-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2023-07
2023-09
Zbiór listów z dwudziestoletniej korespondencji między londyńskim antykwariatem a amerykańską autorką scenariuszy i miłośniczką literatury. Helene mieszka w Nowym Jorku i poszukuje książek wydanych w Wielkiej Brytanii, Frank natomiast reprezentujący Marks & Co zajmuje się ich zbieraniem i sprzedażą. Ona jest wręcz ucieleśnieniem nowojorczanki (bezpośrednia, głośna, rzucającą się w oczy), on jest kwintesencją angielskiej kultury, zdystansowany i do końca profesjonalny. Na przestrzeni lat rodzi się między nimi coś na kształt przyjaźni, która ociera o romans na odległość.
Dla szukających ciepłej, szybkiej lektury na jesienny wieczór.
Zbiór listów z dwudziestoletniej korespondencji między londyńskim antykwariatem a amerykańską autorką scenariuszy i miłośniczką literatury. Helene mieszka w Nowym Jorku i poszukuje książek wydanych w Wielkiej Brytanii, Frank natomiast reprezentujący Marks & Co zajmuje się ich zbieraniem i sprzedażą. Ona jest wręcz ucieleśnieniem nowojorczanki (bezpośrednia, głośna,...
więcej mniej Pokaż mimo to2010
2010
2008
2008
2008
2023-02
Ciężko mi opisać tę książkę. Początkowo czułam się w niej zagubiona, nie rozumiałam jej zupełnie. Nie wiedziałam, w którym momencie kończy się ta realna opowieść bohatera, a zaczyna kraina duchów. Do dzisiaj nie potrafię powiedzieć, czy były to urojenia Azaro, czy też wydarzenia miały miejsce. Jest w tej książce swego rodzaju rozdarcie pomiędzy brudnym, rzeczywistym i pełnym bólu światem bardzo biednych ludzi, a kolorowym, pełnym niewyobrażalnych form, tryskającym ze stron niczym fajerwerki światem duchów i istot niematerialnych.
Książka opowiada historię skrajnie ubogiej rodziny, która walczy o przetrwanie. Ojciec i matka imają się wszelakich prac, żeby tylko wyżywić rodzinę, podczas gdy Azaro wciąż pakuje się w nowe tarapaty. Nawet jeden szczęśliwy moment nie pozostaje na tyle długo, żeby czytelnik mógł odetchnąć. Wciąż i wciąż dzieją się nieszczęścia, które dla mnie osobiście były niezwykle męczące. Piszę tę recenzję ponad pół roku po przeczytaniu książki, a wciąż czuję się przytłoczona ilością problemów, jakie spadły na bohaterów powieści. To, co jednak podobało mi się bardzo, to obraz zmian, jakie zachodziły w przedstawionej tam społeczności. Jak nowoczesność i zachodni świat wkraczały w Afrykę, i co ze sobą przyniosły (bynajmniej nie dobrobyt i szczęście). Było to niezwykle interesujące i mocno skłaniające do refleksji.
W ogólnym rozrachunku jest to ciekawa książka, kiedy już się przez nią przebrnie. Ja niestety nie potrafiłam czytać jej z niesłabnącym zainteresowaniem.
Cieszę się, że ją przeczytałam, ale nie podeszłabym do niej ponownie.
