminalnie dojrzalsze, bez zbędnych wątków sensacyjnych, gdzie to sama zagadka miała dominować. Do tego głównego bohatera tej książki wszyscy opisywali w samych superlatywach. Skusiłam się... po czym straszliwie się rozczarowałam. Po pierwsze - książka jest okropnie wulgarna. Nie dość, że autor to kolejny z pisarzy, który wychodzi chyba z założenia, że wszyscy Polacy klną, a jeśli ktoś ma być silny i niezależny, to obowiązkowo musi jechać łaciną równo. No naprawdę, czy ja się kiedyś doczekam kulturalnych ludzi w polskich książkach? Po drugie - główny bohater zdecydowanie nie jest charyzmatyczny. Jest niezwykle stereotypowym przykładem głównego śledczego-dupka, którego usilnie kreuje się na bystrego i inteligentnego, ale gdyby nie komentarze postaci drugoplanowych, wcale bym w to nie uwierzyła. Ostateczne rozwiązanie wątku kryminalnego nieco poprawiło jego kreacje, ale wcześniej pomijał tyle oczywistych poszlak, że jakoś nie widzę w nim tak wiele bystrości, którą chce się mu przypisywać. Poza tym - czemu zawsze wszystko musi sprowadzać się do seksu? Czy gdyby bohater nie (przepraszam za wyrażenie, ale w tym kontekście jest ono chyba najbardziej odpowiednie) rżnął prawie każdej pojawiającej się na kartach książki bohaterki, to byłby jakiś upośledzony? Ech, obawiam się, że w tej dobie, gdyby stworzyć postać podobną z zachowaniu do Poirota, ludzie wzięliby go pewnie za geja, a w najlepszym przypadku wyśmiali.
Sama zagadka wciągnęła mnie dopiero w połowie książki - początkowo okropnie się z tą książką męczyłam i gdyby nie to, że akurat ją kupiłam, a nie wypożyczyłam z biblioteki, oddałabym ją niedokończoną. Natomiast zakończenie pochłonęłam wręcz jednym tchem, zarywając noc, byle tylko poznać prawdę. Rozwiązanie było dość zaskakujące, choć głównie z jednego powodu - bo trzeba przyjąć, że polska kryminalistyka leży i nawet podstawowych rzeczy nie są tam w stanie zrobić poprawnie. Był to dla mnie dość poważny błąd, choć ostatecznie nie zepsuło mi to przyjemności płynącej z odkrywania prawdy.
Nie jestem pewna, czy skuszę się jeszcze na jakąkolwiek książkę pana Miłoszewskiego, w każdym razie na pewno nie będzie to nic o Szackim. Bo gdyby tak wyjąć właśnie jego i wszystkie dotyczące go watki z tej pozycji, książka byłaby zdecydowanie lepsza. A tak... no cóż, przeczytałam, nawet mnie wciągnęło, ale peanów na jej cześć nie mam zamiaru śpiewać. Jeśli to ma być jedna z lepszych, współczesnych polskich pozycji kryminalnych, to mam nadzieję, że ten gatunek jeszcze czeka jakiś renesans, bo na razie chyba cienko przędzie.
Zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę głównie z powodu bardzo wielu pozytywnych komentarzy. Nie przepadam za współczesną polską literaturą popularną, bo jest dla mnie przede wszystkim zbyt wulgarna. "Ziarno prawdy" miało być inne - kryminalnie dojrzalsze, bez zbędnych wątków sensacyjnych, gdzie to sama zagadka miała dominować. Do tego głównego bohatera tej książki wszyscy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-29
Sięgnęłam przez przypadek - zaciekawiła mnie okładka i opis z tyłu. Nie miałam więc względem tej pozycji żadnych wymagań, liczyłam tylko na miłą rozrywkę z garścią może nie nazbyt ambitnej, ale dobrze napisanej literatury (w końcu bycie polonistką autorkę do czegoś zobowiązuje). Dobrze mi się to czytało, sama historia mnie zainteresowała (choć tego, kim są siostry Bolesne, domyśliłam się bardzo szybko, a kiedy w końcu zostało przedstawione o co chodzi, moje zainteresowanie nieco oklapło - na tyle, że nie czytałam już tego na jednym wdechu, przy czym nadal z przyjemnością), zaś bohaterów w większości polubiłam (nie licząc rodziców Przygodowych, którzy prezentowali zbyt irytujące postawy, zwłaszcza matka). Roy Keane skradł moje serce od pierwszej literki oczywiście!
