-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać293
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
"Tommy znów stał się kimś obcym dla wszystkich, którzy go znali jeszcze poprzedniego dnia".
Co roku, 5 stycznia, dokładnie w dzień narodzin Tommy'ego, cały świat zapomina o jego istnieniu. Znika nie tylko świadomość jego istnienia, ale też wszystkie dowody na to, że kiedyś żył. Nie pamiętają go jego właśni rodzice, potem opiekunka w sierocińcu, przyjaciele... Jak funkcjonować w takim świecie i co dwanaście miesięcy zaczynać wszystko od nowa?
Każdy rok Tommy'ego LLewellyna to książka pełna magicznego realizmu. Oryginalna, zaskakująca, niezwykła... Tommy imponuje uporem oraz akceptacją tego, co się dzieje. Pogodzenie się z losem nie oznacza jednak, że ma zamiar się poddać. Z roku na rok szuka sposobu by przechytrzyć Reset. Gdy poznaje miłość swojego życia, ma ku temu dodatkowy powód.
"Wszystko w jego życiu, miało z góry określony, termin ważności".
"Normalne dzieci nie budzą się jako obce, w swoim życiu".
Coś nowego, świeżego. Książka niosąca z sobą wdzięczność i ukojenie. Polecam bardzo.
"Tommy znów stał się kimś obcym dla wszystkich, którzy go znali jeszcze poprzedniego dnia".
Co roku, 5 stycznia, dokładnie w dzień narodzin Tommy'ego, cały świat zapomina o jego istnieniu. Znika nie tylko świadomość jego istnienia, ale też wszystkie dowody na to, że kiedyś żył. Nie pamiętają go jego właśni rodzice, potem opiekunka w sierocińcu, przyjaciele... Jak...
2024-02-21
Morderstwo w zimowy dzień to kryminał w starym, bardzo tradycyjnym stylu. Z przytulnym, nieco nonszalanckim klimatem starej Anglii, który jest zdecydowanie najsilniejszym atutem historii.
Akcja toczy się wokół ciała wyłowionego z rzeki. Jest to Polly, miejscowa dziewczyna, która marzyła o karierze modelki. Wiadome było, że ma w okół siebie wielu adoratorów, zarówno tych żonatych, jak i prawiących się lewymi interesami. Policja twierdzi, że utonięcie było wypadkiem, ale taka wersja zupełnie nie pasuje Florze, księgarce, która uwielbia drążyć. Angażując w prywatne śledztwo Jacka, autora kryminałów, próbują samodzielnie odkryć prawdę. Jednak im więcej zbierają danych, tym dziwniejsze dzieją się rzeczy. Florę ktoś spycha do rowu, a Jackowi wybija okno. Widać wpadli na jakiś trop i komuś bardzo się to nie podoba.
Przyjemna opowieść na jeden, góra dwa wieczory. Niezbyt przerażająca, za to wprawiająca w dobry nastrój. Proszę jednak nie szukać w niej świątecznego klimatu, ani srogiej zimy. Bohaterowie piknikują i grają w golfa, więc Angielski klimat daleki jest on naszego obecnego za oknem :)
Merryn Allingham stworzyła serię książek, których główną bohaterką jest Flora Steele. Liczy ona siedem tomów i chociaż Morderstwo w zimowy dzień jest moim pierwszym kontaktem z autorką, to nie przeczę, że nasze drogi jeszcze się skrzyżują.
Merryn Allingham "Morderstwo w zimowy dzień"
Ilość stron: 328
Wyd. Mando
Ocena: 4/6
Morderstwo w zimowy dzień to kryminał w starym, bardzo tradycyjnym stylu. Z przytulnym, nieco nonszalanckim klimatem starej Anglii, który jest zdecydowanie najsilniejszym atutem historii.
Akcja toczy się wokół ciała wyłowionego z rzeki. Jest to Polly, miejscowa dziewczyna, która marzyła o karierze modelki. Wiadome było, że ma w okół siebie wielu adoratorów, zarówno tych...
Historie o lękach, trudnościach. O tym, co skrywamy głęboko pod skórą, nawet nie dlatego by to ukryć, ale by być w stanie z tym żyć.
"Musi być silny jak on, kiedyś też będzie bił".