Ciężko mi opisać tę książkę. Początkowo czułam się w niej zagubiona, nie rozumiałam jej zupełnie. Nie wiedziałam, w którym momencie kończy się ta realna opowieść bohatera, a zaczyna kraina duchów. Do dzisiaj nie potrafię powiedzieć, czy były to urojenia Azaro, czy też wydarzenia miały miejsce. Jest w tej książce swego rodzaju rozdarcie pomiędzy brudnym, rzeczywistym i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01
Historia ciekawa, momentami zaskakująca, momentami nieco przesadzona, ale w ogólnym odczuciu dobra. Początkowo zaciekawił mnie tytuł. Kiedy przeczytałam blurba, stwierdziłam, że dam jej szansę. Ostatecznie przepadłam w niej, ale bynajmniej nie dla akcji i bohaterów. Pochłonęły mnie mokradła i to głównie dla nich czytałam tę książkę. Owszem, bohaterowie są ciekawi, ich historie interesujące, a wątek kryminalny nawet niezły, ale ostatecznie mokradło robiło całą robotę. Sama akcja rozwijała się wolno, dwu liniowość czasu jeszcze ją spowalnia, ale nie było to dla mnie zbyt uciążliwe. Nie wiem, w którym momencie przewidziałam zakończenie. Kiedy do niego doszłam, pokiwałam tylko głową.
W ogólnym rozrachunku jest to dobra książka, ale nie zapadnie mi w pamięć.
Historia ciekawa, momentami zaskakująca, momentami nieco przesadzona, ale w ogólnym odczuciu dobra. Początkowo zaciekawił mnie tytuł. Kiedy przeczytałam blurba, stwierdziłam, że dam jej szansę. Ostatecznie przepadłam w niej, ale bynajmniej nie dla akcji i bohaterów. Pochłonęły mnie mokradła i to głównie dla nich czytałam tę książkę. Owszem, bohaterowie są ciekawi, ich...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-03
Miałam ją na swojej liście już od dawna i wreszcie po nią sięgnęłam. Niestety gdyby nie audiobook nie przebrnęłabym nawet przez pierwsze kilkadziesiąt stron, a już na pewno nie dobrnęłabym do końca. Książka jest niewątpliwie pięknie napisana i cudownie wykreowana, ale nudna i przewidywalna do bólu. Język powieści jest niezwykle barwny i przyjemny, ale co z tego. Główna bohaterka jest tak naiwna, że ciężko było mi słuchać o jej losach. Rozumiem różnice wynikające z okresu, w jakim dzieje się akcja, ale można było wykreować postać bardziej życiową, a tak Jane jest niewinną gąską o wielkim sercu, którą musi opiekować się skrzywdzony przez życie mężczyzna. Ona biedna, ale o twardych jak stal zasadach, on bogaty i zepsuty, ich miłość jest trudna i pełna przeszkód, ale ostatecznie dobro zwycięża. W dziewiętnastym wieku taka heroina i jej historia były do zaakceptowania, ale teraz nawet słuchanie o losach Jane to męka.
Miałam ją na swojej liście już od dawna i wreszcie po nią sięgnęłam. Niestety gdyby nie audiobook nie przebrnęłabym nawet przez pierwsze kilkadziesiąt stron, a już na pewno nie dobrnęłabym do końca. Książka jest niewątpliwie pięknie napisana i cudownie wykreowana, ale nudna i przewidywalna do bólu. Język powieści jest niezwykle barwny i przyjemny, ale co z tego. Główna...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06
Książka opowiada fikcyjną historię dziejącą się w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku w Sri Lance. Główny bohater to Maali Almeida, który właśnie zginął, jednak nie pamięta w jaki sposób, ani dlaczego. Historia ciągnie się przez siedem księżyców, podczas których obie te zagadki się wyjaśniają.
Przyznam się szczerze, że przed lekturą niewiele interesowałam się Sri Lanką i nie żywiłam względem niej szczególnych uczuć. Po lekturze nic się w tej kwestii nie zmieniło. Co gorsze, teraz mój obraz Sri Lanki to homofobiczny, skorumpowany, brutalny i wręcz skazany na porażkę kraj. To przykre, bo prawdopodobnie nie taki był zamiar autora.
Maali jest oszustem, hazardzistą i gejem oraz pracuje jako fotograf wojenny, to obfitująca w wydarzenia mieszanka. Jak się okazało tragiczna dla głównego bohatera. Poza nim pojawia się mnóstwo postaci drugoplanowych, którym nierzadko kibicowałam bardziej niż jemu.
