Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Miłość bywa przekorna. Nie pyta o pochodzenie, możliwość zrodzenia się, sytuację życiową – po prostu pojawia się, bez względu na wszystko. Lecz czasem, choćby była najpiękniejsza i najbardziej szlachetna, nie ma szans na to, by przetrwać na powierzchni. Dla dobra wszystkich zaangażowanych.

Helena po latach spędzonych w Anglii wraca do swojego ukochanego miasta – Nowego Jorku. Ma nadzieję nie tylko odbudować więzi rodzinne, ale i przywrócić dobre imię zmarłej siostry. Nie ma jednak pojęcia jak świat jej bliskich zmienił się podczas jej nieobecności. Ona sama jednak także się zmieniła, jest skupiona na swoim celu, bardziej odważna i wie, że dla własnego dobra musi podporządkować się woli rodziców i nade wszystko nigdy nie pokazywać po sobie emocji. To wszystko ma być niewielką ceną za rozwikłanie śmierci starszej siostry, przynajmniej dopóki nie zjawi się on…

Jessiah, potomek Coldwellów, wrócił do Nowego Jorku wbrew własnej woli. Surfer z zamiłowania i właściciel wielu restauracji z przymusu, stara się pomagać w projektach start up zdolnym ludziom. Nadal nieskrywanie tęskni za Australią, jednak wie, że musi pozostać w mieście, by otoczyć opieką młodszego brata, a także po to by choć od czasu do czasu wypełniać wolę matki. Doskonale wie, czym są smutek, żałoba i wściekłość na los, lecz stara się jak może przetrwać w tej dżungli zwanej życiem, bez większych planów na najbliższą przyszłość. Wie jedynie, że nie chce zostać w Nowym Jorku na stałe. Przynajmniej dopóty, dopóki nie trafia na Helenę.

„Westwell. Piękno i chaos.” to historia dwóch zwaśnionych rodów, niczym w uwspółcześnionej wersji „Romea i Julii”. W tle są ogromne pieniądze, układy obecne jedynie wśród najwyższych sfer, gra pozorów i intrygi, które potrafią zniszczyć nawet najsilniejszych. Choć główni bohaterowie to młodzi ludzie, z uwagi na własne doświadczenia i naznaczenie przedwczesną stratą swoich bliskich, nie dają odczuć czytelnikowi pokładów infantylności, które byłyby typowe dla ich rówieśników. Jednak ich kreacja jest jak najbardziej rzeczywista, to postaci z krwi i kości, wraz z którymi silnie przeżywamy kolejne wydarzenia, które przypadają im w udziale. To opowieść nie tylko o zakazanym uczuciu, które znienacka, zupełnie nieproszone pojawia się w życiu, to także historia o dogłębnej samotności – wśród milionów ludzi, rodziny i znajomych. To także opowieść o próbie zaspokojenia potrzeb najbliższych, odkładając na później własne pragnienia i szczęście ale także historia o szalenie trudnych wyborach, które, jakiekolwiek by nie były, są w stanie roztrzaskać serce na miliony kawałków, choć jeszcze niedawno wydawałoby się, że nie ma możliwości, by ten organ został jeszcze bardziej naruszony. Intrygującym wątkiem w tle jest próba odkrycia prawdziwym powodów śmierci rodzeństwa Heleny i Jessiaha, podczas której można zwątpić we wspomnienia, ale i odkryć wiele niebezpiecznych faktów. A wisienką na torcie jest piękna, pełna elegancji okładka z misternymi tłoczeniami, która ma prawo przyciągnąć, lecz to, co sprawi, że czytelnik nie opuści tej książki do ostatniego słowa to jej zawartość i porywająca fabuła. Każdy miłośnik romansów powinien sięgnąć po tę pozycję i pozwolić sobie na tę niebywała dawkę emocji, jakie zafunduje lektura.

Miłość bywa przekorna. Nie pyta o pochodzenie, możliwość zrodzenia się, sytuację życiową – po prostu pojawia się, bez względu na wszystko. Lecz czasem, choćby była najpiękniejsza i najbardziej szlachetna, nie ma szans na to, by przetrwać na powierzchni. Dla dobra wszystkich zaangażowanych.

Helena po latach spędzonych w Anglii wraca do swojego ukochanego miasta – Nowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Strata bliskiej osoby zawsze wiąże się z ogromnym bólem. Zwłaszcza gdy przychodzi nagle i nie jesteśmy na nią przygotowani. Jak pożegnać się po raz ostatni z kimś, kto na stałe wyrył się w naszym sercu? Czy po takiej tragedii można odnaleźć jeszcze szczęście i ukojenie?

Augustus to dla mnie główny bohater tej historii, choć, co ciekawe, opowieść nie toczy się z jego perspektywy. Zostaje znaleziony martwy, policja podejrzewa zawał, a najbliższe mu kobiety stają w obliczu życia bez jego osoby. Barwnej, z charakterem, nie bez wad, jednak tak mocnej osobowości, która miała ogromny wpływ na ich jestestwo. I choć można o nim powiedzieć wiele, wiele mu również zarzucić, to jedno jest pewne – potrafił kochać i wspierać. Meadow to jego była żona. I choć ich rozstanie było wysoce uzasadnione nigdy nie stracili kontaktu i nadal łączyły ich sprawy biznesowe, lecz można też podejrzewać, że ich wzajemne uczucie nigdy nie wygasło. Maya, jego biologiczna córka, która nie chciała mieć z nim kontaktu, musi teraz poradzić sobie nie tylko z własnym uzależnieniem, ale i żalem z powodu wielu niedomkniętych spraw, które łączyły ją z Augustusem. Rory, jego adoptowana córka, ogromnie cierpi na wieść o tej stracie, bo był dla niej jedynym ojcem i obdarzył ogromnymi pokładami miłości. Norah, obecna kochanka, z dnia na dzień zostaje z niczym i musi poukładać swój świat, który przed kilkoma miesiącami ten szef kuchni wywrócił do góry nogami. Jak te kobiety poradzą sobie z utratą mężczyzny, który tak mocno na nie wpłynął?

„Miejsce cudów” to intrygująca powieść obyczajowa z nutą romansu, w której ważnymi elementami są zarówno trudna teraźniejszość, jak i tajemnicza przeszłość. To opowieść o żałobie i próbie życia z nią, funkcjonowania na co dzień, odnalezienia spokoju, gdy serce rozrywane jest właściwie na części. To historia o walce z własnymi demonami, o błędach, których nie da się naprawić, o dawnych dziejach, które rzutują na całą egzystencję i nie da się ich zamazać, o skomplikowanych relacjach rodzinnych i złych decyzjach, których żałuje się, gdy już jest za późno i nie da się ich cofnąć. To także powieść o kobietach z niełatwą przeszłością, z rzucającą wyzwanie teraźniejszością i niepewną przyszłością, które muszą stanąć na własnych nogach i żyć w świecie bez Augustusa, który już na zawsze pozostawił w nich ślad. Znajdziemy tu także wątki dotyczące alkoholizmu, toksycznej relacji, wykorzystywania seksualnego, sieroctwa oraz zwyczajnych trudów życia, z którymi możemy się utożsamiać. Napisana w lekki, aczkolwiek przejmujący sposób, pozostaje w myślach na dłużej i skłania do refleksji – nie tylko nad kruchością życia, ale też nad relacjami międzyludzkimi i ścieżkami losu, które obieramy. To naprawdę godna poznania pozycja, którą mogę śmiało polecić z czystym sumieniem, bo nie wydaje mi się, aby mogła kogokolwiek zawieść swoją treścią.

Strata bliskiej osoby zawsze wiąże się z ogromnym bólem. Zwłaszcza gdy przychodzi nagle i nie jesteśmy na nią przygotowani. Jak pożegnać się po raz ostatni z kimś, kto na stałe wyrył się w naszym sercu? Czy po takiej tragedii można odnaleźć jeszcze szczęście i ukojenie?

Augustus to dla mnie główny bohater tej historii, choć, co ciekawe, opowieść nie toczy się z jego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki W tych szacownych murach Kelly Andrew, David Bell, Olivie Blake, Tori Bovalino, J.T. Ellison, Layne Fargo, James Tate Hill, M. L. Rio, Kate Weinberg, Susie Yang
Ocena 7,3
W tych szacown... Kelly Andrew, David...