Mam jednak pewne "ale" - niewielkie, jednak mimo wszystko tlące się gdzieś w zakamarkach umysłu. Miałam wrażenie jakby autora usilnie chciała nadać swej książce artystycznej maniery, co skończyło się nie do końca dobrze. Z jednej strony przyciskała nas internetowym slangiem, charakterystycznym dla wielu graczy mmmo (tu mam takie dodatkowe "ale" - jeszcze nigdy nie słyszałam, by ktoś mówiąc o Warcrafcie używał tej nazwy zamiast ogólnie obowiązującego skrótu WoW; mogę zrozumieć, że tak wypowiadali się pozostali, niewtajemniczeni bohaterowie, ale trójka graczy? Nie, to się nie godziło, zwłaszcza w połączeniu z resztą ich wypowiedzi), z drugiej - częstokroć sięgała po bardziej skomplikowanego słownictwo. Nie jestem z tych, którzy uważają, że w książkach należy unikać nieznanych przeciętnemu czytelnikowi określeń, lecz uważam, że ważne jest zachowanie spójności stylu, a to czasem mi umykało w tej powieści. Nie wybaczę też pani Kisiel użycia niezwykle irytującego, popularnego wśród pseudointelektualistów zwrotu, który sama wcisnęła na koniec swej książki, a mianowicie: "popełnić doktorat". Nie, to naprawdę nie brzmi wcale inteligentnie ani zabawnie - to najzwyczajniej w świecie irytuje! Zresztą to utwierdziło mnie w przekonaniu, że autorka naprawdę czasami za bardzo chciała pokazać, że ona, jako polonistka, może napisać lepszą, pod względem językowym, książkę, niż inni, nie tak wyedukowani współcześni pisarze. Być może to mylne wrażenie, ale nic nie poradzę, że je mam - a to wszystko właśnie przez niektóre użyte tu wyrażenia.
Sięgnęłam przez przypadek - zaciekawiła mnie okładka i opis z tyłu. Nie miałam więc względem tej pozycji żadnych wymagań, liczyłam tylko na miłą rozrywkę z garścią może nie nazbyt ambitnej, ale dobrze napisanej literatury (w końcu bycie polonistką autorkę do czegoś zobowiązuje). Dobrze mi się to czytało, sama historia mnie zainteresowała (choć tego, kim są siostry Bolesne,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-12
Zbiór kilku opowiadań o różnej tematyce - jedno na pewno jest autobiograficzne, kilka to typowe wojenne opowieści, ale znalazły się też jakieś dziwne psychodeliczne opowiadania, nie do końca wiem o czym. Nie jest to jednak długie, całość zajmuje tak z pół wieczora - ja pochłonęłam to podczas picia herbaty
Zbiór kilku opowiadań o różnej tematyce - jedno na pewno jest autobiograficzne, kilka to typowe wojenne opowieści, ale znalazły się też jakieś dziwne psychodeliczne opowiadania, nie do końca wiem o czym. Nie jest to jednak długie, całość zajmuje tak z pół wieczora - ja pochłonęłam to podczas picia herbaty
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-11-28
Bardzo ciekawa pozycja, której największą wadą jest zbyt mała objętość. I nawet nie chodzi o to, że chciałoby się poczytać więcej, zanurzywszy się raz w interesujące odmęty tej epoki (choć to też), ile po prostu czytając to ma się wciąż świadomość, jak wiele rzeczy autorka pominęła. Niestety Izabela Czartoryska preferowała wyraźnie zwięzły styl, więc jej opisy siłą rzeczy do zbyt długich nie należą. Czasami w przypisach widnieją fragmenty dziennika Zosi Matuszewiczówny i przyznam, że miałabym na niego straszną chrapkę, bo z pewnością ładnie uzupełniłby treść tejże książeczki.
Bardzo ciekawa pozycja, której największą wadą jest zbyt mała objętość. I nawet nie chodzi o to, że chciałoby się poczytać więcej, zanurzywszy się raz w interesujące odmęty tej epoki (choć to też), ile po prostu czytając to ma się wciąż świadomość, jak wiele rzeczy autorka pominęła. Niestety Izabela Czartoryska preferowała wyraźnie zwięzły styl, więc jej opisy siłą rzeczy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-06
Od jakiegoś czasu z lubością zaczytuję się w różnego rodzaju XIX-wiecznych wspomnieniach, czy pamiętnikach i w końcu trafiłam i na ten. A jako iż różni się on od większości tego typu książek tym, że spisany został nie przez szlachciankę, a polityczne kwestie nie grają tutaj niemal żadnej roli, tym bardziej wydał mi się on interesującym. Więcej - tym wartościowszą stanowił dla mnie lekturę, bo też i o codziennych kwestiach chciałam poczytać, a właśnie pod tym względem sprawdził się znakomicie. Szkoda, że pewne życiowe nieszczęścia sprawiły, iż Aleksandra nie kontynuowała swego pamiętnika, bo niestety pozostał mi po nim spory niedosyt.