Sama książka była dla mnie nieco chaotyczna i ciężka do przebrnięcia. Nie pomagał ani humorystyczno-satyryczny wydźwięk, ani pseudo detektywistyczna historia, a zakończenie było rozczarowujące. Po tylu stronach budowania napięcia sturlałam się niemalże po ostatnich stronach.
Mimo wszystko książka zasługuje na solidne 6 głównie za świat przedstawiony i postaci drugoplanowe. Nie będę jej nikomu odradzać, bo to, co mnie nie przypadło do gustu, może się komuś bardzo spodobać.
Książka opowiada fikcyjną historię dziejącą się w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku w Sri Lance. Główny bohater to Maali Almeida, który właśnie zginął, jednak nie pamięta w jaki sposób, ani dlaczego. Historia ciągnie się przez siedem księżyców, podczas których obie te zagadki się wyjaśniają.
Przyznam się szczerze, że przed lekturą niewiele interesowałam się Sri Lanką...
2023-04
I remain in darkenss to wyciskająca łzy lektura. Obejmuje okres czterech lat od momentu diagnozy choroby Alzheimera u matki Ernaux, do momentu jej śmierci. To krótka opowieść w formie dziennika, w którym przy kolejnych wpisach poznajemy wpływ choroby na matkę Ernaux oraz zmiany, jakie spowodowała w relacji rodzic-dziecko.
I remain in darkness opowiada o upadku bohaterów, odwróceniu ról, zatracaniu się w chorobie. Kronikarski styl Ernaux pozwolił mi zanurzyć się w tym doświadczeniu i poczuć ból związany z powolną deterioracją najbliższej osoby. Doskonale rozumiałam zmęczenie, frustrację i bezsilność, towarzyszącą opiece, jednocześnie wciąż współczując matce Ernaux, kobiecie, która zawsze była niezależna i pełna siły, a stała się zdana na łaskę i niełaskę opiekunów. Najstraszniejsze były dla mnie przebłyski świadomości, w których kobieta zdawała sobie sprawę ze swojego stanu oraz faktu, że już nigdy się nie wyleczy. Wielokrotnie zastanawiałam się, jak ciężkie musiały być dla niej, a jak trudne dla Ernaux.
Ta książka poruszyła mnie do głębi i zdecydowanie zostanie w mojej pamięci.
I remain in darkenss to wyciskająca łzy lektura. Obejmuje okres czterech lat od momentu diagnozy choroby Alzheimera u matki Ernaux, do momentu jej śmierci. To krótka opowieść w formie dziennika, w którym przy kolejnych wpisach poznajemy wpływ choroby na matkę Ernaux oraz zmiany, jakie spowodowała w relacji rodzic-dziecko.
I remain in darkness opowiada o upadku bohaterów,...
2022-12
Spodziewałam się czegoś lepszego, a dostałam... co dostałam.
Lot na Amalteę to niezbyt długa, a mimo to nieco nudnawa pozycja. Powieść jest analizą zachowań w sytuacji ogromnego zagrożenia. Pomysł z początku wydał mi się ciekawy a bohaterowie dobrze zarysowani. Wraz z rozwojem sytuacji stawali się coraz mniej przekonujący, akcja coraz bardziej dłużąca, a walka o życie wręcz niemożliwie absurdalna. Rozumiem, że w przestrzeń kosmiczną nie wysyła się byle Janusza, ale postawa pod tytułem: wszystko naprawimy na ślinę i parę ładnych rolek scotcha, za bardzo trąciła abstrakcją.
Fizykę tego lotu pozostawiam bez komentarza, starałam się skupić na relacjach międzyludzkich, ale padające z każdej strony wielkie słowa, za którymi szło ślamazarne działanie bohaterów, sprawiły, że z radością przyjęłam koniec książki.
Spodziewałam się czegoś lepszego, a dostałam... co dostałam.