Na półkach:

Antologie znajdują zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy, bo właśnie dzięki nim mam możliwość poznawania nowych Autorów i zakochiwania się w ich piórach. To także możliwość otworzenia się na nowe gatunki, w końcu za pośrednictwem zbioru krótkich historii, można idealnie sprawdzić, czy nurt w nich zawarty jest tym, czego szukamy,

Dark Academia to wyjątkowy motyw, o którym wiele słyszałam i który od dawna mnie przyciągał. Stąd z ogromną przyjemnością zanurzyłam się w tym nieznanym mi świecie. Rozpoczynamy klimatycznym i tajemniczym opowiadaniem. Niby typowym, gdzie mamy do czynienia z romansem studentki i wykładowcy. A jednak znajdziemy w nim te nuty nadające mu wyjątkowości, wciągające w prezentowany świat za pomocą tak niewielu znaków i rozbudzające chęci na więcej. Potem przenosimy się do świata sztucznej inteligencji, w której także należy rozwikłać zagadkę morderstwa i dziwnych powiązań uczelnianych- a przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Później mamy okazję zaangażować się w poszukiwania mężczyzny, którego na uczelni od dawna już nie widziano. Lecz wraz z głównym bohaterem, trochę na ślepo, staramy się rozwikłać tę zagadkę. W kolejnej opowieści nadal pozostajemy w świecie uczelnianym, jednak mitologiczne wierzenia oraz przeszłość bohatera skutecznie mieszają nam w głowie. Ogromne znaczenie ma tu zarówno królik, jak i wilk, lecz także przepowiednia z dzieciństwa. Czy przyszłość da się przewidzieć? Następnie znowu zostajemy wrzuceni w mroczny i tajemniczy klimat, tym razem prywatnej szkoły, którą będziemy odkrywać wraz z nową nauczycielką. Jednak wkroczenie w jej progi sprawia, że grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo. W kolejnej opowieści możemy się przekonać, do czego jest gotowa wzgardzona kobieta, natchnięta przez ludzi z przeszłości. Potem będziemy towarzyszyć głównemu bohaterowi, aż w czterech ostatnich pożegnaniach. To jedna z tych historii, która skłania do refleksji nad życiem i śmiercią, bólem osób, które pozostały, a także bezsensowna przemocą, która niesie jedyne szkody. Kolejna historia, którą znajdziemy w książce będzie pełna tajemnic, własnych spostrzeżeń, niedomówień i podejrzeń co do zakazanego romansu. Intrygującym elementem jest narrator, poboczny obserwator relacji na linii profesor-student, który powoli popada w obsesję co do domniemanego związku. Kolejna opowieść postawi nas przed dylematem moralnym, czy brak krzywdy wobec drugiej osoby jest wystarczającym zagłuszanie wyrzutów sumienia wobec przestępczych czynów. Później trafimy na tajemniczy wydział, o którego istnieniu wiedzą nieliczni, a jego nazwa wydaje się nie mieć większego sensu. Czy warto jest jednak brnąć w odkrywanie tajemnic, gdy widać od razu, że nikt nie życzy sobie ich odkrycia? Następnie otrzymujemy opowieść o ekskluzywnym Zakonie, do którego członkostwa nie jest tak łatwo uzyskać. Jak wiele człowiek jest w stanie zrobić, by należeć do uczelnianej elity? Książkę kończymy wysoką nutą, bo muzyka gra w niej sporą rolę. Jednak nie tylko ona, bowiem pojawiają się także tajemnicze zgony wśród starszej społeczności.

„W tych szacownych murach” to zbiór nader wyjątkowy, i to nie tylko ze względu na jego znakomite wydanie. Twarda oprawa, złocenia i precyzja w przygotowaniu tej pozycji przyciągają czytelnika, jednak to, co najważniejsze, znajduje się w treści. A treść jest naprawdę zróżnicowana i każdy znajdzie tu swoich ulubieńców, jednak tak naprawdę tu nie ma słabszych historii, bowiem każda charakteryzuje się wyjątkowym klimatem, tajemniczością, genialną kreacją postaci i znakomitym pomysłem na fabułę. Gdybym miała wyróżnić opowiadanie, które najbardziej mnie ujęło to nie byłabym w stanie wskazać jednego, lecz w mojej ocenie tymi najbardziej wyjątkowymi stały się „Profesor Ontografii” Helen Grant oraz „Niepoznawalne rozkosze” Susie Yang. Natomiast tak naprawdę każde słowo zawarte w tej książce, bez względu na Autora i rodzaj historii, którą zdecydował się nam przytoczyć, jest przemyślane, potrzebne i nadaje wyjątkowości całości obrazu, który maluje. Jestem pod ogromnym wrażeniem tej antologii, dzięki której już wiem, że motyw dark academia jest zdecydowanie w moim guście i na pewno będę sięgać po inne pozycje z tymże wątkiem. Jednak nawet zapaleni miłośnicy gatunki pokochają tę pozycję, gwarantuję! Ogromnie polecam!

Antologie znajdują zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja należę do tej pierwszej grupy, bo właśnie dzięki nim mam możliwość poznawania nowych Autorów i zakochiwania się w ich piórach. To także możliwość otworzenia się na nowe gatunki, w końcu za pośrednictwem zbioru krótkich historii, można idealnie sprawdzić, czy nurt w nich zawarty jest tym, czego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lubimy twierdzić, że naszych bliskich znamy na wylot. Być może w takich stwierdzeniach sami siebie próbujemy przekonać, że tak faktycznie jest. Jednak w istocie, innych ludzi, nawet tych nam najbliższych, znamy na tyle, na ile dali się nam poznać. Bo skoro sami siebie jesteśmy w stanie czasem zaskoczyć zachowaniem czy decyzjami, to tym bardziej nie jest możliwe przejrzenie na wskroś drugiego człowieka.

Emma to uznana biolog morska, zafascynowana światem, w którym przyszło jej rozwijać karierę. Prywatnie to znakomita matka i kochająca żona, pełna optymizmu kobieta, której nie zmieniła choroba, mająca zamiłowanie do zbieractwa i dziwnych psich imion. Jednak nie zawsze była tym, kim jest obecnie, a o jej przeszłości mają świadomość nieliczni. Do tej wąskiej grupy nie należy jednak jej mąż.

Leo ma nietypową pracę – pisze nekrologi i jest całkiem niezły w tym, co robi. I właśnie poniekąd jego praca, na równi z chorobą żony, pchają go ku przeszłości Emmy, która okazuje się rejsem po wzburzonych i nieznanych wodach. Leo to spokojny mężczyzna, szanujący prywatność innych i niewybaczający kłamstw. Jak w takim razie będzie mógł wybaczyć ukochanej, gdy dotrze do prawdy, że przeszłość, o której mu opowiadała nie ma nic wspólnego z rzeczywistością?

„Miłość mojego życia” to ciekawy, wciągający i pełen tajemnic thriller psychologiczny, który potrafi zaskoczyć. Nie jestem ekspertem w tym gatunku, jednak fakt, że świetnie spędziłam z nim czas i trudno mi było odłożyć książkę choć na chwilę, mówi sam za siebie. Tak naprawdę ta historia dotyczy tego, jak kłamstwa, a nawet jedno kłamstwo, może zniszczyć życie. Mijanie się z prawdą, pozwolenie na działanie własnej wyobraźni, kształtowanie innej rzeczywistości – jakby tego nie nazwać konsekwencje takiego działania mogą druzgotać losy innych ludzi i nas samych. A miłość i dobre intencje nie są w stanie wytłumaczyć wszystkiego. Znajdziemy tu także jakże istotny wątek dotyczący miłości rodzicielskiej, pokazany na różnych przykładach i skłaniający do refleksji. Autorka w przemyślany sposób poprowadziła fabułę, tak, by zainteresować czytelnika, zmusić go do wielu domysłów, które okazują się kompletnie nietrafione, by potem zrzucać na niego kolejne wyjaśnienia i wstrząsać nim raz po raz. Tu nic nie jest oczywiste, a pukająca do drzwi przeszłość rujnuje całe wyobrażenie o teraźniejszości, jak i wzbudza wiele emocji. Zetkniemy się tu także ze świetną kreacją postaci- życiowych, z charakterem i niezwykle zróżnicowanych, co jest kolejną zaletą tej lektury. Nie pozostaje mi więc nic innego jak polecić tę pozycję, i to nie tylko miłośnikom gatunku!

Lubimy twierdzić, że naszych bliskich znamy na wylot. Być może w takich stwierdzeniach sami siebie próbujemy przekonać, że tak faktycznie jest. Jednak w istocie, innych ludzi, nawet tych nam najbliższych, znamy na tyle, na ile dali się nam poznać. Bo skoro sami siebie jesteśmy w stanie czasem zaskoczyć zachowaniem czy decyzjami, to tym bardziej nie jest możliwe przejrzenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kaszuby to wyjątkowy region kulturowy znajdujący się w północnej Polsce. Mieszkańcy mają nie tylko swój język, ale też własne wierzenia i obyczaje. Ten rejon to nie tylko wyjątkowe położenie geograficzne i piękne, cieszące oko miejsca, to o wiele więcej. I to genialnie pokazuje ta pozycja.

Franc, Walerka, Otylka i Bruno to rodzeństwo, dla których Kaszuby stały się domem. Nie ustają w swoich poszukiwaniach kolejnych ciekawostek dotyczących regionu, w którym przyszło im żyć. Cechują się dużą odwagą, miłością do swej niewielkiej ojczyzny i dziecięcą chęcią poznania świata dokoła. W tym tomie mamy okazję śledzić ich poczynania zaraz po powrocie do szkoły. A ten rok szkolny zapowiada się dla dzieciaków pełen wrażeń!