Dziesięć historii. Każda w innym stylu, za to tak samo naszpikowana emocjami. Jej bohaterowie są opuszczeni, nierozumiani. Zamieszkują różne miejsca i kraje. Jednak mimo różnic kulturowych są sobie bardzo podobni. Cierpią, walczą, szukają dla siebie oazy.
Najbardziej poruszyło mnie Ciało meduzy, będące opisem wojny oczami dziecka, a potem dorosłego już człowieka.
"Uciekaliśmy tak długo, że w myślach ciągle jeszcze biegniemy, i po śmierci nasze dusze będą szły przed siebie".
"A kiedy ojciec pokazywał mi meduzy i oglądaliśmy ich przezroczyste, galaretowate ciała, czy to się w ogóle zdarzyło? Przezroczyste ciało meduzy i zwęglone ciało sąsiada, co jest prawdą, a co nie?".
Opowiadania mocne, miejscami wręcz brutalne, odsłaniające prawdę o drzemiących w nas demonach.
Historie o lękach, trudnościach. O tym, co skrywamy głęboko pod skórą, nawet nie dlatego by to ukryć, ale by być w stanie z tym żyć.
"Musi być silny jak on, kiedyś też będzie bił".
Dziesięć historii. Każda w innym stylu, za to tak samo naszpikowana emocjami. Jej bohaterowie są opuszczeni, nierozumiani. Zamieszkują różne miejsca i kraje. Jednak mimo różnic kulturowych są...
Piękna, rozbudowana opowieść o Damonie, chłopcu, który w choć w czepku urodzony, nigdy nie miał łatwego życia. Nastoletnia, uzależniona matka. Ojciec, który zmarł, nim Damon pojawił się na świecie. Finalnie tułaczka po rodzinach zastępczych, a w zasadzie nauka przetrwania na farmach, w warunkach ciężkiej pracy. Oto historia chłopca, którego wielkim marzeniem było zobaczyć ocean, a któremu droga do jego realizacji zajęła bardzo dużo czasu.
"Zacząłem rozumieć, że bycie dużym jak na swój wiek to pułapka. Wysyłają cię tam, gdzie potrzebują dorosłego ciała, które jednak nie może się bronić".
Książka oparta na jednym, konsekwentnym wątku. Niespieszna, wiarygodna z bardzo dobrze nakreślonym tłem i bohaterami. Przez takie historie się płynie, takie historie się przeżywa.
Barbara Kingsolver opisując losy Damona obrazuje przy okazji sytuację najbiedniejszej warstwy społeczeństwa w Ameryce lat dziewięćdziesiątych. Luki w systemie pomocy, przymykanie oczu na nadużycia i niechęć do ciemnoskórych obywateli. I mimo, że nie ma tu żadnej zawrotnej akcji, ani napięcia, książka czyta się praktycznie sama.
"Całe życie nikogo nie miałem, wymyśliłem sobie, że pani Peggot to moja babcia, spychano mnie na tył każdej możliwej kolejki, bo ludzie, którzy mieli rodzinę, dbali tylko o swoich".
Powieść o życiu, o walce, o poszukiwaniu sprawiedliwości. Jej wymiary to tylko atut. Ogromnie polecam.
Piękna, rozbudowana opowieść o Damonie, chłopcu, który w choć w czepku urodzony, nigdy nie miał łatwego życia. Nastoletnia, uzależniona matka. Ojciec, który zmarł, nim Damon pojawił się na świecie. Finalnie tułaczka po rodzinach zastępczych, a w zasadzie nauka przetrwania na farmach, w warunkach ciężkiej pracy. Oto historia chłopca, którego wielkim marzeniem było zobaczyć...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzieciństwo kojarzy mi się z czasem odmierzanym od teleranka do wieczorynki, z popołudniami z Alfem, Klanem czy Randką w ciemno. To Big Brother oglądy z wypiekami na twarzy i Nie do wiary, na które zerkało się przez palce, a potem szybko uciekało do pokoju przez ciemny przedpokój.
Dawno temu w telewizji to możliwość zajrzenia za kulisy popularnych w latach 90-tych programów, to dziesięć rozmów z twórcami, aktorami, osobami medialnymi, dzięki którym wielu z nas ma niezapomniane wspomnienia z tamtego okresu. Wówczas nie było takie wyboru kanałów, więc programy które puszczała telewizja docierały do ogromnych rzeszy odbiorców.