Od jakiegoś czasu z lubością zaczytuję się w różnego rodzaju XIX-wiecznych wspomnieniach, czy pamiętnikach i w końcu trafiłam i na ten. A jako iż różni się on od większości tego typu książek tym, że spisany został nie przez szlachciankę, a polityczne kwestie nie grają tutaj niemal żadnej roli, tym bardziej wydał mi się on interesującym. Więcej - tym wartościowszą stanowił...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-20
Przeczytałam dość szybko, ale w sumie nie odnajduje w niej sensu. Nawet biorąc pod uwagę inne realia, to pewnych rzeczy nie byłam w stanie zrozumieć. Ot, choćby zachowania dziewczyn z domu dziecka. W wielu momentach zachowywały się jak osoby cokolwiek nienormalne, co straszliwie mnie raziło. Tym jednak, co najbardziej mi się nie spodobało był brak jakiegoś sensownego zakończenia, celu, do którego zmierzałaby opowieść. Ogólnie dla mnie to pozycja raczej przeciętna - znam sporo tytułów obracających się w podobnych czasach, które uważam za o niebo lepsze i ciekawsze, niż ta.
Przeczytałam dość szybko, ale w sumie nie odnajduje w niej sensu. Nawet biorąc pod uwagę inne realia, to pewnych rzeczy nie byłam w stanie zrozumieć. Ot, choćby zachowania dziewczyn z domu dziecka. W wielu momentach zachowywały się jak osoby cokolwiek nienormalne, co straszliwie mnie raziło. Tym jednak, co najbardziej mi się nie spodobało był brak jakiegoś sensownego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-03
Trochę to żałosne, kiedy pisarz nie potrafi napisać kolejnej części swojej sztandarowej pozycji. A niestety tak to wygląda w przypadku "Sezonu burz".
Do fabuły jako takiej nic nie mam, chociaż nie da się ukryć, że to nie ten sam poziom co pierwotny cykl. Prawdą jest jednak, że znacznie lepiej rozplanować historię na kilka tomów, niż na jedną książkę, bo siłą rzeczy trzeba wszystko spłycić (a przynajmniej w przypadku fantasy tak to wygląda). Takoż samo bohaterowie prezentują się mniej więcej na podobnym poziomie, więc o nich nie będę się rozpisywała.
Co zatem zawiodło? Ano, to bardzo proste - narracja! Bogaty, plastyczny język z wcześniejszych dzieł gdzieś się zatracił. Wszystko jest takie na siłę, jakby udawane, przez co sztuczne. Nie wiem, czy tylko ja odniosłam takie wrażenie, ale Sapkowski w tej części używał wielu zwrotów po prostu nie pasujących do klimatu Wiedźmina, bo zbyt współczesnych. I to przechodzenie od klasycznego stylu pełnego pięknej polskiej mowy, do zwykłych kolokwializmów współczesnego języka, bolało niesamowicie mocno. Nijak nie mogę się zgodzić, że to nie było pisane na siłę, bo wyraźnie było - a czy w celu finansowym, czy jakimś innym, to już mnie nie obchodzi. Ogólnie Sapkowski zniżył się w tej pozycji do przeciętnego pisarza polskiej fantastyki (ci z reguły nie operują zbyt bogatym językiem), a to upadek z niemal samego szczytu przecież!
Generalnie męczyłam tę pozycję niesamowicie długo jak na kolejnego Wiedźmina. Bardzo lubię zarówno opowiadania, jak i klasyczny cykl i marzę teraz tylko o tym, by zapomnieć o owym niewypale, bo psuje on wszystko, co dobrego myślałam na temat Sapkowskiego i Wiedźmina.
Trochę to żałosne, kiedy pisarz nie potrafi napisać kolejnej części swojej sztandarowej pozycji. A niestety tak to wygląda w przypadku "Sezonu burz".
Do fabuły jako takiej nic nie mam, chociaż nie da się ukryć, że to nie ten sam poziom co pierwotny cykl. Prawdą jest jednak, że znacznie lepiej rozplanować historię na kilka tomów, niż na jedną książkę, bo siłą rzeczy trzeba...
Oj, brakuje mi tego typu pozycji wśród współczesnej literatury krajoznawczej. Czegoś, co nie skupiało by się na "przewodnikowej" stronie opisywanego rejonu, ale raczej na pokazaniu jego piękna, na przekazaniu odczuć towarzyszących przemierzaniu danej krainy. Dokładnie w takim stylu pisał Pagaczewski a uzupełniające ową publikację czarno-białe zdjęcia Henryka Hermanowicza świetnie do tej koncepcji pasowały.
W tym wszystkim jest jeszcze swoisty retro klimat i pewne poczucie nostalgii, który również nadaje całości pewnego smaczku.
Po przeczytaniu tej książki nabrałam ochotę na wycieczkę po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, by samej móc odkryć wspaniałości tego regionu, o których pisał Pagaczewski.
Oj, brakuje mi tego typu pozycji wśród współczesnej literatury krajoznawczej. Czegoś, co nie skupiało by się na "przewodnikowej" stronie opisywanego rejonu, ale raczej na pokazaniu jego piękna, na przekazaniu odczuć towarzyszących przemierzaniu danej krainy. Dokładnie w takim stylu pisał Pagaczewski a uzupełniające ową publikację czarno-białe zdjęcia Henryka Hermanowicza...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to