„Walerka i bohaterki Jastry” to hołd dla Kaszub, ale też znakomita okazja do poznania tego regionu dla dzieci z innych części Polski. Napisana w przystępny sposób nie pomija istotnych dla kaszub elementów, jak chociażby dialektu, zwyczajów i wierzeń, jednak wszystko jest idealnie wplecione w fabułę i przedstawione tak, że rozbudza w małych czytelnikach chęć poszerzenia swojej wiedy o Kaszubach. Tutaj magia miesza się z rzeczywistością, a wykreowany przez Autorkę świat jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju i zabiera nas na niezapomnianą przygodę. Nie sposób nie wspomnieć także o pięknym wydaniu i znakomitej oprawie graficznej, które przyciągną uwagę zarówno rodziców, jak i dzieci, a potem już tylko krok dzieli ich od tego, by zanurzyli się w niezwykłych losach Walerki, jej rodzeństwa i przyjaciół. Jestem przekonana, że nie będą zawiedzeni także treścią tej pozycji, co więcej, po prostu ją pokochają. Bo niezależnie od wieku osoby czytającej, każdy tu znajdzie coś dla siebie i każdy zostanie pochłonięty przez kaszubski świat. Polecam!

Kaszuby to wyjątkowy region kulturowy znajdujący się w północnej Polsce. Mieszkańcy mają nie tylko swój język, ale też własne wierzenia i obyczaje. Ten rejon to nie tylko wyjątkowe położenie geograficzne i piękne, cieszące oko miejsca, to o wiele więcej. I to genialnie pokazuje ta pozycja.

Franc, Walerka, Otylka i Bruno to rodzeństwo, dla których Kaszuby stały się domem....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Znalezienie miłości w wieku wczesnoszkolnym wydaje się nieprawdopodobne. Zazwyczaj te pierwsze, tak dziecięce zauroczenia, mijają w mgnieniu oka i nawet o nich nie pamiętamy w dorosłym życiu. A jednak są takie uczucia, które nigdy nie znikają, pomimo upływu lat.


Piper zawsze była postrzegana jako młodsza siostra, zwłaszcza że zazwyczaj była częścią grupy przyjaciół brata. Lubiła jednak wspólne spędzanie czasu, choć wraz z dorastaniem coraz trudniej jej było odnaleźć się w beznadziejnym uczuciu, jakim darzyła jednego z najlepszych kolegów Marcusa. Sama jest niezwykle wysportowana i osiąga sukcesy w tej dziedzinie, ma poukładane plany na przyszłość i zwyczajny, pełen miłości dom. Ale życie lubi zaskakiwać, niekoniecznie pozytywnie i Piper bardzo szybko się o tym przekona.


Lucas stał się przyjacielem Marcusa i Jaxa od chwili poznania i mijające lata nie zmieniły tego faktu. Od razu też został protektorem Piper i pomimo uczuć, jakimi darzy dziewczynę stara się wypełniać swoją rolę bez najmniejszych podtekstów. Dzięki niezwykłemu talentowi czeka go świetlana kariera w grze w hokeja, a dzięki temu dostępność chętnych dziewczyn nie jest dla niego problemem. Czy uda mu się za pomocą sportu i innych rozpraszaczy zapomnieć o siostrze przyjaciela?


„Zasady gry” to moje pierwsze spotkanie z piórem J. Wilder i choć nie czytałam pierwszego tomu tej serii to w niczym mi to nie przeszkodziło, bowiem ta część prezentuje zupełnie odrębną historię postaci. Może właśnie dzięki temu główny zakręt fabuły zupełnie mnie zaskoczył, ale i sprawił, że opowieść zyskała na świeżości, a Autorka nie poszła utartym schematem romansu, gdzie przez większość książki bohaterowie walczą z uczuciem, bo boją się skrzywdzenia siebie czy wspólnych relacje oraz drżą przed krytyką starszego i nadopiekuńczego brata. Narracja jest przyjemna i wciągająca, lekka, a jednak daje odrobinę niezbędnych emocji, a dodatkowym plusem jest fakt, że głos oddany jest zarówno Lucasowi, jak i Piper, co pozwala poznać lepiej obie perspektywy i zrozumieć postępowanie postaci. Ilość poruszanych wątków jest wyważona, nic nie przytłacza fabuły, otrzymujemy tu dobrze zbudowany romans z elementami sportu, gorących scen, studenckiego życia i przykuwających uwagę bohaterów pobocznych. Czytało mi się ją naprawdę dobrze i choć może nie będzie to jedna z tych historii, którą zapamiętam na dłużej, to jednak miło spędziłam z nią czas i mogę śmiało ją polecić każdemu, kto szuka powieści właśnie w podobnym klimacie.

Znalezienie miłości w wieku wczesnoszkolnym wydaje się nieprawdopodobne. Zazwyczaj te pierwsze, tak dziecięce zauroczenia, mijają w mgnieniu oka i nawet o nich nie pamiętamy w dorosłym życiu. A jednak są takie uczucia, które nigdy nie znikają, pomimo upływu lat.


Piper zawsze była postrzegana jako młodsza siostra, zwłaszcza że zazwyczaj była częścią grupy przyjaciół brata....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie doświadcza także młodych ludzi – gdy jedyne co, to powinni cieszyć się beztroską i mieć przyzwolenie na lekko nieodpowiedzialne podejście do życia. W końcu rodzice są od tego, by otoczyć ich opieką. Niestety, nie każdy nadaje się do tego, by być opiekunem i zapewnić bezpieczeństwo. Na szczęście są i tacy, którzy tej miłości mają takie pokłady, że są w stanie się nią podzielić i zapewnić spokój i szczęście niewinnym istotom.

Johnny i Shannon – to jedna z tych par, które naprawdę zasługują na szczęśliwe zakończenie. Uzdolniony rugbysta i cicha myszka teoretycznie kompletnie do siebie nie pasują, jednak w praktyce stanowią swoje najlepsze uzupełnienie, a ich miłość, choć młoda, jest niezaprzeczalna i z jakichś niewiadomych powodów pewnym jest, że przetrwa wszystko. Niestety nie mieli do tej pory okazji, by w pełni cieszyć się swoim nastoletnim życiem – przez poświęcenie się karierze sportowej, czy też przez skomplikowaną sytuację domową. A ich kłopoty nadal nie minęły i będą musieli zmierzyć się z nimi w drodze po upragnione szczęście. Czy uda im się wyjść z tego jako jeszcze silniejszy duet?

„Keeping 13” to książka, na którą bardzo czekałam. Pomimo objętości całej serii nie ma tu momentów nudnych bądź niepotrzebnych, ona jest idealna w swym całokształcie taka, jaka jest. Ta pozycja to perfekcyjnie domknięcie historii Johnny'ego i Shannon, pełna emocji, trudnych, wręcz łamiących serce wydarzeń, ale i iskierki nadziei, że po burzy zawsze wychodzi słońce – zwłaszcza gdy ma się po swojej stronie dobrych ludzi i nie obawia się sięgać po bezinteresowną pomoc. Autorka porusza tu kwestię nieudolności służb w ochronie dzieci z domów, w których nie powinny się one nigdy znaleźć; uzależnienia; traum z dzieciństwa, które mają zatrważające skutki; prześladowania, czy też oceniania po pozorach. Ale to również wątki pięknej przyjaźni, niezachwianej miłości, trudnych wyborów i wymagającego świata sportu. Kreacja postaci jest wyjątkowa, niezwykle realna, mają one wiele warstw i skrywają swoje tajemnice, co nadaje im wyjątkowości. I choć historia Johnny'ego i Shan odnalazła swoje zakończenie, to trudno pożegnać się ze światem Tommen, bo zostało jeszcze wiele do opowiedzenia o innych postaciach z tej szkoły. I mam ogromną nadzieję, że również te opowieści szybko trafią w ręce polskich czytelników. A ja ze swojej strony polecam ogromnie cały cykl „Binding 13” oraz „Keeping 13”, który nie zawodzi nawet przez sekundę i zdecydowanie jest wart poznania.

Życie doświadcza także młodych ludzi – gdy jedyne co, to powinni cieszyć się beztroską i mieć przyzwolenie na lekko nieodpowiedzialne podejście do życia. W końcu rodzice są od tego, by otoczyć ich opieką. Niestety, nie każdy nadaje się do tego, by być opiekunem i zapewnić bezpieczeństwo. Na szczęście są i tacy, którzy tej miłości mają takie pokłady, że są w stanie się nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem przeszłość skrywa tajemnice, które nie bez powodu nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ich odkrywanie może być na równi fascynujące co druzgocące. Czy warto drążyć i doszukiwać się prawdy w dawnych dziejach, a może lepiej pozostawić wszystko takim, jakie było do tej pory?