Rower Błażeja - "Ty jesteś twarzą, czubkiem góry lodowej, ale najważniejsze jest pod spodem. Nie jesteś trybikiem, tylko członkiem drużyny. W Rowerze nie było lansowania gwiazd".
Randka w ciemno - "Była całkowicie reżyserowana, łącznie z tym, że uczestnikom pisano kwestie, którymi się mieli posługiwać".
Idol - "My całkowicie, a przynajmniej tacy, jakimi sami się wymyśliliśmy. Nikt nie reżyserował nam osobowości. Nasze komentarze bywały ostre, ale nie instruowali nas, że mamy się pastwić. Każdy mówił, co chciał, i podpisywał to własnym nazwiskiem. Cały program, szczególnie pierwsza edycja, opierał się na wyczuciu. W dzisiejszej telewizji jurorom nie zostawiają całkowicie wolnej ręki, w Idolu ją mieliśmy".
Najbardziej w pamięci utkwił mi jednak pierwszy wywiad z Mariuszem Szczygłem, bo jego Na każdy temat starało się uczyć widzów otwartości. Telewizja wyznaczała granice wolności, a w zasadzie je przesuwała i oswajała inność. Na każdy temat gościł striptizerkę, ludzi porwanych przez ufo, bioenergoterapeutów. Jeśli program miał jakąś misję, to taką, że "pokazywał alternatywne style życia, że są w porządku. Każdy sposób życia jest dopuszczalny, teraz jest wolna Polska, możesz mieć takie doświadczenia i takie marzenia, jakich nie ma nikt inny. To była wielka odwaga, moim zdaniem – pokazać, że można opowiadać o czymś takim. Sygnał dla innych. Że mamy prawo być odmienni. Te wyznania czasami szokowały, ale w tamtym czasie były potrzebne. Połowa lat dziewięćdziesiątych, Polska tuż po komunie, wszyscy byli jednakowi. A my pokazywaliśmy, że każdy może się wyróżniać. Ktoś handluje pirackimi kasetami, ktoś inny daje ogłoszenie do gazety, że sprzeda poradnik o tym, jak napisać poradnik. A w życiu prywatnym – że jedni wierzą w Boga, a drudzy w latające ciężarówki. Dopiero uczyliśmy się różnorodności i tego, że każdy może żyć, jak chce".
Rodzynką na torcie okazała się rozmowa z Rafałem Rykowskim z Piratów, teleturnieju, który całkowicie wyparłam się z pamięci, ale widząc zdjęcie prowadzącego w książce, nagle wszystko się przypominało! (Kto pamięta przywitanie „Kogo witam, kogo goszczę?”).
I oczywiście świetna rozmowa z Arturem Barcisiem i Cezarym Żakiem. Kto wiedział, że Miodowe lata kręcone były na żywo? Cały odcinek od początku do końca, za jednym zamachem, jak aktorzy w teatrze, a zarejestrowany podczas nagrań śmiech widowni, wykorzystywany był jeszcze w innych produkcjach.
Mogłabym tak jeszcze wymieniać i cytować, ale zamiast zasypywać Was ciekawostkami, odsyłam do samej książki. Kamil Bałuk wywołał moje dzieciństwo i zrobił to doskonale.
Kamil Bałuk "Dawno temu w telewizji"
Ilość stron: 368
Wyd. Literackie
Ocena: 5/6
Dzieciństwo kojarzy mi się z czasem odmierzanym od teleranka do wieczorynki, z popołudniami z Alfem, Klanem czy Randką w ciemno. To Big Brother oglądy z wypiekami na twarzy i Nie do wiary, na które zerkało się przez palce, a potem szybko uciekało do pokoju przez ciemny przedpokój.
Dawno temu w telewizji to możliwość zajrzenia za kulisy popularnych w latach 90-tych...
2023-10-04
2023-10-04
Mało kto potrafi tak pisać o życiu, jak Backman. Oddawać społeczne napięcia, ujmować w zdania ulotność ludzkich uczuć i emocji. Zwycięzcy to opowieść o konsekwencjach, o łańcuchu, który spina mieszkańców dwóch miasteczek, z czasem ich ogranicza, a nawet dusi.
„Tutaj, w lesie, ludzie są od siebie o wiele bardziej zależni niż w dużych miastach. Tu trzymamy się razem, czy tego chcemy, czy nie, tak mocno, że gdy jeden z nas zbyt gwałtownie obraca się we śnie, to drugiemu brakuje kołdry w innej części gminy”.