Lot na Amalteę to niezbyt długa, a mimo to nieco nudnawa pozycja. Powieść jest analizą zachowań w sytuacji ogromnego zagrożenia. Pomysł z początku wydał mi się ciekawy a bohaterowie dobrze zarysowani. Wraz z rozwojem sytuacji stawali się coraz mniej przekonujący, akcja coraz bardziej dłużąca, a walka o życie...
2022-11
,,A woman's story'' to opowieść o matce Annie Ernaux. Nie jest to jednak biografia, ale swego rodzaju portret wykonany już po śmieci. Ernaux opisuje w nim historię kobiety, którą niegdyś była jej matka. W odpowiedni dla siebie sposób wyławia ze zdjęć jej życie, próbując uratować ją przed zapomnieniem. Po ,,A girl's story'' zdążyłam się przyzwyczaić do stylu Ernaux: rzeczowego, beznamiętnego, niemalże kronikarskiego. Pozwala on spojrzeć na postać matki z bardzo szerokiej perspektywy. Widzimy jej życie z lotu ptaka, ale jednocześnie wciąż pozostajemy blisko, praktycznie tuż obok. Nie jest to hołd poświęcony zmarłej, raczej zdjęcie panoramiczne, gdzie tło ma tak samo ważne znaczenie, jak i ona sama.
,,A woman's stroy'' to opowieść o dorastaniu, ambicjach, które pomimo wszelkich prób nie zostają do końca spełnione, o niedopasowaniu, ciężkiej pracy i poświęceniu. Jest to też historia straty, powolnego odchodzenia, zmagania się z chorobą, która odbiera nam bliskich w sposób chyba najbardziej brutalny, zabierając ich dusze, a pozostawiając ciało, w którym gdzieś jeszcze tli się człowiek.
Annie Ernaux to jedno z moich niedawnych odkryć i bardzo się cieszę, że na nią trafiłam. Żałuję, że tak niewiele jej książek zostało przetłumaczonych na język polski. Uważam, że jest to piękna i potrzebna literatura.
,,A woman's story'' to opowieść o matce Annie Ernaux. Nie jest to jednak biografia, ale swego rodzaju portret wykonany już po śmieci. Ernaux opisuje w nim historię kobiety, którą niegdyś była jej matka. W odpowiedni dla siebie sposób wyławia ze zdjęć jej życie, próbując uratować ją przed zapomnieniem. Po ,,A girl's story'' zdążyłam się przyzwyczaić do stylu Ernaux:...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-10
,,A girl's story'' to pierwsza pozycja Annie Ernaux, jaką przeczytałam i powiem wprost, nie jest to łatwa ani przyjemna lektura.
Ernaux po pięćdziesięciu latach powraca do wydarzeń ze swojej nastoletniej młodości. Opisuje w niej tematy przebudzenia seksualnego, rozłąki z rodziną, samodzielności, wchodzenia w dorosłość, a co za tym idzie ponoszenia konsekwencji własnych decyzji. ,,A girl's story'' to rodzaj bardzo bolesnego pamiętnika, pełnego niepewności i zagubienia.
Krótki czas opisany w książce wpłynął niemalże na każdy aspekt późniejszego życia Ernaux, a mimo to sposób jej narracji jest daleki od oceny, chłody i rzeczowy. Jak sama to ujęła, nie chciała konstruować fikcyjnej postaci, ale rozłożyć na czynniki pierwsze dziewczynę, którą niegdyś była. Posuwa się w tym tak daleko, że momentami czułam się nieco skrępowana. Już po przeczytaniu wielokrotnie zastanawiałam się jak wielką traumą i cieniem na późniejszym życiu, położyły się opisane w książce wydarzenia oraz jakie znaczenie dla niej ma sama powieść. Czy w ten sposób próbowała się rozliczyć z przeszłością, czy było to dla niej swego rodzaju lekarstwo?