Róża Jabłonowska nie ustaje w dociekaniach co do przeszłości własnej rodziny. Pojawiają się kolejne poszlaki, odkrywana przeszłość niesie następne pytania i niepewność, a na jej drodze stają nowe osoby, które mogą rzucić światło na dawne wydarzenia. Ada Nirska prowadzi nas przez przeszłość- niełatwą, naznaczoną wojną i wieloma intrygami. Jednak nawet w trudnych czasach jest miejsce na miłość. Czy kobieta odnalazła swoje szczęście, czy może zginęła jako bezimienna w wojennej zawierusze? I czy nieustępliwa Róża dotrze do prawdy i udowodni, że dotychczasowe znane fakty na temat Ady nie miały wiele wspólnego z prawdą?

„Wśród burz” to zakończenie trylogii, które mnie zaskoczyło, jak i w pełni usatysfakcjonowało poprowadzeniem losów bohaterów – zarówno tych z teraźniejszości, jak i przeszłości. Ze ściśniętym gardłem i ze łzami w oczach kończyłam tę lekturę, gdyż natłok emocji, jaki zafundowała czytelnikom Agnieszka jest nieopisany. Jednakże to zawsze są niezwykle pożądane emocje podczas lektury i ogromnie się cieszę, że za pośrednictwem losów postaci mogłam je przeżywać na własnej skórze. Wybory, przed którymi stanęły zarówno Ada, jak i Róża, nie należały do łatwych. Ich serca, tak otwarte, jak i bijące ze zrozumiałą obawą, zostały wystawione na wiele prób, ale dzięki temu doceniły także to, co ważne. Agnieszka w doskonały sposób oddała klimat wojennej zawieruchy i w perfekcyjny sposób splotła to z wydarzeniami zza naszej granicy, które mają miejsce obecnie. Pokazała, że wojna to zawsze przegrana – każdej ze stron, a jej skutki pozostają w ludziach już na zawsze. Jednak to także powieść o skomplikowanych relacjach rodzinnych, o porywach serca i strachu przed miłością, o przyjaźniach, poświęceniu czy stracie, o ludziach realnych – zarówno dobrych, jak i złych oraz o jakże rzeczywistych ich losach. W doskonały sposób znajdziemy tu oddany klimat lat czterdziestych ubiegłego wieku, podobnie jak otrzymamy perfekcyjnie skrojone postaci. Agnieszka włożyła nieprawdopodobną pracę w nakreślenie dawnych czasów, jednak wyszło jej to po prostu niesamowicie. Lecz, co istotne, narracja teraźniejsza w niczym nie odbiega od tej przeszłej, jest równie wciągająca i intrygująca, a losy bohaterów z lat obecnych ciekawią na równi z tymi, które dotyczą żyjących podczas II Wojny. To jedna z tych trylogii, która zajmie szczególne miejsce w moim sercu i gorąco polecam ją każdemu, kto docenia zatopienie się w wybornej lekturze napisanej na najwyższym poziomie.

Czasem przeszłość skrywa tajemnice, które nie bez powodu nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ich odkrywanie może być na równi fascynujące co druzgocące. Czy warto drążyć i doszukiwać się prawdy w dawnych dziejach, a może lepiej pozostawić wszystko takim, jakie było do tej pory?

Róża Jabłonowska nie ustaje w dociekaniach co do przeszłości własnej rodziny. Pojawiają się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Utrata bliskiej osoby zawsze okrutnie boli, niezależnie od okoliczności, jakie temu towarzyszą. Jednak bycie rodziną żołnierza zawsze wiąże się z dużo większym niepokojem. A otwarcie drzwi, gdy pukają do nich inni oficerowie, niesie tylko jedną wiadomość.

Ember studiuje, planując zostać nauczycielką. Od trzech lat ma tego samego chłopaka i ścisłe plany na dalsze życie. Śmierć ojca zmusza ją do natychmiastowego dorośnięcia, a ona sama musi zająć się młodszym rodzeństwem oraz matką, niezdolną do funkcjonowania. Jednak to dopiero początek jej kłopotów, które pojawiają się niczym lawina. Czy Ember, mimo młodego wieku, uda się udźwignąć ciężar odpowiedzialności i zakrętów losu? I przede wszystkim – czy znajdzie odpowiednią dla siebie ścieżkę ku przyszłości?

Josh w szkole średniej był gwiazdą, która nie mogła uwolnić się od dziewczyn. Po latach uwielbienie kobiet nie uległo zmianie, a jego urok nadal jest nieodparty. Jednak marzenia o zostaniu zawodowym hokeistą odłożył na bok z niewiadomych powodów, w końcu kariera stała przed nim otworem. Teraz jest bardziej opiekuńczy, odpowiedzialny, ma doskonałe podejście do dzieci, co udowadnia, trenując ich drużynę hokejową. Ma też słabość do dziewczyny, która stara się unieść sama wszelkie problemy. Czy uda mu się ją przekonać, że zasługuje na wsparcie?

„Każdym skrawkiem duszy” to dowód na to, że Yarros potrafi się odnaleźć w każdym nurcie. Książka to typowy new adult, stąd bieg wydarzeń jest odrobinę szybszy, bohaterowie są młodzi i popełniają błędy, a całość czyta się szybko, bo nie znajdziemy tu zbędnych opisów. A jednak znalazło się miejsce na wiele emocji w tej powieści, emocji, które przytłaczają już od początku i gdy wydaje się, że dają chwilę wytchnienia czytelnikowi to wracają z jeszcze większą mocą. To niełatwa historia o żałobie, życiu w cieniu misji, wyrzeczeniach, których trzeba czasem się podjąć dla dobra rodziny oraz o miłości, która potrafi zarówno wznieść na wyżyny, jak i spalić na popiół. I choć bieg fabuły jest dość przewidywalny to nie przeszkadza to w cieszeniu się lekturą, czy współodczuwaniu wszystkiego, przez co przechodzą bohaterowie. A kreacja bohaterów? Są realni, przekonujący i wyjątkowi, nie da się o nich tak łatwo zapomnieć, a wyróżniają się także postaci poboczne. Jeśli szukacie dobrej lektury o młodych ludziach, w której gorycz miesza się z beztroską młodości i mocnym uczuciem, to ta pozycja będzie doskonałym wyborem. Polecam!

Utrata bliskiej osoby zawsze okrutnie boli, niezależnie od okoliczności, jakie temu towarzyszą. Jednak bycie rodziną żołnierza zawsze wiąże się z dużo większym niepokojem. A otwarcie drzwi, gdy pukają do nich inni oficerowie, niesie tylko jedną wiadomość.

Ember studiuje, planując zostać nauczycielką. Od trzech lat ma tego samego chłopaka i ścisłe plany na dalsze życie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są książki ponadczasowe, których treść nigdy się nie zestarzeje, pomimo tak wielu zmian w świecie. Do takich pozycji z pewnością można zaliczyć twórczość Orwella, a fakt, że jego powieści nadal są wznawiane i cieszą się nieustającą popularnością świadczy sam za siebie.

Rok 1984 już za nami, niemniej, gdy ta książka powstawała (1949 rok) był jedynie odległą wizją świata, w którym przyjdzie żyć. Ta klasyczna antyutopia zabiera nas do życia, w którym państwo kontroluje każdego obywatela, i to na różne sposoby, pozwalając sobie zaglądać nawet w jego myśli. Nie ma znanych nam państw, a jedynie trzy potężne mocarstwa – Eurazja, Oceania i Wschazja, które nieustannie toczą ze sobą wojny. Zmienia się jedynie sojusznik w prowadzonych walkach, a konflikt stanowi wytłumaczenie wszelkich problemów, z jakimi zmaga się naród. Władzę dzierży nieomylny Wielki Brat, a pomagają mu w tym Ministerstwa, których nazwy nijak mają się do ich obowiązków. I w tych realiach żyje Winston Smith, który zawodowo zajmuje się przekształcaniem faktów, tak, by słuszność Wielkiego Brata nigdy nie była podana w wątpliwość. On sam jednak tych wątpliwości ma wiele, a jego odporność na propagandę i dostrzeganie wszelkich kłamstw sprawiają, że rodzi się w nim bunt, który rośnie w siłę.

„1984” nie należy do lektur łatwych i przyjemnych, a jednak jest to taka pozycja, którą warto oznaczyć jako przeczytaną. Orwell kreuje w powieści realia straszne, które budzą sprzeciw czytelnika od początku do końca. Brak wolności w jakimkolwiek sensie jest tu druzgocący i przedstawiony niezwykle dobitnie, a rzeczywistość głównego bohatera uderza niezwykle silnie i wyzwala ogrom emocji. Tak naprawdę nie ma tu miejsca na człowieczeństwo w definicji nam znanej, a jednak tak wiele osób ulega warunkom, w którym przyszło im żyć bez zastanowienia. Strach przed dziećmi, niewyrażający emocji wyraz twarzy, dobromów, wszechobecne telepacze i zakłamywanie historii to tylko jedne z wielu wątków, które budzą grozę. Władza jest tu najważniejsza, a zniewolenie i zdrada są naturalnym elementem ludzkich losów. Wizja państwa totalitarnego przedstawiona w tej książce jest okrutna, a jednak zmusza do refleksji nad wieloma elementami świata. Nie sposób nie pochylić się też nad świetnym i przemyślanym tłumaczeniem, z którym mamy tu do czynienia. Pan Jerzy Łoziński dołożył wszelkich starań, by przekazać słowa Orwella jak najlepiej w naszym ojczystym języku. Piękne jest także to wydanie, które zwraca uwagę mocną grafiką okładki, ale i zachwyca całokształtem oraz fakturą oprawy. Jednak to, co najważniejsze to przecież treść książki, stanowiąca nie bez powodu kanon literatury. I naprawdę warto ją poznać, dać jej szansę i docenić niesamowity talent Autora, który dzięki swoim dziełom stał się nieśmiertelny.