Zdawać by się mogło, że milczenie nie jest wielkim występkiem. Kiedy jednak tajemnic jest zbyt wiele, łatwo jest zbłądzić. W Björnstad i Hed wszystko podporządkowane jest hokejowi i wzajemnej rywalizacji. By w takiej sytuacji zapłonął ognień, wystarczy tylko iskra...
Fredrik Backman zachwyca. Wzrusza, poraża trafnością uwag. Zwycięzcy zbierają różne opinie, ale dla mnie było to idealnie domknięcie serii. Może nieco moralizatorskie, za to świetnie pokazujące dokąd prowadzi polaryzacja społeczna.
"Zwycięzca podąża za przywódcą. Dlatego właśnie tu jesteś".
Powieść pełna zadumy i refleksji. Znakomita. Jak zawsze.
Mało kto potrafi tak pisać o życiu, jak Backman. Oddawać społeczne napięcia, ujmować w zdania ulotność ludzkich uczuć i emocji. Zwycięzcy to opowieść o konsekwencjach, o łańcuchu, który spina mieszkańców dwóch miasteczek, z czasem ich ogranicza, a nawet dusi.
„Tutaj, w lesie, ludzie są od siebie o wiele bardziej zależni niż w dużych miastach. Tu trzymamy się razem, czy...
„-Bo jesteś kruchy. I delikatny. Bo nigdy mnie nie skrzywdzisz. -Ścisnęła mi łapę.
-I twoje oczy trafiają do samego środka”.
Ta książka ma w sobie coś z nastroju „Mojego małego przyjaciela”. Przedstawia proste prawdy o życiu, ujmuje, wzbudzając jednocześnie w czytelniku uczucie zmieszania.
Umiejscowienie wydarzeń w zwierzęcym świecie ułatwia jej odbiór, ale ciągle ma się z tyłu głowy, że to tylko metafora, że za odrobiną radości zaraz przyjdzie tragedia. Że mimo wszystko życie dla Archyego jest okrutne i złe, choć stylistycznie opowieść o nim zachwyca, a czytelnik brew swym odczuciom ciągle chce więcej.
Bezwzględne prawa natury, fakt, że silniejszy zawsze jest górą, że słabszy musi się podporządkować i że w tym świecie kaleka nie ma wartości, a śmierć jest czymś powszechnym.
Ksiazka Bernardo Zannoni mocno wchodzi w psyche. wywołuje dyskomfort, a przede wszystkim wzrusza. To tak jakbyście założyli na siebie miękki, kaszmirowy sweter. cudowny, ale jednak o rozmiar za mały. jest ciepły i przytulny, a jednocześnie uwiera i drażni. Oto całe Moje głupie pomysły.
Takich książek mi potrzeba. Absolutny zachwyt!
Bernardo Zannoni "Moje głupie pomysły"
Ilość stron: 264
Wyd. Literackie
Ocena: 5/6
Premiera: 27.09.2023
„-Bo jesteś kruchy. I delikatny. Bo nigdy mnie nie skrzywdzisz. -Ścisnęła mi łapę.
-I twoje oczy trafiają do samego środka”.
Ta książka ma w sobie coś z nastroju „Mojego małego przyjaciela”. Przedstawia proste prawdy o życiu, ujmuje, wzbudzając jednocześnie w czytelniku uczucie zmieszania.
Umiejscowienie wydarzeń w zwierzęcym świecie ułatwia jej odbiór, ale ciągle ma...
„Możliwe, że wszyscy żyjemy inną historią niż ta, która się dzieje na naszych oczach, i nie jesteśmy w stanie dostrzec złożoności czasu historycznego, bo ogranicza nas ciało. Nie mają z tym nic wspólnego ignorancja czy wąski horyzont - czasami chodzi o czystą fizjologię, którą pominięto w Biblii i innych księgach założycielskich. Początek huty był fizjologiczny i mistyczny”.
Ciało huty to opowieść o trójce ludzi, który połączyła budowa. Oto na ich oczach tworzy się kompleks, który zmieni losy nie tylko Zagłębia, ale i całej Polski. Na cześć huty powstają pieśni, w młodych rodzi się duch wielkich planów. Wraz z rozpoczęcim produkcji czar jednak pryska, pojawia się zmęczenie, a główny głos mają partyjne układy.