Sposób jej opisywania jest bardzo poetycki, obrazowy, do tego kronikarska dokładność, z jaką maluje słowami miejsca, ludzi i wydarzenia z przeszłości sprawiły, że doskonale widziałam tę Annie z lat pięćdziesiątych.
,,A girl's story'' to książka niewątpliwie ciekawa. Czy mi się podobała? Nie wiem. Czy zostanie w mojej pamięci? Zdecydowanie tak. Czy sięgnęłabym po nią znowu? Prawdopodobnie nie, niemniej jednak chylę czoła przed kunsztem tej autorki.
,,A girl's story'' to pierwsza pozycja Annie Ernaux, jaką przeczytałam i powiem wprost, nie jest to łatwa ani przyjemna lektura.
Ernaux po pięćdziesięciu latach powraca do wydarzeń ze swojej nastoletniej młodości. Opisuje w niej tematy przebudzenia seksualnego, rozłąki z rodziną, samodzielności, wchodzenia w dorosłość, a co za tym idzie ponoszenia konsekwencji własnych...
2013
Nie ukrywam, że po Zmierzchu podchodziłam do twórczości Stephenie Meyer ze sporą rezerwą. Po mieniącym się tęczą Edwardzie i irytującej do granic możliwości Belli oraz ich trudnej do strawienia historii nie chciałam sięgać po nic, co wyszło spod pióra tej autorki.
Do przeczytania Intruza skłoniła mnie tylko i wyłącznie premiera jego ekranizacji. Kiedy zobaczyłam Saoirse Ronan jako odtwórczynię głównej roli, stwierdziłam, że dam szansę tej książce i jakoś spróbuję ją przełknąć. Nie było łatwo, bo powieść jest spora i przebrnięcie przez pierwsze kilkadziesiąt stron było nie lada wyzwaniem.
Książka traktuje o inwazji obcych. Temat wałkowany wielokrotnie, ale muszę przyznać, że pomysł obrany przez autorkę wydał mi się ciekawy, co już na wstępie było dla mnie zaskoczeniem. Intruz powstał po serii Zmierzch i widać w niej sporą poprawę warsztatu pisarskiego autorki. Czyta się ją szybko, postacie nie wydają się płaskie, mają charakter i wady. To wielki plus i duża zmiana względem serii Zmierzch. Sama historia wzbudza wiele emocji, w tym tych prawdziwych, które powinny towarzyszyć lekturze. To również wielki plus. Miałam co prawda pewien problem z postacią Wagabundy, ale w ogólnym rozrachunku jestem w stanie przymknąć na to oko.
W Intruzie pojawiają się podobieństwa do Zmierzchu. Jest trójkąt a właściwie czworokąt miłosny, który w pewien sposób napędza akcję. Wątki zamykają się szczęśliwie dla wszystkich bohaterów, ale spodziewałam się po Meyer rozwiązania, które pogodzi wszystkich, więc nie byłam tym zaskoczona.
Intruza mogą przeczytać nie tylko miłośnicy sagi o wampirach. Wielkim fanem tej książki nie jestem, ale potrafię oddać jej sprawiedliwość. Jest dobrze napisana i nie można o niej powiedzieć zbyt wiele złego. Stephenie Meyer odrobiła pracę domową, dlatego cieszę się, że ją przeczytałam. Miło patrzeć, jak autor się rozwija.
Nie ukrywam, że po Zmierzchu podchodziłam do twórczości Stephenie Meyer ze sporą rezerwą. Po mieniącym się tęczą Edwardzie i irytującej do granic możliwości Belli oraz ich trudnej do strawienia historii nie chciałam sięgać po nic, co wyszło spod pióra tej autorki.
Do przeczytania Intruza skłoniła mnie tylko i wyłącznie premiera jego ekranizacji. Kiedy zobaczyłam Saoirse...