Są książki ponadczasowe, których treść nigdy się nie zestarzeje, pomimo tak wielu zmian w świecie. Do takich pozycji z pewnością można zaliczyć twórczość Orwella, a fakt, że jego powieści nadal są wznawiane i cieszą się nieustającą popularnością świadczy sam za siebie.

Rok 1984 już za nami, niemniej, gdy ta książka powstawała (1949 rok) był jedynie odległą wizją świata, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mniszek lekarski cechuje się niebywałą wytrwałością, biorąc pod uwagę jego odporność na warunki atmosferyczne. Traktowany jest jako symbol szczęścia oraz radości przez swoją barwę, oraz symbol życia, które odradza się w nieustannym cyklu.

Dani w poprzedniej szkole przeszła przez piekło i cudem uszła z życiem, w odróżnieniu od swojej mamy. Dzięki ogromnej determinacji udało jej się dojść do zdrowia i może chodzić, jednak jej psychika nadal wymaga leczenia. Trauma pozostawiła po sobie trwałe skutki, a Dani jest niechętna zawieraniu nowych znajomości. Wszelkie jej plany, które miała na przyszłość również wydają się bezsensowne. Nowa szkoła i życie pod opieką brata ma być dla niej świeżym startem, jednak nie tak łatwo wyrzucić z głowy bolesne doświadczenia, które trwale ją zmieniły.

Lachlan jest szkolnym pedagogiem, choć wiekowo nie odbiega zbytnio od swoich podopiecznych. Cechuje go inne podejście, aniżeli typowych terapeutów i naprawdę zależy mu na dobru uczniów. Jednak doskonale wie, że nie może żadnego faworyzować, nawet jeśli Dani powoli wkrada się do jego serca. W końcu jakakolwiek relacja z uczennicą jest zakazana i niemoralna.

„Sweet dandelion” to powieść, która opiera swoją fabułę na jakże trudnym, ale i niestety aktualnym temacie, dotyczącym strzelanin w szkołach. Autorka stara się przybliżyć, jak trudne jest dojście do pełni zdrowia psychicznego, gdy było się ofiarą takiego wydarzenia. Dodatkowo łączy to z wątkiem żałoby po stracie najbliższych, która również jest druzgocąca i zmienia życie oraz człowieka, zwłaszcza w młodym wieku. Istotną postacią jest w tej powieści brat Dani, Sage, który nie dość, że musi poradzić sobie z nagłą utratą matki, to zostaje jedynym opiekunem młodszej siostry, co zupełnie zmienia jego codzienność. Autorka ma specyficzny styl pisania – krótkie rozdziały, przedstawianie jedynie urywków scen z życia bohaterów, pozostawienia miejsca na dopowiedzenia co do biegu życia kreowanych postaci, i to nie każdemu może przypaść do gustu. Ja akurat lubię jej pióro i uważam, że umiejętnie udaje jej się przekazywać za pomocą słów różnorakie emocje. Motyw zakazanej relacji jest tu ciekawy, z jednej strony zaangażowane osoby są dorosłe i mają prawo do podejmowania własnych decyzji, z drugiej zaś relacja uczennica – nauczyciel nie powinna wyjść nigdy poza zależność szkolną. Nieco irytowały mnie niektóre zachowania Dani względem Lachlana, choć rozumiem też, że jej niedojrzałość miała pełne prawo objawiać się w tej historii. Za to Lachlan to taki męski bohater, który zwyczajnie ujmuje za serce, a jego empatia i podejście do drugiego człowieka są naprawdę godne podziwu. Zabrakło mi trochę wzruszenia podczas lektury, jednak pomimo tego lektura mi się podobała i jeśli szukacie czegoś na wzór „Kochając Pana Danielsa” to śmiało możecie po nią sięgnąć i sprawdzić czy i Wam przypadnie do gustu ta opowieść.

Mniszek lekarski cechuje się niebywałą wytrwałością, biorąc pod uwagę jego odporność na warunki atmosferyczne. Traktowany jest jako symbol szczęścia oraz radości przez swoją barwę, oraz symbol życia, które odradza się w nieustannym cyklu.

Dani w poprzedniej szkole przeszła przez piekło i cudem uszła z życiem, w odróżnieniu od swojej mamy. Dzięki ogromnej determinacji udało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Utrzymanie związku na odległość nie należy do łatwych, niezależnie od siły uczucia łączącego dwoje ludzi. Brak możliwości częstego widywania się, obracanie się w różnych kręgach i prowadzenie osobnego życia bez możliwości powrotu do wspólnego domu to szalenie trudne wyzwanie. Ale może czasem warto zaryzykować zamiast przypłacić koniec relacji złamanym sercem?

Harlow po studiach wróciła do rodzinnego miasta z roztrzaskaną duszą. Jednak, choć jej życie prywatne legło w gruzach, to chociaż kariera zawodowa ułożyła się tak, jak sobie wymarzyła – jest szanowanym i niezwykle zdolnym weterynarzem i uwielbia swoją pracę, choć często ponad siły. Na miejscu ma też wsparcie w bliższej i dalszej rodzinie i wydaje się, że pogodziła się z wydarzeniami sprzed lat. A potem otrzymuje zaproszenie na ślub, niewinny kawałek papieru, który zmieni wszystko.

Travis także spełnia się jako weterynarz, choć w zupełnie innej części kraju. Wydaje się, że pozbierał się po rozstaniu z Harlow, w końcu planuje ślub. Z pomocą szalonych sióstr i mamy wiedzie dobre życie, a ma być jeszcze lepsze, gdy zostanie mężem. Lecz gdy przychodzi dzień ślubu nic nie idzie tak, jak powinno.

„Mine to have” to niezwykle słodka, lekka i pełna romantyzmu powieść z motywem drugiej szansy. Choć nie znalazłam tu wzniosłych treści to spędziłam z nią miły czas, a jeśli potraktujecie książkę jako formę relaksu po trudach dnia, to w pełni Was usatysfakcjonuje. Autorka postawiła na krótkie przybliżenie relacji głównych bohaterów i ich ogromnej miłości, którą naprawdę odczuwa się podczas lektury, by potem przenieść czytelnika cztery lata później, gdy ponownie się spotykają. Spodobały mi się wszelkie wpadki ślubne, i to, jak przeznaczenie starało się namieszać w planowanym małżeństwie, które nie powinno mieć miejsca, bo dodało to nieco humoru do tej historii. Postaci są ciekawie skrojone, pochodzą z kochających się i całkiem majętnych rodzin, więc tak naprawdę jedną z niewielu ich trosk są złamane serca. I właśnie to sprawia, że całokształt fabuły jest zwyczajnie cukierkowy i nie ma większego sensu doszukiwać się w nim realizmu. Choć osobiście liczyłam na więcej, bo nawet w teoretycznie lekkich, romantycznych książkach, zawsze szukam głębszej refleksji, to jako umilacz czasu ta pozycja sprawdziła się dobrze. Jeśli potrzebujecie typowej historii o miłości, w której wszyscy żyją długo i szczęśliwie, a tok wydarzeń układa się tak, jak powinien, to z uwagi na spójność fabuły i przyjemną narrację Autorki możecie śmiało sięgnąć po tę książkę.

Utrzymanie związku na odległość nie należy do łatwych, niezależnie od siły uczucia łączącego dwoje ludzi. Brak możliwości częstego widywania się, obracanie się w różnych kręgach i prowadzenie osobnego życia bez możliwości powrotu do wspólnego domu to szalenie trudne wyzwanie. Ale może czasem warto zaryzykować zamiast przypłacić koniec relacji złamanym sercem?

Harlow po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie mów nigdy – to stare porzekadło wielokrotnie daje nam o sobie znać w trakcie życia. Nie ma się co zarzekać, gdy nie wiadomo, co szykuje nam los i jakimi krętymi ścieżkami nas poprowadzi. I wtedy trzeba pochylić głowę i pomimo dawno podjętych postanowień zrobić to, co miało się nigdy nie wydarzyć. Na przykład, jak w przypadku tej powieści, wrócić do domu.

Cam przysiągł, że jego noga nie postanie w Albie. Jednak jeden telefon od ojca zmienił dla niego wiele. Nie wszystko, bowiem nic nie zmieni jego poczucia winy w związku ze śmiercią brata oraz niechęci do miasteczka, w którym się wychował – z wzajemnością. Trudny nastolatek, jakim był wyrósł na silnego charakterem mężczyznę, którego zaprawiły wojna i życiowe straty. A jednak jedno od dzieciństwa nie uległo zmianie – osoba, do której jego serce bije szybciej.