"Wszystko powstaje na gruzach czegoś innego".
To rzecz o przeobrażaniu się. Ludzi, miejsc, świata. O spalaniu się w ogniu obowiązków, pogoni za czymś wielkim. Huta nadała sens życia wielu pracownikom. Zwalniając ich, zabrała stabilność oraz poczucie bycia potrzebnym. Zabrała im młodość, nie dając nic w zamian.
"Nie chodziło o to, że czas przy wielkim piecu dłużył się w nieskończoność, tylko o pragnienie odzyskania życia poza tym miejscem (..) Był wierny, ale nie wiedział komu".
Spisane na papierze chwile prawdziwych ludzi, ich marzenia i obawy. To powieść oparta na faktach, to portret człowieka zaangażowanego, który poświęca się w imię wspólnej sprawy. Świetnie rezonuje to ze sposobem życia kolejnego pokolenia. Dzieci bohaterów wędrują po świecie, mają więcej możliwości, ale w moich oczach są jeszcze bardziej zagubione niż ich rodzice. Brakuje im celu, wytrwałości, boją się związków i uczuć. Ula, Zygmunt czy Ewa może za bardzo chcieli i za szybko działali, ale to rozdziały im poświęcone w pełni przyciągały moją uwagę.
"Każdy normalny tak robi. Klei sobie życie tak, żeby brzmiało logicznie. Wiecie, ile najlepszych majstrów najpierw dało hucie serce, póżniej wątrobę, a na koniec dostało od niej tylko schorowane ciało?".
Opowieść o wypalaniu się. O przeobrażającej się Polsce i tych, którzy siłą modernizacji zostali w to plątani.
Utkana z prawdziwych historii opowieść o ludziach, o Hucie Katowice. To książka o tym, co najważniejsze - o miłości, poczuciu bezpieczeństwa, nadziei, wspólnocie. O sile planów i marzeń, które niestety również potrafią człowieka zgubić.
„Możliwe, że wszyscy żyjemy inną historią niż ta, która się dzieje na naszych oczach, i nie jesteśmy w stanie dostrzec złożoności czasu historycznego, bo ogranicza nas ciało. Nie mają z tym nic wspólnego ignorancja czy wąski horyzont - czasami chodzi o czystą fizjologię, którą pominięto w Biblii i innych księgach założycielskich. Początek huty był fizjologiczny i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Moje drugie spotkanie z twórczością Nathana Hilla i druga okazja do zachwytu jego pisarskim talentem.
Jack i Elizabeth mieszkają obok siebie, ale żadne z nich nie ma śmiałości by odezwać się jako pierwsze. Obserwują się codziennie w sąsiadujących ze sobą oknach, aż do czasu koncertu, kiedy to nawiązana spontanicznie rozmowa przeradza się dyskusję, wspólne noce, a w końcu i małżeństwo.
Jak zmienia się związek na przestrzeni lat? Co dzieje się, gdy emocje opadną, w życie wkradnie się rutyna, pojawi się dziecko, problemy finansowe?
Wellness zachwyca głębią analiz i umiejętnością zobrazowania zmiany, w pożyciu dwudziestoletniego związku. Sama konstrukcja historii zadziwia czytelnika misterną nicią zależności, jednak autor nie uniknął przestoi, szczególnie w miejscach, gdzie skupia się i parafrazuje badania naukowe - jednak rozważania na temat placebo dają sporo do myślenia.
Kameralna, bo skupia się na dwójce bohaterów, a równocześnie mająca coś z sagi, gdy nawiązuje do przodków Jacka i Elizabeth, zdarzeń z rodzinnych historii, uzasadniając ich osobiste wybory i po mistrzowsku dopełniając obraz ich przekonań i motywacji.
Przejmująca, wnikliwa, prawdziwa. Nathan Hill to trafny i baczny obserwator, a jednocześnie uważny portrecista ludzkich emocji. Polecam bardzo!
Moje drugie spotkanie z twórczością Nathana Hilla i druga okazja do zachwytu jego pisarskim talentem.
więcej Pokaż mimo toJack i Elizabeth mieszkają obok siebie, ale żadne z nich nie ma śmiałości by odezwać się jako pierwsze. Obserwują się codziennie w sąsiadujących ze sobą oknach, aż do czasu koncertu, kiedy to nawiązana spontanicznie rozmowa przeradza się dyskusję, wspólne noce, a w końcu i...