2011
Sięgnęłam po trylogię tylko przez nachalną promocję filmu. Przeczytałam ją i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie przypadła mi do gustu. Świat wampirów wykreowany w książce był dla mnie zbyt cukierkowy. Nie wierzyłam w relację Edwarda i Belli, a zamiast romantyzmu widziałam niezdrowy związek. Edward jest pokazany jako kochający, opiekuńczy chłopak, kiedy w rzeczywistości jego zachowanie ociera się o stalking i jak na kogoś, kto przeżył kilkaset lat, jest zdecydowanie zbyt dziecinny. Sama Bella wydaje się płytka. Jest typowym przykładem Mary Sue i z każdą kolejną stroną staje się coraz bardziej irytująca. Historia momentami jest nudna i przewidywalna, problemy rozwiązują się same, a na końcu wszyscy dobierają się w pary i żyją długo i szczęśliwie. Jeżeli ktoś ma ochotę poczytać o błyszczących w słońcu wampirach, trójkątach miłosnych i wilkołakach, to jest to książka dla niego. Dla mnie nie była.
Sięgnęłam po trylogię tylko przez nachalną promocję filmu. Przeczytałam ją i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie przypadła mi do gustu. Świat wampirów wykreowany w książce był dla mnie zbyt cukierkowy. Nie wierzyłam w relację Edwarda i Belli, a zamiast romantyzmu widziałam niezdrowy związek. Edward jest pokazany jako kochający, opiekuńczy chłopak, kiedy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2011
Sięgnęłam po trylogię tylko przez nachalną promocję filmu. Przeczytałam ją i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie przypadła mi do gustu. Świat wampirów wykreowany w książce był dla mnie zbyt cukierkowy. Nie wierzyłam w relację Edwarda i Belli, a zamiast romantyzmu widziałam niezdrowy związek. Edward jest pokazany jako kochający, opiekuńczy chłopak, kiedy w rzeczywistości jego zachowanie ociera się o stalking i jak na kogoś, kto przeżył kilkaset lat, jest zdecydowanie zbyt dziecinny. Sama Bella wydaje się płytka. Jest typowym przykładem Mary Sue i z każdą kolejną stroną staje się coraz bardziej irytująca. Historia momentami jest nudna i przewidywalna, problemy rozwiązują się same, a na końcu wszyscy dobierają się w pary i żyją długo i szczęśliwie. Jeżeli ktoś ma ochotę poczytać o błyszczących w słońcu wampirach, trójkątach miłosnych i wilkołakach, to jest to książka dla niego. Dla mnie nie była.
Sięgnęłam po trylogię tylko przez nachalną promocję filmu. Przeczytałam ją i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie przypadła mi do gustu. Świat wampirów wykreowany w książce był dla mnie zbyt cukierkowy. Nie wierzyłam w relację Edwarda i Belli, a zamiast romantyzmu widziałam niezdrowy związek. Edward jest pokazany jako kochający, opiekuńczy chłopak, kiedy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2015
Długo opierałam się tej książce. W końcu uległam namowie koleżanki, która polecała sceny seksu. Był to właściwie jedyny powód, dla którego ją przeczytałam.
Opisana w książce relacja damsko-męska jest do bólu niezdrowa i ociera się o stalking. Natarczywy bogaty partner, który pod pretekstem dbania o zdrowie i szczęście partnerki wkracza we wszystkie aspekty jej życia i zaczyna nimi rozporządzać według własnego uznania. Romantyzuje stalking i przemoc, co z założenia jest złe i powinno być piętnowane, nie promowane.
Połączenie dominującego mężczyzny, z szarą myszką, która za jego sprawą rozwija się seksualnie, nie był ani odkrywczy, ani specjalnie dobrze poprowadzony. Wspominane wcześniej sceny seksu, niewiele poprawiły mój odbiór.
Wszystkie tomy trylogii są średnio napisane i pełne dłużyzn. Przeskakiwałam całe fragmenty, w których bohaterzy to spoglądali, patrzyli, przygryzali wargi, przewracali oczami i rumienili się na potęgę. Każdy tom można było okroić z jednej trzeciej objętości bez najmniejszej straty dla fabuły.