Willow, choć nie została wdową, przez mieszkańców Alby jest odrobinę tak traktowana. Urokiem życia w małym mieście jest to, że wszyscy wiedzą wszystko (i to najlepiej), ale ona kocha swoje rodzinne strony, pomimo ich wad. I choćby z tego powodu preferuje pracować zdalnie, jako zdolna graficzka, niż wyjechać w poszukiwaniu kariery. Na miejscu ma też ukochaną siostrę oraz rodziców i nie chce ich opuszczać. Chociaż doskonale wie, że ten, do którego ma największą słabość do niej nie wróci. A może się myli?

„Ponieważ wierzę w ciebie” to moje kolejne spotkanie z Yarros i jakby nie patrzeć – znowu udane. Autorka chyba nie potrafi mnie zawieść i choć w przypadku tej pozycji nie było typowych dla jej pióra wzruszających momentów, to i tak udało się jej stworzyć wyjątkową opowieść. Bowiem nie mamy tu do czynienia jedynie z miłością z dzieciństwa, nieco zakazaną przez to, jak potoczyły się losy bohaterów i drugą szansą od losu dla postaci, które naprawdę na to zasłużyły. To genialna kreacja niewielkiej społeczności małego miasta, która nie jest cukierkowa, ma wiele wad i tyle samo twardych zasad, chowa całe mnóstwo uraz oraz posiada wyrobione zdanie na każdy temat i szereg tajemnic. Były momenty, że nie mogłam znieść tych mieszkańców, a to tylko świadczy o ich genialnej i jakże rzeczywistej kreacji. To również opowieść o miłości rodzicielskiej, siostrzanej oraz braterskiej, ze wszystkimi ich trudami i zakrętami. Lecz najważniejszy temat tu podjęty to w mojej ocenie choroba Alzheimera, i to, z czym się wiąże oraz jak zmienia ludzi i ich bliskich, oraz kwestia autonomii w decydowaniu o własnych losach, także w chorobie. Dzięki tym wątkom powieść nabiera głębi, zmusza do refleksji i pokazuje życie ludzkie takim, jakie jest – realnym, pełnym wyzwań i nie zawsze sprawiedliwym. A miłość postaci? Ją czuć od pierwszych stron, w końcu rozpaliła się lata temu, a ich mądrość wyborów i wzajemne wsparcie sprawiają, że nie sposób im nie kibicować. A wisienką na torcie dla mnie są wzmianki o innej książce, niezwykle ważnej dla Cama- "Na wschód od Edenu", która i dla mnie jest wyjątkową pozycją. I choćby z wyżej wymienionych powodów gorąco tę powieść polecam!

Nigdy nie mów nigdy – to stare porzekadło wielokrotnie daje nam o sobie znać w trakcie życia. Nie ma się co zarzekać, gdy nie wiadomo, co szykuje nam los i jakimi krętymi ścieżkami nas poprowadzi. I wtedy trzeba pochylić głowę i pomimo dawno podjętych postanowień zrobić to, co miało się nigdy nie wydarzyć. Na przykład, jak w przypadku tej powieści, wrócić do domu.

Cam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby miało nie być jutra… można by było poszaleć, prawda? Skorzystać z dobrodziejstw życia jak nigdy wcześniej, bo przecież to już koniec. I nie ma się w końcu, czym już martwić. Ale czy takie czekanie na ostatni dzień ma w ogóle jakiś sens?

Drwalu jest bandytą i nigdy tego nie ukrywał. Co prawda nie działa już na tak szeroką skalę jak kiedyś, ale z pewnego stylu życia trudno zrezygnować. Obecnie jeździ taksówką i pośredniczy w handlu – niezbyt legalnym. Uzależniony od leków, zmaga się z każdym dniem, zmianą realiów i poczuciem samotności (choć nigdy by się do tego nie przyznał). Teoretycznie materialnie ma więcej, niż niejeden człowiek, w praktyce jednak jego życie zdaje się nie mieć dla niego sensu. I z tego powodu rozpoczyna odliczanie do swojej śmierci.

„Ostatnie tango” to opowieść o kilku dniach z życia mężczyzny, któremu wydaje się, że najlepsze już za nim. I jedyne, czego żałuję po tej lekturze to tego, że tak szybko się skończyła. Piotr C, jak nikt inny potrafi idealnie zobrazować upadek moralny społeczeństwa i styl życia, jaki obecnie króluje. W charakterystyczny dla siebie sposób, z ironią, mocną i często wulgarną narracją, skleja skrawki obserwacji z codzienności i umiejętnie, kreując fabułę, opowiada nam historię, od której nie sposób się oderwać. Zdecydowanie nie jest to książka dla każdego, a jestem zdania, że jeśli ktoś ma wytykać niski poziom pisarstwa, czy język zasięgnięty z rynsztoka, to lepiej, żeby po nią w ogóle nie sięgał. Ale jeśli jest ktoś, kto chce posmakować rzeczywistości opowiedzianej w niebanalny i jakże trafny sposób – to zdecydowanie jest to historia, po którą trzeba sięgnąć. Drwalu to postać wielowymiarowa, na pierwszy rzut oka prosty chłopak, który zmarnował życie kiepskimi wyborami i nie ma za wiele do zaoferowania prócz chemicznych polepszaczy nastroju bądź siły swych pięści. A jednak można w nim dostrzec mężczyznę z uczuciami, który tęskni za utraconą przyjaźnią czy miłością, który jest obeznany ze światem, w jakim przyszło mu funkcjonować, a umiejętne spostrzeżenia świadczą o jego inteligencji. Jednak to od nas zależy, jaką jego twarz będziemy chcieli zobaczyć. Pokusiłabym się o dość niepopularną opinię, że ta powieść jest odrobinę smutna, bowiem obrazuje społeczeństwo jako zepsute, nastawione na materializm, które już dawno zatraciło wartości. I choć jest to ukazane w bardziej przerysowany sposób, tak, by uderzyć w czytelnika (co zresztą się świetnie udaje), to jednak ma w sobie mnóstwo prawdy. A jeśli ktoś sądzi, że inaczej wygląda obecny świat to aż zazdroszczę mu tej bańki, w której żyje. Dla mnie każde spotkanie z piórem Piotra C. jest niezwykle owocne i tak również było w tym przypadku. Czy polecam? Oczywiście! Ale tylko tym, którzy potrafią unieść prawdę w najsurowszej jej wersji – o związkach, o uczuciach, o życiu. Nikt jej lepiej nie przekaże jak Pan C.

Gdyby miało nie być jutra… można by było poszaleć, prawda? Skorzystać z dobrodziejstw życia jak nigdy wcześniej, bo przecież to już koniec. I nie ma się w końcu, czym już martwić. Ale czy takie czekanie na ostatni dzień ma w ogóle jakiś sens?

Drwalu jest bandytą i nigdy tego nie ukrywał. Co prawda nie działa już na tak szeroką skalę jak kiedyś, ale z pewnego stylu życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mamy tylko jedno życie, a priorytety jakie sobie ustanowimy będą procentować przez długie lata. Bądź staną się powodem do żałowania kolei losu dla spraw, które po latach okażą się tymi, dla jakich warto było zaryzykować wszystko inne.

Mania jest niezwykle utalentowaną malarką i na przestrzeni lat udaje się jej wiele osiągnąć. Nie osiada na laurach i prze do przodu, spełniając kolejne marzenia przy wsparciu przyjaciółki. I tylko podczas samotnych wieczorów skrycie tęskni za najbliższą jej osobą, którą oddzielają od niej zazwyczaj tysiące kilometrów.

Maciek to wolna dusza, która kocha podróżowanie. Manię zna długo, a więź ich łącząca jest niezaprzeczalna. Jednak młodość ma swoje prawa, a on chce korzystać ze wszystkich jej dobrodziejstw, traktując przyjaciółkę niczym bezpieczną przystań. Tylko czy zawsze tak będzie?

"Róża wiatrów" to szalenie realistyczna historia, która genialnie pokazuje, jak beztroska, branie pewnych spraw za pewnik i traktowanie ich z pewną dozą nonszalancji sprawia, że wymykają nam się z rąk. Ścieżki ludzie się rozchodzą i jest to naturalna kolej rzeczy, jednak gdy puka do naszych drzwi miłość, to zawsze warto ją docenić. W teraźniejszości, a nie powracając do niej tęsknymi myślami, gdy ścieżki życia, zdaje się, zbyt mocno się poplątały. W tej jakże życiowej i mądrej opowieści Autorka umiejętnie wplata bliskie naszemu pokoleniu tematy dotyczące pogoni za karierą czy przygodami i odkładania spraw prywatnych na później. W końcu to później może nigdy nie nadejść, a nawet jeśli to niekoniecznie w takiej formie, jakbyśmy sobie życzyli. Znajdziemy tu także wątki dotyczące samotności, wspierania słabszych, chorób przedwcześnie zabierających ludzi czy też dotyczące tego, że żadne pieniądze i uznanie nie zastąpią ciepłych ramion drugiego człowieka. Postaci tu wykreowane błądzą, dojrzewają, potykają się na swoich drogach ale i uczą się doceniać małe rzeczy, przyjaźń i miłość, lecz przede wszystkim zmuszają do refleksji i spojrzenia bardziej krytycznym okiem na własne wybory. Bo choć książka jest dość krótka to szalenie treściwa. Polecam!