Rozumiem, że jako erotyk seria o Grey'u wdarła się na rynek, zrobiła zamieszanie, otwarła drzwi wielu innym książkom i nie mam nic przeciwko nowym trendom, ale przyzwoitość i minimalny szacunek dla czytelnika wymaga, żeby były lepiej napisane.
Jest to seria, którą z czystym sumieniem mogę odradzić.
Długo opierałam się tej książce. W końcu uległam namowie koleżanki, która polecała sceny seksu. Był to właściwie jedyny powód, dla którego ją przeczytałam.
Opisana w książce relacja damsko-męska jest do bólu niezdrowa i ociera się o stalking. Natarczywy bogaty partner, który pod pretekstem dbania o zdrowie i szczęście partnerki wkracza we wszystkie aspekty jej życia i...
Książka o imigracji, przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, o ciężkich relacjach rodzinnych, biedzie, desperacji i samotności. Jeżeli kogoś ten opis zniechęca, to nie polecam czytać dalej, bo Dominicana to historia nieumiejącego pływać dziecka dryfującego pośrodku jeziora na dziurawym materacu.
Ta książka bolała mnie wiele razy. W wielu sytuacjach miałam ochotę potrząsnąć główną bohaterką i krzyknąć: tak nie powinno być! Ale Ana ma tylko piętnaście lat i nikt się nią nie przejmuje. Wydano ją za mąż za ponad trzydziestoletniego mężczyznę. Nikt się jej nie zapytał o zgodę, nikt się nie zastanowił, czy przypadkiem nie jest za młoda, nikt nie dał jej szansy, bo ważniejsze od niej były interesy rodziny. Od tego zła zaczyna się historia, potem jest z górki. On ją zabiera z dala od rodziny, przyjaciół i wywozi do obcego kraju. Juan to brutal, który nie szanuje swojej nieletniej żony, nie kocha jej i sam nie jest zadowolony z tego związku. Ana jest od niego całkowicie zależna, podległa i nie ma żadnych perspektyw na lepsze jutro. Nie zna języka, nie ma przyjaciół, ani nic do roboty poza sprzątaniem mieszkania, gotowaniem jedzenia i karmieniem gołębi. Wszystkie jej marzenia i oczekiwania zostają brutalnie zdeptane. Rodzina jeżeli z czymkolwiek się do niej zwraca to z prośbą o pieniądze, bo przecież mieszka w Ameryce, kraju pieniędzy i możliwości. Z ich punktu widzenia, Ana to emigrantka, ta, której się udało. Z jej punktu widzenia, jest zupełnie inaczej. Wszystko jest nowe i obce: język, ludzie, zwyczaje. Ana jest samotna, tęskni za domem, za przyjaciółmi i rodziną, i życiem, które zostawiła. Nie może liczyć na pomoc organizacji kobiecych, ani zajmujących się imigrantami, a jej mąż nie pozwala jej uczyć się angielskiego. Historia Any jest fikcją, chociaż opartą na doświadczeniach matki autorki. Nie zgodzę się z wielokrotnie przeczytaną opinią, że książka podnosi na duchu. Mnie zmęczyła, zasmuciła i skłoniła do refleksji. Jest to bez wątpienia wciągająca i poruszająca lektura, ale daleko jej do podnoszącej na duchu.
Książka o imigracji, przemocy fizycznej, psychicznej, ekonomicznej, o ciężkich relacjach rodzinnych, biedzie, desperacji i samotności. Jeżeli kogoś ten opis zniechęca, to nie polecam czytać dalej, bo Dominicana to historia nieumiejącego pływać dziecka dryfującego pośrodku jeziora na dziurawym materacu.
więcej Pokaż mimo toTa książka bolała mnie wiele razy. W wielu sytuacjach miałam ochotę...