Mamy tylko jedno życie, a priorytety jakie sobie ustanowimy będą procentować przez długie lata. Bądź staną się powodem do żałowania kolei losu dla spraw, które po latach okażą się tymi, dla jakich warto było zaryzykować wszystko inne.

Mania jest niezwykle utalentowaną malarką i na przestrzeni lat udaje się jej wiele osiągnąć. Nie osiada na laurach i prze do przodu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ludzie są różni i dlatego każdy ma swoje miejsce na ziemi. Dla jednego będzie to mała, urokliwa wioska, w której wszyscy się znają, dla innego metropolia, w której życie pędzie jak szalone. Różne miejsca zamieszkania mają zarówno swoje wady i zalety, najważniejszym jest, by odkryć po prostu to, co nam służy.

Mila mieszka w Szklarskiej Porębie i nie wyobraża sobie życia gdzie indziej. Kocha swoje miasteczko i jego nieodparty urok, niezwykle ceni sobie wszystko, co związane z jego historią. Uwielbia też książki, a praca w księgarni zdaje się być dla niej idealna. Jej codzienność może i jest niewyszukana, jednak daje jej ukojenie i szczęście, pomimo wielu trudnych przeżyć. Czy będzie potrafiła zarazić swoją miłością do sudeckich okolic?

Alex to warszawiak z krwi i kości. Pęd stolicy dodaje mu adrenaliny i sił do działania, a miastowe życie zdaje się być dla niego stworzone. Prężnie pnie się ku kolejnym sukcesom w firmie i nie zamierza osiadać na laurach, choć powoli przypłaca to zdrowiem. Nie angażuje się, życie miłosne nie mieści się w jego napiętym grafiku, lecz niewiele warte znajomości zapełniają dawkę bliskości, która jest mu potrzebna. Wyjazd do Szklarskiej jawi mu się jako zło konieczne, ale czego się nie robi, by osiągnąć kolejny cel?

„Glass Hills” to przede wszystkim opowieść o miejscu – wyjątkowym, klimatycznym, dającym ukojenie. Bo w ten właśnie sposób przedstawiona zostaje tu Szklarska Poręba, która jest główną bohaterką tej książki zaraz obok Mili i Alexa. Dzięki tej lekturze można się w tej niewielkiej miejscowości odrobinę zakochać, rozbudzi ona również chęć na poznanie tejże okolicy, ale i zmusi do zastanowienia się nad tym, co w życiu jest naprawdę ważne. Czy mieszczucha przekona do zmiany miejsca zamieszkania? Nie przesadzałabym, jednak skłoni do refleksji nad codziennością, bo nawet przebywając na co dzień w aglomeracji można coś zmienić w swoim życiu. Oczywiście jest to także historia o uczuciu, nieco podbarwionym początkową niechęcią, dwojga ludzi obawiających się otworzenia swego serca i zmagających się z własnymi demonami. Autorka zestawia na zasadzie pozornych przeciwieństw dwa intrygujące charaktery, kreuje im ciekawe środowiska rozwoju i udowadnia, że od początku do końca miała na swoje postaci pomysł, który w pełni udało się jej zrealizować. To także powieść o radzeniu sobie z przedwczesną stratą, o trudnych relacjach rodzinnych, o zawiedzionych miłościach, o nałogach, czy też o niechęci do zmian. A wszystko to w znakomitej i wciągającej narracji umiejscowionej w pięknych okolicznościach przyrody. To była naprawdę świetna wycieczka!

Ludzie są różni i dlatego każdy ma swoje miejsce na ziemi. Dla jednego będzie to mała, urokliwa wioska, w której wszyscy się znają, dla innego metropolia, w której życie pędzie jak szalone. Różne miejsca zamieszkania mają zarówno swoje wady i zalety, najważniejszym jest, by odkryć po prostu to, co nam służy.

Mila mieszka w Szklarskiej Porębie i nie wyobraża sobie życia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak szybko wszystko można stracić. Zarówno rzeczy materialne, jak i niematerialne mogą wyfrunąć nam z garści w mgnieniu oka, i to zazwyczaj wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. I najtrudniejszym wtedy, po takim ciosie, jest stanąć o własnych siłach na nogach i znowu próbować. Lecz nie jest to niemożliwe.

Jania miała męża, piękne mieszkanie i pracę, w której się spełniała. Niestety, jeden wypadek pociągnął za sobą kolejne zdarzenia i poznajemy ją jako kobietę bezdomną, bez grosza przy duszy i pomysłu na to, co dalej. Odziedziczony tajemniczy domek nad potokiem upatruje jako świeży start dla mniej ufnej wersji siebie. Lecz niewielka wieś na końcu świata niesie dla niej o wiele więcej zmian, niż mogłaby przewidzieć.

Janek to uznany weterynarz, który dzięki swoim zdolnościom i ciężkiej pracy mógł liczyć na wygodne życie w mieście. Mężczyzna jest lekkoduchem, nie przejmował się, więc przyszłością i zobowiązaniami, jakie posiadał, po prostu, żyjąc chwilą. I niestety, jego lecznica odeszła w zapomnienie, a on sam zdecydował się zmienić otoczenie. Jednak czy poradzi sobie jako wiejski weterynarz?

„Domek nad potokiem” to powieść idealnie wpasowująca się w styl Autorki. Życiowa, z nieoczekiwanymi zakrętami fabuły, pełna skrywanych tajemnic, ale też dająca nadzieję i nutkę romantyzmu, tak niezbędnych, zwłaszcza podczas zawirowań ludzkich losów. Idealnie obrazuje jak pogoń za rzeczami materialnymi może być zgubna, ale i jak istotnym jest, aby nie tylko na tych wartościach w życiu się skupiać, bo są chwilowe, a to, co ważne, tak jak inni ludzie czy prawdziwe uczucia, pozostaną z nami nawet w najtrudniejszych momentach. To także powieść o miłości do zwierząt, który to element potrafi nawet wzruszyć podczas lektury, przypomina on także o tym, jak bezinteresowność i oddanie są bezcenne i niezbędne w życiu. W tej historii trudno przewidzieć kolejne wydarzenia, jednak dzięki temu, że budzą one w czytelniku skrajne emocje i jest ich naprawdę sporo, nie ma tu chwili, w której można by się nudzić. Autorka za pomocą kreowanych postaci ukazuje również różne relacje rodzinne, niemniej skomplikowane, choć nasycone miłością, ale też wymagające wybaczenia, które nie zawsze przychodzi łatwo. Wraz z upływem fabuły mamy też okazję obserwować rodzące się uczucie, czyste i szczere, choć zupełnie niespodziewane, zabierające bohaterów w ich najbardziej wymagającą, ale i również najpiękniejszą podróż, którą powinni odbyć wspólnie. A wszystko to dzieje się w klimatycznej i świetnie zobrazowanej polskiej wsi, która dopełnia magii powieści. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom literatury obyczajowych, w której wiele się dzieje, ale też biegiem prezentowanych wydarzeń zmusza do refleksji.

Często nawet nie zdajemy sobie sprawy jak szybko wszystko można stracić. Zarówno rzeczy materialne, jak i niematerialne mogą wyfrunąć nam z garści w mgnieniu oka, i to zazwyczaj wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. I najtrudniejszym wtedy, po takim ciosie, jest stanąć o własnych siłach na nogach i znowu próbować. Lecz nie jest to niemożliwe.

Jania miała męża, piękne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czasem spełnianie marzeń może okazać się rozczarowujące. Czasem życie ześle nam tak nieoczekiwany zwrot akcji, że nie wiemy, co począć. Czasem trzeba po prostu zacząć znów od zera… Lecz czasem pojawi się też miłość, o którą nie prosiliśmy w najśmielszych snach. Takie już uroki ludzkich losów.

Tanner to celebryta wśród szefów kuchni. Prowadzi własny program w telewizji, kobiety go uwielbiają, a jego wygląd przyciąga tłumy fanek. Dzięki tak obranej ścieżce zyskał sporo pieniędzy i dostęp do mnóstwa zauroczonych w nim kobiet. I tego potrzebował, choć sam miał słabość jedynie do swojej matki, resztę dziewczyn traktując, jak świetną rozrywkę. Ale nawet taki hedonistyczny styl życia może się kiedyś znudzić.

Rita myślała, że ma wszystko – piękny dom, świetną pracę, w której się spełnia, dobre przyjaciółki i kochającego męża. Niestety, wszystko posypało się niczym domek z kart, a ona musi rozpocząć kolejny rozdział swojego życia, niezależnie od swojej gotowości na niego. Na szczęście może liczyć na wsparcie bliskich jej osób i wyjątkowego mężczyzny, który zupełnym przypadkiem wszedł w jej życie niczym prawdziwa burza.

„Za horyzontem” to książka pełna ciepła, głównie za sprawą Tannera. Jego postać skorzystała już z życia w pełni i mamy okazję poznać mężczyznę dojrzałego, który wie, czego chce i który przede wszystkim szanuje prawdziwe uczucie, gdy z takowym się zderzy. Absolutnie nie jest to historia przesłodzona, to bardziej opowieść o ludziach z przeszłością, która nadal ciąży im na barkach, która napawa strachem przed miłością, jak i potrzebą poczucia bycia prawdziwe kochanym. To opowieść o zdradzie i o tym, jak duże piętno odciska ona na człowieku. Świetnie zostaje tu także poruszony wątek postrzegania drugiej osoby jako przepustki do lepszego życia, przez pryzmat kariery i pieniędzy, bez nawet najmniejszej próby zajrzenia w jej duszę, co także niesie nieprzyjemne skutki. I oczywiście, to także powieść o miłości, nieco bojaźliwej, wybuchającej z mocą setek fajerwerków i pochłaniającej w szalonym tempie, kompletnie niespodziewanej, a jednak niezwykle przekonującej, która wyziera do czytelnika z kartek tej książki i ani na chwilę nie pozwala w siebie zwątpić. Spędziłam z tą historią doskonały czas, a do cieszenia się nią nie jest potrzebna znajomość poprzednich tomów. I choć początek tej serii był znakomity to ta pozycja zdecydowanie się wyróżnia i chyba najmocniej trafiła do mojego serca. Gorąco polecam!

Czasem spełnianie marzeń może okazać się rozczarowujące. Czasem życie ześle nam tak nieoczekiwany zwrot akcji, że nie wiemy, co począć. Czasem trzeba po prostu zacząć znów od zera… Lecz czasem pojawi się też miłość, o którą nie prosiliśmy w najśmielszych snach. Takie już uroki ludzkich losów.

Tanner to celebryta wśród szefów kuchni. Prowadzi własny program w telewizji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy spotyka się miłość życia planuje się wspólnie całą wieczność. Nie można odegnać od siebie wizji przyszłości pełnej radości, dzieci, szczęścia, a w końcu wspólnego starzenia się. Lecz życie potrafi być przewrotne i mieć dla nas zupełnie inny plan, czasem pełen bólu i złości na świat.

Josh jest geniuszem, bardzo uznanym w swoim środowisku. Dla niego jednak pieniądze nigdy nie grały większej roli, a patrząc na niego nie sposób byłoby zobaczyć bogatego inżyniera. To mężczyzna, który nie przywiązuje wagi do wyglądu, wprost uwielbia samotność, daje się pochłonąć swojej pracy i otacza się garstką bliskiej rodziny. A potem w jego życiu pojawia się słońce pod postacią Lauren.

Lauren jest absolutnym przeciwieństwem Josha. Z wzajemnością kocha ludzi, jest zawsze pełna energii, pomysłów i chęci na nowe doświadczenia. Świetnie sprawdza się w swojej pracy i choć jej życie nie jest idealne to po prostu je kocha. I nie ustaje w tej miłości, nawet gdy już wie, że jej dni są policzone, a swoim odejściem złamie mężowi serce.

„Zdejmij z nieba księżyc” to książka, która trafiła chyba na mój zły dzień. Bo niemal od początku ciągle ocierałam kolejne łzy, a przecież ja praktycznie nie płaczę przy lekturze. No dobrze, muszę to przyznać, że jest to tak genialnie napisana powieść, a zarazem tak smutna i tak cudownie trafia do serca, że nie sposób przy niej nie płakać. Nawet gdy wracam do niej myślami, pisząc tę recenzję płyną mi łzy, a to wiele znaczy. I to nie kwestia kiepskiego dnia, chwili słabości, czy czegokolwiek innego, to po prostu najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku i postawiła poprzeczkę tak wysoko, że nie wiem, czy uda się ją przeskoczyć. Absolutnie nie spodziewałam się tego ładunku emocjonalnego, który w sobie skrywa, nie spodziewałam się tych ogromnych pokładów miłości, które z niej płyną, nie spodziewałam się tego smutku i niefizycznego bólu, który spłynie na mnie podczas czytania. Ale uwierzcie mi, że to było cudowne, bo wcale nie jest łatwo za pomocą słów wzniecić tak wiele uczuć, przelać je na czytelnika w sposób, jakby to on stracił najbliższą mu osobę i powoli pozwalać mu radzić sobie z tą żałobą, która oplotła jego duszę wraz z upływem fabuły. A Autorka właśnie to zrobiła. Genialnie wykreowane postaci poboczne, siła, którą dzieliła się z nami Lauren, zagubienie i złość Josha i kolejne upływające miesiące, jak i retrospekcje wspólnych chwil głównych bohaterów – tu nie ma miejsca na słaby element, wszystko zostało ukazane perfekcyjnie i stanowi o wartości tej historii. Historii szalenie trudnej, a jednak tak bardzo życiowej i wyjątkowej, że brak mi słów, by w pełni oddać jej treść. Ją po prostu trzeba przeczytać, i to mając pod ręką spory zapas chusteczek. Ogromnie polecam!

Gdy spotyka się miłość życia planuje się wspólnie całą wieczność. Nie można odegnać od siebie wizji przyszłości pełnej radości, dzieci, szczęścia, a w końcu wspólnego starzenia się. Lecz życie potrafi być przewrotne i mieć dla nas zupełnie inny plan, czasem pełen bólu i złości na świat.

Josh jest geniuszem, bardzo uznanym w swoim środowisku. Dla niego jednak pieniądze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Żałoba to nieuchronny element naszego jestestwa. Nie da się przejść przez życie bez straty kogoś bliskiego, to zwyczajnie nieuniknione. Jednak to, jak dany człowiek sobie z nią radzi, jest już niezwykle indywidualną sprawą. Najważniejszym, jednak jest, by znaleźć sposób na udźwignięcie tych emocji, choćby dla pamięci tych, którzy odeszli.

Jamison ma dopiero 17 lat, jednak nie przypomina zwykłego, pełnego humorów nastolatka. Jest nad wyraz dojrzały, co skutecznie utrudnia mu znalezienie przyjaciół. Po stracie mamy aż za dobrze poznał, czym jest samotność, i to na wiele różnych sposobów. Przez to, że trochę inaczej postrzega świat, przedwczesna śmierć osoby, która jako jedyna go w pełni rozumiała, jest jeszcze trudniejsze. A jednak stara się opiekować siostrą, być obecnym dla taty, a chwili wytchnienia szuka zawsze w tym samym miejscu i o tej samej godzinie. Fotografia staje się dla niego celem i sensem, ale czy przyniesie mu też ukojenie?

„Projekt 21:09” to książka, która wyróżnia się tematyką. Choć opowiada o młodych ludziach i do nich jest skierowana, nie znajdziemy tu infantylności typowej dla gatunku, czy promocji skrajnie kiepskich zachowań. To nad wyraz przemyślana i dopracowana historia, która daje nadzieję, zmusza do refleksji i pięknie porusza wątki straty, miłości oraz przyjaźni. Każdy rozdział rozpoczyna cytat amerykańskiej fotografki Dorothea Lange, który idealnie dopełnia fotograficznej tematyki tej pozycji. Bowiem fotografia jest szalenie istotnym elementem fabuły, a sposób jej ukazania sprawia, że można się w niej zakochać, jak również zacząć postrzegać zupełnie inaczej. Po raz pierwszy spotkałam się w powieści z pojęciem synestezji i tego, jak wpływa ona na człowieka, co jest w mojej ocenie kolejnym elementem o wartości dodanej w tej historii. Choć napisana prostym językiem, który doskonale trafi także do młodszych odbiorców, potrafi poruszyć i skłonić do zastanowienia się nad ważnymi, bardzo życiowymi kwestiami. Postaci, które tu poznajemy są zróżnicowane, skomplikowane i, mimo że nie każda daje się lubić, to jednak wszyscy są istotni dla tej historii i chcą czytelnikowi coś przekazać. Oczywiście wisienką na torcie jest piękne wydanie z malowanymi brzegami i zwracającą uwagę okładką, jednak najważniejsza przecież jest treść, a ona także, a może przede wszystkim, zasługuje na uwagę. Polecam tę książkę, i to bez względu na wiek, bowiem każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Żałoba to nieuchronny element naszego jestestwa. Nie da się przejść przez życie bez straty kogoś bliskiego, to zwyczajnie nieuniknione. Jednak to, jak dany człowiek sobie z nią radzi, jest już niezwykle indywidualną sprawą. Najważniejszym, jednak jest, by znaleźć sposób na udźwignięcie tych emocji, choćby dla pamięci tych, którzy odeszli.

Jamison ma dopiero 17 lat, jednak...

więcej Pokaż mimo to